Jump to content
Dogomania

Jaki rodzaj broni dla samoobrony by nie rozsierdzić agresora?


Madrugada

Recommended Posts

Nie kwestionuje traumy, jaka sie przezywa walczac o zycie czlonka rodziny, jednak chodzenie na kazdy spacer z rewolwerem lub nozem uwazam za poroniony pomysl.
Prosze o trzymanie sie srodka, bez popadania w paranoiczne skrajnosci, w ktorakolwiek strone. Spacer, wbrew pozorom, nie wymaga wynajecia jednostki komandosow, ani ukonczenia specjalistycznego kursu mordowania wszystkiego wokol.

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 61
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Nóż lub broń palna jak dla mnie to za wysoko, ale nie wiem czy gdybym miał możliwość użycia w tamtej walce w/w to czy bym się zastanawiał, czy użyć czy też nie.


Tak czy siak, wszystkie takie zdarzenia wyniką tylko i wyłącznie z winy właściciela/opiekuna. Gdyby Ci zawsze byli przezorni problemów by nie było.

Psiak nawet najlepszy to zawsze psiak i nie musi wiedzieć, że nie gryzie :-)

Pozdrawiam

Dodam jeszcze jedno, przed zdarzeniem jakie przeżyłem, uprzedzałem właściciela, że psa trzyma się na smyczy, albo chociaż w kagań[B]cu[/B] ale na nic to się zdało, gorsze od tego było to, że po tym zdarzeniu nadal puszczał psa luzem bez kagańca. Kolejny mandat od Straży Miejskiej wymusił odrobinę myślenia i "szmaciany" kaganiec był zakładany, ale pies i tak biegał luzem. No ale miał już kaganiec...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='wietrzny']Z całym szacunkiem dla fachowców zajmujących się psami ras "groźnych" jest Was zdecydowana mniejszość! Większość z tych zwierząt na ulicach to wynik mody/głupoty właścicieli i właścicielek. [ciach]


Najskuteczniejsza broń - amerykański rewolwer 44-40 albo 45 i amunicja śrutowa (ślepy nie jest w stanie spudłować) ale to kwestia zezwoleń, itd. itp. zejdźmy na ziemie!



2) za wszelką cene ratować naszego przyjaciela wykorzystując śmiertelnośc agresora - potrzebny jest do tego masywny nóż o ostrzu powyżej 10-12 cm ale nie dłuższym niż 15 cm. Nie może to być blaszka typu nóż do chleba tylko masywne ostrze, niekoniecznie szerokie. Polecam wyprawę do desy/na targ staroci i zapoznanie się z polskim "kordzikiem lotniczym" (ten typ ostrza - sztylet, dawna finka a nie żadne katany, maczety, scyzoryki itp.) To ma być broń do DŹGANIA. Wykorzystujecie śmiertelność wora mięsa! To, że ma tętnice, płuca, narządy wewnętrzne. Do tego musicie się przebić przez mięśnie szkieletowe. Opór wydaje się niesamowity, masz wrażenie, że nie da się, że nic nie idzie ale po zajściu dopiero zobaczysz na nożu resztki tego, co jednak osiągniąłeś.


Gdzie atakować: odradzam górne odcinki kręgosłupa agresora - trudny cios. Można ostrzegawczo dźgnąć w kark gdy bydle jest zajęte zagryzaniem przyjaciela ale to tylko ostatnie ostrzeżenie dla ludzkiego bydlaka. Potem celuj tak by zabić - jako, że nie jesteś mordercą i tak nie zabijesz (tak łatwo) ale masz szansę obezwładnić zwierze albo zmusić właściciela do odciągnięcia bestii. Polecam od tyłu w podbrzusze. Wążna zasada: każdy cios powinien w momencie wchodzenia w ciało psa łączyć się z obrotem nadgarstka (by nóż się nie zaklinował, nie zassał). Trzeba być gotowym na to, że bestia się obróci - dźgaj tak by móc w razie czego przywalić bestię swoim ciężarem, unieruchomić kark i dokończyć egzekucję. (a przenajmniej odskoczyć i dać psu "do spróbowania żelazo")
Np. na zgiętych kolanach podchodzisz od tyłu ale nieco z boku. Ciosy zadawaj od dołu, nie prostując do końca ręki i natychmiastowe cofnięcie noża - gdy bestia spróbuje się obrócić w Twoją stronę możesz tylko wyprostować rękę - ostrze jest w oku i po horrorze. Bestia obraca się w drugą stronę - odsłania nam cały bok - możemy przywalić naszą masą i odpowiednio ciosy w oczy, uszy albo podgradle - taka brudna jatka.

