Jump to content
Dogomania

Na czym polega uśpienie psa??


PIK_POK

Recommended Posts

A Ty też tak czujesz? Może warto skonsultować się z innym wetem? Rozumiem Twoją decyzję, ale ja naprawdę nie wyobrażam sobie uśpienia psa, który cieszy się życiem i jeszcze nie cierpi.

Choć w tym wieku na operację bym się już nie zdecydowała.

Poza tym rozumiem Cię doskonale - jako dziecko bylam przy uśpieniu mojej świnki morskiej - płakałam u weterynarza, a później cały dzień w domu. Nie wiem jak zareagowałabym przy moim psie, ale na pewno chciałabym być przy nim do końca, zaciskając zęby żeby się z nim w miłej atmosferze pożegnać - potem już bym mogła lamentować na całą dzielnicę ;)

Link to comment
Share on other sites

Właśnie stąd głównie biorą się moje dylematy - nie wiem, czy on cierpi, a jeśli tak, to czy mocno. Widzę, że jest smutny i o wiele mniej aktywny, niż kiedyś, ale równocześnie potrafi bardzo cieszyć się, kiedy np. wchodzę do domu, albo kiedy się go głaszcze, to wywraca się na plecki i pokazuje zadowolony brzuszek. Jednocześnie widzę, że ta narośl rośnie w oczach i pewnie szybko dojdzie do sytuacji, kiedy on już zupełnie nie będzie mógł jeść...

Link to comment
Share on other sites

Swoje zwierzę zna się najlepiej i uważam, że nawet w obliczu bardzo ciężkiej, śmiertelnej i zaawansowanej choroby należy wstrzymać się z uśpieniem do momentu, w którym zwierzę ewidentnie cierpi, okazuje to, czy przestaje jeść i pić. Zwierzęta doskonale wyczuwają kiedy nadchodzi "ten" czas i przygotowują się same do odejścia i wtedy można im to ułatwiać, jeśli ich życie kończy się przez chorobę, która przynosi cierpienie.

Mnie zdecydowanie łatwiej było pogodzić się z odchodzeniem psa w sposób naturalny niż odejściem poprzez eutanazję, pies cierpiał bardzo, ale za wszelką cenę nie chciał umierać, a ja zdecydowałam, że w tym właśnie momencie odejdzie na zawsze, to boli mnie bardzo.

Nie wyobrażam sobie też nie być ze swoim ukochanym stworzeniem w takim momencie jak podawanie tego ostatniego zastrzyku. Uważam też, że nie powinno się poddawać psa planowanej eutanazji w lecznicy, można to zrobić w domu wśród znajomych zapachów, w poczuciu bezpieczeństwa, przy jego ludzkiej rodzinie.

Link to comment
Share on other sites

Ja bym po pierwsze spróbowała konsultacji z innym wetem, po drugie podjeła decyzje o operacji- najlepiej po zbadaniu krwi (nerki, wątroba) i prześwietleniu płuc (czy nie ma przerzutów). 16 lat to wbrew pozorom nie tak strasznie dużo, Pał był operowany mając 14,5 roku i to dało nam wspólne 1,5 roku więcej....
Jesli sie nie uda i pies sie nie obudzi- i tak odejdzie, spokojnie, we śnie. A przynajmniej dostanie szansę....

...ale jak pisze saite- Ty najlepiej znasz swojego psa i możesz ocenić, czy jeszcze ma wolę żeby życ, czy już nadchodzi jego czas.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Wam wszystkim za odpowiedzi. Po tych dwóch okropnych dniach podjęłam decyzję, że jeszcze nie czas na Pika, że mimo starości i choroby, to jeszcze jest w nim zbyt duża wola życia, by mu je odbierać. Zdaję sobie sprawę, że to jest końcówka, ale zrozumiałam, że nie ostateczność. A kiedy będzie już naprawdę trzeba, to pomogę Pikowi w tej ostatniej drodze.

