Jump to content
Dogomania

Taka sobie historia jednego psa - ku przestrodze


Miraska

Recommended Posts

Zawsze miałam psy. W ubiegłym roku niestety musiałam się z nimi pożegnać z uwagi na swój wiek odeszły za tęczowy most. Zaczęłam szukać psa na Waszym forum i znalazłam. Młodego, grzecznego. Pojechałam po psa do Częstochowy. Zgodnie z podpisaną kartą adopcyjną z Fundacją For Animals Oddział w Częstochowie pies miał 1 rok (wiek psa), czarny, bez kastracji, bez szczepień nie odrobaczony i nie odpchlony, bez książeczki zdrowia. Zgodnie z kartą adopcyjną mam poinformować fundację o ciężkiej chorobie, śmierci lub zaginięciu powierzonego mi zwierzęcia i jeżeli zwierzę nie spełni moich oczekiwań, zwrócę je wolontariuszowi Fundacji. Nie wyrzucę go, nie oddam go do schroniska, nie powierzę go osobie trzeciej. Przyjechaliśmy do domu. Chcieliśmy psa przywitać pieszczotami, a tu pies pogryzł mnie i pogryzł syna. Wytłumaczyliśmy sobie jego zachowanie sterem, zmiana miejsca. Dostał swój kocyk, pełną michę i serce. Zaczęła się asymilacja psa. Okazało się, że pies chce jeść tylko suchy chleb. Zaczęłam go uczyć jeść psie jedzenie. Później okazało się, że pies boi się dźwięków domowych, burzy, wystrzałów, samochodów. Poszliśmy na szczepienia. Pies był tak zestresowany, że trudno było go zbadać i cokolwiek przy nim zrobić. W każdym bądź razie został zaszczepiony, odrobaczony i na tyle ile udało się spojrzeć przez kaganiec psu w pysk okazało się, że pies jest starszy i ma minimum trzy lata. Ponieważ zawsze miałam dwa psy w jakiś czas później wolontariuszki z Warszawy przywiozły mi dorosłego owczarka niemieckiego. Niestety nie został u mnie ponieważ psy chciały się prawie zjeść. A, w między czasie wysłałam zdjęcia Barego w nowym domu do Fundacji, napisałam o jego zachowaniach i na tym ich zainteresowanie psem się zakończyło. Ja pisałam, a oni nie. Po czterech miesiącach od przybycia Barego do domu dostałam w prezencie ośmiotygodniowego szczeniaka owczarka niemieckiego. Psie dziecko zostało dotkliwie ugryzione, milimetry brakowało od oka. Wyleczyliśmy dziecko i pod naszą nieobecność psy były od siebie izolowane. Jeden w jednym pokoju, drugi w drugim. Poszłam z Barym do szkółki treserskiej w celu określenia przyczyn jego agresji. Usłyszałam, że jego agresja wynika ze strachu. Zaznaczam w tym miejscu, że byłam tylko na jednym spotkaniu a na tresurę nie poszłam z uwagi na brak finansów, brak transportu i brak czasu. Po jakimś czasie zaczęliśmy psy zostawiać razem. Bary zaczął się bawić z dzieckiem. To wyglądało tak jakby ten pies nigdy się nie bawił. Trudno mi jest oceniać w jakich warunkach ten pies żył i pewnie nigdy się nie dowiem. W tym roku doszło do bardzo przykrego incydentu. Był to piątek. Bary jak nigdy tego nie robił tym razem poszedł ze mną do sypialni w chwili, gdy ja zdejmowałam sweter dotkliwie mnie pogryzł. Tłumaczyłam sobie, że jego zachowanie wynikało pewnie z tego, że jak zobaczył moją uniesioną rękę myślał, że chcę go uderzyć. Ale we mnie pojawił się strach przed psem. Bałam się go pogłaskać. Sytuacja zrobiła się raczej chora. Chciałam oddać psa do schroniska, ale udało mi się odnaleźć telefon do wolontariuszki i zadzwoniłam do niej w poniedziałek. Poprosiłam, aby zabrali psa jak najszybciej. We wtorek doszło do kolejnego pogryzienia. Bary pogryzł syna w momencie, gdy syn podszedł do mnie. Ponownie zadzwoniłam do wolontariuszki i zażądałam zabrania psa. W środę nikt do mnie zadzwonił wobec czego zawiozłam psa do łódzkiego schroniska. Tam usłyszałam, że pies jest własnością fundacji i oni psa nie przyjmą. Nie miało znaczenia to, że pies pogryzł domowników. Przez dwie godziny pod schroniskiem trwała gorąca linia między mną, fundacją i schroniskiem. Między innymi dostałam od wolontariuszki telefon do jej kierowniczki od której usłyszałam, że na jej odpowiedzialność mam przywiązać psa do płotu schroniska jak nie chcą psa przyjąć. Później miałam telefon z Katowic, że skontaktuje się ze mną wolontariuszka z Łodzi i znajdzie psu miejsce. Wróciłam z psem do domu. Gdybym nie zadzwoniła do wolant riuszki z Łodzi, to mam wątpliwości, czy ona by zadzwoniła do mnie. Wieczorem zadzwoniłam do Pana z Katowic i zapowiedziałam, że jeżeli nie zabiorą psa następnego dnia do wieczora, to pies zostanie uśpiony. Dowiedziałam się przy okazji, że chodziłam z psem na szkolenie i nie wykonywałam poleceń tresera. Chciałbym poznać tego tresera i ciekawa jestem czy on poznałby mnie i psa, którego rzekomo szkolił. Ale to już dziś nie ma znaczenia, poza tym, że nie lubię kłamstwa i pomówień. W czwartek rano dostałam telefon z Katowic, że mam zaprowadzić psa do Fundacji Medor w Zgierzu. Zadzwoniłam, umówiłam się i późnym popołudniem zawiozłam psa. Bary miał zostać poddany kastracji. Pani prezes widziała jak pies na mnie zawisł, bo bał się, że go zostawię. Przy pierwszym zastrzyku wszystko było do zagryzienia. Bronił się przed zaśnięciem musiał dostać jeszcze dwa zastrzyki. Pani wet uświadomiła mnie, że to ze strachu, że straci swojego człowieka. Został poddany kastracji. W tym czasie Pani prezes Fundacji Medor dzwoniła do Fundacji For Animals i uświadamiała ich jakie obowiązują ich procedury. Podczas badania psa okazało się, że pies ma 7 lat. Następnego dnia były kolejne telefony z Fundacji For Animals do Fundacji Medor, ale można było odnieść wrażenie, że oni się do niczego nie poczuwają. W każdym bądź razie w Fundacji Medor uzyskałam informacje o zachowaniach behawioralnych psów o ich leczeniu i zostaliśmy sami z psem. Pies był i jest w Fundacji Medor celem obserwacji i socjalizacji. Cała ta sytuacja miała miejsce dwa miesiące temu. Pojutrze psa zabieram do domu. Za cały ten okres nie płacę żadnych kosztów za pobyt psa w Fundacji. Napisałam tą historię, aby przestrzec potencjalnych nabywców psów, aby najpierw sprawdzili Fundację. Do dziś nikt z fundacji For Animals nie zadzwonił i nie zainteresował się losem psa nie mówiąc już o jakiejkolwiek pomocy chociażby behawiorystycznej, czy farmakologicznej. Szkoda na taką Fundację każdej wydanej złotówki.
A teraz sobie plujcie i komentujcie ile Wasza dusza zapragnie.

