Jump to content
Dogomania

EMIL i inne moje tymczasy


wiosna

Recommended Posts

Bywa paskudna, niestety - jakoś się toto odnaleźć ciągle nie potrafi. Ale trochę lepiej jest, tylko facetów nie lubi straszliwie.
Mam teraz w stajni budowę boksów, i jeden z chłopaków przeszedł przes Siwą po coś odąc - rzuciła się na niego z rozpędu, zaraz odwróciła z skopała furtkę :roll:
Dużo przed nią jeszcze nauki, oj dużo. Wstrzymuję się z zaproszeniem kowala, jakoś nie chciałabym go stracić.. ;)

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 173
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Zapraszam na jeszcze jeden bazar dla koni - akcesoria psie - długie smycze (lonże!), szelki spacerowe, pojemniki na karmę i inne!
[url]http://www.dogomania.pl/threads/196593-DŁUGIE-SMYCZE-SZELKI-PUSZKI-NA-KARMĘ-SZAMPON-KOŁNIERZ-na-3-konie-do-28.11?p=15751589#post15751589[/url]

Link to comment
Share on other sites

Muszę zrobić nowe zdjęcia z moim siwulcem kochanym. Facetów nie lubi, ni cholery. I ni cholery się jej nie dziwie po tym wszystkim.

Wczoraj zagościł u mnie jej były właściciel razem z handlarzem. Zestresowała się bardzo, poznała go po głosie zanim jeszcze zobaczyła.
Chciał sprzedać mi jeszcze jedną klacz. Nawet nie chciałam słuchać, bo nie mam szans teraz innej pomóc. Żal serce ściska, okropne. Tamta też taka młodziutka ;(

Link to comment
Share on other sites

Ja też zakręcona straszliwie :roll:
Dziękuję Ci DoPi bardzo :loveu:

Nie wiem czy o tym pisałam, ale budujemy właśnie dwa nowe, wielkie boksy dla koni takich jak Emil - wykupionych, które są u mnie na dt. Wczoraj dowiedziałam się ile mamy zapłacić - ponad 3 tys zł :roll: Może ktoś z Was mógłby wspomóc bazarkiem? Ja wiem, że to nie jest bezpośrednio na jedzenie dla nich czy zapłacenie za same konie.
Utrzymanie konia to jakieś 2-2,5 tys zł rocznie. Antek ma swoją chrzestną mamę, ale Emil nie, a i teraz doszła Siwa, za wszystko płacę ja.
A za chwilę muszę kupić znowu siano..

I tak chłopcy budują nam stajnię tanio, wiem, że pomagają jak mogą, kosztem innych prac na których mogliby lepiej zarabiać. Materiały to połowa tych kosztów.
Ale stajnia jest piękna, prosta, ale piękna. Boksy ogromne, moja wet się śmiała, że robię porodówki ;)


Nie chciałabym też zapeszyć, ale jest szansa, że może drgnie cokolwiek z adopcją koni, w końcu. Prawie rok była cisza, odzywały się same chopy, co kunia bo woza chcą, a teraz? Dwa zgłoszenia naraz! Nie chcę zapeszyć, nic więcej nie powiem, rozmawiamy. Trzymajcie kciuki!

Link to comment
Share on other sites

mam nieużywane rzeczy - niestety nie są zapakowane - sól do kąpieli, balsam do ciała, 2-ie musujace kostki do kąpieli - firmy NATURA. jeszcze bibelocik z Aniołkiem.

nie umiem zrobic bazarku - tzn post bazarkowy bez problemu, ale się w czymś kopne i będzie chryja - ale zrobię fotki i rzeczy chętnie oddam dla qni :) zawsze to jakiś grosz się zbierze.

co do cen - nei mam pojęcia, ale do ustalenia wszystko :)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Ojej, Emhokr, nie widziałam wcześniej Twojego postu - byłabym ogromnie wdzięczna, bo te wszystkie końskie mordy jedzą tyle, że szkoda gadać. Właśnie muszę dokupić siana, chociaż planowałam to na koniec stycznia - ale nie przeliczyłam przecież Siwej!

