Jump to content
Dogomania

Freya - MA NOWY DOM I ZAPEWNIONE LECZENIE W KLINICE


Recommended Posts

  • Replies 563
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Przeczytałam wątek i jestem przerażona.
Zresztą mój Dagi też nie jest w najlepszej formie , więc nie wiem , czy coś dobrze doradzimy.

Tak jak napisała Fioneczka , nie wolno kąpać cały czas,tym bardziej jak jest na powietrzu.
Nie można też stosować wszystkiego , bo nie wiesz co pomaga a co nie.
To samo jest z suplementami diety.
Za dużo wszystkiego.
Jest taki środek BETADINE, jest maść i płyn.
W płynie kąpię moje chore asty co cztery dni i są rezultaty.Płyn , po rozcięczeniu ma postać szamponu.Maść na rany.
Nie powinna biegać w wilgoci , na deszczu,wilgoć szkodzi.
Codziennie czyste posłanko.
To już nie jest tylko nużeniec, podobnie jak u mojego Dagiego.
Raczej będzie ciężkie AZS.

Link to comment
Share on other sites

nie było robionej zeskrobiny od 26.07 żeby nie robić nowej ranki, która potem przechodzi w ogromną..

Bez sterydów sunia jest od niedzieli i więcej tego świństwa nie dostanie.
Odstawiłam też suche, próbuję z tym kurczakiem z ryżem + odwar.

Po kąpieli zawsze trzymałam ją w łazience przez godzinę. Potem w zależności od pogody - deszcz, zostawała w zamkniętym garażu, słońce i temp. powyżej 18 stopni - szła na pole.

Wiem, że kąpiele wyjaławiają. Ale było zapalenie skóry i łojotok. Poza tym zdechłe nużeńce koniecznie trzeba wymywać, inaczej gniją na skórze i ją infekują. A zakładam, że po iwermektynie/boraksie zdychały.

Steryd dostawała na mega świąd, nie na gnilca. Gnilec to przeszłość (przynajmniej tyle).

Link to comment
Share on other sites

widać "pewną" poprawę.

Rana na grzbiecie dalej się paprze, ale ogólnie powierzchniowo jakby większa.. tyle że młoda ją rozdrapuje, więc w każdej chwili może być sajgon.
Łapki czerwone i gorące, ale nie takie opuchnięte.
Koło siuchy wypalił sok z dziurawca, ale i tak mnóstwo tam jeszcze parchów, ale skóra już tak nie "wisi" więc jakby zmniejszył się stan zapalny.

Niestety kryzys jest w pachwinach i pachach i szyję i fafle wysypało nużycowo.
I młoda się skrobie. W sobotę planowane kąpiele (mydełko z aleppo i boraks), zawsze po kąpielach jest lepiej.

Nie wiem czy pisałam, ale znowu kołnierz młoda rozwaliła na strzępy - wczoraj do południa, więc lata bez.. nawet nieźle bo tylko trochę gdzie-niegdzie się liże.

Dzisiaj młoda dostała do picia wodę ożywioną ze srebrem koloidalnym... ale że tak powiem, dalej woli tą z kałuży ;)

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Verdana][SIZE=2]Nie uwierzycie. Chociaż raz Freyka miała szczęście.
Freykę znalazła w Internecie pewna osoba, która pragnie pozostać anonimowa. Zaoferowała Freyce leczenie w prywatnej klinice, którego koszty pokryje zupełnie sama, otoczy ją opieką i miłością. Klinika odniosła już wiele sukcesów w leczeniu nużycy, nawet u całkiem łysych i wyniszczonych psiaków. Leczą kąpielami i ziołami, leki konwencjonalne stosują w ostateczności. NIGDY nie podają sterydów...
Freycia będzie miała sterylne warunki (konieczne do wyleczenia tych ropiejących ran i wracających stanów zapalnych) i wreszcie ciepełko, czego w garażu/budzie/ogrodzie bardzo by jej brakowało.. I będzie miała miłość. Bo osoba, która ją zabiera ma pod opieką również pieski na wózkach – jeżeli ktoś się podejmuje opieki nad takim psiakiem to wg mnie ma przeogromne serce. I nie bójcie się, że nie da rady – zatrudnia osoby do pomocy. Opieka nad psiakiem jest całodobowa.. nie to co ja, jak pójdę do pracy na cały etat plus dojazdy, bez męża, z dwójką maluchów, domem, zakupami, gotowaniem. Nie wiem czy zdążyłabym ją wypielęgnować, nie mówiąc o zabawie, okazywaniu miłości. Jedzonko robią psiakom gotowane. Wszystko pod okiem weterynarza.

