Jump to content
Dogomania

czy odchodzi? czy podejmować decyzje?


marta23t

Recommended Posts

  • Replies 69
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

u nas źle:( Mama załamana cały czas płacze, nie chce jeść, a jak nie płacze to całe dnie śpi i nie chce wstać:( najgorzej ona to znosi. jestem załamana bo jest coraz gorzej:( nie wiem jak w tym roku będą wyglądały nasze święta:( myślałam nawet żeby jej kupić nowego małego psiaka ale to nie jest raczej dobry pomysł / tata i siostra są temu przeciwni/

Link to comment
Share on other sites

Marta,zadbaj o mamę.Święta będą znowu za rok i jedne można potraktować trochę ulgowo,ale teraz najważniejsza jest Twoja mama.Może chciałaby mówić o piesku,który odszedł? Ty wiesz najlepiej,co mogłoby jej pomóc.Kwestia nowego futrzaka godna rozważenia,ale też tylko Ty wiesz najlepiej,co dla mamy będzie pociechą.Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam i bardzo współczuję,bo wiem,jaki to ból i pustka.

Link to comment
Share on other sites

z futrzakiem się wstrzymuję- mama powiedziała, że Boni jest niezastąpiona i żaden pies inny nie wypełni pustki:( zresztą jeśli teraz bym kupiła szczeniaczka to za 15-16 lat byłaby ta sama sytuacja i chce jej uniknąć. kupiłam za to mamie inny prezent i wczoraj pierwszy raz od [IMG]file:///c:/DOCUME%7E1/Marta/USTAWI%7E1/Temp/moz-screenshot.jpg[/IMG]śmierci Boni uśmiechnęła się:) mam nadzieję, że to dobry znak..trochę boję się Wigilii bo to zawsze taki okres wspomnień, zadumy...
życz[IMG]file:///c:/DOCUME%7E1/Marta/USTAWI%7E1/Temp/moz-screenshot-1.jpg[/IMG] Wam Kochane oraz Waszym Rodzinom i Waszym Najbliższym zdrowych i spokojnych Świąt ; wszystkiego naj, naj, naj!!!
dziękuję, że ze mną jesteście:)

Link to comment
Share on other sites

Witaj Marto,Dobrze,że jesteś taka dzielna-bo co innego możesz zrobić-zadbałaś o mamę.A wigilia to zarazem radosne,rodzinne święto i czas zadumy nad tymi,ktorzy odeszli i nie ma ich z nimi.Im dłużej człowiek żyje,tym lepiej to rozumie,że to nieunikniona chwila przy wigilijnym stole,gdy radość łączy się z zadumą,smutkiem i rozpaczą.Trzeba przez to przejść i nikt nie powiedział,że to będzie łatwe.Sama o tym przekonuję się co roku w tym czasie...
Co do pieska,to też wiesz,że zawsze tak się mówi,to już ostatni raz...Ale do bez futrzaka,to nie dom,tylko musi nadejść ten moment,że stajemy się na to gotowi i przychodzi do nas znów przyjaciel "czasem w innym futerku".
Nie będą życzyć Wam wesołych Świąt,bo wiem,że to niemożliwe,ale najważniejsze,byście byli razem,cala rodzina.To daje siłę.Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

