Jump to content
Dogomania

KTO MIAŁ LUB MA PSA CHOREGO NA NERKI ?


INA

Recommended Posts

Carmi,

strasznie mi przykro... w październiku przechodziłam to, co Ty...

pamiętaj, że zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy... dałaś jej z pewnością mnóstwo ciepła i miłości..  wiem, że ta decyzja jest jedną z najtrudniejszych w życiu... ale to właśnie oznacza kochać...

Link to comment
Share on other sites

witam.Pisałam tu jakis czas temu o moim dziadeczku Rudku. Jest juz naprawde zle;( z 20 kg schudl do 12, kreatynina na poziomie 400, mocznik 88( 700) przy normie do 8(78):( Plukalismy go dożylnie, mocznik zamiast spaść wzrósł 2krotnie. Od kilku dni poplakuje, robi pod siebie, chyba juz nie ma sensu trzymać go na sile, a ulżyć mu w cierpieniu;(

Link to comment
Share on other sites

5 godzin temu, Szamanka napisał:

Carmi,

pamiętaj, że zrobiłaś wszystko, co było w Twojej mocy... dałaś jej z pewnością mnóstwo ciepła i miłości..  wiem, że ta decyzja jest jedną z najtrudniejszych w życiu... ale to właśnie oznacza kochać...

podpisuję się pod tymi słowami...Trzymaj się,siły Ci życzę.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czy komuś to pomoże, ale myślę że warto napisać.  Jest badanie, które można wykonać w niemieckim laboratorium IDEXX a parametr SDMA, który pozwala ocenić subkliniczne uszkodzenie nerek, w momencie kiedy jeszcze kreatynina, mocznik i badania moczu są bez zarzutu, te badanie wykrywa czy coś się dzieje z nerkami. 

Wyniki tego badania pokazują uszkodzenie nerek juz w 25 %, wiec pomaga w wylapaniu problemu w takiej fazie, kiedy jest duża szansa na ratunek. Laboratorium ma swoją stronę w języku polskim :)

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj o 12:00 pożegnaliśmy naszą najdroższą, najwierniejszą przyjaciółkę. Nerki się poprawiły, jednak w sobotę wieczorem powstał zakrzep, który spowodował martwicę części języka. Do niedzieli nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak źle z nią jest, dopóki nie zobaczyliśmy tego błagania w jej oczach, kiedy nie mogła już sama pić wody, a nawet spać z bólu. Wiem, że podjęliśmy słuszną decyzję i jest teraz w lepszym miejscu. Najbardziej jednak boli fakt, że nie mieliśmy jej gdzie pochować i musieliśmy zostawić jej ukochane ciałko w lecznicy. Dziękuję wszystkim za wsparcie i pomocne rady. Pora przenieść się do działu pożegnań i tam wylać swoje żale. 

Pozdrawiam.

DSC00089.jpg

Link to comment
Share on other sites

Witam wszystkich którzy walczą, ale i tych którzy przegrali walkę o życie swojego pupila. Ja taką 11 miesięczną walkę przegrałam 18 lutego:,(

