Jump to content
Dogomania

Lisek - czy człowiek potrzebny jest do życia?


Kuna

Recommended Posts

Lisek trafił do jednego z podlaskich schronisk 1 lipca br. bardzo szybko okazało się, że pies jest dziki, nie nawiązuje żadnego kontaktu z człowiekiem i podejmuje desperackie próby ucieczki. Pojawiło się widmo eutanazji. Władze schroniska zwróciły się o pomoc i Lisek trafił do pewnej Pani. Mieszkał u Niej, a w zasadzie obok Niej 3 miesiące. Jedyne czego się nauczył, to tego, że człowiek daje jedzenie. Przez te 3 miesiące codziennie sie u Niej zjawiał, wchodził nawet do domu, ale nie pozwolił się pogłaskać, a zamknięcie drzwi domu wprawiało go w przerażenie i taki szał, że czym prędzej je otwierano...
Po tym czasie Lisek trafił do mnie.
Został przywieziony w kennel klatce 1 października, wieczorem. Zanieśliśmy go w tej klatce do kojca, szybko uciekł do budy... i ponieważ było już późno, dalismy mu spokój. Wtedy jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego jakim jest psem.. wiedziałąm tylko, że jest dzikuskiem - cokolwiek to oznaczało - i że nie daje sie głaskać. No ale przeciez ktoś go złapał... uznałam, że nie dae się obcym głaskać. Nie wiedziałam, że podano mu leki uspokajajace...
Sobota przywitała nas przerażeniem połączonym z niedowierzaniem. Przody naszych kojców zrobione są z prętów rozmieszxczonych co 7 cm. O 5 rano obudziło mnie szczekanie psów... wyszłam zobaczyc co się dzieje i nogi mi podcieło. Lisek przecisnął głowę, klatkę i zaklinował się w pasie biodrowym. Był przerażony, z dziąseł ciekła mu krew, bo próbował przegryźć pręty... podeszłam do niego, wyciągnełam dłoń i poczułam na niej zęby... Przerazony, zaklinowany, rozpaczliwie próbujący się wydostac pies... mam nadzieję, że takiego obrazka juz oglądac nigdy nie będę...
Pobiegłam po Wojtka, załozylismy mu pętlę ze smyczy, bo zaczeliśmy zdawać sobie sprawę z tego, z kim mamy do czynienia... natychmiast ja przegryzł, kolejną również, trzeciej nie dał rady, ale sama nie wiem jak mi się to udało. Wojtek poprzecinał pręty i udało się, Lisek uwolnoiny... za to miotajacy się wściekle na smyczy, którą próbował przegryźć, a ja tańcząca i robiąca wszystko, aby mu to udaremnieć... w tym czasie Wojtek pobiegł do domu po klatkę, jakimś cudem wsadziliśmy go do niej, tam w kńcu załatwił trzecią smycz... i zanieśliśmy go do domu.

