Jump to content
Dogomania

Piesek bez łapki - już w domku! czyli przygody Korsarza :-)


Murka

Recommended Posts

Nie wiem, kogo chciałam oszukać mówiąc/pisząc, ze w tym roku zawisną u dzieci zeszłoroczne dekoracje. Zawisły, ale... dorobiłam prawie 100 choinek, aniołów, dzwonków i pierników i powiesiłam wszystko pod sufitem. Moja siostra zapytała, kiedy to robię, i jak mi sie chce, a ja wcale nie wiem, czy mi sie chce i nei wiem, kiedy to robię- po prostu robię ;)

Niesiona nie wiem jakimi uczuciami, zaproponowałam Pawłowi zorganizowanie imprezki sylwestrowej dla Ani i jej przyjaciół, a Paweł, jak to Paweł- niesiony swoim własnym strumieniem w swoim własnym świecie, mi przytaknął. Efekt jest taki, ze on musi teraz napompować własnymi płucami milion balonów, a ja muszę zawiesić serpentyny i część tych balonów, a jutro nie tylko biegać za całą zgrają, ale jeszcze pilnować, zeby nie wbiegli w naszą wielką i piękną choinkę, na której wiszą moje ukochane bombki :) Jako, ze wszystkie sa już egzemplarzami niemal zabytkowymi- mam do nich sentyment i chciałbym je jak najdłużej zachować ;) no i jeszcze obiecałam upiec pizzę. Rodzice jakoś chętnie przyjęli wiadomosć i o imprezie i o tym, ze nie są na niej niezbędni ;) wszyscy chętnie dzieci przywiozą i później odbiorą ;) szczęściarze ;)

Ofik i Fox bardzo dzielnie znoszą nieliczne wystrzały, które już u nas słychać. Najbardziej reaguje na nie kocica.

Ania wczoraj histeryzowała na jakiś banalny temat.
Mówię do niej: Ale wiesz Aniu, bo ty lubisz trochę pohisteryzować.
A: No trochę tak...
I wszystko jasne! :)

Link to comment
Share on other sites

o! Za pamięci...
Byliśmy na zakupach.
E: Paweł, weź Jonatanowi parówki, z drobiu.
Przyniósł, jakiś drób, był w nazwie, ale w skłądzie i wieprzowina i [B]wytłuszczonym drukiem[/B], białko sojowe. A Jonek ma na soję i kukurydzę największą alergię.
A jak go sprawdzam i pytam wielokrotnie to, Pawła zdaniem, traktuję go jak półgłówka i sie obraża... Ja zwariuję!!

Link to comment
Share on other sites

Ja jakoś specjalnie zafiksowana na punkcie żywności nie jestem, ale przyznam się, że od jakiegoś czasu zaczęłam czytać etykiety. Nie dość, że zakupy teraz zabierają mi o połowę więcej czasu to na dodatek wiele produktów wypadło z naszego menu. Przysięgam, że to co producenci ładują w to nasze żarcie jest po prostu zatrważające. Nic nie jest tym, czym być powinno, choćby nasz powszedni chleb z nazwy żytni, gdzie mąki żytniej jest kilka procent (dosłownie) a resztę stanowi oczywiście mąka pszenna. Ja się pytam, dokąd to zmierza? W zeszłym roku mój szwagier kupił paczkę parówek drobiowych. I wszystko byłoby super, gdybyśmy w domu nie zaczęli czytać składu. Z drobiu były w składzie jedynie skórki drobiowe w ilości chyba 20%, resztę stanowiła masa półproduktów. Skorzystały psy, choć ja zaczynam się bać nawet je karmić takim ... czymś.

BTW:
[SIZE=4][COLOR=#008000][B]SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, DLA WAS WSZYSTKICH![/B][/COLOR][/SIZE] :)

Link to comment
Share on other sites

Dla nas czytanie etykiet to norma przy alergiach Jonka, mnie tez przeraża czym faszerują jedzenie, parówek nie jemy prawie wcale, znależliśmy jedne- mają 90% miesa drobiowego, wiec raz na jakiś czas pozwalamy Jonatankowi zjeść.
W chipsach cebulowych jest serwatka z mleka, na przykłąd ;)
Nasze zakupy też trwają długo :)

[SIZE=4][B]Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!!![/B][/SIZE] :)

