Jump to content
Dogomania

Jett Garet III, jr. Kraków - w NOWYM DOMKU-od 07.04.06-GARETOWE OPOWIEŚCI-udręczonej


mar.gajko

Recommended Posts

  • Replies 1.7k
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Kraków to jedyne miasto, w którym naprawdę chciałabym mieszkać i w którym czułabym się szczęśliwa już tylko z tego powodu, że tam mieszkam...:mdrmed:
Co do książki to może grupa A5 (dystrybutor) albo wydawnictwo SOL mogą coś powiedzieć...

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Arial]06.08.2009, czwartek.[/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial]Ja chcę spać!!! Zapomniałam, jak to się robi! Oduczyłam się! Dwie godziny snu zapewniły mi kondycję zombie i oczy koloru poświaty na ulicy Czerwonych Latarni. [/FONT]
[FONT=Arial]O trzeciej prawie zasypiałam, kiedy w Kolesia wstąpił diabeł. Zaczął rzucać z łoskotem cielskiem z mebli o podłogę i pojękiwać żałośnie. Po kilku minutach współczucie mi przeszło, senność również i cisnęłam pantoflem w kierunku ostatniego hałasu. Odpowiedzią był metaliczny klekot, co oznaczało, że nie trafiłam w coś innego. W co, wolałam nie myśleć. [/FONT]
[FONT=Arial]Potem Garet postanowił wyjść do ogrodu i usiłował wyłamać drzwi do piwnicy z determinacją wróżącą sukces. Nigdy nie wiem, czy naprawdę musi wyjść, czy nie musi, ale musi, żeby obrzucić obelgami dowolnie wybrany obiekt. Wolałam nie sprawdzać, otworzyłam drzwi do piwnicy i zamknęłam na klucz swoje. Niech lata do Kai dzielić się wrażeniami. [/FONT]
[FONT=Arial]W pracy funkcjonowałam w stanie lekkiego obłędu załatwień przed wycieczką. W ciągu 4 godzin pięciokrotnie odwiedziłam pięć wydziałów, potem jeszcze raz ekstra cztery, bo zgubiłam teczkę z dokumentami, która szczęśliwie znalazła się w zupełnie innym wydziale, do którego wstąpiłam tylko na chwilę. Nikt specjalnie się nie dziwił, bo ciągle coś gubię albo zostawiam. [/FONT]
[FONT=Arial]Wróciłam do siebie. Udało mi się, pojękując z niesmaku, napisać pół artykułu. Reportaż z sobotniej imprezy. Rozpacz! Musi być zrozumiały dla wszystkich członków społeczności lokalnej, zawierać nazwiska wszystkich wykonawców i zasłużone pochwały dla nich, jednocześnie prezentując spójność i pewien poziom, bo, jak powtarzam, są granice śmieszności, których przekraczać nie należy. A przynajmniej ja nie mogę. Muszę zachować zwykłą lekkość stylu i dowcip, inaczej nie podpisałabym się pod artykułem.[/FONT]
[FONT=Arial]Po południu w towarzystwie Kasi odwiedziłam Ulę – słabiutka, wygląda jak mała dziewczynka, miała kryzys, noc jazdy po szpitalach, z rakowcami nikt nie chce mieć do czynienia, bo nie wiadomo, co im się właśnie rozpada. Powinni taktownie i po cichu umrzeć. Udało mi się jednak rozśmieszyć ją i przez kilkanaście minut rechotałyśmy radośnie. I to były najcenniejsze chwile tego dnia. Kasia z kolei opowiedziała zdarzenie z dzieciństwa – jak to pewnego razu, podczas pływania w jeziorze, zaczęła się topić, a nieznany mi osobiście mąż Uli, wówczas podobno całkiem przyzwoity człowiek, uratował jej życie. [/FONT]
[FONT=Arial]Ula wzruszyła się do łez, że będzie miała co opowiedzieć córce, aby miała pełniejszy obraz ojca – nie tylko jako faceta, który porzucił rodzinę i prowadzi nieciekawy tryb życia, ale również jako mężczyzny szlachetnego. Teraz z kolei ja wzruszyłam się do łez. To Ula jest szlachetna, wielkoduszna i mądra. Jest wspaniała. Moją książkę położyła obok siebie na łóżku. [/FONT]
[FONT=Arial]Wieczorem, kiedy trochę się przespała, oprzytomniała i odpoczęła po dramatycznych nocnych przeżyciach, zadzwoniła z ponownymi gratulacjami. [/FONT]
[FONT=Arial]-No popatrz, wcześniej nie zauważyłam, a to Monika Szwaja poleca! Sama Monika Szwaja! Jestem z ciebie taka dumna! – zakończyła. [/FONT]
[FONT=Arial]Żołądek mi się ścisnął. Nic na to nie poradzę, ale większość uczuć osadza mi się w okolicy żołądka. Zaczynam podejrzewać, że tam naprawdę stacjonuje zazwyczaj dusza. Czy Wy też tak macie?[/FONT]
[FONT=Arial]Ku rozczarowaniu Gareta, który ostatnio z uporem odmawia jedzenia udek z kurczaka, zamiast przyzwoitego posiłku ugotowałam dietetyczną zupę jarzynową z błonnikiem. Staram się wrócić do ludzkiego wyglądu, ale bardzo opornie to idzie. Długo miałam wiarygodne (tylko nie dla siebie) wytłumaczenie – że stres, że sterydy... no i narosło. A coraz trudniej się rozstać z kochaną otuliną. [/FONT]
[FONT=Arial]-Kaja, spróbuj, pyszna zupa – powiedziałam zachęcająco. [/FONT]
[FONT=Arial]-Faktycznie, ładnie pachnie... – moje dziecko zajrzało do garnka i odsunęło się ze zgrozą. –Fuj!!! Ohyda!!! Takie gluty![/FONT]
[FONT=Arial]-Błonnik...[/FONT]
[FONT=Arial]-Przecież to wygląda jak stadium tuż przed inteligencją! Potem zaczyna myśleć i zdobywać świat! – spojrzała na mnie z odrazą. [/FONT]
[FONT=Arial]Zakrztusiłam się błonnikowym glutem. Garet taktownie odwrócił wzrok od mojego talerza.[/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Nie mam siły przeczytać ostatniego odcinka:oops:- przed chwilą skończyłam malowanie mieszkania:roll:; porządki zaczęłam od ustawienia komputera. Włączyłam go z nadzieją, że będzie już wiadomość, że Garet jest już w empiku i jutro będzie u mnie:cool3:. Moze jednak już coś wiadomo?