Zrobiłam wczoraj kilka zdjęć maleństwom - chociaż z maleństwem to one już nic a nic wspólnego nie mają.

Antoś:
[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/antek_03.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/antek_04.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/antek_05.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Emil :)

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/emil_10.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/emil_11.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/emil_12.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/emil_13.jpg[/IMG]

I nietymczasowy, a mój stały - Eros

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/eros_01.jpg[/IMG]

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/eros_02.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Antonio po prostu..dobrze wygląda :eviltong::p
ojj, Kakadu, na spacer z koniem można wychodzic w rózny sposób...i czasem nie wiedziałam, idąc, czy mam psa czy konia :D Dziadek na głos przychodził, łazil koło mnie, wołałam matołka, jak odszedł za daleko - truchtał do mnie :) Teraz nie łazimy, oczka ma nie te i się płoszy. 23 lata to dla konia już wiek...poważniejszy (acz nie widac tego po wyglądzie i zachowaniu, na szczęście)

Wiosenko, cóż to za radosny podskok na 2 zdjęciu :D

Link to comment
Share on other sites

Na spacer z radością kopytne chodzą, ja moje nawet czasem luzem na łące puszczam ;) Uczę je żeby przychodziły na zawołanie - dokładnie jak psa - i przybiegają :)

Zdjęcia małego Emila były zrobione pierwszego dnia po przyjeździe - spędził pół roku w ciemnym boksie i to był pierwszy najpierwszy spacerek ;)
To było zrobione dwie minuty później :loveu:

[IMG]http://www.3rd-pole.com/konie/maly_emil_07.jpg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Oj tak, odmieniło się maleństwo szybko, z dnia na dzień, jak ręką odjął. To jest cudowne uczucie widzieć, wiedzieć, że on żyje, że jest bezpieczny, że nic mu już nigdy nie zagrozi.. Jemu się udało, im się udało, chociaż tylu pomóc nie możemy ;-(

Moje propozycje adopcyjnych domów chyba się pokruszyły, nic się nie ruszyło w temacie.. To jest takie trudne wyadoptować konia. Psu tak naprawdę grozi w nowym domu łańcuch, licha buda albo zaniedbanie, krytyczne sytuacje - dzięki Bogu - są rzadkością. A koniom? Jeszcze takim grubym, wielkim i ciężkim - ich ciała warte są kilka tys zł, wielu "by się skusiło" :roll:
Nie planowałam mieć koni u siebie na zawsze, mam nadzieję, że trafią się jacyś cudowni ludzie, jakieś dziwne, niespotykane przypadki, które pokochają takie narazie nieużyteczne konie i będą gotowi się nimi dobrze opiekować.

A Siwka - nie ma szans na adopcję dla niej narazie, to jest tragedia. Biorąc ją myślałam, że pobędzie u mnie tydzień-dwa, że szybko ją polecę znajomemu, który ma Kasię - mamę Emila, bo szukali drugiego konia. Ale Siwa jest w takim stanie psychicznym, że nie nadaje się absolutnie dla nikogo kto nie spędził długich lat przy koniach, ma tak przeoraną psychikę, że chce się po prostu siąść i płakać. Nie wiem, co ona przeżyła, podejrzewam, że coś stało się podczas "mierzenia", jak to były właściciel nazwał. Bo zanim ją zabrałam handlarz był i już ją sobie "pomierzył"..
W zasadzie zabroniłam Patrykowi do niej podchodzić, bo się o niego boję. Siwa atakuje, ona się rzuca z taką furią, jakiej nigdy u żadnego konia nie widziałam - ani na żywo, ani na filmie, nigdy. Ona jest niebezpieczna, najzwyczajniej w świecie stara się skrzywdzić człowieka, stara się wygrać z nim walkę - bo do dziś ona tak mnie traktuje, ona myśli, że ja ją skrzywdzę. Serce mi się ściska, minęło tyle czasu, tyle godzin z nią "prześpiewałam", staram się ją zawsze uspokajać, podchodzę łagodnie, z czymś dobrym, spokojnie. A jej rany są tak głęboko, że nie pozwoli się dotknąć gdzie indziej jak w głowę, a i to nie zawsze. Do dzisiaj jej nie wyczyściłam! Głaskam ją, głaskam szczotką - czasem pozwala dotykać szyję, jak dochodzę do łopatki, to sztywnieje, spina się i za chwilę rzuca na mnie, kopie w ściany, skacze, kłapie, zgrzyta zębami.. ;-(

