Jump to content
Dogomania

Pytanie do tych którzy stracili swoich przyjaciół..


Ania i Psy

Recommended Posts

Mam do was pytanie. Chodzi o to ze może jak wiecie albo i nie wiecie ale ja tez straciłam moją sunię kochaną. To było prawie 3 tygodnie temu no i nadal jest mi z tym bardzo źle. Chciałam sie was zapytać ile czasu minęło zanim podjeliscie decyzje o przygarnięciu/kupieniu kolejnego psiego przyjaciela. Bo ja mam jak na razie mieszane uczucia w tej sprawie.. z jednej strony chciałabym ale z drugiej to chcę mojego pieska mojej saruni! i nie wiem czy ten nastepny będzie przeze mnie tak samo mocno kochany?!?. jak myślę o nowym piesku to przypominaja mi sie moje oczka i moje futerko które przez 13 lat było ze mną.Sara była moim pierwszym psem. niektórzy mówią że następny pies pomaga zapomnieć o bólu a inni juz nigdy nie decyduja sie na kolejnego (znam takie przypadki np. ze swojego sąsiedztwa) A jak to wyglądało u was?

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Times New Roman][SIZE=3]Atos jest czwartym moim psem, ale pierwszym, który dożywa przy mnie swoich dni... Wiem, że następny pies na pewno będzie, mam nawet upatrzoną rasę. Dzisiaj, wydaje mi się, ze będę potrzebowała kilku miesięcy na wypłakanie się i pogodzenie z nieuchronnością pewnych zdarzeń. Uważam, że każde dzieciństwo powinno być radosne i szczęśliwe i nie chcę zatruwać go malcowi swoją rozpaczą. Takie jest dzisiaj moje zdanie, ale nie mam pewności, czy nie postąpię jak Lazy i nie zacznę szukać szczeniaczka zaraz po...:-( Fakt, że zastanawiasz się nad przyjęciem następnego pieska, świadczy o tym, że potrafisz znaleźć miejsce w swoim sercu także dla niego, jeśli obawiasz się porównywania go z sunią, która odeszła wybierz może pieska o innej rasy. [/SIZE][/FONT]
[SIZE=3][FONT=Times New Roman] [/FONT][/SIZE]
[FONT='Times New Roman']Pozdrawiam[/FONT]

Link to comment
Share on other sites

no właśnie to tez jest dylemat, bo z jednej strony chciałabym psa podobnego do suni czyli jamnika, chodzi mi tu o charakterek jamniczy, moja sunia była strasznie niepokorna i to w niej lubiłam, z drugiej może lepiej jakiegos innego żeby nie porównywac żeby był zupełnie inny. Ale myslę że na zastanawianie mam jeszcze sporo czasu na razie nie jestem gotowa na nowego przyjaciela. Dlatego właśnie was pytam jak to było lub jest z wami..

Link to comment
Share on other sites

moj Simbus byl ze mna przez niecale 11 miesiecy..odszedl z pododu alergii wstrzasowej na podany mu lek przeciwbolowy podczas operacji na dysplazje. :((( odszedl 6 marca...po okolo 2 tygodniach zdecydowalismy ze ta pustka w domu jest za bardzo bolesna...piesek pojawi sie u nas w polowie lipca a za tydzien maluszek powinien sie narodzic...zbyt trudno mi sie zyje bez psiego przyjaciela...to byl tez moj 1 piesek i odszedl tak bez zapowiedzi.. :( :( :(

Link to comment
Share on other sites

Fucha była z nami 10 lat. Kiedy odeszła (a strasznie cierpiała - rak wątroby i białaczka) pierwsza myśl była- nigdy więcej, żaden pies nigdy jej nie zastapi. Ale minęły 2 miesiące, a pustka była nie do zniesienia, i w domu pojawiła się Lolka, a potem jeszcze Mika...Fusia została w naszych sercach na zawsze, niedługo minie 2 lata od jej odejścia. Ale życie toczy się dalej...

