Jump to content
Dogomania

Jaki rodzaj broni dla samoobrony by nie rozsierdzić agresora?


Madrugada

Recommended Posts

Witam Forumowiczów.
Pytanie - jak w temacie. Z czym najlepiej chodzić/jeździć po osiedlu/lesie, by mieć szansę się obronić przed - mówiąc delikatnie - niefrasobliwością właścicieli agresywnych psów.

Gaz? Paralizator? Baton :mad:? Inne :roll:? Jak tego używać by użyć skutecznie?
Przyznam, że szczerze obawiam się efektu odwrotnego do zamierzonego, czyli dodatkowe rozsierdzenie agresora po użyciu jakiegoś rodzaju środka obrony osobistej.

Niedawno przeżyłam z moim psem centralny atak "gołego" mixa rasy bojowej (czyt. bez smyczy, kagańca, a nawet obroży, bez właściciela, a jak właściciel się pojawił to udawał że bestia nie jego aż do końca akcji). Dobrze że żyjemy, jakkolwiek pozostał tak głęboki lęk, że boję się wychodzić z domu. Mimo upływu czasu wciąż mam to wszystko przed oczami.

Zadałam pytanie dzielnicowemu zgłaszając sprawę na policji. Mówił że gaz bardzo dobrze działa na ludzi, ale jak dokładnie działa na psy nie widział, więc mi nie powie na 100% (tzn. czy zadziała tak, by nie było szans na dodatkowe rozsierdzenie agresora). Nie chciałabym chodzić po osiedlu z bronią palną z powodu głupich właścicieli psów bojowych, których niestety przybywa :angryy:.

Czy macie jakieś doświadczenia w temacie samoobrony przy pomocy takich środków?

Link to comment
Share on other sites

  • Replies 61
  • Created
  • Last Reply

Top Posters In This Topic

Ja mialam problem z atakującym 'tymczasowiczem' (atakowal i na zewnątrz i w domu, w tym mnie rowniez). Szkoleniowiec poradzil mi, zebym zawsze pod ręką miała gaz pieprzowy - pies zaczyna kichac, dzialanie gazu to nic przyjemnego dla niego, ale na pewno przestanie atakowac. A jak Twojemu psu tez sie oberwie tym gazem (trudno wycelowac w jednego psa, jak sie kotłują) to tez nic mu nie bedzie poza chwilowym oszolomieniem.

Jest tez cos takiego jak 'gaz' pieprzowy w żelu - łatwiej tym trafic w agresora, i male prawdopodobienstwo ze wiatr zdmuchnie strumień prosto na Ciebie - w przypadku tradycyjnego gazu moze sie tak zdarzyc. nie trzeba trafic w pysk - wystarczy w psa, on sie łatwo rozprowadza po skorze/ siersci i od razu zaczyna wydzielac substancje drazniace, a Ty jestes bezpieczna.

Link to comment
Share on other sites

Sasza, serdecznie dziękuję za odpowiedź.

Psiakowi nic już nie będzie zagrażało, bo ma teraz swoją własną, ogrodzoną łąkę i ogród na wsi, jednak ja nadal z domu na osiedle wychodzić muszę. Strach pomyśleć co by było, gdybym w tamten feralny dzień szła bez psa :roll:. Teraz chodzę bez Niego - z powodów zdrowotnych musiałam powierzyć Go pod opiekę komuś odpowiedzialnemu, kto mnie zastąpi. Jednak w tej sytuacji tym bardziej muszę chronić siebie, bo już gruba skóra mojego kochanego futrzaka mnie nie ochroni.

Jestem świadoma zagrożeń - jako wieloletni psiarz widziałam niejedno po lasach, np. częste sytuacje gdy "pieseczek" (w tym rasy niebezpieczne) biegnie sobie luzem bez kagańca a właściciela brak, jak się pojawia i pada sakramentalne "proszę wziąć psa na smycz", stwierdzenie: "on nie gryzie!" i zero reakcji na moją prośbę. Niemniej jednak to ostatnie przebiło wszystkie sytuacje, których byłam świadkiem. Trauma chyba już na zawsze :(.

Teraz już mnie nie będzie obchodziło czy gryzie, połyka w całości, dusi czy rozszarpuje. Nie chcę się też narażać na to, że jak ostrzej się upomnę o zapięcie psa, bestia rzuci się na mnie "w obronie właściciela". Dlatego staram się uświadamiać sąsiadów i bliskich - zwłaszcza tych, którzy chodzą z dziećmi na spacery, by mieli przy sobie coś, dzięki czemu nie będą bezbronni w razie gdyby........

