Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Ejre']W takim razie jak rozumieć zapis: "Zabrania się wprowadzania psów do budynków użyteczności publicznej i obsługi ludności, ..."?
Czy sklepy nie podchodzą pod to?
ps.: To jest z uchwały z Gliwic.[/QUOTE]
u mnie też kiedyś był ten zapis, ale go zniesiono i już nie ma odgórnego zakazu;) już nie mówiąc o tym, ze budynki użytecznosci publicznej to:
6) budynku użyteczności publicznej - należy przez to rozumieć budynek przeznaczony na potrzeby administracji publicznej, wymiaru sprawiedliwości, kultury, kultu religijnego, oświaty, szkolnictwa wyższego, nauki, opieki zdrowotnej, opieki społecznej i socjalnej, obsługi bankowej, handlu, gastronomii, [B]usług[/B], turystyki, sportu, [B]obsługi pasażerów w transporcie kolejowym[/B], drogowym, lotniczym, morskim lub wodnym śródlądowym, świadczenia usług pocztowych lub telekomunikacyjnych oraz inny ogólnodostępny budynek przeznaczony do wykonywania podobnych funkcji, w tym także budynek biurowy i socjalny

czyli co? w Gliwicach nie można iść z psem do groomera ani pojechać nigdzie pociągiem?
swoją drogą ciekawe, jak do tego przepisu ma się sytuacja, kiedy właściciel takiego budynku zezwala na wejście z psem.

"nie mój problem, że się ludzie boją" - to nie chodzi o to, ze ja mam teraz puszczać pieseczka luzem w środku miasta albo prowadzać go w tłumie na 5 metrowej flexi, bo to nie mój problem, ze ktoś się może bać. tu chodzi o to, ze ja nie zamierzam kagańcować psa tylko dlatego, ze ktoś boi się idącego spokojnie przy nodze na smyczy psa. psa, który nawet na daną osobę nie spojrzy tylko grzecznie idzie. tak samo jak go puszczam luzem to przy mijaniu go łapię (albo w ogóle puszczam go inną stroną tak żeby koło człowieka nie przechodził), ale nie łapię go jak tylko na horyzoncie pojawi się jakaś osoba, zwłaszcza jeśli jest to 100-200 metrów od nas tylko jak jesteśmy w odpowiednio blisko-dalekiej odległości.
moim problemem jest to, żeby mój pies nikogo nie zaczepiał i dla nikogo nie stanowił zagrożenia. leczenie lęków obcych ludzi osób moim problemem nie jest.

Edited by Beatrx
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']i z powodu "co ludzie powiedzą" chcesz się ograniczać? wiadomo, ze nie każdy lubi psy i prędzej czy później pewnie usłyszy się jakiś "miły" komentarz, ale nie ma co się przejmować. równie dobrze i na spacerze ktoś może jakąś mądrość ludową wygłosić, a to przecież nie powód żeby na spacery nie wychodzić;)[/QUOTE]

ależ nigdy w życiu ;) mnie generalnie średnio interesuje "co ludzie powiedzą", bo od małego mam i robię wszystko na opak niż "trzeba", ale zwróciłam uwagę na fakt, że bardziej bym się obawiała (w sensie [I]spodziewała[/I]) negatywnej reakcji pobratymców w knajpie, niż samej obsługi (choć reakcja ludzi wokół mogłaby wymusić niejako reakcję obsługi).



[quote name='LadyS']Przecież nie ma odgórnego zakazu wchodzenia z psem ani do sklepu, ani do knajp - nie można jedynie wchodzić tam, gdzie przygotowuje się jedzenie. My też na wakacje jeździmy z psem i też z nim wchodzimy w różne miejsca, choć do środka restauracji czy knajpy raczej nie - ale w ogródku jak najbardziej. Nikt nigdy nie miał pretensji, a obsługa zwykle proponowała wodę ;)[/QUOTE]

ja jeszcze nie przetestowałam wchodzenia gdziekolwiek w 'zakazane' miejsca,bo zazwyczaj nie biorę psa, jak mam zamiar gdzieś wejść. wiem, że na poczcie na osiedlu (taka mała, rozwalająca się buda, nie jakiś super-salon pocztowy) babeczki odpowiedziały mi na pytanie, że piesek nie może wejść "bo nie", a że był tłum ludzi to nie chciałam się wdawać w pyskówę pt. "a kto tak mówi", bo by mnie zlinczowali za przedłużanie i zawracanie doopy paniom w okienkach:diabloti:, wiadomo jak to idzie na poczcie. pies poczekał z koleżanką pod drzwiami.