Link to comment
Share on other sites

My w zeszłym roku straciliśmy dwa pieski. Przygarnęliśmy ze schroniska collie (był stareńki i chory) i po miesiącu odszedł za tęczowy most. Po kilku dniach przygarnęliśmy straszną bidę wałęsającą się po osiedlu (kundelek) - przeuroczą sunieczkę i ....była ciężko chora (pewnie dlatego ktoś się jej pozbył). Walczyliśmy miesiąc, szukaliśmy pomocy u wielu weterynarzy, ale nawet nie potrafili zdiagnozować, co jej jest. Odeszła za tęczowy most bardzo cierpiąc. Załamaliśmy się, najbardziej nasz syn, który bardzo kocha zwierzaki. Postanowiliśmy, że już nigdy więcej, że zostaniemy z naszym Montim (tego psiaka mamy już 10 lat, ale chcieliśmy zawsze mieć chociaż dwa).
Ale wiesz, Aniu, życie często weryfikuje nasze postanowienia. Kiedy nasi (wprawdzie dalecy, ale jednak) znajomi postanowili oddać do schronu szczeniaka coliie, bo obowiązki i opieka nad nim ich przerosła nie wahaliśmy się ani minuty. Zabraliśmy suńkę tego samego dnia. Jest cudowna, przekochana i nie żałujemy. Z Montim stanowią świetny duet. Syn bardzo tęskni za naszymi psiakami, ale cieszy się, że kolejny piesek ma szczęśliwy dom i nie zakończył w schronie. Tak, że to naprawdę dziwnie się plecie.....

Link to comment
Share on other sites

Nasza Puma zamieszkała z nami 11 sierpnia 1993, odeszła 11 lipca zeszłego roku. 11 września pojechaliśmy po Negrittę do Harbutowic. I tak uważam, że zbyt długo czekaliśmy. Wzięliśmy sunię z "psów w potrzebie", bo nie chciałam kolejnej ONki. Chciałam po prostu dużą sunię, żeby dać jej dobry dom, miłość i wynagrodzić krzywdy, jakie inni ludzie (?) jej wyrządzili. Ponieważ Puma była z nami od szczeniaka, nie znała głodu i bicia, przysposobienie pokrzywdzonego psiucha miało być darem serca dla utraconego psa. Teraz Grita jest naszą ukochaną, co nie oznacza, że zapomnieliśmy o Pumie. Myślę, że dobrze zrobiliśmy.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 years later...

Ja przez 10 lat miałam kotkę, odeszła od nas w 2004 roku w domu. Chorowała na raka, nie dało się jej uratować. Wtedy powiedziałam, że nigdy więcej żadnego zwierzaka nie będę miała. Codziennie przez dziesiąc lat była ze mną, była kotem całkowicie domowym-blokowym, więc nie wychodziła z domu, bała się pola, spała zawsze w moim pokoju, zawsze tam była jak wracalam do domu. I nijak nie potrafilam pogodzić się z pustką po niej. Minął miesiąc, może półtora i kupiłam sobie chomika bo w pokoju było zbyt pusto. Na kota czy psa nie zdecydowałam się od razu a i rodzina niezbyt tego chciała. Ale minął rok od tego czasu a tato przyniósł do domu psa, nie byliśmy do konca przekonani jak to będzie z psem, bo nigdy wcześniej nie mieliśmy psa. Ale po czterech latach wiem, że dobrze sie stało, że jest z nami. I wiem, że zawsze będę miała jakieś zwierzęta, mimo straty tych co odeszły.

Link to comment
Share on other sites

  • 7 months later...