Myślałam, czy jej nie „uśmiercić” na potrzebę anonimowego dobroczyńcy. Ale z szacunku do Was wszystkich, Waszych rad i pomocy, uczuć – piszę prawdę. Zdaje sobie sprawę, że wolałybyście wiedzieć co, gdzie i jak, ale nie mogę podać żadnych szczegółów – obiecałam, w zamian za lepsze jutro dla Freyci.
Jeżeli zadecydujecie, że powinnam się znaleźć w „Czarnych Kwiatkach” – zrozumiem i przestanę się udzielać na dogo.

Ciężko mi było podjąć decyzję o oddaniu Freyci. Razem wiele przeszłyśmy i myślałam, że pójdziemy razem do końca. Ale wszyscy dookoła (pomijając dogo), chcieli tego końca zbyt szybko. A gdy wet w sobotę powiedział, że powinnam się zastanowić nad znalezieniem suni nowego domu, zaczęłam się zastanawiać.. i gorąco modlić. I „mój cud” się właśnie wydarzył.
Freycia będzie miała najlepiej. Uwierzcie, jak ja uwierzyłam…

Proszę nie zadawajcie pytań, napisałam tyle ile mogę… cieszcie się razem ze mną bo jestem przeszczęśliwa, że Jej się udało. Jakiekolwiek informacje dostanę o Freyci, obiecuję wrzucać na wątek. A teraz idę tęsknić.

Od paru dni wiedziałam o wyjeździe, ale dopóki nie zostało wszystko dograne, nie chciałam zapeszać.. bałam się, że nic z tego nie wyjdzie.. bo to było zbyt piękne.. a jednak. TACY LUDZIE SĄ NA ZIEMI...

Dziękuję. Z całego serca.
[/SIZE][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Magdalenko już wcześniej pisaliśmy, że będziesz miała nasze poparcie jakiejkolwiek decyzji byś nie podjęła. Widzieliśmy jak obie męczyłyście, nieskutecznie walcząc z nawracającą chorobą. Tak jak napisałaś, bez sterylnych warunków i ciepła domowego szanse na wyleczenie Freyi były bardzo nikłe.

Magdalenko, to ja wydałam Ci Freykę i podpisałam z tobą umowę adopcyjną, choć osobiście Ci Freyki nie zawoziłam. Masz moje poparcie. Uważam, że słusznie zrobiłaś, dzięki temu mała ma szanse na wyleczenie i szczęśliwe życie zdrowego szczeniaka.

Mam nadzieję, że informacje na temat postępów w leczeniu i zdjęci Freyki będa się czasem pojawiać na wątku :)

Link to comment
Share on other sites

Magda cieszę się! Mam nadzieję, ze jest to osoba godna zaufania i że będziemy mogli oglądać chociaż co jakiś czas zdjęcia Freyki i sprawozdania z postępów leczenia się pojawią gerularnie? Rozumiem Ciebie, Twoją determinację, ale i to jak wygląda zycie codzienne, wszystko ładnie, ale proza życia daje w dupę. Sama mam dzieci dom i cała resztę i nie wiem, czy mój mąż byłby taki wyrozumiały jak Twój!
Pozdrawiam i czekam w napięciu na Twoje wpisy o Frey

