Jump to content
Dogomania

Pomocy! Wykańczamy się nerwowo - panika na spacerach.


Natja

Recommended Posts

Od miesiaca opiekuje sie 4 letnim owczarkiem srodkowo-azjatyckim. Mieszkam w Warszawie w bloku. Spacery to jeden wielki koszmar - pies ogromnie panikuje - podkulony ogon, piszczenie, rwie na wariata pod klatke - jest to duży, cieżki pies - wazy wiecej ode mnie i bardzo ciezko jest mi go utrzymac. Jak widzi, ze biore smycz jest zalamany. Na poczatku probowalam "na spokojnie" wychodzilam na dwor w nocy, kiedy najmniej sie boi i puszczalam go ze smyczy. Najpierw biegl za mna, ale ostatnio juz tylko siedzi pod drzwiami do klatki. Smakolyki nie wchodza w gre, on niczego nie jest w stanie przelknac w tym strachu. Teraz zaczelam go wyciagac na sile, kiedy mnie szarpie - ja szarpie jego. W domu jest psem ogromnie poslusznym, na dworzu widze ze tez CHCE sie sluchac, bo wraca na komende noga, ale za chwile znowu rwie bo strach jest silniejszy. Czy to minie ? Co robić? Błagam, pomóżcie, bo oboje się w końcu wykończymy.

Link to comment
Share on other sites

na poczatku trzeba sprawdzic co jest powodem tego strachu i probowac go wyeliminowac. moze to samochody??

I pod rzadnym pozorem nie mozesz wyprowadzac go na sile, gdyz smycz i spacer bedzie mu sie zle kojarzylo i tym trudniej bedzie Ci przekonac psiaka ze spacery to tylko przyjemnosc.

Link to comment
Share on other sites

Samochody, ludzie... hałas, wszystko na niego działa. Wczesniej mieszkal na wsi i nie zna miasta. Tylko ja nie wiem co robić - jedni ludzie mówią że jak go nie wyciągnę "na szerokie wody" to się nie przyzwyczai i tak mu zostanie, ale z drugiej strony widze, ze to chyba nie jest najlepszy pomysl, czy ktos mial taki problem ? Przejdzie mu to w koncu?

Link to comment
Share on other sites

Na pewno nie możesz okazać psu znenerwowania, czy zniecierpliwienia - to tylko utwierdzi go w przekonaniu, że jest się czego bać. Czyli wszelkiego rodzaju próby ciągnięcia, zmuszania itp. odpadają.
Proponuję nagrać dźwięki "ulicy" i puszczać psu cichutko podczas jakiś przyjemnych czynności - zabawy, karmienia. Można stopniowo zwiększczać siłę dźwięku do poziomu tj. na ulicy.
Codziennie powinien przychodzić do was ktoś obcy - poproś sąsiadów? Nie może "napastować psa", czyli ściskać go, czy głaskać. Najlepiej, żeby dał mu smakołyk, czy też podrzucił smakołyk i uciął sobie z Tobą krótką pogawędkę.
Uważam, że wychodzenie z psem późnym wieczorem było dobrym pomysłem.
Pies się sam nie przyzwyczai - to jest Twoje zadanie. Jeśli uważasz, że sama nie dasz sobie rady - może powinnaś poprosić trenera?

Link to comment
Share on other sites

Natja a nie mogłabys go socjalizować w starym miejscu jego zamieszkania???
byłoby łatwiej, on jest przyzwyczajony do mieszkania na wsi i boi sie miasta
mozna by było z podwórka pomału go w większy świat wyprowadzać wtedy stress byłby mniejszy

miałam kiedyś owczarka niemieckiego wziętego z kojca w wieku pół roku, przypadał do ziemi na każdy dźwięk i widok samochodu , trzaskania drzwiami , bał sie wszystkiego

ale tak po miesiącu wyprowadzania uspokoiła sie a potem juz było ok, nawet w wystawach brała udział i była super zdyscyplinowanym i posłusznym psem

Link to comment
Share on other sites

To dźwięki ulicy to faktycznie jest myśl! Tylko z tym ciągnięciem to jest naprawde trudna sprawa, ja wiem ze w tym momencie posuwam sie do ostatecznosci, ale wiem też, ze gdybym nie szarpnela smyczy i nie przywolala psa to jechalabym brodą po asfalcie za nim aż pod drzwi klatki.
Dzięki za parę rad. Pozdrawiam!