Powiem tak: swoje musisz odcierpiec i odczekac. To bardzo wazne, teraz jets to wszystko swieze i zdaje sobie sprawe jak bardzo Cie to wszystko boli, jak Ci brakuje pieska. Ja tez stracilam 2 lata temu mojego wymarzonego, pieknego, najukochanszego psa- dostal z dnia na dzien paralizu i niestety mimo wielu prob nie dalo sie nic z nim zrobic. Przezylismy depresje i wszystko inne po kolei. Byly Swieta, ja plakalam ze go nie ma. Moja mama zarzekla sie ze juz wiecej psa w domu nie chce, a my z tata bardzo chcielismy jakiegos przygarnac ze schroniska. Minelo chyba pol roku, mielismy juz upatrzonego psa w schronisku, az tu nagle 12 stycznia jadac przez autostrade dosc pozno zauwazylismy mala kulke na poboczu ktora grzebie cos gdzies w smieciach. Myslelismy ze mamy zwidy, bo tak ciemno bylo to i tak cud ze go zobaczylismy. Piesek przybiegl do nas od razu a my bez wachanie wzielismy go do auta i do domu. I tak jest z nami do dzis!!!!Wtedy mial z 6, 7tygodni. Atmosfera w domu zmienila sie na korzysc, teraz znowu 4lapki biegaja ( w tej chwili ma ok.10 miesiecy) i jest super slodki mimo ze jest to kundelek. Takze, swoje musisz wycierpiec, musisz dac sobie czas. Pamietaj, nigdy zaden pies Ci nie zastapi poprzedniego. Ja nie moglabym miec dokladnie takiego samego psa bo ciagle porownywalabym go. Ten jest inny, duza przylepa i my rowniez go porownujemy do tametgo, ale odbywa sie to na nieco innej zasadzie. Takze DAJ SOBIE CZAS- CZAS najlepszym lekarstwe. Nie szukaj na sile, moze nagle i TY spotkasz calkiem przypadkiem jakas bide ktora uratujesz i oddasz jej cale serducho.

Link to comment
Share on other sites

  • 6 months later...

[SIZE="1"]U mnie wygląda to trochę mieszanie. Od kilku lat, jeszcze za czasów, w których żyła moja Mara, prosiłam rodziców o psa. W końcu doczekałam się zwierzęcia... kota.
To było w lipcu. Wszystko toczyło się w porządku, aż do marca. Nasza bulterierka chudła w oczach, stała się lekka, a jej żebra nazbyt widoczne - chociaż nie miała ograniczanego jedzenia, a ze względu na kondycję i spacery nie były zbyt długie. Mara dostała cieczkę - nie zdziwiło mnie to, przecież było tak dwa razy rocznie. Szybko jednak zauważyłam u niej coś strasznego. Dostawała paraliżu, sztywniała i bezwładnie padała na ziemię. To był piątek, 26 marca. Siedziałam obok i płakałam, słuchając, jak cicho popiskuje. Była w strasznym stanie - generalnie bulteriery żyją koło 10 lat, ona miała już 12 i pół roku.
Dzień później zaczęła okropnie krwawić, a dziwne napady miotały nią co chwilę - po całodziennym czuwaniu postanowiłam ulżyć jej bólu, pamiętając, jak poprzednia sunia zdychała dwa tygodnie w męczarniach (wtedy nie popierałam usypiania, lecz po jej cierpieniu nie chciałam pozwolić przez to przejść kolejnemu zwierzęciu). Mara nie była w stanie przejść do samochodu - trzeba ją tam było zanieść.
U weterynarza okazało się, że pękła macica. Był dwudziesty siódmy dzień marca, dzień przed wielkanocą. Niestety, dla mnie już nie szczęśliwy, jak zazwyczaj. Mara została uśpiona - lekarz powiedział, że nic lepszego nie dało się zrobić, by ją uratować. W końcu zapytał, co chcielibyśmy zrobić z ciałem psa. Widział cierpienie rodziny - i chyba go to trochę wzruszyło, gdy obserwował płaczących nad zwłokami ludzi. Wyjaśnił, że jeżeli ją zostawimy - zostanie wrzucona do ciężarówki z ciałami zwierząt zmarłych na fermach i spalona w wielkim piecu wraz z krowami z udojni etc.
Chociaż jest to wbrew prawu, postanowił pozwolić nam zabrać ciało suni i zakopać je tam, gdzie uznamy.

