Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

W autobusach to rzeczywiście bardzo pilnują. Natomiast w pociągach do tej pory nie miałam problemów. Wiele razy jechałam z psami i tylko raz sunia miała kaganiec przez całą podróż. Jedynie co wsiadałam zawsze i wysiadałam w kagańcu a tak to zależnie od ludzi wcześniej lub później kaganiec był zdejmowany. Raz facet w przedziale mówił z początku, że się boi, później sam zaproponował, żeby psu zdjąć kaganiec, bo mu nie wygodnie a na końcu miał mojego psa na kolanach. Więc to chyba bardziej w pociągach zależy od ludzi obok, (bo konduktor raczej mało zwraca uwagę jeśli pies siedzi spokojnie i nie jest na siedzeniu) a nie tylko od rasy.

Link to comment
Share on other sites

Do autobusu (z Białegostoku do Gdańska) nie chcieli mnie wpuścić z psem również i tekst który mnie rozbroił " gdyby był yorkiem to co innego " , jakoś wyprosiłam ...
Nie widziało mi się czekać całą noc na dworcu na pociąg który miałam dopiero po 5 rano (a autobus o 20.30 był ) .

Jednak w pociągu do Białegostoku było miło .
Nikt nie zwracał uwagi że pies nie ma kagańca , sprawdzający bilety poprosili tylko o pokazanie książeczki jednak nawet w nią nie zajrzeli tylko na zasadzie takiej że zobaczyli czy mamy .
A co lepsze kilka tygodni później jechałam do Gdańska (tylko 1,5 godziny jazdy) i Pani sprawdzająca bilety zrobiła akcje, gdzie kaganiec , i waliła teksty " jak ten pies na mnie szczeknie to będe musiała was wywalić " lub " ten pies na mnie dziwnie patrzy " .
Obok dosłownie była znajoma ze swoją suką 3 razy większą niż mój pies na którą nawet nie zwróciła uwagi , nic , zero , bała się tylko mojego psa .
Ok moja wina pies faktycznie nie miał kagańca gdyż było bardzo gorąco a w pociągu wiadomo jeszcze cieplej niż na zewnątrz i było mi zwyczajnie psa szkoda .
Tkże co do pociągów mam mieszane uczucia :)
8 godzin jechałam miło i przyjemnie a przy 1,5 godziny jazdy trafiła mi się nie przyjemna sytuacja .

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nichya&nazir']Większe przywileje mają nie tylko małe rasy, ale i te z reklam, do dzieci, co już się rodzą mądre i nauczone zasad współżycia wśród ludzi i psów;)
Miałam kilka sytuacji, gdzie mój pies w kaganie a beagle nie. Na mojego wzrok pełen nienawiści a na beagle titanie.
Raz wsiadłam do pociągu na ostatnią chwilę, nie zdążyłam więc wcześniej założyć kagańca. Od pierwszego kroku nasłuchałam się komentarzy ludzi z drugiego końca przedziału mimo że mój pies był trzymany przy tyłku i miał do nich 10m. Oczywiście, zaraz też pojawiła się konduktorka z wielkimi pretensjami. Mój pies nie mógł być 2 sekund bez kagańca, ale psy które również jechały tym pociągiem miały ten przywilej i bez kagańców nie przeszkadzały dlaczego? bo to były św. goldeny.:roll:[/QUOTE]
To fakt. Taką "świętą krową" jest mój szetland. Wszyscy titają ciumkają choć szetland bez kagańca jeździ a owczarek niemiecki mojej koleżanki, zawsze uzbrojony w kaganiec i uwielbiający ludzi jest zawsze traktowany jak morderca. Wiele razy słyszałyśmy, że do czego to podobne aby jeździć z "Taaakim " psem autobusem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='nichya&nazir']No to muszę przyznać, że spotykam innych konduktorów, bo zawsze ale to zawsze zwracają mi uwagę na psa nawet jak widzą, że już ten kagan mu zakładam. Potrafią nawet o książeczkę pytać.[/QUOTE]

Rzeczywiście wiele od tras/przewoźnika zależy. Chociaż powiem, że trochę się dziwię, bo zawsze wydawało mi się, że weimary raczej pozytywne skojarzenia budzą.