Link to comment
Share on other sites

Dziś napisałam to na spokojnie, bo dwa miesiące temu padałyby tutaj słowa niecenzuralne. Trudno w to uwierzyć? Niech się wypowiedzą obie Fundacje, ta która mnie zostawiła z problemem i ta która mi pomogła.Może tez właśnie dzięki temu dowiem dlaczego tak postąpiła Fundacja For Animals Oddział w Częstochowie teraz pod inną nazwą Elpis.

Link to comment
Share on other sites

Dostałam namiar na ten watek i przeczytałam z zapartym tchem..na temat fundacji For Animals w Czestochowie, bylo na dogo głosno w swoim czasie, więc chyba się nie zdziwilam tym , co tu przeczytałam..ale bardzo jestem ciekawa, czy w obecnej sytuacji owa fundacja wytłumaczy się..??Szczezrze w to wątpie, ale będe czekała...
Dobrze, ze trafiłas na inna Fundacje MIraska...bardzo się zmartwiłam losem Barego(to szczególnie bliskie mi imie psa),zwlaszcza jego zakonczeniem- jak bardzo bronił się przed oddaniem...to swiadczy , ze On Cie bardzo kocha..a jest..tzn byl taki...z pewnoscia nie ze swojej winy.... ale jak widzę, chyba będzie szczesliwe zakończenie...w kazdym razie na to licze i niecierpliwie czekam na dalszą historie:) mam nadzieję, ze napiszesz nam jak wygladalo powitanie w domku i jakie zmiany w Barusiu zaszly:) CZy odwiedzalas go w ciagu tych 2 miesiecy, kiedy byl socjalizowany?CZY w takich sytuacjach przewidziany jest w ogole kontakt psa ze swoim ludziem??