Rozpisałam się - ale w sumie nie na temat. To może do rzeczy.[/SIZE]

***

Od marca minęło troszkę czasu - i po uzgodnieniu z resztą domowników, decydujemy się na psa. Za około dwa tygodnie ma trafić do nas mały szczeniak. Jak na razie myślimy o piesku rasy małej i koniecznie bardzo młodym - około 3 miesięcy. Co prawda jestem za adopcją psów dorosłych, ale wiek psa został mi narzucony - musi się dogadać z kotem, a dorosłe psy mogą mieć z tym kłopot.
Generalnie około trzy i pół miesiąca minie od jej śmierci do przyjęcia kolejnego psa, mimo że wcześniej rodzice obiecali mi, iż minimum po półtora roku od uśpienia naszej Suni będę mogła w ogóle zacząć myśleć o psie. Zależy, jak kto woli. Bywają tacy, którzy przeżywają śmierć psa przez wiele dni, miesięcy, lat. Mara nie była całkiem moja i raczej niezbyt lubiła głaskanie, spacery. Poza tym byłam dość mała, gdy przeżywała okres młodości. Mimo wszystko byłam do niej przywiązana i czasem mam wyrzuty sumienia, że wzięcie kolejnego psa to jakby zamiana jej na lepszy model. Chociaż chcę pomóc.

Link to comment
Share on other sites

Ja 26.08.2007 straciłam swoją sunię odchowaną na butelce onkę,moją ukochaną Norę ,umarła na zawał bez wcześniejszych objawów niewydolności serca,niestety nie byłam przy niej ,wracałam samochodem z wczasów nad morzem z synem i mężem,Nora umarła na kolanach mojej mamy,w lecznicy gdzie moja mama zawiozła ją ponieważ coś za często posikiwała,weszła z nią do gabinety a ona po prostu sie przewróciła i odeszła za TM mimo prób reanimacji i podanych leków.Miała 7 lat. Długo nie mogłam dojść do siebie ,to była ogromna strata wszędzie widziałam moją psicę i jej kochane wierne oczy.Musiał upłynąć ponad ponad rok kiedy zdecydowałam się na pieska i mój wybór padł na psiaka ze schroniska ,od grudnia 2008 jest z nami Troja.kocham ją bardzo mocno ale inaczej niż Norę co nie oznacza że słabiej:).Każdy inaczej znosi stratę i decyzja jest indywidualna.

Link to comment
Share on other sites

  • 4 months later...

(od razu informuje że czytałam tylko post #1)

może mnie uznacie za głupią, ale ja byłam przygotowana na śmierć mojego zwierzaka ;( zdechł 4 dni temu, a już wczoraj ustalilismy że 20 odpieramy nowego psa... Tęsknie za Maxem, ale rodzice wraz ze mną i z moim bratem zgodnie stwierdziliśmy że w naszym domu jest po prostu za pusto. Nadal tęsknie za Maxem, ale wiem że on zawsze będzie przy mnie :-*. Lunka nie zajmie jego miejsca ale pomoże mi się pogodzić ze stratą i na to liczę. :)

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Bardzo proszę o nie pisanie,że pies zdechł..Pies nie zdycha,pies umiera,bo umiera nasz Przyjaciel,nasz obrońca..
Miałam kiedyś koleżankę,która mówiła,że pies nie zdycha,zdychają tylko żli ludzie.I ja się z tym stwierdzeniem zgadzam.
Z góry dziękuję za spełnienie mojej prośby.
Elżbieta

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Ja po jakimś tygodniu przygarnełam kolejnego. Nie było mowy zebym nie miala drugiego psa. Za każdym razem kiedy wychodziłam na dwór widziałam pusta bude, juz nie slyszalam szczekania jak co dzien, gdy szykowalam rano jedzenie dla mojego drugiego psa nie szlam juz po druga miske ...:( Kolejny psiak pozwolil mi sie bardziej uporac ze strata. Nie czukalam juz takiej pustki jak wczesniej...

Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

Na pewno będzie tak samo kochany ale nie dlatego, że zapomnisz. To będzie [U]następny, jeszcze jeden[/U] z Twoich najlepszych przyjaciół Tylko dla Ciebie to może być (kiedyś później) drugie, kolejne traumatyczne przeżycie, gdy trzeba będzie się znowu pożegnać.
Moje kolejne psiaki (wszystkich chyba już z 7) nigdy nie były zadnym na nic lekarstwem. Tak się też złożyło, że nigdy nie zostawały moimi współtowarzyszami wnet po sobie. Poza jednym wyjątkiem nigdy tez nie było to celem samym w sobie: chcę mieć! Raczej był to troche przypadek, splot okoliczności, walka z samym sobą - kończace się konkluzją: on jest wart tego, by go nie zostawić samego.