Link to comment
Share on other sites

Przeżyliśmy :)
12 sztuk dzieci, 2 ukryte przed nimi psy, kot, który nieświadomy zagrożenia zszedł ze strychu i doznał szoku ;) i też został ukryty :)
Było głośno, bardzo głośno, bardziej niż głośno :) BYło strzelające confetti- nikt mi nie powiedział, ze oprócz zwykłych bibułek wyskoczą z niego takie miliardy pociętych drobno złotek, które czepiają sie wszystkiego, wszędzie włażą i nie chcą sie odczepić i w 2 minuty roznosza sie po całym domu!!! :D a tub z tym cudem było aż 5... 2 godziny odkurzałam :) wcale bardzo nie nabałaganili zabawkami, tańczyli, śpiewali, skalali, bawili się balonami, a na widok rodziców zgodnie reagowali- nieee, jeszcze nie! Więc chyba było dobrze :)
Zjedli taką ilość chipsów i zelków, popili ice tea, że mam nadzieję, ze nikt sie nie pochorował ;) Upiekłam im pizzę własnej roboty- olali! Przegrała z żelkami, w lodówce miałam przygotowane galaretki z bitą śmietana, ale im nei dałam, bo naprawde sie bałam o ich żołądki ;)
O 22 ja wzięłam swój komputer na kolana, Pawełswój, od 23 pogapiliśmy się w tv na film, komentując po raz setny błędne obsadzenie Toma Cruisa w roli naszego ulubionego bohatera Jacka Reachera- nieustraszonego byłogo żandarma wojskowego- rosłego mężczyzny (!!!!!) niekoniecznie o twarzy wiecznego chłopca... kot i Ofik schowali się pod kanapą, Paweł wyglądał przez okna a ja czekając na koniec tych głupich strzałów- zasnęłam na kanapie ;)
o północy

Link to comment
Share on other sites

Eloise - super się to czyta! Gratuluję energii i radości życia :lol: Powodzenia w 2014!
a żarcie to zmota, powoli przechodzę na własne - mięso córce piekę na chleb, piekę chleb, ser od szczęśliwej krowy :) robiony domowo, jajka od szczęśliwych kur, ale ja na wsi mieszkam to mi łatwiej

Link to comment
Share on other sites

Ja jestem zwierzę miejskie, ale na wiejskie jedzenie przerzucilibyśmy się bardzo chętnie! gdybyśmy mieli dojście do takiego :(
Narazie cieszę się, bo otworzył się niedaleko nas malutki warzywniak z ekologicznymi produktami i własnymi przetworami, mam blisko i stosunkowo tanio, a na pewno dużo taniej niż w sklepie, który odkryłam jakiś czas już temu, świetnie zaopatrzony, ale jednak co centrum to centrum- ceny są wyższe.

Dziękuję, że do nas zaglądacie :) wiecie, ze jesteście moją terapią ;) zamiast kozetki mam klawiaturę,a zamiast psychologa, Was ;)

Jestem w pracy. W czwartki pracuję w sklepiku na terenie szpitala ginekologiczno-położniczego. I chciałam się z Wami podzielić pewną obserwacją, bo chodzę na oddział położniczy, sprzedawać produkty mamom, które nie mogą wyjść z oddziału na samodzielne zakupy i zauważyłam, że rodzi się tutaj niesamowicie dużo Azjatów! Tak dużo, że bardzo ale to bardzo rzuca się to w oczy! Za każdym razem widzę na oddziale 2-3 Azjatki. Nie, żebym miała coś przeciw Azjatom, ale dopiero tutaj dotarło do mnie, jak duża jest to społeczność! To, że widuję ich na targowiskach, że są całe hale targowe, gdzie niemal wyłącznie Azjaci handlują, do tego widoku się chyba przyzwyczaiłam i nie analizowałam, ale widok tych wszystkich nowych obywateli :) robi wrażenie.
I chyba dlatego mnie to tak dziwi, że poza ich miejscami pracy i szpitalem właśnie, rzadko ich widuję, w autobusach, pociągach, czy na imprezach masowych- nie widać ich. Czyli co? wiecznie są w pracy, poruszają sie własnymi samochodami, czy mają swoje enklawy i tam siedzą? Z dala od reszty Warszawy? Nie wiem. Pewnie inne zdanie na ten temat mieliby mieszkańcy Wólki Kossowskiej, gdzie jest największa hala targowa, niemal w całości opanowana przez Wietnamczyków, ale o tym słyszałam tylko w tv :)

Link to comment
Share on other sites

Eloise, w ukryciu podczytuję co u Ciebie od bardzo dawna. No dobra. Czas się ujawnić, bo trochę mi głupio, że nic nie piszę, tylko taka ze mnie podglądywaczka/podczytwaczka cudzego życa. Wybacz, ale tak mnie ciąga to, co piszesz, że mam już objaw uzależnienia Nawet nie wiesz, jak się denerwuję i martwię, jak za długo nie piszesz. Zastanawiam się dlaczego nie piszesz bloga.

