Jump to content
Dogomania

Rehabilitacja pitbulterierów


Olka_Olga

Recommended Posts

Jakie są wasze poglądy na rehabilitacje pitbulterierów, które zostały odebrane pseudohodowlom, w których trzymane były w celu wykorzystywania ich do walk.
W PL zauważyłam tylko eutanazje takich psów, ale znowu w DOG TOWN (USA, Utah) takie psy poddawane zostają cięzkiej i długotrawłej rehablilitacji.
Czy jest sens, według was? (wgl mnie: TAK!)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Olka_Olga']Jakie są wasze poglądy na rehabilitacje pitbulterierów, które zostały odebrane pseudohodowlom, w których trzymane były w celu wykorzystywania ich do walk.
W PL zauważyłam tylko eutanazje takich psów, ale znowu w DOG TOWN (USA, Utah) takie psy poddawane zostają cięzkiej i długotrawłej rehablilitacji.
Czy jest sens, według was? (wgl mnie: TAK!)[/quote]
Ale chodzi ci o rehabilitację psychiczną czy fizyczną?? I zależy co się chce tym osiągnąć... bo jeśli chcemy by pitbull walczący, nagle żył w stadzie psów, w zgodzie, to faktycznie może to być niewykonalne. Natomiast do ludzi te psy rzadko miewają agresywne zachowania, więc uważam że warto.

Link to comment
Share on other sites

kurcze to trudna kwestia - bo nikt tak na prawde nie wie co w takim psie siedzi i czy np raz na sto spotkań z psami nie obudzi sie u nim chęć walki i zagryzienia inneg psa. Ja osobiscie bałabym się mieszkać pod jednym dachem z takim psem. Bardzo często oglądam policję dla zwierząt w Huston na animal planet i czasem boli jak od razu psy hodowane do walk są od razu usypiane.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Olka_Olga']W PL zauważyłam tylko eutanazje takich psów, ale znowu w DOG TOWN (USA, Utah) takie psy poddawane zostają cięzkiej i długotrawłej rehablilitacji.Czy jest sens, według was? (wgl mnie: TAK!)[/quote]

Po co sięgać tak daleko, od 2004 r. we Włoszech Alexa Capra prowadzi projekt "Ex-combattenti" ("psi kombatanci"), którego zadaniem jest ponowne przystosowanie do życia "w społeczeństwie" psów w typie pit-bull odbieranymi ludziom organizującym nielegalne walki psów. Ma ona opracowane testy dzięki którym podobno można realistycznie ocenić zagrożenie jakie stanowi dany pies i tak dobrać mu indywidualny program szkolenia, aby przygotować go do adopcji (niestety nie zawsze się to udaje).
Może odezwie się ktoś, kto był na ostatnim jej seminarium w Katowicach.

Link to comment
Share on other sites

Czy jest sens uratować życie? Oczywiście że tak! Zawsze!

Właśnie też tak często na te Animal Planet zerkam jak zabijają te psy. Rozumiem ich, bo skąd pieniądze...tyle tych psów... ale to okrutne.

Moim zdaniem taki pies wolałby sobie nawet żyć w klatce ale jednak żyć. Bo to mało takich? Ponadto te psy zwykle nie są takie tragiczne. Mogą być nieobliczalne i nie lubić psów czy dzieci. Sa jednak na pewno osoby, które byłyby sie w stanie nimi zająć. Odważne i z wiedzą. Nakładamy psu kaganiec i nie ma tragedii, bo to mało psów, które rzucają się na wszystko co się rusza? a mimo tego zyją.

"Po prostu" psy musiałyby trafić do bardzo dobrze sprawdzonego właściciela.

To bardzo duży problem. Dużo pieniędzy, ogromna wiedza i doświadczenie, odwaga. Ale jeśli ktoś jest w stanie podjąć się takiego wyzwania to mówię jaknajbardziej tak. Zawsze jest sens ratować zycie. Ale to wymaga poświęceń.

Link to comment
Share on other sites

A ja mam mieszane uczucia :shake:
Jak najbardziej warto ratować życie, ale... w Polsce mamy przerażającą liczbę bezdomnych zwierząt, większą niz jesteśmy w stanie ogarnąć. W tej sytuacji ratowanie niejako na siłę psów, które do końca życia będą w stosunku do innych psów tykającą bombą zegarową jest moim zdaniem nie na miejscu.

