Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Haha, ja się niedługo zaprzyjaźnię z większością podbiegaczy na osiedlu. :D Mój Tonic psy owszem, lubi, ale się boi (dużo mniej gdy jest na spacerze ze 'swoimi' psami) i potrzebuje sporo czasu i subtelności ze strony drugiego psa, żeby się zakumplować - a tego podbiegacze mu nie oferują. Jako że szybko zorientował się, że csy, ucieczka itd na mało kogo działają, to coraz chętniej szczerzy zęby, kłapie i warczy. A to z kolei nie podoba się mnie, agresja lękowa czy smyczowa fajna nie jest. No więc jako że innego pomysłu na razie nie mam, to na widok podbiegacza schodzę do jego poziomu, wylewnie się witam i ogólnie staram się wziąć psa 'na klatę', żeby Tonic zobaczył, że psy są niestraszne. O ile taki podbiegacz jest sam, to pół biedy, ale jakbyście mogli zobaczyć minę właścicieli, gdy po dwukrotnej prośbie o odwołanie psa padam na ziemię i miziam ich jorczki, pekińczyki czy insze stworzonka. :D Paru w pośpiechu zabrało psa od 'wariatki'. ;)

Denerwujące są komentarze znających mojego psa lepiej psiarzy. Nie jest moim obowiązkiem tłumaczyć wszystkim, że mój pies się boi i nie ma ochoty zapoznawać się z ich pociechą, ani spowiadać się, jak z psem pracuję, żeby to zmienić (a znalazł się taki dziadunio, na moje 'proszę zabrać psa, mój się boi' usłyszałam 'a to trzeba go przyzwyczaić' z jednoczesnym poluzowaniem smyczy...). Mnie nie obchodzi, czy to suczka, czy ich nie ugryzie, czy chce się tylko pobawić/przywitać lub co sądzą o moim zachowaniu. Na prośbę o zabranie psa ich obowiązkiem jest zabranie psa i kropka. We wszelkie dyskusje mogą się wdawać potem. O tyle mnie to męczy, że do większości łagodny, spokojny głos po prostu nie dociera, a ja niezbyt mogę się wydrzeć, bo uważam, że to się źle może odbić na Toniku.

Ale są też tacy zachowujący się super, i podsumowując póki co spacery naprawdę są miłe. Dziś nawet pan z onkiem jak zobaczył, jaki Toniek wystrachany, to zaproponował, żebym kawałek za nim poszła, bo jego psiak spokojny, a mój będzie miał szansę pooglądać, powąchać i się przyzwyczaić do tego, że obce psy nie są zagrożeniem. :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='awaria']Ja już dawno przestałam wierzyć w istnienie mitycznego stworzenia, które ktoś kiedyś nazwał "normalnym rodzicem" ;)
Taka sama szansa na spotkanie jak mniej więcej hmm... z jednorożcem :P[/QUOTE]
Zgadzam się! Ja mam dosyć rodziców uważających swoje dzieci za 'święte krowy' a mnie najlepiej na wygnanie bo mam psa który uwaga
-może być zapchlony
-zapewne jest nieszczepiony
-z całą pewnością porobi rany cięte i szarpane
-zrobi kupę(to rzeczywiście straszne i hańbiące tym bardziej,ze ja jeszcze na oczach dziecka ową kupę sprzątam!)
-dziecko się go boi(to też MOJA wina)
-dziecko nie lubi psów
poza tym mój pies jest TYLKO PSEM a ich dziecko to AŻ DZIECKO i upoważnia je to do
-wtykania mojemu psy badyli do oczy
-walenia w niego kamieniami
-kopania
-wtykania palców do oczu
-deptania
-gonienia
:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Balbina12']Zgadzam się! Ja mam dosyć rodziców uważających swoje dzieci za 'święte krowy' a mnie najlepiej na wygnanie bo mam psa który uwaga
-może być zapchlony
-zapewne jest nieszczepiony
-z całą pewnością porobi rany cięte i szarpane
-zrobi kupę(to rzeczywiście straszne i hańbiące tym bardziej,ze ja jeszcze na oczach dziecka ową kupę sprzątam!)
-dziecko się go boi(to też MOJA wina)
-dziecko nie lubi psów
poza tym mój pies jest TYLKO PSEM a ich dziecko to AŻ DZIECKO i upoważnia je to do
-wtykania mojemu psy badyli do oczy
-walenia w niego kamieniami
-kopania
-wtykania palców do oczu
-deptania
-gonienia
:diabloti:[/QUOTE]
Łomatko, to straszne ale prawdziwe... Wiesz ja jestem, albo raczej byłam (bo moje dzieci są już dorosłe) zdecydowanie normalnym rodzicem. W domu był pies, którego nie wolno było dręczyć, przeszkadzać w jedzeniu, zabierać zabawek. Na spacerach były obce psy, od których należało się trzymać z daleka i w żadnym wypadku nie wyciągać do nich łap bez pytania, drażnić, podchodzić. I moje dzieci od najmłodszych lat o tym wiedziały. I wierz mi, że większość moich znajomych w tamtych czasach taka była. To teraz, w dobie koszmarnej pajdokracji dzieci są świętymi krowami, którym wszystko wolno, a każdy pies to agresor... Rodzice są zdecydowanie psychiczni :-o

