Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Tak się zastanawiam nad pytaniem Abrakadabry "a gdzie byli rodzice?!". Ja jako rodzic 12 latki mam już taką schizę, że nie puszczam jej samej z jej własnym psem na spacer. Po ostatnim ataku rottweilera na mnie i psy utwierdziłam się w przekonaniu, że puszczanie dziecka z jakimkolwiek zwierzątkiem na spacer po blokowisku to proszenie się o kłopoty. Córka chce być przewodnikiem swojego psa na torze agility, tylko jak to zrobić gdy z braku spacerów nie może być nawet pełnowartościowym właścicielem psa?
Chłopak z dużym psem to typowy cham, przydałby się drugi lepszy co by mu wybił z głowy chamstwo. Niestety ludzie kulturalni w zetknięciu z chamstwem i buractwem często zachowują się jak sparaliżowani.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Saite']I co? I nikt stosownie do sytuacji nie zareagował? Dziwne. To ten chłopaczyna powinien zostać wyproszony z poczekalni, a co z kagańcem? Jak zrozumiałam ów pies go nie miał (?)
Gdybym była świadkiem takiej sytuacji na pewno bym się nie powstrzymała, by to skomentować, tekst do dziewczynki z yorkiem zresztą też.[/QUOTE]

Panie Boże spraw, żeby Saite była świadkiem takiej syuacji!!! Niech się postawi i skomentuje!!

Albo nie... Szkoda yorków i małych dziewczynek....

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']koło dziewczynki siedział jej ojciec, niezmiernie zajęty swoim telefonem komórkowym. Chyba, że miał przerwę pomiędzy połączeniami i smsami, to wtedy opieprz* córkę za to, że tak długo czekają i czemu ona nie umówiła wizyty, wszystko jej wina i po co w ogóle ten "głupi pies".[/QUOTE]
Badmasi, specjalnie dla ciebie ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Tak się zastanawiam nad pytaniem Abrakadabry "a gdzie byli rodzice?!".[/QUOTE]
No ale czyi rodzice?

Ojciec dziewczynki siedział obok, masturbował się telefonem i miał do małej wielkie pretensje, że musi tu w ogóle być. A może chodzi o rodziców chłopaczka z dużym psem? On był raczej pełnoletni, może nie umysłowo i emocjonalnie, ale wg prawa chyba był i pewnie legitymował się dowodem osobistym, dlatego na interwencję rodziców za późno, tak go wychowali, albo sam się wychował, kto wie. A teraz ma psa wielkości kucyka na kolczatce i super mniemanie o sobie.

Link to comment
Share on other sites

Ja tylko nie rozumiem problemu wielu osób w tym, żeby komuś zwrócić uwagę w miejscu publicznym, ile nieszczęść mniej, by było, gdyby ludzi stać było na otworzenie ust w porę. W klinice/lecznicy można też poprosić weta, by zwrócił takiej niefrasobliwej osobie uwagę, nakazał choćby nałożenie kagańca psu, co powinno być wg. mnie obowiązkiem z uwagi na to, że psy w takich miejscach zachowują się często nieprzewidywalnie, a bardzo ograniczona przestrzeń w razie złapania się dwóch psów sprawia, że zagrożeni są i inni.
Co do pytania "a gdzie byli rodzice?!", ano był tatuś, obecny tylko ciałem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Abrakadabra']Panie Boże spraw, żeby Saite była świadkiem takiej syuacji!!! Niech się postawi i skomentuje!!

Albo nie... Szkoda yorków i małych dziewczynek....[/QUOTE]

A co masz niby na myśli?
Tak, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że umiem odpowiednio zareagować i to robię!
Od wieeelu lat mam psy, duże i nie pojedyncze sztuki, więc okazji do użerania się z nieodpowiedzialnymi ludźmi i ich psami też miewałam trochę i miewam nadal, na szczęście dzięki temu, że reaguję w porę, coraz rzadziej mnie spotykają różne hece.
Co do yorków i małych dziewczynek, chyba coś Cię ugryzło, ciekawe tylko co? Zima jest o owady trudno. A może to po prostu wrodzona złośliwość?

