Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Zawsze wydaje mi się że ludzie wiedzą jak mogą zachować się ICH własne psy ;) ale jednak tak nie jest ...
Mam bardzo fajną trasę do biegania, jest przy głównej drodze, ale zrobiony piękny teren spacerowy odgrodzony od ulicy zielenią (wiadomo psa tam nie spuszczę chociaż takich nie brakuje :/ mimo że drogą ludzie jeżdzą i 100km/h ... ) spacerówka zrobiona tak że na spokojnie można minąć się z kimś z naprzeciwka ;)
Biegnę... widzę dwie kobiety z trzema psami, bardzo małymi wszystkie na smyczach . Moja zawsze z tej strony tak aby nie mogła podejść do obcych ludzi i zwierząt, z mojej wygody i bezpieczeństwa otoczenia ;) no ale co zrobić gdzie psy na dwójniku nie ważyły wiecej jak 9kg razem, ciągną babkę w stronę mojego psa, wyskoczyły mi przed nogi i zaliczyłabym glebę bo kobieta nie wie że smycz się skraca i po pierwsze ja bym przeleciała mogłabym skręcić kostkę i w dodatku pieski były pobudzony i moja nie była dłużna, mimo że przy normalnym mijaniu gdzie psy nie zaczepiają a ona biegnie to ma je gdzieś... ani przepraszam ani nic innego :/ tylko zdążyłam krzyknąć i skarcić swoją sunie :/ przy powrocie babka musiała wejść z potworami na skrawek zieleni ;) i długo jeszcze za nami ujadały/piszczały ;)

Wiem że gdybym nie była skoncentrowana to moja Miya mogłaby mnie pociągnąć i narobić głupot ;) ale gdy jestem z psem na spacerze czy biegam z nią to mimo że mam mp3 na uszach to jakoś potrafie kontrolować swojego psa, zawsze przewiduje co ona może wymyślić...
Tyle razy mijałam na tej ścieżce faceta z pit bullem i nigdy nie było problemu, psy nawet do siebie nie skakały, każdy z innej strony i tyle, a ludzie myśląć że mają małe "słodkie" pieski to wolno im wszystko :/


Z podbiegającym spanielem już sobie poradziłam :/ ta sama ścieżka, ta sama szybka droga, matka z 3 dzieci i trzema psami, wszystko luzem :/ szczerze mam to gdzieś ale na samą myśl że pies możed wyskoczyć na jezdnię i spowodować wypadek krew mnie zalewa :/ Zwyczajnie w świecie popuszczam już smycz, Miya sama sobie radzi a właściciele szybko uczą się że pies ma być na smyczy ;] już nie bawi mnie stawanie i czekanie aż ktoś dupę ruszy... :/

Link to comment
Share on other sites

No ależ oczywiście, to nie wiesz, że małe słodkie pieski mogą wszystko? :diabloti:
Ja dzisiaj idąc z Bestiowatym na spacer mijałam faceta z yorkiem, który miał mordercze zapędy do mojego psiura. Jak zaczął jazgotać to się tylko roześmiałam, bo był wyjątkowo maleńki (hmm modny mikro-pies? :cool3:). Jego właściciel tylko powiedział: "Nooo, bo on się tylko na duże psy rzuca".

Mnie tylko zastanawia czy to tak trudno zacząć karcić psa za niepożądane zachowanie? Nogą trzasnąć o chodnik koło szczyla, a że mały to zaraz się opamięta, bo stopa większa od niego. Serio, jojczę strasznie na te jorecki, ale najwięcej ich, bo akurat moda i bezmózgi się w nie bez opamiętania zaopatrują. :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiedźmOla']
Serio, jojczę strasznie na te jorecki, ale najwięcej ich, bo akurat moda i bezmózgi się w nie bez opamiętania zaopatrują. :roll:[/QUOTE]

No właśnie najgorsze jest to, cała rasa od razu jest inaczej postrzegana, bo moda i bezmózgi kupują. Ja też zaczęłam inaczej patrzeć na yorki przez właścicieli właśnie. I choć nie mam nic do psów, to właściciele są jacy są - kupują psa bez żadnej znajomości podstawowych zagadnień związanych z treningiem czy ogólnie z charakterem psa. (Nie wszyscy, żeby nie było, że wsadzam wszystkich do jednego wora ;) )

Link to comment
Share on other sites

Miałam raz okazję podróżować z Woodstkocowcami i była to bardzo miła podróż. Oni grali sobie w karty, spali bądź słuchali muzyki. Dla co po niektórych uciążliwe mogły być ich głośne śmiechy i rozmowy, ale zawsze można było przesiąść się do innego przedziału. Natomiast podróże z kibicami to istna porażka, tym bardziej takimi po procentach. Dlatego jeśli widzę, że pociąg zapełniony kibicami, a nie muszę jechać koniecznie nim to rezygnuję. Bo niezmiernie denerwują mnie race wyrzucane na każdym dworcu. :roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja z kibicami nie miałam (wątpliwej) przyjemności jechać, ale jeżeli chodzi o woodstockowe pociągi, to po prostu nie wyobrażam sobie, żeby jeszcze psa tam zmieścić :lol: Być może, że mi się trafiły wyjątkowo przepełnione wagony, ale na szczęście nikt z psem nie jechał, bo po co miałby się biedak męczyć... nawet nie mógłby łapą ruszyć.