Wierzę, że ona się nauczy, że się przekona do ludzi. Ale zajmie jej to straszliwie dużo czasu, na pewno nie jest tak jak myślałam na początku, że będzie jak z Emilem, że się szybko pozbiera.


Emhokr, masz piękny avatarek zimowy :loveu:

Link to comment
Share on other sites

a dziękuję, jałopki znowu razem, acz wczoraj Siwy koniecznie chciał Dziadka pokryc...oczywiście stary się odwinął dwa razy, kwiknął i Siwy nie zbliżał się na metr ;D wystarczy, ze stary dziad spojrzy spod oka..nawet się nie wysila i patefonów (uszu) nie kuli ;]

ciężka sprawa z tak skrzywdzonym koniem... w tym roku to samo przerobiłam...masakra była...
odezwał sie do mnie dawny znajomy, bo kupił sobie wałacha, ale ciężko go było zajeździc... 1000zł drogą nie chodzi... to sobie pomyślałam - jadę!
zobaczyłam..ładnego konia, dobrego papierowo, z fajnym ruchem. Podobno już był zajeżdżany... myślę sobie - ok, znajomy w swoich opowiadaniach i mniemaniu jeździ nieźle, ale moje instruktorskie oko pozwala mi wątpic w profesjonalizm zajeźdżania Rudzielca...

no to nic - czas konia wyczyścic...i zonk! od razu zrozumiałam, czemu cały był pozaklejany jak nie wychodzaca przez zimę krowa... wyczaiłam, skąd jest kupiony...krótki wywiad tu i ówdzie... i mało mnie szlag nie trafił. jako ciekawski źrebak tak był lany, że brak słów. powoli nam się udało. polubił czyszczenie. ale dawanie nóg i dotyk uszu - od razu dzwonic do grabarza, bo ciężko powiedziec, co by zrobił z człowiekiem...znowu czas, czas, czas... udało się...

czas na wsiadanie... dośc szybko pozwolił się ubrac w siodło (nawet fotki widziałam jak na nim ktoś siedział!), ogłowie - przez rozpięcie nagłówka, ale pozwalał... wylonżowany trochę, w porządku... aż do niego nie podeszłam z boku... to nie była reakcja konia nie znającego człowieka na grzbiecie...to była reakcja konia, który doskonale wie, że teraz będzie bolało! on uciekał, trząsł się, odskakiwał. zajeździłam w życiu kilkanaście koni, jedne łatwiejsze, drugie trudniejsze, owszem, było rodeo nie raz, ale to nie była TAKA panika! może nieprawidłowo, ale należę do ludzi, którzy z koniem lubią pracowac sam na sam. wyprosilam znajomego... koń pozwolił mi się dosiąsc! tak mnie zamurowalo, że siedziałam na nim z gębą otwartą..i nie wiem, kto był w większym szoku - ja czy koń?! bał się bardzo przerzucania nogi, bał się zsiadania, ale kobietom pozwalał. powoli zaczął pozwalac i znajomemu... ale krótko to trwało. panicznie bał się facetów. oczywiście wielu ludzi mowiło, że koń nie rozpoznaje plci (mowa-trawa ;]), że to nie jest możliwe, żeby facetów się bał, sratatatata... a jednak się bal. bardzo. pod siodłem pracował ładnie, doszliśmy do tego momentu, ale...przejśc obok faceta, a już się nie daj Boże zatrzymac.. nic z tego...w końcu facet chciał przykozaczyc na nim... Rudy go poniósł więc zaczął go popędzac na hali... gleba.. piękna, swoją drogą, adekwatna do głupoty... i decyzja - kon do sprzedania. w sumie mnie to nie dziwi, bo ten koń rodzinnym nigdy nie będzie. on nadal sobie wybiera jeźdźców, musi byc kobieta, zdecydowana, konsekwentna ale delikatna. pomoglam znaleźc mu dom. koń się wyrobił. owszem...i jest do sprzedania...mnie serce boli, bo jak źle trafi - na mięcho. jak kogoś połamie - zginie :( rany psychiczne sie nie goją... nie stac mnie na 3 konia, na kupienie to moze jeszcze ale go nie utrzymamy! nie tak wyglądała umowa... wiem, że jest trudny... tak samo, jak wiedziałam, że tego konia spokojnie zrobię przyzwoicie - ale nie dostałam na to czasu. choc i tak byłby to koń pode mnie zrobiony, bo on nie chcial innych na grzbiecie... tak się konczy ludzka głupota...