Link to comment
Share on other sites

Ja tez dokladnie czytam etykiety, nie jem mięsa, mloda Ulka nie je też, ryby je od niedawna dopiero. Parówek i innego syfu nie ma mowy, żeby kupiła. Nabiał mam od znajomej pani Grażynki oraz od cioci,która ma kury zielononózki, warzywa od Pana Zenka, chleb ze znajomej piekarni. Mieso dla psów w znajomym sklepie mięsnym. Woda mineralna tylko Muszynianka lub Kryniczanka. I tak pomału WYLECZYŁAM sie z alergii na trawe, kwitnace zboza, dezodoranty :D przeszlam tez kuracje pijawkami, mam lepszą odpornosc i rzadsze migreny. Polecam wszystkim doroslym hirudoterapie :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Lida']Zastanawiam się dlaczego nie piszesz bloga.[/QUOTE]

Bo, jak sama przyznała, czasu jej nie starcza! :) I nie mogła wymyślić tytułu! :)

Podziwiam Was, dziewczyny, z tym czytaniem etykiet. Mnie się najnormalniej nie chce. Jem wszystko z marketów, zgodnie ze stwierdzeniem, że na coś trzeba umrzeć. Mało tego, nie odmawiam sobie chipsów itp. rzeczy.

Za to Jarcio ma karmę w najwyższym gatunku! :)

Link to comment
Share on other sites

To ja chyba muszę pomyśleć też o zmianie nawyków żywieniowych, bo niestety migreny mnie się imają :roll:. Tylko jak tu cokolwiek zmienić, kiedy człowiek cały czas w biegu. Wczoraj pierwszy posiłek o 16. Wiem, że tak nie wolno, ale ...
Warzywka staram się kupować na bazarku, mięso tylko w niewielkich sklepach. Supermarketową padlinę omijamy szerokim łukiem. Faktem jest, że i tak żywnośc wysoko przetworzona przewija się przez nasza kuchnię.
Nasze psy ostatnimi czasy jedzą głównie mięso. Co raz mniej staram się im dawać suchej karmy. Zwłaszcza Maszce teraz ograniczam węglowodany i zamiast ryżu czy makaronu dostaje głównie brokuły i kalafiora a do tego sporo oleju z łososia ( omega 3). Nie karmimy nowotworu!

Link to comment
Share on other sites

Wydaje mi się, ze na zdrowe jedzenie przerzucamy się zwykle z jakiegoś konkretnego powodu: choroba, alergia. Dopóki Ania nie miała skazy białkowej, ja nie miałam pojecia o isnieniu wielu wielu rzeczy. Dopóki Jonek nie objawił alergii nie wiedziałam, że można tak łatwo i smacznie obejść sie bez kukurydzy i soi oraz mleka- i ze bez mlecznych przetworów może być tak lżej na ciele!
Ja też miewam ostatnio migreny i doskonale wiem, co jest ich przyczyną- właśnie śmieciowe żarcie i... alkohol. Kubeczek wina, ciepłego, wieczorkiem, marzenie, co? a guzik! Bezsensowne centymetry w pasie, poczucie ociężałosci i migrena. Żaden kac ;) migrena, koszmarna, nie do zwalczenia. Migrenę poteguje tez u mnie mleczna czekolada. Przez rok byłam na tak ścisłej bezmlecznej diecie, że czuję doskonale różnicę.

I przez ten rok byłam w nie mniejszym biegu niż obecnie a jednak zawsze miałam ze sobą kanapki, sałatkę, czy jakieś inne przekąski, które mogłam jeść, bo wiedziałam, ze nic kupnego się dla mnie nie nadaje. A teraz takie rozluźnienie mnie dopadło :( znowu musze sie zmobilizować. Zdrowie dziecka było dla mnie motywatorem absolutnym, a moje własne jakoś nie jest...