Wyjaśnienie dla wrażliwych: może i pies nie jest winny ale pies jest tylko zabawką[/quote]

moze to bedzie OT -ale Wietrzny, skad masz taka dokladna recepte na zabijanie psow?? daleka jestem od 'spiskowej teorii', ale tak dokladny opis egzekucji?

a ja jednak polecam gaz, taki w żelu (to troche glupia nazwa, jak gaz moze byc żelem)- nie ma bata zeby nie byl skuteczny; to czysta fizjologia, te mordercze bestie nie moga atakowac gdy nie moga oddychac; rownie dobrze jak nie moga atakowac z nozem w oku...

Link to comment
Share on other sites

Wkurzony agresor potrafi atakowac tez i po zastosowaniu gazu, na slepo, dlawiac sie wlasnymi glutami. Jest w furii. Berzerkerow takie szczegoly jak dziabniecie toporem nie wzruszaly, to psa zatrzyma szczypanie w oczy? ;)

Krzysztofowicz - ja nad bronia palna bym sie nawet nie zastanawial. Strzelam dosc celnie, jednak balbym sie uszkodzic wlasnego psa. Nad nozem by sie mozna bylo zastanowic, chociaz tu tez bym najpierw probowal raczej innych metod, w zaleznosci od sytuacji. Co nie zmienia faktu, ze spacer z psem to nie replay Rambo, wiec wedlug mnie post wietrznego byl niezbyt normalny.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='shin']Wkurzony agresor potrafi atakowac tez i po zastosowaniu gazu, na slepo, dlawiac sie wlasnymi glutami. Jest w furii. Berzerkerow takie szczegoly jak dziabniecie toporem nie wzruszaly, to psa zatrzyma szczypanie w oczy? ;)
[/quote]
alez dzialanie gazu to nie tylko szczypanie w oczy, na efektach dziabniecia toporem kompletnie sie nie znam, ale ejsli nie dziala, to racja i gaz nie zadziala

Shin, poza nozem nad ktorym warto sie zastanowic- jakie wg Ciebie metody sa godne polecenia?

a jeszcze wracajac do wypowiedzi Wietrznego - troche niekonsekwencja, W TEORII prostsze wydaje mi sie jednak odciagniecie agresora za tylne łapy, niz operowanie nożem ze zręcznoscią doswiadczonego rzeźnika..
abstrahujac do tego ze dla przecietnego spacerowicza obie metody sa nie do wykonania

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta925']Shin, poza nozem nad ktorym warto sie zastanowic- jakie wg Ciebie metody sa godne polecenia?[/quote]Noz to dla mnie ostatecznosc - jakos trudno mi to sobie wyobrazic, jak wyciagam kose i szarzuje na psa - podejrzewam, ze przy braku wprawy i stresowej sytuacji to ja bym na tym gorzej wyszedl, niz pies - moglbym go bolem sprowokowac do wiekszej agresji, bo raczej jest to oczywiste, ze nie zabije go jednym ciosem, az taki pr0 to ja nie jestem. Nie mialem okazji noza uzywac w taki sposob, jednak gdybym nie mial innej mozliwosci, a noz pod reka...

Khem, wracajac do twojego pytania o metody - ciezko tak na forum gdybac. Musialbym widziec sytuacje po prostu. Moje ciele to 50 kg swietnie poslugujace sie sygnalami uspokajajacymi, i to dla wszystkich jak dotad napotkanych agresorow wystarczylo - nie spotkalismy nigdy psa tak wkurzonego, zeby widok mojego robiacego za malutkiego sceniacka go nie powstrzymal.