Pozdrawiam!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Madrugada']Psiakowi nic już nie będzie zagrażało, bo ma teraz swoją własną, ogrodzoną łąkę i ogród na wsi[/quote]

:crazyeye: a nowe zapachy? a gdzie tu radość z psiego życia, jak już dokońca na tym samym terenie? :crazyeye:

Ja polecam wziąść jakiś spryskiwacz.. albo butelkę po wodzie z takim 'dziubkiem', i prysnąć w oczy... pies się raczej zdezorientuje a na pewno nie zrobisz mu krzywdy wodą.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Shetanka']
Ja polecam wziąść jakiś spryskiwacz.. albo butelkę po wodzie z takim 'dziubkiem', i prysnąć w oczy... pies się raczej zdezorientuje a na pewno nie zrobisz mu krzywdy wodą.[/quote]

I? :crazyeye:
...i liczyć na to, że sam pęknie ze śmiechu i w ten sposób ocaleję?

Z całym szacunkiem i bez urazy, ale przyjrzyj się proszę chociażby tej bestii, którą masz na avatarze (albo przywołaj na myśl widok rotka, dobermana, kaukaza, itp.), wyobraź sobie, że to obcy pies który Cię właśnie atakuje i zastanów się, czy będziesz się wówczas zamierzać na takiego zabawą w śmingus-dyngus :shake:. Zwłaszcza, że nigdy nie wiadomo jak dany pies reaguje na wodę.

Mnie na samą myśl ciarki przechodzą...

Link to comment
Share on other sites

Najlepiej zabarykadować się w domu i leczyć fobię :shake:.
Gaz, kij (który równie dobrze może sprowokować), kamień, łańcuch robiący dużo hałasu (np. dławik), spryskiwacz, ale najpierw odczytanie sygnałów psa a później dopiero użytek z narzędzia do samoobrony. Bardziej przy małych szczekaczach gryzących po kostkach się samoobrona przydaje.

To już któryś z kolei temat o obronie przed agresorami..

Link to comment
Share on other sites

Straszna ta bestia w avatarze Shetanki:evil_lol:

Żaden pies nie atakuje bez powodu, a takie obawy już faktycznie mogą być fobią. Bez przesady żeby nosić przy sobie broń... Ja, jeżeli nosiłam to z myślą o ludziach, a nie z myślą, że mogę spotkać zdziczałą bestię w postaci psa. Nieodpowiedzialnych właścicieli nie brakuje, ale nie można wpadać w paranoję, a raczej właścicieli edukować, upominać itd. Bywało, że biegłam za oddalającym się właścicielem upierdliwego pieska żeby poprosić o jego złapanie, tłumacząc że odwrócenie się dupą i odejście problemu nie rozwiąże.

Link to comment
Share on other sites

A jeszcze lepiej nie wychodzić z domu, bo ludziom się spodobały rasy bojowe a w zatrważającej większości guzik wiedzą o ich odpowiedzialnym prowadzeniu. I tym bardziej nie wchodzić do lasu bo tam już w ogóle psy rządzą. Przecież "pieseczek się musi wybiegać" prawda? Odpowiedzialny właściciel weźmie zatem takiego "pieseczka" na smycz i pobiega razem z nim a nie puści luzem. Mnie się jakoś chciało i nie wymawiałam się tym że mam "łagodną" rasę bo ludzie mają prawo się mojego psa bać jaki by nie był, a ja mam święty obowiązek respektować ich prawo... i generalnie prawo jako takie.

Życzę by Wam się nigdy taka "fobia" nie przydarzyła. Ja to raczej nazwałabym brutalnym uświadomieniem sobie jakie są realia. Jak zwał, tak zwał.

Takiego tematu nie było - sprawdzałam. Są o samoobronie a nie o środkach, które nie rozjuszą dodatkowo agresora. Myślę, że posty "nie na temat" winny być po prostu przeniesione do właściwego wątku.

Dziękuję autorce pierwszego postu za rzeczową wypowiedź na temat. Pozostałym gratuluję dobrego samopoczucia.