Link to comment
Share on other sites

Dawno mnie tu nie było, a tu takie wieści! :lol:
Joanna, gratulacje, zaraz lecę do księgarni.
Ja mam wydrukowany pierwszy rok opowieści, jeździł ze mną metrem
i autobusem, i czasami ludzie patrzyli na mnie dziwnie jak płakałam ze śmiechu.

Pamiętam jak namawiałyśmy Cię na wydanie tych zapisków,
więc bardzo, bardzo się cieszę. :multi:

Link to comment
Share on other sites

Mam Gareta:multi:, kupiłam dzisiaj w Empik-u na Bora Komorowskiego. Zrobiłam sobie prezent na urodziny:lol: i mam nadzieję, że ułatwi mi przeżycie tego dnia, którego już od bardzo bardzo dawna nie lubię!

Teraz kiedy nie grozi mi już konkurencja zapytam o promocję książki? Czy ktoś już reklamował ją choćby tylko na forum? (myślę o dziale "czytelnia")

Link to comment
Share on other sites

Ja tez zamowie przez necior (i nie w merlinie:eviltong:), ksiazka jest wszedzie, jesli chodzi o netowe ksiegarnie.

Jakie to musi byc przyjemne uczucie, kiedy widzi sie swoja ksiazke na polce w ksiegarni. :)

Czy przewidywane jest spotkanie autorskie w stolycy?? :razz:

Link to comment
Share on other sites

:loveu:Dziewczyny moje kochane, ja to jestem lewa do reklam itp., nigdzie nie dawałam recenzji. Zakopałam głowę w piasek, jak struś. Tak mam, organicznie, nie umiem. Dzięki cudownej pani Monice Szwai! A ona jak pisze... szkoda słów...
[FONT=Arial]14.08.2009, piątek.[/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial] Garecik leży w otwartym oknie i spod przymkniętych powiek obserwuje ulicę. Wygląda na zmęczonego, po wyjeździe Kai musiał zrobić porządek z ubraniami – gdy wróciłam z pracy, przez kwadrans zbierałam je przed domem i w ogrodzie. [/FONT]
[FONT=Arial] Wieczór jest chłodny, czuje się schyłek lata... astry kwitną...[/FONT]
[FONT=Arial] Byłam dziś u Uli i próbuję dojść do siebie. Źle się dziś czuła, gdy przyjechałyśmy z Kasią, płakała. Otworzyła nam Natala. Nie odstępuje mamy na krok. [/FONT]
[FONT=Arial] -Idź do sklepu, kup sobie rogaliki – popędziła ją Ula. [/FONT]
[FONT=Arial] -Kupiłam sobie pączki, rogaliki będą dopiero w środę – oznajmiła dziewczynka w minutę później. Przysięgam, przez ten czas nie zdążyłabym nawet dojść do półpiętra. [/FONT]
[FONT=Arial] -Natalka, idź na podwórko, pobaw się, pani Asia jest, nic mi się nie stanie...[/FONT]
[FONT=Arial] -Nie! Odparła Natala i było to „nie” tak stanowcze, że wiadomo było, iż nie ma o czym dyskutować. W rezultacie rozmawiałyśmy w czwórkę, po chwili Ula trochę się rozpogodziła i nawet się śmiała. Przy pożegnaniu ucałowałam jej rękę – drobną teraz i delikatną jak rączka dziecka. [/FONT]
[FONT=Arial] Wyszłyśmy przygnębione. Kasi od razu zaczęła drętwieć połowa twarzy, ja miałam żołądek ściśnięty, a mój mózg się odmeldował do tego stopnia, że gdy w chwilę później chciałam napisać sms-a, wyjęłam pióro... [/FONT]
[FONT=Arial] Wycieczka do Krakowa bardzo się udała. [/FONT]
[FONT=Arial] Wszyscy stawili się w komplecie i w doskonałych nastrojach. Lekkie opóźnienie spowodowałam ja, ponieważ musiałam pędzić do sklepu po udka dla Gareta – Kaja poprzedniego dnia zapomniała kupić, a wyjechała. [/FONT]
[FONT=Arial] Opinie były zgodne – udka nie przetrwają. Albo raczej – nie tylko [/FONT]
[FONT=Arial]przetrwają, ale rozwiną się w nich liczne, nieoczekiwane formy życia. [/FONT]
[FONT=Arial] -To może włożymy je do bagażnika… - zawahałam się zignorowawszy rady o kamiennym garnku i liściach pokrzywy (nieobecne, poza tym na pokrzywę mam uczulenie) – tam chociaż słońce nie świeci…[/FONT]
[FONT=Arial] Nasz pogodny kierowca, uśmiechając się promienniej niż słońce, uprzejmie otworzył bagażnik. [/FONT]
[FONT=Arial] -Obawiam się, że po południu same stąd wyjdą. [/FONT]
[FONT=Arial] -Niech pan tak nie mówi, co mój rozpieszczony pies będzie jadł? [/FONT]
[FONT=Arial] -Trzeba go było zabrać ze sobą. [/FONT]
[FONT=Arial] -Źle znosi jazdę… [/FONT]
[FONT=Arial] Przyjechaliśmy na tyle wcześnie, że godzinę do otwarcia Muzeum spędziliśmy w parku Jordana. Dawno się tak nie odprężyłam. Sam środek dużego miasta, a tu cisza, słońce przesączające się przez gałęzie drzew i zapalające malutkie tęcze na kroplach rosy w pajęczynach rozesłanych jak welony na krzewach. Zrobiliśmy mnóstwo zdjęć i spacerkiem powędrowaliśmy do Muzeum. [/FONT]
