Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

A ja bym chciała, żeby można było wchodzić do sklepów, restauracji itp z psami- czasem jest tak, że psa trzeba zabrać ze sobą i koniec, bo np jesteśmy na wakacjach, czy w podróży. Wystarczyłby mi nakaz sprzątania po psie... Już gorsze są dzieciaki, które wszędzie wkładają brudne łapska :roll: (pomijam już to, co dzieje się na plażach, bo to jakiś kosmos)
Sama psów do sklepu raczej nie zabieram- chyba, że wiem, iż właściciel nie ma nic przeciwko ;) kilka razy zdarzyło mi się wejść z psami i nikt nigdy pretensji nie miał, co nie znaczy, że pcham się na chama z grzywkami gdzie popadnie :eviltong:

Link to comment
Share on other sites

Jak Nuka miała 3 mies i jeszcze byłam w stanie wziąć ją na ręce to raz zdarzyło mi się wejść do osiedlowego sklepu. Oczywiście zapytałam się czy mogę wejść bo takiego szczeniaka nie chciałam zostawiać bo może ktoś by dla żartów ją odpiął czy ukradł :shake: Pani pozwoliła mi wejść, Nukę wygłaskała, a ja byłam w tym sklepie chwilę bo weszłam tylko po wodę, która stała przy kasie ;) Ale teraz jej nie biorę do sklepu bo ludzi wszystko wąchać :lol:

Link to comment
Share on other sites

Tak się złożyło, że organizowaliśmy wczoraj piknik. Psio-rodzinny. Chodziłam i przypominałam, że psy mają być na smyczach, takie są przepisy i nie ma odstępstw, na końcu polany jest ogrodzony psi wybieg, gdzie można spokojnie puszczać psa. Rozwaliły mnie dwie rzeczy - pierwsza: ktoś przyszedł na wybieg z cieczkującą suką i ją puścił. Można sobie wyobrazić, co zaczęło się dziać... Natomiast druga - ludzie z fundacji labradorowej, którzy mimo jasnych komunikatów potrzebowali osobistego i nieprzyjemnego zwrócenia uwagi po tym, jak labiszony po raz kolejny napadły na innego psa (niestety padło na aussiczkę, która ma charakter podobny jak moja suka, przez co tym bardziej współczuję właścicielce). Normalnie wszystko mi opadło, bo zawsze mi się wydawało, że ludzie zorganizowani w jakieś stowarzyszenie czy fundację powinni świecić przykładem, zwłaszcza w takich okolicznościach, ale widać nie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Tak się złożyło, że organizowaliśmy wczoraj piknik. Psio-rodzinny. Chodziłam i przypominałam, że psy mają być na smyczach, takie są przepisy i nie ma odstępstw, na końcu polany jest ogrodzony psi wybieg, gdzie można spokojnie puszczać psa. Rozwaliły mnie dwie rzeczy - pierwsza: ktoś przyszedł na wybieg z cieczkującą suką i ją puścił. Można sobie wyobrazić, co zaczęło się dziać... Natomiast druga - ludzie z fundacji labradorowej, którzy mimo jasnych komunikatów potrzebowali osobistego i nieprzyjemnego zwrócenia uwagi po tym, jak labiszony po raz kolejny napadły na innego psa (niestety padło na aussiczkę, która ma charakter podobny jak moja suka, przez co tym bardziej współczuję właścicielce). Normalnie wszystko mi opadło, bo zawsze mi się wydawało, że ludzie zorganizowani w jakieś stowarzyszenie czy fundację powinni świecić przykładem, zwłaszcza w takich okolicznościach, ale widać nie.[/QUOTE]

Dlatego ja zarzuciłam pomysł organizowana psiego festynu w moim mieście... Już widzę te dzieciaki z nieopanowanymi psami, gryzienie się psów, bo "muszą się poznać", inteligentnych właścicieli, którzy zaczną rzucać swojemu psu patyk w gromadzie innych psów, a tak - żeby się pożarły :diabloti: Także współczuję, ale i gratuluję odwagi ;) A ogólnie, jak było? Pozytywnie?

