Jump to content
Dogomania

Na czym polega uśpienie psa??


PIK_POK

Recommended Posts

[quote name='Astaroth']Podjeliśmy decyzję, wczoraj poszliśmy do weterynarza i pozwoliliśmy Dziadkowi odejść. Byłam twarda, spokojna i zdecydowana, do momentu kiedy wet powiedział że nie mogę zostać z Dziadkiem do końca, że przed drugim zastrzykiem mam wyjść. Miałam ochotę zabrać psa, wrócić do domu i poszukać innego weterynarza. TZ mnie powstrzymał, powiedział że pies się męczy i dajmy mu już spokojnie odejść. Tak się zdenerwowałam że nie dotrzymam obietnicy że nie będę z nim do końca, że nic nie poszło tak jak było zaplanowane, nie pożegnałam się tak jak chciałam, poryczałam się z bezsiliności, jestem zła na weterynarza, na TZta, na samą siebie, na durny samochód który musiał się popsuć i nie mogliśmy pojechać do naszej pani weterynarz tylko poszliśmy do lecznicy pod domem. Rozumiem że weci boją się że właściciel użądzi histerię, że zemdleje czy coś takiego, ale jest to nie sprawiedliwe, on już pewnie zapomniał o sprawie a mnie to będzie dręczyć. Jeszcze usłyszałam że niepotrzebnmie brałam schorowanego starego psa ze schroniska bo tylko sobie niepotrzebny stres zafundowałam.[/quote]

Wet nie ma prawa odmówić wlaścicielowi obecności przy eutanazji. :angryy:

Link to comment
Share on other sites

Strasznie mi przykro, że nie mogłaś być przy Dziadku do końca, ja przy swoim Cenzorze byłam, nie było żadnych wypadków, pies już spał w narkozie, po kilku minutach wet tylko sprawdził serducho. ja bym chyba się kłóciła i została do końca. Chociaz w takich sytuacjach człowiek nie zawsze ma siły sie postawić. Pozdrawiam ciepło, Dziadek na pewno spedził najpiekniejsze chwile u Ciebie i podarowałas mu spokój na ostatnie jego dni, naprawde nie wiele osób ma odwagę przyjąć starszego zwierza do domu. Podrawiam ciepło

Link to comment
Share on other sites

Przykro mi:(
Dziwne, że weterynarz nie pozwolił zostać.Dziwne i okrutne.

Kiedyś szłam uśpić psa. Nie należał do mnie, cierpiał nieuleczalnie chory, właściciele wyrazili zgodę na eutanazję, ale nie mili sił iść i..... Wzięłam więc psa i zaprowadziłam gdzie trzeba. Weterynarz pozwolił mi do końca trzymać, tulić jego głowę.
Istar zastygł w moich objęciach.

Dziadki są cudowne. Mamy 18-latka.

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję Wam za ciepłe słowa.
Chciałam się kłucić że albo mogę zostać do końca albo zabieram psa i wychodzę, ale zobaczyłam jak TZ przeżywa całą tą sytuację co mnie mocno zaskoczyło bo Dziadek zawsze był dla niego - śmierdzącym, kręcącym się darmozjadem przez którego nie możemy nigdzie wyjechać, a okazało się że jednak wcale tak nie myślał i w pewnym momencie bardziej się rozkleił niż ja ( a to raczej typ twardziela). Podjęcie decyzji a potem cała trasa między domem a lecznicą to bardzo trudne przeżycie i w sumie nie wiem czy sama dałabym radę przechodzić przez to dwa razy z tym samym psem. Następnym razem obdzwonie okoliczne lecznice i zapytam jak jest u nich, mogłam tak zrobić teraz ale nie spodziewałam się że będzie jakiś problem.

