Jump to content
Dogomania

KTO MIAŁ LUB MA PSA CHOREGO NA NERKI ?


INA

Recommended Posts

Dziękuję za odpowiedzi i rady. Jednak antybiotyki bardzo pomogły. Zaczął przejawiać zainteresowanie jedzeniem nie jest osowiały. Chce wychodzić na spacerki. Stosujemy dietę dla P N N sami przygotowujemy .Od czasu do czasu dostaje Potrawki Gerbera dla dzieci Nawet je sobie chwali. Suchym Renalem pluje nadal . Czekamy na nowe badania krwi i moczu po 20 marca to opiszę jego wyniki. Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Czy ktoś z Was miał może styczność z psem, którego nerki nie produkowały erytropoetyny? Chciałabym wiedzieć jakie miał objawy i czy po wznowieniu pracy nerek (po encortonie) psu pogarszały się wyniki morfologii krwi (duży spadek czerwonych, wzrost białych)? Z góry dziękuje za odpowiedzi

Edited by miniaszka
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wit']Dziękuję za odpowiedzi i rady. Jednak antybiotyki bardzo pomogły. Zaczął przejawiać zainteresowanie jedzeniem nie jest osowiały. Chce wychodzić na spacerki. Stosujemy dietę dla P N N sami przygotowujemy .Od czasu do czasu dostaje Potrawki Gerbera dla dzieci Nawet je sobie chwali. Suchym Renalem pluje nadal . Czekamy na nowe badania krwi i moczu po 20 marca to opiszę jego wyniki. Pozdrawiam[/QUOTE]

Gdzieś pisałam, ale może umknęło ;)
Renal dla nerkowców rzadko któremu psu smakuje. Spróbuj może Kidneya.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='miniaszka']Czy ktoś z Was miał może styczność z psem, którego nerki nie produkowały erytropoetyny? Chciałabym wiedzieć jakie miał objawy i czy po wznowieniu pracy nerek (po encortonie) psu pogarszały się wyniki morfologii krwi (duży spadek czerwonych, wzrost białych)? Z góry dziękuje za odpowiedzi[/QUOTE]
Nie można się łudzic,że Encorton leczy to cholerny steryd który ,nie leczy tłumi chorobę,ale tłucze wnętrze organizmu potwornie,to wet powinien Ci powiedzieć na samym początku.Oczywiście,e badania po sterydach wychodzą gorsze.
[URL]http://dog-natural.blog.onet.pl/[/URL]

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Witam wszystkich zmagających się z tą okropną chorobą. Niestety mojego psiaka też to świństwo dopadło :( 14 kwietnia po południu Dyzio poczuł się gorzej. Zrobił się osowiały, nie chciał jeść i pić. Mama pojechała z nim do weterynarza, dostał 3 zastrzyki. W niedzielę powtórka, znowu zastrzyki. W poniedziałek badania krwi, próby wątrobowe w normie, ale za to CREA= 4,8 mg/dL (norma 0,5 - 1,8), BUN= 122 mg/dL (norma 7 - 27). Prawie cała jego skóra była bordowa, prawdopodobnie miał już nadżerki ponieważ nie mógł przełykać. Zostało podjęte leczenie poprzez kroplówki dożylne 250 ml przez kolejne 4 dni czyli do czwartku. Przez kilka dni piesek był trzema łapami po drugiej stronie. Dyzio w środę zaczął czuć się trochę lepiej, ale cały czas wymiotował, nie pił i nie jadł. Codziennie dostawał antybiotyk i leki przeciw wymiotne. W czwartek był jak zdrów, schodził i wchodził już normalnie po schodach, witał się ze wszystkimi i odrobinę polepszył mu się apetyt, tak jakby choroby praktycznie nie było. Wczoraj zaczął trochę słabnąć, nie miał siły wchodzić po schodach więc dostał strzykawką papkę z ryżu marchewki i kalafiora. Dzisiaj byliśmy na kontrolnym badaniu krwi i niestety nad Dyziem został postawiony krzyżyk :( Dalsze leczenie nie ma sensu :( Wyniki krwi CREA> 13,6 mg/dL, BUN> 130 mg/dL :( Mój pies umiera a ja nic nie mogę z tym zrobić :( Myślałam że umrze na serce, ponieważ od roku przyjmuje Vetmedin, a wykończyły go nerki :( Zdaniem weterynarza pozostaje tylko czekać aż sam odejdzie z tego świata, albo jeżeli będzie go bardzo bolało to trzeba będzie ulżyć jego cierpieniu :( Tak mi przykro :( Mój ukochany piesek był ze mną przez pół mojego życia :(

