Jump to content
Dogomania

dzikie, póldzikie - NIE MAJĄ SZANS? chociaż karmą ktoś wspomoże? tylko Abi ma dom


missieek

Recommended Posts

:oops: Zawstydzacie mnie... :oops:

Przeciez to WY robicie wspaniałe rzeczy ratując te dziesiątki czy nawet setki psiaków i kociaków...

Ja tylko przygarnęłam jednego psiaka i to z egoistycznych pobudek - aby moja Szelma miała towarzystwo.
Cóż to jest w porównianiu do waszych osiągnięć...

To WY jesteście niesamowite, nie ja :)

Link to comment
Share on other sites

Super! Dziekuje bardzo za info :)

A nasza mała mnie ostatnio ignoruje - za dnia ponoć siedzi z mamą w pokoju, ale tylko do południa! - za to popołudniami i wieczorami nie chce wyjść się pokazać.

Wczoraj obie z Szelmą zbojkotowały swoje miski miski pełne gotowanej wołowiny z ryżem i warzywami (ciekawe co i ile dostały w ciągu dnia od "babci"...).

Przy czym o ile Szelma wytrwała w bojkocie do rana, o tyle Dzikuś w nocy opróżniła zarówno swoją miskę jak i Szelmy, tylko po to, żeby jeszcze rano dorwać się do pełnej miski kotów (muszę nauczyć się dawać kotom jedzenie tak, aby psina nie miała doń dostępu, w końcu sucha kocia karma ma nieodpowiedni skład dla psiaków).

Zobaczymy przez weekend, czy nam też się pokaże w ciągu dnia, czy pozostanie w ukryciu - skoro my plączemy się po jej domu ;-)

Pozdrawiam serdecznie!

Link to comment
Share on other sites

Mam za słaby aparat, żeby robić tak śliczne zdjęcia ja Wy.
Albo moje zwierzaki są zbyt ruchliwe :-/

Ale, żeby udowodnić wszystkim, że:
1) Dzikuś istnieje
2) Dzikuś czasem wychodzi z kryjówki
3) Dzikuś zjada kolację
udało nam się uwiecznić małą w nieco inny sposób niż zdjęcie:
[URL]http://www.youtube.com/watch?v=y49-N1Vn2xk[/URL]

Jak słychać - staraliśmy się nawet nie oddychać - byleby tylko nie uciekła na górę.

Dodam, że była to niedziela, tydzień temu. 12 dzień Dzikusia w nowym domu, pierwszy z "babcią" - kiedy to jeszcze zaszczycała nas swoją obecnością ;-)

Link to comment
Share on other sites

Wywiezlismy mame i....
...wrocilismy do lask Dzikusia :-) Znow spala dzis pod naszym lozkiem!

Mala jest przeurocza.

Nie moge doczekac sie dnia, kiedy przestanie uciekac przed naszym wzrokiem - choc musze przyznac, ze juz robi sie coraz odwazniejsza i coraz dluzej wytrzymuje pod naszym spojrzeniem :-)

Obserwacja jej poczynan to sama przyjemnosc :)
Te podchody do pelnej miski... te niesmiale proby wywolania Szelmy do zabawy, gdy ta lezy obok nas - przeslodkie!

Z opowiadan mamy wynikalo, ze w ciagu dnia Dzikus przychodziala do niej, do pokoju i drzemala w poblizu. Do nas jakos nie przychodz drzemac :-/
Z obserwacji jednak zaczynam odnoscic wrazenie, ze przy mnie mala zachowuje sie bardziej swobodnie, niz gdy widzi meza w poblizu.