Link to comment
Share on other sites

no mnie najbardziej rozwaliła sytuacja kiedy szłam z Frankiem i kolegą ,Franek byl bez smyczy ale szedł 1-2 metry przede mną.Dzieciak podleciał a w obu rękach trzymał około 2 metrowe kije.Zaszczuł Franka pod ścianę bloku i zaczął mu wbijać patyki do oczu.Tak sie zdenerwowałam,że chyba przestałam nad soba panować.Podleciałam,wyrwałam mu badyle i nawrzeszczałam na niego a potem patrzę-a na balkonie stoi jego matka i ... ze spokojem pali peta...myślałam,ze eksploduję...

Link to comment
Share on other sites

Zazwyczaj nie odpowiadam przemocą na przemoc, ale trzeba było młodemu wtrzepać parę "wychowawczych" klapsów na d... - tak, żeby tylko nastraszyć, a mamuśkę jednak trochę otrzeźwić. Obserwuję dzieci i ich rodziców i to, co widzę skutecznie mnie odstrasza od zostania matką...

Link to comment
Share on other sites

dokładnie!ale zostałabym wtedy posądzona o niewychowawcze metody itp.:angryy: Za to bardzo wychowawcze jest pozwalanie dzieciakom na wszystko co im się podoba a potem są historie z kotem rzucanym o ścinę itp.Mnie narazie macierzyństwo-również odstrasza.Chyba nie miałabym cierpliwości dla takiego stworzonka:cool3: O wiele bardziej wolę psy- przez co równiez przyczepiono mi łatkę psychicznej bo dzieci są takie sweet i takie kochane a psy to agresory i śmierdziele.Polska mentalność.:cool1:

Link to comment
Share on other sites

Ja akurat co do dzieci mam mieszane uczucia,ale parę razy widziałam typowe ,złosliwe dokuczanie psu lub kotu.Wtedy biorę delikwenta(w zależności od wieku dziecka)i bardzo obrazowo tłumaczę jak to jest jak pieska za ucho tarmosisz.Stosowałam to już kilka razy i zawsze działa.Nie znęcam sie nad dziećmi ,ale np.raz(jedyny)mój syn złapał Lilę za włosy(chciał jej coś tam udowodnić chyba)mały był, miał ze trzy lata.Uwiesił się na tej dupie wołowej i tak wisiał(ja akurat gotowałam i nie zauważyłam,że mały wisi na psie)ale za to jak zauważyłam,podeszłam spokojnie,zwlekłam syna i mówię:"Fajnie się wisiało?"na to mały tylko popatrzył.No to ja go za pejsa(kępka włosów koło ucha)i lekko pociągnęłam.I pytam :"miło?""lubisz?""chciałbyś żebym ja ci tak zabawki zabierała?"'nieeeeeeeeeeeee"Od tamtej pory wie dobrze,że psa boli tak jak nas i nawet nie próbuje jej tarmosić.Miałam szczęście,że Lila to taki pies,ze niczym jej nie zdenerwujesz,a jeśli już chodzi o dzieci,to mogą z nią robić co chcą(ewentualnie próbowałaby zwiewać),ale znając jej charakter,nie pozwalam na tarmoszenie jej,czy skakanie po niej(były dzieci,które tego próbowały)Ale to,że pies ma cierpliwość nie znaczy pozwalać ją męczyć.