Link to comment
Share on other sites

Witaj - mam dwie propozycje - pierwsza spróbuj z piesiem szkolenie metodą klikierową. druga zasięgnij rady psychologa. Jeśli jesteś z okolic Warszawy to proponuję dr. Iracką. No i niezależnie proponuję Ci rozmowe z treserami - znawcami danej rasy, bądz generalnie molosów, tak jak np. p. Iwona Studzińska, czy Marcin Luciak. Jeśli będziesz zainteresowana moimi propozycjami to podam Ci kontakty - może być też na priv. Pozdrawiam - Ela, Szon i Amanda

Link to comment
Share on other sites

Natja - jestem daleka od radzenia komuś, żeby faszerował psa lekami, ale może skonsultuj się z wetem i zastosuj chociaż jakieś uspokajające środki ziołowe - zanim pies się przystosje.
Pomyślałam jeszcze, że jeśli masz balkon z widokiem np. na ulicę, lub na osiedle, to możesz zachęcać psa, aby np. przy oknie jadł. Widok "zewnętrza" będzie mu się wtedy kojarzył z czymś przyjemnym.

Link to comment
Share on other sites

Guest Reyes

Co do ciągnięcia, polecam
[URL="http://www.psycholog.zoologia.pl/obrozauzdowa.html"]http://www.psycholog.zoologia.pl/obrozauzdowa.html[/URL] .
Trzeba tylko pamętac że helterka nieszarpiemy... Ja na początku miałam lekki odruch pociągania smyczy np. na widok auta, i na zwykłej obroży nigdy bym się o tym niekapła.
Co moge poradzić (specem niejestem to pewne)? Po pierwsze powolutku... Nawet jakby trzeba było siedzieć godzine w tej klatce, niech wyjdze gdy sam bedzie chciał... Oczywiście kiełbaska niegdy niezaszkodzi:diabloti: . Tylko lepiej zorganizuj tak, by wiele osób niemusiało was mijać na klatce bo to jeszcze potęguje stres.
I ja i moja kropkowana nielubiny naszej klatki schodowej : echo i pijaczki w piwnicy ;/. Po prostu niefajnie. Niema się co dziwić. Tyle że u niej to objawia się tak że zżuca mnie ze schodów ;) żeby byle szybciej wyjść. Wydaje się jednak że on tyle nieboi się klatki co tego co jest po zanią. Ulicy... może znienić skojarzenia. Daj psu luźną smycz, weś przed wyczekiwany posiłkiem i połóż mu (możesz na spodeczku, jeśli niechcesz by uczył się jeść z ziemi) kiełbaske (duży kawałek) 2m. od wyjścia. W końcu podejdze, hapnie kiełbaske i szybko wróci do kąta, czy gdzie on tam się zazwyczaj zapiera. Powtarzamy operacje, przybliżając minimalnie spodeczek. Pochwał ( chociasz nie zbyt entuzjastycznych, bo może się jeszcze b. zestresować) nieszczędzimy. W takim układzie nauczy się najpierw wychodzić z klatki. Oczywiście jak już opanuje, jeszcze przez dłuższy czas nagrażaj kiełbasią (bardziej atr. od suchego) przejście przez próg. Zaczęcie z Klikerem też jest świetnym pomysłem.
Pozdrawiam i życze powodzenia.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Naprawdę współczuję, bo wiem, co to znaczy. Moja suka na szczęście miała tylko 9 miesięcy. A czteroletni pies ... to już pies dorosły, nie dojrzewa, nie zmienia mu sie charakter, jest w pełni ukształtowany. Nagrywanie dźwięków z ulicy nic nie da. Pies bardzo szybko przyzwyczaja się do dźwięków wydawanych przez telewizję i radio i te "pudełka" nie robią na nim większego wrażenia. Moja sucz na szczęscie uwielbiała inne psy i zaczęła wychodzić na spacer tylko dlatego, że pozwalałam jej z nimi biegać. Bardzo dużo pozytywnych zachowań nauczyła się się właśnie od innych psów. Pies w spacerach MUSI widzieć coś pozytywnego - znajdź to.
