Jump to content
Dogomania

Piesek bez łapki - już w domku! czyli przygody Korsarza :-)


Murka

Recommended Posts

Paweł mówi, ze przesadzam, ze Ofik wygląda i zachowuje się normalnie- ale kto by wierzył facetowi, który nie rozróżnia min kota i nie zna różnicy między miętowym a oliwkowym????

W ten wtorek okropny, jakos dojechałam z dziećmi po Pawła, udało mu sie naprawdzić dziada ( czyli system sprzedażowy), dzieci wpadły do sklepu jak dzicz, narabiły rabanu, Jonek gwizdnął 2 samochodziki, Ania kolorowankę i pojechalismy załatwiać kolejne sprawy. Była już 20, Anka darła się, ze jest głodna i ma ochote na frytki i kurczaczki z mcdonalda.

No to wymyśliliśmy, że kupimy im zestawy i pójdziemy do salonu play załatwić kilka formalności, na które od dawna nie mieliśmy czasu. Plan nawet wypalił, dzieci były grzeczne, Ania pożerała kurczaczki, wyjadała też Jonkowi a ja musiałam mu wmówić, że samje zjadł i Ania mu nie zabrała...
Jonek wyfroterował sobą podłogę...
WIeczór skonczył się tym, że grzebałam w koszu na smieci przed marketem, do którego wywaliłam resztki z maka- ale pod resztkami były jego nowe autka... GRRRRRR!!!!! :

Link to comment
Share on other sites

tamten koszmarny po-świąteczny tydzień skończył się tym, ze w piątek o 18.15 zadzwoniła do mnie dyrektorka z przedszkola mówiąc, ze nikt dzieci jeszcze nie odebrał...
Ja byłam w drodze do domu-czekałam na pociąg, Paweł miał konsultacje z dyplomantami, mamy nie było, a tata... przepadł! a to on miał odebrać dzieci.
Nie dało się do niego dodzwonić, w końcu sam do mnie zadzwonił, o 18.45 z pytaniem, czemu tyle razy dzwoniłam, a jak mu powiedziałam, to jestem pewna, ze zbierał szczękę z podłogi ;)
Okazał się, ze siał trawkę, przesadzał choinki i inne badyle ( on to uwielbia!!!) i coś przekopywał, wiec był brudny, spocony i w drodze do wanny, odebrałam dzieci o 18.50...
Koszmar na całego, dla mnie, bo dzieciom było dobrze i wcale nie za długo ;)

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Ten głupek leniwy ugryzł mnie w nogę! Spał mi w nogach, a Fox wskoczył na łóżko koło mojego brzucha, dzieliła ich i odległość i moja noga zgięta w kolanie- ten świniak wstrętny rzucił się na Foxa ale trafił w moje udo!
Miałam ochotę go zabić ale spać mi się chciało, więc tylko go odprawiłam z sypialni. Mam sińca, boli i oczywiście jest skaleczenie! bo ugryzł mnie do krwi!

Za to trochę się uspokoił, nie sapie, ale do łazienki włazi.

Rano nie chce wstać z łóżka, ale jak już łaskawie wyjdzie z domu, to nie chce mu się wracać...

Ania, Jonek i Paweł serwują mi dzień w dzień te same ekstremalne emocje, nawet pisać mi się nie chce...

Masuję kręgosłup co tydzień i ćwiczę, bo źle ze mną, ani siły ani czasu na to nie mam, ale muszę mieć, bo jeszcze trochę kręgosłup musi mi posłużyć :(

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Cześć i czołem!

Spragnieni nowości? Rety... Chętnie obdzieliłabym 3-4 osoby swoimi ostatnimi dniami, może wtedy byłyby bardziej znośne ;)
Wiecie, ze traktuję Was jak grupę wsparcia na terapii, a wiec zaczynam:

W czwartek nie dojechałam na swoją porcje ćwiczeń wzmacniających kręgosłup, bo pociągi opóźnienia miały jedynie 30 minut, lub więcej. Po południu musiałam odwołać masaż, bo moja alergia przybrała taki rozmiar, że zaczęłam wątpić, ze to alergia,a zaczęłam podejrzewać, ze dopadł mnie trąd. Na szczęście 2 dni później trafiłam w końcu na rozsądną panią doktor, która zapewniła mnie, ze to jednak alergia, w końcu dostałam leczenie, które pomaga i w końcu ktoś obiecał mi diagnostykę mojego problemu a nie olał mówiąc, że opalanie i tabletki przeciwalergiczne pomogą.