Link to comment
Share on other sites

Byłam wczoraj na targowicy z moją Cziną. Weszłam do jednego ze sklepów i zapięłam Czinulę za smycz do kraty. Będąc w sklepie doskonale widziałam ją przez szybę. Leżała sobie spokojnie (wręcz bym powiedziała, że zdrzemnęła się). Nie było mnie przez 4-5 minuty. Kiedy wyszłam, parę metrów od mojej nadal śpiącej suni, stoi starsze małżeństwo. Nagle, ku mojemu zaskoczeniu, starszy pan zaczyna na mnie wrzeszczeć o to, że on wraz ze swoją małżonką chcieli wejść do sklepu, a mój pies pokazał na niego kły !!!!! Moja Czina i pokazywanie kłów na ludzi, to dwie sprzeczne informację (tym bardziej, że ona leżała z drugiej strony niż wejście). Skomentowałam, to tylko tak, by raczej uważał na mnie, bo ja szybciej ugryzę niż mój pies. Wtedy ze sklepu wyszedł inny klient, który stał za mną w kolejce, który słyszał naszą rozmowę. Dołożył starszemu panu tekstem: " Czy nikt Panu nie powiedział, że nie wolno kłamać???" - i poszedł :lol:

[url]www.czina.pl[/url]

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj byłam pod SCC w Katowicach... I co widzę - dwójka dzieciaków (rodzeństwo 8-10) gania (źle powiedziane, bo pies był przywiązany pod sklepem) małego kundelka z kijami, wali najtwardszym śniegiem, itp. Po minucie "fajnusiej zabawy" wchodzą z rodzicami do sklepu - chłopak - starszy - pokazuje palcem na psa... Nie wiem co mówi (ale na pewno nie pochwalił się tacie, że właśnie dołożył słabszemu od siebie) - ale tatuś go po tym po główce pogłaskał:angryy:... Myślałam że zejdę na miejscu... Potem zauważyłam że kundelka odwiązuje jakaś kobiecina, minimum 70 lat. Psiak lekko kulał.

Poszłam do tesco na weekend coś kupić i rodzinkę z potworkami zobaczyłam... Mały rozbójnik dostał ode mnie bezsłowną reprymendę (jakby była słowna, toby musieli pół ochrony wzywać (do mnie oczywiście:diabloti:)). O dziwo, zaczerwienił się. Może jeszcze wyjdą z niego ludzie...

Takie zachowanie to wynik wychowania no i postępu (?) edukacyjno - intelektualnego. Zależy też chyba od środowiska. Nie wyobrażam sobie, by moja 9 - letnia siostra biła zwierzęta, kiedy od dziecka wychowuje się ją i inne dzieciaki wśród zwierząt (aktualnie 3 psy, 5 kotów, kury, "blondynki" w chlewiku, a dawniej to i rogate i podkute czworonogi bywały), uczy empatii i tego, że każdemu należy się szacunek...