Link to comment
Share on other sites

Tak bonsai 88, ten ojciec był może i fizycznie ale duchowo to raczej taki "splątany".
Nie jest łatwo reagować, sama wiem że czasami mam taki nastrój że wolałabym się schować w mysią dziurę i żeby mnie nikt nie widział a czasami reaguję i to zbyt impulsywnie, to moim zdaniem jest wpływ betonowej płyty na psyche. Zaraz Abrakadabra napisze, że przydałby się psychiatra a ja myślę że czasami wystarczy duża łąka z dala od wielkomiejskich osiedli.
Dzisiaj kolejny raz usłyszalam mądrość że mam zbyt dużego psa do bloku i pewno jak się położy w kuchni to nie można się ruszyć. Myślę, że w 75 metrach można zmieścić jeszcze kilka takich psów a w kuchni upchnąć co najmniej trzy. Dzisiaj miałam bojowniczy nastrój więc odpowiedziałam, że jak york tego komentatora wejdzie na stół to już talerze się nie zmieszczą (piesek tego pana regularnie jada na stole i mimo upływu kolejnych miesięcy ciągle nie ma imienia)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Abrakadabra']Mam prośbę. Jeśli znajdziesz się kiedyś w takiej sytuacji - pochwal się.

Pisanie co byś zrobiła.. :"gdyby" dana sytuacja się przydarzyła (każda skądinaąd jest inna) jest śmieszne.
Na ogół wydaje się nam, że ZROBILIBYŚMY "TO I TO"...[/QUOTE]
Ja nie gdybam i nie snuję rozważań co by było, gdyby. Ja walczę z tym, co może sprawiać problemy mnie i moim psom, (psom utrzymywanym odpowiedzialnie, tak by nikomu i niczemu nie szkodziły). Nawet jeśli trzeba się później fatygować na Policję, do sądu, do właścicieli danego psa narażając się na niefajne reakcje.
Z takim niedowierzaniem zareagowałaś na to, co piszę i co dla mnie jest oczywiste, że aż strach pomyśleć, jak mało Ty byłabyś w stanie zrobić. Nie mierz, proszę innych swoją miarą.

Link to comment
Share on other sites

A propos "a gdzie byli rodzice?"-no właśnie rodzic powinien reagować, pilnować, zastanawiam się jak długo? Najlepiej tak długo aż dziecię wyrośnie wielkie jak dąb i samo nauczy się rozpychać łokciami. Czasy kiedy dzieci beztrosko fruwały sobie po osiedlach z pieskiem na smyczy bezpowrotnie minęły (przynajmniej w Warszawie)

Link to comment
Share on other sites

bonsai 88-ja też mam takie miejsce, z dala od miasta (ogród, łąka, las i rzeka) ale jak córka w szkole to siedzę w wawie. Ja też mam sporo czasu, niestety niezmiennie przykuta do komputera ale pudło po zrobieniu jabłko save mogę porzucić i wyjść z domu nawet o północy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Byłam na sterylce z suką i jak przyjechałam odebrać ją po zabiegu, to w poczekalni panoszył się młodzieniec z wielkim psem na kolczatce. Pies zajmował pół poczekalni, no ale trudno, w końcu był duży, a poczekalnia mała. Szkoda tylko, że chłopaczek widząc jak jego pies zasadza się na yorka na kolanach ok 10 letniej dziewczynki, najpierw pozwolił mu podejść niebezpiecznie blisko, a potem szarpnął go kolczatką, komentując na głos "nie rusz chomika". Yorki nie są moją ukochana rasą, ale to było czyste chamstwo, a dziewczynka miała łzy w oczach. Potem pies tego chłopaczka przyduszał do ziemi szczeniaka malamuta (dziwię się, czemu właściciele szczeniaka na to pozwolili, może myśleli, że to taka zabawa...), a na koniec zaczął się rzucać na ONka, który wszedł do poczekalni. ONek bardzo spokojny, karny, nie odpowiedział na atak, mimo że pies kłapał mu zębami przed samym pyskiem. I wiecie co? Właściciel ONka wyszedł, żeby na wizytę czekac na zewnątrz, na mrozie i pizgającym wietrze... a młodzian ze swoim dużym psem dalej panoszył się w poczekalni. Dodam, że jego pies warczał też na ludzi.[/QUOTE]
ja bym mu zwrocila uwage
naparwde chamskie zachowanie

10 ide do weta na sczepienia z dwoma psami ,pewnie cos ciekawego nas spotka jak zawsze ;D

