Jump to content
Dogomania

Prawie zabiłam swojego psa :(((


toyota

Recommended Posts

[quote name='Martens']Moja suka ma od jakichś 6 lat popsutą tarczycę i w związku z tym jakakolwiek warstwa łojowa na sierści to sfera marzeń ;) Po 10 min w deszczu jest mokra do skóry... i jak widać mimo wieku kręgosłupowi to nie zaszkodziło ;)[/QUOTE]

No nieźle;)w takim razie ciesze sie że świetnie się trzyma ! ,może moje suczysko jakieś pechowe:shake: ale tfu tfu póki co jest OK.

Straszne rzeczy tu piszecie dziewczyny:-(Co innego jak psiak choruje i powoli odchodzi,człowiek stopniowe się oswaja z tą myślą a co innego jak nagle straci się najlepszego przyjaciela:placz:boję się strasznie tego momentu,oszaleje bez mojej psinki:-( Ona zginie bezemnie a ja zgine bez niej.Czasami sobie myslę co by się stało jakby trafiła do schroniska,jestem pewna że nie przeżyłaby tygodnia.
Jak czytam Wasze historie to ryczeć się chce,ledwo się powstrzymuję bo jestem w pracy:lol:
Akurat ja mocno pilnuję żeby moje psy nie szalaly po jedzeniu, jeżdżę też konno i na wszelkiego rodzaju kolki i sręty żołądka jestem bardzo uczulona,ale z tym moim ADHD'owcem to nigdy nie wiadomo...
Napisz mi proszę,jeżeli to oczywiście nie sprawi Ci przzykrości czy Twój pies jakoś specjalnie szalał na tym spacerze po jedzeniu czy to ewidentnie te schody ?
Jeszcze chciałam Wam napisać że dzisiejsza noc była straszna !! Było tak gorąco że nikt nie umiał spać,mój pies,ja, ani mama,jakiś koszmar.Moja Dianka strasznie dyszała,nie umiała zasnąć,chciałam ją zmoczyć w wannie ale stwierdziłam że to głupie, wkońcu nakryłam ją mokrymi cienkimi szmatami żeby chociaż trochę sie uspokoiła,i rzeczywiście potem jej trochę ulżyło i zasnęła jak myślicie czy to był dobry pomysł ? a jak nie, to co robić podczas takich nocnych koszmarów,jak ulżyć psiakowi i go schłodzić ? Dodam że jedną szmatką byla przykryta a druga była na głowie,jakoś specjalnie ta na głowie jej nie przeszkadzała:evil_lol: Co chwilę budziłam się żeby odwrócić szmatę i zobaczyć czy wszystko ok.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 121
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

[QUOTE]Napisz mi proszę,jeżeli to oczywiście nie sprawi Ci przzykrości czy Twój pies jakoś specjalnie szalał na tym spacerze po jedzeniu czy to ewidentnie te schody ?
[/QUOTE]

Mara, tak jak pisałam, Oskar miał juz 14 lat, poza tym był wyżłem (głęboka klatka piersiowa), samcem - więc miał większe predyspozycje do skrętu. W ostatnich miesiącach życia miał poważne problemy z chodzeniem, przewracał się w domu na parkiecie, nie potrafił wstać. Na dworze było troche lepiej - ze względu na zróżnicowaną strukturę podłoża, łatwiej było mu utrzymać równowagę. Kilka miesięcy wcześniej Oskar był operowany - miał dwa guzy - jeden na udzie, drugi to gruczolak odbytu. Po tej operacji, ratującej mu życie, jego kondycja fizyczna pogorszyła się - miał większe problemy w przemieszczaniu się, często nie kontrolował wypróżniania i załatwiał się w domu:-(. Także ze względu na swój stan, na tym ostatnim spacerze nie szalał w ogóle, po prostu szedł sobie w umiarkowanym tempie...Myślę, że do skrętu, poza wiekiem i rasą (głęboka klatka piersiowa) przyczyniła się głównie łapczywość w pochłanianiu posiłku, brak odpoczynku i schodzenie po schodach...spacer był spokojny ale długi, więc może to też miało jakiś wpływ...:-(


Jeżeli chodzi o przynoszenie psiakom ulgi w te upały, to mój Guaro porzucił swoje wygodne legowisko na rzecz twardych płytek i parkietu, najczęściej leży w miejscach gdzie występuje cyrkulacja powietrza, pod drzwiami wejściowymi lub między pokojami, w których są otwarte okna i to mu w domu wystarcza.