[quote name='dwbem']Tylko w Polsce jest taka PSYchoza, na zachodzie można z psem wejść wszędzie, pojechać do ośwrodka wypoczynkowego, wejść do kawiarni czy restauracji, wiem bo mam znajomych w Holandi, mają dwie suki i żadnych problemów. Choć w Szczecinie mają podobnie, gorzej jest w Warszawie. Tu wiele osób najchętniej wymordowałaby wszystkie psy. [B]Dziwne, że bandyci i chuligani takim nie przeszkadzają.[/B][/QUOTE]

a tu to jest akurat demagogia z cyklu "pomaga pani psom, a ile dzieci głoduje?". błąd logiczny - chuligani i bandyci nie mają nic do rzeczy, baaa, powiedziałabym, że to za daleko posunięty wniosek, jakoby bandyci nie przeszkadzali [I]komukolwiek.[/I]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']

czyli co? w Gliwicach nie można iść z psem do groomera ani pojechać nigdzie pociągiem?
swoją drogą ciekawe, jak do tego przepisu ma się sytuacja, kiedy właściciel takiego budynku zezwala na wejście z psem.

[/QUOTE]

Wygląda na to, że zgodnie z prawem nie można. Nie wiem jak z tym zezwoleniem, u nas głównie zakazy, problem jest z zoologicznymi wewnątrz marketów. Jednym przemknąć z większym psem da się tylko od strony podziemnego parkingu (przynajmniej tak było trzy lata temu), wejściem głównym nie ma nawet co próbować. A jeżeli ochrona zobaczy psa na terenie tego zoologa to awantura jest i wyganiają.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ejre']Wygląda na to, że zgodnie z prawem nie można. .[/QUOTE]
nic tylko zaskarżyć taką uchwałę, no bo na dobrą sprawę od takich ciągłych zakazów krótka droga do "zakazuje się trzymania psów na terenie miasta".

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ejre']Wygląda na to, że zgodnie z prawem nie można. Nie wiem jak z tym zezwoleniem, u nas głównie zakazy, problem jest z zoologicznymi wewnątrz marketów. Jednym przemknąć z większym psem da się tylko od strony podziemnego parkingu (przynajmniej tak było trzy lata temu), wejściem głównym nie ma nawet co próbować. A jeżeli ochrona zobaczy psa na terenie tego zoologa to awantura jest i wyganiają.[/QUOTE]

Z tego co wiem, to Gliwice i Katowice są skrajnie nieprzyjazne dla psów. Jest tam jakiś zapis o tym, że nawet na swoim terenie pies może być puszczony luzem tylko, jeżeli teren jest oznakowany (coś o niebezpieczeństwie) i zabezpieczony i tak dalej.. Wiadomo, że tak powinno być, że teren powinien być zabezpieczony ;) Ale w innych miastach jakoś nie wyszczególnili tego w przepisach. Tak jakby pies był potencjalnym zabójcą i bestią. Moja znajoma mieszka w Gliwicach i zapłaciła za brak kagańca na spacerze, nie było zmiłuj, mimo że psy ułożone i na smyczy...
Na Śląsku jest dziwny stosunek do psów, moja znajoma musiała się tłumaczyć policjantom z tego, że jej sunia biegała luzem bo JEJ ogrodzonym terenie :roll: Sąsiadka zgłosiła, że się boi... Sama ma psy na łańcuchach w makabrycznych warunkach :loveu:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Z tego co wiem, to Gliwice i Katowice są skrajnie nieprzyjazne dla psów. Jest tam jakiś zapis o tym, że nawet na swoim terenie pies może być puszczony luzem tylko, jeżeli teren jest oznakowany (coś o niebezpieczeństwie) i zabezpieczony i tak dalej.. Wiadomo, że tak powinno być, że teren powinien być zabezpieczony ;) Ale w innych miastach jakoś nie wyszczególnili tego w przepisach.[/QUOTE]
Zwolnienie psa ze smyczy oraz nie zakładanie kagańca na terenie nieruchomości może
mieć miejsce w sytuacji, gdy nieruchomość jest ogrodzona w
sposób uniemożliwiający jej opuszczenie przez psa i wykluczający dostęp osób trzecich, odpowiednio oznakowana tabliczką ze stosownym ostrzeżeniem

ja mam taki zapis, a u mnie nie ma nastawienia wyjątkowo antypsiego;)