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś chyba wspominałam o pieprzniętym malamucie, który ucieka durnym ludziom. Ucieka praktycznie codziennie, o każdej porze dnia i nocy.
Nasze pierwsze spotkanie było takie, że bawił się z Iwanem do czasu, aż nie zaczął go sobie ustawiać i chłopaki przestali się lubić. Kilka miesięcy później szliśmy tamtędy, była otwarta brama, a na podwórku jedynie dziecko. Pies wyleciał, obwąchał Iwana i nic, obwąchał Avril i się po prostu na nią rzucił. Odskoczyła, a nim zajął się Iwan, chwilę później już były rozdzielone. Nikt nie robił tragedii, zdarza się, wtedy jeszcze nie uciekał.
Ucieka jakoś od dwóch miesięcy, początkowo jakoś się tym nie przejmowałam, ale jak zaczął przyłazić tu codziennie to przestało mi się to podobać. Wczoraj o północy siedzieliśmy w oknie, jak go zobaczyliśmy. Chwilę później zobaczyliśmy Maję, suczkę sąsiadów, ok 15 kg. Chciała bokiem po drugiej stronie ulicy czmychnąć do domu, ale ją zauważył. Myśleliśmy, że zdąży się schować, ale złapał ją za nogę. Pobiegliśmy tam uzbrojeni, psa już nie było, a Majka kulała. Pojechaliśmy do tych ludzi, ale nikt nie otwierał, a ten pies przyszedł i nie był przyjazny, czaił się :evil_lol: i pojechaliśmy do domu. Dzisiaj tam podjedziemy, bo przez tego durnego psa boję się wychodzić z psami sama.

Link to comment
Share on other sites

Już po rozmowie, babka wydawała się być w porządku, już podobno podnosili płot, ale jak dla mnie to on jest sporo za niski jak na biegającego za nim 50 kg malamuta. Przepraszała i powiedziała, że będą go już pilnować. Zobaczymy..

Link to comment
Share on other sites

Zagiac do srodka czesto sie sprawdza. Do tego od wewnetrznej strony dac np poliweglan plyta pleksi (wypadlo mi z glowy jak to sie nazywa. Ale chodzi o to by pies nie mial gdzie wbic pazurow wiec tym samym nie jest w stanie sie wspiac.

Podroz z psem z kibicami to najgorsze co moze byc. Zwlaszcza ze wzgledu na halas... Jak na meczu wyjazdowym jechalismy metrem na stadion to wystarczylo, ze tylko zaczelismy spiewac a mi juz uszy odpadaly. A co dopiero psu....

Link to comment
Share on other sites

E tam. W czasach kiedy nie miałam auta a jeździłam sporo, zdarzało się nam jechać i z kibicami i ze stadem Rosjan (wtedy masowo przyjeżdżali handlować) umilających sobie czas podróży piciem i śpiewaniem...
Jednego razu błogosławiłam, ze akurat nam się trafili naprani kibice, wiozłyśmy psa z interwencji, bezpośrednio, śmierdzącego, skudlonego, zaćpanego sedalinem ;) w ciepełku w pociągu zasnął i na stacji nie dało się go dobudzić, jakby nie weseli i chętni do pomocy kibice to nie mam pojęcia jakbym wytaszczyła na peron takie cielsko ;)

Link to comment
Share on other sites

My czesto podrozujemy niemieckimi pociagami i tam jest luzik, pies zawsze lezy na kocyku na siedzeniu, bez kaganca, nikt sie nigdy nie przyczepil. Myslalam ze w polsce bedzie gorzej, ale w ostatni poniedzialek jechalam robic tatuaz do poznania, chlop mial z psem zostac ale cos mu wypadlo i musialam ciagnac smroda ze soba. W drodze do jechalismy bezprzedzialowym i bylo super, poscielilam koc na jednym siedzeniu, pies sobie kimal od strony okna, ja siedzialam obok. Konduktorzy nic sie nie czepiali. W druga strone bylo gorzej bo byl przedzialowy, cale szczescie w przedziale bylo tylko 5 osob, wiec znowu rozscielilam koc i poszedl spac, pani konduktor tylko sie usmiechnela. Ogolnie bylo bardzo milo. Ale tlk wiecej nie jade, w przedziale cholernie malo miejsca, jakby bylo full ludzi to musialabym go jakos cisnac na kolanach, bo na ziemi by sie nie zmiescil, na kolanach z kolei nie zasnie bo troche za duzy jest, wiec by byla udreka. No i w tlk bilet nieporownywalnie drozszy. Wole regio.