Link to comment
Share on other sites

Wiecie, ale jednak JEST dość zasadnicza różnica między malutkim psem na rekach, a dużym na smyczy na ziemi. Zarówno w sklepie, jak i w autobusie. Co tu dużo mówić- pies na rękach nie ma możliwości ani nic obwąchiwać (w domyśle- opluć), ani obsikać, a i jest pod znacznie większą kontrolą- nie zostanie przypadkiem nadepnięty, a żeby użarł, to trzeba mu łapę podetknąć....

Owszem, mając duże i bardzo małe psy, z malutkim pod pachą czasem wchodzę tu i tam. Z dużym- niekoniecznie.

BTW, nie ma wygodnych kagańców na psa wielkości małego yorka czy chihuahua. Jedyne co znalazłam w "naszym" rozmiarze, to bezsensowną filcową tubę. Jak zaczną produkować fizjologi na kufę długości 2,5 cm, to pogadamy o kagańcu. :p

Link to comment
Share on other sites

Ja do dziś pamiętam jak jadąc ładnych parę lat temu na zajęcia w psim przedszkolu, zostałam wyrzucona z autobusu :/ Wcześniej nikt mi nie robił problemu, że 4 miesięczny husky jeździ bez kagańca. Nie pomogły prośby innych pasażerów. Na czyjeś stwierdzenie, że to tylko szczeniak, konduktor odpowiedział, że też ma zęby. Powiedziałam, że mogę go trzymać na rękach i właśnie wtedy się dowiedziałam, że według pana konduktora to przywilej jedynie yorków :D

Link to comment
Share on other sites

ulvhedinn, czyli York to nie pies i można go sobie wnosić gdzie się chce ? W szkołach zakaz palenia dotyczy również elektronicznych papierosów, a zakaz wprowadzania psów nie dotyczy ras mieszczących się na rękach ? A co jeśli piesek wystraszy się dzwonka, wyrwie się i zeskoczy z rąk a po drodze, w panice ugryzie jakiegoś 6cio latka ? Nierealna sytuacja ? Nie wydaje mi się...

Sytuacja z mojego osiedla: Pani w sklepie sobie zakupy wybiera, pod jedną pachą trzyma Yorka, ten się wije, piszczy, jęczy, bo mu niewygodnie a Pańcia z tym Yorkiem w jednej ręce i zakupami w drugiej ciśnie się w kolejkę. Sklepik mały, kolejka ciasna, York może dziabnąć każdego który przechodzi obok Pani by wydostać się ze sklepu po zakupach, bo żeby się tam zmieścić, trzeba się przy sobie dosłownie prześlizgiwać...

Inna, z jakimś małym czarnym cudem, uznała że nie może pomieścić na rękach zakupów i psa, więc odłożyła go zwyczajnie pod nogi, nie interesując się zakazami.

Jeśli nie jest zamknięty w transporterze, ma prawo uciec, wyrwać się i zrobić dokładnie to samo co duży pies mógłby zrobić jakby się zerwał ze smyczy. Nie widzę różnicy, zakazy wprowadzania psów powinny obowiązywać wszystkie rasy, a nie tylko wybrane. Ludzie traktują Yorki i im podobne jak pluszowe zabawki. Służą do noszenia na rączkach, ciągania, tiutania...

Mi pies jako pies nie przeszkadza. Przeszkadza mi brak szacunku do tych psów. Zrobiono z nich zabawkę, która z psem nie ma nic wspólnego. Nie doceniają możliwości małych psów i dlatego przymykają oczy. A właściciele takich psiaków, czują się lepsi (?), bo ich zakaz nie dotyczy. Ich pies zębów nie ma, sra tęczą i nie sika, nie tarza się w brudach a już zdecydowanie nie posiada za grosz inteligencji i wolnej woli i z tego powodu na bank się nie wyrwie, nie zrobi nic złego, bo jest taki przewidywalny ... no lalka barbie obrośnięta futrem.