Link to comment
Share on other sites

Ja wyprawiając się z Kropką do weta, zawsze mam problem, bo ona obcych się boi raczej, nie ufna jest...a wetów w ogóle...no i nie daj boże jak spotkamy buldożka francuskiego....boi się ich niesamowicie, może jej to jakieś do psa nie podobne odgłosy wydaje inne no i nie ma ogonka... a Kropka jest bardzo wylewna w uczuciach i dźwiękowo i motorycznie :P
Ona zawsze cholernie dużo szczeka...kompletnie nie wiem co z jej szczekulstwem zrobić...w domu jest to samo, chociaż pomału lepiej :)

Link to comment
Share on other sites

Skoro mówicie o reagowaniu, bądź też niereagowaniu, miałam nieco inną historię jakiś 2 lata temu.
Szłam sobie, jako 16 latka z psami na dużą łąkę. Specjalnie zaplanowałam tę 'wyprawę', gdyż w pobliżu takich pięknych miejsc nie mam. Doszliśmy na miejsce, psy biegały, lato, ja i ludzie na ławkach, spacerujący, biegający, itd. W pewnej chwili usłyszałam pisk zwierzęcia. Pisków było coraz więcej, w większym nasileniu, nie ustępowały. Rozglądałam się przerażona i dorwałam wzrokiem faceta, który katował szczeniaczka... Psiak miał może niecałe 2 miesiące, był maleńki, kudłaty, 'prowadzony' na smyczy automatycznej. Ten psychopata kopał go, podrzucał, kręcił w powietrzu, bił, ciągnął jak szalony. Pies cierpiał ogromnie... Wydarłam się na tego idiotę z zapytaniem 'co robi temu zwierzęciu, że ono też czuje, itp, itd' Facet odezwał się tylko jednym zdaniem: 'g*wno cię to obchodzi!' Oczywiście ludzie na ławkach, w pobliżu zero reakcji!!! NORMALKA W NASZYM SPOŁECZEŃSTWIE! Bałam się człowieka ogromnie. Facet duży, wkurzony. Ja mała, bezradna, moje małe dwa psiaki, wielka łąka i zero ludzi, którzy by współpracować mieli ochotę... Nie czekając ni chwili zadzwoniłam po znajomych sąsiadów (dogomaniaków). Przyjechał w mig sąsiad, jednak facet uciekł z psem... Długo szukaliśmy zwłok malucha w trawie. Byłam pewna, że maluch połamany, albo nieżywy będzie gdzieś leżał. Nie znaleźliśmy. Wypytywaliśmy ludzi, biegaliśmy po osiedlu, jeździliśmy. NIC. Wezwaliśmy policję. Policja o dziwo zajęła się sprawą. Przyjechali. Opisałam im wygląd gościa. Nawet rysopis próbowałam sporządzić. Niestety ślad zaginął. Na drugi dzień z rana również poszukiwania trwały. (NIE ODPUSZCZĘ PSYCHOPACIE!). UDAŁO SIĘ! Facet poznał mnie, jak siedziałam w samochodzie, ja jego także, bez wahania. Zaczął głaskać szczeniaczka, udając idiotę! Okazało się, że jeszcze jedna osoba była świadkiem, jak facet wyżywał się na psiaku. Jednak bała się cokolwiek z tym zrobić... ;[ Objechaliśmy blok i facet zniknął. Zerkałam na dziesiątki okien i szczególną moją uwagę zwróciły żółte rolety. Okazało się, że się nie mylę. Facet tam przebywał. Policja go dorwała. Okazało się, że pies jest jego dziewczyny, która o niczym nie wie. Sąsiedzi mieli nakaz obserwowania faceta. Tyle w całej sprawie. Byłam gotowa zgłosić sprawę do sądu. Jednak z rodzicami i sąsiadami doszliśmy do wnisku, że to nie ma sensu. Za wszelką cenę chciałam odkupić szczeniaka. Tylko na tym mi zależało, żeby go odebrać. Niestety nie udało się. Jestem ogromnie wściekła, że nie mogłam zrobić nic więcej. Dziś mam tylko nadzieję, że pies żyje, ma się dobrze, że facet nie ma kontaktu z nim. A na tę łąkę do teraz nie mogę spojrzeć...
KOSZMAR PRZEPOTWORNY! Bezradność, brak pomocy ze strony wyluzowanych, szczęśliwych, radosnych ludzi na ławce... Grrr... Na samą myśl mi się gotuje.
Nikomu nie życzę takiego widoku. Jak ten psiak krzyczał z przerażenia, z bólu... Nigdy tego nie zapomnę... ;(