Bo gdzie te psy potem trafią? W odpowiedzialne ręce, tak? Tyle, ze te odpowiedzialne ręce rzadko żyją na pustkowiu. I tych odpowiedzialnych rąk jest za mało dla bezproblemowych psów czekających na dom, a co dopiero dla tych stwarzających realne zagrożenie dla innych psów, i być może nie tylko?
Mioty, szczeniaki - ok... Ale psy, które brały czynny udział w walkach - moim zdaniem nie. Nie w tej sytuacji jaką mamy w Polsce.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']A ja mam mieszane uczucia :shake:
Jak najbardziej warto ratować życie, ale... w Polsce mamy przerażającą liczbę bezdomnych zwierząt, większą niz jesteśmy w stanie ogarnąć. W tej sytuacji ratowanie niejako na siłę psów, które do końca życia będą w stosunku do innych psów tykającą bombą zegarową jest moim zdaniem nie na miejscu.

Bo gdzie te psy potem trafią? W odpowiedzialne ręce, tak? Tyle, ze te odpowiedzialne ręce rzadko żyją na pustkowiu. I tych odpowiedzialnych rąk jest za mało dla bezproblemowych psów czekających na dom, a co dopiero dla tych stwarzających realne zagrożenie dla innych psów, i być może nie tylko?
Mioty, szczeniaki - ok... Ale psy, które brały czynny udział w walkach - moim zdaniem nie. Nie w tej sytuacji jaką mamy w Polsce.[/QUOTE]
Popieram Twoją wypowiedź.
Ratowanie psom życia, przywracanie do normalności - TAK. Ale nie za wszelką cenę, nie sądzę by łatwo znaleźć by było właściciela z takim doświadczeniem aby podołał psu który byl używany do walk. A w Polsce jest WIELE psów które szukają domu, są zdolne do normalych kontaktów z innymi zwierzetami.
Jak napisala [B]aniaijaga[/B], mimo badań i pracą nad tymi psami ja otwarcie mówię, ze bałabym się z nim mieszkać pod jednym dachem. Niestety.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='leepa']
Moim zdaniem taki pies wolałby sobie nawet żyć w klatce ale jednak żyć. Bo to mało takich? Ponadto te psy zwykle nie są takie tragiczne. Mogą być nieobliczalne i nie lubić psów czy dzieci. Sa jednak na pewno osoby, które byłyby sie w stanie nimi zająć. Odważne i z wiedzą. Nakładamy psu kaganiec i nie ma tragedii, bo to mało psów, które rzucają się na wszystko co się rusza? a mimo tego zyją.

"Po prostu" psy musiałyby trafić do bardzo dobrze sprawdzonego właściciela.

To bardzo duży problem. Dużo pieniędzy, ogromna wiedza i doświadczenie, odwaga. Ale jeśli ktoś jest w stanie podjąć się takiego wyzwania to mówię jaknajbardziej tak. Zawsze jest sens ratować zycie. Ale to wymaga poświęceń.[/QUOTE]

A moim zdaniem lepiej uśpić psa niż skazywać go na życie, które nie zaspokaja jego podstawowych potrzeb psychicznych (klatka, izolacja).

Na czym opierasz stwierdzenie, że "te psy zwykle nie są takie tragiczne"? "bo to mało psów, które rzucają się na wszystko co się rusza" - Tylko że te psy w większości nie posiadają siły i sprawności fizycznej trenowanego pitbulla, ani też zwykle nie są wręcz doświadczone w zabijaniu innych zwierząt, nie znają tej przyjemności jaką niewątpliwie sprawia szkolonemu do walk psu zabicie rywala.