PS. Skoro was brzydzi wchodzenie psa do sklepu, to co z restauracjami? Ja w Warszawie czy Wrocławiu wchodziłam z psem do restauracji, kawiarni (oczywiście po uprzednim zapytaniu czy mogę), nie miałam z tego tytułu nieprzyjemności. Zapewne, jakbym natrafiła na dogomaniaków, to bym się nasłuchała na temat mój i psa wielu "miłych" rzeczy - o, ironio! :roll:

Link to comment
Share on other sites

a u mnie pierwsze światełko w tunelu :multi: byłam z pieskiem i chciałam go spuścić na odludnej polance, robiłam naokoło patrol, czy nikt nie czai się za krzakami z psem, wypatrzyłam babeczkę i cockera bez smyczy, już chciałam zawracać, a pani wypatrzyła nas i od razu zapięła swego psiaka i odeszła w inną stronę :) nawet jeżeli nie z altruizmu, tylko przez świadomość, że jej pies jest agresywny - to i tak plus.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Dlatego ja zarzuciłam pomysł organizowana psiego festynu w moim mieście... Już widzę te dzieciaki z nieopanowanymi psami, gryzienie się psów, bo "muszą się poznać", inteligentnych właścicieli, którzy zaczną rzucać swojemu psu patyk w gromadzie innych psów, a tak - żeby się pożarły :diabloti: Także współczuję, ale i gratuluję odwagi ;) A ogólnie, jak było? Pozytywnie?
[/QUOTE]

Ogólnie było fajnie, myślę, że ludzie zadowoleni, za jakiś czas pewnie pojawią się relacje tu i tam w sieci ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Tak się złożyło, że organizowaliśmy wczoraj piknik. Psio-rodzinny. Chodziłam i przypominałam, że psy mają być na smyczach, takie są przepisy i nie ma odstępstw, na końcu polany jest ogrodzony psi wybieg, gdzie można spokojnie puszczać psa. Rozwaliły mnie dwie rzeczy - pierwsza: ktoś przyszedł na wybieg z cieczkującą suką i ją puścił. Można sobie wyobrazić, co zaczęło się dziać... Natomiast druga - ludzie z fundacji labradorowej, którzy mimo jasnych komunikatów potrzebowali osobistego i nieprzyjemnego zwrócenia uwagi po tym, jak labiszony po raz kolejny napadły na innego psa (niestety padło na aussiczkę, która ma charakter podobny jak moja suka, przez co tym bardziej współczuję właścicielce). Normalnie wszystko mi opadło, bo zawsze mi się wydawało, że ludzie zorganizowani w jakieś stowarzyszenie czy fundację powinni świecić przykładem, zwłaszcza w takich okolicznościach, ale widać nie.[/QUOTE]


to może i lepiej że nie byłam razem z rudą, jakby nas miała zdeptać gromadka labiszonów to bym cały Marcelin rozniosła łącznie z właścicielami idiotami

z tego też powodu nie chodzę w ogóle do psich parków w Poznaniu

i nienawidzę weekendów nad Rusałką czy na Cytadeli gdy się zjeżdża okoliczne buractwo i puszcza luzem kompletnie nieodwoływalne buractwo, tyle że psie

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']
PS. Skoro was brzydzi wchodzenie psa do sklepu, to co z restauracjami? Ja w Warszawie czy Wrocławiu wchodziłam z psem do restauracji, kawiarni (oczywiście po uprzednim zapytaniu czy mogę), nie miałam z tego tytułu nieprzyjemności. Zapewne, jakbym natrafiła na dogomaniaków, to bym się nasłuchała na temat mój i psa wielu "miłych" rzeczy - o, ironio! :roll:[/QUOTE]

Pies lezący sobie pod stołem, opanowany i dobrze wychowany jakoś mnie nie mierzi. Szczególnie, że do knajp z żarciem, jak już ktoś z psem idzie, to raczej nie jest to piesek problematyczny. Wtedy mnie to nie rusza. Chociaż prawdę mówiąc, jakoś nie miałam okazji się spotkać z psem w samym lokalu. Na ogół jeżeli się pojawiają to w ogródkach. I właściciele robią wszystko, żeby psiak był jak najmniej uciążliwy.