Link to comment
Share on other sites

Niestety takich ludzi jest masę...
Parę lat temu, za bajtla, koleżance urodziły się szczniaki, nie dopilnowali ludzie suczki.
Szukałyśmy młodym dobrych domków, i większość ma się do teraz dobrze b mieszkają w pobliżu, a jednego musiałyśmy odbierać siłą... w sumie to go ukradłyśmy. Pies był bity kablem, kopany wrzeszczano na niego...Policja w tej sprawie nie zrobiła nic, SM też nic...w końcu porwałyśmy małego z pod sklepu...właściciele nawet słówkiem nie pisnęli że pies się stracił i że mieszka z powrotem u owej dziewczynki. To było już jakie 9 lat temu mialam wtedy 11 lat :P
Ale nikt nam nie chciał pomoc a pies chodził obolały i w strupkach :/
Teraz jest juz troche sendziwy ale radosny...nadal nei nawidzi męzczyzn, obszczekuje obwarkuje, grozi strasznie. Kobiety za to uwielbia :)
2 lata temu na pierwszym stawie u nas znalazłam utopione 3 szczenięta, w zeszłym roku dwa uratowałam które miały być utopione...
Jedna wielka masakra :/

Link to comment
Share on other sites

U nas jest taki staw, głębokość 11 metrów, taki sztuczny zbiornik jeszcze dla straży pożarnej. Teraz juz go nie czyszczą, ale ciąglę ktoś tam coś topił . ... Tylko worki wypływały, jeden pijany burak , chciał utopić tam szczeniaki jeg o 'wilczura' (ok. 10 lat temu. Babcia opowiadała) wrzucił szczenięta (:angryy: ) potknał sie o fundamenty i sam sie utopił. Nikt go jakoś nie opłakiwał. i DZIĘKI CI BOŻE! od tego czasu takich sytuacji jest coraz mniej. Ale kiedys na brzeg wypłynęła czaszka konia .... ... :| Z całego serca chciałabym, żeby tacy ludzie pozdychali.

Link to comment
Share on other sites

Powiedzcie mi, jak to jest, że śnieg wyzwala w ludziach głupotę, idiotyzm, totalną bezmyślność i brak jakiegokolwiek przewidywania?
Dwa spacery, najpierw z Fro, potem z sukami.
Pierwszy - idę sobie na spacer ULICAMI, żeby nie napatoczyć się na dzieci na sankach, psy bawiące się na śniegu luzem i tak dalej. Oczywiście, tak dobrze to nie jest - ulice oblodzone, mijam dwóch rozmawiających ze sobą kolesi, idę dalej... I nagle od tyłu na tyłek Frotka napada rozbawiona weimarka. Frotek oczywiście dostaje szału, wrzeszczy panicznie, suka nic, pcha mu się pod pysk dalej. Nie mogłam nic zrobić, trzymałam go tylko mocno i czekałam, aż weimar kapnie się, że Fro NIE chce się bawić. Koleś (ten, co go mijałam) mnie przeprosił, bo nie zauważył, no spoko - ale kto puszcza psa młodego, nieodwoływalnego LUZEM na oblodzonych, uczęszczanych ulicach? Skoro ta suka w ogóle nie myśli i leci na oślep, to byłaby sekunda, żeby zabiło ją auto.
Ten sam spacer, już wściekła wracam pędem do domu... I co? Suczka z cieczką, pcha się koniecznie Frotkowi pod nos. Frotka nie obchodzi cieczka, nie obchodzi suczka, warczy dziko, żeby spadała, czego suczka oczywiście nie rozumie. Szła w stronę naszego domu, więc musiałam ją jakoś minąć z wściekłym psem. Oczywiście przy tym mijałam ludzi, więc musiałam się najeść wstydu, że mam tak durnego psa.
Drugi spacer z sukami - schodzę schodami z niebezpiecznego wiaduktu, za mną babka z wózkiem. W połowie schodów zauważam, że z pobliskich krzaków wychodzi... Babcia z CAO na flexi i rottką luzem (psy te same co denerwowały się kiedyś na Frotka, ale były z facetem wcześniej). W panice każę sukom usiąść, wpycham im szynkę do pyska, modlę się, żeby nie puściły im nerwy. CAO się zdenerwowała. Babcia wrzeszczy "Rozaaa ksenaaa rozaaa ksenaa, chodź no chodź!", szarpie suką, suka jeszcze bardziej się denerwuje, rottka rusza w naszą stronę, babcia znowu wrzeszczy, rottka zawraca, CAO się denerwuje, babka ślizga się po oblodzonej drodze... Trwało to z 10 minut, zanim babka minęła nas i zawróciła do domu, nic się nie stało chyba tylko dzięki temu, że zasłoniłam sobą swoje suki, a one nawet się nie poruszyły z pozycji siedzącej. W życiu się nie najadłam tyle strachu, a przez babkę z wózkiem z tyłu nie mogłam nawet zawrócić. Nie wiem, co w tą kobietę wstąpiło, że wyszła z takimi psami, bez panowania nad nimi, na ulicę (!), przecież to zwyczajnie nienormalne i nielogiczne...
No i na domiar złego, już nie psie chamstwo, ale ludzka głupota - wyszłam na oblodzoną, dziurawą drogę za miastem z nadzieją, że tam będzie spokój. Przeszłyśmy się z sukami wzdłuż niej, wracamy - i widzę auto stoi. Mijamy je... A z tyłu koleś wiąże do auta sanki, jego (na oko 7-8 letnie) dzieci ubrane w kombinezony się przepychają, które pierwsze jedzie czy coś. Zatkało mnie. Koleś zauważył, że się "bezczelnie" gapię i przerwał wiązanie sanek, minęłam ich, odwracam się - widzę, że stoi na środku drogi i patrzy jak odchodzę, po czym wrócił do wiązania ich... Dodam, że droga jak diabli niebezpieczna, oblodzona, auta tam pędzą jak szalone, bo to za miastem... Nie wiem, nie lubi swoich dzieci, czy co?