Witaj Marto. Zryczałam się, a właściwie ryczę cały czas jeszcze nawet teraz pisząc. ! Ja mojego DONKA pożegnałam 9 lutego tego roku po 12 cudownych latach. Odszedł od nas dokładnie w pierwsza rocznicę śmierci mojego ojca. Ryczę po nim do dzisi. Serce pęka mi nie mniej niż w dniu jego zejścia. Pożegnał się z nami cudownie, wiedział że na niego już czas lepiej niż my. On się z tym pogodził - my nie. Byliśmy z nim do samiutkiego końca głaskając go i szeptając mu do uszka. Było nam bezgranicznie źle ale to my musieliśmy podjąć tę decyzję - chyba na jego też prośbę. Kondycję miał super jak na swoje lata, serce jak dzwon ale, no właśnie ale to ale!!!! Był po dwóch operacjach zachyłku (uchyłku) ścianki jelita miał bardzo słabiutkie i cieńkie. No i pękło mu doprowadzając do ogólnego zatrucia całego organizmu. Nic nie pomogło. Wet. rozłożył z bezsilności ręce. A nasz Barry pożegnał się z każdym z nas pokolei, ze swoim terytoriu - obszedł każde drzewo, każdy krzaczek, powochał swoje kijki i wyprowadził nas z domu. Sam nie dał sie podnieść ledwie się poruszał w oczach było widać tylko ból. Do weta. wszedł i nie odwrócił się tym razem łbem w stronę drzwi tylko położył się koło niego i podał mu łapę z wenflonem. Mi położył głowę na kolanach i patrząc w oczy lizał mnie po ręce. W jego ślepiach widziałam pożegnanie i ulgę. Wierz mi wiele w moim życiu już psów żegnałam, ale nigdy nie jest łatwo. Chociaż ten zrobił to wyjątkowo być może że był wyjątkowy ze wszystkich moich psów. Śmieją się ze mnie niektórzy, że kochałam go bardziej niż ludzi. Być może. Nie kłamię, był moja psią miłością. Nie dziwię się dlatego Twojej mamie. Ja kupiłan nowego wilkołaka 4 marca. Czyli po 23 dniach. Wiedziałam doskonale, że to już nigdy nie będzie Barry, ale pustka i rozpacz pochłaniała mnie całą. Nie było dnia, ani nocy żebym nie ryczała. (Od chyba urodzenia byłam psia mamką, w domu też zawsze były psy-moje psy). Rodzinka miała dosyć wozili mnie po hodowlach, aż wybrałam obecnego już rocznego fircyka. Też DONKA. Co ten pies wnosi radości i śmiechu w moje życie tego nikt nie wie. Nie jest już pięknością ani wyjatkowa inteligencją ale jest i kocha nas. Zapełnił klejną pustkę. Tam u góry wiedzieli jaki ma być kolej nasz pies - ma w sobie psychikę i charakter po mojej złatej spanielce, a wygląd Barrego - owczarka długowłosego. Rodość posiadania jego nie zagłusza całkowicie smutku po jego poprzedniku, ale jest łatwiej - dużo łatwiej, mimo, iż wiem że i on odejdzie od nas, a serce będzie krwawić równie mocno, to i tak warto. Naprawdę warto. Wierz mi!!!!

Link to comment
Share on other sites

Wenia dziękuję za ciepłe słowo. widzę, że osób cierpiących po stracie swoich ukochanych przyjaciół jest dużo:) być może kiedyś trafi do nas nowy psiak- nie w miejsce Boni ale tak po prostu ale jeszcze na to nie jest pora:( nie chcę nic robić wbrew Mamie- musi uporać się z bólem, nabrać sił. podejrzewam, że gdyby dom był bez zwierząt a Boni byłaby jedynym psiakiem długobyśmy nie wytrzymali bez czterech łap w domu ale jeszcze mamy trójeczkę psiaczków więc jeśli one nie potrafią pocieszyć to i czwarty piesek nie pocieszy...może kiedyś, za jakiś czas, na wiosnę lub lato...ale tylko pod warunkiem że mama zechce;)

Link to comment
Share on other sites

Wiem, masz rację. Mama podejmuje decyzję. Moi tez tak uważali, że decyzja należy tylko do mnie. My mamy jeszcze dwa darmozjadki ale nie w domu, a ten młody kuncfot jast w mieszkaniu i czy chcemy czy nie zmusza nas do zwracania na niego uwagi. Wymyśla sposoby przeróżne aby nas zmusić do zabawy. Sam sobie też wymyśla w chwilach braku zainteresowania różne pocieszne zabawy. Co to za klaun i cyrkowiec. Dziwimy się jak to możliwe, że jeszcze nie zawiązał się w słupeł, lub nie skręcił karku. Co on wyprawia ze swoimi zabawkami. Nikt nie wierzy dopóki nie zobaczy na własne oczy. Mawiają, że on ma coś z człowieka w spojrzeniu. Mi przypomina wilka klasycznego, jak się czai, szykuje do szybkiego wykonania komendy. Jakby był przyczajony na sprężynach, które mają go w sekundę wysadzić w powietrze. Mówię Ci nagrać go tylko. W święta nuda w telewizji, więć my telewizorek cyk wyłączyliśmy i na piesa się gapiliśmy jak sroki w gnat, zanosząc się śmiechem. Uważam, iż taki właśnie pies nadaje się idealnie dla dzieci, ludzi starszych lub dogoterapię. Mnie leczy cały czas z deprechy po Barrym. To właśnie lekarstwo z nieba dla mnie. A mawiałam, że już nigdy, przenigdy po Barrusiu żaden inny. Koniec, kropka i już. tamte dwa miały mi wystarczyć choć też są wiekowe - teraz bedą miały po 13 lat w 2010 roku. Równo przyszły do nas wszystkie trzy. Jak żegnałam spanielkę - ETĘ, Barry miał pięć lat i on też ją odchorował mimo, iż był jak to się mówi tylko psem. Po powrocie do domu bez suni nie wiedzieliśmy, gdzie on jest, a on siedział schowany w kącik tak mały dla niego, że nie można go było z niego wydostać. Nie chciał wychodzić z nami na spacery z domu, gdy szliśmy z mężem razem. bał się, że i on nie wróci gdy pójdzie z nami razem. Psia logika. Przez ponad rok zachowywał się jak stary pies, smutas. Jak widział spaniele głupiał, gdy jakiś pies szczekał podobnie do Etki on wariował. Aż raz przez moją głupotę - zapomnienie puściłam film, gdzie była i Etka, która szczekała. I dopiero się zaczęło. Mało telewizora nie rozwalił, latał od balkonu do okien i telewizora. Kociokwiku dostał. Ale przeszło mu po tym. Odżył. Był znowu sobą.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 weeks later...

