Jump to content
Dogomania

czy odchodzi? czy podejmować decyzje?


marta23t

Recommended Posts

zakładam nowy wątek ponieważ jestem zrozpaczona i nie wiem co robić- dlatego chcę się Was Kochani poradzić.:oops:
moja staruszka 16 lat / ślepa, głucha/ od dwóch tygodni prawie już nic nie je / czasem zjada 3-4 kulki karmy albo łyżkę gerbarka ale odwraca głowę jak próbujemy ją karmić. dokarmiamy ją ,,na siłę,, strzykawką Convalestensem RC / nie wiem czy dobrze napisałam nazwę:oops:/ co 3-4 godziny ale niknie w oczach. wygląda jak mały szkielecik. pozatym otworzył się / pękł/ jej guz pod paszką i leje się z niego ropa:shake: smarowaliśmy antybiotykiem zasuszyło się na kilka dni ale wczoraj guz znów pękł.
u weta byłam /myślałam że od tego ropiejącego guza ma jakieś zatrucie w organizmie/-wetka pokiwała tylko głową. nie ma co podawac leków bo psinka jest już słaba bardzo, nie ma co operować. tydzień temu myśleliśmy że odchodzi: leżała nieruchomo, prawie nie oddychała - tak jakby miała kłopoty z krążeniem- nikt w nocy nie spał ze strachu ale udało się- mała przeżyła. jednak z dnia na dzień jest coraz gorzej. nie wiem czy to niejedzenie jest spowodowane zmianami starczymi czy mała nie może łykać / jak na nią patrzymy to tak jakby miała kłopoty z połykaniem??/. wczoraj miała problem ze zrobieniem kupki - nie miała sił ustać i napiąć się- przewracała się. jakoś jej się udało zrobić pod wieczór. :-( czujemy że to już pomału koniec -ale ponieważ pies nie ma bólów chcielibyśmy żeby sobie w spokoju pożyła tyle ile jej Bóg da. czy uważacie że to już czas? czy pies się męczy jesli karmimy ją na ,,siłę,,? cały czas jest strach przed jej odejściem, serce pęka i nie chcemy jej usypiać:-(
co jeszcze oprócz Convalestensu / jakieś preparaty zamiast pokarmu - muszą być płynne/ mogę jje podawać.
i czy uważacie że robimy źle, że walczymy tak o każdy dzień?:oops: czasem mam wrażenie że to przemawia egoizm:-( nasz egozim:shake: czy myślicie, że to już koniec i jak poznam ten moment?:-(

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 69
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

nie mam pojęcia co bym zrobiła w takiej sytuacji:shake: kiedy pomyślę że to ja miałabym uśpić swojego psa od razu płaczę:-( myślę, że uśpienie twojej psiny byłoby w tym wypadku dobrą decyzją... wyobrażam sobie jaki to musi być ból podjąć taką decyzję, ale może tak będzie lepiej dla niej...

Link to comment
Share on other sites

w lipcu po niespełna 12 latach wspólnego życia musieliśmy pożegnać naszą owczarkę walczyliśmy o jej życie 2 miesiące - niestety przegraliśmy ze spondylozą
Famcia strasznie cierpiała, doszła do tego kamica gdyby nie to, że widać było ból w jej oczach pewnie walczylibyśmy ile trzeba, przez ostatni tydzień nic już nie jadła a co zjadła (też karmiliśmy ją na siłę z tym, że przecierami własnej roboty) to za chwilę zwymiotowała
musieliśmy podjąć decyzję o uśpieniu :-(

jeżeli wasza sunia nie cierpi pozwólcie jej żyć dalej

Link to comment
Share on other sites

Tyle, ze nie zawsze widac, jak bardzo zwierze jest obolale.
Na wszelki wypadek dowiedzialabym sie o dobrego weta, dostepnego o kazdej porze.
Pamietam koszmar przetrzymania niepotrzebnie psa o jedna dobe, nie wygladal zle w dzien, noc byla okropna, pelna niezawinionego cierpienia, niepotrzebna :(.