Będąc w Paryżu, w wielu knajpach spotkałam psiaki, były totalnie bezproblemowe, właściciele tez mega pozytywni. Inna kultura posiadania psa. W PL mało kto ma psa, z którym można iść bez wstydu na spacer, a co dopiero gdzieś dalej.

No i co innego wyjście na kilka-kilkanaście godzin z psem (często na wyjeździe), a co innego codzienny spacer do sklepu po bułki, kiedy serio, można to inaczej zorganizować. ;)

Link to comment
Share on other sites

mi psiaki w restauracji nie przeszkadzają puki nie łazisz z nim po kuchni :cool3: zasadniczo w sklepie tez mi jakos nie przeszkadzają jednak nie widze sensu w zabieraniu psa na zakupy żadna to dla niego przyjemność no i nie załatwiaja się gdzie popadnie a jak już pisałam róznie z tym bywa a trudno żeby sprzedawca musiał się domyślać czy ktoś ma wychowanego psa czy nie bardzo.
Na Tajwanie pupile są wszedzie z jednej strony super można wszędzie z psem iść nikt się nie czepia ale muszę przyznać że większość tych psów wyglądała jakby zdecydowanie wolała zostać w domu a nie łazić po zatłoczonych pabach wieczorem ;) w ogóle tam psy jakieś ledwo żywe łaziły w końcu dość gorąco musiało im być, mój przy 40 stopniach zdecydowanie woli leżeć na zimnych kafelkach :p

Edited by PaulinaBemol
Link to comment
Share on other sites

[QUOTE][COLOR=#000000]chciałabym zobaczyć jak ta pańcia później to sprząta [/COLOR]:evil_lol:[COLOR=#000000] [/COLOR][/QUOTE]

a wyjęła chusteczkę i przetarła wcale nie zdziwiona (ewentualnie podziwiam minę pokerzystki) czy zażenowana i kontynuowała zakupy jak Panie poszły po mopa. Nie było nawet przepraszam, piesek po załatwieniu potrzep łaził sobie dumny po sklepie.

Link to comment
Share on other sites

Mnie tam psy ani w restauracjach ani w sklepach nie przeszkadzają. Moja babcia miała gigantyczną kuchnię, psy tam zawsze wylegiwały się pod stołem i jakoś to nikomu nie wadziło a można powiedzieć że miały "kontakt" z jedzeniem. Wyjątkiem był dzień jak babcia "produkowała" makaron ale wtedy i my mieliśmy zakaz wstępu bo ciasto suszyło się na wielkich chustach rozłożonych na wszelkich obiektach.
Nie były to też jakieś wymuskane, wykąpane pieski a zwykłe burki podwórkowe. Ich zadaniem było wyłapywanie kąsków upadających przypadkiem na podłogę. Takie samo zadanie mają moje psy. Podczas jedzenia leżą pod krzesłem mojej córki - wiedzą że fleja i zawsze coś jej upadnie ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Tak się złożyło, że organizowaliśmy wczoraj piknik. Psio-rodzinny. Chodziłam i przypominałam, że psy mają być na smyczach, takie są przepisy i nie ma odstępstw, na końcu polany jest ogrodzony psi wybieg, gdzie można spokojnie puszczać psa. Rozwaliły mnie dwie rzeczy - pierwsza: ktoś przyszedł na wybieg z cieczkującą suką i ją puścił. Można sobie wyobrazić, co zaczęło się dziać... [/QUOTE]

Byłam wczoraj na tym pikniku i korzystaliśmy z tego wybiegu na szczęscie nie było tam tej cieczkującej panny. Ludzie nie myślą za bardzo niestety.
Z nami był jeden bardzo spokojny labek, drugi pies (kundelek) był agresywny, ale miał kaganiec, także chociaż w tym przypadku pomyśleli ci ludzie