Ogólnie to wszystko wydawało się takie proste, zabieram ze schroniska najstarszego, najbardziej schorowanego psa i zapewniam mu godne ostatnie miesiące życia. Jak umrze to biorę następnego itd. Już jak Dziadek był u nas to jak kretynka wertowałam forum w poszukiwaniu kolejnego staruszka którego mogę wziąć po Dziadku. Ale jak okazało się że Dziadek ma czerniaka i zostało mu niewiele czasu to nagle okazało się że nie chce innego psa, żal mi innych ale ja chce mojego Dziadka.

Link to comment
Share on other sites

Nie martw się, ja na poczatku tez nie mogłam przeboleć, ale po 2 tygodniach znalazłam mojego Bismarcka, miał być znowu jamniol a wyszedł prawie owczarek. Potrzeba czasu na oswojenie się z sytuacją i przemyslenie tego co chce się zrobić, nic na siłę, przyjdzie moment że trafisz na tego psa, i może wcale nie będzie takim staruszkiem jak Dziadek.

Link to comment
Share on other sites

Jezeli zostawiłaś Dziadka kiedy juz spał,to tak jak byś była z nim do końca,potem juz nie mial świadomości co sie z nim dzieje.Pocieszające jest to,ze dla psa to tylko chwila,chociaż my przeżwamy ją w nieskonczoność.Co do następnego psa to ja wziełam po 2 mcach.Tak trafiłam na dogo,szukałam takiego w wieku mojej Frytki 8 latka,miał ją zastapic.Postanowilam,ze będzie rozpieszczany tak jak miała być Frytka na starość,której nie doczekała.I to był błąd, bo nie da sie jej zastąpić.Skończyło sie tak,że Arona oddałam po paru dniach bo gonił mojego kota i ugryzł mnie.Ja sie wystraszyłam, to dość duży pies.Gdyby cos takiego zrobila moja Frytka pewnie nawet bym jej porządnie nie skrzyczała a jego nie chciałam z tego powodu.Pewnie każdy przechodzi przez to inaczej.Ja musiałam sie pogodzic najpierw z jej odejściem i dopiero teraz po pół roku czuje,ze mogłabym mieć innego psa,zaakceptować go w całej okazalości.Moją pomyłke pies przyplacil stresem,wiec nic na siłe.

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Rytka ,masz rację -nie można nic na siłę.
Z żałobą po psie jest tak samo jak po "ludziu",wszystko trzeba odchorować i przetrawić a to trwa co najmniej pół roku.
Po śmierci pierwszej suni,następną przygarnęliśmy po 5 miesiącach.
Po jej śmierci następna zawitała po 8 miu.
A po jej śmierci mija za chwilę rok a my jeszcze nie jesteśmy gotowi...

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie ważne jest czy weterynarz usypia dobrze.
Psy, koty, konie. Chcę, żeby umarły szybko, bez bólu i bez stresu.
Tak ja bym chciała umżeć, ale mam pecha, bo jestem człowiekiem - w razie czego nie mam szans na eutanazję.

Ostatnio uspiłam dwa konie. Jeden już leżał i to był właściwy moment, by nie pozwolić mu się męczyć. Dlaczego? Bo go kochaliśmy. Wiadomo było, że nie wstanie. Klęczałam przy jego głowie i głaskałam go, płacząc. Nie mogłam się pohamować. Druga klacz jeszcze stała, ale to była kwestia tygodni... Zdecydowałam, że umże, właśnie wtedy, gdy jej stan jest stabilny. Weterynarz założył venflon, podał środki... stałam obok, więc wiem, że upadając była już w zasadzie martwa.