Link to comment
Share on other sites

Moja kochana Muszeczka odeszła 21.11.2009r. We wrzesniu miała operację wycięcia listwy mlecznej ale niestety okazało się iż był to nowotwór złośliwy szybko po operacji pojawiły się przerzuty na wątrobę i płuca, dołączyły się ataki padaczki. Musia odeszła właśnie podczas takiego ataku. Nie wiem ile miała lat bo była znajdką. W lutym 2001 roku ktoś zostawił ja na przystanku tramwajowym (dobrze chociaż że nie w lesie). Stała tam dwa dni na -18stopniowym mrozie. Wzięłam ją z myslą ze może się zgubiła znajdzie się jej właściciel lub znajdę dla niej dom. Po chwili wiedziałam już że ona będzie moja. I tak została ze mną przez 8 lat Była psem idealnym. Jak odeszła to jakby świat mi się zawalił na głowę. Jeszcze dziś ryczę jak to piszę. Postanowiłam sobie że już nigdy nie wezmę kolejnego psa, że już nie chcę po raz kolejny przez to przechodzić ...i co? Wytrzymałam tydzień i 28 listopada wzięłam ze schroniska moją Majkę 2.5 miesięcznego wówczas szkraba. Teraz po ponad roku tęsknie za Muszką nie mniej ale obecność Majki jakoś łagodzi ten ból.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='jamagda'] Jeszcze dziś ryczę jak to piszę. Postanowiłam sobie że już nigdy nie wezmę kolejnego psa, że już nie chcę po raz kolejny przez to przechodzić ...i co? Wytrzymałam tydzień i 28 listopada wzięłam ze schroniska moją Majkę 2.5 miesięcznego wówczas szkraba. Teraz po ponad roku tęsknie za Muszką nie mniej ale obecność Majki jakoś łagodzi ten ból.[/QUOTE]
Również tak myśłałam
Moja kochana Luna odeszła 13.10.2011. 3 stycznia skończyłaby 2 lata..... To nie był pies. To był ideał. Mój przyjaciel, moje życie, moja druga połowa serducha... Codziennie o niej myślę, i tak już pozostanie...
W dniu jej śmierci( wypadek samochodowy, stało się wieczorem) Nie poszłam do domu.... Poszłam na noc u mojej przyjaciółki. Nie mogłam zostać w domu.
Nie chciałam kolejnego psa, ale....
Ta PUSTKA( mimo, że mam innego psa od 7 lat) była potworna, bolesna. Najgorsze, co przeszłam w moim życiu...
Tamtej nocy u Gosi oglądałam ogłoszenia z psami.... Musiałam wziąć psa jak najszybciej. Nie zależało mi już na niczym, czy rasowy, czy piękny, czy mądry. Byle nie z pseudochodoffcy, najlepiej ze schronu. Byle jakiś był w domu.
Mam teraz Kleo, ok dwuletnią suczkę ze schroniska. Gdyby nie ona, to bym chyba zwariowała, w depresję popadła. Nigdy nie będzie taka sama jak Luna. Nawet chyba dobrze, że jest inna.... Na początku porównywałam ją do Luny, że była głupia, brzydka.... Ale to minęło. Okazała się fajnym psem...
Dziękuję[B] Gops[/B]. Za wszystko...
[B]Luna[/B]
[*] mam nadzieję, że tam jest Ci też dobrze jak było ze mną! Dziękuję, że ze mną byłaś.

Link to comment
Share on other sites

Ja ze swoim 13 letnim Rudym pożegnałem się prawie 2 lata temu,a tęsknie za nim tak jakby to było wczoraj.Uwielbiałem Go.
Pomimo to wziąłem zaraz po śmierci Rudaska kolejnego collaczka Joka. Z Jokim kochamy się jak wariaty co nie przeszkadza mi we wspominaniu
Rudego.Mają one osobne miejsca w moim sercu.