[quote name='evel']Natomiast druga - ludzie z fundacji labradorowej, którzy mimo jasnych komunikatów potrzebowali osobistego i nieprzyjemnego zwrócenia uwagi po tym, jak labiszony po raz kolejny napadły na innego psa (niestety padło na aussiczkę, która ma charakter podobny jak moja suka, przez co tym bardziej współczuję właścicielce).
[/QUOTE]

o matko :shake:

Link to comment
Share on other sites

Dzięki za wszystkie opinie na temat psów wprowadzanych do sklepów ;P
Przyjęłam do wiadomości, że moje zachowanie nie było dobre. Zawsze mi się wydawało, że kultura osobista nie jest mi obca a jednak :D Człowiek się uczy całe życie. Ja patrzyłam na tą sytuację pod kątem swoich wcześniejszych doświadczeń z psami i tego, że jak ktoś wchodził do sklepu z psem małej rasy na rękach nigdy mi to nie przeszkadzało, wręcz zazdrościłam zwierzaka :) Teraz moja zwykle dobrze rozwinięta empatia (która w tym przypadku nie podziałała) zna też drugą stronę medalu. Jeśli będę koniecznie chciała wejść do sklepu będac z psem na dworze, TŻ zostanie z nim na zewnątrz i tyle. Jeśli będę sama trudno, pies do domu a ja do sklepu ;D Chociaż są dwa sklepy osiedlowe, w których panie nie mają nic przeciwko noszenia psa i zrobienia wiadomo, szybkich zakupów, to będę miała na uwadze Wasze opinie i poniekąd też oburzenie, na wnoszenie psów do spożywczaka.

Link to comment
Share on other sites

Floriska, po prostu zawsze pytaj;) nie wychodź z założenia, że masz szczyla i to małego szczyla to weźmiesz go na ręce i już. mi się zdarzyło wejść do sklepu, restauracji, pizzerii, kawiarni, stacji benzynowej, pralni, sklepu żelaznego czy innych budynków z owczarkiem niemieckim i nikt nigdy problemu nie robił, bo wcześniej zawsze z uśmiechem na ustach zadaję pytanie: czy mogę na chwilę z pieskiem? z mojego psa sierść nie wypada tonami i nie wyściela nią przebytej drogi, nie wącha, nie wsadza nigdzie nosa, nie załatwia potrzeb fizjologicznych, nikogo nie zaczepia więc nie widzę powodów, dla których nie miałabym z nim gdzieś wejść jeśli właściciel budynku/sprzedawca wyrazi zgodę. oczywiście nie znaczy to, że wszędzie zabieram psa ze sobą i planując zakupy czy załatwianie spraw już smycz szykuję.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']Floriska, po prostu zawsze pytaj;) nie wychodź z założenia, że masz szczyla i to małego szczyla to weźmiesz go na ręce i już. mi się zdarzyło wejść do sklepu, restauracji, pizzerii, kawiarni, stacji benzynowej, pralni, sklepu żelaznego czy innych budynków z owczarkiem niemieckim i nikt nigdy problemu nie robił, bo wcześniej zawsze z uśmiechem na ustach zadaję pytanie: czy mogę na chwilę z pieskiem? z mojego psa sierść nie wypada tonami i nie wyściela nią przebytej drogi, nie wącha, nie wsadza nigdzie nosa, nie załatwia potrzeb fizjologicznych, nikogo nie zaczepia więc nie widzę powodów, dla których nie miałabym z nim gdzieś wejść jeśli właściciel budynku/sprzedawca wyrazi zgodę. oczywiście nie znaczy to, że wszędzie zabieram psa ze sobą i planując zakupy czy załatwianie spraw już smycz szykuję.[/QUOTE]