Moja suka dobiega już dwóch lat. Nadal się boi pewnych rzeczy: panicznie boi się petard, trzepania dywanów, odgłosów polowania. Na szczęście zwyczajne odgłosy miasta, ulicy, nie robią już na niej większego wrażenia. I wcale nie dlatego, że omijaliśmy ulicę z daleka, ale właśnie dlatego, że co najmnej jeden spacer dziennie był chodnikiem przy ulicy (trzeba tylko wybierać na początek, te mniej ruchliwe). Jak sobie pomyślę, jak strasznie musiałam się naszarpać z 20-kilowym psem, to zaczynam ci naprawdę współczuć. Psa nie można ganić za strach, nie można prosić, żeby szedł dalej, czy pocieszać. Pies powinien znać komendę "równaj" i powinien być karcony za złamanie szyku. Ty idziesz i pies ma iść razem z tobą, nie możesz pozwolić, żeby on dyktował kierunek. Wiem, że to trudne z tak dużym psem. Czasem i mnie puszczały nerwy i miałam ochotę porządnie wrzasnąć i szarpnąć psem. Głęboki wdech i przypomnienie sobie, jak bardzo kocham swojego psa. "Nie chcesz iść w prawo? to pójdziemy w lewo, zrobimy kółeczko i tak dojdziemy tam , gdzie ja chcę" Czasem trzeba się nakombinować.
Moja sucz, jak się bardoz zestresuje, też nic nie je. Niczym nie można jej przekupić. A mimo wszystko, nawet w czas petard wychodzimy na spacer. Najczęściej bardzo króciutki, tylko na siku i kupę. Robi to sprintem. Czamu wychodzi, mimo naprawdę panicznego strachu? Bo nie wolno załatwić się jej w domu ... i dlatego że mi ufa. Może czasem tego zaufania wystarcza na 1-2 minuty, ale jednak.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Jonquil'].
. Nadal się boi pewnych rzeczy: panicznie boi się petard, trzepania dywanów, odgłosów polowania. Na szczęście zwyczajne odgłosy miasta, ulicy, nie robią już na niej większego wrażenia.
"Nie chcesz iść w prawo? to pójdziemy w lewo, zrobimy kółeczko i tak dojdziemy tam , gdzie ja chcę" Czasem trzeba się nakombinować.

Moja sucz, jak się bardoz zestresuje, też nic nie je. Niczym nie można jej przekupić. A mimo wszystko, nawet w czas petard wychodzimy na spacer. Najczęściej bardzo króciutki, tylko na siku i kupę. Robi to sprintem. Czamu wychodzi, mimo naprawdę panicznego strachu? Bo nie wolno załatwić się jej w domu ... i dlatego że mi ufa. Może czasem tego zaufania wystarcza na 1-2 minuty, ale jednak.[/quote]

matko kochana , jakbym czytala o mojej Toszce !!!
z jedną poprawką -moja sucz waży 55 kg-więc mękę możecie sobie wyobrazić :evil_lol: .
Są dni lepsze -idziemy dalej , i dni gorsze -wtedy siku i do domu.
czego myśmy już nie próbowali ?!!! nic nie dziala :angryy:
dostawala nawet lekkie leki na uspokojenie -żadnego skutku .
Poprostu musialam się pogodzić , że taka jest i tak zostanie -trafila do mnie mając 8-9 miesięcy -teraz ma prawie 5 lat-nie wiem , co przeszla wcześniej , ale sądzę , że nic dobrego .
Do dziś np . na widok dozorcy z miotlą , czy mopem kuli się cala i najchętniej by zwiala , byle dalej .

