Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='badmasi']Evl-bywają takie dni, że się już nie może...Ja w takie dni zabieram ze sobą mini lakier do włosów, wyciągam z kieszeni i mówię że mam gaz i nie zawaham się go użyć. Ewentualnie udaję, że sięgam do karabińczyka aby puścić sukę. Nie wiem jakiego masz psa, mój większy to tylko colak ale na właścicieli małych pokurczów lub średniaków działa bo mówię, że to agresywna wariatka (choć w rzeczywistości tchórz). Lakier w mojej dłoni na tyle działa, że nawet z zacieczkowaną suką idę po osiedlu jak baronowa a wszyscy w popłochu łapią samce. Zaczęłam siać terror osiedlowy, a niech się boją...przynajmniej mam spokój.[/QUOTE]

Ciotka, Ty z Wawki jak widzę jesteś? Skocz no do mnie na Wolę :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Czemu lakier, a nie gaz?[/QUOTE]
Gaz będę miała-strumieniowy ale ciągle mam opory i nie wiem czy będę nosić w mieście. Na wsi, tam gdzie kilka lat temu kupiłam dom będę nosić na 100% bo jest niestety dużo agresywnych psów luzem i bramy rozwarte na oścież.
Nie chciałabym użyć broni jaką jest gaz bezzasadnie a tak może się zdarzyć gdy człowieka poniesie. Lakier wygląda jak gaz i zazwyczaj wyjęcie go z kieszeni działa jak kubeł zimnej wody na opornych właścicieli rozochoconych psów. Byłam tylko raz w takiej sytucaji, że sięgnięcie po gaz byłoby w pełni uzasadnione lecz biorąc pod uwagę rasę i gabaryty agresora nie mam pewności czy by zadziałał prawidłowo.

Link to comment
Share on other sites

Gdyby moja Mama nosiła lakier, zamiast gazu, to kto wie, jak by się skończyło jej i jej psa spotkanie z agresywną ONką sąsiadów. Ja na szczęście jeszcze nie musiałam używać gazu na psa (wystarcza odstraszanie, a w ostateczności but), ale lepiej mieć i nie wyjmować z kieszeni, niż nie mieć, a potrzebować ;)

BTW, u mnie na wsi spokój i sielanka, a dopiero w mieście partyzantka na całego.

Link to comment
Share on other sites

U mnie na osiedlu nie ma jakiś szczególnie agresywnych psów-raczej namolne. Na wsi zaś jedyna droga do miasteczka wiedzie wzdłuż ogrodzeń a z drugiej strony dróżki płynie rzeczka. Czasami ktoś zostawi uchyloną bramę no i umarł w butach...

Link to comment
Share on other sites

No Zu niestety jest wielkość tylko - powiedzmy - samca sheltie... Więc wszyscy radośnie i wesoło puszczają swoje pieski, bo na pewno się zaprzyjaźnią :multi: No i zonk...

Co ja mam powiedzieć właścicielom (na oko) 1,5 miesięcznego labradorka, który jak tylko widzi moją sukę puszcza się do niej biegiem nawet przez ulicę (sic!) a moja suka już z daleka na niego warczy i mu pokazuje zęby, bo skacze jej po głowie? Że mają mózgi w d... nie pilnując swojego szczeniaka? Że jak Zu nim w końcu telepnie to mu zrobi krzywdę a ja nie będę jej hamować, bo już też mam dość? Że w końcu mu jakiś inny pies urwie mordę? Bezmyślność ludzi jest porażająca :roll:

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj byłam na miłym wieczornym spacerku, zero psów samowyprowadzających się (od soboty ani jednego psa nie spotkałam, a młoda ma cieczkę) i zobaczyłam faceta z labkiem. No to przeszłam na drugą stronę ulicy i stwierdziłam że skoro facet psa nie łapie to nie podejdzie. Oczywiście się pomyliłam i pies ruszył do nas. Złapałam suczydła krótko , a pan do mnie cudowny tekst - "ale on nic nie zrobi" :cool1:. Jak mu odpowiedziałam, że moja mała ma cieczkę to dziwnym trafem momentalnie znalazł się przy psie i szarpiąc się z nim przeprosił. Po czym dodał, że pies nie wie o co chodzi bo jeszcze za głupi. No to się pytam ile psiak ma. 3 lata :-o. Powiedziałam panu, że w tym wieku na pewno już wie o co chodzi a pan na to "a skąd się niby miał dowiedzieć? z telewizorni?" :crazyeye:. Rączki mi opadły :mdleje:

Link to comment
Share on other sites

Wiosna.
Ten, tego, Panie, chole*a jasna, a nich to szlag trafi...
Proszę mnie źle nie zrozumieć - mało się ze szczęścia nie popłakałam na widok tego bezchmurnego, iście kreskówkowego nieba za oknem.
To był pierwszy odruch.
No cóż, jestem idiotką...