Pozdrawiam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gosikf & dogs']Żaden pies nie atakuje bez powodu[/quote]Poza chorymi psychicznie to rzeczywiscie, bez powodu nie zaatakuje. Z tym drobnym szczegolem, ze jak ucza nawet same watki tu, na dogomanii - powodem moze byc to, ze atakowany pies jest mniejszy/wiekszy/podobny do jakiegos innego/dlugouchy/sterczacouchy/z ogonem/bez ogona/po prostu JEST.

[quote]a takie obawy już faktycznie mogą być fobią[/quote]Raczej objawem przewidywania.

[quote]Nieodpowiedzialnych właścicieli nie brakuje, ale nie można wpadać w paranoję, a raczej właścicieli edukować, upominać itd.[/quote]Jak upomnisz skutecznie niewidzialnego [bo siedzacego w domu] wlasciciela jakiegos luzem puszczonego agresora, to pogadamy :evil_lol: Sorka za ta zlosliwosc, ale mam wrazenie, ze dla ciebie agresywny pies konczy sie na 5kg pimpku, ktory w wyrazie ostatecznej wscieklosci zawisnie na nogawce :roll:

[quote]Bywało, że biegłam za oddalającym się właścicielem [B]upierdliwego pieska[/B] żeby poprosić o jego złapanie, tłumacząc że odwrócenie się dupą i odejście problemu nie rozwiąże.[/quote]Rozumiem, ze pod pojeciem przeze mnie pogrubionym nie kryje sie 60 kilo zywej masy, ktore wlasnie szarzuje zjezone prosto na ciebie i twojego psa?

A teraz na temat sie wypowiem: nie mialem okazji uzyc gazu pieprzowego, ale slyszalem opinie, ze niestety, ale nie jest to skuteczne tak bardzo, jak chcielibysmy wierzyc. Nawet na dogo niektorzy pisza, ze jezeli pies jest w amoku, czy naprawde zdeterminowany, to gaz tez nie podziala - co najwyzej moze dac ci sekunde czy dwie, tego pierwszego szoku, a pozniej agresor dalej bedzie wsciekly. Zalezy po prostu na jakiego psa trafisz, czy chec pogryzienia bedzie u niego przewazala nad instynktem ochrony wlasnego tylka, czy nie.

Link to comment
Share on other sites

To podpowiem, moze smiesznie i glupio brzmiace, ale skuteczne w naszym przypadku pomysly :evil_lol:.
Zawsze pod reka (na grzbiecie) jest kurtka, mozna szybko zdjac i zarzuc na doskakujacego psa.
Czasem mala, automatyczna, glosna dosc przy rozkladaniu parasolka (warto najpierw wlasnego psa z nia obyc ;) ), male opakowanie lakieru do wlosow w sprayu, wszedzie dozwolone, smierdzi i szczypie w oczy niezle.
Generalnie chodzi o zrobienie czegos nieprzewidywalnego dla atakujacego psa, czasem wystarczy zdecydowane "rykniecie" komendy +pare slow laciny kuchennej :cool3:.

Link to comment
Share on other sites

Hmm, zalezy jak na te szkody patrzec :p.
Na ogol szczypie przez pare minut po oczach, rownie dlugo smierdzi.
A jak sie lepiej w psa trafi ;), to ze szkod:
sztywna szczecina, ciezka do rozczesania,
chec do wytarzania sie w odpowiednich, psich "perfumach",
uraz do dzwieku sprayu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Hmm, zalezy jak na te szkody patrzec :p.
Na ogol szczypie przez pare minut po oczach, rownie dlugo smierdzi.[/quote]Ja sie na tych szprejach nie znam :eviltong: Niby wiadomo, ze kazdy moze sobie tym przy ukladaniu szauowej fryzury prysnac po oczach, wiec nie powinno ich wypalac, roztapiac, czy zmieniac w galaretowate poczwary z Altair 4, ale cholera tam wie ta nasza chemie, dlatego pytam :eviltong:

A nie mam juz zupelnie nic przeciwko, zeby piesek do kochanego pancia czy panci wrocil capiac lakierem i eau de rozkladajaca sie wiewiora :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Może i nie "w temacie" ale :

