Yoana Posted September 5, 2014 Share Posted September 5, 2014 [quote name='togaa']Ładnie to się śmiać z cudzego nieszczęścia?[/QUOTE] "Nic tak nie cieszy jak krzywda sąsiada" :diabloti: Uwielbiam ten wątek, od razu wzrasta mi poziom tolerancji w stosunku do mojej psicy :lol: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
necianeta89 Posted September 8, 2014 Share Posted September 8, 2014 zostając przy mące.. też szkodniki, tylko 2 nożne ;).... ............ Toga ;) [video=youtube;bPNyK7XTy6o]https://www.youtube.com/watch?v=bPNyK7XTy6o[/video] Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
inka33 Posted December 9, 2014 Share Posted December 9, 2014 Kraksa jest kosmiczną gwiazdą tego wątku, więc postanowiłam właśnie tutaj wstawić przypadkowo znaleziony w necie artykuł o Ulv i Kraksie: http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,17049574.html Ponieważ artykuły Gazety (i nie tylko) po jakimś czasie lecą do archiwum i już (chyba) nie ma do nich dostępu, więc kopiuję też samą treść: " Poruszająca historia sparaliżowanego psa, który dzięki swej pani na dwóch łapach biega w wyścigach [WIDEO] Izabela Żbikowska, Tygodnik.Wrocław 2014-12-02, ostatnia aktualizacja 2014-12-04 13:14:18 Oto Kraksa. Suka w typie owczarka belgijskiego. Ma złamany kręgosłup. Bez wózka inwalidzkiego czołga się jak foka i tylko dzięki pomocy Magdy jest w stanie się wysikać. Mimo to biega w 25-kilometrowych wyścigach po kamienistych trasach. Każdy, kto był choć na jednych zawodach w dogtrekkingu, musiał ją widzieć. (film) http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/51,35771,17049574.html?i=1 Oto Magdalena Łazarska, 35-letnia właścicielka Kraksy. Niedoszły archeolog, która od lat obiecuje sobie, że jeszcze wróci na studia. Na razie, by móc płacić rachunki, pracuje w sklepie. Każdą wolną chwilę poświęca zwierzętom. I to tym najbardziej poturbowanym. Od wielu lat jest wolontariuszką we wrocławskim schronisku. Prowadzi również dom tymczasowy, gdzie trafiają głównie poranione i połamane zwierzaki.Połamany pies, rozszarpany kot i inne przypadki W jej domu doszło do siebie ponad sto psów i dziesiątki kotów. Nie przesadzam. Gdy tylko zwolni się miejsce, dzwoni ktoś z prośbą o pomoc. Zresztą Magda ma dwa telefony i oba czasem nie milkną. Jedni proszą o pomoc, inni ją obiecują, choć często nic z tego nie wychodzi. Magda pisze wtedy na fejsie: "k**wa. Ludzie, jeśli nie macie na serio zamiaru adoptować psa czy dać mu DT, to nie zawracajcie dupy. Wolontariusze naprawdę nie mają czasu na użeranie się z kimś, kto najpierw koniecznie chce pieska, jest zdecydowany na 100%, a potem nagle nie może albo mu nie pasuje, albo się rozmyślił!". Nerwy Magda ma na postronku, bo też każdy trafiający pod jej kuratelę zwierzak to osobna historia. Najnowsza jest o kocie Bumbusiu. To zwykły piwniczak, który ledwo zipie i nie ma sierści na połowie ciała. Magda organizuje zbiórkę pieniędzy, bo jedna wizyta u weterynarza to 100 zł. Ta historia to tylko jedna z wielu. - Opiekuję się przede wszystkim zwierzętami, które nie mają szans na przetrwanie w schronisku. Na przykład odrzuconymi przez stado. Miałam suczkę, której inne psy nie zaakceptowały i tak ją pogryzły, że niemal zdarły z niej skórę. Wyglądała jak pupil Frankensteina. Miała również Słowiczka, drobnego pieska w typie jamnika. - Musiał być miesiącami głodzony, bo zanikły mu mięśnie i nie był w stanie przeżuwać. Poza tym ślady na ciele wskazywały, że był porządnie bity. Czy ludzie, którzy mu to zrobili, staną przed sądem? Nigdy nie udało się ich znaleźć - mówi.Kraksa z napędem na dwie łapy Kraksa bardzo chciała żyć Osiem lat temu Magda usłyszała w lecznicy, że na operację czeka suczka w typie owczarka belgijskiego. Miała przetrącony kręgosłup. Jej właścicielka