Wiele razy słyszałam o sobie- Matka-Polka. Wiecie, co Matka-Polka robi po pracy? ;) Jedzie do swojej siostry, drugiej Matki-Polki ;) i robi sobie nowe paznokcie ;) A dzieci siedzą w domu z tatą i jęczą z tęsknoty do mamy ;)
Ania rano zobaczyła moje paznokcie i aż zaniemówiła!
A: Jakie piękne paznokcie! A ciocia to malowała czy odciskała? ( piękne, mieniące się kolory- od zieleni, przez turkus, fiolet do różu)
E: Odciskała.
A: Jaka szkoda, że ja zgryzam!
E: No szkoda.
A: Ale może bym sie chociaż raz powstrzymała?...

Popołudniu, odbieram dzieci z przedszkola.
A: Pani Jolu, pani Jolu! Niech pani zobaczy! Paznokcie mojej mamy!
J: No piękne :)
E: Cały dzień o nich mówiła?
J: Raczej pół, ale koneicznie chciała mi je pokazać :)
A: Wiedziałam, ze się pani spodobają! To moja ciocia robi takie paznokcie! :)

Wracając do bloga- po pierwsze, jak juz Jelena wspomniała- żadna sensowna nazwa nie przyszła mi do głowy. Po drugie- musiałabym pisać to samo co tutaj ;) Po trzecie, wcale mi nie zależy na tym, żeby szersza publiczność do nas dotarła ;) dobrze mi tutaj z Wami :)
Myślicie że jest sens? Milena też ostatnio o blogu wspominała... Ja nie jestem przekonana, ale zdanie zawsze mogę zmienić ;)

Wczoraj wieczorem :)

E: Jonatan, zawołaj tate na kolację.
J: Tata!!! Obiad!!!!
E: Kolacja! ( była prawie 22)
J: Mamo! ALe tata mam duży brzuszek!
A: Nie ma duzego brzuszka!
J: Ma!!! A jak sie najaje to ma duży!!!
A: Nie mówi sie najaje tylko NAJE!

Link to comment
Share on other sites

Z kuchennego okna, pod którym stoi stół który słuzy mi jako biurko pod laptopa ;) mam widok na całkiem spory kawałek nieba. Na taki prawie wschód, bo bardziejchyba jest to południowywschód. Często widzępiękne chmury- różowo, pomarańczowe, dziś są szare, ale za to pięknie suną po niebie, a zza chmur wystaje błekitne niebo. Mam nadzieję, ze sąsiadom nie przyjdzie do głowy stawiać domu dla syna na pustym placu, który to własnie umożliwia mi oglądanie nieba przy porannej kawie :) gdyby jeszcze widoku nie przesłaniały mi te zombie-łapki odbite na szybie... ;)

Dzisiaj przyjeżdża do nas tata Pawła- dzieci nie widziały go pół roku, oszaleją ze szczęścia! :)

Link to comment
Share on other sites

Jedzenie jedzeniem, ale mnie najbardziej zaczyna dołować fakt, jak niewiele mamy wpływu na nasze życie i przede wszystkim na życie naszych dzieci. Słyszeliście o chemtrails? To spójrzcie w niebo w czasem, ja ze względu na to, że większość czasu spędzam na zewnątrz z psami to widzę codziennie niemal te smugi niby to szybowców, a w rzeczywistości coś rozpylają ze skrzydeł (wyraźnie widać podwójne smugi).

Link to comment
Share on other sites

Chemtrails tak jak i nagonka na przyjmowanie szczepionek, jak faszerowanie się lekami, antybiotykami... w dobrym kierunku to nie zmierza.

ALE, to i tak jest nic, przy tym, co się u nas od wczoraj dzieje!!!