Zapewne, jako kobiety z mama kojarzymy jej sie a ze smakolykami i pelna miska ;-)

Kolorowych snow!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='malawaszka']Oj tak - takie obserwacje jak psiaki z przerażonych zmieniają się w ufne i wesołe są niesamowite :loveu: coś wspaniałego![/QUOTE]
Ech .... szkoda, że tak mało osób to docenia :shake:

Zgłosiłam Ami na wątku sterylkowym, także można łapać ;)

Link to comment
Share on other sites

A propos zamiany nieufnego i wystraszonego psiaka w przyjacielskiego zwierza domowego - zastanawiamy sie z mężem czy w sprawie Dzikusia (Abi) nie zaciągnąć porady specjalisty - może podpowiedziałby nam co jeszcze możemy zrobić (albo co powinniśmy zmienić) aby ułatwić jej proces oswajania.

Jak myślicie - miałoby to sens? czy zatrudnianie behawiorysty to raczej "wyrzucanie kasy w błoto"?

Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem ma to sens, ale to musi być ktoś dobry. Ale Wam chyba całkiem dobrze idzie, jak się zatrzymacie w miejscu może będzie większy sens? Ja korzystam tez z takiej książeczki, może coś Wam się przyda [url]http://www.sklep.mampsa.pl/?p=productsMore&iProduct=556&sName=Moj-pies-sie-nie-boi[/url]

Link to comment
Share on other sites

Dzięki zerduszko, w takim razie się na razie wstrzymamy :)

A mała wyczaiła dźwięk opakowań smakołyków... jak sie zaszeleści folią, papierkiem cukierka itp. schodzi sprawdzić, czy coś się jej też trafi :)

Żeby jeszcze zechciała od czasu do czasu wyjść do ogródka - to już by było zupełnie super.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Ech.... no i mijają kolejne dni/tygodnie, a tu nie ma się czym chwalić.

Wyglądą, że zatrzymaliśmy się w martwym punkcie - są dni, gdy młoda w ogóle do nas nie wyjdzie przez cały wieczór - nawet aby zjeść kolację... (czeka, aż pójdziemy spać). A są dni, kiedy decyduje się wyjadać mięsko z miski umieszczonej prawie pod moimi nogami...

Wciąż nie podejdzie aby sama z siebie dać się pogłaskać, ale z zainteresowaniem obserwuje, gdy głaszczę Szelmę.
Nie da się namówić też napodejście aby zjeść smakołyk z ręki...

W niedzielę mieliśmy wizytę teściów - psina tak bardzo nie chciała dać się "przedstawić", że (nie mam pojęcia w jaki sposób) załatwiła się w swoim kąciku, który ma nie więcej niż 20 cm wysokości - nie ubrudziwszy się w żaden sposób!!
Nie bardzo rozumiem to zachowanie, bo przy mojej mamie od pierwszej chwili zachowaywała się bardziej "swobodnie"...

W dalszym ciągu salon to dla niej najlepze miejśce na toaletę i otwarte na ościerz drzwi na taras/ogród nie stanowią dla niej zachęty - tymbardziej teraz, gdy z dnia na dzień jest chłodniej i deszczowiej i nawet koty kombinują jak tu uniknąć wychodzenia...

Na pewno psinie nie pomagają moje dwudniowe wyjazdy służbowe ostatnimi czasu, ale niestety nie mam sposobu aby ich uniknąć. Może jak znów wrócimy rodzinnie do "normy" będzie znów lepiej.

Tymczasem pozdrawiam was wszystkich serdecznie i ide się w końcu pakować :-/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Colette']Wyglądą, że zatrzymaliśmy się w martwym punkcie - są dni, gdy młoda w ogóle do nas nie wyjdzie przez cały wieczór - nawet aby zjeść kolację... (czeka, aż pójdziemy spać). A są dni, kiedy decyduje się wyjadać mięsko z miski umieszczonej prawie pod moimi nogami...[/QUOTE]
Rozważcie czy nie jest już czas aby dawać jej jeść tylko w waszej obecności? Czasem trzeba podnosić poprzeczkę ;)
A jesli chodzi o teściów, to pewnie fakt, ze był tez nowy mężczyzna tak na nia zadziałał.