W piątek dzień zaczął się trochę lepiej, choć deszczowo. Dzieci zgrabnie zebrały się do przedszkola, a jak wyszłam z przedszkola to lało mocno, wiec sięgnęłam po parasol, przy okazji wyciągając telefon z plecaka. Paweł do mnie dzwonił chwile wcześniej, oddzwoniłam, co dziwne- odebrał!!! i oznajmił, że miał wypadek- został potrącony przez samochód.

Wszystko mi opadło! Wszystko. Okazało się, że facet nie wyhamował przed przejściem dla pieszych i przywalił w Pawła, a Paweł poleciał na maskę i szybę, po czym spadł na ziemię. Obił plecy, a łokciem rozbił szybę.
Jak to sie stało, to Paweł był w drodze na komisariat policji, gdzie mieli pobrać próbki pisma, bo nadal ciągnie się sprawa tej wyłudzonej pożyczki.
Paweł nie wezwał policji ani karetki, tylko razem z tym facetem pojechał na komisariat. Stwierdził, ze dobrze sie czuje i nei musi jechać do szpitala...
Myślałam, ze wybuchnę!!!
Dałam mu jasne i proste wytyczne, co ma zrobić, czyli: zgłosić sprawę, wezwać karetkę, bo nie ma rtg w oczach i nie wie, czy rzeczywiście nic mu się nie stało, a poza tym, ma powiedzieć, że choruje na epilepsję i że pewnie zlecą tomografię głowy.
Dopiero po rozmowie ze mną powiedział policjantom, co się stało, ale nie zdecydował się zgłosić sprawy.
Powiedziałam mu, ze ma jechać do szpitala a najlepiej wezwać karetkę, ale oczywiście Paweł nikomu nie chce życia sobą utrudniać, więc sam się do szpitala udał- sprawca go zawiózł.
A ja... bo oczywiście Paweł stwierdził, że nie muszę przyjeżdżać do niego, powiedziałam, ze ma jechać do szpitala a na komisariacie zostawić klucze i dokumenty od samochodu, bo bałam się, że ten czubek spróbuje sam wracać samochodem. I tak by było. Nie dość, ze w korku, nie dosć, ze w deszczu... to jeszcze miałam wizje pchania auta, bo zostawił je na włączonych światłach! Na szczęście chociaż samochód nie robił problemów i odpalił. A!!! A to był samochód rodziców- ta nasza leciwa skodzinka!
Bo nasze auto- kupione, owszem na rynku wtórnym, ale jednak w miarę nowe, zaniemogło! 2 facetów w domu i nikomu do głowy nie przyszło, zeby kontrolować co jakis czas poziom oleju- oleju nei było, silnik sie zatrał- auto w naprawie, nawet nei chcę wiedziec ile to bedzie kosztować- powiedziałam Pawłowi, ze ja dbam o to, żeby miał w czyste majtki i skarpetki i oto, żeby było w czym je prać a on ma dbać o samochód, w tym o poziom oleju a nie tylko opłukiwać go karcherem raz na tydzień! Niby czuje sie winny, ale co mi po jego winie- kasa na to pójdzie nasza!

Po kilku godzinach w szpitalu puścili Pawła do domu, w kołnierzu- bo na zdjęciu wyszło jakieś przesuniecie w kręgach szyjnych i ze zwolnieniem do końca tego tygodnia.
Siedzi teraz Paweł obolały, żebra ma z jednej strony obite.

Link to comment
Share on other sites

nie, spłacać nic nie musimy i nie będziemy musieli, bo sprawa jest oczywista od początku, a poszkodowanym nie jest Paweł, tylko Provident ;) bo to od nich wyłudzono kasę :)

[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]1. Jonek wstaje z nocnika. [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]Ja: Jest kupa?[/FONT][/COLOR]
[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]J: Tak! [/FONT][/COLOR]
[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]Patrzy w nocnik: O! Rakieta![/FONT][/COLOR]
[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]Ja: Jaka rakieta? Gdzie?[/FONT][/COLOR]
[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]J: O, tutaj![/FONT][/COLOR]
[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]Ja: Kupa jak rakieta?[/FONT][/COLOR]
[COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]J:TAK!!![/FONT][/COLOR][COLOR=#37404E][FONT=Helvetica]

2. Tulimy się.
Ja: Jonek zejdź ze mnie, musze siku.
J: Dobra, idę z tobą.
Ja: Też chcesz siku?
J: Nie, chcę popatrzeć.

3. Mamo, zagrajmy w papier, nożyczki iiii... iii...
Ja: Kamień?
J: Tak, papier, nożyczki, kamień i kredkę!

[/FONT][/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=#000000]Do sklepu ostatnio przyszła Pani po "kreatywną " zabawkę dla 6-latki. Wyjęłam z 10 rzeczy- korale, gry, kolorowanko-sklejanko-wycinanko-wyklejanki, książeczki, klocki, nawlekanki- NIE! Pani chodziło o "coś" kreatywnego. Zamilkłam i chyba tym przyśpieszyłam jej wyjście ze sklepu... Czasem ręce opadają!