Zadzwoniłam do schroniska i dopiero wtedy zaczęłam się dowiadywać jak to z Liskiem jest...
Historia Liska jest nieznana, ale teraz z perspektywy tygodnia, myśle, ze mogę pokusić się o tezę, iż jest to pies wychowany bez udziału człowieka. Nie jest tchórzem, po prostu człowiek to wróg, tak samo jak dla wilka. Naszym zadaniem przez nastepne tygodnie, miesiące bedzie próba przekonania Liska, że człowiek może być fajnym towarzyszem i przyjacielem.
Ten wątek nie powstaje po to, aby prosic o pomoc materialną - powstaje, aby udokumentować nasza pracę z Liskiem, może komus tez się to kiedyś przyda... powstaje równiez po to, aby osoby, które miały podobne przypadki zechciały nam pomoc swoimi radami i doświadczeniem. Wreszcie po to, aby wiedzieć, że jest taki Lisek, który mam nadzieję, za jakiś czas będzie potrzebował swojego DOMU:p
A oto i Lisek. [IMG]http://i53.tinypic.com/id56vp.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 72
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Dzień pierwszy: sobota
Przerazony Lisek w klatce, bez obroży, nie dający się dotknąć... jak wyjść z nim na siku, na spacer? sytuacja co najmniej patowa... jedynym plusem tej całej sytuacji jest fakt, że psiak je i pije. No cóż... zawsze wychodze z założenia, że jak pies się boi to nie nalezy robic z nim nic na siłę - postanowilismy, że załatwi się w domu... Sobota minęła, rano w niedzielę wymieniłam osikane posłanie nakarmiłam psa i siedziałam obo klatki zastanawiając się co zrobić, żeby nie musiał zrobic kupy w klatce. Sytuacja w pewnym sensie rozwiązała się sama. Lisek zaczął bardzo w klatce szaleć, ewidentnie było widac, że ma potrzebę, stwierdziłam, że lepiej żeby załatwił się na środku kuchni niz w klatce i wypuściłam go. To co się zaczęło dziac przeszło moje najsmielsze oczekiwania - pies był na krzesle, na stole, na parapecie... załozyłam mu jakimś cudem pętlę ze smyczy na szyję, otworzyłam drzwi i wypadliśmy na zewnątrz. Od razu była kupa - a w niej olbrzymie człony tasiemca... potem jeszcze siku i znowu nasz taniec - Lisek próbujący się odgryźć, ja próbująca mu to udareminić i Wojtek z klatką... znowu się udało :)
Zanieślismy go do domu, jedzonko, woda... odkryłam, że Lisek z ręki szyneczkę co prawda ostrożnie, ale chętnie weźmie. No więc my twaróg, a Lisek całą niedzielę był karmiony szyneczką, dotknąć sie jednak nie pozwalał. Po południu musielismy wyjechac z domu na 2 godziny, wracając miałam przeczucie, że coś bedzie nie tak... i rzeczywiście, wchodzac do domu omal nie wypuściłam Liska, który wydostał sie z klatki. Efekt? Pogryziona futryna drzwi, pogryzione drzwi, pobite talerze, zalana podłoga - uff... przynajmniej spacer miałam juz z głowy :P Resztę wieczoru spędziałam przed klatka Liska skarmiając resztę szynki i znowu cud, udało mi sie załozyc mu obrożę!! Wojtek w tym czasie przygotował mi smycz - kawałek łańcucha, do którego doczepina jest linka - teraz Lisek już się nie odgryzie :) Tylko jak mu to załozyc?? Ale tym bedziemy martwić się w poniedziałek...

Link to comment
Share on other sites

Trzci dzień pracy z Liskiem... Załozylismy na kij gryzak i Wojtek przez jakąś godzinę głaskał Liska gryzakiem. Początkowo rzucał się, gryzł go, wpadał w panikę, a w miare upływu czasu zauważylismy, że zaczyna sprawiać mu to przyjemność [IMG]http://i53.tinypic.com/xm5vme.jpg[/IMG]
początkowo jeszcze spiety, wyluzował się i nawet połozył. Wtedy Wojtek owinął gryzak łańcuchem, aby Lisek przyzwyczaił się do jego brzęku - ja podczas tych sdziałań, oprócz robienia zdjęć, cały czas wsadzałam mu, tym razem, boczek w paszczę:eviltong: [IMG]http://i53.tinypic.com/2llfuxf.jpg[/IMG]
w efekcie udało się, Lisek dał się pogłasakać:multi: i założyć łańcuszek na obrożę [IMG]http://i54.tinypic.com/eahzlf.jpg[/IMG]

W końcu wyjście z klatki [IMG]http://i51.tinypic.com/1z1vhgm.jpg[/IMG] i pół godziny czekania żeby zdecydował się wyjść z domu... a na zewnątrz szybkie siku, kupa i do domu:crazyeye:, byłam w szoku... czyżby czuł się jednak u nas bezpiecznie?