Link to comment
Share on other sites

Zastanawiam się tylko, czy jest jeszcze sens pisać do dr Neski? Co ona na to, czy jest jeszcze jakaś szansa dla Dyziulka bidulka, czy już zupełnie nie ma sensu męczyć zwierzaka i tak jak dzisiaj powiedział mi weterynarz dać mu spokojnie odejść? Matka mi jeszcze teraz mówi że mam dzwonić jutro i pytać o dializy, ale ja już nie wiem czy jest sens... :(

Link to comment
Share on other sites

Moj pies mial 13lat jak zachorowal i kilku weterynarzy postawilo na nim krzyzyk. Mocznica..Stary jest, powiedzieli, makabryczne wyniki i napewno z tego nie wyjdzie. Nie posluchalam ich i moj Brutus w czerwcu konczy 15 lat i ma sie rewelacyjnie.
Trzymam kciuki Julk44 za psiaka

Link to comment
Share on other sites

[quote name='magia131']Moj pies mial 13lat jak zachorowal i kilku weterynarzy postawilo na nim krzyzyk. Mocznica..Stary jest, powiedzieli, makabryczne wyniki i napewno z tego nie wyjdzie. Nie posluchalam ich i moj Brutus w czerwcu konczy 15 lat i ma sie rewelacyjnie.
Trzymam kciuki Julk44 za psiaka[/QUOTE]

Magia a mogłabyś napisać jakie piesek miał wyniki i jakie zostało podjęte leczenie? Byłabym bardzo wdzięczna :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='julk44']Zastanawiam się tylko, czy jest jeszcze sens pisać do dr Neski? Co ona na to, czy jest jeszcze jakaś szansa dla Dyziulka bidulka, czy już zupełnie nie ma sensu męczyć zwierzaka i tak jak dzisiaj powiedział mi weterynarz dać mu spokojnie odejść? Matka mi jeszcze teraz mówi że mam dzwonić jutro i pytać o dializy, ale ja już nie wiem czy jest sens... :([/QUOTE]

Walcz, nie poddawaj sie. Napisz do dr Neski. trzymamy kciuki

Link to comment
Share on other sites

Czasami zastanawiam sie czy wy myslicie o psie czy tylko o sobie? O wlasnym egoizmie. Bo dac psu odejsc godnie aby nie cierpial jest najwiekszym aktem milosci z naszej strony , bo kazdy z nas ktory kocha swoje zwierzatko chcialby aby bylo z nim dlugie lata. Ale zycie psa jest krotkie , tak bardzo krotkie i to boli ze odchodzi za wczesnie dla nas ale trzeba zdac sobie sprawe ze to juz chory i wymeczony czesto cierpiacy staruszek. Poki jest to choroba dajaca rezultaty i RADOSC Z ZYCIA psu to nalezy walczyc. Ale w przypadku starszego czesto zaleznie od rasy bardzo starego psa trzeba zdecydowac sie na godne odejscie psa bez bolu i aby pamietal te dobre chwile a nie cierpienie na jakie narazamy swojego psa z czystego egoizmu bo nie chcemy go stracic, tak , to boli i nie zapominamy przez lata swojego przyjaciela. obecnie przy dzisiejszej medycynie mozemy sztucznie przetrzymywac psa przy zyciu bardzo dlugo ale czy on tego chce ? Czy nie cierpi? Jesli widzimy brak radosci i blysku w oku psa to chyba on chce juz odejsc. lekarstwa sa dobre kiedy moga wyleczyc a nie przedluzac cierpienia abysmy my cieszyli sie naszym pupilkiem bez konca. lekarstwa sa dobre dla jeszcze nie starego psa kiedy powinnien jeszcze pozyc do swoich lat. Czasami jak czytam te cierpienia psow ktorym sie sztucznie przedluza zycie dla radosci swoich wlascicieli to mam lzy w oczach. Najwieksza przysluge i okazanie bezwzglednej milosci mozemy poprzez ocene czy nasz pies nie cierpi? Czy juz czas na odejscie?