Ja kiedyś też bym poradziła gaz pieprzowy, ale raz nim oberwałam i to nie jest zwykłe swędzenie... to piekący ból i szczypiące oczy przez około 1,5 godziny a no i zapomniałabym - z oddychaniem przez pierwsze minuty cienko oj cienko... :cool1:
Już chyba wolałabym strzelić psu kopniaka niż go takim czymś spryskać :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Onomato-Peja']Ja kiedyś też bym poradziła gaz pieprzowy, ale raz nim oberwałam i to nie jest zwykłe swędzenie... to piekący ból i szczypiące oczy przez około 1,5 godziny :cool1:
Już chyba wolałabym strzelić psu kopniaka niż go takim czymś spryskać :roll:[/quote]Ale nie kazdemu psu mozna sprzedac kopa, ktory go zastopuje - ja w tym widze problem. Podejrzewam, ze rozpedzony bernardyn by moim kopniakiem przejal sie podobnie, jak ja kopniakiem niemowlaka :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Nigdzie nie napisałam o wadze upierdliwego psa. Sama mam dwa duże i jednego mniejszego psa, spaceruję z trzema na raz. Miałam i taką sytuację, że nie mogłam praktycznie ruszyć z miejsca bo biegał za nami owczarek, który nie miał na pewno pokojowych zamiarów, był bez właściciela. Mój samiec wpadł w szał. Jedynym jakie znalazłam rozwiązanie było przywiązanie moich dużych psow do płotu, odpięcie małemu smyczy, zarzucenie smyczy na szyję obcego psa i przywiązanie go do ławki żebym mogła w ogóle ruszyć dalej. Potem telefon na straż miejską. W momencie kiedy zacisnęłam smycz na szyi psa był tym faktem bardzo rozdrażniony, celowałam od razu za uszami, wtedy najłatwiej opanować psa. Nie wyobrażam sobie akurat w mojej sytuacji żebym miała wyciągać jeszcze lakier do włosów i w niego celować kiedy dwie ręce mam zajęte trzymaniem własnych psów. Ale dla każdego co innego.

Link to comment
Share on other sites

Ja natomiast pisalem o zdecydowanym ugryzc, duzym i silnym psie, czego ty dalej nie rozumiesz. Widzisz roznice miedzy obszczekujacym, warczacym i latajacym wokol ciebie/za toba psem, a psem, ktory cie [B]atakuje[/B]? Upierdliwe zachowanie oczywiscie jest irytujace i moze byc niebezpieczne, ale cholera - odrozniajmy prawdziwy atak od upierdliwca :roll: Wydaje mi sie ciut naiwne stwierdzenie, ze ten pies byl az tak agresywny, skoro mialas czas poszarpac sie ze swoimi psami, przywiazac je, spuscic jednego ze smyczy, zlapac na nia agresora i jeszcze przywiazac go do lawki.

Ale w jednym przyznam racje - nie jestes w stanie w jakikolwiek sposob wymagajacy uzycia rak bronic swoich psow, jezeli rece masz zajete - chociaz to dosc oczywiste i nie o takim przypadku tu rozmawiamy.

Link to comment
Share on other sites

Akurat atak od upierdliwości odróżniam, bo tak się składa, że pracuję z psami agresywnymi. Atak jest zazwyczaj poprzedzany [B]sygnałami ostrzegawczymi[/B], zdarzają się takie gdzie tzw.[B] punkt krytyczny przekraczany jest od razu, ale zazwyczaj ma to miejsce w otoczeniu zamkniętym bez ucieczki dla psa[/B]. Ataki psów na otwartej przestrzeni, bez powodu zdarzają się niewiarygodnie rzadko, chyba że mamy do czynienia z epidemią wścieklizny. Sama byłam pogryziona, ale był tego powód. Z psami agresywnymi trudno pracować i może się to zdarzyć, ale żeby na ulicy, na otwartej przestrzeni zaatakował pies [B]najpierw musimy wejść z nim w jakiś kontakt lub konflikt[/B]. Atak może też nastąpić celem zagarnięcia czegoś, np kanapki, którą właśnie jemy bądź mamy w torbie, wtedy najlepiej po prostu oddać ją.