mielismy też w stajni sportowej innego konia, wręcz nienormalnego...talent skokowy wybitny. i co z tego...siodlało go 5-ciu, pięciu trzymalo jak szosty wsiadał...lonżowali go na żerdzi, bo się rzucał..boks miał pod prądem... porozwalał się w końcu i go uśpili... wtedy byłam za wielkim dzieciakiem, moja ingerencja skończyłaby się źle dla mnie i dla niego... i tylko mnie serce boli jak myślę, ile jest tak skrzywdzonych koni...

myślę, a właściwie mam nadzieję, ze Siwa w końcu zrozumie...potrwa, oj potrwa... ale w nią wierzę, wierzę w Was...

Wiosenko...co to jest mierzenie? tego w naszej mazowieckiej gwarze nie słyszałam ... aż się boję...

Link to comment
Share on other sites

Okropna historia, płakać się chce, tyle nieszczęścia.
Ale wiesz co? Ja jak miałam dwa to byłam pewna, że w absolutnie żaden sposób nie mogę mieć trzeciego konia - nie mam miejsca, nie mam pastwisk, nie mam kasy, nic.. Przyszła Kasia z Emilem - "bo na chwilę", "zaraz dom znajdziemy".. Tak naprawdę do wojnę małżeńską stoczyłam, prawie wybierać musiałam: TZ vs Emil :eviltong:
Cieszę się, że ostatecznie do ostrej walki nie doszło, chociaż... poniekąd doszło, TZ do dzisiaj się w tym "moim świecie" odnaleźć nie potrafi..

Tak czy siak - więcej jak 3 - nie ma szans!. Aż tu nagle Antek - sytuacja patowa, nie ma co. No i zabrać go trzeba było na już. Zabrałam, zbudowaliśmy boksy.. Z Siwą to już kompletna jazda - pojechałam kupować bryczkę! Żadnego, żadnego konia nie chciałam więcej. Źrebaki i Eros mieszkały przez miesiąc uwiązane w wielkum boksie (mam taką stajnię - "boks" jakoś 6x10m). Dobudowaliśmy dwa kolejne boksy, stodoła zagospofdarowana. Planowaliśmy ten wielki boks przerobić na szwalnię, bo mój dom to magazyn, mam pracę w pokoju, pracę w sypialni, kawałki psich kurtek leżą mi na łóżku i co wieczór walczę z nimi o miejsce, a w kuchni mam pół tony psiej karmy i wielką klatkę.. :stupid:

Ale nie tak chciałam to ująć, raczej chodziło mi o to, że jak taki koń staje na drodze, to czasem udaje się tak to poukładać, żeby móc mu pomóc. Może i Tobie by się udało?