Wyległy stada psów, piesków i pieseczków, które zimą miały jeno zady a okno chyba wystawiane.
Panie Boże/Siło Wyższa(niepotrzebne skreślić): dzięki Ci, żeś mnie uczynił/a niskociśnieniowcem. Może mnie ta krew tak całkiem i na amen nie zaleje.

Żel pieprzowy wymieniony.
Łańcuch przewędrował z plecaka do kieszenie.
Odświeżam słownik wyrazów powszechnie uważanych za wyjątkowo obelżywe.

Do boju! Tfu! Na spacer idziemy;).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evl']Że w końcu mu jakiś inny pies urwie mordę? Bezmyślność ludzi jest porażająca[/QUOTE]
E tam, raz wysupłali 300 zł, to przeboleją stratę i wysupłają za jakiś czas drugi raz. I będzie nowy sweetaśny blabladorek, co się martwisz. Oni się nie martwią, ale jak im labiszona pies zagryzie, albo auto przejedzie, to może następnego będą nawet prowadzać na smyczy?

[quote name='Juliusz(ka)']Wyległy stada psów, piesków i pieseczków, które zimą miały jeno zady a okno chyba wystawiane.
[/QUOTE]
Mnie też zdumiewa ilość psów na osiedlach.

Zimą chodziłam z moimi dzień w dzień, kilkoma różnymi trasami i widywałam dosłownie parenaście osób z psami, które robiły rundkę dookoła bloku, a w porywach spacer wzdłóż ogrodzenia szkolnego boiska. W pobliskim lesie praktycznie nikogo nie spotykałam, a brak nowych śladów na śniegu wskazywał, że nie było tam też nikogo, w czasie, gdy mnie tam nie było ;) A teraz... ło matko! dziesiątki psów, najróżniejszych, o każdej porze dnia i nawet bardzo późno w nocy. W lesie wciąż się na kogoś natykam - owczarki, labradory, husky, rottweilery, bigle, spaniele, kundelki... Niech mi ktoś powie, GDZIE TE PSY BYŁY ZIMĄ???? :lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven'](...)Niech mi ktoś powie, GDZIE TE PSY BYŁY ZIMĄ???? :lol:[/QUOTE]

Jak to gdzie?!
Tam, gdzie każdy porządny wlaściciel trzyma psa zimą - W DOMU.
A teraz lecą w świat odreagowywać miesiące zamknięcia:angryy:.

Odwaliłam tej zimy ciężką robotę z moim psem.
Wczoraj w lecznicy leżał 1metr(słownie: jeden) od doga de bordoux, samca. Fakt - tamten pies był otumaniony znieczuleniem, co nie zmienia faktu, że ja się zainteresowałam co jest za progiem drzwi do gabinetu(siedziałam do nich bokiem) dopiero kiedy Pychol przechylił głowę, bo tamten pies westchnął. Myślałam, że zejdę z zaskoczenia. Nie zeszłam:P.
Postępy mamy spore i niech no ktoś mi je złośliwie(podkeślam! bo ja jednak odróżniam przypadki/wypadki, czy nawet głupotę ale z natychmiastową reakcją właściciela od 'a mam Cię w doopie') spieprzy...:angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yorkomanka']Greven nie wiesz? w kuwetke sisi robiły[/QUOTE]
No tak, nie pomyślałam. W tej kuwetce od razu mogły babki z piasku lepić, żeby zabić nudę, tunele kopać... no nie wiem, co jeszcze mogły robić, może z właścicielami grały w karty, albo oglądały telewizję?