Ależ szalenie mi ulżyło, napięcie ulatuje i z tego wszystkiego okropnie zaczyna boleć mnie głowa, ale mimo tego jestem przeogromnie szczęśliwa :)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Przedwczoraj zostałem postawiony przed tą jakże dramatyczną decyzją jaką jest uśpienie najlepszego przyjaciela..... Tobi - bo tak się wabił mój owczarek niemiecki miał 14 lat i 2 miesiące..... Przez ostatnie lata swego życia przeżył kilka niemiłych sytuacji.... 3 lata temu w nocy wpadł do lodowatej wody oczka wodnego - był marzec i temperatura miała temperaturę bliską zera.... Nie wiem ile godzin tam spedził... :( Skrajnie wyczerpanego i zziębniętego wyciągneliśmy z wody.... Po kilku tygodniach czuł się znacznie lepiej, jednak od tamtego momentu miał problemy ze stawami biodrowymi. Któregoś wieczoru ubiegłego roku uratowałem go od innego żywiołu jakim jest ogień.... Tobi niechcąco wszedł na rozrzażony popiół ogniska na moim podwórku.... Na szczęście zauważyłem to dosłownie w sekundę, wyciągnełem go z tamtąd i natychmiast chłodziłem jego poparzenia.... Było jeszcze kilka sytuacji w których psiak miewał gorsze chwile, ja starałem sie go leczyć, stawiałem go na nogi.... Tydzień temu również był chory, nie miał siły samodzielnie wstać.... po tygodniowym podawaniu antybiotyków znowu cieszył się zdrowiem.... Aż do momentu feralnej soboty 29 sierpnia, kiedy niestety mój przyjaciel na własnym podwórku dostał się pod koła samochodu :((((((...... skutkiem tego wypadku było otwarte złamanie z przemieszczeniem tylnej łapy.... Wyglądało to tragicznie...... :-( z racji jego wieku chciałem oszczędzić mu cierpień......... 1,5 godziny po wypadku Tobi już spał...... Nigdy nie zapomnę jego ostatnich chwil życia. Myślałem że jestem twardy ale płakałem jak dziecko....
męczą mnie cały czas wyrzuty sumienia co do dokonanej decyzji czy była właściwa....? :-(
[IMG]http://photos.nasza-klasa.pl/4571970/33/other/std/44f5020eed.jpeg[/IMG]

Link to comment
Share on other sites

Przepraszam za sarkazm, ale czytając tą wypowiedź nasuwa mi się tylko jedno.
Szczęściarz z psa, że przeżył aż 14 lat. Bo zostawianie psa samego na noc przy niezabezpieczonym, lodowatym oczku wodnym; rozpalanie ognia czy zostawianie gorącego popiołu gdy wiadomo że na podwórku jest starszy, być może niedowidzący już pies i może się poparzyć; czy, o losie, manewry samochodem przy psie puszczonym na podwórku :wallbash: (chyba że rozpędzony samochód staranował ogrodzenie i trafił psa, to zwracam honor :cool3: ) to nie są wypadki losowe, tylko cholerna nieodpowiedzialność, za którą nacierpiał się pies :angryy:

[*] dla psa, bo właściciela jakoś mi nie żal :shake:

Link to comment
Share on other sites

Pies nigdy nie był wiązany na łańcuchu, ani też na smyczy, poruszał się swobodnie po całym podwórku - i może to był błąd. Srogo mnie oceniasz martens, ale akurat to nie ja go najechałem kołem auta. Osobiście zawsze przed ruszeniem upewniałem się czy gdzieś nie znajduje się w pobliżu. Nie wiem czy kiedyś wybaczę sprawcy tego okrutnego zdarzenia, niestety swojemu ojcu..... Tłumaczył się że nie widział, że nie słyszał..... jak dla mnie to nie wystarczy bo straciłem przez to kogoś kto towarzyszył mi pół mojego życia.... :-(

Link to comment
Share on other sites

czasami zdarzają sie takie rzeczy, o których nigdy byśmy nie pomysleli, że spotkają naszego psa. Mój osobisty jamnik wypadł mi kiedys z rąk i od tamtej pory miał z nią problemy przy zmianach pogody, a nie wyrzuciłam go, tylko mi się wysmyknął, bo nie chciał być tak a nie inaczej trzymany. Człowiek uczy się przez całe życie, czasami nie wie co za sobą niosą pewne czynności. Niestety nauka nie zawsze bywa przyjemna i popełniane błędy drogo kosztują. Trzeba wyciągnac konstruktywne wnioski, aby ich w przyszłości nie popełnić.
A psiak był piękny[']

Link to comment
Share on other sites

Pies senior wymaga znacznie baczniejszej uwagi. Trzeba zdawać sobie sprawę, że stary pies znacznie gorzej widzi, słyszy, nie ma już tego refleksu i to, co kiedyś nie było dla niego zagrożeniem w momencie, gdy jest już w wieku podeszłym może mu śmiertelnie zagrażać. Warunki bytowania psa należy dostosowywać do jego kondycji i wieku.
W dużym stopniu przychylam się do zdania Martens. Wiele złego stało się przez brak przewidywania u właściciela. A przecież, gdy zna się swoje zwierzę, spędziło się z nim ileś lat, to zauważa się wiele i można wiele przewidzieć.
Przykro, że pies musiał odejść z tego świata z takiego powodu.