Ja dawno już przedłożyłam ich życie nad moje, to one nim kierują, ja żyję dla nich. Piękne to i trudne to..


A wracając do Siwej - wierzę, że będzie z nią lepiej. Współczuję jej straszliwie, to chyba największe moje uczucie do niej. Czas leczy rany, wiem o tym, będzie miała tyle czasu, ile będzie potrzebowała, a choćby i całe życie - ja i tak nie mam kiedy jeździć, więc nic robić nie musi - moje konie są do "patrzenia na" :evil_lol:
[SIZE="1"]i "robienia przy"[/SIZE]

Zastanawiałam się długo co jej się stało. Tak naprawdę nie wiem, ale spać mi nie dawała zagadka. Jak byłam tam pierwszy raz, Siwa była dość spokojna, nawet wybrzydzając podniosłam jej nogę - przednią dała, tył wyrwała pod siebie - nie zamierzała kopać (matko, mogła mnie zabić, jaka ja durna! :lol:). Facet chcąc mi pokazać jaka ona spokojna po prostu ją puścił luzem, mówi, że tak ją puszcza żeby trawy pojadła. Przecież takiej Siwej jaka jest dzisiaj by nie odpiął, nie ma szans.
Ja ją piechotą do domu przyprowadziłam, mam tam jakieś 10km idąc naokoło, polami. Nawet na mnie uszu nie kładła po drodze, nic. I co więc się stało?

Myślę, że gdybym zabrała ją w pierwszy dzień, ocaliłabym jej psychikę, myślę, że to było przed tym "czymś". Była zbyt spokojna.
Kiedy ją zabierałam facet do niej nie specjalnie podchodził. Mówił mi, że durna, bo ją na kantarze biorę, że mam wędzidło jej ubrać, albo sznur przez pysk przeciągnąć :angryy:
(Ubrałam jednak, ale dalej, już w lasku).
Do domu doszłyśmy dość bezpiecznie, nie licząc tragicznej paniki na widok każdego samochodu.
Jedynym, o czym wiem, to właśnie owo zagadkowe "mierzenie", chociaż co to jest - pojęcia nie mam. Zawsze konia chłopy liczyli na oko, albo zwyczajnie jechali na wagę, nie spotkałam jeszcze nikogo, kto uprawiałby matematykę. Jednak były właściciel Siwek powiedział mi wyraźnie, że jego znajomy "już tu był i se ją obmierzył" - było to podstawowym argumentem aby nie zejść z ceny. To znajomy obmierzył i wie, że 420kg jest.. :roll:

Boze, jak późno, ja to papla jestem okropna, znowu przepost mi wyszedł, tyle tego we mnie siedzi.. Biegnę do psów!
Wstawię Wam później zdjęcia Siwki, zrobiłam ostatnio takie nieco milsze ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kakadu']malo wiem o koniach (tyle, ze istnieja i ze nie wolno przy niektorych smarkac bo sie plosza), ale ze sie z nimi na spacer wychodzi na smyczy to juz jestem niepomiernie zdumiona :crazyeye:[/QUOTE]

hahaaaaaaaa. naprawdé nie mozna smarkac przykoniach? toz ja bym miala stale gile do pasa, bo tylko wyjdé z domu do samochodu i juz smarkam ;ppp

ale sié oczytalam smutnych historii konskich tutaj. no i tych szczésliwych kilku tez. Wiosno, Ty sié mnozyc musisz- takich potrzeba wiécej hehe.