Link to comment
Share on other sites

I dlatego ciesze się ,że moje pieski nie są dupami wołowymi:cool3:
U mnie jest wysyp labków nie groźne ,ale jak skacze na ciebie 30parę kg a w dodatku lubię być czysty to bardzo przypadaje się np. Kaja niby mała niepozorna ,ale jak skoczy kilka razy labkowi do ryja gryząc w fafle to go troche uspokaja.I pańcia/pańcio szybko się pojawiają ,bo pieseczka ośmielił się gryźć jakiś kundel:evil_lol:
A jak pańcio jest wybuchowy i wymachuje rąsiami to Czareczek zrobi kilka hau hau i jakoś dziwnym trafem odwaga mija.
Ale nigdy żadnemu psy nie psiknąłbym gazem w oczy ,ani lakierem ani paralizatorem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gosikf & dogs']Jeżeli chodzi o ataki nie na nas, a na nasze psy to faktycznie taki lakier może, ale nie musi poskutkować. U niektórych psów taki bodziec może nasilić agresję. Nie ma chyba skutecznej w 100% na wszystkich psach, a jednocześnie bezpiecznej dla nich broni.[/quote]Wlasnie o tym pisalem - na dogo tak sie ludzie wypowiadaja o gazie pieprzowym.

W twojej drugiej wypowiedzi pozwole sobie troche zmienic punkt ciezkosci - mam nadzieje, ze sie nie obrazisz :eviltong:
[quote name='gosikf & dogs']Atak jest [B]zazwyczaj[/B] poprzedzany sygnałami ostrzegawczymi, zdarzają się takie gdzie tzw. punkt krytyczny przekraczany jest od razu, ale [B]zazwyczaj [/B]ma to miejsce w otoczeniu zamkniętym bez ucieczki dla psa. Ataki psów na otwartej przestrzeni, bez powodu zdarzają się niewiarygodnie rzadko, chyba że mamy do czynienia z epidemią wścieklizny. Sama byłam pogryziona, ale [B]był tego powód[/B]. Z psami agresywnymi trudno pracować i może się to zdarzyć, ale żeby na ulicy, na otwartej przestrzeni zaatakował pies najpierw [B]musimy wejść z nim w jakiś kontakt lub konflikt[/B].[/quote]Tylko zauwaz wlasnie te zazwyczaje i to, co pisalem juz wczesniej - ty nie musisz znac calego zyciorysu wszystkich psow, jakie mozesz po drodze spotkac, a niestety czesto pogryzienia poza slynnym 'on taki lagodny zawsze byl' itp, koncza sie haslem 'bo on nie lubi takich psow'. Czesc psow w Polsce jest po prostu [B]niezrownowazona psychicznie[/B], [B]niewychowana w zaden sposob[/B], albo tez [B]ma wlascicieli o empatii i inteligencji zwiedlej paprotki[/B] i ja o takich wlasnie mowie, jak np. sprawa tego briarda/briardopodobnego, ktory na otwartej przestrzeni podszedl i zagryzl szczenie jamnika, ktore nie zwracalo wczesniej na niego uwagi.

Caly czas nie rozumiesz, ze nie chodzi mi o psa, ktory jest agresywny na pokaz, szczerzy zeby, warczy, daje do zrozumienia, ze zaatakuje, jesli podejdziesz - tylko takiego, ktory wlasnie na ciebie leci z prawdziwym zamiarem pogryzienia.

Link to comment
Share on other sites

Rozumiem o jakie psy chodzi. Wracając do głównego wątku tego tematu broni bezpiecznych a skutecznych uważam, że nie ma, za to niebezpiecznych a skutecznych jest dużo... Najlepiej chyba nauczyć się postępowania w przypadku takiego nagłego ataku bez ostrzeżenia, bo wiadomo, że nie zawsze wychodząc po bułki do sklepu będziemy pamiętać o gazie lub czymś podobnym.

Link to comment
Share on other sites

  • 1 month later...

Z całym szacunkiem dla fachowców zajmujących się psami ras "groźnych" jest Was zdecydowana mniejszość! Większość z tych zwierząt na ulicach to wynik mody/głupoty właścicieli i właścicielek.

Podam niżej sposoby, które uznacie za bardzo brutalne ale niestety to walka o życie naszych psów, naszych dzieci, nas samych. Pseudowłasciciel robi ze swojego psa morderce i jest to kwestia obrony koniecznej.

W moim przypadku powodem ataku doga kanaryjskiego na mojego psa było to, że byłem z nim na ulicy a tamtemu sekunde wcześniej nie udało się dorwać innego psa czy kota, który zdążył do okienka w piwnicy czy czegoś takiego. Wielu właścicieli tych psów wręcz uczy je agresji (z elementami psich walk włącznie) i są w Polsce praktycznie bezkarni. Jest to w sądach rozpatrywane jako "nieostrożność ze zwierzęciem" - najwyższy wymiar kary 250 zł mandatu.