Link to comment
Share on other sites

pytałam wetki i stwierdziła, że dopóki pies wydala i nie jęczy czy wyje z bólu to nie cierpi / w sensie dosłownym cierpienia bo sunia jest odcięta od świata i wegetuje- dla niej pewnie nawet to jest cierpieniem/. nic jej nie boli bo nie pojękuje ani nie skomli. nie jest też niespokojna, nie kręci się nerwowo poprostu leży cichutko czasem ma takie jakby dreszcze dlatego owijamy ją w kocyk i ogrzewamy. w sumie non stop śpi - tylko jak się ruszy stawiamy ją na siusiu i karmimy..

Link to comment
Share on other sites

wiem co czujecie. wiele lat temu pozegnalam najlepszego przyjaciela po prawie 19 latach razem. byl gluchy i slepy. trzeba go bylo karmic papkami lyzka co chwila zeby nie zwracal. mial juz takie dni ze nie chcial nawet wstac. bardzo ciezko bylo podjac te ostatnia decyzje, zanim zaczal naprawde cierpiec. bilam sie wtedy z myslami, ze nie mam prawa. ze nie mam prawa bawic sie w Boga i konczyc jego zycia...ale tez nie mam prawa trzymac go przy zyciu na sile, dla siebie, z czystego egoizmu.
pojechalismy do kliniki w sobote, byl piekny dzien, 19 czerwca....swiecilo slonce a on tak bardzo sie cieszyl ze wychodzimy wszyscy razem, chcial biegac ale nie mial sil by wskoczyc do samochodu. usnął na moich rekach o godzinie 19... razem z jego sercem zatrzymalo sie moje serce. nie bylam w stanie plakac, nie czulam nic. bylam martwa.
teraz wiem ze to byla dobra decyzja. ostatnia rzecz ktora moglismy dla niego zrobic. wiem ze biega od lat za teczowym mostem, szczesliwy, mlody, pelen sil...
to trudna decyzja, ale czasem sluszna. czasem pies cierpi ale jest twardy....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Tyle, ze nie zawsze widac, jak bardzo zwierze jest obolale.
Na wszelki wypadek dowiedzialabym sie o dobrego weta, dostepnego o kazdej porze.
Pamietam koszmar przetrzymania niepotrzebnie psa o jedna dobe, nie wygladal zle w dzien, noc byla okropna, pelna niezawinionego cierpienia, niepotrzebna :(.[/QUOTE]

karjo2 jeżeli jest się z psem tyle lat to zna się go na tyle aby stwierdzić czy cierpi
nasza Famcia nie chodziła od ponad dwóch miesięcy, zawsze była "twarda" nigdy nie skomlała pod wpływem bólu przez ostatni tydzień widziałyśmy jak cierpi miała łzy w oczach i strasznie ciężko oddychała
w dniu śmierci kiedy podjęłyśmy decyzję wyniosłyśmy ją na dwór wypuściłyśmy wszystkie psy do niej aby mogła się pożegnać z nimi - była taka szczęśliwa wtedy :-( .... nie mogę dalej pisać łzy mi same lecą po twarzy :placz:

Link to comment
Share on other sites

Nane ja też nadal płacze jak sobie Dexi przypomnę mimo, że wiele czasu upłynęło...ten ból nigdy nie gaśnie...
dzięki Bogu Boni nie wymiotuje / a to jeden z wyznaczników że już jest naprawdę źle/.mam nadzieję, że nie będzie więcej problemów z kupą chociaż ona jest tak słaba, że jak się napina to pada na pyszczek:( dopóki nie będzie bólu, będzie się załatwiała chyba będziemy czekać..mam nadzieję, że zaśnie cichutko jakiejś nocy bez cierpienia i trudnych decyzji...

martwię się tylko dlaczego ma takie problemy z łykaniem- czy to normalny starczy objaw czy to może być np. jakiś guz w gadle-przełyku??

Link to comment
Share on other sites

Przypuszczam co czujesz, ale jeśli psina cierpi, musisz pozwolić jej odejść i niestety pomóc w tym! Moja psica ma 9 lat i też różne przypadłości zdrowotne i niestety też już pojawiają się myśli, że może jej zabraknąć. W ubiegłym roku zmarła moja 15 letnia kicia (nowotwór z przerzutami),ostatnia noc była straszna. Mam wyrzuty sumienia, że przez mój egoizm i strach przed rozstaniem, pozwoliłam jej cierpieć.
Twoja psina i tak będzie przy Tobie.