Link to comment
Share on other sites

Jednak w moim domu jest znów pies/troszke przypadkowo/.Wczoraj mineło 6 mcy bez Frytki.W trakcie usypiania bylam spokojna ,nawet usmiechałam sie nie chcialam,zeby sie denerwowała,głaskałam ja i spokojnie powtarzałam ''to nic ,wszystkich nas spotyka to samo''Nie płakałam kiedy wnosiłam ja z domu i kiedy pochowałam.Wsrod moich znajomych ,sasiadów byloby to powodem kpin a nie dam im tej satysfakcji.Całą reszta dnia miałam bardzo zajętą ale w koncu przyszedl wieczor ...Wszystko jest inne bez niej.Nowy pies jej nie zastąpi ale potrzebował domu a ja juz moge ''zniesc''widok innego psa w domu.Napewno z czasem przywiaze sie do niego ale napewno nie pokocham tak jak Fytke.Chyba nie przyjdzie taki czas ze pogodze sie z jej odejsciem i bede mogla ja wspominac bez bolu.Chyba z tym bólem trzeba sie nauczyć żyć.

Link to comment
Share on other sites

Gdy umarła moja pierwsza klacz, mój pierwszy w życiu koń... żal był nie do zniesienia, smutek i bezradność.

Minęło już prawie 10 lat od tej chwili. Pożegnałam bardzo wiele zwierząt i przy jednych wyję, a inne odprowadzam spokojnie, chociaż pustka jest ogromna. Jeśli zwierzę musi umrzeć, to zadbajmy o to, by umarło szybko, spokojnie i w otoczeniu ludzi, ktłórych kocha.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rytka']Jednak w moim domu jest znów pies/troszke przypadkowo/.Wczoraj mineło 6 mcy bez Frytki.W trakcie usypiania bylam spokojna ,nawet usmiechałam sie nie chcialam,zeby sie denerwowała,głaskałam ja i spokojnie powtarzałam ''to nic ,wszystkich nas spotyka to samo''Nie płakałam kiedy wnosiłam ja z domu i kiedy pochowałam.Wsrod moich znajomych ,sasiadów byloby to powodem kpin a nie dam im tej satysfakcji.Całą reszta dnia miałam bardzo zajętą ale w koncu przyszedl wieczor ...Wszystko jest inne bez niej.Nowy pies jej nie zastąpi ale potrzebował domu a ja juz moge ''zniesc''widok innego psa w domu.Napewno z czasem przywiaze sie do niego ale napewno nie pokocham tak jak Fytke.Chyba nie przyjdzie taki czas ze pogodze sie z jej odejsciem i bede mogla ja wspominac bez bolu.Chyba z tym bólem trzeba sie nauczyć żyć.[/quote]

A ja myślę, że pokochasz! Może inaczej, ale tak samo mocno. Gdy zaginęła moja Rudzinka, a pod mój dach trafiła - też z przypadku - Nena, przez pół roku nie mogłam się do niej przekonać. A potem klik, i zaskoczyło. Nigdy nie zapomnę Rudej, zawsze będę liczyć, że ją jeszcze odnajdę, ale Nena znalazła sobie kącik w moim sercu.

Link to comment
Share on other sites

Moze pokocham inaczej;)teraz tak sobie jest w domu nie przeszkadza ale specjalnie nie cieszy.Frytki nic nie wroci i nie znajdzie zastępcy bo gdzie znajde takiego psa,ktory idąc pomiedzy mną a moją znajomą jak tylko zorietowała sie,ze smycz trzyma znajoma/robiłam tak po kryjomu/ to wpadała w złosc i skakała na znajoma aż ta odda smycz.Dla niej było ważne kto trzyma smycz!Zawiodłam ja ,nie uratowłam ,nie zadbałam aby odeszła spokojnie.Przeczytałam gdzieś,że jak pies sie zesika to znaczy,ze umarl dusząc sie .Nie wiem czy to prawda, co czuła.Moze to oczywiste ale dla mnie nie bylo,ze psa nie tylko głaszczemy ale sprawdzamy regularnie czy nie pojawiaja sie guzy jakies zmiany.A do eutanazji trzeba sie przygotowac dowiedziec sie jak wyglada i dopilnowac,zeby nasz pies odszedl godnie bez bolu.Teraz juz wiem.