[FONT=Arial] W połowie zwiedzania przypomniałam sobie o delegacji i popędziłam do samochodu. Na szczęście kierowca był. [/FONT]
[FONT=Arial] -Pies nie dzwonił? – zagadnął uśmiechając się szeroko. [/FONT]
[FONT=Arial] -Udka nie pukały? – zrewanżowałam się. [/FONT]
[FONT=Arial] Z muzeum powędrowaliśmy na Wawel, stamtąd na jakąś przekąskę, bo wszyscy byli głodni. Weszliśmy do pierwszej pizzerii na Grodzkiej, przyciągnięci zapachami i nieświadomi tego, co nas czeka. Czekało nas potwierdzenie życiowej prawdy, że pozory mylą. Pizza była... hm, gorąca. Poza tym do ciasta zamiast sztućców przydałby się palnik acetylenowy, zaś do zlokalizowania farszu – potężna lupa.[/FONT]
[FONT=Arial] Powędrowaliśmy z powrotem lawirując pomiędzy barierkami odgradzającymi chodniki przed finałem Tour de Pologne. Zrobiło się naprawdę gorąco i zauważyłam, że nawet najdzielniejsi z grupy byli już solidnie zmęczeni. Aż serce rosło, kiedy patrzyłam, jak wspierają się wzajemnie, czekają na słabszych, służą sobie ramieniem ani na chwilę nie tracąc humoru. Kocham ich. [/FONT]
[FONT=Arial] Zatrzymaliśmy się na chwilę przy Smoku Wawelskim. Ział ogniem bardzo malowniczo i na tyle często, że każdy zdążył to zobaczyć. Kupiłam wszystkim po maskotce pogodnie uśmiechniętego smoczka. [/FONT]
[FONT=Arial] Zapakowaliśmy się do busa, wszyscy podekscytowani i zauroczeni magią Krakowa. Wrócimy, oczywiście. Jest jeszcze tyle do obejrzenia...[/FONT]
[FONT=Arial] Brałam nikły udział w wesołych rozmowach, bo siedziałam na pierwszym siedzeniu, za mną zaś ulokował się nasz odkryty podczas balu karnawałowego talent. Zorganizowaliśmy wtedy karaoke, jako przerywnik tańców, i okazało się, że wszyscy chcą śpiewać! I nieźle im idzie... publiczność była wspierająca i pełna entuzjazmu. Teraz jeden z odkrytych tam talentów, który po kilku występach na różnych imprezach zmienił się z wycofanego introwertyka błądzącego wzrokiem po ziemi w odważnego i bardzo pewnego siebie faceta, siedział za mną i ambitnie ćwiczył. W uszach miał słuchawki, w ręce discmana. [/FONT]
[FONT=Arial] -„Zostańmy razem... zostańmy razem... zostańmy razem... zostańmyrazemzostańmyrazemzostańmy...”.[/FONT]
[FONT=Arial] Po godzinie doszłam do wniosku, że to fatalny pomysł i z ulgą wyskoczyłam z busa. Podeszliśmy z kierowcą do bagażnika i spojrzeliśmy na siebie. Całą okolicę spowijał potworny smród, dominujący nawet nad zapachem spalin pędzących trasą samochodów. [/FONT]
[FONT=Arial] -Udka? – wyszeptałam ze zgrozą i niedowierzaniem. [/FONT]
[FONT=Arial] -Mówiłem... teraz wystarczy je zawołać, a pójdą same – wymruczał z posępną miną, po czym wybuchnął śmiechem. –Ale panią nabrałem! Przed chwilą jechała śmieciara! Będzie cuchnęło jeszcze przez dziesięć minut![/FONT]
[FONT=Arial] -Uff! – odsapnęłam z ulgą, odbierając od niego reklamówkę z mięsem. Cóż, nie da się ukryć, udka też nie pachniały nadzwyczajnie...[/FONT]
[FONT=Arial] Trzy zamroziłam, trzy ugotowałam od razu. Garnek przykryłam szczelnie, ale nie pomogło ani to, ani dodanie ziół.[/FONT]
[FONT=Arial] Zwabiona toksycznymi wyziewami, w kuchni pojawiła się Irena, z wyrazem szczerego zdumienia na twarzy, zna bowiem moją fobię na punkcie szkaradnych zapachów. [/FONT]