Metoda zalezy glownie od tego, jakiego ty masz psa, jaki pies was atakuje, i jaka jest postawa wlasciciela. Jesli wlasciciel sie zreflektuje, to mozna probowac odciagania za dupne lapy - tu sie zgodze calkowicie z wietrznym, ze w pojedynke efekt jest zaden, po prostu ciagniesz oba psy, jednak jesli wlasciciel raczy pomoc...
Lapanie za obroze i odciaganie moze byc skuteczne, jesli drugi pies nie kasa, tylko dziabnal raz i 'wisi' - jak TTB na oponie, wiesz o co mi chodzi? Wtedy mozna cos probowac, mozna kombinowac z wlozeniem czegos takiemu do paszczy i 'mechanicznym' rozchyleniem, inaczej ryzykujesz, ze i ciebie pogryzie, zwlaszcza, jesli jest w amoku i gryzie na slepo.

Generalnie, to jesli masz malego pieska, to po prostu lezysz :cool1: Jesli zaatakuje z checia zabicia jakis pies postury TTB, rottka, ONa - male szanse. Zlapie, szarpnie lbem [jak przy targaniu szmatek] i szansa na zlamany kregoslup na miejscu... Gaz jest o tyle dobry, ze nawet jesli nie powstrzyma ataku, to uzyty odpowiednio wczesnie oslepia szarzujacego psa - masz ten krotki moment, zeby zareagowac jakos. Ten sam pomysl podala karjo2 piszac o lakierze - prysnac po oczach w ramach oslepienia.

Wiac przed wkutym psem tez bym nie polecal - naturalnym instynktem jest gonienie poruszajacego sie obiektu. Nie wiem tez jak z pomyslem wziecia malego psa na rece - z jednej strony niby dobry, bo oddzielasz go od agresora, a z drugiej, agresor skacze na ciebie. I tak zle, i tak niedobrze.

Po prostu, o ile to mozliwe, nalezy unikac konfrontacji. Omijac miejsca niebezpieczne, nauczyc sie odczytywac sygnaly dawane przez psy [nie tylko warczenie, szczerzenie klow i postawione futro], a co najwazniejsze - nauczyc sie stosowac sygnaly uspokajajace, takie jak np. omijanie psa lukiem. Wiadomo, ze nie jest to jakas super-uniwersalna rada, bo nie wszedzie da sie zastosowac, ale zawsze cos...

Link to comment
Share on other sites

@ shin
Wiesz przez pierwszy rok po zajściu to bym myślał i o dywizji pancernej ]:->

Może nie dość precyzyjnie się wyraziłem z tym rewolwerem: choć jest zdecydowanie najlepszym środkiem jest troszku absurdalny.

Co do noża i gazu niestety ale uważam to za konieczne wyposażenie każdego spaceru z psem tak samo jak smycz. Los/przypadek dał nam z Czortem jeszcze jedną szanse i wyciągnałem z niej naukę.
Gdy bestia zagryzała mojego Czorta to był cud, że w plecaku miałem nóż z pracowni i ten cud uratował mojemu psu życie. Jest okaleczony do końca życia, mi tamta jatka po 2 latach sni sie po nocach ale Czort jest! Żyje!
Tamten pies też przeżył ale i tak uważam się za morderce ... tylko, że nie miałem innego wyboru. W takiej sytuacji musisz chcieć zabić by choć drasnąć - nie jesteśmy ani zawodowymi rzeźnikami, ani nożownikami z portowej speluny, ani marines - po prostu potrzebne jest to nastawienie byśmy umieli zadać cios.

Może razi Ciebie sama koncepcja noszenia broni - potrafię to zrozumieć ale pamiętaj, że narażasz na niebezpieczeństwo nie tylko siebie ale i soich czworonożnych przyjaciół - dla Ciebie to co najwyżej groźba kalectwa, dla nich to może być wyrok śmierci.