Link to comment
Share on other sites

zmierzchnica - co do kagańca można się kłócić. Wygląda to tak:
"właściciele psów są zobowiązani do wyprowadzania psów na smyczy, a w przypadku psów rasy uznawanej za agresywną lub w inny sposób zagrażających otoczeniu w nałożonym kagańcu"

Więc nie musi być zawsze w kagańcu.
Jest też zapis, że pies w miejscu publicznym musi być oznakowany chipem albo identyfikatorem przymocowanym do obroży.

edit: teraz jak tak przeglądam, widzę, że są i plusy;) Jest przepis, który nakazuje właścicielom budynków wielorodzinnych (jeżeli są w nich psy) ustawienia koszy na psie odchody. Już wiem czemu z koszami nie ma u nas problemu.

Edited by Ejre
dopisek
Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']
Na Śląsku jest dziwny stosunek do psów, [B]moja znajoma musiała się tłumaczyć policjantom z tego, że jej sunia biegała luzem bo JEJ ogrodzonym terenie[/B] :roll: Sąsiadka zgłosiła, że się boi... Sama ma psy na łańcuchach w makabrycznych warunkach :loveu:[/QUOTE]

chyba kpisz :crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']Zwolnienie psa ze smyczy oraz nie zakładanie kagańca na terenie nieruchomości może
mieć miejsce w sytuacji, gdy nieruchomość jest ogrodzona w
sposób uniemożliwiający jej opuszczenie przez psa i wykluczający dostęp osób trzecich, odpowiednio oznakowana tabliczką ze stosownym ostrzeżeniem

ja mam taki zapis, a u mnie nie ma nastawienia wyjątkowo antypsiego;)[/QUOTE]

Dla mnie ten zapis brzmi antypsio :) Jeżeli teren jest mój, a pies jest dobrze wychowany, chociaż ogrodzenia nie ma, to nie mam prawa tam ściągnąć tam kagańca i porzucać piłeczki? To robienie z właściciela (i psa i terenu) jakiegoś nieodpowiedzialnego niedorajdy, który nie umie zapanować nad psem.

[B]Ejre - [/B]a jesteś z Gliwic? Moja znajoma ma straszne problemy ze względu na swoje dwa psy, ma podwórko i Straż Miejska jest wiecznie nasyłana na nią, że psy biegają tam luzem. Po jej ogrodzonym terenie.

[B]Pani Profesor[/B] - niestety nie ;) Jak mieliśmy kiedyś rottweilera to też sąsiedzi mieli problemy, że biega u nas po (dobrze ogrodzonym) podwórku...

Oczywiście, wszystkie te sytuacje dotyczą dużych psów :) Osoby, które piekliły się w sprawie naszego rottka, same miały jakieś małe obszczekujące wszystkich kundelki. Puszczali je luzem i nie było problemu wg nich.

Link to comment
Share on other sites

ja mam problem bo mam ogrodzony teren, psy są pod stałą kontrolą, ( wychodzą na taras tylko jak ja jestem z nimi )mieszkam w kamienicy 6-cio rodzinnej, mam wyjście na taras bezpośrednio z mieszkania, mam tabliczkę " uwaga agresywne psy" a mimo to mam problem z jednym z sąsiadów ... ma wielkie halo że duże psy biegają po ogrodzonym terenie ... koszmar nie może znieść że zamiast dzieci ( a tak powiedział ) mam "zapchlone" kundle !!! prosiłam żeby uważał na to żeby dzieci nie wpychały rąk przez ogrodzenie ( dla ich tylko dobra) kontra - " te kundle trzeba uśpić i na zebraniu wspólnoty o tym porozmawiamy....."
co mam z tym dziadem zrobić - macie jakieś rady?