I właśnie najgorsze jest te "po prostu" - wystarczy popatrzeć, co dzieje się na wątku o chamstwie psiarzy. Dla mnie idealny kandydat na właściciela pita po walkach powinien mieszkać na odosobnionej, dużej posesji, gdzie będzie mógł sobie trzymac psa. Bo wyjście w środek miasta z silnym psem po walkach, którego na osiedlu obskoczy stado burków, może się skończyć tragicznie. No i oczywiście nie powinien mieć dzieci, innych zwierząt tym bardziej. Plus ogromna wiedza o psiej psychice, układaniu. Tylko ile jest osób, które po pierwsze spełniłyby takie warunki, po drugie - chciałyby podporządkować życie temuż psu.
Ja nigdy bym się na psa po walkach nie zdecydowała - już nie chodzi o mnie samą, bo agresja wobec człowieka być może nie byłaby największym problemem - ale o moje inne zwierzęta w domu jak i bezpieczeństwo otoczenia, nie tylko ludzi ale i innych psów, bo one też są ważne.

Jeśli trafi się pojedyncza osoba chcąca pracować z takim psem, ma ku temu warunki - no ok, jej sprawa, o ile pies nie będzie stwarzał zagrożenia. Ale powoływanie programu do rehabilitacji psów po walkach, czynienie z tego normy nie ma racji bytu w Polsce. Zbyt wiele gnije w schroniskach TTB wręcz zupełnie nieagresywnych, żeby pakować ludzi, czas i pieniądze w ratowanie tych, które już są naprawdę niebezpiecznymi zwierzętami i zawsze będą zagrożeniem dla swoich pobratymców.

Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem niebezpieczne jest generalizowanie i przyjmowanie jednej tezy, bez rozpatrywania każdego przypadku indywidualnie. Doświadczony behawiorysta powinien oceniać danego psa pod kątem adopcyjności, i jeśli psiak "rokuje", to można inwestować w pracę nad nim. Niebezpiecznie byłoby przyjmować ogólny pogląd, nieważne czy byłoby to usypianie wszystkich psów używanych do walk, czy zajmowanie się rehabilitacją każdego z nich. Nie ma dwóch jednakowych psów, i oceną możliwości odratowania każdego z nich powinien się zajmować ktoś kto ma możliwość rzeczywistego kontaktu z psem, a nie autorzy ogólnych projektów.

[quote]Zbyt wiele gnije w schroniskach TTB wręcz zupełnie nieagresywnych, żeby pakować ludzi, czas i pieniądze w ratowanie tych, które już są naprawdę niebezpiecznymi zwierzętami i zawsze będą zagrożeniem dla swoich pobratymców.[/quote]

Bardzo smutna prawda...

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Georgia][COLOR=Olive][B]Moim zdaniem nie można uogólniać bowiem każdy pies ma inną psychikę i różnie reaguje.
Każdy zdaje sobie sprawę że taki pies to ryzyko ale od razu przekreślać bez próby? wg. mnie nie tak powinno to wyglądać.
Taki pies powinien trafić w odpowiednie ręce, osoby która zna się na rzeczy, która ma doświadczenie w pracy z psami trudnymi i która jest w stanie ocenić stan psychiczny zwierzęcia i to czy jest dla niego szansa na normalne życie.
Zdaję sobie sprawę że duża część z tych psów jednak nie wykazuje nawet najmniejszych szans na to że kiedyś im się uda normalnie żyć. W przypadku takich psów jedynym wyjściem jest eutanazja. Jednak wrzucanie od razu wszystkich do jednego wora byłoby okrucieństwem.
Nawet jeśli tylko jeden na sto okaże się psem, który może zostać zaadoptowany to moim zdaniem warto.
Ponadto taki pies nie może trafić w ręce pierwszej lepszej osoby. Musi być to ktoś kto ma doświadczenie, będzie potrafił z takim psem pracować bo z takim psem całe życie trzeba pracować.

[/B][/COLOR][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się z tym w całej rozciągłości - tylko polska rzeczywistość jest taka a nie inna; tych odpowiedzialnych osób z doświadczeniem z psami trudnymi i odpowiednią wiedzą jest przeraźliwie mało.