Wszystko zaczęło się nagle tak jak to jest przy pnn - biegunka, wymioty, zachwianie równowagi, mocznikowy zapach z pyszczka. Przepłukiwania , dieta przyniosły wtedy rezultaty. Nawet anemię dzięki Aranespowi udało się uspokoić. Ciągła kontrola morfologii i biochemii, dieta nerkowa i witaminy pozwoliły Guciowi (york) normalnie funkcjonować. Załamanie nastąpiło początkiem stycznia. znowu pojawiła się biegunka i wymioty no i oczywiście brak apetytu. Lecz tym razem diagnoza była inna - zapalenie trzustki. Bezwzględna dieta, którą lekarz przedłużał do tygodnia sprawiała, że wygłodzony Guciu zaczął bardzo chudnąć. Już wydawało się, że jest poprawa, wrócił apetyt, aż tu za tydzień przeokropny zapach z pyszczka, mlaskanie i niechęć do jedzenia. Po wizycie okazało się, że to zapalenie przyzębia i bardzo szybko ząbki pokryły się kamieniem. Guciu dostał antybiotyk i lekarz nalegał na usunięcie ząbków ustalając od razu termin operacji. Nie chciałam tej operacji z racji pnn, ale wet powiedział, że zrobi mu narkozę wziewną i będzie ok. Wydawało mi się, Ze wszystko robione jest za szybko. Podanie antybiotyku tylko przez 2 dni przed operacją to było zbyt krótko. Stawiłam się na ustaloną operację w dniu 5 lutego i powiedziałam, że chcę jeszcze poczekać z zabiegiem, bo Guciu jest zbyt słaby a antybiotyk jeszcze nie złagodził zapalenia. Usłyszałam jednak od 2 wetów - " postanowiliśmy, że będziemy operować." I teraz myśląc o tym, że się zgodziłam mam ogromne wyrzuty sumienia , że to przeze mnie tak się stało:(. O godz.12 zadzwoniła do mnie Pani dr, że Guciu już jest po operacji nawet wyszła z nim na dwór żeby się wysiusiał i powiedziała żebym była po niego o godz.16 bo dostanie kroplówkę. Po operacji z Guciem było coraz gorzej . Był coraz słabszy, nie chciał jeść był jakiś zimny. Wtedy znalazłam namiar na Panią dr. Neske z Warszawy i umówiłam się na wizytę. Wzięłam historię choroby od mojego weta i pojechałam 500km do Warszawy.Guciu był bardzo słaby , robił czarne kupki i nic nie jadł. Niestety wyniki zrobione w Warszawie a które otrzymałam będąc już w domu, były tragiczne. Pani Neska kazała żeby miejscowy wet przetoczył krew, ale ten przetoczył tylko połowę zaleconej, twierdząc,że to nic nie pomoże. Po interwencji dr Neski przetoczona na drugi dzięń następną część krwi, nie podano mu leków które przywiozłam z Warszawy i Guciu odszedł:(. Parę dni po jego śmierci przeglądałam całą dokumentację i co się okazało? że Guciu nie dostał narkozy wziewnej tylko infuzyjną, a ta przechodzi przez nerki , wątrobę i tam jest metabolizowana a to w Gucia stanie było nie do przyjęcia. Poza tym wychodzenie zaraz po operacji na dwór spowodowało jego wychłodzenie. Jeżeli ktoś z forumowiczów może mnie upewnić jaka to narkoza ( otrzymał : Sedator, Propofol i Torbugestic) będę bardzo wdzięczna.Pozdrawiam wszystkich, walczących o życie swoich Pupili.

Link to comment
Share on other sites

Witajcie, na wstępie współczuje Wam wszystkim, którzy pożegnali swoje pociechy.

Ja swojego poprzedniego psa pożegnałam ponad 3 lata temu - starość i rak tarczycy :(

Niedawno zdecydowałam, że chcę z narzeczonym adoptować psa. Zgłosiliśmy się do pani mającej kontakt z domami tymczasowymi. Tam znaleźliśmy wspaniałego psa - w typie owczarka belgijskiego. Okazało się,że jest on chory na niewydolność nerek.  Pies obecnie jest leczony :
- RENALVET 
- LOTENSIN
Dostaje  karmę weterynaryjną HILL'S Canine k/d

Chcę wiedzieć, z czym wiązałaby się adopcja tego psa- pracujemy oboje na pełen etat, lecz ja mam wiele zmian nocnych i tylko około 15 zmian w miesiącu, pozostały  czas byłabym w stanie poświęcić dla niego.

Nie znam się na leczeniu nerek u psów- sama mam chore nerki w niskom co prawda stopniu, wiem tylko o diecie niskobiałkowej. 

Ile kosztuje leczenie i badania dla psa z niewydolnością? Jak to jest z  gotowaniem domowego jedzenia dla takiego psa?

Chcę po prostu podjąć w pełni świadomą decyzję o tej adopcji, w weekend jedziemy zapoznać się z psiakiem i chciałabym być do tego spotkania przygotowana.

Jakie małe smaczki mogę dla niego zabrać na takie spotkanie? Nie chcę mu niczym zaszkodzić.

Link to comment
Share on other sites

Witajcie.Szczegolnie gorąco przytulam wszystkie rodziny ,które straciły swoje pieski z powodu tej okrutnej choroby:( My właśnie dziś zakończylismy(mam nadzieję)kolejny rzut choroby naszego WARIEGO.Tym razem było bardzo ciężko i walka trawała 2 tygodnie.Codzienne wyjazdy120km,na kroplówki,nieprzespane noce i kolejne chorendalne sumy płacone w klinice;wykończyły nas psychicznie i fizycznie.Szczerze mówiąc,myśleliśmy ,że to już ,,ten czas,,kiedy musimy sie pożegnać.Coś czuje ,że nastepną walkę przegramy.Parametrów kreatyniny i mocznika nie pdaje ,bo normy przekroczone były o 300razy i tak na prawdę pies powinien już nie żyć.Doszła anemia,zrosty na żyłach po wkłuciach i kolejny objaw choroby...spuchnięta łapa i brak czucia.Stan sie unormował,pies zaczoł jeść,jest wesoły,chce się bawić,ale jak każdy kto przechodził tę chorobę;wiemy że to kwestia czasu...