Link to comment
Share on other sites

p.s. mam wszelkie zgody na posiadanie tych psów z urzędu miasta, nie są na liście ras agresywnych, mam teren szczelnie ogrodzony, tabliczkę z info ... są zaszczepione, itd... to że nie lubią obcych i traktują teren jak swój dla mnie jest zrozumiałe - są u siebie i bronią tego co ich choć nie są agresywne na tym terenie tylko stoją i informują że ktoś obcy się zbliża
podsłuchałam rozmowę tego sąsiada z rodziną ( ja mieszkam na parterze z wyjściem na taras a on na 2 piętrze) że ojojojoj jakby się przydał im z dziećmi taki taras że ciągle by grille robili itd !!!) więc wydaje mi się że chodzi tu tylko o gula że ja mam a on nie ....
nie wiem co mam z nim zrobić aby nie marnował mi zdrowia ???

Link to comment
Share on other sites

Psy spokoju nie zakłócają, ciszy nocnej tym bardziej. Już nie pamiętam ale ileś czasu pies ma prawo szczekać pod rząd a dziennie to chyba 2 godziny i nikt Ci nic nie może zrobić bo to zgodnie z literą prawa. Nie ma żadnego prawa nakazującego pozbycia się zwierząt z mieszkania i żadna wspólnota nie może Ci tego zakazać bo to nie zgodne z prawem. Nikt nie może nakazać Ci pozbycia się psów po wprowadzeniu zakazu trzymania zwierząt w kamienicy bo prawo nie działa wstecz. Wspólnota mogłaby ew/ chcieć wyegzekwować pozbycia się ich ale pod konkretnym zarzutem( nie wiem, pies niszczy elewację, pogryzł sąsiada, jest uciążliwy w nocy etc.) Dziadem starym się nie przejmuj bo nic Ci za to nie grozi, jeżeli teren jest odpowiednio oznaczony. Niech się pajac sam uśpi. Jakim artykułem lub argumentem się posługuje w sprawie uśpienia? Twoje psy pogryzły kogoś w wyniku czego ktoś trafił do szpitala? Olać go lub poinformować że zgłosisz sprawę do prokuratury o nękanie lub utrudnianie życia, zakłócanie miru domowego, etc. bo na to, też są paragrafy.

Edited by Parysio
Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']
[B]Ejre - [/B]a jesteś z Gliwic? Moja znajoma ma straszne problemy ze względu na swoje dwa psy, ma podwórko i Straż Miejska jest wiecznie nasyłana na nią, że psy biegają tam luzem. Po jej ogrodzonym terenie.

[/QUOTE]

