Jump to content
Dogomania

})i({ Baksymilianowo - Blu i Benji podbijają świat })i({


Patikujek

Recommended Posts

U nas dzisiaj wiosennie... wstałam cała spuchnięta i zapłakana... i w krostach... kocham wiosnę :)

Jak Rysiu się sprawuje? Czy jeszcze stres go trzyma? Tak btw. ile waży? - bo wygląda na nieźle nabitego.

Co do kotów... one nie są głupie... to my jesteśmy za głupi by je zrozumieć. One nie umieją powiedzieć tak, jak psy, że mają z czymś problem... i mają o wiele delikatniejszą psychikę niż psy. Wykładziny przy zasikańcach należy schować gdzieś głęboko. Wiadome jest, że zwierzę wybierze coś miękkiego niż jakieś podkłady - zwłaszcza że wykładzina pachnie nami, a podkłady to obcy zapach. Mnie tego moja psia tymczasowiczka nauczyła, że generalnie sikać można wszędzie (wszędzie, byleby nie na podkładach), więc wszystko trzeba zabezpieczyć. Wciąz upieram się, abyś zagadała do Magdaleny Nykiel - naprawdę zna się na kotach i może Ci nieźle pomóc.  Szkoda kota, bo on też się męczy.

Pisałam już chyba, że kocur mój miał tendencje do podsikiwania przed kastracją. Wykastrowałam. Sikał dalej, choć mniej, mniej intenywnie, zdecydowanie rzadziej i mniej smrodliwie. Okazało się, że to wynik problemu behawioralnego , nieradzenie sobie z frustracją, emocjami, nadmierne nakręcanie się na wszystko, nieumiejętność odpoczywania i tworzenia relacji - kontaktów poprzez zaniedbanie... (znaczy: w skrócie, bo to mega złożony problem i na moim kocie mogłabym pracę doktorancką napisać) - tak samo, jak  jego (wg nas) bezsensowne rzucanie się na twarz po to tylko by nas pogryźć tak, żeby chociaż polała się krew (serio, moja babcia to  w ogóle teraz ma niezłe blizny) albo skok z podłogi z wkurwem by rzucić się na szyję i wszczepić w nią - wynikały z nieradzeniem sobie emocji, a atakował nas regularnie: a to za to, że za głosno na ulicy, a za to, że jakiś ptak zaśpiewał, a za to, że się nakręcił na kurz fruwający pod światło... Dłuuuga, żmudna praca z behawiorystą (przy okazji trafienie na pierdylion znaffców, których posłuchałam i wzięłam drugiego kota - oczywiście pogorszyłam sytuację) i teraz klatki nie ma w użyciu (chociaż wciąż stoją obie w moim pokoju, czyli kocim pokoju wyciszenia). Kot sam się wycisza, a jak jest zmęczony to się uwali w klateczce i śpi... Chociaż jak mój starszy brat przyjeżdża do rodziców, to kocur chodzi nabuzowany - ale kojarzy mojego brata jako tego, który go zawsze nakręcał... Z czasem ataki ustały (na kotkę też). Teraz jak sie zapomni czasem wystarczy słowo DOŚĆ i już... Jednak po śmierci kotki znów zaczął nam lać po kątach - od razu badania na nerki i te sprawy (bo on ma mocno obciążone nerki, wyniki nerkowe zawsze zawyżone). Okazało się, że kot sobie nie radzi ze stratą kotki, z którą na pierwszy rzut oka nie tworzył żadnych wielkich relacji. Były one chłodne - a jednak zaburzona równowaga,świat który miał ułożony nagle zniknął i zaczął nam lać (ataki na nas również wróciły)... i praca od początku: cuda niewidy na uspokojanie, znowu autystycznie ułożony świat, znowu autystycznie przestrzegane rytuały... teraz już jest lepiej. Zdecydowanie. Już nie leje, już nie atakuje, już się przytula (!). Już wracamy do normalności.
Serio, kotki są naprawdę skomplikowanymi zwierzątkami. Zdecydowanie bardziej od psów - psia psychika przy kociej jest prosta jak budowa cepa. Aaa, no i kota nie zmusisz do współpracy. Nigdy.

A czy rozważałam oddanie drania? Jasne. Nawet na olx wisiało ogłoszenie... ale ostatecznie doszłam do wniosku, że nikt go odpowiedni nie weźmie. A potem trafiłam do Pauli (behawiorystki), która mi dała konkretne wskazówki. I powalczyłam. I nie żałuje, że kot ze mną jest - choć przez jakiś czas myślałam, że wszystkie jego schizy to PRZEZE MNIE i przez to, że nie moge mu zapewnić warunków, jakich potrzebuje. I że go unieszczęśliwiam - a przy okazji siebie i całą moją rodzinę... A to jest naprawdę zajebisty kot, po prostu miał pecha w życiu, że urodził się tam, gdzie się urodził... potrzebował pomocy.