Najskuteczniejsza broń - amerykański rewolwer 44-40 albo 45 i amunicja śrutowa (ślepy nie jest w stanie spudłować) ale to kwestia zezwoleń, itd. itp. zejdźmy na ziemie!

Lakier ... bez przesady pies to nie panienka bojąca się o fryz ... lakier + zapalniczka a najlepiej miotacz ognia ale to kolejny absurd.

Jeżeli chodzi o gazy jest specjalny gaz do obrony przeciw psom "antidog" lub "antihund" raczej mało szkodliwy dla człowieka, dla psa bardzo bolesny/nieprzyjemny w przypadku większości psów spowoduje ból, czasem biegunkę w rzadkich przypadkach (gdy trafimy dużą ilością do pyska) nawet chwilowe zesztywnienie. Celuje sie w miarę możliwości w pysk psa, ale skuteczne też okazuje się opryskanie grzbietu i boków własnego psa gdy szamotanina jest zbyt ostra, żeby trafić dokładnie (co agresor próbuje ugryźć to bierze w pysk tenże gaz).
Po takim zajściu trzeba dać naszemu psu jeszcze conajmniej kwadrans spaceru, gdy użyliśmy dużo gazu wskazana bywa kąpiel.
Niestety jest jedno ale: gaz nie działa na psy do walk, gdy już rozpoczną walkę ... wtedy jest za późno. Na "buldożery" masz szanse jeżeli uderzysz pierwszy i to na tyle skutecznie, że nie musisz powtarzać! Jak już jest w amoku to za późno!

No i w tej ostatniej sytuacji niestety jest "po ptokach" jak już bestia dorwie kłami naszego przyjaciela to są dwie szkoły:
1) udawać fachowca odciągać za tylnie nogi pozwalając bestii zabić naszego przyjaciela a potam pogryźć i nas
2) za wszelką cene ratować naszego przyjaciela wykorzystując śmiertelnośc agresora - potrzebny jest do tego masywny nóż o ostrzu powyżej 10-12 cm ale nie dłuższym niż 15 cm. Nie może to być blaszka typu nóż do chleba tylko masywne ostrze, niekoniecznie szerokie. Polecam wyprawę do desy/na targ staroci i zapoznanie się z polskim "kordzikiem lotniczym" (ten typ ostrza - sztylet, dawna finka a nie żadne katany, maczety, scyzoryki itp.) To ma być broń do DŹGANIA. Wykorzystujecie śmiertelność wora mięsa! To, że ma tętnice, płuca, narządy wewnętrzne. Do tego musicie się przebić przez mięśnie szkieletowe. Opór wydaje się niesamowity, masz wrażenie, że nie da się, że nic nie idzie ale po zajściu dopiero zobaczysz na nożu resztki tego, co jednak osiągniąłeś.

(pseudo)Właściciel udaje, że nie jego pies, bo myśli, że bydlak wygra a to bezmyslny właściciel musi się bać o życie swojego psa!
(W moim przypadku obserwował przez okno sucesy swojego pupila - udaje, że go nie ma ale odczuwa perwersyjną satysfakcje, że to jego bestia zabija!)

Gdzie atakować: odradzam górne odcinki kręgosłupa agresora - trudny cios. Można ostrzegawczo dźgnąć w kark gdy bydle jest zajęte zagryzaniem przyjaciela ale to tylko ostatnie ostrzeżenie dla ludzkiego bydlaka. Potem celuj tak by zabić - jako, że nie jesteś mordercą i tak nie zabijesz (tak łatwo) ale masz szansę obezwładnić zwierze albo zmusić właściciela do odciągnięcia bestii. Polecam od tyłu w podbrzusze. Wążna zasada: każdy cios powinien w momencie wchodzenia w ciało psa łączyć się z obrotem nadgarstka (by nóż się nie zaklinował, nie zassał). Trzeba być gotowym na to, że bestia się obróci - dźgaj tak by móc w razie czego przywalić bestię swoim ciężarem, unieruchomić kark i dokończyć egzekucję. (a przenajmniej odskoczyć i dać psu "do spróbowania żelazo")
Np. na zgiętych kolanach podchodzisz od tyłu ale nieco z boku. Ciosy zadawaj od dołu, nie prostując do końca ręki i natychmiastowe cofnięcie noża - gdy bestia spróbuje się obrócić w Twoją stronę możesz tylko wyprostować rękę - ostrze jest w oku i po horrorze. Bestia obraca się w drugą stronę - odsłania nam cały bok - możemy przywalić naszą masą i odpowiednio ciosy w oczy, uszy albo podgradle - taka brudna jatka.