Tak. U mnie, jeszcze za poprzednich psów była policja a później dzielnicowy, wezwani przez sąsiadów, bo podobno psy były głodzone, przywiązywane do czegoś i "wydawały dźwięki"... Policjantka jak przyszła to nie chciała wejść do domu (mimo, że ją zaprosiłam do środka) powiedziała, że nie ma takich uprawnień a jak jej pokazałam psy i spytałam, jak je ocenia (czy zagłodzone, przestraszone) to to stwierdziła, że ona się nie zna... Później był dzielnicowy, wszedł do środka, zobaczył psy leżące w legowiskach a, że akurat były po jedzeniu to w miskach leżało jeszcze trochę karmy. Stwierdził, że musiał przyjść bo miał zgłoszenie i, że wszystko jest ok.
Więcej nie przyszedł, chociaż wiem, że na pewno jeszcze zgłaszali. Wiec wydaje mi się, że to zależy po pierwsze od sąsiadów no i po drugie od władz w danej dzielnicy. Tyle, że mając praktycznie od zawsze więcej niż jednego psa i czasem jeszcze jakiegoś na przechowaniu, widzę że ludziom się to nie podoba...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Dla mnie ten zapis brzmi antypsio :) Jeżeli teren jest mój, a pies jest dobrze wychowany, chociaż ogrodzenia nie ma, to nie mam prawa tam ściągnąć tam kagańca i porzucać piłeczki? To robienie z właściciela (i psa i terenu) jakiegoś nieodpowiedzialnego niedorajdy, który nie umie zapanować nad psem.
.[/QUOTE]
hmm... ja na ten przepis zawsze patrzyłam w ten sposób: masz psa na podwórku to zabezpiecz podwórko tak, żeby z niego nie wylazł (żadnych dziur, możliwości przeskoczenia i innych takich), tak żeby nikt na nie nie wlazł (zamykanie na kluczyk furtki) i wywieś tabliczkę, żeby każdy przechodzień wiedział o psie i np. nie wystraszył się jak pies znienacka przybiegnie i będzie szczekał. dlatego dla mnie on nie jest antypsi tylko całkiem zrozumiały:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='darunia-puma']ja mam problem bo mam ogrodzony teren, psy są pod stałą kontrolą, ( wychodzą na taras tylko jak ja jestem z nimi )mieszkam w kamienicy 6-cio rodzinnej, mam wyjście na taras bezpośrednio z mieszkania, mam tabliczkę " uwaga agresywne psy" a mimo to mam problem z jednym z sąsiadów ... ma wielkie halo że duże psy biegają po ogrodzonym terenie ... koszmar nie może znieść że zamiast dzieci ( a tak powiedział ) mam "zapchlone" kundle !!! prosiłam żeby uważał na to żeby dzieci nie wpychały rąk przez ogrodzenie ( dla ich tylko dobra) kontra - " te kundle trzeba uśpić i na zebraniu wspólnoty o tym porozmawiamy....."
co mam z tym dziadem zrobić - macie jakieś rady?[/QUOTE]

olać, olać, ale miec uszy otwarte. i być przydatna dla wspólnoty ;-). być na zebraniach itd :-).

[quote name='Ejre']Tak. U mnie, jeszcze za poprzednich psów była policja a później dzielnicowy, wezwani przez sąsiadów, bo podobno psy były głodzone, przywiązywane do czegoś i "wydawały dźwięki"... Policjantka jak przyszła to nie chciała wejść do domu (mimo, że ją zaprosiłam do środka) powiedziała, że nie ma takich uprawnień a jak jej pokazałam psy i spytałam, jak je ocenia (czy zagłodzone, przestraszone) to to stwierdziła, że ona się nie zna... Później był dzielnicowy, wszedł do środka, zobaczył psy leżące w legowiskach a, że akurat były po jedzeniu to w miskach leżało jeszcze trochę karmy. Stwierdził, że musiał przyjść bo miał zgłoszenie i, że wszystko jest ok.
Więcej nie przyszedł, chociaż wiem, że na pewno jeszcze zgłaszali. Wiec wydaje mi się, że to zależy po pierwsze od sąsiadów no i po drugie od władz w danej dzielnicy. Tyle, że mając praktycznie od zawsze więcej niż jednego psa i czasem jeszcze jakiegoś na przechowaniu, widzę że ludziom się to nie podoba...[/QUOTE]

i faktycznie, nie policjant powinien oceniać stan psów, tylko poprosić jakiegoś inspektora z uprawnieniami i do was wpaść. byłaby miła herbatka z kims znajomym może ;-).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rosa']Wiesz gdyby facet faktycznie robił aferę na zebraniu to mogłabyś mu grzecznie powiedzieć, że też mógł sobie mieszkanie z tarasem kupić to by mu żal d... nie ściskał .[/QUOTE]

A ja bym niekoniecznie wchodził na wojenną ścieżkę takimi stwierdzeniami. W takich sytuacjach włącza mi się tryb, że to ja mam więcej do stracenia (psa) niż ten ktoś. I...nigdy nie wiemy z kim tak de facto mamy wątpliwą przyjemność i jak daleko ten ktoś się posunie. Póki tylko gada i ewentualnie zgłasza na policje/straż to pół biedy. Gorzej jak wpadnie na pomysł podrzucić coś psiakom do zjedzenia. A i takie sytuacje bywają i nie trudno je sobie wyobrazić.
Dlatego jak dla mnie najlepsze wyjście: olać, ale nie eskalować problemu. Nerwy na wodzy.