Praca z takim psem wymaga olbrzymiej cierpliwości i niestety nie zawsze można osiągnąc efekty , o jakich byśmy marzyli .

pozdrawiam :lol: i nic na silę ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja również mialam podobny problem.Tyle tylko,ze miałamam łatwiej bo mam ogród i bylam w o tyle lepszej sytuacji,że psina ma bzika na punkcie innych psow,wiec wyprowadzalam ja na ulicę w obecności psow znajomych.
Trwalo to ok.miesiąca.Nie radzę więc szarpać za smycz,bo pies bedzie mial negatywne skojarzenia i caly proces jeszcze sie wydłuży.Kup obroże uzdową,łatwiej będzie Ci go kontrolować,a jak przestanie sie już bać to nauczysz go chodzić na smyczy.

Link to comment
Share on other sites

U mnie problemem jest w tej chwili tylko grudzień - styczeń. Dzieciaki bawiące się petardami doprowadzają mnie do szału, tak, że mam ochotę kogoś pobić. Raz o mały włos pies by mi się powiesił na smyczy, tak strasznie szarpnęła do tyłu. Przez resztę roku żyjemy sobie dość spokojnie, mimo, że mam budowę za oknem. Wychodzę na specer, zakładam psu kaganiec, spuszczam ze smyczy ... i idę. A pies chce czy nie, wlecze się za mną. Nauczyłam się już, że to lepsze niż szarpanie się na smyczy. Pies ma wybór ... albo sam zostanie przed klatką ... albo pójdzie za mną. I zawsze wybiera to drugie. I ostatnio to mnie nawet zaskakuje. Jak zobaczy jakiegoś psa, to od razu zapomina, że się czegoś boi.

Link to comment
Share on other sites

Jonquil :) Dziękuję za Twoją wypowiedź, jak czytałam to utwierdzałam się w przekonaniu, że jak na razie robię dobrze.
Jak widzę, wiele psów ma tego typu problem. U mnie minęły już jakieś dwa miesiące i widzę subtelną poprawę jednak. Zaczynam nastawiac się optymistycznie, ale też rozumieć powoli problem. Na razie w dzień wychodzimy luzem. Nie muszę go wyciągac z klatki ani z domu - wychodzi razem ze mna przy nodze. Pod klatką go spuszczam ze smyczy i odchodzę jakieś 5 metrow dalej, a on w tym czasie robi jednorazowe sikanko i daje dyla z powrotem pod klatkę orać drzwi pazurami. Stoję jeszcze tak kilka minut, on z reguły odchodzi od drzwi i chce do mnie podbiec, ale w połowie drogi jest "cykorek" i znowu wraca pod klatkę. Trwa to jakies 2 minuty - całe wyjście - i wracamy do domu. W nocy natomiast wyciągam go na większe podwórko. Muszę go raz przynajmniej szarpnąć, ale nie protestuje dlugo i idzie. Robimy obchod. Nauczył się już reagować na lekkie ruchy smyczą i klaskanie językiem - co znaczy, że ma wrócić do nogi i zmniejszyć napięcie smyczki. Mam wrazenie, ze się uspokaja, więcej miejsc obwą****e. Czasem są lepsze dni, czasem jest gorzej, a ja znam juz rozkład jazdy śmieciarki - najstraszniejszej rzeczy pod słońcem.
Aha.. dzięki uprzejmosci keli dostalam nr telefonow do psich behawiorystow, ale po tym co od nich usłyszalam, nie będę korzystać z ich usług - przynajmniej nie w tej kwestii, w innych może tak.
Ostatni nasz sukces - dwa razy siusiał na spacerze. Może to mało się komuś wydawać - ale dla nas to ogromny postęp w porównaniu z tym co było.
Pozdrawiam Was dziewczyny i Wasze psiska !