Link to comment
Share on other sites

siedzę i ryczę :(...od śmierci Puni minął rok i półtora miesiaca....od listopada jest z nami Miśka....kocham ją, ale już inaczej niż Pusię...czasami patrze na nią i myślę "nie, ty nigdy nie będziesz Puśką"...nie wyobrażam sobie żeby nie było z nami Miśki, ale tęsknota i ból po Pusi chyba nie ustapi nigdy....ja również nie miałam wyjścia...Pusieńkę rak zabrał w ciągu 2ch tyg. dwuch wetów powiedziało mi że ona nie ma szans- byłam z nia prawie do końca, bo lekarz prosił żebym wyszła...ale do tej pory gryzie mnie myśl, że nie zrobiłam wystarczająco dużo....poszłam tylko do dwuch wetów...mogłam iść do jeszcze pięciu, a ja sie poddałam..a może ona tak nie cierpiała jak mi się wydawało...może ten wzrok który wg mnie wyrażał ulgę, naprawdę wyrażał żal że ją zabijam....potwornie boli, bardzo ją kocham i oddałabym wszystko żeby mieć ją spowrotem :(:(:(

Link to comment
Share on other sites

Niechorzynko - rozumie Cie doskonale. Pierwzemoje slowa, to "krwi bym z zyl utoczyla, byleby zyl i byl", ale nesty...
U nas w pazdzieniku minie 5 rok,a ja placze, tesknie. Mam pocieszka - kocham go nad zycie, jak i Atosa, ale jak piszesz inaczej, nie mneij, nie bardziej - INACZEJ! Nie miej wyrzutow sumienia, ze nie poszlas do 5,6,7,8,9 weta. Rak zbiera zniwo! Popatrz z drugiej strony - ile dalas Puni milosci, ile Ona dala jej Tobie, ile lat bylyscie razem, ile "psa" Cie Ona nauczyla!!!! Ile usmiechow, radosci, Ona dala Tobie! Ja tak mysle o Toniu, pisze to mam lzy w oczach...mino uplywu czasu...
Bardzo serdecznie Cie pozdrawiam - ja i moj pocieszek- Gutek:)

Link to comment
Share on other sites

z jednoej strony masz rację...Puśka była ze mną 14 pięknych lat...czasami zastanawiam się czy na pewno czuła że ją kocham, bo jednak byłam dzieckiem jak do nas zawitała...ale nie zmienia to faktu że jej juz nie ma, a ja nadal mysle że może dałoby się coś zrobić...mimo iż wiem że nawet u ludzi mięsak jest raczej nieuleczalny :(

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Przeglądam ten wątek i aż się poryczałam, patrzę na moją już 8 letnią psicę i nie mogę nawet pomyśleć co będzie, jak nie będzie jej już ze mną. A czarne myśli zaczynają się kręcić po głowie, bo zaczynają się już choroby. Po świętach idziemy na biopsję narośli na dziąsłach. Nie wiem czy dobrze robię idąc na to badanie; każdy lekarz mówi co innego; nie ruszać, sprawdzić co to jest i wtedy podjąć decyzję o leczeniu. Obawiam się, czy to nie jakiś nowotwór.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Werulkowa']Przeglądam ten wątek i aż się poryczałam, patrzę na moją już 8 letnią psicę i nie mogę nawet pomyśleć co będzie, jak nie będzie jej już ze mną. A czarne myśli zaczynają się kręcić po głowie, bo zaczynają się już choroby. Po świętach idziemy na biopsję narośli na dziąsłach. Nie wiem czy dobrze robię idąc na to badanie; każdy lekarz mówi co innego; nie ruszać, sprawdzić co to jest i wtedy podjąć decyzję o leczeniu. Obawiam się, czy to nie jakiś nowotwór.[/quote]

Trzymamy kciuki za pomyślną diagnozę! Trzeba być dobrej myśli, suni jest potrzebny Twój optymizm. Dawaj znać, co stwierdzono...