[/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Jak znam życie, ta pani sądziła, że kreatywna zabawka jest wtedy, jak się potrząśnie i samo się wszystko robi. Ech... Co za ludzie! W naszym przedszkolu jest chłopiec, który dopiero teraz zaczął mówić czymś, co trochę przypomina zdania (i to ogromnej prawie rocznej pracy przedszkolanek), bo do tej pory całymi dniami oglądał bajki w TV, nie bawił się i nikt z nim nie rozmawiał.

Link to comment
Share on other sites

Hm... skoro temat został wywołany, to Wam powiem: moja siostrzenica Nina też była wychowana bez zabawy i rozmów za to z bajkami bez ograniczeń czasowych. Moja siostra dużo pracuje, wiec ktoś inny powinien wypełnic Ninie czas zabawą inauką... ale nei wypełnił. Efekt: Nina poszła jako 3-latek do przedszkola i po 3 dniach!!!!! padło podejrzenie, ze cierpi na niedosłuch. Na szczęście badania wykazały, że słuch Ninka ma ok, za to posłuch żaden... Po 4 miesiacach w przedszkolu to nie to samo dziecko- słucha, patrzy na osobę, która do niej mówi, bawi sie,w końcu!!!, i w końcu zaczyna mówić, mówi słabo i niewyraźnie, ale coraz wiecej...

POza tym: dzis w nocy spałam na sofie w salonie- sofa jest wygodna a wino było smaczne a ja zmeczona ;) a Paweł bezsilny wobec mnie śpiącej ;) Ania przyszła do mnie o 5 rano, bocoś jej sie przyśniło, Ameli przyszła o 5.05 i musiałam ja wygonic z tym drapaniem i mruczeniem. O 5.10 przyszedł Ofik, cały w skowronkach, bo myślał, ze Ania bedzie go pieścic i całować. WYgoniłam go,to poszedł walić ogonem w podłogę obok łóżka Jonka a jak zaczął piszczeć, to musiałam brutalnie go ochrzanic i w końcu poszedł do Pawła...

Nasze dzieci miały tydzień temu występy w przedszkolu, z okazji dnia Mamy i Taty oraz zakończenia roku szkolnego.
Występ Ani grupy W KOŃCU!!! wyszedł super! Dzieci dały z siebie wszytsko, śpiewały, tańczyły, recytowały, Ania była Calineczką, przedstawienie było strsznie zabawne, a na koniec zatańczyli do "Słowianek"- popłakałam się ze śmiechu :)
Ania zostaje jeszcze rok w przedszkolu razemz jednym kolegą, reszta grupy idzie do szkoły.

Występ Jonka był mniej profesjonalny ;) Ale i tak maluchy były bardzo dzielne! Jonek wystąpuił.. w obcym ubraniu :D Panie sie pomyliły ;)
Jonkowi najlepiej wychodziło skakanie oraz ukłony- no tak sie kłaniał, że prawie fikołki robił ;) Nieźle też ugotował Zupę Romana ;)

Link to comment
Share on other sites

Hania też była Calineczką (u nas był tydzień temu tzw. "dzień rodzinki" czyli połączony dzień mamy i taty) :) U nas dzieciaki na końcu śpiewały i świetnie przy tym gestykulowały "Ona tańczy dla mnie" :)

Hania od września idzie do 1 klasy...

Link to comment
Share on other sites

Dostałam stałą eksmisje z małżeńskiego łoża. Jonek mnie eksmitował... Zagonienie go do własnego łóżka jest niemożliwe. A spanie w 3 jeszcze bardziej niemożliwe, bo Jonek rozpycha się tak, że to nie jest spanie...