Link to comment
Share on other sites

W autobusach ludzie baaardzo różnie reagują i niestety wszystko zależy od tego, jakie pies robi wrażenie ;) My zazwyczaj jeździmy z dwoma - owczarkiem niemieckim i kundlicą wielkości spaniela. Poczwar zawsze uzbrojony w kaganiec (tylko raz nam się zdarzyło, że pod koniec trasy zostaliśmy sami w autobusie i kierowca powiedział, żeby psu zdjąć) a i tak ludzie są zniesmaczeni, natomiast mała jeździ bez. Bo jest fajna słodziutka, lubi zwiedzać autobus i porobić sztuczki, a owczar się TAK patrzy i w ogóle to jakim prawem jedzie.

Link to comment
Share on other sites

A ja ostatnio z piczbullem trochę pociągami pojeździłam. Nikt nie miał żadnego "ale". Wszyscy się zachwycali, ze grzeczny, wychowany i tititi piesełku. Oczywiście na wejściu kaganiec pies miał, tak samo przy wysiadaniu i jak było sporo ludzi w przedziale. Ale większość naszych podróży wyglądała tak:

[IMG]http://i57.tinypic.com/14wr66g.jpg[/IMG]

Ewentualnie pies sobie spał pod fotelami. Konduktorzy nie mieli żadnych pretensji, że pies nie ma kagańca, jedna pani po prostu nie chciała podejść do niego i tyle, żadnych uwag, docinków, fochów. A jechaliśmy przez prawie cała Polskę. Widocznie ślasko-dolnośląsko-wielkopolscy konduktorzy mają do czynienia z samymi fajnymi wychowanymi "psimi obywatelami" :diabloti:

Chociaż prawda tez taka, że jak jedziemy godzinkę pociągiem to pies po prostu kaganiec ma. Przy podróży 8h wykazuję litość względem rudego.

Komunikacji miejskiej bez kagańca sobie nie wyobrażam-bo na ogół jest sporo ludzi, do tego duzo się dzieje, ktos wchodzi, wychodzi, wózki, dzieci itd. Nie ufam mu na tyle, żeby pchać się bez kagana na mordzie.

A małe pieski na rączkach w sklepie nadal mnie wpieniają nieziemsko :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

O przypomniała mi się śmieszna (dla mnie śmieszna jako obserwatoru z boku) sytuacja .
Wskoczyłam szybko do biedronki po napoje , psy miałam pod biedronka i akurat najmniej osób było w kolejce przy półkach z alkoholami .
Widze kontem oka faceta z yorkiem na rękach który ogląda wina , jakaś kobitka już z winem w ręku mija go i w tym momencie york się zaczął wyrywać i szczekać , ale ewidentnie chciał użreć kobiete .
Kobieta chyba wcześniej nawet tego psa nie zauważyła bo tak się wystarszyła (myślę że bardziej hałasu niż samego psa) że upuściła właśnie wybrane wino które się rozwaliło i czerwienią zalało podłoge :lol:
Ochrona wyprosiła tego mężczyzne ze sklepu , ale kobieta nie usłyszała nawet "przepraszam" .
To był taki normalny , przeciętny facet koło 50tki .

Ja nie wymagam kagańców u yorków , jednak jeśli jest możliwość zostawienia go w domu czy z kimś pod sklepem to po co pchać się z nimi wszędzie .