Wyjaśnienie dla wrażliwych: może i pies nie jest winny ale pies jest tylko zabawką, narzędziem sadysty udającego jego własciciela - tacy "ludzie" mają bestie by czerpać przyjemność ze strachu jaki wzbudzają lub z cierpień jakie zadają przy użyciu swojej zabawki. Chodzi o odwrócenie sytuacji - o to, żeby oni się bali - wtedy odciągną psa. Ważne, aby w otoczeniu wiedziano, że jesteś gotowy wykonać egzekucje w obronie swojego psa - niech się Ciebie boją to nie dopuszczą do zajścia.

Następnym krokiem po zajściu jest natychmiastowe zawiadomienie organów ścigania i doprowadzenie do sprawy sądowej. Wyrok jest śmiesznie niski (250 zł max) i jest to traktowane jako wykroczenie ale jednocześnie jest on furtką do procesu cywilnego. Skoro sąd grodzki uznał winę własciciela agresora to w sprawie cywilnej łatwiej dochodzić zwrotu kosztów leczenia naszego pupila.

Na samym końcu odniosę się do paralizatorów - teoretycznie mogą i zabić psa ale 1) to broń wyjątkowo bliskiego zasięgu 2) prąd powoduje skurcz mięśni (zaciśnięcie szczęki na nas albo na naszym przyjacielu) z podobnego powodu odradzam też ciosy nożem w kręgosłup - nawet jeśli będą skuteczne (jeśli jesteś zawodowym rzeźnikiem w co watpie) to grożą czymś takim. Może jeśli masz siekiere i odrąbiesz łeb hydrze ... ale zejdźmy na ziemie.

Skoro taki temat powstał to dlatego, że my - słabsi potrzebujemy sposobów przeciw grupce zwyrodnialców niewłaściwie używającej siły swoich psów. Na burka od nogawki starcza antidog - spryskać i nie ma jatki, na buldożera potrzebujesz inżynierii zastraszenia jego własciciela - walczysz z debilem, który przez przypadek zamiast basebala używa bestii. Niestety polski prawodawca nie umie zrozumieć, ze takie zwierze to conajmniej "dual purpose technology" (narzędzie mogące być bronią) o ile nie broń ... i póki to się nie zmieni psy będą cierpieć.

Link to comment
Share on other sites

Ok, fajny text, ale mam kilka pytan:
1. do tego noza, to mam sie w barwy ochronne walnac, czy sam noz wystarczy?
2. co sadzisz o wsparciu lotniczym - miec na speed dialu, czy wypruc potworowi flaki samodzielnie, bez uzycia napalmu?
3. nie lepiej zamiast tego noza to RPG-7 albo Panzerfausta?
4. co polecasz na lwy, tygrysy i niedzwiedzie, oh my?

Link to comment
Share on other sites

Wątek użytkownika "wietrzny" może wydawać się brutalny ale prawdziwy, ale przeżyłem sam na sobie przeżyłem sytuacją gdzie mój przyjaciel był zagryzany przez świniaka biegającego luzem bez kagańca i nawet obroży. Mniejsza z tym. Walka jaką przeszedłem od bicia pięściami, walenia kolczatką którą Żona zabrała opiekunowi, który bał się podejść do swojego psa, kończywszy na kopaniu, sprawiła że teraz zawsze noszę gaz oraz paralizator. W tej walce ucierpiałem sam, mój labrador jako tako doszedł do siebie nie licząc znamion i śladów po pogryzieniu. Najgorsze jest to, że gdyby nie pomoc osoby trzeciej, która odważyła mi się pomóc w walce o mojego psa nie wiem czy dałbym radę.

Gaz działa, miałem jeden raz wyższą konieczność, ale fakt pies bez kagańca i luzem wykazał pierwsze oznaki do ataku, wygląd świniaka jednoznacznie wyzwolił we mnie decyzję o użyciu gazu z wyprzedzeniem. Reakcja właścicieli - jedno wielkie 0. On nie gryzienie przecież.

Myślę, że wszyscy, którzy nie przeżyli pogryzienie na sobie lub swoim pupilu i nie stoczyli walki o jego lub swoje życie, nie mają pojęcia do czego takie zwierzęta są zdolne.

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.


×
×
  • Create New...