Byłam niedawno z Jonkiem na Monstertruckach na Stadionie Narodowym. Stadion od środka wygląda lepiej niż z zewnątrz, ale już zapomniałam, ze kiedyś mis ie ten koszyk nie podobał- przejeżdżam obok niego 2 razy dziennie i juz mi spowszedniał. Pokaz był niezły, ale całą impreza za długa jak na imprezę przeznaczoną dla dzieci. Był wyścig gokartów Polska-Niemcy. Zdaniem Jonka wygrała "flaga czerwona", czyli Polska ;)
Pokaz free motocross zrobił na nim też niemałe wrażenie, zapytał, czy moge mu kupić motocykl, bo też chce tak skakać.
Wyjście na imprezę trafiło na mnie, bo Paweł był tuż po wypadku a bilety były kupione... Nie widziałam wielu samotnych kobiet z dziećmi ;) Facetów sporo, rodzin dużo, ale samych mam mniej ;)
Wracaliśmy pociągiem i długo czekaliśmy na stacji atakowani przez dzikie hordy komarów!!!
Zapytałam Jonka, co opowie tacie, na co Jonek: że były komary...
No! to tyle w kwestii wspomnień z Monster Jam ;)

Maj i czerwiec to u nas wysyp imprez- dzień Mamy, Dziecka, Taty, urodziny mojej mamy, rocznica ślubu rodziców... w tym roku postanowiliśmy w prezencie zbiorczym na te okazje iść z rodzicami do teatru, ja i moje rodzeństwo. Rodzice byli zachwyceni pomysłem :) a sztuka świetna :) Wybraliśmy komedie obyczajową i uśmialiśmy się po pachy :)

Znowu mi rozum odebrało i postanowiłam zorganizować imprezę dla Ani i jej przedszkolaków... Wmawiam sobie, ze impreza w ogrodzie będzie łatwiejsza do opanowania niż Sylwestrowe harce w domu ;)
Ale... jak przeżyje niedzielę, to przyjdę w poniedziałek odpocząć do pracy ;)

Pracuję bardzo dużo, wychodzę stąd i nadal mnóstwo spraw ciągnie się za mną. Dostawcy mnie nękają ;) Klienci mnie czasem wkurzają :) Plecy mnie bolą!

Jak to dobrze, że mogę sobie tutaj ponarzekać... :)

Link to comment
Share on other sites

Byłam rano na pilatesie, ręce mi tak drżą, ze nie wiem, czy dam rade napisać tego posta... ;)

2 tygodnie temu ANie bolał brzuszek. W poniedziałek, we wtorek, w środę też, więc postanowiłam, że nie pójdzie do przedszkola, tylko ze mna do pracy. Jak to usłyszała, to wszystko jej minęło. A ze to było po występie w przedszkolu, po dużych emocjach, pomyślałam, ze odreagowuje w ten sposób. Jadąc do pracy, pojechałysmy jeszcze po moje wyniki badań, niezbyt daleko od domu,a Ania zaczęła sie zwijać z bólu... No to wsiadłyśmy w autobus powrotny, a tam pani doktor mi oznajmiła, że skoro dziecko nie gorączkuje, to mam z nią przyjsć popołudniu jak bedzie 2 lekarz, bo ona ma za dużo pracy. A Ania siedziałą w korytarzu i sie zwijała... Upewniłam sie wtedy, dlaczego nie korzystam z usług tej pani... i naprawdę musiałam zapisać ANię na popołudnie. Pojechałysmy do pracy, gdzie znowu zwijała się z bólu, mimo podania nospy. Mój tata odebrał ją koło 15 i pojechał do lekarza. Okazało się, że to może być jelitówka, której jedynym objawem jest ból jelit.
A co najważniejsze- zanim wyszłysmy do pracy, siedziałam na sofie, przybiegł Ofik, wskoczył obok mnie i... podniósł przednią łąpę i zaczął wyć z bólu!!!
Wizja psa na 2 łąpach mnie nie pocieszyła, powiedziałąm ANi, ze musimy najpierw jechać do weterynarza z biedakiem, ale biedak po 3 minutach... zeskoczył i pobiegł jak nowonarodzony drzeć japę na dworze...

Link to comment
Share on other sites

Jakies 3 dni później Ania powiedziała mi, ze Ofik wczoraj znowu nie mógł chodzić, ale na tylne łapy i ze tata zaniósł go do łóżka,a le po chwili wstał i wszystko było ok. Pytałam, czy na pewno tylne- tak na pewno.
ALE w ostatni czwartek znowu zaczął wyć i podnosić przednią łapę i wtedy Pawłą olśniło, ze jak go ostatnio nosił, to Ofik też tak robił... ALE na tylne nie chodził.
No wiec rozsądnie, choc niezbyt cicho i spokojnie zapytałam: A jak niby miał chodzic, skoro ma z tyłu jedną łapę, a przednia miałw powietrzu???? Czołgał się przecież!!!!
Wszystko mi opadło, zabrałam go na ręce, do samochodu i do weta. Pani doktor go obmacała, naciskała, wyginała i NIC!