Link to comment
Share on other sites

KOlejne dni wyglądały tak samo: najpierw gryzak, potem ręka i czekamy aż psiak zdecyduje sie wyjść z domu, szybkie załatwienie swoich potrzeb i sus w strone drzwi. No może nie do końca tak samo, bo w którymś momencie gryzak przestał byc potrzebny. Wczoraj nastąpił przełom.. Lisek do tej pory na nasze psy uwagi nie zwracał, ale wczoraj jeden z naszych psiaków nie dał mu szansy... tak koło niego skakał, że Lisek po prostu zaczął sie bawić [IMG]http://i53.tinypic.com/v6lum0.jpg[/IMG]
podchodzić do mnie [IMG]http://i55.tinypic.com/29mar8m.jpg[/IMG] [IMG]http://i55.tinypic.com/vigw3d.jpg[/IMG], no i w końcu odszedł od domu, a morda wreszcie usmiechnieta [IMG]http://i52.tinypic.com/2qs9grm.jpg[/IMG]
Niestety, Lisek do mnie podchodzi, ale poza klatką dotknąć się nie da. Z domu na dłużej n i z 15 minut wyjść nie możemy, bo rozwala klatkę. Czekamy na dalszy rozwój wypadków...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sayrel']Uff kawal racy przed wami, ale pierwsze postepy ogromne i zaskakujaco szybko![/QUOTE]

tak, do teraz była baardzo szybko, ale obawiam się, że na kolejne sukcesy trzeba bedzie poczekac... no nic, wybieram się na spacer z Liskiem, gdyby się coś wydarzyło na pewno napiszę :)

Link to comment
Share on other sites

Piękny dzień dzisiaj był... babie lato, słońce, przelatujące nad naszym domem żurawie.. czuło się naturę kazdą cząstka ciała. Wykorzystalismy z Liskiem ten dzień tak jak mozna było najlepiej:lol:. Najpierw długi spacer w towarzystwie Malucha i pozostałych domowych psów, potem lekka przekąska na świezym powietrzu i leniuchowanie. My siedzieliśmy sobie na trawce, a Lisek zabawiał się z psami.
W trakcie tych szaleństw powoli skracał sie dystans miedzy nami, ale jak próbowałam przytrzymac krócej smycz, Lisek zaczynał walkę, więc odpuszczałam. Wojtek jednak bardziej niecierpliwy:cool3:, stwierdził, że w ten sposób miesiąc bedziemy czekac na efekty i postanowił uzyć lekkiego przymusu. Najpierw zaczął powoli skracac linkę, Lisek zareagował dopiero w odległości ok. pół metra, ale nie była to panika, owszem skakał, wyrywał się, ale nie bał - taka próba sił. Gdy się zorientował, ze jego protesty nie zmieniaja nic w jego sytuacji, a jednocześnie nic złego sie nie wydarza - uspokoił się i usiadł. Wtedy Wojtek podnisło z ziemi gałązke i delikatnie zaczął nią głaskać Liska. Na początku chłpak się speszył, spiął, nawet próbował wyrwać patyczek
[IMG]http://i56.tinypic.com/2m2hm40.jpg[/IMG]
ale powoli zaczął uspokajać i w koncu pozwolił głaskać sie ręką.
[IMG]http://i53.tinypic.com/14lo4ys.jpg[/IMG] powoli zmiejszając dystans i akceptując sytuację:multi:[IMG]http://i56.tinypic.com/18zll0.jpg[/IMG]
A potem nastąpiła zmiana ról [IMG]http://i56.tinypic.com/2s0zi2v.jpg[/IMG] - zadanie miałam już łatwiejsze, więc i Lisek szybciej się wyluzował
[IMG]http://i56.tinypic.com/2ltpqux.jpg[/IMG]
a nawet pozwolił głaskać obiema rękami naraz
[IMG]http://i51.tinypic.com/2ik2x49.jpg[/IMG]

Po tej dawce stresu spał w swojej klatce jak zabity:p, niestety tylko kilka godzin, potem znowu trzeba było remontować ją:evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