Link to comment
Share on other sites

A ja ostatnio spotkałam miłą panią ok 60 albo już po, z wnuczkiem, dzieciak jak zobaczył Nukę to zaczął krzyczeć "Asta, Asta", pani od razu powiedziała dzieciakowi, ze nie wolno krzyczeć w obecności drugiego pieska bo może się zdenerwować i powiedziała, że w domu też ma Astrę (chodziło o ich Malamutkę ;-) ) dzieciak od razu szedł cicho i poszedł ze swoją babcią do kiosku po balony :-) a jednak czasem cuda się zdarzają

Link to comment
Share on other sites

apropos sklepów-ostatnio czekałam na koleżankę przy netto.Było po 20, zimno, wiatr więc postanowiłam wejść do środka.Jak wchodzi się do netto to jest najpierw taki przedsionek z gumą do wycierania butów a potem drugi przedsionek(w naszym przypadku z piekarnią,która wtedy była dawno zamknięta,pieczywa nie było)od którego jest wejście na salę.No i stanęłam z Frankiem zupełnie za tym pierwszym przedsionkiem w rogu,jedzenie było dopiero na sali od której dzieliło nas kilkanaście metrów.Franek wcisnął się w róg ja stanełam tak coby go nie było widać i stoimy.Naglę słyszę-jazda stąd!Odwracam się a przede mną stoi taki chlopek-roztropek, ledwo trzyma ten baniak wody a morde drze za dwóch.Lekko zdziwiona mówię-proszę???A on na to-to nie chlew tylko sklep spożywczy więc jazda z tym zapchlonym kundlem!Taka woń od niego leciała jak to mówił,że nie wytrzymałam i odparłam-ten pies jest czystszy od 90% ludzi tu przebywających poza tym jedzenie znajduje się kilkanaście metrów dalej więc chyba mój 3 kilowy pies wciśnięty w róg nie jest tu zagrożeniem epidemiologicznym.Spojrzał się na mnie,podciągnął baniak z wodą i poszedł mamrocząc coś o zapchlonych kundlach...świetną mamy mentalność-powalającą.3kilowy pies wciśnięty w róg stanowi problem a pijaczyna staczająca się na wszystkich w MZK czy dzieciak bite 15 minut ryczące bo chce lizacka już nie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ewunian']Nie wyobrażam sobie, by moja 9 - letnia siostra biła zwierzęta, kiedy od dziecka wychowuje się ją i inne dzieciaki wśród zwierząt (aktualnie 3 psy, 5 kotów, kury, "blondynki" w chlewiku, a dawniej to i rogate i podkute czworonogi bywały), uczy empatii i tego, że każdemu należy się szacunek...[/QUOTE]
Nasi znajomi ze wsi mają troje dzieci chłopak 17 lat (Paweł) , dziewczyna 16 lat (Justyna) , i jeszcze jeden chłopczyk lat 7-8 ( Kamil).
Kiedyś jak Kamil miał ok 4 lata, Paweł od kolegi przyniósł małego kotka ok 3 mies. Kotem był bardzo fajny przymilny, ciągle siedział mi na kolanach i spał. Zostawiłam więc go na tarasie na ławce śpiącego i poszłam na chwilkę do domu bo Justyna mnie po coś wołała, za chwilę wychodzę z domu, patrzę kotek idzie sobie po trawie, podlatuje Kamil pierze go za ogon i łup o ziemię, no to się drę, żeby zostawił kota bo go zaraz zrównam z ziemią (Kamila, nie kota), Kamil się tylko zaśmiał i ponownie chciał wziąć kota, więc ja idę do niego, biorę go za schaby i również zrobiłam lekkie bum o ścianę :diabloti: od tamtej pory Kamil już NIGDY nawet psa ani kota, ani krowy nie uderzył, teraz to nawet się nimi opiekuje :diabloti:
Jednak nie ma innej metody, bo słowne nie działają wgl :/