twierdziła, że zerwała się na spacerze ze smyczy i wbiegła pod samochód. I że nie ma czasu i możliwości opiekować się sparaliżowanym psem. Od tego czasu psica ochrzczona przez Magdę imieniem Kraksa ma nową panią. Założenie wprawdzie było takie, że dochodzi do siebie w jej domu tymczasowym, a Magda szuka dla niej rodziny. Szybko stało się jasne, że jej nie odda. - Jak to dlaczego? Bo to najgorszy pies świata! Piekielnie inteligentna, a przy tym niesamowita rozrabiaka z syndromem separacji. Na początku nawet przez moment nie mogła być sama. Gdy próbowałam ją zamknąć w drugim pokoju, rozwaliła drzwi w drobny mak. Do tego Kra jest patologiczną złodziejką. Nie ma takich zabezpieczeń, których nie potrafiłaby obejść. Otwieranie lodówki to dla niej pestka. Kupiłam w Ikei zaczepy, takie dla ochrony przed dziećmi. I na nie znalazła sposób. Dziś jest tak, że ja uzupełniam lodówkę, a ona bierze to, co chce. Nawet słoiki odkręca. Chwyta między łapy, a zębami obraca wieczko tak długo, aż zrobi pyk i konfitury będą jej - opowiada Magda. Takie opowieści bawią jej znajomych, ale opieka nad niepełnosprawnym psem to ogromny obowiązek. Kraksa ma sparaliżowany tył ciała, a to oznacza, że nie tylko nie potrafi chodzić, ale również nie jest w stanie poradzić sobie z własną fizjologią. Trzeba ją więc "odsikiwać ręcznie". Bez pomocy Magdy byłoby to niemożliwe. - Mam już swój sposób. Spędzamy z sobą tyle czasu, że doskonale wiem, kiedy Kra chce do toalety. Korzystamy z mojej łazienki. Kładę tył Kraksy na sedes, a potem uciskam pęcherz i brzuch. Tak samo gdy pies chce się wypróżnić. Jak z małym dzieckiem. Dogtrekking nie tylko dla husky Ku zaskoczeniu wszystkich Kra, gdy tylko wróciła do zdrowia, domagała się zabaw i aktywności. - Zastanawiałam się, czy jest jakiś sport, który wspólnie mogłybyśmy uprawiać. Zaczęłam zabierać ją na długie spacery, podczas których trochę biegałam, a ona uczyła się tego, że z tyłu ma wózek i kółka. Uczennicą okazała się pojętną. Dziś potrafi tak wymierzyć odległości, że nie najeżdża kółkami na kamienie czy kałużę. Kiedy Magda trafiła w sieci na informacje o dogtrekkingu, wahała się, czy to nie jest za trudny sport dla niej i dla Kraksy. To połączenie biegu z wyprowadzaniem psa przypiętego do swojego właściciela uprzężą. Pies ciągnie człowieka, przez co bieg staje się mniej męczący. Pierwszy raz stanęły na starcie w Przesiece. Uczestnicy biegu byli zaskoczeni widokiem psa na wózku. Magda, przywitana wielkimi brawami na mecie, usłyszała, że każdy z nich trzymał w głębi duszy kciuki za tę nietypową parę. - To była jedna z trudniejszych tras. Bardzo kamienista, z wieloma stromymi podejściami. Okazało się, że Kraksa się świetnie bawiła - wspomina Magda. Mimo braku doświadczenia były ósme w grupie kobiet. Wyprzedziły nawet sporą grupę zdrowych husky. Kraksa aportuje na dwóch łapach. W wodzie! Po co mi zepsuty pies Nie wszyscy rozumieją, że niepełnosprawne zwierzęta tak samo zasługują na życie i miłość jak zdrowe. Kiedy Magda zbierała pieniądze na leczenie psa, ktoś skomentował na Allegro: "Uśpij ją, TY BEZDUSZNA ISTOTO! Sprawiasz jej tylko cierpienie! Żałosne!". Stara się puszczać tego rodzaju komentarze mimo uszu, ale kiedyś nie wytrzymała. - Sąsiadka zapytała mnie, po co ja tego psa męczę! "Uśpić to i spokój!" Nie mogłam się opanować. Odpowiedziałam: "Pani też jest stara, brzydka, ledwo łazi i na pewno się męczy - może panią uśpić?". Było mi potem głupio - przyznaje. Leczenie uszkodzonych zwierząt było i wciąż jest bardzo kosztowne. Magda zostawia rocznie w lecznicach od 8 do 13 tys. zł. Część pieniędzy pochodzi z jej pensji, a część to kwoty, które przelali jej internauci albo fundacje, z którymi współpracuje. Ceną za publiczne proszenie o wsparcie jest brak prywatności. Bo Magda