Umówiłyśmy się, ze w sobotę Ofik przyjedzie i w narkozie go prześwietlą wzdłuż i wszerz, pooglądają stawy...
Obejrzeli, krew pobrali i NIC! Zdrowy, wyniki krwi idealne.
Wniosek jest taki, ze ze względu na swoją kulawiznę bolą go jakieś mięśnie. I mam dzis z nim jechać na zastrzyk, nawet nei wiem jaki, dowiem sie jak dojadę ;)

Link to comment
Share on other sites

Ofik waży 11 kg. To o 200 g lepiej niż ostatnio,a ostatnio było lepiej o 300g, ale to nadal 2 kg Ofika za dużo.
Ma wcięcie w pasie i nie ma bardzo dużo tłuszczu, żebra czuć, ale i tak jest za gruby jak na siebie. Jak do nas trafił ważył 10 kg i schudł do 9. Potem niestety przybyło nam chłopaka... Jonek z Ania bardzo się starają, żeby go nie ubyło ;)

W poniedziałek Ofik dostał Cartrophen- to była 1 z 4 dawek, będzie dostawał zastrzyki co tydzień. Ma mu to pomóc na pół roku. Jest szansa, ze dolegliwości w ogóle ustąpią, ale na jego niekorzyść działa nie tylko waga ale i wiek. Te zastrzyki podobno są bardziej skuteczne niż doustne podawanie leków na stawy. Dla mnie na pewno bardziej wygodne- już z jednym psem walczę 2 razy dziennie o połknięcie leków :)

Cały ostatni tydzień nasze dzieci spędziły w domu, bo maja przerwę w przedszkolu, niestety ;) W poniedziałek były jeszcze w przedszkolu, bo to był ostatni czerwcowy dzień.
Wtorek spędziły z babcią i dziadkiem, w środę Ania poszła ze mną do pracy na kilka godzin, potem dziadek z Jonkiem ja odebrali,a w czwartek i piątek dzieci miały spędzić pełne przygód dni ze swoim tatusiem oraz mamusią tegoż tatusia. Miały.

Po pierwsze mamusia tatusia w środę o 21 poinformowała nas, ze jednak nie dojedzie w czwartek, bo jej maliny obrodziły i musi je przerobić, bo by się zmarnowały. Po 2 Ania, która miała już obiecany poranek z mamą w pracy zaparła się, ze musi ze mną jechać, bo już się do tej myśli przyzwyczaiła i koniec. Pomyślałam sobie- ok, i tak na 14.30 jadą do fryzjera, to ją Paweł odbierze i już. O ja naiwna!!!
Paweł postanowił w czwartek rano oddać auto do dokończenia naprawy. Mechanik oddała uto z 40 minutowym opóźnieniem i słowami: nie udało sie tylko pozbyć stukotu, ale to nic, możesz śmiało jechać, a jak już wrócisz, to odstaw mi znowu auto, będę walczyć.
I ten... mój mąż... wsiadł z Jonkiem do stukoczącego samochodu i przyjechał do fryzjera- oczywiście spóźniony, a ja musiałam zamknąć sklep i iść z Anią, bo po pierwsze nienawidzę odwoływania w ostatniej chwili, a po 2 Ania do tej myśli też już się mocno przywiązała ;)
Po fryzjerze wsiedliśmy do samochodu, żebym mogła wrócić do pracy... Rety! Jak tam pod maska coś waliło! O jak się wściekłam!!! Wysiadłam, wzięłam dzieci i powiedziałam Pawłowi, ze może nawet w kosmos lecieć, bo to auto tak wali! A on chciał zabrać dzieci, w tym upale, w trasę, w korki, chyba, żeby stanąć z nimi na trasie i czekać na pomoc... Myślałam, ze go zgładzę wzrokiem! Cudem dojechał do domu. Tam silnik dokonał żywota. Niestety.
Dzieci tylko przez chwilę udawały, ze wolałby jechać do domu niż zostać ze mną w pracy ;) Spodziewałam się małej ilości ludzi, bo cały ten tydzień był bardzo już wakacyjny, ale akurat wtedy od 15 do 18 drzwi się nie zamykały ;) A dzieciom przy ludziach odbijało :) weszli mi pod spódnicę a Jonek zaczął wołać- o! siusiak!