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Wam za zainteresowanie się tym wątkiem. Sama jestem ciekawa reakcji fundacji For Animals z Częstochowy. Barego nie odwiedzałam w ciągu tych dwóch miesięcy, żeby nie robić mu nadziei, a i sama nie byłam pewna jak to się skończy. Byłam tylko w kontakcie telefonicznym z Fundacją Medor. Przez jakiś czas Bary nie chciał jeść, był przeziębiony, upatrzył sobie kącik i nie dopuszcza innych psów do kącika. Poza kącikiem już mu inne psy nie przeszkadzają. Po kastracji wyciszył się na tyle, że nie podają mu żadnych leków na uspokojenie. Swojej opiekunce daje się pogłaskać, przychodzi na zawołanie i podobno jest ogólnie nieźle. Ja na wszelki wypadek w porozumieniu z wetem i panią prezes mam przygotowany Kalm-aid. A co dalej zobaczymy. Też liczę na to, że pies się wyciszył i postaram się w miarę moich skromnych możliwości jakoś mu pomóc. A tak na marginesie to dodam, że odkąd Barego nie ma w domu to i mam problem z psim dzieckiem. Tęskni za kolegą i nie chce jeść. Same problemy z tymi psiakami ;-) Ale może w końcu dobrze się to skończy. We wtorek wieczorem wróci psisko z "wygnania"

Link to comment
Share on other sites

no wlasnie, to wiele mowi. A najgorsze ze ludzie tacy jak Miraska w dobrej wierze ufaja tego typu organizacjom, majac male doswiadczenie z psami i wiele dobrego serca zostaja zaladowani w kanal i pozostawieni z tym sami, bo gdyby nie Medor to nie wiem. Miraska ja przede wszystkim dziekuje ze nadal chcesz pomoc temu pieskowi :calus: to wspaniale. i wierz mi wiele osob tu bedzie Cie wspierac jak tylko potrafi, bo nie wszyscy sa tacy jak ta fundacja, naprawde zdecydowana wiekszosc z nas tu robi wszystko by pomagac psom - A TAKZE ICH NOWYM WLASCICIELOM.

Link to comment
Share on other sites

Bary już jest w domu! Poznał mnie, na przywitanie skoczył na mnie i wylizał. Wróciliśmy i dom też poznał. Jak stanął przed drzwiami od razu zaczął drapać w drzwi (jak po spacerach). Psie dziecko (dziecko z zachowania, bo jest już duży,za dwa tygodnie skończy rok) nie chciało wpuścić Barego do domu - z radości, że kolega wrócił. Bez mała się nie posikał z radości. Kład się przed nim, cała dupka mu chodziła i piszczał. Bary natomiast kiedyś za taką nachalność na pewno by warknął, a teraz nie. Kolacja zjedzona, nawet przez młodego i właśnie obydwa psy sobie śpią. Bary nie w kąciku jak kiedyś, tylko na środku pokoju. Chyba czuje się pewniej niż przedtem.Na razie jest ok. Zobaczymy w ciągu następnych dni i miesięcy. Mam mu podawać tyko pół dawki kalm-aid i będę w kontakcie z Medorem. Postaram się pójść z Barym no i z młodym na szkolenie. Może uda mi się to w czerwcu, a jak nie to w lipcu. To tyle z pierwszego dnia pobytu po banicji - Barego w domu. Chciałabym, aby się to wszystko udało i żeby Bary miał w końcu swój dom. A z For Animals nikt się do dziś nie zainteresował losem psa, nawet po tej mojej informacji na Waszym forum.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Miraska']Bary już jest w domu! Poznał mnie, na przywitanie skoczył na mnie i wylizał. Wróciliśmy i dom też poznał. Jak stanął przed drzwiami od razu zaczął drapać w drzwi (jak po spacerach). Psie dziecko (dziecko z zachowania, bo jest już duży,za dwa tygodnie skończy rok) nie chciało wpuścić Barego do domu - z radości, że kolega wrócił. Bez mała się nie posikał z radości. Kład się przed nim, cała dupka mu chodziła i piszczał. Bary natomiast kiedyś za taką nachalność na pewno by warknął, a teraz nie. Kolacja zjedzona, nawet przez młodego i właśnie obydwa psy sobie śpią. Bary nie w kąciku jak kiedyś, tylko na środku pokoju. Chyba czuje się pewniej niż przedtem.Na razie jest ok. Zobaczymy w ciągu następnych dni i miesięcy. Mam mu podawać tyko pół dawki kalm-aid i będę w kontakcie z Medorem. Postaram się pójść z Barym no i z młodym na szkolenie. Może uda mi się to w czerwcu, a jak nie to w lipcu. To tyle z pierwszego dnia pobytu po banicji - Barego w domu. Chciałabym, aby się to wszystko udało i żeby Bary miał w końcu swój dom. A z For Animals nikt się do dziś nie zainteresował losem psa, nawet po tej mojej informacji na Waszym forum.[/QUOTE]
Jak ja się ciesze z tych wiadomości...wzruszyly mnie w zasadzie wszystkie reakcje twoich psow Mirasko...dla mnie pies- to fenomen...poznal wszystko..po dwoch miesiacach..a i maluch tez poznal...to jest takie niesamowite...
Pisz wszystko, jakby coś sie dzialo:) Wklejaj nam fotki swojej ferajny:) NAjwazniejsze, zebys się nie bala Barusia:) JA wiem, ze Barusie wszystkoe to najcudowniejsze psy na świecie:) tez tez taki jest na pewno:) Bary- to moj pierwszy w zyciu pies...zawsze będę więc miala sentyment do tego imienia...
FAjnie, ze zdecyzowalas się na szkolenie- to dla Ciebie tez większa pewnośc:)
Czekamy na fotki niecierplwie:):)
A Fundacja....nic nie napiszę, bo bana bym dostala:(..tak naparwdę,.to juz jest Fundacja przegrana na dogo od dawna...