Piszę to przede wszystkim dla DIESELL ..Ja osobiśćie po naszych przejściach,bardzo bym sie zastanowiła nad adopcją tak chorego psa.Ta choroba jest nieuleczalna,strasznie droga(leczenie,dieta) poza tym rzut choroby zaczyna się nagle i natychmiast pies powinien znależć sie w klinice,co często bywa trudne kiedy się pracuje.Leczenie trwa długo i wiąże sie z codziennymi wyjazdami na kroplówki.Nie piszę o bezsilności i żalu,że niewiele możemy zrobić mimo ,że bardzo sie staramy.DIESELL bez Was ten pies być może nie przeżyje,z Wami bedzie miał szansę na dłuższe życie,opieke ,miłość i dom.Ile kosztuje leczenie? hm..kroplowka 20 zł ,badanie krwi i moczu ok.60 zł 140 zł.RUBENAL 300.PRONEFRA 140ZŁ RENEEL(homeopatia)niedostepny u nas w kraju(przywoże z Niemiec)ok 50zł 50 szt. karma 12 kg.ok 200zł ,puszki ok.15 zł szt. Karmy gotowanej samodzielnie nie polecam,bo potrzeba dużej umiejetności w dawkowaniu.Dochodzi do tego ranigast ,u nas obroża FORESTO ,bo nie mozemy go zabezpieczać żadną chemią skórną,syropki na apetyt,siemie lniane na żołądek i inne wydatki,których przewidzieć się nie da.Codzienna wizyta z dojazdem,kiedy musimy podac kroplówkę kosztuje nas ok 70 zł. przez 7 dni.Nie jestem materialistka i nie liczę wydatkow kiedy mój pies tego potrzebuje,ale skoro pytasz..to napisałam jak to wygląda u nas..Co do ,,smaczków,,pies z niewydolnością nerek nie powinien dostawać nic oprócz karmy RENAL ewentualnie gotowanego jajka na twardo,ziemniaka,chleba suchego....musisz poczytać w necie.Moj pies ma ścisłą diete i absolutny zakaz kości,mięsa,białka.Ogólnie dieta powinna być niskobiałkowa z jak najmniejszą zawartością fosforu...

Link to comment
Share on other sites

Nie wiemy dokładnie na jakim etapie choroby pies jest- został znaleziony w lesie  w bardzo złym stanie i wychudzony. Odzyskał masę i wygląda dobrze, z informacji jakie dostałam pies jest pod opieką fundacji, zapewniono nas, że po adopcji będzie nam udzielana pomoc w zakupie karmy i leczeniu- lecz nie wiadomo na jak długo, bo tego nie określono, pies jest dopiero po wstępnych badaniach. Czy leki jakie pies przyjmuje mogą wskazywać na poważne stadium choroby? Pies ma około 2 lat.

Link to comment
Share on other sites

44 minut temu, Diesell napisał:

Nie wiemy dokładnie na jakim etapie choroby pies jest- został znaleziony w lesie  w bardzo złym stanie i wychudzony. Odzyskał masę i wygląda dobrze, z informacji jakie dostałam pies jest pod opieką fundacji, zapewniono nas, że po adopcji będzie nam udzielana pomoc w zakupie karmy i leczeniu- lecz nie wiadomo na jak długo, bo tego nie określono, pies jest dopiero po wstępnych badaniach. Czy leki jakie pies przyjmuje mogą wskazywać na poważne stadium choroby? Pies ma około 2 lat.

Te wszystkie pytania (bardzo rozsądne) zadaj wetowi.To młody pies,po ciężkich przejściach.Jeśli jest to ostra niewydolność,pies ma szansę na odzyskanie zdrowia.Jeśli to przewlekła choroba - to zależy od stadium zniszczenia nefronów,wiele zwierząt żyje w komforcie dość długo,ale I wiele szybko umiera.

Ustal dokładnie jaki jest stan psa (wet!) I jakie są rokowania,wtedy podejmij decyzję.Leki,ktore wymieniłas o niczym nie świadczą,prócz tego,że jest problem z nerkami.