Link to comment
Share on other sites

źle nastawieni sąsiedzi to koszmar - sama jestem taką sąsiadką :diabloti: ale tylko w domu rodzinnym, gdzie bywam 3-4x w roku - mam tam babkę z mega agresywną suką w typie corgi (do ludzi miziak, do psów - morderca, aż dziw bierze, ile taka parówa ma zaciętości w sobie) i babka puszcza tę sukę na osiedle w ramach 'samopasu', ewentualnie wyprowadza ją małolata w wieku podstawówkowym (bez smyczy).

suka raz dożarła się do Patryka (zmęczonego, był wtedy chory i zarzygany wracał ze spaceru, a sucz wgryzła się w kark znienacka), sąsiadka zebrała ochrzan i szukała dzielnie zaświadczenia o szczepieniu p.wściekliźnie, jednak kiedy znikam na długo i pojawiam się ponownie, to znów widzę sucz luzem albo z małolatą (chyba z raz na smyczy, ale takie dziecko nie utrzyma parówy na 100%, bo walczy naprawdę zajadle).
teraz jadę na święta i nie odpuszczę, jak zobaczę przez okno parówę luzem - nie mam zamiaru patrolować osiedla jak kaktus w oknie, zanim wyjdę z psem, czy przypadkiem nie spotkamy suki (mieszka w mojej klatce...)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Z tego co wiem, to Gliwice i Katowice są skrajnie nieprzyjazne dla psów. Jest tam jakiś zapis o tym, że nawet na swoim terenie pies może być puszczony luzem tylko, jeżeli teren jest oznakowany (coś o niebezpieczeństwie) i zabezpieczony i tak dalej.. Wiadomo, że tak powinno być, że teren powinien być zabezpieczony ;) Ale w innych miastach jakoś nie wyszczególnili tego w przepisach. Tak jakby pies był potencjalnym zabójcą i bestią. Moja znajoma mieszka w Gliwicach i zapłaciła za brak kagańca na spacerze, nie było zmiłuj, mimo że psy ułożone i na smyczy...
Na Śląsku jest dziwny stosunek do psów, moja znajoma musiała się tłumaczyć policjantom z tego, że jej sunia biegała luzem bo JEJ ogrodzonym terenie :roll: Sąsiadka zgłosiła, że się boi... Sama ma psy na łańcuchach w makabrycznych warunkach :loveu:[/QUOTE]

Miala psy na smyczach i placila za brak kaganca? Bzdura! Moje laza na 8m flexi. Jest kawal niuzytku, zielonej laki po starych dzialkach. SM wprost mowi "tu mozesz psa spuszczac". Jest to centrum :) Widok psa biegajacego bez smyczy i bez kaganca na "polach" nie robi na nich wrazenia.

Mam dom i podworko. Teren jest tak ogroszony.. ze maly pies wyjdzie;p Owczar jakby mial super stawy i pstro pod czaszka to tez by wyszedl. Bo "brama" jets otwarta. Tzn otwarty jest wjazd do garazu- tym smaym czesc "wyzszego" trawnika jest za plotkiem wiec pies nie skacze. Czesto stoi w rogu i drze morde na innego psa. Reakcja SM? Zadna. Bo pies po zaincydentem 8.5 roku temu okolo kiedy wyszedl inna droga i naszczekal jako szczeniak na innego psa- nie rusza sie. A mialby spsobnosc jakby chcial;p

Gliwice nie sa zle dla psiarzy. Mowie to jako wlasciciel psow malych jak i duzego-od prawie 9 lat razem.


Darunia-puma, mam wrazenie, ze albo lubisz sie zalic albo masz powazny problem w relacjach miedzyludzkich. Nowe miejsce zmaieszkania i znowu prolemy. Podejrzewam, ze sama dolewasz oliwy do ognia zamiast zalagodzic sytuacje. Nie jestem psychologiem.. Ale widze nawet u mnie w domu taki typ osoby. Moja matka chcac tego samego co ja - zrobi to w taki sposob, ze wywola burze. Taki typ. Nie potrafi sie dogadac, glownie problem lezy w zbyt duzym ego i duzej niewiedzy oraz braku uprzejmosci-przynajmniej tej wyczuwalnej dla drugiej strony!