Dzięki, to też wezmę pod uwagę :)) Mam jeszcze jedną opcję, bo na długie wypady mam dla niego transporter, zawsze nawet jak sprzedawca się zgodzi, to klientom nie rzuci się w oczy i nie będą mieć mi niczego za złe :D Mój właśnie też nie gubi sierści i nic nie wącha, siedzi grzecznie na rękach i stawiać go na ziemi oczywiście nie zamierzam :D

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj przeżyłam szok na spacerze, bo usłyszałam pytanie "przepraszam, czy pies jest na smyczy?". Aż się rozejrzałam czy to na pewno do mnie, ale było ciemno, wchodziłam na łączkę i żywej duszy wokół poza panią z labkiem i mną z Shinuchą. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam że tak (cóż, jak zawsze przy ulicach), na co pani "całe szczęście". Moje zdziwienie wynikło stąd, że lab zwykle radośnie biega bez smyczy, łomot od Shi zebrał nie raz za wybieganie z ciemności wprost na nas, a teraz nawet się polubili. Pani chyba chciała podkreślić fakt że swojego psa na smyczy wyprowadziła i stąd jej pytanie było :evil_lol: . Albo myślała że się odwdzięczę i swoją puszczę żeby tym razem pani na smyczy pofruwała :diabloti:. Niestety moją suk bym musiała bardzo ładnie prosić żeby sama z siebie poszła się do psa przywitać...

Co do wchodzenia do sklepu z psem to mam jeden sklep do którego chodzę z suczą po fajki. Za pierwszym razem nie chciałam wchodzić, chciałam zapłacić odliczoną kwotę w drzwiach ale szefowa pozwoliła wejść z psem, później kilka razy pytałam i uzyskiwałam zgodę więc teraz wchodzę i żadna z pracownic mi uwagi nie zwróciła. Kasa jest prawie przy samych drzwiach, więc nie chodzę między półki, bułek ani warzyw pies nie wącha ;). Oczywiście jak są ludzie to czekam, żeby się nie tłoczyć z nimi i psem ale zwykle kolejki nie ma więc tylko wchodzę, proszę co chcę, płacę i wychodzę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Mnie tam psy ani w restauracjach ani w sklepach nie przeszkadzają. Moja babcia miała gigantyczną kuchnię, psy tam zawsze wylegiwały się pod stołem i jakoś to nikomu nie wadziło a można powiedzieć że miały "kontakt" z jedzeniem. Wyjątkiem był dzień jak babcia "produkowała" makaron ale wtedy i my mieliśmy zakaz wstępu bo ciasto suszyło się na wielkich chustach rozłożonych na wszelkich obiektach.
Nie były to też jakieś wymuskane, wykąpane pieski a zwykłe burki podwórkowe. Ich zadaniem było wyłapywanie kąsków upadających przypadkiem na podłogę. Takie samo zadanie mają moje psy. Podczas jedzenia leżą pod krzesłem mojej córki - wiedzą że fleja i zawsze coś jej upadnie ;)[/QUOTE]

O, widzę pokrewna dusza ;) Też nie widzę problemu ani w psach w sklepie czy kawiarni, ani w dzieciach, które w poważnej restauracji robią raban.. Kiedyś, gdy chodziłam do kościoła, moją ulubioną rozrywką było obserwowanie znudzonych dzieciaków, wznosiły się nieraz w pomysłach na zabicie nudy na szczyty kreatywności :evil_lol:

Ja byłam w Warszawie w czasie mroźnej zimy, a we Wrocku w upały, więc wchodziłam do środka kawiarni czy restauracji. Przyznam, że w Wawie w szoku byłam, że do takiej eleganckiej kawiarni z dywanem i fortepianem nas wpuścili :) Fakt, że jeśli o Herę chodzi, to nie mam czego się wstydzić, po prostu kładzie się pod stołem, nie żebrze, nie wącha i nie zaczepia nikogo. Prędzej ludzie jej nie dają spokoju, w Polsce jakoś nie potrafimy po prostu przejść obok psa, żeby nie skomentować, zaczepić, wyciągnąć łapy, pomarudzić, pogłaskać, zacmokać... Mimo to, dobrze wspominam zarówno obsługę owych lokali jak i jej gości.