Owszem, każdy pies jest inny, ale niestety w pewnych przypadkach, gdzie biznes psich walk rozwijał się od dłuższego czasu... Tam nikt nie dobiera do rozrodu sympatycznych, przyjaznych, łatwych we współżyciu piesków. Kojarzone są psy z jak największą agresją, samce naładowane testosteronem, najsilniejsze, najsprawniejsze, z największą chęcią dominacji wobec innych psów. Później psy te są w brutalny sposób uczone agresywnych zachowań, znoszenia bólu, wytrzymałości, nieustępliwości i najzwyczajniej w świecie - zabijania innych zwierząt. To jest zupełnie inny świat niż ten który znają psiaki z dobrych hodowli, wychowywane w domu, w miłości do całego świata, hamowane gdy sobie za dużo pozwolą.
Pies agresywny, ale po normalnych rodzicach, wychowywany jak należy (czy nawet z drobnymi błędami), tylko z buchającym w okresie dojrzewania testosteronem, to zupełnie inna bajka niż pies po walkach, wyselekcjonowany i wyszkolony do zabijania, niestety.

Link to comment
Share on other sites

[FONT=Georgia][COLOR=Olive][B]Mój znajomy ma w domu TTB, który brał udział w walkach...pies jest u niego 5 rok, nie było i nie jest łatwo.
Ares od początku wykazywał chęć współpracy z człowiekiem, udało się go nauczyć na nowo żyć. Chociaż zostały urazy, najpoważniejsza jest agresja do innych psów. Spacery tylko w kagańcu, chyba że jest po za terenem miasta.
Co ciekawe pies ten nie wykazuje agresji w stosunku do kota, który pojawił się 2 lata temu w ich życiu.

Wiem że takich przypadków jest mało i także że polskie realia są jakie są. Póki co można o niektórych rzeczach tylko pomarzyć niestety.[/B][/COLOR][/FONT]

Link to comment
Share on other sites

Gdyby była u nas większa kultura posiadania psów, to myślę że i posiadanie psa po walkach z mieście nie stanowiłoby dla odpowiedzialnej osoby wielkiego problemu. Ale w sytuacji gdy na jednym spacerze można spotkać kilkanaście psów różniej wielkości puszczonych luzem czy samopas, podbiegających do naszego czy wręcz atakujących, niestety pies nauczony zabijania stwarza zagrożenie. Jego właściciel nie będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwa wszystkim podbiegaczom, a one nie są winne głupoty właścicieli :shake: a jak dojdzie do nieszczęścia, kto winien? Oczywiście wstrętny pit po walkach i potwór co taką bestię w ogóle przygarnął :cool1: Do Faktu i na stos z nim (nie wiem co gorsze).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']

Tam nikt nie dobiera do rozrodu sympatycznych, przyjaznych, łatwych we współżyciu piesków. Kojarzone są psy z jak największą agresją, samce naładowane testosteronem, najsilniejsze, najsprawniejsze, z największą chęcią dominacji wobec innych psów. Później psy te są w brutalny sposób uczone agresywnych zachowań, znoszenia bólu, wytrzymałości, nieustępliwości i najzwyczajniej w świecie - zabijania innych zwierząt. To jest zupełnie inny świat niż ten który znają psiaki z dobrych hodowli, wychowywane w domu, w miłości do całego świata, hamowane gdy sobie za dużo pozwolą.
Pies agresywny, ale po normalnych rodzicach, wychowywany jak należy (czy nawet z drobnymi błędami), tylko z buchającym w okresie dojrzewania testosteronem, to zupełnie inna bajka niż pies po walkach, wyselekcjonowany i wyszkolony do zabijania, niestety.[/quote]
Nie do końca się z Tobą zgodzę... nie zawsze, a nawet w większości przypadków nie tak wygląda przygotowywanie psów do walk... raczej stawia się na dobry papier i przodków, i nie musi to mieć nic wspólnego z agresją... W walce nie chodzi o agresję, ale o wolę zwycięstwa, i to nie musi iść w parze. Znam psy, które walczyły, a w domu żyły z innymi psami...
Jednak, walczące psy, są bardzo cenne dla swoich właścicieli, i tych prawdziwych pitów po walkach nie znajdziecie do resocjalizacji... niestety zostają osobniki które trafiały w ręce debili, którzy właśnie wzbudzając agresję, z gówna chcieli ulepić porcelanę... a to se ne da... i pózniej z takimi psami jest problem.
Równiez uważam, że PL system nie daje szans na właściwą rehabilitację tych zwierząt, czasami lepszym wyjściem jest eutanazja psa stwarzającego realne zagrożenie, dobrze by jednak było gdyby o tym decydowali ludzie mający pojęcie... bo po ostatniej akcji TOZu jak likwidowali pod szczecinem hodowle pitów, usypiając na oczach telewizji - czyli pózniej całej Polski- psy, tłumaczyli że są skrajnie agresywne do ludzi, a psy stały i się do nich cieszyły, podczas gdy im podawano zastrzyk śmierci... To że przyjechali na taką interwencje autem do którego jasne jest że dwóch dorosłych samców razem nie wsadzą, potwierdza tylko iż niezależnie od tego co by tam zastali, przyjechali uśpić te zwierzęta... dopóki tacy chorzy ludzie będą działali w TOZie nie powinno się żadnych akcji - rehabilitacji uskuteczniać... bo wiadomo czym się skończy.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Tylko że te psy w większości nie posiadają siły i sprawności fizycznej trenowanego pitbulla, ani też zwykle nie są wręcz doświadczone w zabijaniu innych zwierząt, nie znają tej przyjemności jaką niewątpliwie sprawia szkolonemu do walk psu zabicie rywala.
[/QUOTE]Czy ja wiem? Duży, silny malamut, owczarek środkowoazjatycki. Między innymi takie psy widziałam, kiedy byly niemiło nastawione do innych. To chyba niemniejszy problem od pitbulla. Wystarczy odpowiednie prowadzenie. Kaganiec i siła. Co do przyjemności... Nie trzeba doświadczenia, żeby pies zamienił sie w potwora. Mój kochany przytulas wygladał jak pitbull podczas walki, kiedy obcy pies wszedł do domu. Nie byłoby co zbierać po kilku sekundach... Często widujemy rozwścieczone małe pieski, atakujące ze strachu. Każdy pies ma inną motywację, ale jednak.