Jeszcze mi się przypomniało jak poszłam z mamą na rynek i wzięłyśmy psa (kiedyś chodziło o socjal bo masa ludzi , zapachów i hałas a teraz tak fajnie się zachowuje że idzie z nami o tak po prostu jako dodatkowe wyjście z domu) mieliśmy zaliczyć 3 sklepy (rzeźnik , piekarnia i z gazetami) stoję sobie z psem pod rzeźnikiem jakieś 5 m od wejścia ale już poz chodnikiem na trawie , jakaś kobieta (wyglądała jak ta ze 101 dalmatyńczyków , serio :p ) zwraca mi uwagę a właściwie robi to bardzo nie mile na zasadzie " weź tego psa dalej bo ja chcę przejść " , na takich ludzi reaguje inaczej niż by chcieli więc uśmiechnęłam się i cofnęłam kolejne 2 metry wgłąb trawnika , spojrzała krzywo i przeszła .
Idziemy pod piekarnie i nie uwierzycie ;D ona idzie za nami , tym razem staje jeszcze dalej po co mam kobiete prowokować a ona i tak posyła mi groźne spojrzenie i mówi że ten pies powinien mieć kaganiec .
Idziemy po gazete ona za nami :p zaczęłam się zastanawiać czy nie robi tego specjalnie .
Tym razem mam ją gdzieś i staje normalnie na trawniku ale nie mocno w głębi , jednak każdy bez problemu minie nas i nie musi tego robić pod nosem psa .
Cała oburzona staje w bezpiecznej odległości 5 metrów od nas i krzyczy czemu stoję tak blisko i gdzie mam kaganiec , facet który handluje warzywami i owocami obok (zna nas bo moja mama 20 lat miała sklep z ciuchami na rynku) powiedział do tej kobiety " Pani by się przydał kaganiec" .
W końcu sobie poszła .
Ja przez calutki ten czas nie odezwałam się słowem ;D
Moja mama pochłonięta zakupami jak wyszła pyta co to był za hałas a facet od warzyw mówi " jakaś głupia baba czepiała się naszego świniaka ":loveu: .
Mam wyszkolone pół rynku , ludzie go głaszczą , facet od jajek daje mu jajko które mu się rozbiło , prawie nikt się już go nie boi .
Bardzo mnie to cieszy bo ludzie którzy idą obok i widzą że ktoś go głaszcze i się nie boi sami zmieniają nastawienie .

Link to comment
Share on other sites

Asiak_kasia, my podobnie podróżujemy z dwoma psami. Ale np. konduktor by nam nie przepuścił siedzącego " z brudnymi łapami" psa na siedzenia dla pasażerów. Dlatego zawsze bierzemy dwa czyste kocyki na 3 godzinna podróż. A jak jeszcze ze swoim DONkiem - Harleyem- jeździłam IC to kupiliśmy mu buty żeby nie daj Boże niczego nie podrapał...:roll:

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]"czyli York to nie pies i można go sobie wnosić gdzie się chce ? W szkołach zakaz palenia dotyczy również elektronicznych papierosów, a zakaz wprowadzania psów nie dotyczy ras mieszczących się na rękach ? A co jeśli piesek wystraszy się dzwonka, wyrwie się i zeskoczy z rąk a po drodze, w panice ugryzie jakiegoś 6cio latka"[/QUOTE]

Przepraszam, ale tak mi się jakoś skojarzyło:

[URL]https://www.youtube.com/watch?v=bGcTsG6zxZs[/URL]

:-)))

Link to comment
Share on other sites

[B]Berek[/B] :lol:
[B][COLOR=#3E3E3E]chounapa [/COLOR][/B][COLOR=#3E3E3E]zapewniam cię że pies wielkości yorka nie ma siły się wyrwać dorosłej osobie choćby nie wiem jak chciał [/COLOR]:eviltong:. Ale fakt że zabieranie psa na duże zakupy jest co najmniej bez sensu bo i pies się męczy i człowiek. Zresztą we wszystkich większych sklepach psy są wypraszane i to nie ważne jakie to psy ;) Ale wejścia do małego sklepiku na chwilę z psem nie uważam za coś złego, sprzedawcy też nie więc nie ma z tym problemu. Do większości małych sklepów w mojej okolicy można spokojnie wejść z psem nawet jeśli nie jest wielkości yorka ;). Czasami idąc z 2 psami kundla zostawiam na zewnątrz bo on by umarł ze strachu w sklepie a yorka biorę ze sobą bo on by umarł zostawiony sam na dworze i mogłabym już go nie zastać po wyjściu ze sklepu bo za bardzo podoba się ludziom.