Po pierwsze, utopiłam wczoraj telefon w kiblu, wypadł pięknym lobem z kieszeni moich spodni wprost w otchłań sedesu- mój wniosek: woda w sedesie jest strasznie zimna!!!
Telefon, na szczęście jest wodoszczelny ;) niemalże :) troszeczke wody dostało sie pod tylną obudowę, elektronika nie doznała szwanku :)
Po drugie- pojechaliśmy cała rodziną po dziadka Piotrka na lotnisko- ale samolot wylądował 15 minut przed czasem, wiec dziadek Piotrek pojechał do nas- a dokłądniej pojechał pociągiem, którym my po niego przyjechaliśmy!!! Dzieci na szczęście nei były mocno rozczarowane, samo lotnisko było niezłą atrakcją :) pociąg też :) Zresztą w pociągu spotkaliśmy kolege Jonatana i 20 minut przysłuchiwaliśmy sie konwersacji 3- i 4- latka- bezcenne :)
Dziadek dotarł do domu pół godziny przed nami, bo pociągi co 30 minut odjeżdżają z lotniska...
Paweł stwierdził, ze jaka matka, taki ojciec ;) do dzis na wspomnienie poszukiwania mamy na dworcu wschodnim ma nerwowe dreszcze ;)

Popołudniu Jonatan bawił się konikami i samochodami. Zrobił niezła wystawę, ale jeden koń stał z boku, tyłem.
Na moje zdziwienie odpowiedział:
J: Ona mam zakaz.
E: A czemu?
J: Bo to dziewucha jest.
E:??
J: Ania się nazywa
:D
Ale mielismy ubaw!!

A wzięło sie to stąd, ze jak Jonkowi brakuje już argumentów w walce z Anią mówi na nią: Ania-dziewucha. I to jest straszna obelga w jego ustach, bo sięga po nią dopiero jak skończą mu się już nawet argumenty siłowe ;)

A dziś było tak...
Dzieci nie poszły do przedszkola, żeby spędzić miły dzień z dziadkiem, wiec rano albo się tłukły albo gapiły w telewizor. Chcieliśmy zabarać je na spacer, ale pogoda się psuła, wiec wybraliśmy salę zabaw. Po sali pojechalismy na szybkie zakupy i już przy kasie rzuciły mi siew oczy malutkie zestawy pudrowych cukierków- kółeczek. Kupiłam tym bachorom po zestawie, bo lubią, choc ja nie cierpię i mnie bolą zeby, jak widze, jak oni je jedzą.
Wróciliśmy do domu, otworzyłam im, Jonkowi wsypałam do kubeczka i chciałam zacząć robić obiad... ale Jonek zaczął sie drzeć: nie mogę wyjąć!!!
Wsadził kółoeczko do nosa...
Zajrzałam, widziałam, było, tkwiło sobie, więc zabroniłam płakać i sie mazgaić, zabroniłam wciągania głebiej i pobiegłam po pęsetę. Ale czubek wciągnął głebiej, więc jak wsadziłam pęsetę, to tylko go skaleczyłam... Nalałam mu mnóstwo wody morskieji próbowałam odciagnac rurką ale bez skutku, więc zostało tylko jedno wyjscie- ostry dyżur... Na larygnogola czekaliśmy chyba pół godziny i jak doszło już do badania, to cukierka nie było widać, prawdopodobnie się rozpuścił...

Dlaczego mnie się to wszystko przytrafia??????????

Link to comment
Share on other sites

Jelena, dokładnie taki mam plan ;) Jonuś nie potrafi wytłumaczyć, co go do tego czynu skłoniło, a ja nie umiem sobie sama tego wymyśleć...
A dziś rano, z sufitu, tuż przed moją twarzą spadł pająk. Nie pajączek. Pająk z krwi i kości- przysiegam, że miał kości!!!
Myślę, że on planował zamach na moja głowę, tylko nie znam przyczyny!

Link to comment
Share on other sites

Wiecie co? Do wczoraj myślałam, ze Amelia jeszcze ma lęki po sylwestrowych wystrzałach i dlatego tak chętnie śpi w nocy na poduszce pod biurkiem, ale dziś w nocy mnie olśniło- ona tam śpi, bo poduszka leży przy kaloryferze!!! i ten piecuch nawet na milimetr całą noc nie drgnął tylko się grzał!!! a miał się o co grzać, bo mój szanowny małżonek zapomniał piec wyłączyć ;)
Dlaczego psy jedzą w moim łóżku, śpią w moim łóżku, tarzają się po moim łóżku?? Ja potem nieświadoma niczego, no bo przecież i wytrzepałam i odkurzyłam... a kładę się w piaskownicy, na okruchach i jeszcze muszę się dopraszać o przestrzeń na nogi i biust! Bo Fox chciałby się układać pod pachą, ale mu wypukłości nie pasują! A Ofik chce leżeć w nogach, ale w poprzek! Jak wyganiam- przywierają do materaca i podwajają masę!