Link to comment
Share on other sites

już 3 dzień nie wstaje-nie ma sił. jak ją próbujemy postawić w pionie przewraca się:( nie ma sił głowy utrzymać. wczoraj zwymiotowała płynny pokarm dziś zjadła już dwie dawki. siusia pod siebie- nasadzamy ją trzymając a sznureczki. wczoraj kupa była a dziś jeszcze nie:( mama cały dzień trzyma ją na rękach. jest tragicznie-tragicznie źle:( nikt nie ma odwagi podjąć decyzji. raczej nic jej nie boli-nie skomli, nie piszczy. jak się ją zostawi w kojcu resztką sił poszczekuje więc musi być 24 h na dobę na rękach być ;(
czy ktoś z Was wie jak u pieska, który leży spowodować wydalanie? wetka zaleciła laktulozę ale boję się że spowoduje tylko biegunkę i sunia się odwodni.

Link to comment
Share on other sites

Nienawidze takich watkow, nienawidze!!! Dlatego , ze i ja mialam problem, dylemat, czy dobrze robie pozwalajac mojemu Staruszkowi odejsc... Mial prawie 13 lat... zawsze to bedzie malo, zawsze pozostanie w serduchu.
taka decyzja to najtrudniejsza w zyciu. Bardzo Tobie wpsolczuje, nawet nie wiesz jak mocno...
uwazam, ze ... - w momencie kiedy psineczka cierpi , gdy nie ma juz szans - powinno sie jej pomoc wybrac w te ostania podroz za Teczowy Most. To nasz ludzki dlug wobec niej za to , ze odbarzyla nas swa miloscia i wernoscia!
Jesli jest nadzieja, psina chce walczyc, chce zyc - musimy miec sile, by jej w tym pomoc. To ona jest najwazniejsza! my w tym wypadku sie nie liczymy!
Decyje musisz podjac Ty - serce Ci podpowie.
Zycze z calego serca sily!!!!

Link to comment
Share on other sites

dziękuję Wam za ciepłe słowo. Gdyby były jakieś bóle i oznaki cierpienie nie wahałabym się. modlimy się wszyscy o to żeby odeszła cichutko nocą sama bez naszej ingerencji. lepiej nie będzie-nie ma szans: sunia ma 16 lat; jest niewidoma, głucha, chudziutka- prawie jej nie ma - można policzyć każdą kosteczkę - wygląda bardzo, bardzo, bardzo kiepsko:(
najgorsze że już nie wstaje-nie ma sił unieść główki. najgorsza jest ta niemoc- człowiek patrzy na psa, któremu by nieba uchylił i nie może zrobić nic bo wie, że tu już żaden lek, żaden najlepszy weterynarz nie pomoże...pozostaje tylko dać jej poczucie bezpieczeństwa i miłość w tych ostatnich chwilach.nie wyobrażam sobie świąt w tym roku jeśli naszej Myszki zabraknie:(

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta23t']czy ktoś z Was wie jak u pieska, który leży spowodować wydalanie? wetka zaleciła laktulozę ale boję się że spowoduje tylko biegunkę i sunia się odwodni.[/QUOTE]

Jeżeli problem się sam nie rozwiąże możesz spróbować podać suni olej parafinowy (powoduje poślizg w jelitach i ułatwia wypróżnianie) i masować jej brzuszek żeby pobudzić wypróżnienie.
Tutaj masz w poście #124 w punkcie 6 opis jak mechanicznie pobudzić wydalanie u niesprawnego unieruchomionego psa (dotyczy psiaka sparaliżowanego, ale nie ma podstaw żeby nie zadziałało u Twojej suni): [URL]http://www.dogomania.pl/threads/148241-Po-co-ja-tam-jechaA-am/page13[/URL]
Ale to wszystko oczywiście dopiero gdy będzie trzeba, na razie nie ma paniki, sunia się nie wypróżnia, bo nie ma czym po wymiotach...

Życzę dużo siły, trzymaj się ciepło i zrób wszystko, żeby maleńkiej było w tych ciężkich dniach jak najlepiej.

Link to comment
Share on other sites

Smutno czytać takie wątki:(
Moja Wika odeszła już prawie rok temu odeszła i miała podobne objawy jak twoja dziewczynka.Przedłużyliśmy jej życie o prawie 0,5 roku z czego ostatnie dwa miesiące były okropne.Sunia cały czas była na lekach ale i tak było coraz gorzej...
Gdy guzy zaczęły się pojawiać w coraz większych ilościach i pękać podjęliśmy decyzję że trzeba jej ulżyć w cierpieniu:(
Miała 10,5 r.