Link to comment
Share on other sites

Generalnie moje zdanie jest takie, że sklep (nie licząc zoologicznego) nie jest miejscem dla zwierząt. Tak samo jak nie jest nim wnętrze restauracji ani przedział WARSu. Dla żadnych psów, począwszy od yorków skończywszy na dogach. I żadnych wyjątków, bo są ludzie, którzy mają prawa nie lubić psów, nie lubić kłaków w swoim jedzeniu, a gdyby to sanepid zobaczył....:roll:

Link to comment
Share on other sites

[B]Madie[/B], dorzuć do tego jeszcze matki z małymi dziećmi, które to dzieci bezczelnie szczają i srają w pampersy w restauracji (a nawet w warsie), gdy przy sąsiednim stoliku jakieś ministry delektują się ośmiorniczkami i mogą akurat nie lubić małych zasrańców. A w domach z takimi dziećmi to jeden syf i malaria byłaby dla sanepidu, gdyby go tam wpuścić.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Madie']Generalnie moje zdanie jest takie, że sklep (nie licząc zoologicznego) nie jest miejscem dla zwierząt. Tak samo jak nie jest nim wnętrze restauracji ani przedział WARSu. Dla żadnych psów, począwszy od yorków skończywszy na dogach. I żadnych wyjątków, bo są ludzie, którzy mają prawa nie lubić psów, nie lubić kłaków w swoim jedzeniu, a gdyby to sanepid zobaczył....:roll:[/QUOTE]

Restauracja nie jest miejscem dla psów? Do kuchni też psa nie wpuszczasz? A jeśli jedziesz z psem do innego miasta, jest już chłodno i chcesz coś zjeść - to co z psem, przywiązać go do barierki czy lampy i niech czeka na właściciela godzinę? No takich rzeczy to się na dogomanii nie spodziewałam. Jeszcze ten tekst o sanepidzie - mam cztery psy, więc pewnie u mnie jest pełno zarazków i jakby się zdarzyło, że będę mieć dziecko to powinni mi je odebrać, bo żyje w brudzie? :evil_lol:

Ok, ja rozumiem restauracje ekskluzywne. Albo takie, które mają dywany, wyjątkowy wystrój, gdzie sierść czy brud na łapach mogłyby przeszkadzać (z drugiej strony, ludzie i błoto na butach wnoszą i włosy też gubią). Ale stwierdzenie, że żadna restauracja nie powinna psów przyjmować? Co z tego, że ktoś nie lubi psów, jeżeli takiego psa nawet nie zauważa, skoro leży on na ziemi przy właścicielu lub pod stołem? Ile razy jestem z psem we Wrocławiu i - tak, tak - jestem w jakiejś knajpie. Ludzie nas mijają, łażą, my kończymy posiłek i wstajemy... I słyszymy "o, zobacz, tam był pies!". Nawet nie zauważyli. Na pewno więc bardzo przeszkadzał ludziom nielubiącym psów :evil_lol:

Dla mnie idealną sytuacją byłoby albo oznaczenie knajp psiolubnych specjalnym znakiem (i niech sobie ci sławetni "nielubiący psów" tam nie chodzą) albo wyznaczenie stolika lub dwóch dla ludzi z psami. Mogłyby być oddzielone jakimś niewielkim parawanem czy być w rogu, trochę dalej od innych stolików - ok. Ja wolę się czuć chciana w danym miejscu, nawet mogę za to zapłacić. Nie do końca rozumiem, dlaczego mój czysty i wychowany pies miałby być dyskryminowany, bo ktoś nie lubi psów. Jak dla mnie czyjeś nielubienie nie jest zupełnie powodem do dyskryminacji. Dana osoba ma prawo nie życzyć sobie kontaktu z psem. Ale jej niechęć nie powinna wpływać na przestrzeń publiczną, bo to już zakrawa na jakąś chorobę - troska o pieniaczy, do czego to doszło :roll:

Miejmy nadzieję, [B]Madie[/B], że się nigdy nie spotkamy - tym bardziej w restauracji. Jeszcze polecisz do kierownika, że nie życzysz sobie z paskudnym kundlem jeść :diabloti:

[B]Handzia55[/B] - ja na wszelkie takie sklepy czy instytucje antypsie mam sposób - nie wydaję na nie pieniędzy. Nie kupuję tam, nie jadam w takich miejscach, nie pojadę na wakacje do antypsiego miejsca, nawet jeśli jadę akurat bez psa. Oczywiście, że moja kasa to niewiele, ale przynajmniej mam satysfakcję, że nie daję im zarobić :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Madie']Generalnie moje zdanie jest takie, że sklep (nie licząc zoologicznego) nie jest miejscem dla zwierząt. Tak samo jak nie jest nim wnętrze restauracji ani przedział WARSu. Dla żadnych psów, począwszy od yorków skończywszy na dogach. I żadnych wyjątków, bo są ludzie, którzy mają prawa nie lubić psów, nie lubić kłaków w swoim jedzeniu, a gdyby to sanepid zobaczył....:roll:[/QUOTE]

Jeśli chodzi o przepisy to sanepid nic nie ma do psów w sklepach czy restauracjach wszystko zależy od wlaściciela danego obiektu .....
[url]http://www.podrozezpsem.pl/2012/06/rozmowa-co-ma-sanepid-do-psa-w.html[/url]

Link to comment
Share on other sites

Ej, dziewczyny, wrzućcie na luz.

Napisałam tylko, że moim zdaniem miejsce psa nie jest ani w sklepie ani w restauracji. Nie dlatego, że mnie to przeszkadza, bo nie przeszkadza więc proszę darować sobie takie komentarze, ale dlatego, że rozumiem, że ludzie w miejscu gdzie kupują rzeczy spożywcze, albo po prostu jedzą mogą nie życzyć sobie towarzystwa zwierząt ( mówimy oczywiście o miejscu w środku, nie np. w ogródkach barowych itd).

Po drugie, nigdzie nic nie pisałam o dzieciach, a może powinnam, bo mnie akurat psy nie przeszkadzają wcale w ww. miejscach (chociaż uważam, że nie powinny mieć wstępu poza psami specjalnie do tego przeznaczonymi, patrzcie pies przewodnik) a rozwydrzeni gówniarze, już tak. I to w każdym wieku poza niemowlęctwem i okresem typowo przejściowym. Uważam natomiast, że jeśli rodzice nie potrafią upilnować 2/3/4/ 18 latka to powinni nie zabierać go w miejsca, gdzie może on stanowić problem dla innych ludzi ( plucie do wazonów w restauracjach, bieganie wokoło stolików i wrzaski itd). Są przecież knajpki dla dzieci, albo dzieciolubne miejsca ze specjalnymi kącikami.

Tak samo z psami, są miejsca gdzie wstęp mają zwierzaki - chwała im za to. Ale to oznacza, że przeciętny zjadacz chleba wchodząc do takiego miejsca godzi sie na obecność czworonogów, o czym przy "normalnej" knajpie mowy nie ma.

I ostatnie - z sanepidem. Ciotka pracuje w mięsnym, czy też pracowała. Weszła Pani z kotem na smyczy, na ramieniu. Kierownik sklepu wyprosił, bo strasznie bał się kontroli sanepidu, i ludzie w kolejce niemiłe uwagi rzucali.

Pozdrawiam

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]"Generalnie moje zdanie jest takie, że sklep (nie licząc zoologicznego) nie jest miejscem dla zwierząt. Tak samo jak nie jest nim wnętrze restauracji ani przedział WARSu."[/QUOTE]

Jak miło, że większość restauratorów w Mordorze nie nadąża za tym tokiem rozumowania.
:lol: :lol: :lol:
Kiedy otwierają gdzieś nową knajpę, wchodzę zazwyczaj żeby spytać, czy wpuszczają z psami. W przeważającej większości przypadków obsługa wybałusza na mnie oczy: a o co chodzi? A czemu mielibyśmy nie wpuszczać?

Na podłodze zaś dostrzegam ustawioną miskę z wodą...