Link to comment
Share on other sites

W dt będę w sobotę- pani zapewniła mi wgląd do książeczki i wyników psa. Będę to konsultować ze znajomym weterynarzem, awaryjnie pies może do dt wrócić w razie problemów- lecz to dodatkowa trauma dla psa, której nie chcę. Psiak jest tam w dużej sforze psów i jest to dla niego dodatkowy stres- potrzebuje spokoju i u nas na pewno będzie go miał. Psiak ma w tym tygodniu następne badania- mam nadzieję, że to rozjaśni sytuację. Wstępnie ustalono, że nie jest to przewlekłe a jest wynikiem pseudohodowli  i/lub zaniedbania. Wet stwierdził, że takie schorzenia wychodzą często z krzyżówek rodzinnych :(. Po zdjęciach pies jest typowym belgiem - więc podejrzewamy pseudo.

Link to comment
Share on other sites

Mój pies ma 3 lata jest z hodowli FCI to owczarek niemiecki po rodowodowych rodzicach-wystawowy i...chory na nerki.Ta choroba abo jest genetyczna ,albo pojawia się nagle lub jest wynikiem np. babeszjozy lub zatrucia środkami chemicznymi.Nie da się jej wykryć w wieku szczenięcym.Mój pies kiedy czuje się dobrze;je ,biega,gra w piłke,spaceruje,ćwiczy i zupełnie nie widać po nim choroby,ale to co dzieje się w środku z nerkami to wiemy tylko my i ,,on,,Popytaj dokładnie veta o stan nerek,zrób badania ,szczególnie ważny jest poziom mocznika i kreatyniny ,a także hemoglobina.USG pokaże stan nerek.Jeśli w moczu jest białko..to pewnie jest to stan zapalny ,który można wyleczyć,ale jeśli jest to stan przewlekły.bedzie oznaczało to walkę do końca życia psa. Nerki sie nie regenerują.Nie pisze tego żeby Cię odwieść od decyzji adopcji,ale żebyś miała świadomość co Cie czeka.jeśli fundacja zapewni Ci leki i karmę,to bardzo dużo.Ty dasz mu dom,opiekę i zapewnisz veta.My, o naszego psa walczymy od roku i jest co raz cieżej.Każde podanie antybiotyku z jednej strony pomaga z drugiej niszczy nerki,ale walczymy ,bo to nasz pies, nasza rodzina.Kupilismy go z hodowli myśląc ,że będzie zdrowy, wolny od chorób i...pomyliliśmy się.Nikt nie da nam gwarancji ,że pies bedzie zdrowy czy to z pseudo(czego nie popieram) czy z hodowli zarejestrowanej.

Pytaj veta o wszystko co Cię interesuje i martwi.On Ci powie w jakim stanie jest pies ,co Cie czeka gdzie i jakiej pomocy możesz szukać.Masz tą przewagę,że wiesz na co się decydujesz..my jej nie mieliśmy..nie mieliśmy nawet pomocy z hodowli.....

 

Link to comment
Share on other sites

Diesel,

super, że chcesz adoptować psiaka, chwała Ci za to. Życie z tą chorobą jest nie tylko ciężkie dla psa, ale również dla właścicieli. I nawet nie mam na myśli obciążeń związanych z częstymi wizytami u weta, godzin spędzonych na kroplówkach - ale tym, że patrzymy jak nasz kochany psiak powoli odchodzi i właściwie nie wiele możemy zrobić, żeby to powstrzymać... trzeba uważać na wysiłek fizyczny, bo jest dla niego niebezpieczny... nawet upały szkodzą na chore nerki...O smaczkach zapomnij. Nie wolno nic oprócz weterynaryjnej karmy, nie czarujmy się - drogiej (za RC Renal płaciłam 280 zł za worek). Niewydolność nerek to cichy zabójca, jednego dnia wydaje Ci się, że pies jest w świetnej formie i w ogóle nie widać po nim choroby, a kolejnego myślisz, że to koniec... mój Szaman przeżył 1,5 roku od momentu zdiagnozowania... mimo, że restrykcyjnie stosowałam się do wszystkich zaleceń wetów... To nie jest katar, to jest równia pochyła.... wizyt u weta nie zliczę, kroplówek, leków, stresu...  o pieniądzach nie wspominam - nie da się przeliczyć miłości... Gdy pierwszy raz usłyszałam diagnozę przepłakałam kilka dni... wiedziałam, że ktoś włączył stoper, że nasz czas się kończy...

szczerze - nie wzięłabym psiaka z tą chorobą... nie dałabym rady przechodzić przez to wszystko.... jestem zbyt słaba psychicznie, by patrzeć na powolne umieranie kolejnego zwierzaka... za 3 dni minie 5 miesięcy odkąd nie ma mojego Szamanka, a ja ciągle nie mogę się pozbierać... ;( ta choroba jest straszna....