Myślę że serce wam podpowie kiedy trzeba się będzie z nią pożegnać...
Bardzo wam współczuje bo wiem jak to boli:-/

Link to comment
Share on other sites

Delph dziękuję-zaraz przeczytam.
Mona dziękuję za słowa współczucia-każdy kto to przeżył wie jaki to straszny ból:(

właśnie tak sobie myślę, że dokładnie 16 lat temu walczyliśmy o życie Boni z ciężką nosówką, która zaatakowała układ nerwowy- wtedy było 5 % szans na przeżycie ale po przełomie w Wigilię było wiadomo, że mała przeżyje. teraz walczymy o każdą minutę, godzinę, dzień:( dlaczego to tak strasznie boli? niby człowiek jest świadom, że życie nieuchronnie wiąże się z odejściami i że gdyby nie chcieć czuć tego bólu nie można by mieć nikogo ani do nikogo się przywiązywać ale gdy przychodzi taki moment serce pęka..dlaczego nawet w chwilach kiedy wiadomo, że psiak jest stary, że to nieuchronne nie mona tego przyjąć chociaż z odrobiną spokoju. to jest tak trudne, że nawet nie wiem jak to opisać:( boję się tej nocy każdej kolejnej bardziej:(

Link to comment
Share on other sites

Kochana, tutaj wszyscy jesteśmy z Tobą i pewnie każdy z nas zna się rozdzierające uczucie rozpaczy i litości, patrząc na swojego bezsilnego przyjaciela.Bądź z Myszka, niech czuje Twoją obecność.To balsam dla niej na stareńkie, schorowane ciałko i duszę.Jesteś dla niej wszystkim i Twoja obecność jest dla niej szczęściem, nawet jesli nie ma kontaktu z otoczeniem.Nie możesz płakać przy niej, ona czuje Twój ból i rozpacz.Opowiadaj jej o wspaniałych dniach, ktore spędziłyście razem.Przypominaj.Ona Cię słyszy ,szczęśliwa jest przy Tobie . Wiem, jakie się trudne niesamowicie ... Wiem z doświadczenia.Dopóki nie cierpi, jest cichutka, odpoczywa po całym długim życiu, nie rób nic. Nie sądzę, żebyś musiała starac się o kupki, bo psinka nic nie je, wymiotuje.Z czego mają być te kupki.U ludzi też tak jest.Jeśli uda Ci się dać jej trochę jedzenia, aby dobrze.Jeśli nie, to nie męcz
jej.Zapytaj Weta, co byloby dla wzmocnienia najlepsze w tej sytuacji, bo jednak powinna coś zjeść.Nie będę Ci doradzać, co to ma być, bo nie uważam, by eksperymenty były wskazane w tej sytuacji.
To wszystko brzmi "mądrze", sprawa sprowadza się do tego, żebyś była teraz z Myszka, żeby czuła Twoją obecność.Bądź dla niej ukojeniem i miłością w dziesięć dla Was trudny czas.Nic nowego Z bliskimi,
Którzy odchodzą, jest tak samo, ALE JAKIE TO TRUDNE, dobrze wiem. Jestem z Wami.