To prawda postęp jest olbrzymi, ale to nie znaczy, że jest juz wszystko dobrze. Plusem Liska jest fakt, że jest odważny - zdecydowanie nie jest tchórzem, dzięki temu łatwiej radzi sobie ze stresem.... bo stresowi poddawany jest w zasadzie przy każdej naszej z nim interakcji. Ja wiem, że na zdjęciach wygląda to wszystko ślicznie o możnaby pomysleć, że problemu nie ma, ale nic bardziej mylnego. Lisek w klatce daje sie głaskac... no tak, tyle, ze za każdym razem jak wsadzamy tam rękę, to psiak robi się sztywny i dopiero po jakimś tam czasie zaczyna się wyluzowywać. W każdym razie nie jest to dla niego komfortowa sytuacja, aczkolwiek ma wybór: może mnie ugryźć albo dac sie pogłaskac - z jakiegoś powodu wybiera to drugie :) Na zewnątrz od wczoraj tez juz go głaszczemy, ale za każdym razem na początku jest protest i próba urwania sobie głowy :P, aby tylko tego uniknąć. Jak juz go dotkniemy - uspokaja się i siedzi grzecznie.

Z psami tchórzliwymi, które zazwyczaj zaznały czegoś złego od człowieka, ale były przez niego wychowane, wyznajemy zasadę pierwszego dotyku... juz nieraz mieliśmy do czynienia z bezdomnym psiakiem, który uciekał przed ludźmi - jak już poczuł na sobie naszą dłoń był nasz. I to taki naprawdę nasz, wręcz przyklejony do nóg...
Lisek jest inny, on nie boi się człowieka, on nie bardzo go potrzebuje, choć doskonale zdaje sobie sprawę z tego, ze człowiek daje jedzenie, a teraz zabiera na fajne spacery. Muszę przyznac, że to piękny widok - Lisek merdający ogonem, gdy podchodze do klatki ze smyczą :), oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, ze cieszy się na spacer, ale zawsze to coś :P
Zdajemy sobie równiez sprawę, że na tym etapie zatrzymamy się na dłużej... bo teraz musimy po prostu poczekac na moment, w którym Lisek dojdzie do przekonania, że człowiek w sumie jest całkiem fajny. Ale do tego dojść musi sam, żaden smakołyk, ani żadna forma delikatnego przymusu do tego nie doprowadzi. Także czekamy i cieszymy się tym co jest :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sayrel']Ale to musi byc niezwykle ciekawe doswiadczenie. Bo trafia sie psy skrzywdzone, po przejsciach. Ale taki totalnie dziki pies to bardzo ciekawy material do badan behawiorystycznych[/QUOTE]

[INDENT][quote name='iwi10']No aż zazdroszczę takiego doświadczenia[IMG]http://www.dogomania.pl/threads/194224-Lisek-czy-człowiek-potrzebny-jest-do-życia/images/smilies/icon_smile.gif[/IMG])[/QUOTE]

to której z Was podrzucić? :P

A tak poważnie, to u nas taki lekki zastój. No może nie do końca, bo Lisek merda ogonkiem na nasz widok, jest coraz grzeczniejszy i klatke demoluje tylko jak wyprowadzam z domu inne psy, a jego nie, no i gania po całym domu przepięknie bawiąc sie z psami, wskakuje na łóżka i nawet lezy na plecach. Słowem, w domu naszym czuje się chyba dobrze i bezpiecznie :), tylko z tym dotykaniem go jeszcze nam duzo brakiuje...
postaram się niedługo wrzucić nowe fotki ze spaceru.
[/INDENT]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Sayrel']Greta pewnie zajeta straszliwie i lisek daje jej popalic:][/QUOTE]

Dzięki Martynka:p, rzeczywiście czasu brakuje, a na dodatek potrzeba mi nadwornego fotografa, bo sama na spacerze zdjęc nie zrobię, a Wojtek z nami nie chodzi.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...