Link to comment
Share on other sites

No moja księżniczka za nic nie opuści mnie, ani swojego posłanka z błękitnym kocykiem:loveu: w dzień i owszem,leży na płytkach ale w nocy musi być w swoim łóżeczku, a już najlepiej w moim:cool3: śmiejemy się że ona z arystokracji pochodzi :eviltong:
Właśnie tą dzisiejszą noc spędziła w moim łóżku i dlatego ją tak przegrzało,ale nie miałam serca jej "zepchnąć" jak rozjechała się na pół łóżka:eviltong::loveu:

Link to comment
Share on other sites

pieseczku :-(

Bardzo współczuję, ale kiedy futrzany przyjaciel każdej z nas odszedł robiłysmy sobie wyrzuty, że gdyby ...... nie ma reguły, po prostu tak miało być. Masz rację, życie jest bardzo kruche. Niby drobny wysiłek a okazuje się .... :-( Za pięć dni mija 11lat kiedy pożegnałam swojego rottka i też ciągle myślę, że gdybym nie poszła do weta to żyłby dłużej.
Poszłam do weta bo nieraz trochę kulał na przednią łapę. Dostałąm skierowanie na rentgen kręgosłupa do którego trzeba było podać narkozę. Niby super lecznica, dopłata za super środek i po obudzeniu psa okazało się, że ma bezwładną przednią łąpę!!! :-(
Tak go układali do zdjęcia, że wysunął się dysk i był ucisk na nerw. Oczywiście lekarz nie wiedział dlaczego, móił że przejdzie, że może zastrzyk trafił na nerw że ..... Psiak, duży rottek nie mógł chodzić, bo jak chodzić kiedy przednia łapa ciężkiego psa jest bezwładna!! Ponadto przeraźliwy ból, środki przeciwbólowe coraz słabiej działały....
Codziennie robiłam mu zastrzyki na pobudzenie nerwów. Inny wet sprowadził leki, zaczął odzyskiwać władzę i ..... nie dał rady. :cry: Pożegnał się i zaraz odszedł na naszych rękach. Był tak samo upalny lipiec jak w tym roku :-(

Link to comment
Share on other sites

:( strasznie mi przykro,człowiek sie stara jak może żeby pomuc ale nie zawsze wychdozi tak jak byśmy chcieli,ból po takiej stracie jest przeogromny i nigdy się nie zapomina o psich przyjacielach.Za TM biegają szczęśliwe i zdrowe :(
My mieliśmy psiaka,który razem ze mną się wychowywał,piękny Owczarek Niemiecki,wzorzec rasowy,oczywiście bez papierów,wspaniały,mądry pies, był tak związany z moim tatą że słuchał tylko jego.Na starośc biedaczek się pochorował,miał prostatę, w dodatku ciągnął za sobą już tylnie łapy.Co dzień mój tata mówił że go uśpi bo nie może na to patrzeć już,ale potem rezygnował...nie mógł tego zrobić.Jednak któregoś dnia stwierdził że dosyć tego,przecież pies nie może się tak męczyć,trzeba to zrobić,dla niego.Weterynarz już "zamówiony" na określoną godzinę.Godzinę wcześniej nasz kochany Dżok wszedł do swojej ukochanej budy i już z niej nie wyszedł...
[*]

Przeczówał...?:(

Link to comment
Share on other sites

Psy z pewnością czują, kiedy nadchodzi ten moment - chwila rozstania. Szukają wtedy dla siebie najodopowiedniejszego miejsca - takiego, w którym czują się bezpieczne, gdzie panuje spokój, miejsca, które kojarzą im się z czymś dobrym, kochanym, miłym.
Potrafią przewidzieć nie tylko swoją śmierć, ale tez śmierć swojego Pana.