Link to comment
Share on other sites

Miraska takimi "śmieciami" możesz mi śmiało zapychać skrzynkę:lol:

No patrzcie ludziska co za pięknota, boski jest ten Twój chłopak

[URL=http://img441.imageshack.us/i/pict4404.jpg/][IMG]http://img441.imageshack.us/img441/5783/pict4404.jpg[/IMG][/URL]

Link to comment
Share on other sites

gonia66 dziękuję bardzo. Jak nie będę dawała sobie z Barym rady dam Wam znać. Najważniejsze, że widać zmianę w zachowaniu. Ma mniej dziki wzrok, na młodego nachalność nie reaguje warczeniem i jakby czuł się pewniej. Czas pokaże. Ja jak pisałam, postaram się dla niego zrobić co będę mogła i na ile mnie będzie stać. No najważniejsze mam kontakt z Medorem i na ich pomoc też mogę liczyć.

Link to comment
Share on other sites

Tak, ładny i co z tego. Dla mnie to jest nie do pojęcia jak można z takiego ładnego psa zrobić agresywnego psa, czyli jak był wychowywany. A do tego odnoszę wrażenie po jego zachowaniu i jak pilnuje się domu, że był wiele razy wyrzucany z domu. No i chyba przez to ta jego agresja. Nie jestem psim psychologiem, ale myśląc o jego przeszłości, a raczej ją sobie wyobrażając chciałabym aby w końcu miał swój dom. Tak na marginesie to dodam, że jestem złym przewodnikiem dla psów, bo psy będąc kochane, robią co chcą. Dlatego nigdy nie miałam z nimi kłopotów. Baryś miał mieć rok czasu - taki pies jest do wychowania. A tu okazało się,że ma 7 lat i jakieś przyzwyczajenia. Ale może się uda i będzie w końcu dobrze.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Miraska']Tak, ładny i co z tego. Dla mnie to jest nie do pojęcia jak można z takiego ładnego psa zrobić agresywnego psa, czyli jak był wychowywany. A do tego odnoszę wrażenie po jego zachowaniu i jak pilnuje się domu, że był wiele razy wyrzucany z domu. No i chyba przez to ta jego agresja. Nie jestem psim psychologiem, ale myśląc o jego przeszłości, a raczej ją sobie wyobrażając chciałabym aby w końcu miał swój dom. Tak na marginesie to dodam, że jestem złym przewodnikiem dla psów, bo psy będąc kochane, robią co chcą. Dlatego nigdy nie miałam z nimi kłopotów. Baryś miał mieć rok czasu - taki pies jest do wychowania. A tu okazało się,że ma 7 lat i jakieś przyzwyczajenia. Ale może się uda i będzie w końcu dobrze.[/QUOTE]
Uda sie!!Uda, musi sie udać:) Wydaje mi się, ze masz ogromne poklady miłości do Barusia,i ludzi do pomocy a to naparwdę dużo...gdyby nie to wszystko..juz by Barusia z Wami i z nami nie byLo..:(

Link to comment
Share on other sites

to wspaniale!!! To znaczy ze bardzo sie zmienil.
Moze nowy poczatek wrozy dobrze nowym ukladom w domu.
my tu sekundujemy i trzymamy kciuki za jego adaptacje w domu!
Moze nawet jakies zdjecia sie znajda?
a za fundacje wstyd, i tyle.... szkoda slow.

Link to comment
Share on other sites

  • 11 months later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...