Link to comment
Share on other sites

Ku pocieszeniu (kurcze, a może wręcz odwrotnie?:roll:)
Moja sucz ma 2 lata, od ponad 1,5 roku jest u mnie. Chyba prościej jest wymienić rzeczy, których się NIE boi.
Każdy spacer to to dla niej stres, wychodząc na podwórko, dokładnie lustruje wszystkie balkony, okna (a duzo ci ich u nas...), "tam wisi pranie, tam ruszyła się firanka... - uciekamy!", większość ludzi jest straszna, szczególnie jeśli idą w grupie, nie daj Boże jakaś grupa nastolatków czy dzieci - panika absolutna. Jakiś człowiek (a najgorsze to są dzieci), patrzy na mnie? Uciekamy!
Nawet jeśli są rzadkie momenty, gdy nikogo nie ma na ulicy trzeba się czujnie, cały czas rozglądać, być może coś się pojawi....odgłos piłki? to przerażające! ktoś machnie kurtką (lub ja w domu kołdrą na przykład) - uciekamy! strasznie, strasznie, strasznie....żeby dojść do miejsca zielonego, gdzie może pobiegać i się (w miarę) nie boi idę przez pół godziny z przerażonym psem wyrywającym mi rączki ze stawików...+ agresja do innych psów na smyczy + wielka pobudliwość, super ;)
Staję na uszach od półtora roku, szkółki, różne metody "wychowawcze", praca z psem na każdym spacerze, nawet leki przeciwlękowe, i....prawie nic.
Jakieś mam takie wrażenie, że tak już zostanie, czy będę się starać czy nie. I wiem, że to może być baaardzo męczące, dlatego, Natja, trzymam kciuki i cierpliwości życzę :), przecież za coś te nasze psie mordy kochamy....

Link to comment
Share on other sites

Kam!

Akurat od problemu lękliwości zaczynałem swoją behawiorystyczną 'karierę' lat temu 5. I mam w jego leczeniu całkiem spore sukcesy. Jeśli chcesz napisz do mnie na [email][email protected][/email], celem dalszego kontaktu. Być może będę mógł ci pomóc, oczywiście bezpłatnie. Im problem bardziej 'zastaly' tym gorzej. Z moja suka tez zaczynalem terapie jak miala 1,5 roku i sporo czasu uplynelo zanim zbudowalem sobie baze wiedzy i trafilem na lepiej rokujace metody. Szkoda, ze dla mojej suczki bylo juz za pozno. Nie, nie, ciagle zyje i ma sie dobrze.;) Tyle tylko, ze problem jedynie ogarnalem. gdybym wczesniej wiedzial to, co teraz, moze bym ja wyleczyl prawie calkowicie...