Link to comment
Share on other sites

No niestety z Dyziem nie jest najlepiej :( Biedactwo cierpi, widzę to... Od poniedziałku dokarmiałam go ręcznie, najpierw ryżem z kalafiorem i marchewką, później rozmiękczoną karmą renal z dodatkiem rybki, słoiczkiem gerber z olejem lnianym, ale w środę zaczął się opierać karmieniu strzykawką. Zaczął tak dziwnie szczękać ząbkami jakby coś go bolało :( Wczoraj nie było już mowy o karmieniu, pojawiła się dziwna śluzowata wydzielina z pyszczka, broni się resztkami sił przed podawaniem chociażby wody strzykawką :( Nie może chyba nawet połykać śliny, bo od razu szczęka ząbkami :( Nie miałam odwagi skazywać go na dodatkowe cierpienie i nie podałam mu już wczoraj lekarstwa na chore serduszko :( Moje małe biedactwo :( Cały czas prawie zajmuje się nim, głaskam go, przytulam... podjęłam już decyzję o uśpieniu :( Chyba muszę zamówić wizytę domową bo on tak bardzo nie lubi jeździć do weterynarza... Wczoraj byliśmy jeszcze na zastrzyku przeciwbólowym, ale chyba to nic nie dało. Jeszcze matka mnie wkurza, gada mi nad uchem że skąd ja wiem co jest dla niego dobre, że może on chce żyć, że może mu się jeszcze poprawi... ale ja widzę że moje małe biedactwo cierpi :( Obwinia mnie o jego chorobę, że to jest moja wina że pies zdycha bo tutaj jest jego dom a ja chciałam go zabrać do poznania (przeprowadzka w połowie maja), że on nie chce wyjeżdżać i dlatego jest chory.... brak mi słów :( jeszcze ona mnie dobija :( To jest właśnie to o czym napisała Elwira11, czysty egoizm i bezmyślność. Ona nie dopuszcza do siebie tej myśli że trzeba pozwolić mu odejść i ulżyć w cierpieniu, jak mówię do niej że trzeba go uśpić to ona do mnie mówi zeskanuj mi dokumenty... brak mi słów :( Jestem z tym wszystkim sama, nie radzę sobie i nie wiem co mam robić :( Tak bardzo chciałabym mu pomóc :( Moje Serduszko kochane :( :(

Edited by julk44
Link to comment
Share on other sites

[quote name='julk44']No niestety z Dyziem nie jest najlepiej :( Biedactwo cierpi, widzę to... Od poniedziałku dokarmiałam go ręcznie, najpierw ryżem z kalafiorem i marchewką, później rozmiękczoną karmą renal z dodatkiem rybki, słoiczkiem gerber z olejem lnianym, ale w środę zaczął się opierać karmieniu strzykawką. Zaczął tak dziwnie szczękać ząbkami jakby coś go bolało :( Wczoraj nie było już mowy o karmieniu, pojawiła się dziwna śluzowata wydzielina z pyszczka, broni się resztkami sił przed podawaniem chociażby wody strzykawką :( Nie może chyba nawet połykać śliny, bo od razu szczęka ząbkami :( Nie miałam odwagi skazywać go na dodatkowe cierpienie i nie podałam mu już wczoraj lekarstwa na chore serduszko :( Moje małe biedactwo :( Cały czas prawie zajmuje się nim, głaskam go, przytulam... podjęłam już decyzję o uśpieniu :( Chyba muszę zamówić wizytę domową bo on tak bardzo nie lubi jeździć do weterynarza... Wczoraj byliśmy jeszcze na zastrzyku przeciwbólowym, ale chyba to nic nie dało. Jeszcze matka mnie wkurza, gada mi nad uchem że skąd ja wiem co jest dla niego dobre, że może on chce żyć, że może mu się jeszcze poprawi... ale ja widzę że moje małe biedactwo cierpi :( Obwinia mnie o jego chorobę, że to jest moja wina że pies zdycha bo tutaj jest jego dom a ja chciałam go zabrać do poznania (przeprowadzka w połowie maja), że on nie chce wyjeżdżać i dlatego jest chory.... brak mi słów :( jeszcze ona mnie dobija :( To jest właśnie to o czym napisała Elwira11, czysty egoizm i bezmyślność. Ona nie dopuszcza do siebie tej myśli że trzeba pozwolić mu odejść i ulżyć w cierpieniu, jak mówię do niej że trzeba go uśpić to ona do mnie mówi zeskanuj mi dokumenty... brak mi słów :( Jestem z tym wszystkim sama, nie radzę sobie i nie wiem co mam robić :( Tak bardzo chciałabym mu pomóc :( Moje Serduszko kochane :( :([/QUOTE]