Link to comment
Share on other sites

Oba psiaki dostają swoje miski tylko w naszym towarzystwie, tzn. wygląda to mniej więcej tak, że wystawiamy dwie miski z jedzeniem - Szelma obwąchuje obie i zabiera się za wcinanie ze swojej, Dzikuś słyszy mlaskanie Szelmy, schodzi więc i mając nas cały czas na oku wcina ze swojej, aż miło patrzeć.

My siedzimy obok i obserwujemy obie dziewczyny.
Niestety nie potrafię robić zdjęć, bo młoda jak tylko widzi aparat - panikuje i ucieka do siebie, jak go zobaczy z daleka, to nawet nie raczy zejść do nas.

W ramach samodokształcania kupiłam poleconą książkę - ma przyjść pocztą lada dzień...

Ponadto przedzieram się przez wątek "Już nie-dzikiej Lusi" przygarniętej w 2006 przez Swan od missieek....
Jakimś cudem wczoraj trafiłam na post z 2008 z tego wątku, w którym wyczytałam, że "po dwóch latach pracy Lusia awansowała na 100% psa" czy coś w tym stylu... Nieco to zdemotywowało mojego lubego, a mnie skłoniło do przebrnięcia przez cała historię od samego początku - a nóż znajdę tam coś ciekawego, co pomoże nam z naszym Dzikusiem :-)

Tymczasem od kilku dni ćwiczymy z młodą podchodzenie po smakołyki.
Jeśli mięsko leży 10 cm od nogi - znajdzie się sposób, aby je podkraść (czasem musi troszkę poskomleć nad trudnością zadania, aby wszyscy dookoła wiedzieli jak jej ciężko to przychodzi, ale po krótkiej obserwacji - czy mięsko nie znika, czy nikt inny sie na nie nie rzuca itp. jednak się decyduje podejśc i wziąć smakołyk)
Jeśli mięsko leży 10 cm od ręki - oj, tu już jest problem i póki co, lepiej zeń zrezygnować...

Przy tej "zabawie" nawet jeśli coś ją przepłoszy i ucieknie do siebie - ledwo dojdzie na górę, zaraz się odwraca i schodzi spowrotem :-)

Link to comment
Share on other sites

Witam,

spieszę donieść, iż sąsiad "poskarżył" się dziś mężowi, iż to nasze stworzenie to tylko symuluje potulnego i zastraszonego baranka - bo gdy nas nie ma w domu:
a) to odchodzą takie harce, że sąsiedzi obserwują ściany, którędy te nasze wariatki do nich z wizytą wpadną
b) gdy tylko dziewczyny zobaczą przez drzwi tarasowe w sąsiednim ogródku ich psa - rozpoczynają koncert równoległego szczekania i ujadania, byle tylko zwrócić na siebie Kuby (psa) uwagę

:)

ech, żeby ta bestia była równie odważna i zadziorna w naszej obecności :)

A z innej beczki, w zeszłym tygodniu, młoda miała już zajawkę schodzenia wraz z Szelmą aby nas przywitać.

Tzn. jak wracaliśmy z pracy, Szelma jak codzień przybiega do nas aby nas uściskać po długiej nieobecności - a Dzikuś się zapominała i z radości przybiegała za nią - jak tylko nas zobaczyła - uciekała na pięterko, ale zdarzyło jej się z radośc zbiec jeszcze raz, po czym znów uciec na górę :)
Ale już jej to przeszło - w końcu wie, żę to my wracamy, któżby inny ;) A Szelma, jak chce to niech lata i skacze jak postrzelona ;)
Tak trochę bardziej jak kot aniżeli pies...

Przefajna jest :)
Żąłuję, że nie pozwala się fotografować ani filmować.
Na widok aparatu potrafi strzlić focha i nie wyjść przez 2 godziny - pomimo smakołyków nawołyjących ją zapachem :)

Link to comment
Share on other sites

Zapomniałam wspomnieć, że wczoraj po raz pierwszy młoda nie okazała strachu przed naszym rocznym kocurem i "wzieła go z zaskoczenia"...