[FONT=Arial] -Coś śmierdzącego gotujesz? – spojrzała nieufnie na kuchenkę. [/FONT]
[FONT=Arial] -Ćwiartki kurczaka dla Gareta – powiedziałam z przygnębieniem. –Kaja zapomniała kupić przed wyjazdem i jeździły ze mną od samego rana... Nie wiem po co je gotuję, przecież on tego nie tknie...[/FONT]
[FONT=Arial] Chłodzący się na płytkach kundel łypnął na mnie z wyrzutem i westchnął z udręką. Od razu nabrałam pewności, że gotuję mięso dla bezpańskich zwierząt i będę musiała główkować, czym oboje wyżywimy się do poniedziałku. [/FONT]
[FONT=Arial] Wyszliśmy do ogrodu, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Miałam nadzieję, że prześpię się trochę, bo od tygodni chodzę zataczając się ze zmęczenia, ale tylko zapadłam w jakiś letarg. Zza płotu dobiegały mnie odgłosy cięcia drewna i stukania młotkiem. Sąsiad-pasjonat coś reperował, nie żałując sobie. Deski oraz wszystkie narzędzia ku swemu zaskoczeniu poznały swoje mało chwalebne pochodzenie, zwłaszcza ze strony matek, najwyraźniej gromadnie trudniących się nierządem. Ma facet siłę, na takim upale... [/FONT]
[FONT=Arial] Już miałam nadzieję, że zasnę w tym kojącym potoku przekleństw i huku pędzących ulicą samochodów, ale zerwałam się nagle w poczuciu, że przestałam oddychać. A dziękuję bardzo za taki relaks. Pozbieraliśmy się oboje z Garetem i wróciliśmy do domu. Akurat przyszła Baśka pytając, czy mam jakieś kolorowe czasopisma. Co jakiś czas kupuję, przekartkowuję i zostawiam dla niej. Uzbierała się tego cała góra, co ją nadzwyczajnie uszczęśliwiło. Okazało się, że chodzi na kurs wizażu i jest tym niezmiernie przejęta. Perfekcjonistka w każdym calu. Z entuzjazmem opowiadała, jak powinien wyglądać profesjonalny makijaż. Przy czwartej warstwie wymiękłam. [/FONT]
[FONT=Arial] -Daj spokój, Basiu, rozumiem, że najpierw trzeba dokładnie zamurować twarz, potem na nowo ją uformować i na końcu wymalować? Nic dziwnego, że wyglądam jak wyglądam, skoro mój makijaż trwa od trzech do pięciu minut. [/FONT]
[FONT=Arial] Baśka obiecała, że gdy się nauczy, zrobi mi porządny makijaż. Od razu poczułam nieprzyjemne ściąganie twarzy i wyobraziłam sobie, jak przy mojej żywej mimice ze stukiem odpadają mi kawałki urody... [/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial]21.08.2009, piątek[/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial] Kaja założyła sobie weekendowe zwiedzanie Polski. Tak z grubsza. Do Wrocławia wyjechała z zapaleniem pęcherza, zaledwie po dniu brania lekarstw. [/FONT]
[FONT=Arial] W sobotę o świcie zbudził mnie telefon. Niestety, komórka dzwoniła w kuchni, gdzie ją zostawiłam, więc po krótkiej walce ze sobą postanowiłam nie wstawać w przekonaniu, że i tak nie zdążę. Za chwilę zadzwonił stacjonarny, więc uznałam, że to coś ważnego i zwlokłam się z łóżka. Irena zdążyła odebrać i właśnie niosła mi telefon. [/FONT]
[FONT=Arial] -Kaja...[/FONT]
[FONT=Arial] Zaniepokoiłam się, ale uznałam, że skoro dzwoni, to żyje. [/FONT]
[FONT=Arial] Dzwoniła z przychodni, bo potrzebny był jej adres naszej poradni. Zapalenie pęcherza przeszło w zapalenie nerek. Może to i dobrze, że wyjechała, bo nasz lekarz jest na urlopie, a wątpię, czy ktoś inny zleciłby jej dokładne badania, jako że medycy mają skłonność do uogólniania – młodzi ludzie z założenia nie chorują, a starych nie warto leczyć. [/FONT]