Link to comment
Share on other sites

u nas problemem jest to, że konie trzymamy w pensjonacie - 750zł za jednego... na trzeciego finansowo nie wydolimy, a mamy ochotę konia na którym mój mąż jeździ w grupie kaskaderskiej w swoje łapki kiedyś kupic....ja widzę, jak Tomek go kocha. i dlatego nie pozwolę sobie na to, żeby tego konia nie dostał w końcu. owszem, udaje twardziela, w nosie go ma, niech sobie robią z tym koniem co chcą...a jak jest naprawdę? wystarczyło posłuchac go jak wracali z planu filmowego latem, jaki ma nastrój jak wraca z treningu, wystarczy ich zobaczyc razem...

mam nadzieję, że znajdziemy jakieś gospodarstwo, nawet do dzierżawy u nas... gdybym Rudego wzięła to może i mógłby zostac na jakis czas tam, gdzie teraz jest, ma tam dobrze...okolice Poznania... kawał drogi...i też utrzymanie... tutaj musiałabym znaleźc kogos, kto wziąłby go w dzierżawę za utrzymanie, nawet ze zmianą stajni...ale nie wiem, czy bym się odważyła..on jest strasznie trudny...gdyby coś komuś zrobił byłyby kłopoty. z bólem serca powiedziałam nie, na razie nie mamy możliwości... gdybyśmy mieszkali na swoim... o ile byłoby latwiej... miec swoje dwa plus dobudowac angielski boks, jeden czy dwa - najmniejszy problem... nawet po podwórku mogłyby chodzic, nie zależy mi na wielkim padoku... ech... ale życie jest za mało pomocne czasem :(

może facet Siwą zlał tuż przed zabraniem jej? zrobił coś, co ją tak bardzo mocno skrzywdziło? przecież to często nie są ludzie, a zwyrodnialcy...będac blisko z jedną fundacją napatrzyłam się na takie rzeczy, że do dziś mnie trzęsie ze złości, bezsilności i bólu... traktowanie żywego stworzenia jak mięsa...i jak mi dziś ktoś mówi, że transporty wcale nie są takie masakryczne, to szyderczo się śmieję patrząc prosto w oczy... i dlatego jestem zwolennikiem zakazu transportów. wiem, że konie będa zabijane. ale niech zrobią rzeźnie u nas, niech wożą schłodzone mięso. tylko włosi na to nie pójdą, bo włoch sobie konika ogląda, którego zeżre...musi pomacac.... ci bogatsi tak robią...stoi i maca tłustymi paluchami, chrzani, że z tego szynka, etc... a koń wie, czuje i po prostu płacze....samo zabijanie też często jest średnio humanitarne...a zdarza się, że rozcinają kobyle brzuch i wylatuje źrebak, jeszcze się ruszający....

tylko co z końmi ze wschodu? zakaz transportu u nas spowodowałby dłuższą gehennę tamtych koni... mój Gniady do Polski przyjechał wagonem z Rosji. miał szczęście dwa razy. raz mu się udało, bo ładny, bo rasowy...ale niedobry pod siodłem, zniszczyły go wyścigi, psychika nie ta... po 11 latach mogę powiedziec, że zrobiłam z nim dużo. mogę jechac w teren, mogę sobie pojeździc jak chcę - ale wiem, że nigdy mu nie założę już delikatnego wędzidła. i to nie jest kwestia chęci pastwienia się nad nim, co wielu tak traktuje. nie robię mu krzywdy, a on wie, że w buzi jest coś ostrzejszego i nie szaleje...a jego szaleństwa mogą się skończyc kolejnym urazem ścięgien i nie wiem, czy kiedykolwiek on jeszcze by chodził. Dziadek nie ma ścięgien, tam są same zrosty. cudem jest, że on chodzi normalnie, nie kuleje. czasem ma bóle reumatyczne...

w poprzedniej stajni też mieliśmy konia, który został ściągnięty z wagonu, jechał z Litwy... udało się ją wykupic w czasie przeładunku...te konie są wdzięczne, ale są też trudne. Dziadek przez 5 lat jak widział tira dostawał drgawek. przez 5 lat nie wchodził do przyczepy. bał się wideł (nie tylko po starych czasach...pan z jednego pensjonatu nas tak pożegnał, że koń miał na dupie 4 szramy..pasujące do wideł właśnie...), bał się facetów. po latach koń się bardzo wyciszył i bardzo zmnienił.

ojj, popłynęłam w temacie... przepraszam ;)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...