Oba koty w naszym domu przywykły juz do nowego domownika, co więcej - przywykły, że tenże domownik gdy tylko może schodzi im z drogi z podkulonym ogonem...

Wczoraj więc po wystawieniu tradycyjnych misek z kolacją, Szelma swoją wmłóciła, więc nie przeszkadzało jej, że kocur wykazał zainteresowanie miską Dzikusia...
A kocur podszedł, obwąchał, przysiadł i najzwyczajniej w świecie zaczął wcinać z michy Dzikusia.

Wcześniejsze mlaskanie Szelmy dało syglał młodej, że podano do stołu - zeszła więc prostu do swojej miski, przy której tyłem do niej był kot.
Obwąchała go dokładnie od czubka ogona do połowy grzbietu - dopiero wtedy kocur zreflektował się, żę Szelma, której nosa na swym grzbiecie sie spodziewał, siedzi naprzeciw, a on ma za plecami "obcego" psa. Odwrócił się, spojrzał i zdębiał - stanął pyskiem w pysk z psem, który przez ostatni miesiąc chował się przed nim po kątach. Natychmiast odszedł od miski obruszony, że ani Szelma, ani my nie daliśmy mu znać o nadchodzącej Dzikusce :-)

A propo misek - to zauważyłam, że Szelma pilnuje sobie pozycji zastępcy szeryfa w naszym "stadzie".
Jeśli miski są wystawione, ale jej się nie chce w danym momencie do nich podejść (lubi strzelić focha, że teraz akurat ni ejestem głodna, ale miło, że zaserwowaliście w końcu żarełko) - warczy zarówno na koty jak i na Dzikusia, gdy którekolwiek próbuje podejść do którejkolwiek z misek.
Jeśli miski są wystawione i przynajmniej obwąchane przez nią - każde z pozostałych zwierząt może do nich spokojnie podejść obwąchać czy jeść.
Jeśli sama akurat je, to pozostałe zwierzaki mogą się posilać nawet z tej samej miski :) Ona jednak ma być przy nich pierwsza! :)

Zauważyłam też, że chodź dobrze wie, która jest jej miska, i ładnie reaguje na "zostaw, to dla Dzikusa" gdy zostaje złapana na kombinowaniu - to ma dni, że niespostrzeżenie opróżni miskę Dzikusia, zostawiając jej swoją całkowicie pełną (dostają dokładnie to samo jedzenie!) :-)

Link to comment
Share on other sites

hm... no to zapowiada się nam ciekawa noc....

Wygląda bowiem, że dziś mamy pierwsza noc kiedy Dzikuś śpi.... w ogródku!
Jak ją wręcz siłą wyrzuciłam ok. 18 tak do teraz nie wyszła z budy...

Cieszę się, że końcem wiosny kupiliśmy tę budę dla kotów na allegro "na wszelki wypadek", bo najwyraźniej w końcu się przyda :-)
Również "na wszelki wypadek" przenosimy się i my ze spaniem na stronę ogródka, żeby w razie czego usłyszeć jak wyje i prosi o wpuszczenie do środka... albo Szelma zareagowała na "niespodziewane ruchy" w ogródku i nas obudziła.
Na razie jednak tak jak mówiłam - jak weszła do budy tak udaje, że jej tam nie ma, łobuziara jedna...

Mam tylko nadzieję, że ogródek okaże się wystarczająco zabezpieczony przed pomysłami jej ucieczki...
i mimo wszystko w razie czego bedzie wolała uciekać "do domu" (gdzie spędziła ostatnie półtora miesiąca), a nie poza ogrodzenie...

Wprawdzie jest i zachipowana, i zarejestrowana, i oznakowana przez obroże z moim numerem telefonu, i zaszczepiona - ale mimo wszystko wolałabym nie musieć szukać jej po okolicy... trzymajcie więc proszę kciuki, że noc minie nam spokojnie, a jutro sie "od-obrazi" i wejdzie do domu :-)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...