Ale jemu nie trzeba wierzyć, bo niedawno mi powiedział, ze swędzi go cipcia,a chciał powiedzieć-dupcia ;)

Po 18 zamknęliśmy sklep, wyszliśmy i poszliśmy na stację. W pociągu przez całe 15 minut trasy kłócili się, szczypali, klepali i wyzywali do dupków, dupci i kupci.
Dojechaliśmy do Rembertowa, do warzywniaka na szybkie zakupy i zrobiła sie pora na autobus pod dom. To tylko jeden przystanek ale bardzo długi. Stanęłam przed przejściem, zatrzymało się auto- furgonetka. Zasłaniała 2 pas w tym samym kierunku, wiec stałam i czekałąm. No i sie doczekałam- palanta, który przejechał na pełnym gazie i nawet jak już wjechał na pasy to nie dotarło do niego, ze na nie wjechał! Bo czasem kierowcy się orientują i przynajmniej przerażeni łapią się za serce,a ten nic- śmignął sobie zadowolony z życia, a ja, jak przystało na matkę polkę ;) krzyknęłam: no co za po.eb!!!! aż panowie w furgonetce zaczęli do mnie machać- czyli ze naprawdę krzyknęłam,a nie tylko w myślach ;)
Udało nam się dotrzeć na przystanek wsiąść do autobusu i się zaczęło ;) Ania usiadła na siedzeniu obok okna, a Jonka postawiłam obok siebie przy wielkim oknie, ale zaczął się przepychać do Ani, bo on chce siedzieć przy oknie! Ania nie chciała ustąpić, Jonek się walnął w usta o jakąś rurkę, zaczął jęczeć, Ania się śmiała, on ją walnął metalowym autkiem, ona w końcu się przesunęła, powiedziałam Jonkowi, ze u mnie ma wielkie okno na wyłączność a on na to, ze on woli małe okno. AKURAT! Cały czas patrzyła na to mama z dzieckiem z miną " doskonale wiem, co czujesz i co masz ochotę im zrobić! " ale powiedziała tylko: ja też mam dwójkę i właśnie wracam do domu...
Jonek się o coś mocno wkurzył i zaczął płakać, Ania śmiała się na cały głos a ja, z niemocy też w końcu buchnęłam smeichem,a Jonek płakał krzycząc, ze jestem głupia. A ja rechotałam i rechotałam. I to wszystko w trakcie przejazdu tylko 1 przystanku!

Udało się wysiąść, Jonek przestał jęczę, my przestałyśmy rechotać, jakoś załagodziłam sytuację, zeszliśmy z głównej drogi na boczną, gdzie mogli iść swobodnie sami... Jonek się przewrócił na chodniku- obił kolano i zadrasnął je a na dłoni zerwał skórkę- jakieś 5x5 milimetrów!!!! Olaboga!!!! Musiałam go zanieść do domu i obiecać plasterki!
W domu od razu go wsadziłam do kąpieli, ale cały czas jęczał, że go boli. Musiałam nasmarować i zakleić plastrami- plaster działa cuda! nagle przestało boleć! Paweł w tym czasie załatwiał hol, wrócił jak sytuacja była już opanowana, ale 3 razy usłyszał mrożącą krew w żyłach historię upadku i krwawych ran! Nie wiedziałam, ze mój syn jest taki miękki!

Ania upada, wstaje, otrzepuje się i nawet nie zauważa, że krew leci!

Następnego dnia dziadek musiała 3 razy wysłuchać historii, babcia tylko raz, bo się śpieszyła ;)
Dziś rano druga babcia musiała znowu wysłuchiwać tej historii, choć wczoraj jak już przyjechała, to też ja słyszała. Rany nadal bolą i nadal wymagają plastrów!

Link to comment
Share on other sites

Tydzień temu w czwartek miało miejsce jeszcze jedno ważne wydarzenie- Ania nauczyła się robić balony z gumy! Cały dzień żuła i robiła balony, aż nam gum brakło i musiałam dokupić.
W piątek odwiedziła nas Pawła mama, nie będę pisać o tym traumatycznym przeżyciu ;) powiem Wam tylko, że byłą baaardzo zdziwiona, ze Fox bierze leki na epilepsję. To nic, ze pies choruje od 6 czy 7 lat...