Link to comment
Share on other sites

wiesz... nas wychowywali dziadkowie - pokolenie przedwojenne (rodzice pracowali do późna), dość surowi, jeśli chodzi o posłuszeństwo... wiadomo było, że jak się potarmosimy, to będzie kara, czy to niedostanie głupiego słodycza, zakaz i tak rzadko oglądanego TV, czy pomoc w poważniejszych pracach w gospodarstwie(podściółkę zmienić, kozę wydoić, jak byliśmy starsi to i krówkami się zająć). Brat w wieku 5 lat specjalnie przydepnął psu ogon - coś go rozzłościło... od czasu przetrzepania mu skóry - delikatnie, by moi dziadkowie nie wyszli za dzieciobijców - więcej tego nie zrobił.
Ale niestety, teraz jest kreowane stwierdzenie "nie krzyczy się na dzieci bo to krzywi ich psychikę" i wychowanie bezstresowe:angryy:...

Link to comment
Share on other sites

Wychowanie bezstresowe to jakiś totalny koszmar... Ja byłam wychowywana zdecydowanie "stresowo" i nieraz oberwałam od mojej matki. Moje dzieci bite nie były, ale wiedziały doskonale co im wolno, a czego nie, pewne dość powszechne obecnie zachowania nawet by im do głowy nie przyszły. Głupi rodzice nie zdają sobie sprawy jaką krzywdę robią tym dzieciom a przy okazji i sobie - taki bezstresowo chowany bachor myśli wyłącznie o sobie, potrzeby innych są mu całkowicie obojętne.

Link to comment
Share on other sites

Wychowanie bezstresowe... Chyba żadne inne słowa nie wyprowadzają mnie z równowagi równie skutecznie... Mam koleżankę. Koleżanka ma syna, obecnie lat 2,5. Mały jest wychowywany w sposób leniwy. Wygląda to tak: Adrian robi coś, czego mu nie wolno, więc Mama: Adrianku, zostaw. Dziecko nie reaguje. Adrian, zostaw to! Dziecko nie reaguje. Na co mamusia ze stoickim spokojem: A, tam... Chociaż kota mają i tak właściwie mały mu krzywdy nie robi i wie, że tak nie wolno. Może dlatego, że kot, jeśli trzeba, potrafi pokazać pazury :diabloti: Tylko ciekawe, co będzie za parę lat, jeśli dalej będzie uczyć syna, że jej się nie słucha, bo po co :angryy:

Link to comment
Share on other sites

No widzicie,mój syn jest wychowywany bezstresowo...W moim tego pojęcia mniemaniu.Nigdy nie dostał lania,ani ode mnie,ani od męża.Naprawdę,mój syn nie wie co to bicie,lub wrzaski.Ale jak narozrabia,to marny jego los.Szlaban na gry,na kompa,na kolegów!Spokojnie,z wielka cierpliwoscią tłumaczę mu,że jesli nie dostosował się do reguł,które go obowiązują,teraz na własne życzenie będzie tego żałował.I koniec.I nie ma zmiłuj się,nie uderzę go nigdy w życiu,ale jak powiem,ze nie może wyjść przez tydzien,to nie wyjdzie,jak mu obiecam wyjazd do Zoo,czy Aquaparku,to pojedzie,ale zawsze musi mieć świadomość,że jeśli coś przeskrobie,taka,czy inna kara go spotka.Poza tym,cały czas z nim rozmawiam(akurat mam na tyle czasy,ze mogę)i jak przylezie do mnie z durnymi pytaniami ,nie odsyłam go,nie mówię,że nie mam czasu.Siadam i gadam,gadam,gadam,aż mi się to gadanie nudzi...Ale wiem,ze uzyskał odpowiedzi na wszystkie pytania i ja wypełniłam swoją misję,chociaż czasem naprawdę mi się nie chce