[FONT=Arial] Ne było sensu kłaść się ponownie, obiecałam sobie, że wyśpię się w niedzielę. [/FONT]
[FONT=Arial] W niedzielę o świcie zbudził mnie sygnał sms-a, jako że w przypływie głupoty komórkę położyłam przy łóżku... [/FONT]
[FONT=Arial] Mętnym wzrokiem wpatrzyłam się w wyświetlacz. „Mam ją! Nareszcie ją mam!...” Po kilkakrotnym przewinięciu zrozumiałam, że Kasia właśnie dostała z empiku moją książkę o Garecie, o czym z entuzjazmem zawiadamiała mnie od razu... Wstałam, obiecując sobie, że wyśpię się za tydzień... [/FONT]
[FONT=Arial] Kaja przyjechała wieczorem, i całe szczęście, bo Garet był już nie do wytrzymania. Albo płakał, albo spał. Jeść nie chciał, za to na okrągło domagał się pocieszania i pchał się na kolana nie zważając na to, co akurat robię. Za to w nocy był słodki. Właził na moje wąskie łóżko spychając mnie na ścianę i przytulał się z ciężkim westchnieniem. Nie wytrzymywał długo, bo ciasno mu było i wyciągniętymi łapami walił o półki z książkami przerażając siebie i mnie. Noce zdecydowanie woli spędzać z Kają, za to w dzień jej odpuszcza i wisi na mnie. [/FONT]
[FONT=Arial] Zorganizowałyśmy akcję wyjmowania kleszcza z Marchwi. Szczęśliwie oboje z Kolesiem byczyli się na moim łóżku obierając pościel w kolejne warstwy sierści. Założyłam okulary do czytania i delikatnie czochrałam Marchew po policzkach, badając jednocześnie położenie kleszcza. Jakikolwiek zabieg na płochliwej Marchwi graniczy z cudem, toteż od razu zrobiło mi się gorąco. I jeszcze to jej długie, gęste futro... Kaja przyniosła pęsetę, ale pogoniłam ją z powrotem, bo to była nowa, której używamy. Dokopała się wreszcie do starej. Rozanielona Marchew nadstawiała mordkę, skupiłam się, rozchyliłam włosy, złapałam zadek kleszcza i wyrwałam go wraz z futrem ruchem wykręcania śruby. Cały wyszedł, jestem fachowcem... Zszokowana Marchew wlazła na Kolesia i chwilę trwało, zanim puściła incydent w niepamięć. Koleś obadał sytuację ćwiartką lewego oka i na powrót zapadł w drzemkę. [/FONT]
[FONT=Arial] Za dziesięć szósta rano obudził mnie sygnał sms-a. Zaklęłam paskudnie i zabójczym wzrokiem wpatrzyłam się w wyświetlacz, żeby zapamiętać, kogo mam zamordować za zabranie mi dwudziestu pięciu minut snu. [/FONT]
[FONT=Arial] Kaka (kolejna Kasia, moja ulubiona, najmłodsza koleżanka z pracy). Prosiła, żebym zabrała za sobą ładowarkę, bo nie wie, czy jej się zepsuł telefon, taki jak mój, czy zasilacz. Wygrzebałam się spod Marchwi i Kolesia, wyrzuciłam spod poduszki piłeczkę Gareta i wstałam. Zażyłam lekarstwa i niemrawo zaczęłam ćwiczyć. Natychmiast przytuptał z góry Garet i uwalił mi się na nogach, domagając się pieszczot. Słodki był taki, że omal pod wpływem jego rozespanego, ciepłego ciałka nie odmeldowałam się na macie do ćwiczeń, bo powieki mi opadały.[/FONT]
[FONT=Arial] Byłam tak spowolniała, że z domu wybiegłam w ostatniej chwili, zręcznie przeskakując leżącą pod drzwiami kuchni martwą mysz. [/FONT]
[FONT=Arial] -Masz – rzuciłam Kace na biurko zasilacz. –I nie rób tego więcej, bo jak cię kocham, tak cię zamorduję. Miałam jeszcze dwadzieścia pięć minut snu, ty sadystko! A ty mnie obudziłaś PRZED SZÓSTĄ!!! [/FONT]