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Podobny problem mamy z 9-miesiecznym Nero, ktory wychowywal sie w schronisku, zabrany jako szczenie od zwyrodnialca, ktory sie nad nim znecal. Przez szereg miesiecy otoczeniem Nero byl siatkowy boks w bardzo cichej, wiejskiej okolicy pod miasteczkiem i towarzystwo innych psow.
Spacerow oczywiscie nie bylo.
W schronisku Nero chorowal ciezko (nuzyca polaczona z grzybica) i dlatego zabralysmy go na leczenie do kliniki na SGGW.
Tam Nero siedzi w pomieszczeniu, w boksie i na spacery wychodzi na smyczy.
Na poczatku wszystko bylo OK, poza tym, ze Nero nie umial oczywiscie chodzic na smyczy i ciagnal, odskakiwal nagle na bok, ale swiat poznawal raczej z zainteresowaniem.
Niestety od jakiegos czasu boi sie wyjs z budynku - jak tylko wyjdzie za drzwi - chce zaraz wracac -ciagnie z powrotem bardzo silnie, jakby sie panicznie bal..!
Nie mamy pojecia, co sie stalo, ze zachowanie psa uleglo zmianie - podejrzewamy, ze czegos sie przestraszyl - ale nie wiadomo czego (jest podejrzenie, ze samochodu).
Niestety dopoki Nero nie znajdzie domu i czlowieka, ktory zechce go oswajac ze spacerami - czarno to widze, bo w lecznicy na kazdy spacer wyprowadza go ktos inny, inaczej sie zachowujacy, co robi pewnie psu dodatkowy balagan w glowie.
Smaczki - nie przynosza efektu.
Jedynie towarzystwo innego psa - o ile to przyjazny pies i zainteresowany kontaktem z Nero.

Idealem bylby dla niego dom z ogrodem i inny - fajnym psem do towarzystwa - ale jak na razie nie ma chetnych do adopcji Nero.

Czy ktos ma jakis pomysl, co w tych warunkach robic?

[I](wątek Nero na PWP - pod bannerem w moim podpisie)[/I]

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Widzę, że trafiłam na odpowieni topic:lol: a już myślałam, że będę nadal sama zmagała się ze strachem mojej suni.

Opiszę krótko przypadek:
sunia ma 9 miesięcy, od zawsze mieszka z nami w bloku przy ruchliwej ulicy, zna cały tłum ludzi i drugi taki różnych piesków. BOI SIĘ PANICZNIE takich rzeczy jak: skrzynka na listy, niski balkon, skrzynka z siecią elektryczną itp. stojące na drodze, wielkim łukiem omija studzienki:p . Kuli się w sobie na widok wózka dziecięcego (roweru nie :crazyeye: ), osoby z parasolem, z dużą torbą w ręku. I jeszcze dwa lęki jej się włączyły jak miała ok. 6 m-cy: od mopa wieje do drugiego pokoju, podobnie jeśli chodzi o odkurzacz.:placz:

Strasznie mi jej szkoda, jak tak reaguje na te rzeczy. I na wszelkie nowości, też się chowa za mnie - ostatnio panika była na widok otwartego piecyka kuchennego i tel. komórkowego z otwartą klapką :crazyeye: :crazyeye: :crazyeye:

Już nie wiem co robić: głaszczę ją, by się uspokoiła, razem z nią obchodzę te wszystkie "przerażające" rzeczy, trzymając ją na odległość sama się do nich zbliżam, dotykam by pokazać, że to nie jest groźne..... ręce opadają :shake: szkoda psiaka, bo pewnie męczy się przy tym bardzo.

Koleżanka mi zasugerowała, że może to być jakiś problem ze wzrokiem, z postrzeganiem różnych kształtów - czy to możliwe?

Będę ogromnie wdzięczna za wsparcie w walce z tymi lękami

Link to comment
Share on other sites

Jantarka a skąd macie psice? Schron?
Nie wiem zawsze mi się wydawało, że szczeniory mają takie odchyły...choć 9 miesięcy to już młodziak taki....Moja sucz tez się boi paru rzeczy ale na ogół umiem zdiagnozować przyczynę...
boi sie śmietników - bo kiedyś o taki na nóżce zahaczyla jej się smycz...no i wyglądało to tak jakby smietnik chciał ja zaatakować...
boi się parasoli - bo kiedyś na spacerze ja z parasolem przyuważyłam jak pies żarł śmiecia...niewiele myśląc rzuciłam się wyciągać to z pyska..parasol upadł przy psie i była panika...
boi się huku metalicznego - bo miałyśmy wypadek samochodowy...