Link to comment
Share on other sites

może i można takie rzeczy przewidzieć, ale czasem roztropność zawodzi, a oceniać zza monitora zawsze jest łatwo. mojej rodzinie też nie udało się uniknać podobnego wypadku z psem i naszym własnym samochodem. Rodzicom też nie zawsze udaje się dopilnować dzieci i niekoniecznie swiadczy to o ich nieodpowiedzialności. Mama wracała z pracy, był późny wieczór. Wysiadła z samochodu, przywitała się z rozradowanym czarkiem i poszła otworzyć bramę do garażu. W tym czasie pies zatoczył kółko wokół domu i z drugiej strony wlazł pod tylne koła samochodu. Mama wsiadła, ruszyła i zaraz stanęła z powodu pisku naszego psa. (miał naderwany bark, udało się go z tego wyciągnąć) :shake: Faktycznie w tym momencie zabrakło nam wyobraźni, że starszy psiak może być nieprzewidywalny w swoich zachowaniach, ale czy to ma od razu oznaczać, że pies miał nieodpowiedzialnych właścicieli? to niesprawiedliwa ocena

Link to comment
Share on other sites

zdarzenie miało dokładnie taki sam przebieg jak pisze Magorek.... Późny wieczór i podjazd do garażu.... Gdyby nie wcześniejsze problemy psa ze stawami biodrowymi i jego wiek, na pewno nie pozwoliłbym na jego uśpienie.... ale w tym przypadku po konsultacji z weterynarzem dowiedziałem się że przebieg leczenia mógłby być dość ciężki i niestety finał był taki jakiego nie życzę nikomu... :-(

Link to comment
Share on other sites

A ja myślałam, że zawału kiedyś dostane jak widziałam, że pies przez ulice przechodzi a jakiś pierdo****ty facet rozpędził samochód i centralnie prawie w psa specjalnie najechał, ja jak zaczęłam się drzeć i mu słać :angryy: myślałam, że go rozpier***ę

Link to comment
Share on other sites

vege* miałam kiedyś podobną sytuację, ale trafiłam na kompletnego nie wiem jak nazwać gnojka;/ koleś miał wyraźną satysfakcję z tego, że kogoś to ruszyło... naszczęście psu nic się nie stało... a du***ka jak widzę to krew mnie zalewa...:angryy: niestety słuszałam od jednej z dogomanianczek jak na jej oczach pies został umyślnie przejechany. niestety nie udało się go uratować- za dużo obrażeń wewnętrzych. a koleś przejechał psa z uśmiechem pełnym satysfakcji jakby nie wiem co osiągnoł:angryy: Gn**j jeden!:angryy:

---
sorrki za epitety ale mnie nosi;/:angryy:

Link to comment
Share on other sites

[B]bary[/B], przepraszam za surową ocenę - w zasadzie wyraziłam to co mi pierwsze przyszło do głowy po przeczytaniu tekstu. Każdemu na pewno choć raz w życiu zdarzyło się nie dopilnować psa, choć nie każdy miał przy tym takiego pecha, że psa kosztowało to życie.

Z drugiej strony często można przeczytać wypowiedzi ludzi, albo pełne dumy, jaki ich pies jest dzielny, bo trzeci raz w tym roku wpadł pod samochód i przeżył. Albo że głupi bo zostawiony przed sklepem sam na pół godziny dał się ukraść. Ludzie zwalają winę na wszystko - na los, na przypadkowych przechodniów, na głupotę psa - tylko swoich, nieraz naprawdę rażących zaniedbań nie widzą.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Pisałam tutaj jakiś miesiąc temu. Pod koniec ubiegłego tygodnia stan Pika dramatycznie się pogorszył, nie chciał się ruszać, pił wyłączenie z łyżeczki, nie jadł. Dzisiaj pomogliśmy mu odejść... Byliśmy z nim do samego końca. Pocieszam się, że podarowaliśmy mu chociaż kilka tygodni więcej :(