[QUOTE]w Polsce mamy przerażającą liczbę bezdomnych zwierząt, większą niz jesteśmy w stanie ogarnąć[/QUOTE] A gdzie tak nie jest? Nawet patrząc na Animal Planet, piękne schroniska ale jednak schroniska i psy po walkach bez namysłu usypiane. Gdyby robic to za pieniadze państwowe na pewno by sie nie udalo, zbyt dużo osób by sie pluło. Ale ratowac życie zawsze jest sens. Jesli tylko ktoś jest gotowy na takie poświęcenie.

[QUOTE]A moim zdaniem lepiej uśpić psa niż skazywać go na życie, które nie zaspokaja jego podstawowych potrzeb psychicznych (klatka, izolacja).[/QUOTE] To już wszystko zależy od zwierzęcia. Zazwyczaj nie sa to potwory mordujące wszystko co sie rusza. Jezeli pies miałby swojego przyjaciela? Mało psów żyje w kojcach? Pies w klatce ze swoim panem miałby lepiej od schroniskowego, a schroniskowych nikt przeciez nie usypia.

[QUOTE]Moim zdaniem niebezpieczne jest generalizowanie i przyjmowanie jednej tezy, bez rozpatrywania każdego przypadku indywidualnie[/QUOTE]Oczywiście.

[QUOTE]
Bo wyjście w środek miasta z silnym psem po walkach, którego na osiedlu obskoczy stado burków, może się skończyć tragicznie.
[/QUOTE]Hmm... mnie tak nie obskakują. Zależy od miejsca. Tak czy inaczej to problem tych burków. Właściciel może zrobić wszystko co w jego mocy kaganiec+siła. Jesli burki się pchają no to będzie kuku. Ale taki pitbulek po walkach wcale nie jest wyjątkiem, który by zaatakował. Mój pies wielu psów nie lubi. Gdyby takie burki go obskoczyły to tez mialyby problem (chociaż mój jest mały ale nie o tym mówimy). Przyznam, ze gdybym miala psa rzucającego się na inne (którego mogę utrzymać) nie nakładalabym mu kagańca. Ja nie podchodzę do innych, jesli ktoś chce podejść mogę ostrzec, jeśli ktoś nie pilnuje, on ma problem.