Jeżeli chodzi Ci o wygodę broni ... żeby nie nosić na plecach zbrojowni itp. to podałem określony typ noża jako przykład - dobierasz broń do swojej ręki ale ten kordzik po prostu jest wzorem [b]idealnego ostrza[/b] do tak nieprzyjemnych sytuacji. Pisząc myślałem o osobach takich jak ja - ani szczególnie sprawnych fizycznie ani nie zaznajomionych z arkanami sztuki mordu. Owszem możesz od myśliwych zapożyczyć inny typ noża, możesz od nożowników ale musisz się nauczyć taką bronią posługiwać. Jeżeli znasz się na nożach to możesz sobie dobrać odpowiednio masywny nóż składany np "motylek" ale to wymaga wiedzy, by kupić taki, który będzie skuteczny i nie będzie stanowił większego zagrożenia dla nas (scyzorkiem w takiej sytuacji można sobie poważnie uszkodzić palce a nic nie wskórasz).

Jeżeli chodzi o gaz czyli o odstraszanie, rozdzielanie psów bez robienia im zbytniej krzywdy to podałem typ specjalnie do tego stworzony. Antidog to niewielki pojemniczek wielkości powiedzmy telefonu komórkowego więc jest bardzo poręczny. I za wyjątkiem psów do walk będących w trakcie ataku jest całkowicie skuteczny.

@ marta925
W moim przypadku pisałem o praktyce - miałem nieszczęście przeżyć to na własnej skórze. Cały pojemnik gazu w pysk sprawił tylko tyle, ze zamiast chwycić Czorta za kark chwycił za nogę (złamanie w 3 miejscach, problemy ze zrostem, pół roku gipsów, drutów, szyn)
Bydlak był za silny i za ciężki - nie umiałem go odciągnąć za tylne łapy. A przez szybę swojego zakładu patrzał właściciel udając, że to nie jego bestia i świetnie się bawiąc.
Siła noża leży w podwójnym efekecie:
1) dźganie - faktyczne okaleczanie psa - trudno powiedzieć jaki będzie efekt. Prawdopodobnie przebijesz się przez warstwy mięśni brzucha ale czy dalej coś uszkodzisz to kwestia przypadku.
Nie wierz w legendy, że nóż "wchodzi jak w masło" to raczej jak wbijanie noża w świeże drewno topoli czy brzozy ... tylko że to, w co wbijasz się rusza. Niemniej jest to wykonalne. Pchnięcie z obrotem (tak jak klucz w zamku) i natychmiast do tyłu. Powtarzać aż do skutku.
2) strach - pseudowłasciciel nie wie czy i jak umiesz posługiwać się nożem. Będzie chciał bronić swojego bydlaka więc sam pomoże rozdzielić. Twoja emocja tylko go uświadomi, że jak dłużej będzie sobie robił kino to w końcu mu bydle zabijesz ... ludzie się boją noża, nie wiedzą czy skończysz na psie. Jak będą wiedzieli, że psa zawsze wyprowadzasz z nożem ten strach się udzieli i sami przpyilnują swoich "piesków".

No i rzecz o której nie wolno zapomnieć - zawsze zgłaszać zajście na policje. Policja (czy straż miejska) musi skierować sprawę do sądu grodzkiego jest to rozpatrywane z kodeksu wykroczeń. Często im się "nie chce" ale sposobem na to jest poinformowanie ich, że chcesz wiedzieć o przebiegu sprawy ponieważ zamierzasz skorzystać z przysługujących Ci uprawnień i występować jako oskarżyciel posiłkowy. To daje dostęp do akt sprawy i znacznie ułatwia formalności w późniejszej sprawie cywilnej przeciwko pseudowłascicielowi o zwrot kosztów leczenia Twojego psa.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czy wpasuję się w dyskusję, ale raz miałam taki przypadek, że szłam drogą (bez psa czy jakiegokolwiek zwierzęcia) i wyleciał na mnie z zębami.... lablador.....
Gdyby nie mój chłopak, który zasłonił mnie i pobił psa, to na pewno pies by mnie pogryzł.... Na mojego chłopaka też się rzucił i porwał mu kurtkę, ale to był jego błąd, bo przez to jakoś odsłonił brzuch no i dostał w niego z buta, a potem jeszcze po głowie... Całe szczęście że to był tylko lablador, a nie jakiś wściekły mastiff czy coś podobnego. Właściciel oczywiście wyleciał z pretensjami jak usłyszał skowyt labka.... Dopiero się zamknął jak zaczęliśmy dzownić na policję z informacją o tym że agresywny pies biega luzem, bez kagańca, smyczy, obroży a właściciel widzi wszystko i nie reaguje (siedział przy stoliku w ogrodzie i nawet psa nie zawołał dopóki mój chłopak nie zaczął psa bić), no i oczywiście że nastąpiło pogryzienie heh...