Link to comment
Share on other sites

Czytając te smutne posty serce pęka, Ja też przeżyłam podobną sytuację z moim 15,5 letnim psem. Od jakiegoś czasu chorował na watrobę wiedzałam, ze bedzie coraz gorzej i gdy przestanie jeść to już jego zegar wybije. Był otoczony troskliwą opieką 5 x dziennie jadł maleńkie porcyjki gotowanego jedzonka i podawane miał lekarstwa. Widziałam jak ginie w oczach z 20 kg spadł na 13 kg, ale póki jadł jakoś było. Pewnego dnia przestał, wiedziałam co to oznacza, ból przeszywał mi serce wiele koszmarnych nocy. On też nie piszczał, nie jęczał, ale widziałam w jego oczach nie życie tylko udrękę. Każda miśl o uśpieniu kończyła się szlochem i palpitacją serca. Tak było przez tydzień, ale po okropnej nocy podjęłam decyzję o uśpieniu. Tak, nie zrobiłam tego dla siebie tylko dla niego, byłam z nim do końca odszedł cicho i spokojnie. Boli to do dzisiaj, bo to nie prawda, że czas leczy rany, czas pomaga oswoić się z bólem, ale on jest. Wiem jednak, że to była słuszna decyzja nie chciałam, aby cierpiał nie mając nadziei na wyzdrowienie, poza tym dziś wiem, a przeczytałam o tym, że psy świetnie ukrywają swój ból mają to zakodowane, aby nie być odrzuconym w sworze. nie wielu o tym wie. Kiedy pozwoliłam odejść mojemu ukochanemu przyjacielowi cały swiat mi runął. Wtedy powiedziałam - nigdy więcej nic co oddycha, płakałm wiele miesięcy. A ponieważ życie bez psa to dla mnie puste życie, po 9 mc pojawił się następny tej samej rasy, pojawił się wraz z wątpliwościami czy zdołam go tak mocno pokochać, to przeciez nie był Tibo. Pokochałam go pierwszego dnia tak mocno, ze nie wyobrażałam sobie tego. Niestety miałam go tylko rok , miał wadę serduszka i umarł mi na rękach. To był największy cios, było dwa lata temu, moje serce jest do tej pory zdruzgotane i krwawi, choć mam kolejnego psa równiez tej samej rasy. moje przeżycia sprawiły, ze nigdy nie będę już ta smą osobą co kiedyś i zawsze będe przesadnie drżeć teraz o obecnego psa, którego obdarzyłam nie mniejszą miłością jak tamte.
Życzę Ci dużo siły, trzymaj się.
Bardzo Ci współczuję i wierzę, że podejmiesz słuszną decyzję, ale proszę zrób tak aby było lepiej dla niego, nie dla Ciebie.
Jola i Wigor.

Link to comment
Share on other sites

jak czytam Wasze słowa też płaczę. nikt tak nie rozumie tych naszych rozterek jak Wy. dla większości pies jest tylko psem i ludzie ze zdziwieniem patrzą jak przeżywamy to wszystko. noc minęła spokojnie. o 12 w południe cud: mała kupka i siku, o 13.30 kolejna mała kupka i siku. radość z widoku kupy ogromna:) serduszko już coraz słabsze: puka cisza dwa puknięcia cisza...:(
wynosimy ją na dwór -trawka pod łapami pobudza wydalanie i trzymamy za sznurki kubraczka takiego pooperacyjnego / nosi go na te ciekące ropą pękające guzki żeby nie lizała i nie uszkadzała ich bardziej/.
modlimy się nadal żeby odeszła cichutko, spokojnie i bez bólu. przed nami kolejna noc...kolejny strach...
aha zapomniałam napisać że mała jest ,,pobudzona,, nie można jej na chwile odłożyć bo szczeka resztką sił-musi być non stop na rękach przy sercu-tylko wtedy usypia spokojnie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta23t']jak czytam Wasze słowa też płaczę. nikt tak nie rozumie tych naszych rozterek jak Wy. dla większości pies jest tylko psem i ludzie ze zdziwieniem patrzą jak przeżywamy to wszystko. noc minęła spokojnie. o 12 w południe cud: mała kupka i siku, o 13.30 kolejna mała kupka i siku. radość z widoku kupy ogromna:) serduszko już coraz słabsze: puka cisza dwa puknięcia cisza...:(
wynosimy ją na dwór -trawka pod łapami pobudza wydalanie i trzymamy za sznurki kubraczka takiego pooperacyjnego / nosi go na te ciekące ropą pękające guzki żeby nie lizała i nie uszkadzała ich bardziej/.
modlimy się nadal żeby odeszła cichutko, spokojnie i bez bólu. przed nami kolejna noc...kolejny strach...
aha zapomniałam napisać że mała jest ,,pobudzona,, nie można jej na chwile odłożyć bo szczeka resztką sił-musi być non stop na rękach przy sercu-tylko wtedy usypia spokojnie.[/QUOTE]

Marta, dzisiaj musialam pogjąć decyzje o uśpieniu mojej 18 letniej suni . siedzę i ryczę , współczuję CI , doskonale wiem co czujesz .
Już jest po wszystkim
, :-(:-(:-(sunia już nie cierpi a ja ... no cóż ..muszę sobie z tym jakoś poradzić:-(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...