Link to comment
Share on other sites

Jesteśmy pewni że on przeczówał tą śmierć,miał w swoim kojcu dwie budy,jedną na widok z przodu na pdwórko, drugą na "tyły" w której szczerze powiem że nigdy go nie widziałam, w młodości być może, i właśnie do tej budy poszedł umrzeć, żeby nikt mu nie przeszkadzał :(

Przy okazji prosze o zajrzenie [URL]http://www.dogomania.pl/threads/179116-przytulisko-w-Dopiewie-zdj-str20-pilnie-DT-dla-2-szczeniakow...-(-ostatnia-str[/URL]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='jamaga']

Dziś na ostatni, wieczny spacer (tak to niestety w życiu jest)
Odszedł najbliższy mój przyjaciel: mój ukochany, wierny Pies.
Odszedł po cichu, przytulony, szczęśliwy, że ktoś się nim zajął.
Umierał, czując się bezpiecznie. Wiedział, że wszyscy go kochają.

Bądź pewna, psino, że gdy staniesz u drzwi Krainy Wiecznych Snów,
Nie będzie nigdzie napisane „Prosimy nie wprowadzać psów!”
Tam będzie cisza, ciepło, spokój, kości, piłeczka i poduszka,
Tam będziesz miała własny pokój i nikt cię nie wygoni z łóżka.

Lecz w tej krainie psiego szczęścia nikt cię nie weźmie na kolana,
Nikt otwierając drzwi od domu nie krzyknie "Miodku - chodź, kochany”.
Nikt na dobranoc nie pogłaszcze, nikt na śniadanie nie obudzi…
Bo na tych drzwiach jest wielki napis:
”PROSIMY NIE WPROWADZAĆ LUDZI!”
[/QUOTE]
Toyoto, moje najserdeczniejsze kondolencje z powodu smierci Twojego podhalana. Dolaczam do wszystkich tych, ktorzy twierdza, ze Miodek przegral walke z choroba, i ze nie bylo w tym Twojej winy.

Wiersz cytowany przez Magde jest piekny i wzruszajacy, ale mija sie z prawda jesli chodzi o zycie po zyciu - "nie wprowadzac ludzi" jest oczywiscie figura stylistyczna celowo uzyta przez autora, jako odpowiedz na dobrze znane tabliczki "psom wstep wzbroniony" i taki jest sens tego napisu: protest, sprzeciw, ukazanie niesprawiedliwosci. Natomiast z opracowan mediow i innych zrodel wiedzy o zyciu po zyciu wynika niezbicie, ze dusze ludzkie, zwierzece i anielskie moga przebywac wspolnie w tych samych swiatach, czyli my, wcieleni, jak najbardziej mozemy po smierci spotkac Tam swoje ukochane zwierzeta, nie tylko psy.
Tak wiec, Toyoto, Twoj Miodek bedzie na Ciebie czekal Tam. Spotkacie sie, jezeli oboje bedziecie tego chcieli. Bardzo Ci wspolczuje straty i chcialabym chocby w ten sposob troche Cie pocieszyc.

Link to comment
Share on other sites

Nie zapomina się nigdy Swojego ukochanego Przyjaciela. Robiłam wszystko co mogłam, a i to nie wystarczyło. Człowiek wierzy że się uda że to jeszcze nie teraz- za wcześnie. Czuje się ogromny ból i tęsknotę opuszcza Ktoś tak bliski- Ten co nie przeżył odejścia Przyjaciela i tak nie zrozumie jak to jest ciężko. :-(:-(

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie, ja tak naprawdę jeszcze nie przeżyłam takiego czegoś,jak Dżok odchodził to byłam młody szczyl i tego się tak nie odczówało, ale teraz aż boję się myśleć o tym, jakby tak moja Dianka ...:placz:

Link to comment
Share on other sites

Kochana smuce się razem z Tobą. Prosze-nie obwiniaj siebie za to co się stało. Jestem z Tobą całym sercem







[quote name='toyota']Codziennie chodziliśmy na spacery , od 10 lat bez względu na pogodę. Czy z młodym zdrowym psem można wychodzić na spacer w upały ?
Byliśmy razem z moja córką i jeszcze małym jamnikowatym kundelkiem. Niedawno przygarnięta Tosia odmówiła spaceru i wolała zostać w domu. Ale Miodek nie , on by w ogień za mną poszedł :-(
Szliśmy powoli , Miodek dyktował tempo . Docka - "jamnika " puściłam ze smyczy i biegał jak szalony. Jakieś 15 minut szliśmy do lasu , oczywiście gdzie się dało to w cieniu , ale raczej w słońcu. Potem 20 minut w lesie spokojny spacer i znów w słońcu do domu . Zasłabł pod koniec spaceru , prawie pod bramą . Wcześniej nie było nic po nim widać. Udało mi się jeszcze go nakłonić , żeby doszedł pod dom. Potem telefon do weta i zlewałam go zimną wodą , na głowę namoczony ręcznik , nie mógł pić , więc zlewałam mu dziąsła wodą. Stan się poprawił , pies był słaby , ale już normalny, zaczął pić wodę . Potem dojechał wet i dał mu jakiś zastrzyk na serce , powiedział , że osłuchowo pies jest o 'k i najprawdopodobniej się przegrzał. Temp. 40 `
O 20 TZ zrobił mu drugi zastrzyk , o 23 dałam mu strzykawką do pyska jakieś rozpuszczone tabletki na wzmocnienie. Miodek podniósł się z trudem i jak zwykle w takim wypadku ewakuował się do kojca. Zostawiłam go w tym kojcu na noc , bo w nocy na zewnątrz jest przyjemniej niż w domu. Kojec ma wielki i super zacieniony. Chodziłam co godzinę i sprawdzałam jak się czuje , dawałam mu wodę " pod nos " i pił chętnie . Umarł dzisiaj ok. 6.30[/QUOTE]

Link to comment
Share on other sites

Bardzo wszystkim dziękuję za miłe słowa.

Przygarnęłam całkiem niedawno 2 dorosłe kundelki i 2 szczeniaki. Mam więc co robić , kim się opiekować i dzięki temu jest mi jednak łatwiej.

Każdy pies jest inny i Miodek był absolutnie wyjątkowy i jakoś tak szczególnie do mnie pasował , może to głupio zabrzmi , ale był jakby częścią mnie jak ręka czy noga.
TZ nawet czasem mówił z wyrzutem , że pies jest ważniejszy od niego. Jak przychodziliśmy do domu, to choćby nie wiem jak byliśmy głodni , najpierw leciałam z jedzeniem do psa. Karmienie wyglądało tak , że ja "kucałam" i trzymałam jego michę w rękach i Miodek powoli sobie jadł. Miał oczywiście miski na stojaku , ale one służyły tylko do wody. Te miski na stojaku hałasują jak pies z nich je i możliwe , że to mu przeszkadzało ;). Był niejadkiem , suchej karmy nie lubił i dostawał ją dokładnie zmieszaną z kurczakiem , którego starał się oczywiście wybrać. Trwało to karmienie dosyć długo, aż nogi mi nieraz cierpły :lol:. Jadł na zewnątrz , ponieważ biegające koty wpływały korzystnie na jego apetyt ;) W domu jeszcze bardziej marudził przy misce. Tak to wyglądało dopóki nie zachorował. W czasie choroby jadł już chętnie , bo tak jak pisałam, ciągle zwracał i był głodny:-(.
Sami widzicie , że ja miałam bzika na jego punkcie.