Aaaa, kotka też mi lała na początku jak ją wzięłam do mieszkania na studia. Bała się zostawać sama itd - ale u niej to wręcz sprawa prosta: pochowanie wszystkiego, na co może nalać, kuweta druga, obróżka behawioralna, feromony do kontaktu i na początku tak organizowanie życia, by powoli przyzwyczajała się zostawać sama. Koty naprawdę nie czują się komfortowo, lejąc wszędzie... Kotce zdarzało mi gdzieś nalać, jak nie było nikogo dłużej niż 12h na mieszkaniu - no i potem, jak choroba postępowała... ale wtedy i dwójkę zdarzało jej się gubić, i potem robić wszystko pod siebie... ale to już insza inszość. To się rozumie;)

Jednak przyznaję, koty nie są dla mnie. Jestem zmęczona pracą nad Kurzykiem i jak pomyślę, że jeszcze raz miałabym to przechodzić (a np. lanie po kątach często się przechodzi, bo koty na niemal każdy problem reagują laniem) to podziękuję. Kurzyk jest moim jedynym, wymarzonym, najukochańszym i najcudowniejszym. Ale ostatnim.

Link to comment
Share on other sites

23 minuty temu, Tyś(ka) napisał:


Jak Rysiu się sprawuje? Czy jeszcze stres go trzyma? Tak btw. ile waży? - bo wygląda na nieźle nabitego.
 

Rychu w ogóle bezstresowo mam wrażenie tę przeprowadzkę zniósł. Mi się wydaje, że on jest wręcz szczęśliwy nie mając masy psów w około wreszcie. 

A psy dogadują się ok. W sumie do momentu kiedy Blu robi się trochę nachalny bo wtedy Rychu nie wie jak reagować. Bawić się, czy dominować czy... Ale potrzebują czasu by się poznać.

Natomiast co do wagi to powiem szczerze, że nie wiem. Jednak na pewno za mało bo on obecnie strasznie chudy jest. On tylko z przodu tak wygląda masywnie bo jest mocny w barach. On w ogóle jest bardzo krótki i ma wielką głowę więc robi mylne wrażenie, ale jak się na niego z góry spojrzy i pogłaska to katastrofa. Ale myślę, że teraz nie mając stresów zacznie przybierać na wadze i się odbuduje. Dodatkowo przy Blumie i naszych spacerach myślę, że szybko sobie kondycję wyrobi i trochę mięśni od biegania :)

Link to comment
Share on other sites

Właśnie widzę, że w barach szeroki, dlatego pytam - bo wygląda na sporego psiaka (ale nie grubego :) ) mimo wielkości. Mój też taki: niby nieduży, a waży 15kg.
Oby chłopcy się dogadali - ale jak futro nie leci, krew się nie leje to będzie okej :) Zawsze zazdroszczę tym, którzy mają dwa psy. Uważam, że duety dobrze sie chowają, zwłaszcza jak nalezą do towarzyskich psów.

Link to comment
Share on other sites

Ja zawsze wiedziałam, że końcowo będą 2. Ostatnio stwierdziłam, że Blu się pomalutku ogarnia i własnie miałam pisać o kolejnym psiaku bo myślałam o jakimś adopciaku (ale z DT by miec pewność co to za ziółko), no ale życie jak zawsze potoczyło sie inaczej :)

A widzę też, że to taki idealny moment był, bo zauważam u Bluma powoli symptomy jedynaka. Wcześniej tego nie robił, a teraz ostatnio zaczyna uważać, że tylko on się liczy i jak głaskam kogoś innego to zaraz mi się pod rękę pcha.... 

Link to comment
Share on other sites

Przed chwilą, łamAga napisał:

Mi was tez chyba wcięło , bo chciałam napisac ze w ogole się nie odzywacie patrze a ja Was nie mam w subskrypcjach <wow> dogo szaleje hehe

Dobra, dobra, na pewno żadna z Was nie miała w subskrycjach drugą i teraz ściemniacie, by zachować pozory :D

Super sprawa z dwoma psami. I przy Rysiu ominął Cię burzliwy okres szczeniaczka buhahaha. :D
To, że planowałaś psa z DT to się nie dziwię absolutnie.