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta9494']No widzicie,mój syn jest wychowywany bezstresowo...W moim tego pojęcia mniemaniu.Nigdy nie dostał lania,ani ode mnie,ani od męża.Naprawdę,mój syn nie wie co to bicie,lub wrzaski.Ale jak narozrabia,to marny jego los.Szlaban na gry,na kompa,na kolegów!Spokojnie,z wielka cierpliwoscią tłumaczę mu,że jesli nie dostosował się do reguł,które go obowiązują,teraz na własne życzenie będzie tego żałował.I koniec.I nie ma zmiłuj się,nie uderzę go nigdy w życiu,ale jak powiem,ze nie może wyjść przez tydzien,to nie wyjdzie,jak mu obiecam wyjazd do Zoo,czy Aquaparku,to pojedzie,ale zawsze musi mieć świadomość,że jeśli coś przeskrobie,taka,czy inna kara go spotka.Poza tym,cały czas z nim rozmawiam(akurat mam na tyle czasy,ze mogę)i jak przylezie do mnie z durnymi pytaniami ,nie odsyłam go,nie mówię,że nie mam czasu.Siadam i gadam,gadam,gadam,aż mi się to gadanie nudzi...Ale wiem,ze uzyskał odpowiedzi na wszystkie pytania i ja wypełniłam swoją misję,chociaż czasem naprawdę mi się nie chce[/QUOTE]

Wychowanie dziecka i psa jest o tyle podobne, że trzeba mieć na obie rzeczy czas, trzeba chcieć, a kluczem okazuje się konsekwencja.

Link to comment
Share on other sites

A czasem nie chce się każdemu, to akurat normalne.

Gorzej, że niektórym nie zachce się nigdy i stąd tyle wpisów w tym temacie.
Czasem my nie mamy sił, by walczyć z własnym psem i wszystko na spacerach nas denerwuje.
Czasem inni mają w poważaniu cały świat, a my zszargane nerwy.

Link to comment
Share on other sites

wychowanie bezstresowe nie jest takie złe ;) to wszystko zależy od empatii rodziców.. mój brat to diabeł wcielony.. robi co chce, kiedy chce, wykłóca się, rozrabia - rodzice o dziwo w stosunku do niego nie są konsekwentni, to samo babcia i ciocia które również się nim zajmują.. często zachowuje się skandalicznie i często krew mnie zalewa, bo ja w jego wieku nie raz za podobne zachowania dostałam w skórę a on nic. Nigdy w życiu mój brat nie skrzywdził zwierzęcia - jako 3latek bawił się ze szczurami - nigdy, przenigdy, nie zrobił szczurowi krzywdy - moje szczury zawsze go uwielbiały - delikatny, cichy i spokojny w obejściu ze zwierzętami - cała nauka postępowania ze zwierzętami przyszła naturalnie, każdy kontakt ze zwierzakiem był mu od razu tłumaczony - uprzedzaliśmy fakty, zanim w ogóle zbliżył się do psa/jaszczurki/żaby/szczura/kota dostawał jasne instrukcje - od małego uczyliśmy go że zwierzęta czują, że się boją tak samo jak my, że taki pies czy kot czuje to samo co on i powinien je traktować tak jak chce żeby traktowali go inni - widział że psy się delikatnie głaszcze, a nie tłucze - bo przecież wszyscy głaszczą, to czemu on ma bić? kiedy przyszedł Lenny miał 8lat - bał się psa brać na ręce, bo nie chciał mu zrobić krzywdy..
to że dziecko jest rozpieszczone i wychowywane nie konsekwentnie wcale nie znaczy, że będzie sadystą - nie trzeba też pokazać jak to boli, żeby nie bił..