Ale skoro Babcia już nas odwiedziła, to postanowiliśmy zabrać ja na spacer po Warszawie. Przez cały czas Ania narzekała, ze bolą ją uszy, ale tak jakoś dziwnie...
Piątek wieczór, szansa na wizytę u naszej pani doktor dopiero w poniedziałek popołudniu, już miałam milion myśli, jak to zrobić, żeby mi się dziecko na uszy nie rozłożyło... kiedy dotarło do mnie, co ja boli :D żuchwa! od tego nieustannego żucia ;)

2 dni temu miałam wieczór pełen wrażeń, choć w planach miałam nie wrażenia a prasowanie.
Tata chciał wyczyścić mi filtr w pralce,a le tego nie zrobił, bo filtra nie dało się odkręcić, ale zapomniał mi o tym powiedzieć, więc nieświadoma niczego, włączyłam pranie, wyszłam z łazienki i... po kilku minutach do łazienki wbiegł Jonek, żeby umyć zęby, jak się wygrzmocił! 10 cm wody! Tata coś obluzował, choć wydawało się, że jest zakręcone...
Jaka mam teraz czystą podłogę w łazience! Szkoda tylko, ze prawie 2 godziny poszły na doprowadzenie wszystkiego do ładu... Jonek na szczęście bardziej się wystraszył niż obił. A filtr udało nam się po ciężkich próbach wydobyć, nie był nawet brudny, tylko zapchany i unieruchomiony ceramicznymi kulkami z saszetki do prania ekologicznego-kiedyś pękła, część kulek się zapodziała w pralce...

Moje dzieci były wczoraj u dentysty, zęby zdrowe, dzieci dumne z siebie :)

Link to comment
Share on other sites

Jeden normalny tydzień by sie przydał... serio.
W poniedziałek, czyli dzień Ofikowego zastrzyku, wpadłam na genialny pomysł: Paweł, przywieź mi Foxa i dzieci na stację pkp, pójdę z nimi na lody i spacerkiem do domu, a ty spokojnie pojedziesz z Ofikiem na zastrzyk.
JOnek uważa, ze lody je sie na siedząco, a co najmniej na stojąco,a nie w trakcie spaceru... więc długo szliśmy ;) Fox byłw takim szkou- bo był bez Ofika i w miejscu, w któym rzadko spaceruje, ze był wyjatkowo grzeczny :)
SZliśmy, szlismy i szlismy, Jonek rzucił kamieniem w płot, za którym był pies, musiałam mu nieźle zmyć głowę, bo on uważał, że to zabawne!!!

Link to comment
Share on other sites

Tuż pod domem, na ostatniej prostej- Jonek się ZNOWU wywalił-jakieś 5 metrów dalej niż ostatnim razem... tym razem obdarł oba kolana i łokcia- musiałam go zanieść do domu- o rety, jak jęczał! I darł się: plaster, plaster! W domu, szybko go wykąpaliśmy, bo wracaliśmy tak długo, że Paweł z Ofikiem do nas dojechali. Po kąpieli okleiliśmy go plastrami, z Hello Kitty, bo tylko takimi dysponowaliśmy i co? Okazało się, ze już nie boli! Plastry, które leczą!
Szkoda, że nei leczą zszarganych nerwów rodzicom!!!

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

NIestety- nadszedł dzień, w którym muszę to powiedzieć- precz sierściuchom z naszego domu! Sklecimy im jakieś wygodne budki, przypniemy 2 metrowe łańcuchy i już... po prostu- dzieci i psy w domu, to się nie zgadza! ;)

WCzoraj ANia fatalnie potknęłą się o... psie posłanko! I tak postawiła stopę, ze złamała kość śródstopia, 4 tygodnie w gipsie! 4 tygodnie bez przedszkola!
AAAAAAAA!!!!!!!!!! To wszystko wina siersciuchów, przesuwaja swoje posłania po całym korytarzu! Jakby mieszkały w budach, to nie byłoby problemu ;)

A dziś ma 6 urodziny. A ja w prezencie dla niej, dzwonie powypożyczalniach sprzętu rehabilitacyjnego i szukam... wózka inwalidzkiego! Bo po 4 tygodniach noszenia... to ja i Paweł bedziemy potrzebować intensywnej rehabilitacji!

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj moja mama poprosiła Anię, żeby opowiedziała jak to się stało.
Ania: Szłam na schody i się potknęłam, potem stanęłam i mnie tak zabolało i wyłam, i położyłam się w tym posłanku, a Jonek zawołał tatę i tata przyszedł, ale nie mogłam stać, bo jak chciałam stać to wyłam.

I albo ja jestem wyrodną matką, albo wariatką, albo i jednym i drugim :) ale przy słowach " i położyłam się w tym posłanku" dostałam ataku śmiechu :)

Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...