Ja chca tego samego- osiagam efekt duzym spokojem. Jestem chamska, wredna, nieczula itp. Ale wystarczy, ze poprosze np panow zlomiarzy zeby mi nie wynosili tej super ciezkiej wanny, ktora zostala z remontu lazienki(bo ciocia do niej deszczowke zbiera..)- i ok, pani potrzebuje to zostawimy, ok, pani mowi, ze jak cos bedzie to postawi przy plocie i bedziemy mogli zabrac. Dziekujemy, dowidzenia- ladny piesek(o Cekinie trzymanym za obroze, ktory udawal groznego psa). Zlomiarzy u nas wielu. Na podworko a w sumie to jeden do drzwi zadzwonil- weszlo dwoch. Wanna stoi prawie 2 lata. Gdyby wtedy w domu byla moja matka i wyszla do nich ze swoja gadga.. Nie miala bym wanny jak i wielu innych rzeczy stojacych za domem :)

Edited by marmara_19
Link to comment
Share on other sites

Darunia-puma, mam wrazenie, ze albo lubisz sie zalic albo masz powazny problem w relacjach miedzyludzkich. Nowe miejsce zmaieszkania i znowu prolemy. Podejrzewam, ze sama dolewasz oliwy do ognia zamiast zalagodzic sytuacje. Nie jestem psychologiem.. Ale widze nawet u mnie w domu taki typ osoby. Moja matka chcac tego samego co ja - zrobi to w taki sposob, ze wywola burze. Taki typ. Nie potrafi sie dogadac, glownie problem lezy w zbyt duzym ego i duzej niewiedzy oraz braku uprzejmosci-przynajmniej tej wyczuwalnej dla drugiej strony!

Kochana nie rozumiesz jak to jest u nas , mając trzy psy duże psy w tym asta jesteś zawsze na be... mam wielu przyjaciół, sąsiedzi są super ale zawsze w każdym miejscu znajdzie się menda i tyle ;-) gdybym miała gromatkę dzieci i była matką polką a nie 31-letnią babą z trzema psami byłabym super i to jest problem plebsu który nas niestety otacza
rosa, sleepingbyday dzięki macie rację olać i tyle bo nie warto ;-) szkoda zdrowia ...

Link to comment
Share on other sites

bzdury gadasz.
moja siostra ma np. 2 bullteriery na nowiutkim osiedlu, gdzie mieszka pelno rodzin z dziecmi i wszedzie sa zakazy wyprowadzania psow. i wiesz co? NIKT NIC DO NICH NIE MA. ludzie ich lubia, sa dla nich grzeczni, wymieniaja sie pozdrowieniami i nie lapia dzieci i swoich yorkow na rece, gdy ich widza. wiesz czemu? bo moja siora zrobila WSZYSTKO, aby w sposob bezkolizyjny funkcjonowac ze swoimi psami w takich warunkach.

ja sama mam 3 duze czarne psy i rowniez wszyscy sasiedzi nas lubia.

tez widzac twoj wpis pomyslalam "znowu sie zaczyna", bo to tak wyglada-gdzie nie mieszkasz, tam masz klopoty.
to nie przypadek.

Link to comment
Share on other sites

to nie tkwi we mnie tylko w moim mężu który jest b.bardzo nerwowy i wybuchowy a ja na tym niestety cierpię ...
łatwo kogoś oceniać na odległość :-( wiem on broni naszych psów ale podchodzi do tego zbyt emocjonalnie ... niestety
temat zakończony innym dziękuję za odpowiedź

Link to comment
Share on other sites

To ja może z innej beczki, ale o chamstwie.