U mnie w mieście jest sklep monopolowy, gdzie moja mama fajki kupuje, a że to od zwierzolubnych ludzi sklep, wpadamy tam nieraz z psami. Tylko wstyd jest, jak bez mamy idę, a psy mnie do monopolowego ciągną :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

A nas na rynku w Poznaniu do jednej kawiarni nie chcieli wpuscic a to byl ogródek tyle że ze sztuczną trawą :<
pani tłumaczyła że ostatnio komuś pozwolili a potem na koniec państwo z psem się zwineli zostawiajac piękne kupsko pod stołem

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj byliśmy na psim ognisku.
Było suuper do póki ktoś nie zaczął zaczepiać psa koleżanki, który ze względów na zachowanie był zamkniety w klatce.
Ludzie widzą że pies specjalnie zakryty zeby odpoczął w spokoju i warczy gdu ktoś podchodzi do niej to dalej na upartego do psa cmoka, woła i wkłada paluchy. No listości:angryy:
W końcu wkurzyłam się i usiadłam koło psa i sunia się uspokoiła. Aż tu nagle idzie facet i się pyta co z nią że siedzi w klatce.
No to mu mówie że pies potrzbuje spokoju i prosze żeby nie była zaczepiana bo będzie wyła i piszczała, ja nie odeszłam nawet na 5m i słysze za sobą cmokania, migdolenie klatki a od psa tylko rrrrrrrr:roll:

Link to comment
Share on other sites

irytuje mnie tak jak Ciebie cmokanie do obcych psów, tym bardziej jeżeli właściciel zwraca uwagę albo pies nie reaguje lub reaguje agresją. Przyznam że to tak tylko jest w Polsce zero kultury i poszanowania czyjejś przestrzeni... ostatnio siedziała grupka ludzi i pili piwo na ławce w parku zaczęli cmokać na moje psy widać że byli podpici i pogadaj z takimi burakami :roll: przeszliśmy z mężem obok nich mówiąc krótko " na waszym miejscu bym tego nie robiła..." a na zdziwienie i pytanie "a czemu by nie" ( z wyrzutem ), odpowiedziałam " bo pewnie chcecie mieć ręce?" a najlepsze jest to że ludzie boją się mojego asta, a on jest przekochany, jednocześnie wciskając łapska do mojego malamuta, który jest skory do odgryzienia łap delikwentom za pogłaskanie, ale przecież to taki miś ... brak wyobraźni mnie zabija
ale uwierzcie mi że niektórym nie da rady wytłumaczyć i tyle lepiej omijać ich szerokim łukiem i mieć spokój psychiczny...