Bardzo się zdziwiłam czytając posty wyśmiewające autorkę tematu. Gdyby mnie takie coś spotkało też bym chyba zaczęła się bać psów.

Link to comment
Share on other sites

Widzisz, duzo zalezy po prostu od przypadku. Ja jestem w tej komfortowej sytuacji, ze mieszkam na obrzezu miasta, wiec jak nie mam ochoty na spacer z przygodami, to 10 metrow linki i wloczymy sie po polach. Nie mialem spotkania z prawdziwa bestia i dokladam wszelkich staran, zeby takiego spotkania nie miec.

Wszystko zalezy od tego, jakie sa warunki. Gdybym mial obawy, ze cos moze mi psa zaatakowac, to bym chociaz ten sprej nosil. Gdybym mial uzasadnione, powazne obawy - byc moze i noz, czy jakas inna bron. Po prostu... sytuacja taka nie zdarza sie kazdemu, dlatego dla ogromnej wiekszosci psiarzy noszenie takiego uzbrojenia nie jest potrzebne.

Link to comment
Share on other sites

shin, wlasciwie to racja z agresywnym, chcacym walczyc ttb i ja i moj pies nie mamy szans, tak jak nie mamy szans np z rozpedzonym samochodem (i tylko niewlaząc na ulice mozemy byc bezpieczni, taka metafora, mi wyszla:cool3:)
gaz bede nosic dla wlasnego lepszego samopoczucia, tudziez słabsze, agresywne gryzonie, lub drecholi, ktorzy jak wiadomo nie maja szczekoscisku, chociaz po sterydach to cholera wie

Wietrzny, noszenie noża mnie osobiscie nie razi, ale przeraza mnie Twoja wiedza na temat zabijania. Choc przypuszczam ze to wynik jakiegos 'szkolenia' po traumatycznych przezyciach z Czarkiem?
Moge tylko miec nadzieje, ze tej wiedzy (czy tez praktyki) nie wykorzystasz atakujac kogos (psa lub czlowieka) przez przypadek, bo wydawal Ci sie zagrożeniem? Absolutnie nie chce Cie urazic, ale Twoje posty swiadcza chyba o fobii, z ktora probujesz sobie radzic, wybiarajac ostateczne srodki.. Moze psycholog moglby troche pomoc po takich przezyciach, jakich byles uczestnikiem, nie tylko kurs z zabijania?
Chyba ze cholera jasna wszystkich nas podpuszczasz - taka mysl od razu pojawila sie po przeczytaniu Twojego wpisu o prawidlowym zabijaniu..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='wietrzny']2) strach - pseudowłasciciel nie wie czy i jak umiesz posługiwać się nożem. Będzie chciał bronić swojego bydlaka więc sam pomoże rozdzielić. Twoja emocja tylko go uświadomi, że jak dłużej będzie sobie robił kino to w końcu mu bydle zabijesz ... ludzie się boją noża, nie wiedzą czy skończysz na psie. Jak będą wiedzieli, że psa zawsze wyprowadzasz z nożem ten strach się udzieli i sami przpyilnują swoich "piesków".[/QUOTE]
Uważasz, że pseudowłaściciel nagle po zobaczeniu noża Ci pomoże psy rozdzielać? Może jakiś i by pomógł, ale agresja najczęściej rodzi agresję i właściciele by się tłukli podczas gdy psy się gryzą :roll: (może nie walka na śmierć i życie, ale znam taki przypadek - psy skończyły szamotainę a właściciele się oderwać od siebie nie mogli :cool1:). Pseudowłaściciel na widok noża może też zwiać albo olać sprawę - nie ten pies to będzie kolejny za 200 zł..