Link to comment
Share on other sites

Jeżeli ktoś jest mocny psychicznie  to oczywiście cudownym jest wzięcie pieska, pokochanie go takim jaki jest i opiekowanie się  do końca jego dni. Z własnego doświadczenia wiem,  że  z tą chorobą się  nie wygra. Ja osobiście  wiem, że  nie poradziłabym sobie z kolejnym rozstaniem. U mnie minął dopiero miesiąc  a coraz bardziej brakuje mi mojego malutkiego syneczka :, (. Nie ma dnia zebym nie płakała, a dręczące myśli, że coś może  nie tak zrobiłam nie dają mi spokoju. Do tej pory nie pochowałam legowiska, miseczek a piłeczki,  ktore uwielbiał leżą tak jak Guciu je zostawił. Tak więc  Disell mósisz to przemyśleć...czy dasz radę? bo ja tak jak Szamanka nie dałabym już rady.:, (

 

Link to comment
Share on other sites

Ja też nie wzięła bym świadomie psa z taką chorobą.Nie ma już takiej opcji.To co przeżywamy to najgorsze cierpienie jakie możemy sobie wyobrazić patrząc na wesołego,bawiącego się psiaka z ,,wyrokiem,,Po ostatnim rzucie choroby ,który zakończyliśmy wczoraj;jesteśmy chyba starsi o 10 lat.Psychicznie nie wytrzymujemy już stresu.Ja sobie nie radzę kompletnie.2 tygodnie płaczu w poduszkę,błaganie o to aby zjadł choć troszkę, codzienna huśtawka stanu zdrowia nas zabija.Strach ,że nie przeżyjemy tych świat razem i to ,że będziemy musieli skrócić mu cierpienie krótko przed Świętami sprawił ,że w ogóle o nich nie myślimy.Nie liczy sie w tej chwili nic oprócz psa.Nie wiem ,może gdybym pracowała w fundacji i nie była zwiazana tak bardzo emocjonalnie z psem;przeżywała bym mniej ,było by łatwiej..Dieseel ja Ci życzę trafnej decyzji,podyktowanej sercem i rozumem.U mnie ta choroba była ,,kupiona,,razem z psem niechcący.Dodatkowo diagnoza jaką usłyszeliśmy była dla nas jasna ze wzgledu na to ,że mamy w domu także persa z tą chorobą ...:(

Link to comment
Share on other sites

Pestka@ wiem co czujesz i mam nadzieję,  że  spędzisz radosne święta ze swoim kochanym psiaczkiem. Nie wszyscy tak szybko przegrywają walkę. U nas bardzo postępowała anemia mimo podanych  15 dawek erytropoetyny (Aranesp) RBC spadało makabrycznie a kreatynina z dnia na dzień  była coraz większa. Mocznik raptownie spadł nawet z pyszczka brzydko nie pachniało. Walka o przełknięcie chociażby malutkiego okruszka i kropelki wody, krwawe kupy i ten przeokropny strach:,, (( 2 transfuzje krwi :((  i zero poprawy:(( . Nie nie nie mogłabym przez to kolejny raz przechodzić (Pierwszy york zabił się  w domu na moich oczach- chciał skoczyć na kanapę i zsunął się prosto na kant szklanej ławy i w jednej sekundzie już  nie żył :(. Zaraz kupiliśmy Gucia bo przeraźliwa pustka psychicznie nas dobijała. I co ? po 8 latach następna tragedia:,, ( Już nigdy nie wezmę  żadnego pieska bo chyba to nad nami wisi jakieś  okropne fatum, które sprawia że  tak cierpimy. Pestka jestem z Wami całym sercem i myślami. Musi Wam się udać! 