[SIZE=4]kobieto, leć szybko do apteki...musisz koniecznie wypłukać z niego mocznik...kup igły i strzykawki i roztwór Ringera lub [/SIZE]NaCl[SIZE=+1], rób mu sama kroplówki podskórne...ja leczę drugiego kota na niewydolność nerek...poczytaj jeszcze ale myślę że metody leczenia są identyczne....najważniejsze to kroplówki,kroplówki i jeszcze raz kroplówki + leki, musisz wypłukać z niego mocznik, jest to forma dializy, ja robię dwa razy dziennie po 80 ml na 3,5 kg kota :),z początku trzy razy na dzień-kroplówki podskórne żeby nie latać co chwilę do weta i nie narażać kotka na dodatkowy stres, a kot był naprawdę w fatalnym stanie, również myślałam o eutanazji.Twój pies nie ma apetytu bo ma nadżerki w pysku,przełyku i żołądku i to go boli ,możesz dać mu Alusal dostępny w aptece -poczytaj o nim w necie i skontaktuj się z wetem ile masz podawać kroplówki bo jak pisałam musisz koniecznie go przepłukać [/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Widzisz julk44 rozumiem ciebie bo przezylam to samo. Mialam 13 latka chorego na serce i wtedy wlasnie wysiadly nerki czego przyczyna jest wlasnie chore serce. I zadne plukania w swiecie nie pomoga gdyz pies musi przyjmowac lekarstwa na serce co powoduje ze nerki tez zle dzialaja w koncu, chocby nie wiem jak silny byl piesek. Do tego dochodzi wiek w ktorym czas sie pozegnac z chorym pieskiem. Przezywam bardzo opisy chorych na nerki psinek ale nie spotkalam sie aby starszy pies majacay zarowno chore serce i nerki przezyl bez bolu i cierpienia. Ile mozna ladowac lekow w to male zwierzatko? Chore nerki to straszny bol a pies nie okazuje bolu z natury. Latwo walczyc o psa mlodszego z chorymi nerkami ale jak do tego dolacza sie serce i inne problemy a wiek juz podeszly to trzeba miec serce i nie meczyc psa.
Wspolczuje ci bardzo julk44 bo ja nadal ocieram lzy na wspomnienie mojego skarbusia.
Twoj piesek dozyl dobrego wieku i teraz spi sobie spokojnie z usmiechem nie cierpiac wiecej.

Link to comment
Share on other sites

jullk bardzo mi przykro łzy z oczu płyną ,walcze też z moją sunią z tą samą chorobą i są czasami chwile gdzie myślę że to już koniec i muszę podjąć tą samą decyzje ale dzieki dr Agnieszce Neska z którą konsultuje sie meilowo jeszcze jesteśmy razem z moim skarbem.Bardzo serdecznie chcę podziekować Pani doktor bo ona daje nam każdy dzień życia razem już od trzech tygodni gdzie inni weci skazali ją na eutanazje bez podjęcia jakiegokolwiek leczenia. prosze wszystkich którzy macie chore psiaki nie podejmujcie pochopnie decyzji bo jakiś wet wam mówi że nie ma szans Walczcie bo warto dla każdego dnia spedzonego razem ze swoim najlepszym przyjacielem .

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy... Serce mi się kraje, w życiu nie myślałam że będę musiała uśpić mojego Przyjaciela :( Brakuje mi go bardzo, dzisiaj rano miałam wrażenie że przyjdzie się przywitać i że będzie tak jak dawniej :( Ale moje małe biedactwo śpi sobie już spokojnie na działce u babci. Ładne ma miejsce wybrane, pomiędzy tujami :) Będzie mu tam dobrze...
Kurde nie mogę posprzątać jego rzeczy, łzy mi same płyną jak spojrzę na jego miski, łóżko, na jego ulubione czekoladki :placz: Nie dociera do mnie że nie ma Go już z nami :placz:Odszedł na moich rękach, trzymałam go mocno w ramionach kiedy dostał ten cholerny zastrzyk :placz:

Link to comment
Share on other sites

Smutne ,ze stracilas przyjaciela ale zrobilas cos wiecej , bo zrobilas to dla niego a nie dla siebie. Meczac psa myslimy o sobie zeby nie stracic przyjaciela i nie sprawiac sobie bolu.
Najwieksze serce okazuja ci ktorzy widza kiedy pies chce juz odejsc i daja mu szanse na bezbolesna smierc w swoich ramionach. Sama wiem ile razy (chyba raz na dzien) mysle ze powinnam byla dac mu szanse , jeszcze jedna , nastepna i nastepna widzac jak strasznie cierpial i chcial tylko spac, juz nie stal na nozkach . Ale wiem ,ze nasza calej rodziny decyzja byla sluszna. Nie ma dnia abym nie tesknila za moim pieskiem i nadal nie poukladalam jego ubranek w pudelku jak planowalam. Przyjdzie na to czas ...na wszystko przyjdzie czas.
Chcialabym aby moj piesek zyl ze mna tyle lat co i ja ale to niemozliwe jak kazdy wie kto sie decyduje na psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='julk44']Dziękuję Wam bardzo za słowa otuchy... Serce mi się kraje, w życiu nie myślałam że będę musiała uśpić mojego Przyjaciela :( Brakuje mi go bardzo, dzisiaj rano miałam wrażenie że przyjdzie się przywitać i że będzie tak jak dawniej :( Ale moje małe biedactwo śpi sobie już spokojnie na działce u babci. Ładne ma miejsce wybrane, pomiędzy tujami :) Będzie mu tam dobrze...
Kurde nie mogę posprzątać jego rzeczy, łzy mi same płyną jak spojrzę na jego miski, łóżko, na jego ulubione czekoladki :placz: Nie dociera do mnie że nie ma Go już z nami :placz:Odszedł na moich rękach, trzymałam go mocno w ramionach kiedy dostał ten cholerny zastrzyk :placz:[/QUOTE]

[quote name='Elwira11']Czasami zastanawiam sie czy wy myslicie o psie czy tylko o sobie? O wlasnym egoizmie. Bo dac psu odejsc godnie aby nie cierpial jest najwiekszym aktem milosci z naszej strony , bo kazdy z nas ktory kocha swoje zwierzatko chcialby aby bylo z nim dlugie lata. Ale zycie psa jest krotkie , tak bardzo krotkie i to boli ze odchodzi za wczesnie dla nas ale trzeba zdac sobie sprawe ze to juz chory i wymeczony czesto cierpiacy staruszek. Poki jest to choroba dajaca rezultaty i RADOSC Z ZYCIA psu to nalezy walczyc. Ale w przypadku starszego czesto zaleznie od rasy bardzo starego psa trzeba zdecydowac sie na godne odejscie psa bez bolu i aby pamietal te dobre chwile a nie cierpienie na jakie narazamy swojego psa z czystego egoizmu bo nie chcemy go stracic, tak , to boli i nie zapominamy przez lata swojego przyjaciela. obecnie przy dzisiejszej medycynie mozemy sztucznie przetrzymywac psa przy zyciu bardzo dlugo ale czy on tego chce ? Czy nie cierpi? Jesli widzimy brak radosci i blysku w oku psa to chyba on chce juz odejsc. lekarstwa sa dobre kiedy moga wyleczyc a nie przedluzac cierpienia abysmy my cieszyli sie naszym pupilkiem bez konca. lekarstwa sa dobre dla jeszcze nie starego psa kiedy powinnien jeszcze pozyc do swoich lat. Czasami jak czytam te cierpienia psow ktorym sie sztucznie przedluza zycie dla radosci swoich wlascicieli to mam lzy w oczach. Najwieksza przysluge i okazanie bezwzglednej milosci mozemy poprzez ocene czy nasz pies nie cierpi? Czy juz czas na odejscie?[/QUOTE]
Podpisuję się pod tym obiema rękami. Mój Pablo (12 lat, retriever) odszedł 16 lutego. Też na nerki, też w moich objęciach. Tęsknota jest bolesna i rozdzierająca, ale pociesza mnie to, że zrobiłam to dla niego, nie myśląc o swoim bólu. Twój Dyzio biega teraz z moim Pablem za TM. Są szczęśliwi

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...