Link to comment
Share on other sites

Fobia to takie dziwne zjawisko: jak po miesiącu od podobnego zdarzenia przestaniesz wymiotować na widok mięsa, a po pół roku jesteś w stanie wyprowadzić obcego amstafa na spacer to chyba dobrze?
Najtrudniejsze jest pozwolić później swojemu małemu psu pobawić się z większym zwłaszcza z takich ras ... to było bardzo trudne.
Zostają Ci bardzo szybkie reakcje i wyjątkowo uważne obserwowanie wszystkiego co się rusza, zachowania wszystkich psów w pobliżu.
Miałem później z Czortem dwie sytuacje i widzę, że reakcje były adekwatne do wielkości agresora i dynamiki zajścia. Te całe historie o fobii to jak czekanie na wydarzenie - jak już się dzieje to nie ma czasu na cokolwiek. Albo jest szok i opóźniona reakcja albo natychmiastowa reakcja ale obydwie dzieją się tak jakby z boku bez refleksji.

Co do podpuszczania - nie miałem takiego zamiaru, aczkolwiek widzę, że nie ma innego wyboru niż odpowiedź straszeniem na straszenie.
Skoro różne stwory człekokształtne tak a nie inaczej wykorzystują swoje zwierzęta, czerpią perwersyjną przyjemność z tego, że ich "zabawki" napadają albo wzbudzają strach; skoro służby reagują tylko na małego pinczra emerytki a chuligana uzbrojonego w amstafa bez smyczy i kagańca omijają udając, że nie widzą; skoro prawodawca odpowiada, że "służby działają sprawnie", że "prawo należycie chroni zwierzęta" to trzeba bronić się samemu. Uważam, że najhumanitarniejszą metodą będzie wywołanie strachu u pseudowłascicieli - niech boją się, że to oni zostaną ofiarą może wtedy choć trochę pomyślą o bezpieczeństwie innych.

Zgoda ten strach powinno wywołać prawo i władza wykonawcza, ale żyjemy w takim a nie innym kraju i najwyraźniej ich metody prewencji i resocjalizacji nie przynoszą rezultatów. Póki nie znajdziemy w sobie dość siły by poprawił się "system" musimy w jego zastępstwie przeciwdziałać takim zajściom choćby odstraszając debili.

*Monia* po części podałaś sensowny argument. W moim przypadku "właściciel" zareagował. Jeśli mówisz o tych szamotaninach właścicieli itp. to masz zapewne dużo racji ale jak "kark" idzie na Ciebie czy Twojego psa to chyba naturalną koleją rzeczy jest schemat
1) próba ominięcia (szerokim łukiem obchodzisz podejrzane psy)
2) próba uniku/ucieczki (jeśli już dochodzi do próby ataku)
3) samobrona (dostosowana do tego jak widzisz zagrożenie)

Jeżeli starczy wziąć swojego psa na ręce i salwować się ucieczką to jest to rozwiązanie. Jeżeli starczy na ujadającego burka tupnąć by odszedł to też jest metoda. Ale jeżeli dochodzi do tych najbardziej drastycznych sytuacji to niestety ale nie ma sensu być całkowicie ofiarą - tylko straty agresora mogą go zniechecić.
Pisze "jak widzisz" bo jeśli w danej sytuacji uważasz, że dasz rade np. uciec to próbujesz uciec, jeżeli masz wrażenie, że dasz radę jakiegoś burka chwycić reką i odciągnąć to próbujesz itd.

Gdyby Ciebie napadł jakiś chuligan to co wybierzesz: pozwolisz mu się katwać, czy spróbujesz go odepchnać, zdzielić czymkolwiek co wpadnie Ci w ręke?
A jeżeli napadnie tak członka Twojej rodziny, powiedzmy dziecko?
A jeżeli masz szansę użyć czegokolwiek co go na tyle wystraszy by zaniechał dalszej napaści nie spróbujesz skorzystać i z tej szansy?