[FONT=Arial] Wszystkie dziewczyny zarechotały bez śladu współczucia. [/FONT]
[FONT=Arial] Mój zasilacz w telefonie Kaki też nie działał. Czyli zepsuło się wejście.[/FONT]
[FONT=Arial] -No to jestem bez telefonu – oznajmiła smętnie. [/FONT]
[FONT=Arial] -Zaraz! Przełóż swoją baterię do mojego i naładuj sobie! – zawołałam w przypływie natchnienia. [/FONT]
[FONT=Arial] -Ty, Asia, to masz łeb – spojrzała na mnie z uznaniem. [/FONT]
[FONT=Arial] -Z niewyspania czasem mam przebicia do zbiorowej inteligencji – wymamrotałam macając na półce w poszukiwaniu torebki z kawą. [/FONT]
[FONT=Arial] Natrętne słońce zaglądało już do naszej piwnicy, więc opuściłam roletę tracąc nieco na dopływie powietrza, ale zyskując zielonkawy cień. Przekonałam się już, że gdy naświeci mi w lewe oko, zataczam się potem przez cały dzień. [/FONT]
[FONT=Arial] Zaparzyłam sobie kawę i zioła i z dwoma półlitrowymi kubkami wróciłam do swojej zielonej norki. Pojemność moich naczyń niezmiennie budzi sensację. Wciąż tłumaczę, że dzięki temu nie muszę co chwilę zrywać się i latać do kuchni. Poza tym uwielbiam zimną kawę. Za gorącą nie przepadam. Niestety, prawie wszystkie półlitrowe kubki i szklanki w domu mi się wytłukły, a na podobne nie mogę trafić. [/FONT]
[FONT=Arial] Włączyłam komputer i poczułam się lepiej. Mniej więcej tak, jak narkoman, który zaaplikował sobie pierwszą dawkę. Moja miłość, moje uzależnienie... [/FONT]
[FONT=Arial] Skrawkiem świadomości zarejestrowałam, że wszedł jakiś klient, z którym Grazia rozmawiała szybko i dziwnie zduszonym głosem. Kiedy wyszedł, rzuciła się do otwierania okien, co zwróciło moją uwagę, jako że w pokoju dziewczyn niezależnie od temperatury są zamknięte na głucho, a poza tym włączony jest piec akumulacyjny, który natychmiast po ich wyjściu wyłączam. [/FONT]
[FONT=Arial] -Fu!!! – zawołała Grażyna wisząc na klamce kolejnego okna. –Co za nieszczęście, wzrok słabnie, słuch słabnie, a węch wciąż ten sam![/FONT]
[FONT=Arial] Wybuchnęłam śmiechem i nie mogłam się uspokoić, więc wyszłam na papierosa przed budynek. [/FONT]
[FONT=Arial] Kiedy wróciłam, w pokoju obok zauważyłam znajome, długie nogi. [/FONT]
[FONT=Arial] -Waldi?[/FONT]
[FONT=Arial] Starszy z naszych informatyków, wysoki brunet, przystojny i uroczy, ale wściekle zakręcony, słowny z opóźnieniem i oderwany od rzeczywistości, uśmiechnął się promiennie. [/FONT]
[FONT=Arial] -Cześć![/FONT]
[FONT=Arial] -Spójrz na mnie! – zażądałam – tak wygląda wyrzut sumienia. [/FONT]
[FONT=Arial] Wybuchnął śmiechem. [/FONT]
[FONT=Arial] -Pamiętam – zameldował – sekap ci nie działa![/FONT]
[FONT=Arial] -Od trzech tygodni nie mogę się zalogować! [/FONT]
[FONT=Arial] -Zaraz do ciebie przyjdę. [/FONT]
[FONT=Arial] Pokiwałam głową mając nadzieję, że to nie ten sam zaraz, co u Kai, czyli mikrob wywołujący niepamięć permanentną. [/FONT]
[FONT=Arial] Drugi z naszych informatyków, Konrad, jest równie przystojny, choć w blond typie, dla odmiany słowny, solidny i entuzjastyczny w pracy, ale jeszcze młodziutki, więc pewnie za jakiś czas mu przejdzie... a może nie?[/FONT]