Link to comment
Share on other sites

Magdalenko:loveu:
To niesamowite co piszesz, jestem z Tobą, to kolejna szansza dla Freyki aby wyzdrowiała, dobrze postąpiłaś, w takim przypadku najważniejsze jest życie Psiaka i trzeba wykorzystać te mozliwość, tę kolejna szanszę.
Jestem spokojny i wiem że Freyka będzie zdrowa:):) i szczęśliwa:):)

Link to comment
Share on other sites

Kochać, to chcieć jak najlepiej dla tego, kogo kochamy bez względu na to jak bardzo czujemy się zranieni. Wszyscy wiemy, że walczyłas tyle, ile miałaś sił. Ta Twoja decyzja to kontynuacja tej walki przecież. Gratuluję ci tej trudnej decyzji, bo że była trudna wszyscy tutaj to wiemy. Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Podjęłaś trudną decyzję, jednak wierzę, że słuszną. Gdyby tak każdy umiał się przyznać, że nie daje rady i w porę odpuścił, kilka psów pewnie by nadal było z nami. Ta choroba dawno już przerosła Twoje możliwości, a my tu mogliśmy tylko współczuć. Na tak chorego psiaka trzeba mieć mnóstwo pieniędzy, czasu i energii, a po kocich tragediach tego ostatniego już chyba nie miałaś. I tak zrobiłaś znacznie więcej niż większość ludzi by zrobiła.
Bądź szczęśliwa Freyciu gdziekolwiek jesteś i zdrowiej maluszku:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='jadwiga']serdecznie pozdrawiam, w2ydaje mi się,że podejmujesz słuszną decyzję, mam tylko dwa pytania: czy to sprawdzona osoba? i czy będziemy mieli wiadomości o Freyce?[/QUOTE]

W pełni się zgadzam. To dobra decyzja i mam nadzieję, że okaże się dla Freyki przepustką do normalności, zdrowia i tym samym szczęśliwego życia...!
Tylko faktycznie czy nowy domek aby na pewno jest dobrze sprawdzony? Czy będziesz dostała wiadomości o postępach leczenia? I czy będziesz jeszcze kiedyś mogła spotkać Freykę?

Link to comment
Share on other sites

Pisałam kiedyś na dogo, gdzieś przy okazji zwrotu z adopcji.. że dla mnie zwierzaki są częścią rodziny i że nie ma czegoś takiego jak "oddawanie".
Przy Freyci została duża część mojego serducha, BARDZO to przeżywam, ale wiem, że nie dało się inaczej.
Moja mama powiedziała (kocha wszystkie zwierzaki niesamowicie), żebym "ją uśpiła i zakopała sobie pod brzózkami, wtedy miałabym ją blisko siebie i mogła wspominać".
Ona nie powiedziała tego bo jest zła, tylko dlatego że jest dobra i chciała młodej ulżyć, a widziała jak walczę i twierdziła, że nikt tego nie zrobi lepiej.

A ja wierzę.
I oddałam ją z miłości. Nie dlatego, że była uciążliwa. Jak się kogoś kocha, to się przechodzi dla niego samego siebie... to robiłam, ale wszystko było mało i z sunią było coraz gorzej. Mogłam ją egoistycznie uśpić - "z miłości", żeby nie cierpiała. Ale wybrałam tą szansę, która na nas spadła jak gwiazdka z nieba.

Oddałam Freycę osobie, którą nazwałabym Psim Aniołem Stróżem. Naprawdę, nie wiedziałam, że są tacy ludzie na ziemi...!!!!
Kontakt jest utrudniony, nie ukrywam, bo Freycia pojechała bardzo daleko. Nie dam rady jej odwiedzić. A jej Anioł Stróż nie tylko jej stróżuje... nie wiem jak będzie ze zdjęciami, prosiłam gorąco o informacje o postępach leczenia. Cokolwiek się dowiem - napiszę.
A teraz idę się położyć, bo nadal nie nadaję się do życia.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...