Link to comment
Share on other sites

Ja kiedyś,ale dosyć dawno temu to było (jakieś 2-3 lata temu) wyjechałam z psami pod namiot nad jezioro.No i tam był taki jeden gościu,też z pieskiem,który moim psom wprost nie dawał spokoju i głuchy był na wszelkie sygnały zarówno z mojej jak i z ich strony.Któregoś dnia po prostu podszedł (nie pamiętam czy się zapytał czy nie,nieważne,w końcu to,że pozwoliłam pogłaskać RAZ nie oznacza,że można to robić ciągle) i zaczął głaskać jednego z moich psów no ok,przez chwilę jest wszystko w porządku,pies spokojny,może nawet zadowolony,nie robię problemu.Ale ten facet odchodzi tylko na chwilę,wraca i znów zaczyna.Tego już zaczynało być za wiele,pies zaczął odwracać głowę i odsuwać się.Ten człowiek to zignorował,pies zaczynał się poważnie denerwować,więc mówię do gościa-,,proszę pana,jemu to się już nie podoba,proszę przestać."A gościu nic.Olał mnie kompletnie.Pies zaczyna cichutko warczeć,ja mówię ,,on jest naprawdę zły,proszę przestać go głaskać."A ten człowiek nic sobie nie robi z moich próśb ani z warczenia mojego psa,dalej głaszcze.Pies już serio zdenerwowany,warczy coraz głośniej i groźniej,mar.zczy pysk,pokazuje zęby.Mówię-,,pies jest bardzo zdenerwowany,ma dosyć,nie podoba mu się,warczy.Może ugryźć.Mógłby pan przestać wreszcie go głaskać?" Facio sobie głaszcze dalej.Mimo,że pies z natury raczej z tych łagodnych,dawno stracił już cierpliwość (wcale mu się nie dziwię) i sytuacja stawała się groźna.Mówię więc jeszcze raz do gościa-,,Czy pan nie widzi,że mój pies nie życzy sobie więcej głaskania?! Proszę natychmiast przestać go dotykać! Ten głaszcze dalej.Ja już nie wiem co mam zrobić.Odejść się nie da,bo polezie za nami.Jak zdejmę łapę z psa,położy z powrotem.Słowa nie pomagają,warczenie psa również nie trafia.Pies zawarczał naprawdę groźnie,ostrzegawczo kłapiąc zębami.Mówię,,NIECH PAN W TEJ CHWILI PRZESTANIE GO GŁASKAĆ!" Gościu dalej głaszcze,ignorując jakby był głuchy,a przecież wiem,że tak nie jest.Pies go w końcu dziabnął.Ciężko to nazwać ugryzieniem,tylko go drasnął ząbkami,nie pozostał żaden,nawet najmniejszy,ślad.Ja tylko burknęłam pod nosem ,,a nie mówiłam",gościu w końcu sobie poszedł.Krzyknęłam za nim ,,przepraszam pana bardzo!" i tyle.Na szczęście więcej do nas się nawet nie zbliżał :evil_lol:.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aussie&husky']Ja kiedyś,ale dosyć dawno temu to było (jakieś 2-3 lata temu) wyjechałam z psami pod namiot nad jezioro.No i tam był taki jeden gościu,też z pieskiem,który moim psom wprost nie dawał spokoju i głuchy był na wszelkie sygnały zarówno z mojej jak i z ich strony.Któregoś dnia po prostu podszedł (nie pamiętam czy się zapytał czy nie,nieważne,w końcu to,że pozwoliłam pogłaskać RAZ nie oznacza,że można to robić ciągle) i zaczął głaskać jednego z moich psów no ok,przez chwilę jest wszystko w porządku,pies spokojny,może nawet zadowolony,nie robię problemu.Ale ten facet odchodzi tylko na chwilę,wraca i znów zaczyna.Tego już zaczynało być za wiele,pies zaczął odwracać głowę i odsuwać się.Ten człowiek to zignorował,pies zaczynał się poważnie denerwować,więc mówię do gościa-,,proszę pana,jemu to się już nie podoba,proszę przestać."A gościu nic.Olał mnie kompletnie.Pies zaczyna cichutko warczeć,ja mówię ,,on jest naprawdę zły,proszę przestać go głaskać."A ten człowiek nic sobie nie robi z moich próśb ani z warczenia mojego psa,dalej głaszcze.Pies już serio zdenerwowany,warczy coraz głośniej i groźniej,mar.zczy pysk,pokazuje zęby.Mówię-,,pies jest bardzo zdenerwowany,ma dosyć,nie podoba mu się,warczy.Może ugryźć.Mógłby pan przestać wreszcie go głaskać?" Facio sobie głaszcze dalej.Mimo,że pies z natury raczej z tych łagodnych,dawno stracił już cierpliwość (wcale mu się nie dziwię) i sytuacja stawała się groźna.Mówię więc jeszcze raz do gościa-,,Czy pan nie widzi,że mój pies nie życzy sobie więcej głaskania?! Proszę natychmiast przestać go dotykać! Ten głaszcze dalej.Ja już nie wiem co mam zrobić.Odejść się nie da,bo polezie za nami.Jak zdejmę łapę z psa,położy z powrotem.Słowa nie pomagają,warczenie psa również nie trafia.Pies zawarczał naprawdę groźnie,ostrzegawczo kłapiąc zębami.Mówię,,NIECH PAN W TEJ CHWILI PRZESTANIE GO GŁASKAĆ!" Gościu dalej głaszcze,ignorując jakby był głuchy,a przecież wiem,że tak nie jest.Pies go w końcu dziabnął.Ciężko to nazwać ugryzieniem,tylko go drasnął ząbkami,nie pozostał żaden,nawet najmniejszy,ślad.Ja tylko burknęłam pod nosem ,,a nie mówiłam",gościu w końcu sobie poszedł.Krzyknęłam za nim ,,przepraszam pana bardzo!" i tyle.Na szczęście więcej do nas się nawet nie zbliżał :evil_lol:.[/QUOTE]