Link to comment
Share on other sites

nie Magda, pomoc w godnym bezbolesnym odejsciu to nie nasz egoizm. mialam psa prawie 20letniego. mozna go bylo karmic lyzeczka, prowadzic caly czad bo byl juz gluchy i prawie slepy, pomagac mu rano wstawac. ale czy to wlasnie nie byloby bardziej egoistyczne? skoro robilismy dla psa wszystko co w naszej mocy przez cale jego zycie, ten ostatni gest kiedy pies odchodzi w spokoju, bezpieczny na naszych rekach otoczony miloscia jest ostatnim takim gestem. choc najtrudniej go wykonac....
Pamietam o Tobie moj najwspanialszy psie swiata (*)(*) i pamietac zawsze bede choc minelo ponad 10 lat.
(*)(*) dla wszystkich pluszakow za teczowym mostem

Link to comment
Share on other sites

Magda miała na mysli(chyba) iz egoistyczne jest to,ze musimy sami widziec ,ze jest naprawde juz żle ,wtedy łatwiej nam podjąc decyzje,łatwiej sie pogodzić.Mi wet.powiedzial "juz nic nie mozna zrobić"-to było wczesne stadium,pies nie czuł sie bardzo żle a ja w mysl zasady -skoro nie mozna pomóc nie bedę czekać bezczynnie- uspilam po pierwszych oznakach choroby.Tych kilku dni,moze tygodni straconych jednak mi żal..,jeszcze była w niej chec zycia i wiecej było dobrych chwil ciągle...,to trudny wybor dla niej moze lepiej ,ze tak sie stało(ze jeszcze mało cierpiała)ale dla mnie zdecydowanie gorzej,ciągle nie moge sie pogodzić:-(Mysle,ze nie mozna czekac zbyt długo ale tez nie mozna sie spieszyć-trzeba rozwaznie,spokojnie wybrac te odpowiednia chwile:-(

Link to comment
Share on other sites

  • 1 year later...

ja właśnie czekam na wetke dla mojego psiaka, i czytam Wasze wypowiedzi... z decyzją borykałam się kilka miesięcy. Mój piesek to 11-letni rottweiler, wierny, kochający i niestety schorowany... nie chciałam podejmować decyzji ale jak widziałam, że Misza nie może się podnieść, jak mu się łapy rozjeżdżają, jak traci apetyt a na całym ciele dostaje ropnych ran, które się nie goją - stwierdziłam, że on był za dobry żeby teraz cierpieć. Wczoraj wetka wypytała o wszystko, o przebieg leczenia, o stan etc. jednak powiedziała, że rottweilery nie są długowieczne, a w tym wieku już niewiele można robić, zwłaszcza jak zastrzyki sterydowe nie dają efektu a pies ma się coraz gorzej. Umówione jesteśmy na 19, ma przyjechać i w domu, przy mnie pomóc Miszy przestać cierpieć. Misza dostał dziś swój przysmak - kostkę twarogu, był zawieziony do lasu żeby poleżeć na mchu, niestety nie mógł już pobiegać jak kiedyś miał to w zwyczaju, ale chociaż poleżał, a teraz leży pod moimi nogami i śpi.
Może część z Was by walczyła jeszcze, jednak ja nie potrafię, widzę jak mu jest ciężko, jak przestaje chodzić i jeść, widzę że chciałby się bawić z moją córką (2 latka) ale nie pozwalam na to bo nie chcę żeby zrobili sobie wzajemnie krzywdę, widzę jak ropieją mu rany na pysku i łapach mimo czyszczenia i dezynfekowania... wiem też że ma wielką odporność na ból ale wiem też że go boli... nie chcę już, żeby dalej męczył się i za wszelką cenę pilnował swojego zachowania, żeby nikomu nie zrobić krzywdy...
Nie jest to pierwszy pies, którego uśpiłam, kiedyś miałam jamnika-znajdę - zwał się Falkon - po 3 latach okazało się że ma osteoporozę, przetrącony kręgosłup i złamany ogon - dopiero jak się zaziębił wszystkie te rzeczy wyszły na jaw, nie dało się nic innego zrobić - 3 wetów powiedziało to samo.
Tak jak z Falkonem byłam do samego końca tak będę i z Miszą...
Kiedyś udało mi się wyprosić weta żeby oddał mi ciało psiaka bo chciałam je pochować w ładnym miejscu i się udało, mam nadzieję, że i tym razem mi na to wetka pozwoli...
A i tak czuję się strasznie, przepraszam że tak długo piszę ale musiałam się gdzieś wypisać bo już po ścianach chodzę a w głowie mam pustkę i sucho w gardle...

Link to comment
Share on other sites

  • 4 weeks later...

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...