cóż myślę, że trzeba powoli oswajać i oswajać i mieć dużo cierpliwość....dać psu obwąchać podejrzaną rzecz ale nie zmuszać, zachęcać smakołykiem żeby się dobrze kojarzyło...więc dobrze robisz...a co do odkurzacza nie ma się co dziwić - robi straszny hałas i "pożera" rzeczy;) Mieszkałam kiedyś z suczą znajomych która dziką nienawiścia spowodowaną strachem pałała do suszarek do włosów....trzeba było sie nieźle nagimanstykować żeby wysuszyć sobie włosy, bo pies chciał bronić wszystkich przed tym warczącym potworem;)

p.s. Jantarka nie wiem czy dobrze kojarzę - ale ty masz goldenkę prawda?? Z tym wzrokiem to tak czy siak warto zrobić kiedyś badania z racji obciążeń genetycznych....

Link to comment
Share on other sites

ano, to ja z goldenką moją :multi: - alias "panikara", hihi

Trochę to pociesza, że są psy bardziej dziwaczne od mojego :lol:

Moja Ammi jest z hodowli, więc jesli ma jakiekolwiek negatywne skojarzenia ze "straszakami", to powinnam je pamiętać....niestety, nic mi nie przychodzi do głowy...:shake:

Cóż, będę cierpliwie starała się przekonać ją do tego, że w sumie ten świat nie jest taki zły, na jaki wygląda ;) i nie wszystkie rzeczy pożerają namiętnie małe goldenki :p

A jeśli chodzi o badanie wzroku....to ja od jakiegoś czasu mieszkam w Pile i nie mam pojęcia, czy gdzieś coś takiego mi wet zrobi :roll:
Uria, możesz powiedzieć, czy takie badania są robione normalnie u weta czy to jakieś bardziej specjalistyczne jest?

Link to comment
Share on other sites

Wiesz co Jantarka - ja się tak słabo orinetuję trochę czy w Pile mogliby ci to badanie wykonać (jest to badanie na postępujący zanik siatkówki PRA. Swoją drogą gdzieś czytałam, że ujawnia się u goldenów w poźniejszym okresie życia), wiem, że czasami organizowane są takie badania przy okazji wystaw - a w Warszawie wykonuje je dr.Garncarz......
Skontaktuj się z Cathedral...ona jest encyklopedią goldenowską i na pewno ci coś doradzi.
pozdrawiam:)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 months later...