Link to comment
Share on other sites

no ja bym miała pewnie problem z moimi psami mimo iż jestem pewna że byłyby grzeczne w pociągu to albo
a) są za duże i ludzie pewnie mieliby problem
b) jeden z nich to ast
c) pewnie nie byłoby miejsca dla nich w przedziale ...
a szkoda bo chętnie pojechałabym z nimi gdzieś dalej pociągiem a tak pozostaje tylko auto....

Link to comment
Share on other sites

Moje psisko kocha ludzi, ale w tłumie i to rozemocjonowanym nie wiem jak by się zachował. Na kolanach mi się nie zmieści. Dobrze, że nie muszę z nim podróżować. Samochód jest ok, ale tylko na prostej i powyżej 80 km/h. Jak jedziemy wolniej rudy wymiotuje :-)

Link to comment
Share on other sites

a u nas najlepiej autem jedzie się poza miastem, albo nocą - wtedy młody śpi skręcony w kulkę i ma wszystko pod ogonem.

po mieście, w dzień, trochę świruje, bo taaaaki ciekawy świat, a na dodatek potrafi oszczekać idącego psa :D śmiesznie to wygląda, jak przechodzień widzi przejeżdżający 'wesoły samochodzik' z darciem japy mojego królewicza :D

Link to comment
Share on other sites

Mnie wczoraj mało szlag nie trafił. Idę sobie z kudłatym i z daleka widzę faceta siedzącego tyłem "do nas" i obok siedzi jest JRT. Już wiedziałam co będzie, ale i tak się wkur...zdenerwowałam ;) Standardowo terier bez smyczy wypruł do mojego psa, mój nie był dłużny i draka. Facet z łachy swojej ruszył zad i wziął kundla, ja swojego ochrzaniłam, odciągnęłam itd. Idziemy dalej, a dosłownie za 30 metrów idzie baba z terierem szkockim. I to samo, bez smyczy, gówno podbiega szczeka, mój znowu szału dostaje. I dramat od nowa. To nie był ani pierwszy, ani drugi raz jak te psy mojego prowokowały. Jak jeszcze raz się coś powtórzy to tak ich srogo opierdzielę, że im w pięty pójdzie. Poleci mięcho i groźby, że mi się może przypadkowo smycz odpiąć i z ich wypierdków zostanie marmolada! :angryy:

[SIZE=1]No..to się wygadałam.[/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Ja się dziś zdenerowałam,wąski chodnik.Panuję nad swoim psem.Znany mi spacerowicz idzie naprzeciw.Jakieś 20m przede mną,tmten pies juz zaczyna się czaić. Kładzie się na podłożu.Szczeka.Warczy.Właścicielka nie stara się w żaden sposób psa opanować, odwrócić jego uwagi. Dla świetego spokoju schodzę z chodnika i wymijam ich za autem.
W drodze powrotnej to samo.Kobieta znowu nie reaguje.
Tym razem postanowiłam nie ustępować.Pani się zbulwersowała,że idę tym samym chodnikiem. Podkurzona luzuję psu smycz.Pani zaczyna panikować ucieka.I co? Da się nie rozkładać na środku chodnika z rozśwcieczonym psem? Da się.

Link to comment
Share on other sites

Wiesz, Obama, czasem jest tak, że kiedy mój pies zafiksuje się na drugiego, to działa na niego korekta, szarpnięcie, 'ZOSTAW' i odchodzimy, a czasem go mój krzyk nakręca i lepiej po prostu odciągnąć i odejść bez słowa.
Czasem, kiedy robię jedno i drugie, widzę miny 'drugiej strony' - jeśli go koryguję, a on ma to w dupie, to minę pt. "czego się drzesz, co to da", a jak olewam i bez słowa wlokę Patryka (czyli jeśli sytuacja jest napięta i muszę się szybko ulotnić, np. duży pies i wątła baba, która może go nie utrzymać), to wychodzę na ignorantkę, która nie karci zwierza.

Link to comment
Share on other sites

Ja nad swoim psem panuje,ale nie zamierzam myslec,przewidywac za wszystkich posiadaczy psow wkolo mnie.Jesli ktos sie nie stara ulatwic zycia innym to w tym przypadku ja rowniez nie zamierzam. Za pierwszym razem,wykazalam sie "empatia",ustapilam...wiec wypadalo z tego wyciagnac wnioski.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...