:lol:

Co do Sanepidu, przepisy mówią że zwierzęcia nie powinno się wprowadzać do miejsc gdzie jedzenie jest PRZYGOTOWYWANE - a więc do restauracyjnej [B]kuchni[/B]. Do psa na sali żaden inspektor nie powinien się przyczepić. :roll:

Link to comment
Share on other sites

Do mięsnego też nie? :crazyeye:

Spróbowałabym u siebie, ale mam tylko jeden w okolicy.

I dziewczyny, tak serio, od razu zaznaczam, że mi to nie przeszkadza. Ale...Jeśli ktoś ma alergię, on sam, dziecko w sklepie, babcia w restauracji. Albo się dusi przez astmę a zwierzaki to nasilają. I to wcale nie chodzi, że to musi być w momencie kiedy jesteście z psem/otem w danym miejscu, ale później. Sierść zostaje na podłodze/posadzce/siedzeniach.

W ostateczności jeśli ktoś nie chce kłaków na swoim ubraniu, bo ma rozmowę o prace, albo jedyny garnitur. Naprawde, ja wiem, że większość nas tutaj jest zwierzolubna, ale czy naprawdę nie możemy zwracać uwagi na ludzi, którzy zwierząt nie lubią/nie mogą być z nimi kontakcie? Z jakiegokolwiek powodu? Tylko święte oburzenie? :shake:

Ja już nie mówię o jeżdżeniu z ubłoconym Bernardynem w środkach komunikacji w szczycie albo pozwalaniu żeby pies tego typu (sama takiego mam) wycierał sobie mordkę o innych pasażerów...

Link to comment
Share on other sites

Słowem, psy won z każdego miejsca publicznego. Bo ktoś może mieć alergię.
:lol:

Nie przesadzajmy - bo naprawdę Bareja się przypomina (to a 'propos rozmowy o pracę - "a jakby wasza matka tu przechodziła?" :-) ). Alergik może mieć uczulenie na tysiąc różnych rzeczy, także i na to, co w jedzonku w tej czy innej knajpie dostanie.
Dużo "brudniejsze" od psów są banknoty, którymi obracamy codziennie a które przechodzą przez setki rąk. Nie wspomnę o poręczach w komunikacji miejskiej.
Ot, ryzyko.


[QUOTE]"Ale to oznacza, że przeciętny zjadacz chleba wchodząc do takiego miejsca godzi sie na obecność czworonogów, o czym przy "normalnej" knajpie mowy nie ma."[/QUOTE]

Cieszę się coraz bardziej, że żyję tu, gdzie żyję. Naprawdę znam mało knajp które nie pozwalają na wejście z psami. A, jedną, tak. W parku. Argument: bo u nas kiedyś pies ugryzł dziecko. Rozumiem - szef knajpy ma traumę od czasu tego przypadku.
:diabloti:

To, że niektóre psy niektórych właścicieli zachowują się źle - fakt. Ale równie dobrze możemy, o, właśnie, generalizować sobie opinie o "wstrętnych dzieciakach" które źle się zachowują w publicznych miejscach. A wcale nie wszystkie...

Protestuję przeciwko skuwaniu rąk kajdankami wszystkim bo a nuż kto złodziej.

Jak pies zachowuje się źle, zwracamy uwagę właścicielowi (albo wywalamy go z miejsca w ktorym się znajduje). [B]Jeśli pies jest dobrze wychowany, problem nie istnieje.
[/B]
Nie widzę nic złego w zjedzeniu posiłku w knajpie z leżącym pod stołem psem.

Link to comment
Share on other sites

Madie, jakby sanepid zobaczył psa w restauracji czy w sklepie, to by nic nie zrobił. Nie ma legendarnego przepisu, który zakazuje psom wchodzić do tych przybytków - nie mogą wchodzić jedynie tam, gdzie jedzenie jest przygotowywane. W kwestii małych sklepików wchodzenie z psem leży w gestii właściciela sklepu - jak wisi zakaz, to wejść nie można. Bez zakazu wg prawa można i sanepid moze sobie nadmuchać. Jadąc na wakacje, nie wyobrażam sobie nie zabrać psa do knajpy, gdzie idę na obiad - a zawsze staram się wybierać miejsca na uboczu i pytam, czy z psem można (możliwie - w ogródku, bo przyjemniej).