Tak marudzicie Polska, Polska, Polska. Ale nie mówmy o Polsce. Jak mówiłam z państwowego to się nic nie uda. Schroniska ledwo sie telepią. Ale ogólnie rzecz biorąc świetna inicjatywa. Jeżeli ktoś tylko chce i może to niech pierdzieli Polskę i robi swoje. Niestety tylko z tymi ludźmi deficyt. Z wlascicielami też nie będzie łatwo, ale skoro sa podobne ośrodki i to się sprawdza... Warto spróbować, żeby choć część ocalić. Każdy ma jedno życie.

Link to comment
Share on other sites

Psów jest za dużo aby Fundacje, stowarzyszenia czy schroniska mogły się poświęcać dla jednego psa. Resocjalizacja psa walczącego to może byc spore wyzwanie. Uważam, że jeżeli ktoś wie jak i chce sie tym zająć - nie ma problemu, jednak nei za wszelką cenę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='leepa']Gdyby takie burki go obskoczyły to tez mialyby problem (chociaż mój jest mały ale nie o tym mówimy). Przyznam, ze gdybym miala psa rzucającego się na inne (którego mogę utrzymać) nie nakładalabym mu kagańca. Ja nie podchodzę do innych, jesli ktoś chce podejść mogę ostrzec, jeśli ktoś nie pilnuje, on ma problem.
[/QUOTE]

Trochę mi nie podchodzi takie podejście pod miłośnika psów... Z jednej strony bardzo popierasz ratowanie pitbulli, z drugiej niejako piszesz, że w nosie masz zdrowie i życie podbiegających psów.
Rozumiem, skrzywdzić psa który realnie naszemu zagraża, ale w momencie kiedy podbiegnie np. york i obszczeka? On też ma zidiociałych właścicieli i nie jest winien zajścia, ale dlaczego on nie zasługuje na ochronę, a pit tak?

Co do reszty po części się zgadzam - jeśli ktoś chce ratować, ma środki, czas i umiejętności = jego wola. Ale jeśli mówimy o szerszej akcji wśród miłośników psów czy osób pomagających na PWP, to uważam, że lepiej wydać pieniądze na pomoc kilku czy kilkunastu psom mającym ogromne szanse na nowy dom i nie stanowiącym zagrożenia, niż miesiącami utrzymywać w hoteliku pita po walkach i angażować sztab behawiorystów, niestety.

Link to comment
Share on other sites

No na pewno bardziej opłaca się pomóc tym co mają jakies szanse. Ale nie zawsze można tak szeregować. Niech każdy ratuje kogo chce, kazdy ma inne potrzeby. Jeżeli ktoś nie może patrzeć na śmierć piptbuli to niech im pomaga. Denerwuje mnie np. kiedy jest pikieta obrońców praw zwierząt, a ktoś podchodzi i mówi że murzynki w Afryce głodują. No to niech pomoże tym murzynom, a nie tylko krytykuje. Ja tam wolę pomagać zwierzętom. I to wyłącznie moja sprawa.

[quote]Z jednej strony bardzo popierasz ratowanie pitbulli, z drugiej niejako piszesz, że w nosie masz zdrowie i życie podbiegających psów.
[/quote]Nie mam w nosie. Po prostu nie moge odpowiadać za wszystkich. Do mojego psa czasem podbiegają i zaczyna sie jadka. Staram się zrobić co mogę aby żaden pies ne ucierpiał, ale ileż ja mogę? Jeśli mój podbiegłby do większego psa i zaczęłaby sie wojna (nie ważne kto zaczął) jest to wyłącznie moja wina. Swojego pilnuje jak mogę. Jesli ktoś nie pilnuje to cholera... szkoda no ale co z tego. Szkoda mi tych psów ale jeśli chodzi o sumienie to absolutnie cała odpowiedzialność spoczywa na włascicielu podbiegacza. U mnie na osiedlu praiwe kazdy pies jest niemilo nastawiony do innych, lub ma takie chwile. Czy to samce (oj, baaardzo mało grzecznych), czy to suki w nieodpowiednim momencie. I co ci wszyscy ludzie mają przestac je wyprowadzać bo ich pies może zrobić krzywdę innym? A na łące od pewnego czasu widze coraz więcej kotow. Mam niewyprowadzać bo może kot podejdzie? Trudno jest dbać o wszystkich. A te pitbule nie byłyby jedynymi bombami zegarowymi.

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...