Przeczytałąm na wątku Loriego, ze miał spiecie z Plamą, na wątku Plamy, że o 23 była akcja "tniemy siatkę, uwalniamy psa "... U Jeleny i Jarusia, ze kot pchły przyniósł... i wiecie co? cieszę się, że nie tylko u nas taki kocioł! ;)
Bo u nas kocioł maksymalny :) oprócz złamanej nogi kopnął nas zaszczyt walki z rotawirusem ;)
Najpierw Paweł biegał do toalety, ale jakos tak nie pomyśleliśmy, ze to wirus moze byc, Paweł żywi się sam i niezbyt zdrowo, wiec sądziłam, ze zaszkodził mu jakis wynalazek, bo on lubi próbować "nowosci"
W niedzielę tydzień temu zorganizowalismy ANi urodziny, wszystko było super- dzieci przyszły, pogoda dopisała, basen pełęn wody i dzieci, nawet Ania sie wykąpała, noga w gipsie wisiałą za basenem okręcona ręcznikiem... I nagle, tuż przed tortem, Jonek stanął przed stołęm i zaczął rzygać...
Musiałam go ewakuować, wyglądał fatalnie, czuł sie fatalnie, leciało z niego na 2 strony... Tak z niczego, nagle- był wesoły i zdrowy i w 2 minuty obrót o 180 stopni.
Biegunke miał tak częstą i obfitą, że byłam pewna, ze sie odwodni. Nawadniać go nie bardzo było jak, bo co wypił, to zwracał. A dom wietrzyłam kilka godzin...
Po kilku godzinach walki, picia po 2 łyżeczki co 10 a potem co 5 minut- z zegarkiem w ręku udało sie opanować wymioty, ale i tak myślałam, ze w nocy czeka nas szpital :(
Ale jakos udało sie dotrwać do rana, a Jonus wstał... zdrowy, silny, rumiany i głodny!
Poniedziałek jednak spędzilismy w domu, ja i dzieci, o rety! Jacy oni są nieznośni razem!!! KOSZMAR!
We wtorek było fajnie, Ania byłą ze mna w pracy, aż tu nagle... zaczęłą wymiotowac na chodnik przed sklepem! Bo akurat była na wycieczce w kawiarni obok. No więc wysłałam Pawła po samochód do domu, bo akurat na wtedy zaplanowalismy powrót do domu bez samochodu, no ale wizja rzygania w pociągu skutecznie nas zniechęciła.

Ania miałą tylko taki jednorazowy zryw, przegłodziła się i już było ok. Aż do piątku, kiedy to... rzygac zaczęła Milena, która znowu u nas czasowo pomieszkuje.
Mnie ominęło, ale ja już od niedzieli równo z dziećmi się zabezpieczałam przed ewentualnym zarażeniem, choć pewnosci żadnej nie miałam. A jewdnak sie udało :) juz jest wtorek a ja żyję :)

W środę tuż po Ani rzygał jeszcze kot- oczywiście w srodku nocy, oczywiscie tuż przy łóżku.
Rano, jak wstałam, natknęłam sie na psie wymiociny...

Każdemu, kto ma za dużo wolnego czasu polecam posiadanie zwierząt i dzieci- nic nie da sie przewidzieć ani zaplanować :) wyspać sie nei mozna, spać z mężem nie można- Jonuś ma fazę na spanie i zasypianie z "tatkiem" i koniec, nie przegadasz... Sama radość ;)

A gips towarzyszyć nam będzie kolejne 2 tygodnie!

Link to comment
Share on other sites

Nie tylko kot ma pchły! Pies też ma pchły i drugi kot też! Poza tym zepsuł się samochód, a przy okazji zepsuł dwa akumulatory: w tym jeden pożyczony. Utknęliśmy na kilka godzin na parkingu pod galerią handlową w Jeleniej Górze, aż udało nam się go uruchomić kablami rozruchowymi i jeździłam po Jeleniej hamując ręcznym, wrzucając luz i naciskając gaz, żeby silnik nie tracił obrotów, bo w innym wypadku stawał.
Poza tym pies wujostwa przegryzł mi wyświetlacz w nowym telefonie, więc telefon dzwonił, ale nie dało się go odebrać. A potem telefon TZ-ta się zawiesił, nie chciał się włączać i ładować, więc byliśmy 500 km od domu z zepsutym samochodem i dwoma zepsutymi telefonami. Jakimś cudem wróciliśmy cali i zdrowi.

Po powrocie z wyjazdu okazało się, jak już wspominałam, że całe sierściuchowe towarzystwo jest zapchlone, a nowy akumulator będzie dopiero w piątek, który jest dniem wolnym od pracy. Siedzę więc z pchlarzami w domu i tylko patrzę jak się horcują od tych pcheł po wszystkich możliwych częściach sierści.

Prawo serii, eloise, prawo serii! :) A jutro kończę 28 lat! :)

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...