Wybaczcie wypracowanie, ale musiałam się wyżalić. Wyszłam z domu z nastawieniem, że nie mogę się denerwować, że nie ma sensu się wściekać na świry Frotka, że trzeba z dystansem itd. A skończyło się na tym, że musiałam bać się o życie innych psów, o życie swoich psów, i jeszcze - o życie czyichś dzieci. Paranoja!

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem co śnieg wyzwala w ludziach, ale wiem, że idiotów nie brakuje. Na szczęście, pomna wielu ciekawych doświadczeń, do parku wzięłam tylko Baaja. Kilkakrotnie zaczepiały nas różne psy, tylko jeden został zapięty na smycz i minął nas jak przykazało. Coś w typie jamnika zwiedzało park samopas, bo właściciele na górce i sankach, ale jak się wydarłam Fe, co przy okazji hamuje też mojego cudaka, pies spasował. Chyba się mnie wystraszył, ale mam to gdzieś. Jednej pani udało się od nas odwołać swojego psa luzem i pełen podziw dla niej za to - nawet mi nie przeszkadzało, że darł japę z daleka, ale ważne, że nie podszedł. Moja w tym głowa, żeby Baaj na takie występy wokalne nie reagował, ale to, co zobaczyłam pod blokiem kompletnie - TOTALNIE - mnie zabiło. Idą dwie panie z małymi pieskami, przecinają nam drogę, więc sadzam Baaja i czekam. Jedna bierze swojego na ręce, drugą holuje 5 kilo psa. Pies ciągnął póki przed przejściem nie dostał kopa, ale uznałam, że mógł to być przypadek. Też mi się zdarza potknąć szczególnie o Celara, więc tylko obserwowałam. Panie przeszły przez ulicę, ja poczekałam jeszcze aż przez chodnik przejdzie inna kobieta z psem na flexi. Cały czas widzę, że mały, czarny kundelek jest szarpany i mam burzę mózgu - jak podejść, żeby Baaj nie zrobił harmidru - on nie znosi agresji. Baaj patrzy na mnie, widać, że zaczyna wyczuwać, ze coś jest ze mną nie tak, więc daje mu jeszcze kilka komend i nagle słyszę skowyt - mały piesek kuleje, a laska go wlecze. Zamurowało mnie, przeprowadzam Baaja przez jezdnię i patrzę. Serce mi się wyrywa, ale wiem, że Baaj przestraszy pieska. I tu wkracza pani z psem na flexi - widzę, że nagle zawraca, więc każę B. warować. Podchodzi do panienek, bo oczywiście koleżanka nic nie widzi złego w znęcaniu się nad psem! Słyszę, że pani każe się małolacie leczyć, że jak nie umie się zająć psem, to niech go komuś odda - zerkam na swojego, skupiony, zmęczony łażeniem w śniegu po pas, bieganiem też, więc trochę mogę zrobić - klaszczę i krzyczę, że brawo dla tej pani, że dziękuję jej za to, że zrobiła, bo mentalną gównażerię należy wychowywać i odeszłam. Jedno mnie martwi - co ten mały pies przeżywa w domu.