i Kraksa są w pewnym sensie celebrytkami. Wiele osób chce wiedzieć, co u Kraksy słychać. Dlatego jej pani prowadzi bloga, w którym pisze a to, że pies zjadł jej pączka, którego sobie wyciągnął z plecaka, a to, że mimo wózka pobiegł za jeźdźcem, gdy były na spacerze w lesie. Tym samym Kraksa jest jednym z najbardziej znanych psów w kraju i wiele osób kibicuje jej i Magdzie w codziennych zmaganiach. Znajomi piszą jej na fejsie, że ma złote serce. Magda odpisuje: "Gdybym mogła, tobym je sprzedała albo zastawiła w lombardzie, bo tyle zwierząt czeka na pomoc".Pomoc dla Magdy Magda też jej potrzebuje. Przez lata opłacając utrzymanie zwierząt, rezygnowała z własnych potrzeb. Nie płaciła części rachunków i czynszu. Dług w spółdzielni urósł do 80 tys. zł. Wie, że to nieodpowiedzialne. Z każdym miesiącem obiecywała sobie, że już zacznie płacić, ale zawsze pojawiał się to pies, to kot, to konieczność kupienia lekarstwa. - Spółdzielnia straciła cierpliwość i założyła mi sprawę o eksmisję. Nie dziwię się, ale nie wiem, jak z tego wybrnąć. Pierwszy termin rozprawy jest zaplanowany na połowę grudnia. Magda chce wcześniej spróbować porozumieć się ze spółdzielnią. - Ale takich ogromnych pieniędzy to ja nie mam. Zresztą żadnych nie mam - przyznaje. Będzie wdzięczna za każde wsparcie i pomysł, jak wyjść z tego impasu. " Może znajdzie się tu ktoś, kto znajdzie pomysł na pomoc dla Ulv...? :modla: Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted February 28, 2015 Share Posted February 28, 2015 Boski wątek wyłam ze śmiechu. Cziko jest aniołkiem (tak, tak wiem... większość tak mówi), albo szkodnikiem niewielkiej skali... na razie kradnie tylko moje rzeczy (doskonale wie która ładowarka należy do mnie, który jasiek, zapalniczka itd, rzeczy TŻ nie rusza) i zakopuje w swoim kocyku:) TŻowi regularnie wygryza dziury w skarpetach, im nowsze tym większa będzie dziura. Zdjęć nie mam, nie dokumentowałam tylko szybko usuwałam dowody "zbrodni". Jest tez złodziejem, ale niezbyt sprytnym, regularnie kradnie drewno z kotłowni i mojego misia o wartosci sentymentalnej. Brak sprytu polega na tym że psisko nie umie sobie otwierac drzwi wiec cseka na chwile nieuwagi zeby wejsc po drzewo i robi to na naszych oczach spuszczajac głowe i ogon, na ugiętych łapach i patrzac "spod byka" z mina "może nie zauważą" (musze to kiedys uchwycic na zdjeciu) po tak przeprowadzonej akcji rozgryza drewno w drzazgi, koniecznie w pokoju w ktorym wlasnie sprzatałam. Kradzionego misia zaślinia (bierze go w zeby bardzo delikatnie, żadnego szarpania) a juz totalnie ociekajacego slina chowa w jakims kącie, pewnie mysli ze nie znajde, a wystajaca zza fotela misia łapa nie zdradzi mi położenia maskotki Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
agaga21 Posted April 21, 2015 Author Share Posted April 21, 2015 Czy wszystkie asty to takie psuje? Przechodzi mi ochota na asta... nie, nie wszystkie. mój pierwszy amstaff nigdy niczego nie zniszczył a suka którą mam od ponad 5 lat sieje zniszczenie tylko w ogrodzie, w domu to anioł. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted April 26, 2015 Share Posted April 26, 2015 Myślę, że o szkodnictwie nie do końca decyduje rasa. U mnie przegląd rasopodobnych i rasowych kundelaszków, a efekty takie: Nasza codzienność po powrocie z pracy... Obrazek na wejście, zaraz po otwarciu drzwi wejściowych Dwa kroki dalej, przy wejściu do salonu... rozpracowana podkładka pod talerz, ściągnięta ze stołu w kuchni I kolejne parę kroków dalej - podeschnięta kałuża na ledwo zipiących drewnianych deskach podłogowych Zwalone z kanapy poduszki, prosto w kolejną kałużę i kupę - druga kupa na drugim planie... Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted April 26, 2015 Share Posted April 26, 2015 Zutylizowane po włamie do łazienki wkładki higieniczne... Natomiast sezon ogrodowy niesie za sobą następujące spustoszenia Miały z tego wyrosnąć (i zakwitnąć!!!) śliczne irysy), a tam gdzie jest dziura była mięta... Tu była mięta, konwalie i barwinek, a jest... wykopany kabel elektryczny!!!! A framuga drzwi tarasowych wygląda tak Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