Moje psy są naprawdę nieszczęśliwe, gdy mają mało ruchu (jak nie mam dla nich czasu, to dzień-dwa wytrzymają, dużo śpią, ale potem rozpoczynają sparingi między sobą, w przerwach natomiast mordują moje skarpety i podkoszulki...co by robiły naprawdę znudzone i niewybiegane - nie wiem, nie sprawdzałam), a co dopiero rasy typowo pracujące: retrivery, owczarki, pierwotniaki, myśliwskie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yorkomanka']Greven nie wiesz? w kuwetke sisi robiły[/QUOTE]
A owszem, robiły (a właściwie tylko yorczyca robiła), ale mimo to kiedy pogoda pozwalała ruch też miały zimą zapewniony, jak się chce to można ;)

Link to comment
Share on other sites

O ile mogę zrozumieć właścicieli yorków, wszelkich miniatur, nagich ras, że ich psy robią do kuwety, a spacery w najgorszy mróz są ograniczane do minimum (chyba, że ubranko pomaga), to zupełnie nie pojmuję, jak przez kilka miesięcy w roku wytrzymują w domu z psem niewybieganym właściciele psów dużych i aktywnych. Yorka, shihtzu, czy ciułałę można od biedy wybiegać rzucając piłeczkę po mieszkaniu, ale co z wymienionymi przeze mnie owczarkami, haszczakami itd.? Obedience w salonie? Praca zaprzęgowa pomiędzy przedpokojem, a kuchnią?

P.S. Tej zimy widziałam na spacerach najwięcej yorków właśnie ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Juliusz(ka)']Wiosna.
Ten, tego, Panie, chole*a jasna, a nich to szlag trafi...
Proszę mnie źle nie zrozumieć - mało się ze szczęścia nie popłakałam na widok tego bezchmurnego, iście kreskówkowego nieba za oknem.
To był pierwszy odruch.
No cóż, jestem idiotką...

Wyległy stada psów, piesków i pieseczków, które zimą miały jeno zady a okno chyba wystawiane.
Panie Boże/Siło Wyższa(niepotrzebne skreślić): dzięki Ci, żeś mnie uczynił/a niskociśnieniowcem. Może mnie ta krew tak całkiem i na amen nie zaleje.

Żel pieprzowy wymieniony.
Łańcuch przewędrował z plecaka do kieszenie.
Odświeżam słownik wyrazów powszechnie uważanych za wyjątkowo obelżywe.

Do boju! Tfu! Na spacer idziemy;).[/QUOTE]


jesuuu Kachna gdzie ty chodzisz na te spacery, Wega ma cieczke, chodzimy popołudniami na cytadele i rzadko kiedy podbiegnie jakiś pies, a jak podbiegnie to wrzasne na niego i wraca posłusznie do swojego pańcia.
Fakt jest jeden że wszystkich teraz wszędzie pełno i dlatego właśnie wolę zimę z szybko zapadającymi ciemnościami :)

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie, jak pogoda była nie taka, to yorka biegała po domu za piłką (chociaż i tak mniej niż zwykle ze względu na ciążę), ale drugą pannę trzeba było pomimo śniegu przegonić po dworze, bo jak siedziała w domu dłużej to ją nosiło, a to tylko pinczer mini, więc też się dziwię jak wytrzymywali właściciele tych większych niewybieganych.

Link to comment
Share on other sites

U mnie wręcz odwrotnie, sporo psów znikło...a głównie te problematyczne. Zastanawiam się co ludzie z tymi psami robią. Widuję jakiś okaz przez rok a potem przepada. Ja mam stosunkowo coraz mniej problemów. Tchórzliwa collie coraz lepiej sobie radzi ze stresem, nawet i do ONka odwracam ją tyłem i siedzi. Nawet jak już zacznie szczekać to na komendę się wycisza. Jestem zadowolona z tego postępu.
Trochę gorzej z szelciakiem. Jakiś czas temu miałam przygodę znowu z ONkiem. Szedł sobie z pańcią na smyczy i na widok szelciaka strasznie się zaczął pultać a był na smyczy więc się nie bałam. Jednak okazało się, że ani pańcia ani pan nie są w stanie go odciągnąć od mojego psa. ONek przyszarżował na nas, mój pies ani pisnął. Więc choć miałam dość pogodny i wyrozumiały nastrój tego dnia to coś tam burknęłam pod nosem a w ripoście otrzymałam niezbyt miłą bluzgę od pana. Zaznaczam, że ludzie dorośli, dobrze a wręcz stylowo ubrani...obładowani gadżetami dla psa. Sprawiali wrażenie zorientowanych i taka wtopa. Rozumiem, że pies jeszcze nie ułożony ale popuszczać smycz i wlec się za agresywnym, atakującym psem to już lekka przesada. Szelciak nie wydał z siebie żadnego głosu, nie szczeknął, nie jęknął ale od tego momentu boi się ONków i mam problem. Znowu zaczął mi na ONki asekurująco ujadać.