A na deser sytuacja ze spaceru z Celarem i Bezą szetlandką. Idziemy sobie spokojnie chodnikiem. Postanowiłam popracować nad mijaniem psów, bo Celar każdego chciałby obejrzeć i powąchać - mijamy panie z luzem puszczonymi psami - obok ulica. Psy lecą do nas, Beza "kasuje" spaniela, bo to jej Celar, Celar zawisa mi czterema łapami na łydce - nie, nie ze strachu. W dłoni mam smakołyk, a on ma taki tryb, że koniecznie musi mi udowodnić, że zasłużył na niego, więc skoro psy wlazły mu na pupę tak, że nie mógł iść, wskoczył mi na stopę... Panie się śmieją, obok jadą samochody, a ja zastanawiam się, czy bardzo smutno by mi było, gdyby słodkie stadko wbiegło już na jezdnię i dało mi spokój. Mijanie z cane corso nie skomentuję - pies na smyczy w kolczatce, ale właściciel pozwala psu na "namierzenie" nie daje sygnałów, nie robi nic, żeby złapać z psem kontakt oprócz nieszczęsnego napięcia smyczy, ale przechodzimy bezpieczni, bo ani Beza, ani Celar nie reagują na zachowanie - pięknego skądinąd - psa.

Link to comment
Share on other sites

Eh współczuję Wam tych historii. Ja wczoraj wieczorem wyszłam na spacer tylko z Sarą. Biegała, ćwiczyliśmy, bawiliśmy się, itp, itd. Przyszła koleżanka Sary - Sara nr. II. :D I się bawiły. Nagle przybiega duży, młody pies bez obroży, szelek, czegokolwiek! Facet ze sporej odległości, zza ULICY :O gwiżdże, krzyczy, woła. Pies nic. Mnie osobiście psiak nie przeszkadzał. Sara miała okazję pobiegać. Ale gdzież tu rozum ludzki?! Pies młody - ok. 10 miesięcy. Nie nauczony kompletnie niczego! A co, gdyby zamiast Sary i Sary nr. II był tam agresywny pies? Co, jeśli byłby ktoś inny niż ja i nie życzyłby sobie, by ten pies podbiegał? Facet zero pomyślunku! Ale to nie koniec. W końcu udało mu się odwołać psa po kilku minutach. O dziwo! Udawał, że ucieka i pies poleciał za nim, podbiegł do właściciela uradowany. Ale... facet na niego nakrzyczał, zbił, poszarpał i zabrał do domu. Czemu tacy ludzie mają się za tak inteligentne istoty, skoro takimi nie są?! Czy to jest tak bardzo skomplikowane, by pojął, że ukarał psa za przyjście? Ale czego się spodziewać, skoro facet nie wie nawet, że istnieje coś takiego jak smycz, obroża... Eh... :(