Zauważyłem, że właściciele, którzy wiedzą, że mój Czort ma bezwzględny zakaz gryzienia, że od tego są "narzędzia" dziwnie nabierają rozsadku widząc nas na horyzoncie - bandzior podobnie napada prędzej na ofiare, która wydaje mu się łatwiejsza.

edit: po fakcie odnisłem wrażenie, że jednak coś z tym wpuszczaniem jest - jeżeli ktoś nie dostrzega sformułowań w stylu "zejdźmy na ziemie" to faktycznie mógł się poczuć podpuszczany.
W przyszłości postaram się wyraźniej wskazywać, że coś uważam za absuradlny pomysł.
Niemniej użycie narzędzia jakie mamy pod ręką czy nawet zaopatrzenie się w gaz czy właściwy nóż na wypadek sytuacji ostatecznej uważam za uzasadnione.
Jeżeli nadal wydaje się wam to niejasne powtórzę: w sytuacji ostatecznej czyli w tym momencie, w którym, według przedmówców już nic się nie da zrobić może pomóc właściwy nóż.
Gaz jest skutecznym środkiem zmniejszającym ryzyko dojścia do takiej sytuacji dlatego używa się go wcześniej ale też tylko w razie potrzeby obrony.

Link to comment
Share on other sites

Witam :) do tej pory nie udzielałam się "postowo" na Waszym forum, tylko podczytywałam. Sama nie mam psa (tylko szczury :evil_lol:), ale wychowywałam się wśród nich, moja i mojego męża rodziny mają psy itd. Nigdy się ich nie bałam- aż do wczoraj :roll: Jeździliśmy rowerami po bielańskim i rzucił się na mnie wilczur (bez smyczy, bez kagańca). Nie było mowy o żadnych sygnałach ostrzegawczych- zjawił się znienacka za moimi plecami i doskoczył do nogi. Całe szczęście, że nie przebił skóry (chociaż objął szczęką pół mojego uda, noga jest totalnie sina i obrzęknięta, boli jak diabli) i nie gryzł po zrzuceniu mnie z roweru (w tym czasie już biegł na niego mój mąż, więc nie wiem, czy się przestraszył, czy wystarczyło mu, że mnie zrzucił).

Ale do rzeczy: dopiero wtedy do mnie dotarło, jaką siłę ma taki bysior i jak szeroko otwiera paszczę :p A co dopiero mówić o bardziej agresywnych psach (wiem, że to stereotypowe myślenie, ale od razu w głowie pojawił mi się obraz atakującego amstaffa)- w takiej konfrontacji po prostu nie mam żadnych szans :( Długo wczoraj rozmawialiśmy z mężem- jak się zachować na przyszłość. Wiem, że nie powinno się uciekać- ale jak już jadę rowerem i pies na mnie biegnie z zamiarem ataku- to co, zatrzymywać się ? Myśleliśmy też o gazie i fince- nigdy nie myślałam, że mogłabym zranić czy zabić zwierzę (w ogóle wychodzić na rower z nożem :crazyeye:), ale po wczorajszym wypadku wiem, że wolałabym mieć nóż i się bronić jednak :( Ja bym raczej celowała w oczy lub w gardło :( Mężczyzna może rzeczywiście jeszcze mocno kopnąć, chociaż wątpię, by to pomogło przy wściekłym ataku.

Mojej mamie zdarzyło się gdy wracała z pracy, że drogę zaszła jej duża warcząca suka (mama nie mogła jej ominąć, to była jedyna ścieżka, którą mogła przejść)- zaczęła na nią krzyczeć stanowczym głosem, tak jakby wydawała komendy- i suka spasowała.