Mieszkam na wsi. Może się wydawać, że to idealne miejsce do mieszkania z czterema psami, bo wokół pola, lasy, łączki. Ale tak nie jest. teoretycznie godzinny spacer z psem zamienia się w 1,5 h, bo musimy chodzić "na około", bo nagle wyskakuje jakiś podbiegacz, a ja nie jestem pewna co do jego intencji ( ani do tego, jak zareaguje mój pies). Wprawdzie wiem, gdzie znajdują się "punkty strategiczne", ale i tak muszę miec oczy "dookoła głowy". Ostatnio spotkały mnie dwie bardzo nieprzyjemne sytuacje. Szłam z jedną z moich dwóch suk collie (ogółem pies bardzo cierpliwy, jakiś pies za ogrodzeniem po drugiej stronie ulicy może miotać się i ujadać, a ona nawet nie szczeknie), w stronę "centrum wsi", niestety jedyna droga, jaką mogę dam dojść zawiera pewien "punkt strategiczny", koło którego zawsze musimy przejść, bo nie ma jak inaczej. Jest to gospodarstwo, gdzie mieszkają dwa agresywne psy podwórkowe (jamnikowaty i burek wielkości mojej suki), na szczęście są dwie bramy. Gdy szłyśmy na spacer, obydwie były zamknięte, gdy wracałyśmy - niesety juz tylko jedna, za którą ujadały psy. W którymś miejscu musiała być niedomnknięta, bo jamnikowaty kundel wyleciał. Szybko poebiegłam z suką do domu (miałam bardzo blisko), przy furtce pies nas dogonił, ale jak na niego krzyknęłam, żeby poszedł, to chyba sobie uśiwadomił, że suka jest od niego dwa/trzy razy wieksza i wrócił do sb.
Niestety, kilka dni później okazało się, że drugi pies tez umie wyjść i nim się spostrzegłam, wybiegł za nami ujadający, wściekły pies wielkości mojej suki i szybko dogonił. Trzymał się na odległość kilku metrów i chciał zaatakować, puściłam smycz i suka ustawiła się między nami, więc pies nie był pewny czy się rzucić, a ja się bałam, że za chwilę przybiegnie mały kurdupel i psy będą miały przewagę, ale udało mi się z psem na tyle odejść od podwórza psa, że ten, jak skumał, że nie jest u sb, tylko na środku ulicy, a jeszcze na niego krzyknęłam, to poszedł.
Najlepsze byo to, że moja suka nawet nie szczeknęła O_O Tylko obserwowała mnie i moją reakcję, cała napięta. Nie rozumiem, jak można zostawić otwarta bramę, wiedząc, że psy potrafią przejść, są agresywne, a ta drogą codziennie wracają dzieci ze szkoły. Sama mam agresywnego psa i nie pozwalam mu biegac po otwartym podwórku/ogrodzie. Rozumiem, że pies może się zgubić, uciec, ale świadome otwieranie bramy przy agresywnych psach ? Właściciele wiedzą, że psy wybiegają na ulicę, bo ostatnio właścicielka nawet wołała na psa, który miał ją w głębokim poważaniu, gdy wyleciał z 'japą' na moją mamę idącą po prostu chodnikiem :shake:

Jeszcze jest druga "wiejska" sprawa, wypuszczanie nawet łagodnych psów 'na spacerek'. Regularnie widuję może 5 osób, które wychodzą z psami średnimi lub dużymi na spacer, reszta albo tego wgl nie robi, albo otwiera bramę na oścież i piesek biega sobie gdzie chce i kiedy chce :shake: Większość jest nauczona, że auta się omija, a do domu i tak wróci zjeść - więc dla właścicieli problemu nie ma. Podbiegacze w obrożach z adresówkami, więc nikt nie weźmie takiego psa za bezdomnego, nie zadzwoni do schronu. Ja dotąd też nie dzwoniłam, bo jeśli jest to mały i łągodny psiak, z którym nie ma problemu to ok, rozumiem, że ma skłonność do ucieczki. Ale jeśli widzę, że pies lata po wsi regularnie, wiem, gdzie mieszka...To chyba zapiszę sobie w telefonie nr schroniska i kupię gaz pieprzowy na agresywne burki :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[B]Mary&Shena [/B]wiem co czujesz :roll: Nie mieszkam na wsi, ale moi teściowie już tak ;) Akurat jutro do nich jedziemy na 2 tyg. I znowu będzie ten sam scenariusz: pies 3 domy dalej, będzie chciał nas pożreć przez płot, jak będziemy szli na spacer :mad: Najgorsze jest to, że szpary w ogrodzeniu są takiej wielkości, że pies swobodnie się nich mieści i wylatuje na ulicę :mad:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...