Rano musiałam znowu walnąć pouczającą gadkę,a wystarczyłoby po wstaniu z łóżka, po prostu się obudzić a nie jęczeć, że jest się zaspanym i że może chwila na dobudzenie się jest potrzebna... Nie u mnie! U mnie jak się wstaje, to się wstaje i zapomina się, że się spało! No bo potem się wylewa jogurt na świeżo umytą podłogę!!! I na wszystkie szafki dookoła!
Dobrze, ze ich wczoraj nie myłam, bo wpadłabym w szał, a tak hamowana dodatkowo obecnością Jonatana wysyczałam tylko, żeby poszli wypuścić psy na siusiu i szybko wytarłam dowody tej zbrodni! Potem oczywiście zobaczyłam otwarty chlebak! i pootwierane szafki, jeśli szuflady też były pootwierane, to zdążył je zamknąć Jonuś- szafki są jednak dla niego za wysoko.

Wczoraj napadła mnie ulewa- przemoczyła mi kurtkę i buty.Nie cierpię tego!

Link to comment
Share on other sites

To się zdarza tylko mnie: wyszłam z domu 15 minut wcześniej niż zwykle w czwartki wychodzę. Pociąg przyjechał opóźniony, ale pusty, więc można było usiąść i poczytać, nawet dużo, bo zamiast jechać 18 minut jechał...40. Efekt? Spóźniłam się do pracy!

Link to comment
Share on other sites

Piątek:
Odebrałam dzieci z przedszkola i poinformowałam: dzisiaj robię placki z jabłkami i bananami.
Dzieci: Hurra!!!!!!!!!!!!!
W domu: placki się smażą, Jonek wsuwa a Ania... dłubie i wygrzebuje jabłka!!!
E: Ania! Wydłubujesz jabłka???
A: Tak, bo są niesmaczne.
E: Przecież wczoraj zjadłas u dziadka CAŁE jabłko!!
A: Tak, było inne. I smaczne!!
E: BYło takie samo!!! ( bo było)
A: Nie. To jest ble.

Plackó zrobiło się bardzo dużo. Chciałam kilkoma obdarować rodziców. Zeszłam, dzierżąc talerz z plackamiw jednej rece, drugą chciałam otworzyć drzwi... ani drgnęły. Próbuję przekręcić klucz- nic. jak zaczarowany, nie rusza się.Za drzwiami psy piszczą, placki parują...
Tata po powrocie do domu musiał rozwalić zamek :) bo się zaciął na amen :) Dobrze, ze to drzwi wewnętrzne ;)

Sobota:

Późny wieczór- Jonek nie chciał spać. Zaczęłam już produkcję kartonowych serc na walentynki, więc Jonek mnie pośpieszał: Szybciej, szybciej! Wycinaj, bo chcę wyrzucić śmieci! Z każdym pojedyńczym papierkiem biegał do kosza. Zmęczył sie dopiero po 23. Zgodził się położyć ALE: w salonie, na sofie i z kołysankami, I ze mną. Zasnęliśmy. Obudziłam się o 00.30, wyłaczyłam tv i zaczęłam obmyślać kolejność działań, gdy nagle poczułam natarczywe i mokre ciepło na biodrze... Obsikał mnie ten czubek!
Wyskoczyłam jak z procy, zaczęłam wycierac, rozbierać, przebierać i zaniosłam go do łóżka, z którego natychmiast wstał. Jak sikał, to spał! Jak go położyam do łóżka, od razu pobudka!!! Powiedział, ze bedzie spał w salonie na materacu... Wiec jak skończyłam wszystkie zabiegi to położyłam sie z nim! I tak dospaliśmy do rana...
Od rana pranie i suszenie. Ale to jeszcze nic! Nie spodziewałam sie tego, co przynieśc miałą kolejna noc!

Link to comment
Share on other sites

Join the conversation

You can post now and register later. If you have an account, sign in now to post with your account.

Guest
Reply to this topic...

×   Pasted as rich text.   Paste as plain text instead

  Only 75 emoji are allowed.

×   Your link has been automatically embedded.   Display as a link instead

×   Your previous content has been restored.   Clear editor

×   You cannot paste images directly. Upload or insert images from URL.

×
×
  • Create New...