No nic, mam nadzieję, że taka sytuacja już mi się nie przytrafi i nie będę musiała sprawdzać skuteczności gazu czy finki :shake: Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Jakoś nie wyobrażam sobie swoich niecałych 48 kilo walczących, nawet nożem, z rozwścieczonym psem :roll:. Jak pies biegnie na Hexolinę w złych zamiarach to ja wychodzę naprzeciw napastnikowi (nie myślę w takich momentach racjonalnie :roll:) i zwykle pies zdziwiony omija wariatkę szerokim łukiem ;).
Ostatnio sama z siebie się śmiałam. Zobaczylam czającą się bokserkę, nie znałam jej zamiarów a znając Hexy szczęście to by zaraz dostała wpierdziel. Chwyciłam więc kijek ze 25 cm i sobie z nim szłam omijając tamtą łukiem. Bokserka czaiła się, ale nie podeszła (później dopiero poszła za nami, ale już byłyśmy bezpieczne na przystanku). Jak się zastanowiłam co bym mogła zdziałać takim patyczkiem to wybuchłam śmiechem, a ludzie dziwnie się patrzyli :evil_lol:.

Link to comment
Share on other sites

Ja jeszcze odniosę się do tego co pisał wietrzny. Wykreowałeś tutaj obraz w którym nabuzowany agresją pies-bysior jest bronią w ręku chuligana, który cieszy się z tego że jego zawodnik roznosi inne pieski i straszy ludzi. W takiej sytuacji naprawdę bardzo bałabym się robić temu psu krzywdę, wymachiwać nożem, bo bardzo szybko może się okazać że masz na karku nie tylko wściekłego psa ale i wściekłego właściciela. Wiem że chce się ratować swojego pupila, ale jeśli oberwiesz po głowie od dresa rozwściecoznego tym że wyciągnąłeś kosę na jego psa, to swojemu maluchowi już raczej nie pomożesz.

Rozwiązania siłowe typu gaz, walnięcie atakującego psa czymkolwiek, siłowanie się z nim, odciąganie, mają moim zdaniem sens tylko wtedy jeśli atak to przypadek. Bo jeśli jakiś sku*wysyn napuścił umyślnie swojego psa na Twojego, to odpowiadając atakiem na atak możesz tylko zaszkodzić sobie i swojemu psu.

Link to comment
Share on other sites

Jak tu już tak kombinujemy, to poddam jeszcze jeden pomysł.
Nieco kłopotliwy, ale teoretycznie możliwy do wykonania ;)
Rozwiązanie eleganckie i dyskretne, a przy tym 100% skuteczne, to średniowieczny pierścionek truciciela z wysuwana igłą, ale zakroplony currarą :evil_lol:
Wysuwasz igiełkę, poklepujesz buldożera po pupci, a za kilka sekund jest sztywny z powodu zatrzymania pracy płuc i serca :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

M@d, ale może to jest sposób ? Nie znam się na weterynaryjnych lekach - ale może strzykawka ze środkiem zwiotczającym lub usypiającym w dużej dawce? Pies się rzuca, człowiek doskakuje, wbija igłę gdzie bądź i po chwili bydlę leży? Tylko jak w kotłowaninie wycelować?

Link to comment
Share on other sites

Niedawno mojego psa (onek) który był na smyczy zaatakowała suka ast puszczona luzem. Pierwszy i mam nadzieje ostatni raz cos takiego mnie spotkało. Na szczescie obylo sie bez ran, suka miała patyk, moj psiak chciał podejsc zupełnie spokojnie i ta sie na niego rzuciła bez ostrzezenia:shake:
Po tym doswiadczeniu to mysle ze najbezpieczniejszy jest gaz, bo majac kose i 2 psy wijace sie jak w ukropie bałbym sie zeby nie trafic nią swojego psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='miloszz8']tak dla scisłosci, to było pod wpływem zachety własciciela asta ( i to był moj błąd) , który był zszokowany reakcja swojego psa. [/QUOTE]A cóż go tak zszokowało?
Bo chyba nie to że pies broni swojej własnosci przed intruzem...
A Twój błąd faktycznie, bo takiego własciciela który sam prowokuje awanture trzeba omijac z daleka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='miloszz8']zszokowała go reakcja suki, ze bez ostrzezenia sie rzuciła, no cóż na błedach sie człowiek uczy wiecej takiego nie popełnie[/QUOTE]To że człowiek nie widział nie świadczy o tym ze ostrzezenia nie było.
Sądzac po jego znajomosci psich zachowan , to zauwazyłby dopiero gdyby suka powiedziała ludzkim głosem "spadaj".

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...