I jeszcze jedna wczorajsza akcja. Podbiega do mnie pies w typie doga niemieckiego. Znałam z widzenia jego właścicieli. Wiem, że nie dawno mieli psa, kundelka. Pies miał kilka miesięcy, kiedy w tajemniczych okolicznościach znikł. Po prostu nie widywałam go na spacerach, za to jego właścicieli z szczeniakiem mix doga, owszem. I zagadałam do właścicielki doga na temat poprzedniego psa. Bardzo nieśmiało odpowiedziała, że mąż wywiózł go na wieś, bo nikt nie chciał z nim wychodzić...!:-o Pytam więc: to z dogiem ma kto wychodzić? Kobitka odpowiedziała tylko, że już nie, tylko ona wyprowadza psa. Byłam w szoku! Zaczęłam oczywiście uświadamiać jej, że pies ma uczucia i nie można go w ten sposób traktować! Kupić, oddać. Starałam się jej wpoić, że jest nieodpowiedzialna, oczywiście wszystko w spokojnej rozmowie. Na koniec upewniłam się, że poprzedni pies nie trafił na łańcuch. Kobieta za to oznajmiła mi, że ona nie chciała doga, tylko YORKA dla dziecka. Szczęka mi odpadła!!! Nie nawidzę ludzi potysiąckrotnie! :angryy: Wiecie już, co za kilka miesięcy stanie się z dogiem? Zostanie wymieniony na Yorka. Dla dziecka w dodatku...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']
No i na domiar złego, już nie psie chamstwo, ale ludzka głupota - wyszłam na oblodzoną, dziurawą drogę za miastem z nadzieją, że tam będzie spokój. Przeszłyśmy się z sukami wzdłuż niej, wracamy - i widzę auto stoi. Mijamy je... A z tyłu koleś wiąże do auta sanki, jego (na oko 7-8 letnie) dzieci ubrane w kombinezony się przepychają, które pierwsze jedzie czy coś. Zatkało mnie. Koleś zauważył, że się "bezczelnie" gapię i przerwał wiązanie sanek, minęłam ich, odwracam się - widzę, że stoi na środku drogi i patrzy jak odchodzę, po czym wrócił do wiązania ich... Dodam, że droga jak diabli niebezpieczna, oblodzona, auta tam pędzą jak szalone, bo to za miastem... Nie wiem, nie lubi swoich dzieci, czy co?[/QUOTE]
Trzeba będzie zapamiętać na wypadek, jakby mnie Smoku porządnie wkurzył....

A na poważnie to z gościa jest zwykły idiota... ok, miał ochotę sobie pojeździć [i narazić się na wypadek, bo w takich warunkach o to bardzo łatwo], ale że dzieci narażał?!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bonsai_88']Trzeba będzie zapamiętać na wypadek, jakby mnie Smoku porządnie wkurzył....

A na poważnie to z gościa jest zwykły idiota... ok, miał ochotę sobie pojeździć [i narazić się na wypadek, bo w takich warunkach o to bardzo łatwo], ale że dzieci narażał?![/QUOTE]
Przecież on chciał dzieciom tylko przyjemność sprawić, trochę rozrywki. Tak jak puszczający swoje psy do każdego... niech się bawią, a co!

Dziś znów mój ukochany golden pogonił mi sucz, szkoda, ze drugiej nie było! owy golden wpadła na mnie z furą śniegu.... usłyszałam przepraszam. To jest dziwne, jak owy golden terroryzuje swoją masa moją niespełna 8,5 kg sucz, to jest ok, a jak potraci mnie cięższą od niego, to włwaścicielka czuje że coś jest nei tak... Alr to tylko pies, nie?

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio spędzam trochę czasu w mieście, uczę się więc jak TO się robi :diabloti:

Najpierw trzeba wyjrzeć przez okno, czy jakieś burki nie latają po osiedlu. To, że żadnego nie widać, nie oznacza, że nie latają, ale już daje jakiś margines bezpieczeństwa. Następnie należy ubrać swoje psy do spaceru i wyjrzeć na korytarz, bardzo ostrożnie. Jeśli pali się światło, to może oznaczać, że ktoś z wyższego piętra idze z psam, bez smyczy zazwyczaj, a więc my czekamy na progu. Jeśli światło się nie pali, to... trzeba przez chwilę nasłuchiwać. Niektórzy lubią przemieszczać się schodami po ciemku. Jak już uda się wyrwać z klatki schodowej, to nadal może się okazać, że jakiś pies, albo mała sfora, lata sobie luzem. I będzie judzić, szczekać, warczeć, podbiegać, wąchać. Niektóre psy luzem mają gdzieś w tle właściciela. Właściciel albo zupełnie nie widzi potrzeby psa zapiąć na smycz, albo nie może tego zrobić, ponieważ pies go nie słucha i jest kompletnie nieodwoływalny, albo zwyczajnie wiek stępił mu słuch i na moją prośbę o wzięcie psa na smycz, odpowiada "o dzień dobry, a tu dwa psiaczki mamy, jakie ładne".....

Dobrze, że mieszkam na wsi. Blokowisko to koszmar.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...