Link to comment
Share on other sites

Niestety na wyniki badania histopatologicznego musimy czekać około 3 tygodni, po badaniu i RTG okazało się, że są 4 narośle i ząb do leczenia kanałowego lub usunięcia. wyleczyłyśmy go dzisiaj, ma też usunięty kamień, miała narkozę wziewną i ... ostro mnie to po kieszeni pociągnęło. A psica śpi i przesypia głód.

Link to comment
Share on other sites

Czytam i płaczę. Dziś po raz kolejny jedziemy z naszym Brydżem do wet'a. Pies ma 16 lat, to ON'ek o dość nieciekawej historii. Z nami jest niespełna 3 lata. Od początku leczymy jego stawy tylnej nogi.Jeszcze w zeszłym roku przeskoczył przez płot...
Teraz są dni, że nie wstaje. Od tygodnia nie je, tabletki podajemy mu nieomal na siłę. Pije tylko wodę. Nie chce wychodzić na spacer. Wozimy go do jedynego weta. do którego mam zaufanie, wnosząc i wynosząć z samochodu. A on tylko patrzy... Tak bym chciała, żeby mógł nam coś powiedzieć... Cokolwiek.

Boję się, że dziś usłyszę od weta, że mamy się zastanowić "nad skróceniem jego cierpień". Wiem, że tak będzie trzeba zrobić. I jednocześnie bardzo się tego boję.
Czy to na pewno słuszna decyzja? Jak będzie bez niego? Co powiem naszemu synkowi?
Mój pierwszy pies odchodził z głową na moich kolanach, ale sam bez śmiertelnego zastrzyku.
Drugiemu "pomogliśmy" odejść, gdy były przerzuty

Czy to na pewno słuszna decyzja? Jak będzie bez niego? Co powiem naszemu synkowi?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Itinea']
Czy to na pewno słuszna decyzja? Jak będzie bez niego? Co powiem naszemu synkowi? [/quote]

Czy słuszna, to tylko Ty wiesz... Na początku na pewno będzie strasznie, ale potem może psiul "wróci w innym futerku"? Nie wiem ile lat ma Twój synek... Może opowiedz mu o Tęczowym Moście i że jego czworonożny towarzysz będzie na niego czekał?
16 lat to dla onka piękny wiek. Dobrze że był z Wami szczęśliwy przez te kilka lat...

Link to comment
Share on other sites

Na 18-stą jedziemy do wet'a. Zobaczymy, co powie.
Ten lekarz już nie raz zawracał moje zwieraki z TM. Wierzę, że o eutanazji powie, gdy nie będzie już żadnego ratunku
Mój synek ma 2 latka, jedno z jego pierwszych słów to "Bydz" i "Dola"(Dora-sunia moich Rodziców)

Link to comment
Share on other sites

Już wiem, czemu przez tydzień takie pogorszenie... Brydż ma wodobrzusze, jakiegoś guza na trzustce-małego i duże zwyrodnienia w dolnej części kręgosłupa. Dlatego tak nie trzyma tyłu... Zwyrodnienia stawów tylko dokładają. Pobrali mu krew i na podstawie wyników zdecydują, czy operacja, leczenie zachowawcze, czy... Nawet nie chcę o tym myśleć.

Puściły mu zwieracze w poczekalni i obs... calultką. I jakoś lepiej mu się zrobiło...

Coś czuję, że jutro czeka nas trudna decyzja

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sota36']NIGDY nie bedziesz wiedziala, czy zrobilas dobrze, bo to logika!!! NIGDY! I na tym polega dramat! Ale serce Ci podpowie... uwierz mi...SERCE!!!!! I tylko ono![/quote]




Zgadzam się.Moja babcia musiała uśpić psa , ja kota , ale bądźcie dobrej myśli :-(

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...