minęło tyle dni a ból nie znika:( nadal jest ciężko i źle. wczoraj śniła mi się Boni. była zdrowa, miała długą i piękną sierść. i wiedziała:) ale coś było nie tak...nie wiem co bo się obudziłam:( taki mam niepokój czy aby na pewno za TM jest jej dobrze???

Link to comment
Share on other sites

Marta u mnie niedługo minie rok od czasu odejścia Barrego, a od odejścia Etki 9 lat. Ale pamięć pozostanie niezależnie ile czasu minie. Etka śni mi się bardzo często za to Barry nigdy. Ponoć jak pies się śni to dobrze bo to przyjaciel. Wiem, że za TM jest im dobrze - pilnują działki jak za życia. Leżą koło siebie pochowani. Więc są tak czy inaczej ciągle z nami. Często staję sobie tam i gadam do nich. Jakbym miała niepokolei w głowie, ale ja się tym nie przejmuję. Pogadać sobie mogę jest mi dużo lżej. Siostra dogaduje mi, że ludziom lepiej bym czasu więcej poświęcała niż psom. Jest po prostu o psy zazdrosna. A żle i ciężko będzie zawsze - na wspomnienie.

Link to comment
Share on other sites

  • 5 months later...

:placz:strasznie smutny wątek,musiałam opuszczać "momenty" bo łzy się cisną do oczu a w pracy jestem :placz:to straszne przeżyć takie coś,boję się że i mnie to już niedługo czeka...nie przeżyję tego:-( Boni
[*] szczęśliwa za TM,miała napewno wspaniałe życie.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
  • 3 months later...

Teraz ja stoję przed decyzją co zrobić. Laurę zabrałem ze schroniska a w zasadzie została mi wciśnięta ;) - wyprowadzaliśmy psy i właśnie ona była w ciężkim stanie. Zabrałem ją na pewien czas i została. W domu toleruje (tolerowała? :( ) tylko mnie (chyba za to, że ją uratowałem) i moją mamę - za nią chodziła dosłownie wszędzie. Wystarczyło, że nie widzi jej kilka minut i już rozgląda się po całym domu gdzie może być. Nie lubiła za to mojego taty i brata - mimo, że nic jej nigdy złego nie zrobili. Mamy ją 6 lat, teraz może mieć około 15. Wszystko zaczęło się trochę ponad tydzeń temu. Uciekła na spacer przez otwartą bramę i wróciła kulejąca. Na drugi dzień było lepiej. Myślałem, że ktoś ją kopnął, bo moją okolicę zamieszkują takie "lumpy". Kilka dni później zawiozłem ją do szczepienia, w drodze powrotnej zwymiotowała, wtedy powiązałem to ze szczepieniem i transportem do domu. Od tego czasu przestała jeść, wymiotowała. Wet stwierdził mocznicę, po kilku dniach okazało się, że są jakieś zmiany nowotworowe. Walka farmakologiczna raz dawała pomyślny skutek a raz nie, raz myślałem nawet, że wyjdzie z tego... Dziś Laura leży w swoim legowisku i wegetuje, rozgląda się swoimi ślepiami i nas obserwuje albo śpi. Zostawiliśmy ją w domu, żeby odeszła przy nas bo mam wrażenie, że nie cierpi już. Cały czas zastanawiam się czy to dobra decyzja...

Laura z początku choroby - jeszcze pełna życia :)
[IMG]http://img835.imageshack.us/img835/1760/laurawet.jpg[/IMG]

Laura z wczoraj - ostatni uśmiech :)
[IMG]http://img543.imageshack.us/img543/1664/laura5q.jpg[/IMG]




Zobaczymy co i kiedy los przyniesie...

Link to comment
Share on other sites

Już nie trzeba podejmować żadnej decyzji. Laura od kilku godzin biega za Tęczowym Mostem.
Śmierć brzmi tak nieodwracalnie...
[IMG]http://www.dogomania.pl/Ostatni%20u%C3%85%C2%9Bmiech%20Laury%20z%20czwartkowego%20wieczora:%20[img]http://img543.imageshack.us/img543/1664/laura5q.jpg[/IMG][IMG]http://img183.imageshack.us/img183/2360/lauram.jpg[/IMG][/IMG]

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...