Link to comment
Share on other sites

Toyota Twój pies był w pełni szczęśliwy jestem tego absolutnie pewna. Miał życie "na wypasie" :D Tak sobie myślę...że tak musiało własnie być, Miodek poniekąd dał szczeście kolejnym kudłaczom w potrzebie bo wiedział że to wspaniały dom :)
Którz z nas nie ma bzika na punkcie tych czterołapnych :) ja każdą sytuację dostosowuje właśnie do nich.Jak mam gdzieś wyjść to najpierw obmyślam co na to Bobek i Dżok,umawiam się na godziny dopiero po ich karmieniu :) mimo że w domu jest mama, tata czy brat którzy mogli by nakarmić-ja nie chcę:) muszę sama, po swojemu.Kiedy wracam do domu już mam "ogon" w postaci Bobka :) (Dżok nie ejst tak związany ze mną) Kiedy np. wstaję z krzesła napiejrw jest myśl" powoli, napewno jest Bobek pod krzesłem" to są ułamki sekund ale ta myśl zawsze jest, nie wiem może to głupie. Ona jest zawsze przy mnie, zawsze ten mały "szczurek" gdzieś tam za mną dyla :) Ona poszłaby za mną w ogień a ja za nią, ona zginie bezemnie ja bez niej. Znam ją jak własną kieszeń, ludzie się dziwią skąd wiem że ona zrobi teraz właśnie "coś" co przed chwilą powiedziałam, a ja to pooprostu wiem jak tylko na nią spojrzę, wujek mówi mi że kiedy ona na mnie patrzy to "gadamy" ze sobą, to jest niesamowita więź między psem a właścicielem. Kocham ją ponad wszystko :)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

[quote name='toyota']Miodziuś pamiętam o Tobie...[/QUOTE]
toyota my również o nim nie zapominamy!.......dziekuję,że miałaś w sobie tyle odwagi,żeby założyć ten wątek...moje psiaki już coraz starsze i dzięki temu wątkowi będę ostrożniejsza....

Link to comment
Share on other sites

  • 8 months later...

[quote name='toyota']Dzisiaj rocznica śmierci Miodka. Pierwsza moja myśli po przebudzeniu, przeklęty 2.07.

Nie ma już drapania w drzwi, głośnego chłeptania wody i wielkiego pychola z glutami do przytulania :(.[/QUOTE]

Toyota, strasznie Ci współczuję. Wczoraj, w rocznicę śmierci Twojego Miodka zmarł mój Dexik. Był u mnie tylko 9 miesięcy. Od wczoraj, nie mogę sobie wybaczyć, że nie postarałam się bardziej, że nie przestudiowałam tematu dokładniej. Że być może przyczyniłam się do jego ostatniego ataku padaczki. Dzień wcześniej zabrałam go do Warszawy do weterynarza - okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Że mogłam szukać alternatywnych metod leczenia. Wysyłać mail'e do różnych lekarzy. Dexiula miał tylko 4-5 lat.
A najgorsze jest to, że jutro minie pierwsza rocznica śmierci mojego Ramzeska (mojego pierwszego psa), który zmarł w okropnych okolicznościach i też z powodu ataku padaczki. Do dziś trudno mi o tym mówić. Miałam koszmary przez kilka tygodni. Nie mogłam odpuścić tej sprawy - lekarka, która w tym uczestniczyła - Katarzyna Lepka z Elwetu w Warszawie na Niepodległości (przestrzegam wszystkich!!!!!) dostała naganę z wpisem do akt za swoje zachowanie.

Wierzę, że Miodeczek zaopiekuje się moim Dexiem kochanym.
Nie zdążyłam mu powiedzieć tylu rzeczy....

Link to comment
Share on other sites

Strasznie to przeleciało - ten rok. Zapamiętałam ten wątek i nie sądziłam, że to już, choć w sumie to logiczne - znowu mamy lato - ale jakoś nie myślałam. Nie pocieszy Cię to, ale z powodu tego wątku stałam się o wiele bardziej ostrożna w upały - szczególnie, że mój psiak jest ciemny.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...