Link to comment
Share on other sites

Ha, przeżyłam ostatnio miłe rozczarowanie. Zabrałam wariatke do parku, żeby sobie potrenować pracę w roproszeniu, psów faktycznie niezłe stado po drodze, labcie, dobek, dwa belgi, jakiś molos, mnóstwo kurdupelków... No i ŻADEN, słownie- żaden nie podbiegł na wariata, wszystkie odwoływalne, albo zasmyczane. Normalnie pełna kultura. Niepojęte.....

Link to comment
Share on other sites

O masz! Ja mam takie stare małżeństwo, które próbowało na wszelakie sposoby utrudnić mi i mojej suce życie, ale się nie dałam :)
Mam za to dookola mnóstwo patologii z psami, o której zbieram się żeby napisać. :)

Link to comment
Share on other sites

U mnie też zaczęła się pojawiać cała masa posów, których nie widziałem od jesieni ubiegłego roku, na dodatek praktycznie wszystkie agresory luzem, no bo przeciez wiosa to niech się pieski nacieszą....
Naprawdę jestem ciekaw jak coniektórzy wlaściciele wytrzymujeą z labem czy haszczakiem, który przez całą zimę wychodzi na max 2 rundki wkoło bloku dziennie...
Zimą w pola wychodziło zaledwie kilka psów, na palcach by można zliczyć, ba , nawet wiedziałem o jakiej porze które będą, a teraz nagle oblężenie, co dwa metry piesek i tak całe dnie...

Ale przynajmniej u nas coraz mniej problemów, sporo wypracowaliśmy przez zime i bardzo się z tego cieszę!!!

[QUOTE]U mnie wręcz odwrotnie, sporo psów znikło...a głównie te problematyczne. Zastanawiam się co ludzie z tymi psami robią. Widuję jakiś okaz przez rok a potem przepada[/QUOTE]

Jak to co, wiosna się zrobiła to mozna pojechać w odwiedziny do rodzinki na wsi i przy okazji im pieska sprezentować, albo na pole wywieżć. To naprawdę przerażające ile pojawiło się ostatnio bezpańskich psów, przynajmniej u mnie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='mat33']
Jak to co, wiosna się zrobiła to mozna pojechać w odwiedziny do rodzinki na wsi i przy okazji im pieska sprezentować, albo na pole wywieżć. To naprawdę przerażające ile pojawiło się ostatnio bezpańskich psów, przynajmniej u mnie...[/QUOTE]

To samo. Znam wszystkie psy w swojej okolicy. Pojawiło się teraz mnóstwo nowych, a co najgorsze - bezdomnych... No i standardowo, pies na psie, wszystkie luzem. Dużo z Fro wypracowałam zimą, ale wciąż się modlę, żeby mi teraz jakiś podbiegacz tego nie zepsuł :roll:

Link to comment
Share on other sites

Tam gdzie chodzę z Nuką codziennie też widzę masę nowych psów, ostatnio był to czarny blabladorek o dziwo dobrze wychowany bo tylko [U][B]podszedł [/B][/U] do Nuki powąchał ją i poszedł dalej, ani się nie bawił z nią tylko ze swoim kolegą, z którym biegał, był spokojny i przychodził na zawołanie właścicielki, chociaż jedna mądra babka, która wychowała swojego blabka :lol: pojawiły się też u mnie sznaucery, pinczery, dużo kundelków, spaniele i jamniki

Link to comment
Share on other sites

A mnie do szału doprowadzają "dobrzy ludzie", którzy się okropnie użalają nad moim psem. On jest niewidomy i ma problemy neurologiczne, funkcjonuje od jednego zastrzyku dexavenu do drugiego. Ma uszkodzony móżdżek, chwiejnie chodzi i często się obija. Do tego ostatnio ma problemy ze słuchem - chyba słyszy, ale nie potrafi zlokalizować źródła głosu. Ogólnie jest dość biedny :( 80% ludzi twierdzi, że go męczę, że trzeba go uśpić, że jak można tak się znęcać, w ogóle jestem straszną osobą. Tylko prawdziwi miłośnicy psów (a jest kilku takich, na szczęście) nie gadają głupot, tylko pytają, jak pies się dzisiaj czuje, o jaki wesoły, chyba mu się poprawiło :)

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...