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Marto.Dobre słowo i to ,że ktoś nas rozumie i jest z nami to bardzo wiele dla nas,ale Ty to wiesz najlepiej,bo sama przechodziłaś to co my.Marto ,my wiemy,że tą walke przegramy prędzej czy póżniej,bo niestety nie ma co się oszukiwać.Psiaki ,albo odchodzą szybko;podczas pierwszego rzutu choroby .lub walczą ,ale ,,koniec,,jest wpisany w chorobę.Poza tym ;każde podawanie antybiotyków i jakichkolwiek leków pomaga,a z drugiej strony obciąża nerki,które i tak już ledwo pracują.Ostatniego psa pożegnaliśmy w wieku 15 stu lat.Tez był owczarkiem,ale oprócz szczepień nie było żadnych ingerencji veta w jego życie...Ponoć na owczarka to był ,,mega,,wiek,dla ktorego skala przelicznika wieku kończyła się na 13stu latach.Brutus dostał paralizu tylnych łap,chodził ,ale  z trudem.Z wielkim żalem zdecydowaliśmy się mu,,pomóc,,odejść w poniedziałek,a on nam tego oszczędził i odszedł w niedzielę w spokoju...Mimo wielkiego bólu na drugi dzień był nastepny.Jakoś tak wyszło,to jak terapia na zbolałe serce.Ja nie wyobrazam sobie nie mieć psa,nie może nic nie biegać po ogrodzie.To nie znaczy ,że nie kochamy naszych odchodzących psów ,lub mamy jakieś ,,fatum ,,nad nami;nie myśl tak Marto.Ja uważam ,ze nasze psiaki chciały by abyśmy byli szcześliwi z nowymi czworonożnymi przyjaciółmi.Jest nam teraz bardzo ciężko,ale wiem,że czeka nas jeszcze gorszy czas.Mam poczucie ,że robię wszystko co mogę zrobić i walczę jak tylko mogę i mimo strasznego żalu,i bólu;pomoge mu odejść kiedy przyjdzie ten czas,bo kochamy go bardzo i nie pozwolimy aby się męczył i cierpiał.Wiem jedno,że nigdy nie zdecydowała bym się świadomie adoptować psa z taką chorobą,to nie dla mnie,jestem za słaba ..,ale sa osoby ,które właśnie z potrzeby serca dają chorym psiakom dom i chwałą im za to,ŻE SĄ TACY

Link to comment
Share on other sites

Ciężko było mi pożegnać Ritę, walczyliśmy z rakiem ponad rok. W momencie znalezienia jej w lesie- powieszonej na obroży i ciężarnej nie spodziewaliśmy się, że przeżyje dojazd do weterynarza. Jeden z sześciu szczeniaków przeżył i byli nierozłączni a ona- bała się mężczyzn i każdego gwałtownego ruchu, smyczy, obroży...wszystkiego. Ale wyszliśmy z tego i wtedy pojawił się rak. byłam świadoma w momencie jej znalezienia, że nikt nie weźmie do domu suczki amstaffa z lękami i do tego z nowo narodzonym szczeniakiem, którego do końca życia nie opuszczała ani na krok...  Teraz będąc świadoma choroby Aresa chcę, by te być może ostatnie miesiące (oby lata...) spędził spokojnie w kochającym domu. W dt jest około 20 innych psów, on wie, że jest słabszy, nie odnajduje się i stresuje go ta sytuacja. Dlatego chcemy spróbować, czy damy radę i nam się uda? Rego nie wiem. 

Wstępna diagnoza ze stycznia wyglądała tak :

"Przewlekła niewydolność nerek jak wiadomo jest chorobą z rokowaniem niepomyślnym. Jest to choroba postępująca cały czas.
Leczenie obejmuje kilka problemów. W przypadku Aresa na chwilę obecną ważnym problemem jest niedokrwistość która wynika z niedoborów erytropoetyny.
Przy Ht 16,7% możemy zacząć podawać psu erytropoetynę egzogenną. Niestety nawet mimo pozytywnego efektu na zastosowaną kurację trudno powiedzieć kiedy znowu Ht obniży się ponownie. Nie jest to leczenie; Wszystkie działania przy przewlekłej niewydolności nerek to redukowanie skutków postępu choroby.

Terapia erytropoetyną polega na podawaniu 3 x w tygodniu preparatu do uzyskania poprawy w postaci wzrostu Ht do 25%; trudno więc jest przewidzieć ile tygodni będzie potrzeba podawać preparat

Tygodniowa terapia Aresa wyniosłaby ok 560 zł (1 amp Aranesp 20mcg/0,5 ml - 186,49 zł x 3 = 559,47zł)

Do tego wszystkiego musimy doliczyć koszty badań morfologicznych krwi min 2 w tygodniu (2 x 18 = 36 zł)

Oczywiście pies cały czas musi brać inne leki i przyjmować odpowiednią dietę"

Ostatnie badania z początku marca wykazują znaczną poprawę - teraz będzie trzeba monitorować wyniki krwi i na ewentualne pogorszenie reagować.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...