Link to comment
Share on other sites

Portosa dostałam gdy miałam 6 lat- pamiętam ten dzień jak dziś- w końcu dnia w którym spełnia się największe marzenie się nie zapomina- dorastaliśmy razem- daliśmy sobie prawie 17 lat szczęścia, bronił mnie, rozśmieszał, wkurzał do łez...nauczył miłości bezwarunkowej, przyjaźni ponad wszystko...należałam do niego. Kiedy zachorował walczyłam o niego każdą cząstką siebie- za nic nie dopuszczałam możliwości uśpienia-ciągle wierzyłam, że sie uda... Zmarł w domu, przy mnie 9.11.2010r. rozpadałam się z rozpaczy-musiałam brać leki bo nie mogłam znieść cierpienia, nawet nie myślałam o innym psiaku...a jednak jest... Dwa miesiące po śmierci Ponia trafił do nas Falko - kupiony dla mnie mały czarny diabełek ku przywróceniu mnie do życia i świata... Pomyślałam: fajny, słodki...ale to nie ON... mój Przyjaciel jest teraz gdzieś na którejś chmurce i patrzy jak tule tego szczylka- serce mu pęka myślałam...nawet nie umiałam nazwać uczuć do Falka, nie wiedziałam czy go pokocham...i zdażył się wypadek- skręcił łapke, wdała się infekcja-trzeba było ratować...i właśnie wtedy poczułam jak Portos daje mi przyzwolenie na tą miłość- łapka ocalała <choć ciągle ją leczymy> a ja go kocham... inną miłością- dojrzalszą, taką 'po przejściach' ale nie mniejszą i jestem ciekawa tych wszystkich przygód jakie nas czekają.... I ciągle coraz mocniej wierze, że z Portosem spotkam się TAM.....

Link to comment
Share on other sites

  • 3 months later...

Szyszka odeszła od nas 25 grudnia 2010 roku ok. 3 w nocy mając zaledwie 8 miesięcy. Przyczyną był skręt żołądka, niestety nie dojechaliśmy na czas do kliniki całodobowej w Bydgoszczy... Rozpacz była straszna, ale już po kilku dniach nie wyobrażaliśmy sobie życia bez czterech łapek biegających po domu, dlatego już 01.01.2011 roku pojechaliśmy po naszą seterkę Lexie. Mała, dwumiesięczna ruda kulka wypełniła częściową pustkę po Szyszuni,choziaż na początku nie wiedziałam co mam czuć do nowego pieska (szybko jednak podbiła nas mokrymi całusami i wczołgiwaniem się do wyra;)). Teraz Lexington jest naszym kochanym Żabolkiem i nie wyobrażamy sobie domu bez niej.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...
  • 2 weeks later...

To ja chyba zupełnie nienormalny jestem. Moja ukochana sunia odeszła po 14 latach pewnego wiosennego dnia koło południa. Trzeba było ją uśpić, bo rak nie pozwalał jej godnie żyć. I co zrobiłem, kiedy była już za tęczowym mostem. Tego samego dnia po południu przywiozlem jej nastepczynię. Jeszcze kilka dni lały się łzy, ale psoty maleństwa które panoszyło się już po domu, koiły ból. Dziś wiem, a minęło już 4,5 roku, że to była dobra decyzja.

Link to comment
Share on other sites

Moja Saba umarła 6 marca br., następnego psa przygarnęłam 10 marca br.. Nie z wyboru, po prostu przy domu plątały się bezdomne wychudzone sunie. I chciałam pomóc przynajmniej jednej... Na początku miałam wrażenie że nic gorszego nie mogłam sobie zrobić:/ patrząc na "nową" sunie płakałam bo wyglądała tak samo, tak samo daliśmy jej na imię...za każdym razem gdy ją wołałam wybuchałam płaczem:/ Czasami robiła minki jak moja pierwsza sunia, co sprawiało że były wręcz nie do odróżnienia więc bolało strasznie, bo cały czas pamiętałam "że to Saba, ale nie ta moja". Wszystko przy niej robiłam mechanicznie, karmiłam ją i zabierałam na spacery. Nie sprawiało mi to radości, ale z perspektywy czasu wiem że słusznie zrobiłam. I bardzo kocham swoje sunie, choć nadal tęsknie za pierwszą. A kiedy przestanie boleć? Ja płakałam przez miesiąc, dzień w dzień. Teraz już nie płacze, ale pamiętam o niej każdego dnia. Wiem że to tylko pies, ale dla mnie była cudowna pod każdym względem:)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...