Link to comment
Share on other sites

1 minutę temu, łamAga napisał:

hahahahahha wcale nie prawda :P ja miałam i to na pierwszym miejscu bo mają motylka w tytule :P

A mi się w subskrybcjach pojawia kolejność nie alfabetyczna a tak w jakiej zasubskrybowałam... 2 dni temu weszłam w wątek Chesti, a na drugi dzień już go nie było. Akurat to świeża sprawa była więc zauważyłam.  I wtedy właśnie zaczęłam sprawdzać kogo mi brakuje jeszcze i się zguby znalazły

Link to comment
Share on other sites

Paulina, Tysia (sorki nie będę cytować bo by wywaliło posta na pół strony ;)) - ale gdzie ktoś napisał, że koty są głupsze od psów? ;)

Psy są lepsze (dla mnie ;)) niż koty, tak napisałam ;P Z psami lepiej mi się porozumiewa, są bardziej przewidywalne, są chętne do współpracy, jeśli coś im nie pasuje czy dolega to są w stanie mi to przekazać, itepe, itede.

Nie sądzę, żeby jakikolwiek pies ugryzł właściciela do krwi tylko dlatego, że ten nie nasypał mu chrupek do miski, a jaśniepan przecież właśnie sobie tego życzył (u mojego kota to norma i wierzcie mi - ja mu nie ulegam - to nie to, że on sobie mnie wychował). Koty nie są głupie, są wręcz cholernie inteligentne. Nie wiem czy inteligentniejsze od psów i chyba nikt tego nie wie. Zresztą nawet testy IQ u ludzi nie są w pełni miarodajne więc gdzie tu porównywać inteligencję dwóch zupełnie różnych gatunków ;)

Co do odczytywania ludzkich uczuć przez zwierzaki to też nie wiem - cała moja trójca jest mocno empatyczna.

Link to comment
Share on other sites

Blu także mimo, że od szczeniaka ze mną to jedyne co u mnie wyczuwa to totalny wkurw jak już z czymś przesadzi. A tak nawet jak umieram, a on chce się bawić to wlezie mi na głowę. Zawsze się śmieję, że jak ktoś mnie kiedyś zabije, to on dla zabawy pomoże mordercy jeszcze grób mi wykopać.

A kot to już w ogóle. Pierdzielony samolub, myślący tylko o sobie....

Link to comment
Share on other sites

Nikt nie napisał i to nie był przytyk do żadnej z Was :) Po prostu koty są dla nas za inteligentne, a pies i kot to totalnie różne gatunki, więc nie ma co ich porównywać.

Psy są nam po prosttu uległe, od zawsze były nastawione na współpracę z człowiekiem... koty zawsze były niezależne. To, że teraz są rasy milusie to efekt działalności człowieka... hodowli... ale kto jest ukierunkowany na samego siebie, a nie na człowieka. ;) To oczywiste. Moja kotka niby taka przytulaśna była, ale jak chciała to mnie MIAŁA PRAWO uwalić w palec - miała prawo, bo była kotem. I się kłóciła, kotka arystokratka :) Nie na darmo u nas była Księżniczką. To nie my żyjemy Z kotem, ale to kot żyje NAD nami :) Uwielbiam serię Simon's Cat - świetnie pokazuje co to oznaczy mieszkać pod kotem :) Widzę tam wszędzie Kurzyka. 
Sorki za spam, ale muszę: uwielbiam też tę piosenkę:
https://youtu.be/lVgrGvh-rZY

Hehehe :D

Link to comment
Share on other sites

1 godzinę temu, Ania :) napisał:

O raaany jakbym widziała Branda i Leona kiedyś <3 A patrząc na Rycha no to identyczny Leon pod względem zabawy <3

Bo u nas to tak dziwnie narazie.  Bo w sumie Rychu się nie bawi jako tako tylko tarcza gdzieś, a Blu nie wie jak to odebrać i co ten pies wyczynia i zaczyna burczeć i go podgryzać.  Pierwszy dzień to mocno stresowało brzydala i zaraz sie uspokajał, a dzisiaj widzę, że już chłopaki zaczynają się do swoich dziwnych akcji przyzwyczajać :D

Link to comment
Share on other sites

Właśnie wróciliśmy z takiego dłuższego spaceru po łąkach. I tak nie była to nasz standardowa długość bo obawiałam się, że mogę wykończyć tym Rycha (chłopak nie ma kondycji). Podjechaliśmy samochodem w okolice łąk. Poszliśmy połazić, a kiedy już wracaliśmy to na ostatniej prostej Rychu zobaczył nasz samochód. Większość spa ceru szedł przyklejony do nogi. Czasem zdarzyło mu się za Blumem gdzieś poczłapać, ale tak to koło mnie. jednak kiedy ujrzał ten samochód to dostał takiego przyśpieszenia, że szok. Podbiegł, stanął i czekał z taką prośbą w oczach: "Do domku już tak? Proszę... " hahahaha Biedny Rychu...Co on ma z nami hahahah

 

Zdjęcia później jak obrobię

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...