Całkowiecie cię rozumiem Natja ja mam dokładnie to samo ze swoją sunią:-( Kupiłam ją na bazarze była w wieku 4-5 misięcy mieszaniec amstafa więc już starsza trochę była wyraźnie inna pozostałe szczeniaki łasiły się, podgryzały ręce a ona spokojnie leżała w pudełku ale myślałam że to dlatego że może zmarzła bo to było późniął jesienią lub czuje się trochę niepewnie przy obcych ludziach jednak myliłam się bardzo.
Przez pierwsze miesiące w domu chowała się za rowerem tam przesypiała całe dnie, a jak podrosła to zmieniła rower na miejsce pod stołem bo za rowerem już się nie mieścił. Dużo czasu zajeło jej przyzwyczajenie do naszego domu a jeszcze zaraz po przyprowadzeniu psicy okazało się że ona zwraca wszystko co zje co było spowodowane zablokowaniem czymś jelita (kompletnie jak widać zignorowane przez właścicielke bo psina była dość chuda) oczywiście szybko żąłądek dało się wykurować. Teraz psica we wrześniu skończy 6 lat a jej zachowanie wcale się nie zmnieniło oczywiście w domu czuję się całkowicie bezpiecznie tak samo jest na ogródku pod balkonem jednak spacery są prawdziwym koszmarem dla nas obu. Niegdy nie cieszy się ze spaceru, nie merda ogonkiem jak inne psy jak idziemy, nie łapie smyczy ząbkami. Trudno jest określić czego boi się na spacerze bo pomijając oczywiście petardy, czy odgłos kopniętej piłki które zdarzająsie sporadycznie i oczywiście wywołują strach to ona poprostu boi się wychodzić poza znany jej teren, dodam że ludzi się nie boi bo lubi zawsze ich śledzić w celu dobrego obwąchania nie jest przy tym w żaden sposób agresywna. Zauważyłam u niej jednak pewną zależność że jak poprzedni spacer jej się wyraźnie nie spodobał czyli nie była spuszczana ze smyczy to jak powiem że idziemy na spacer to wtedy ucieka pod stół i trzeba poświęcić trochę czasu żeby ją wywabić skolei jak spacer był gdzieś na polach gdzie mogła biegać luzem to jak usłyszy spacer to sama przychodzi pod drzwi. Na spacerze też dość solidnie ciągnie dlatego ostatnio zaopatrzyłam się w kantarek taki z kagańcem w jednym dzięki czemu mągęł ją opanować choć jak się zmęczy to już nie ciągni a psica waży coś koło 50 kg więc siłę ma jednak kiedy usłyszy petardy czy jakiś inny huk to i to nic nie daje ciągnie się z całych sił do domu. Ma również zaciskową obróżkę z łańcuszka bo przy zwykłej nauczyła się że jak odpowiednio mocno zapsze sie do tyłu to ją ściągała i uciekał. Jeśli chodzi o tresurę to trochę umie bo wdomu ją trochę tersowałam ( w mojej okolicy nie ma szkół tresury dla psów) jednak co z tego że ona w domu jest posłuszna jak na spacerze jak usłyszy jakiś huk to zapomina o wszystkim i dalej ciągnie się do domu.
Jeśli chodzi o teresurę na zewnątrz to nic z tego bo ona na spacerze zazwyczaj jest tak nerwowa i czujna że choćby niewiem co jej dać to nie zainteresuje się żadnym jedzeniem. Więc stwierdziłam że zostaje mi tylko pogodzenie się z tym i kochanie jej za to jaka jest.
A jeśli chodzi o twojego psa to może spacery powinne być dla niego bardziej atrakcyjne przedewszystkim wolne bieganie poza miastem.
Trochę za długo przeprasza.:oops:
I cieszę się że nie tylko moja sunia ma ten problem nie wiedziałam że to jest aż tak częste u psów.:crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Ares ogólnie jest śmiałym i odważnym psem, ktory pierwszy podbiega do innych psów i ludzi - ale gdy zobaczy auto, ciężarówkę, tramwaj, a nie daj Boże ma przejechać się tramwajem - od razu strach.

Na początku wsadziliśmy psa do tramwaju na siłę. Po wyjściu - biegunka. Stopniowo, np. raz na tydzień lub 2 tyg. jeżdził na dłuższe trasy (po za 1-wszym razem tylko 2 przystanki przejechał). Dalej ma biegunkę po powrocie ale wchodzi do tramwaju sam i to nawet pierwszy :lol: W tramwaju go głaszczę i gadam kojącym tonem:lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Piesik'] W tramwaju go głaszczę i gadam kojącym tonem:lol:[/quote]

To akurat odradzam. Kiedy probujemy w ten sposob uspokoic bojacego sie psa, przynosi to zazwyczaj odwrotny skutek. Dlaczego? Na zasadzie skojarzen - pan mnie uspakaja w tej strasznej rzeczy, wiec pewnie jest sie czego bac. Jeden z moich obecnych psow, tez bal sie srodkow komunikacji miejskiej. Nigdy wprawdzie nie szalal, ale siedzial przestraszony. Gdybym zaczela go uspakajac - utwierdzilabym go w tym, ze nalezy sie bac tych ryczacych potworow. Juz za drugim razem, gdy pies widzil, ze ja sie nie denerwuje, powoli zaczal sie odprezac. Ostatnio jechalismy pierwszy raz pociagiem - 0 problemow :lol:

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...