U nas jest super sklep-hurtownia zoo, też jest zakaz wchodzenia z psem. Na pytanie, czy z psem można - jeśli nie nasika. Czyli zdarzało się, że ktoś wchodził z psem, a pies sikał w sklepie. Dla mnie to wstyd.

Madie, nie pisz też głupot - ja mam alergię "na psa i kota" i do tego astmę. To, że jakiś pies przebywa w tym samym pomieszczeniu, którym jest sklep czy knajpa, w ogóle nie wpływa na moje objawy, ani to, czy w nim był godzinę temu. Za krótko był, za mało zostawił alergenów, za bardzo jest to "nośne" środowisko, aby coś się utrzymało.

Niemniej - ja psa do sklepu nie zabieram, jeśli nie ma z kim zostać pod tym sklepem. Nie rozumiem zostawiania psa przy wejściu do marketu czy jakiegokolwiek innego sklepu, to proszenie się o kłopoty. Chodzę natomiast z psem do różnych knajp w różnych miastach (zawsze pytając, czy można - zwykle dostaję miskę z wodą dla psa), wchodziłam też do jednego sklepu we Wrocławiu, właścicielka sama zachęcała, a jak ktoś z psem czekał, to wychodziła pogłaskać psa. Na tych wakacjach byliśmy w Bieszczadach, w jednej knajpie zaproszono nas z psem do środka lokalu, potem siedzieliśmy kilka razy na ogródku, pies spał zwinięty na moich kolanach albo krześle obok, tudzież pod stołem - zależy o jakiej porze byliśmy. Obsługa nie miała problemu, właścicielka również - głównie dlatego, że najpierw w ogóle go nie zauważono, a potem wszyscy przychodzili go miziać :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Ja też nie mam nic przeciwko psom w sklepach czy knajpach. Warunek jeden - pies musi być dobrze ułożony i spokojny co niestety jest rzadkością. Nasze przygody z parków z nieogarniętymi psami przekładają się na stopień zaufania ogólnie do psów w przestrzeni publicznej.
Chodzę a właściwie chodzilam z psem do zwierzolubnej knajpy moich znajomych. Tam psy są mile widziane bo sama właścicielka posiada kilka "owczarków polskich" krotkonożnych. Jednak nie raz i nie dwa zdażyło się, że klient z psem zamiast usadzić psa grzecznie pod stołem puszczał go luzem. Nie musze mówić co się działo jak delikwent dorwał tego czy tamtego psa odpoczywającego pod stołem czy krzesłem. Przestałam zabierać psa ze sobą bo nie po to idę do knajpy żeby się stresować i narażać swojego psa na "pożarcie". Moj pies jest dobrze wyszkolony, chodzi w całkowitym kontakcie przy nodze a wśrodkach komunikacji miejskiej czy sklepie "przykleja się" wręcz do niej i wie, że jest całkowity zakaz niuchania ludzi, podchodzenia, reagowania. Fakt, widuję też takie psy ale gro sytuacji jest takich, że wchodzi do zatłoczonego sklepu człowiek z psem podekscytowanym lub rozdrażnionym tłumem. Dla mnie kontakt z rozdrażnionym amstaffem w totalnie zatłoczonym sklepie jest średnio przyjemny. Widziałam też ostatnio dziewczę w parku z dwoma haski. Psy podbiegły do pary na kocu i zeżarły jedzenie piknikowe. Dziewczę wołało a pieski sobie. Owszem, w końcu chwyciła psy, przeprosiła, odeszla kilka metrów, puściła psy a one wróciły i dalej po chamsku przeszukiwać koc i torby młodych ludzi. Dziewczę znowu woła a psy plądrują. Podziwiam anielską cierpliwość tych ludzi. Już widzę tę panienkę z psami w restauracji czy sklepie.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...