[FONT=Arial] Waldi faktycznie przyszedł. Okazało się, że po ostatnim przeprogramowaniu mojego komputera do hasła do serwera wkradła się spacja, więc przy kopiowaniu i wklejaniu de facto podawałam hasło zupełnie inne. Zapamiętałam starannie jako nauczkę na przyszłość. Nic to, że nie pamiętam hasła osobistego; metodą prób i błędów... A sekapu nienawidzę z całej duszy. Unikam, kiedy tylko mogę. Jest nielogiczny, zagmatwany i niedopracowany jak trzymiesięczny płód. Pozdrowienia dla twórcy. Podczas, gdy bez trudu rozgryzę program nawet w języku, którego litery przypominają roślinne tatuaże, pod warunkiem, że posiłkuje się elementarnymi choćby prawami logiki i konsekwencją, przy sekapie łzy napływają mi do oczu i dłoń odruchowo szuka broni. [/FONT]
[FONT=Arial] I właśnie dzisiaj, kiedy miałam otworzyć nową sprawę, popłakałam się z frustracji. Przez dwa dni wyprodukowałam pół kilograma pism, które, o zgrozo, musiałam puścić przez sekap. Po licznych próbach byłam w stanie skrajnej depresji i wyczerpania nerwowego, a moje poczucie własnej wartości przekopało się przez dno i raźno zmierzało w kierunku Chin, czy co tam jest po drugiej stronie kuli ziemskiej...[/FONT]
[FONT=Arial] Konrad był na urlopie, a Waldi nie miał czasu, bo właśnie udawał się w dwa odległe od siebie miejsca równocześnie. Wydawał się mocno skruszony, zwłaszcza, gdy zawyłam do słuchawki, że już w ubiegłym roku domagałam się szkolenia. Ale na odległość nie mogłam go nawet zabić. [/FONT]
[FONT=Arial] Ten właśnie moment wybrała Ewka, kierowniczka mojej rodziny zastępczej, śliczna, mądra i cudownie ubierająca się kobieta, żeby przybiec ze swoim ślicznym aparatem w celu zrobienia mi zdjęcia, bo musi się pochwalić, kto jej stworzył stronę internetową. [/FONT]
[FONT=Arial] [COLOR=black]-Odwal się - poprosiłam uprzejmie, bo fotografować się lubię mniej więcej tak, jak przestępca poszukiwany listem gończym. I odwaliła się, ale z innego powodu. Spojrzała na mnie uważniej i zawyła ze zgrozy.[/COLOR][COLOR=black] [/COLOR][COLOR=black][/COLOR][/FONT]
[COLOR=black][FONT=Arial]-Jezu, Joaśka! Bez korali, bez kolczyków i ta ponura, granatowa bluzka! Ty nie jesteś w pełni kobietą[/FONT][/COLOR][COLOR=black][FONT=Arial]![/FONT][/COLOR]
[COLOR=black][FONT=Arial]Wieczorem Kaja przygotowywała się do jubileuszowego spotkania swojej klasy z liceum.[/FONT][/COLOR][COLOR=black][FONT=Arial] [/FONT][/COLOR][COLOR=black][FONT=Arial][/FONT][/COLOR]
[COLOR=black][FONT=Arial]-Mamuś, tylko mnie nie rozśmieszaj - warknęła ostrzegawczo, gdy weszłam do łazienki. -Maluję sobie kreskę![/FONT][/COLOR][COLOR=black][FONT=Arial][/FONT][/COLOR]
[COLOR=black][FONT=Arial]Faktycznie, dokonywała cudów precyzji nad gęstymi rzęsami (cholera wie, po co), co dla mnie jest nieosiągalne z powodu wrodzonego braku precyzji.[/FONT][/COLOR][COLOR=black][FONT=Arial][/FONT][/COLOR]
[COLOR=black][FONT=Arial]-Najgorsze jest to, że malujemy się dla innych dziewczyn - wymamrotała.[/FONT][/COLOR][COLOR=black][FONT=Arial][/FONT][/COLOR]
[COLOR=black][FONT=Arial]-O tym samym myślałam dziś rano! - zawołałam odkrywczo.[/FONT][/COLOR][COLOR=black][FONT=Arial]
I gdzie tu miejsce dla facetów?[/FONT][/COLOR]
[FONT=Arial] [/FONT]
[FONT=Arial] [/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...