mam nadzieje, ze zmyslasz.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aussie&husky']Ja kiedyś,ale dosyć dawno temu to było (jakieś 2-3 lata temu) wyjechałam z psami pod namiot nad jezioro.No i tam był taki jeden gościu,też z pieskiem,który moim psom wprost nie dawał spokoju i głuchy był na wszelkie sygnały zarówno z mojej jak i z ich strony.Któregoś dnia po prostu podszedł (nie pamiętam czy się zapytał czy nie,nieważne,w końcu to,że pozwoliłam pogłaskać RAZ nie oznacza,że można to robić ciągle) i zaczął głaskać jednego z moich psów no ok,przez chwilę jest wszystko w porządku,pies spokojny,może nawet zadowolony,nie robię problemu.Ale ten facet odchodzi tylko na chwilę,wraca i znów zaczyna.Tego już zaczynało być za wiele,pies zaczął odwracać głowę i odsuwać się.Ten człowiek to zignorował,pies zaczynał się poważnie denerwować,więc mówię do gościa-,,proszę pana,jemu to się już nie podoba,proszę przestać."A gościu nic.Olał mnie kompletnie.Pies zaczyna cichutko warczeć,ja mówię ,,on jest naprawdę zły,proszę przestać go głaskać."A ten człowiek nic sobie nie robi z moich próśb ani z warczenia mojego psa,dalej głaszcze.Pies już serio zdenerwowany,warczy coraz głośniej i groźniej,mar.zczy pysk,pokazuje zęby.Mówię-,,pies jest bardzo zdenerwowany,ma dosyć,nie podoba mu się,warczy.Może ugryźć.Mógłby pan przestać wreszcie go głaskać?" Facio sobie głaszcze dalej.Mimo,że pies z natury raczej z tych łagodnych,dawno stracił już cierpliwość (wcale mu się nie dziwię) i sytuacja stawała się groźna.Mówię więc jeszcze raz do gościa-,,Czy pan nie widzi,że mój pies nie życzy sobie więcej głaskania?! Proszę natychmiast przestać go dotykać! Ten głaszcze dalej.Ja już nie wiem co mam zrobić.Odejść się nie da,bo polezie za nami.Jak zdejmę łapę z psa,położy z powrotem.Słowa nie pomagają,warczenie psa również nie trafia.Pies zawarczał naprawdę groźnie,ostrzegawczo kłapiąc zębami.Mówię,,NIECH PAN W TEJ CHWILI PRZESTANIE GO GŁASKAĆ!" Gościu dalej głaszcze,ignorując jakby był głuchy,a przecież wiem,że tak nie jest.Pies go w końcu dziabnął.Ciężko to nazwać ugryzieniem,tylko go drasnął ząbkami,nie pozostał żaden,nawet najmniejszy,ślad.Ja tylko burknęłam pod nosem ,,a nie mówiłam",gościu w końcu sobie poszedł.Krzyknęłam za nim ,,przepraszam pana bardzo!" i tyle.Na szczęście więcej do nas się nawet nie zbliżał :evil_lol:.[/QUOTE]


To jest sytuacja z rodzaju tych,w których trzeba umieć sobie radzić.
Ja osobiście bym nie pozwoliła mojej suce na samodzielnie działanie, ale każdy robi to co uważa za słuszne.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...