agaga21 Posted April 26, 2015 Author Share Posted April 26, 2015 o rany. natusia, nie myślałaś o klatce kenelowej? Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
inka33 Posted April 26, 2015 Share Posted April 26, 2015 o rany. natusia, nie myślałaś o klatce kenelowej? Kilku klatkach... ;) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted April 27, 2015 Share Posted April 27, 2015 Właśnie - takich klatek potrzebowałabym 5, w porywach 6... I na każdą musiałabym mieć osobne pomieszczenie, bo jakoś sobie nie wyobrażam, że miałabym pozamykać psy w klatkach tak, żeby się widziały, a nie miały do siebie dostępu. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
agaga21 Posted April 27, 2015 Author Share Posted April 27, 2015 kilka klatek to duży koszt ale taka rozjebka codziennie w domu...masakra. a co złego w tym, by latki były obok siebie? u mnie tak jest i nie ma problemów. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted April 27, 2015 Share Posted April 27, 2015 O matko:p fajnie się śmiać, ale po wejściu do domu i takim widoku to pewnie ręce opadają. Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted April 27, 2015 Share Posted April 27, 2015 Jak to mówią... "był czas przywyknąć" ;) Już nie pierwszy raz gościmy na tym wątku i bywały naprawdę o wiele cięższe przypadki... Moje psy są przyzwyczajone do bycia razem, do spania jedno na drugim, do wspólnych zabaw (które czasami się kończą demolką). Nie ma nas w domu ok. 10 godzin - jakoś nie wyobrażam sobie zamykania ich osobno na tak długi czas. Jak zaklatkować taki "zestaw"? ;) Na co dzień tak żyją - trudno by ich było teraz tego pozbawić... Poza tym, gdy jest ciepło, zostają w ogrodzie, gdzie mają zadaszony taras z kanapami i fotelami, z drugiej strony domu wielką budę, do której uwielbiają włazić i w tym ogrodzie też sieją spustoszenie. I żeby była jasność - ja się nie skarżę! ;) Jak mawia moja Przyjaciółka, która nie bardzo rozumie po co mi to wszystko - "chciałaś, to masz". Najprawdziwsza prawda, choć momentami rzeczywiście człowiekiem trzęsie :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Lux Posted May 15, 2015 Share Posted May 15, 2015 Do tej pory myślałam, że mój niejadek nie jest skłonny do kradzieży żarcia. Jak wielkie było moje zdziwienje gdy przedwczoraj po powrocie z pracy TŻ zastał opróżniony garnek po botwince... zupa stała na kuchence na tylnym palniku, więc szkodnik musiał wskoczyć na blat kuchenny (czego dowodem zresztą były zrzucone: deska do krojenia, młynek do pieprzu oraz sztućce). Dodam tylko że po zeżarciu ok 3 litrów botwiny dostał rozwolnienia i dom był usiany psimi odchodami od progu po drugi koniec mieszkania... litościwie nie zasrał (za przeproszeniem) sypialni... no cóż, chociaż psu smakuje moja kuchnia:D 1 Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nutusia Posted May 18, 2015 Share Posted May 18, 2015 Przynajmniej teraz wiesz co mu smakuje i może przestanie być niejadkiem ;) Botwinka doprawiona jak dla piesa + w rozsądnych ilościach i okaże się, że piesio ma całkiem dobry apetyt :) A swoją drogą, bardzo ma delikatny żołądek - moim wszystkożerom nawet pochłonięcie masła do ciała o zapachu wanilii ani też wosku do włosów ani trochę nie zaszkodziło!!! :) Quote Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts
Join the conversation
You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.