wracając do tematu.. dziś się dowiedziałam że jestem głupią siksą (w ogóle myślałam, że tego określenia się już nie używa - a jednak ;) )
Oczywiście oberwało mi się od psiego rasisty - bo mój pies wyfryzowany i w kubraku do tego o.O' a ja jeszcze śmiem się odezwać, kiedy ktoś otwarcie szydzi z mojego psa, trzymając na smyczy spasionego laba, który ledwo się z podłogi podnosi, jest brudny i śmierdzi od niego na kilometr.. ale jasne brudny pies to szczęśliwy pies.. tak jak i tłusty pies to szczęśliwy pies.. a mój to głupi bo wyfryzowany.. uh szkoda tylko że jego mądry brudny pies nie potrafił wejść do gabinetu wet nie robiąc afery, nie potrafił zamknąć japy i musiał oszczekać wszystko i wszystkich a później musiał mu 15razy powtórzyć "siad", aż w końcu sam go posadził bo pies nie wiedział o co chodzi..
ludzie są nienormalni.. oczywiście miło się nie skończyło.. bo ja wiele potrafię przeczekać, ale nie jak mi ktoś po Lennym jeździ.. zwłaszcza że mam alergię na robienie z pudli kalek.. im bardziej pan się burzył, tym bardziej jego lab się burzył a jak i pan i lab zaczęli drzeć mordę zostali wyproszeni z gabinetu i wszyscy odetchneli z ulgą bo i pan i lab mieli kłopoty z higieną i od razu przestało cichnąć..

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AngelsDream']Wychowanie dziecka i psa jest o tyle podobne, że trzeba mieć na obie rzeczy czas, trzeba chcieć, a kluczem okazuje się konsekwencja.[/QUOTE]Dokładnie,zgadzam się w 100% i dlatego wiem,ze ani moje psy,ani mój syn nie odstawią mi żadnego numeru.Ale co się namęczyłam,to tylko ja wiem:)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='marta9494']No widzicie,mój syn jest wychowywany bezstresowo...W moim tego pojęcia mniemaniu.Nigdy nie dostał lania,ani ode mnie,ani od męża.Naprawdę,mój syn nie wie co to bicie,lub wrzaski.[B]Ale jak narozrabia,to marny jego los.Szlaban na gry,na kompa,na kolegów![/B]Spokojnie,z wielka cierpliwoscią tłumaczę mu,że jesli nie dostosował się do reguł,które go obowiązują,teraz na własne życzenie będzie tego żałował.I koniec.I nie ma zmiłuj się,nie uderzę go nigdy w życiu,ale jak powiem,ze nie może wyjść przez tydzien,to nie wyjdzie,jak mu obiecam wyjazd do Zoo,czy Aquaparku,to pojedzie,ale zawsze musi mieć świadomość,że jeśli coś przeskrobie,taka,czy inna kara go spotka.Poza tym,cały czas z nim rozmawiam(akurat mam na tyle czasy,ze mogę)i jak przylezie do mnie z durnymi pytaniami ,nie odsyłam go,nie mówię,że nie mam czasu.Siadam i gadam,gadam,gadam,aż mi się to gadanie nudzi...Ale wiem,ze uzyskał odpowiedzi na wszystkie pytania i ja wypełniłam swoją misję,chociaż czasem naprawdę mi się nie chce[/QUOTE]
Czyli nie jest bezstresowe :) W mniemaniu 99% rodziców bezstresowe to pozwalanie na wszystko. A z przerażeniem obserwuje młodych rodziców, którzy boja sie swoich dzieci, boja się, że dziecko zapłacze, że może nie bedzie ich kochać, bo czegoś zabronili...

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś nie było jakiś wychowań bez stresowych i dzieci były normalne, można było wyjść spokojnie na ulicę nie drżąc o swój portfel/torebkę/... nie było tylu narkotyków, dopalaczy i innych g***** i jakoś wyrośli na ludzi:multi: Teraz wychowanie bezstesowe,super niania i te sprawy- i co mamy? Bachory robiące co im się żywnie podoba, dopalacze, gwałcicieli, złodziei, można tak wyliczać bez końca...nie,nie mówię,że powinno się dzieci bić ale lekka reprymenda+konsekwencja czynu by się przydała:angryy:

Link to comment
Share on other sites

No bo kiedyś to nie był kraj, tylko więzienie, a o milicjantach opowiadano dowcipy w rodzaju "spałowałem dziś wywrotowca - i to tak, że aż mu się kredki z piórnika wysypały".
Ja tam nie tęsknię.
Było wszystko - tylko szum medialny był mniejszy i informacja wolniej przepływała.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...