Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

u nas na ulicy , w bloku obok mieszkaly 2 psy , pudel max 15kg i kundel kolo 25kg , wypuszczane z rana zabierane czasami wieczorem, czasami wcale..
kundel byl w wieku mojego pudla miejwiecej a pudel sporo mlodszy
tworzyly zgrana" ekipe" i rzucaly sie obydwa na wiekszasc psow jakie spotkaly , w tym na mojego pudla (5kg) tyle razy co te psy dostaly ode mnie (i mojej rodziny ) z kopa, sola w oczy, dezodorantem i dlawikiem to chyba nikt niewie ale naprawde sporo razy , mowilam wlascielom z tysiac razy zeby zalozyli psom chociaz kagance , zglaszalam na straz miejska , wtedy nie mialam komorki z kamera i nie mialam jak nagrac (bylo to kolo 4 lata temu ) , ten codzienny koszmar (bo jak tylko zobaczyly mojego psa lecialy go pogryzc!) skonczyl sie dopiero jak starszy kundel odszedl chyba na jakas chorobe chociaz mial juz z 10lat wiec mozliwe ze ze starosci , wtedy sam pudel nie byl juz taki "cwany" , po niedlugim czasie wpadl pod samochod na moich oczach i zginal na miejscu
wlasciciele nawet nie chceili go zakopac.. zrobil to inny sasiad

a napisalam to po to zeby pokazac jak straz miejsca ma takie sytuacje w ...gdzies ;)
i kilka lat temu , i teraz jest podobnie , bo zglaszane byly prawie codzinnie

Link to comment
Share on other sites

[quote name='grandit']A czy wszystko w życiu jest takie proste? Policja się tymi sprawami nie zajmuje, dlatego lepiej od razu przedzwonić na straż miejską i się nie rozłączać, [B]podążając[/B] za właścicielem nie tracąc go z pola widzenia .Tak łatwo odpuszczając nic nie zmienimy i sytuacje będą się powtarzać.[/QUOTE]
Bardzo chciałabym Cię zobaczyć, jak podążasz za agresywnym psem i jego agresywnym właścicielem (niektórzy ludzie w obliczu potencjalnych sankcji też stają się agresywni i nieobliczalni w swych reakcjach). Odpuszczać nie można- zgadzam się, ale wiem z doświadczenia, ile trzeba się nachodzić na policję (tak, tak policja też się takimi sprawami zajmuje- szczególnie, jeśli pies wyrządzi szkodę, bądź poza tym, że biega bez nadzoru wykazuje agresję), żeby wyegzekwować ukaranie nieodpowiedzialnego właściciela psa i jak agresywny potrafi być taki właściciel, który dotąd żył w przekonaniu, że jego psu wszystko wolno. A jeśli cudzy pies poczyni szkody, to poradzą, żebyś sobie skarżył właściciela z powództwa cywilnego i to zarówno SM, jak i policja. Oczywiście na wszystko trzeba mieć świadków, najlepiej video nagrania,pamiętać znaki szczególne psa i mieć milion innych dowodów.
Fajnie by było, gdyby SM zawsze była w pobliżu i mogła się zjawić tak szybko, by być świadkiem określonej sytuacji i móc na miejscu wyciągnąć konsekwencje (od nałożonych kar jednak ludzie często się odwołują i karani w rezultacie nie są).
W zasadzie na niektóre psy i na niektórych ludzi najszybszą metodą jest po prostu posiadanie czegoś, czym można unieszkodliwić jedno i drugie. I wtedy włącza się lekkoduchom myślenie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='HelloKally'] Baton oprócz ran szarpanych ledwo przeżył, ma połamane żebra i przebite płuco. [/QUOTE]
o boże :-( mam nadzieję, że Baton wyjdzie z tego, życzę zdrowia dla psiaka i nie tracenia nadziei dla koleżanki <przytul> :-(

Link to comment
Share on other sites

SM nie reaguje w większości - to po pierwsze, a po drugie, wielokrotnie idąc parkiem kiedy podbiega do nas jakiś pies właściciel unosi oczy w górę i chowa smycz, niby że nie jego...
Ja mieszkam na wsi - jedna ósma domów w ogóle nie posiada bram, u jednej czwartej są wiecznie otwarte. Kundle biegają samopas, w swojej budzie bywają rzadko, polują na okoliczne koty...
Kiedy byłam mała, jakieś dziesięć lat temu, miałam kota... Miałam go zawsze, po prostu zawsze... Łaziłam z nim wszędzie, kot zawsze za mną... Odszedł kiedy miał około roku - rzucił się na mnie jamnik i musiałam wybrać pomiędzy kotem a mną. Kot się wyszarpał - nie zdążył uciec.
Te psy nawet właścicielom nie pozwalają się dotknąć - warczą na przechodni, gonią za samochodami i rzucają się na psy. Właścicielom to wisi... Czy SM będzie się szarpać z agresywnym psem, żeby zabrać go do przepełnionego schroniska?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='HelloKally']A ja cholera jasna nie chcę nosić różnych tego typu rzeczy w kieszeniach, tym bardziej, że wtedy, kiedy jest ciepło nie zawsze mam takie kieszenie, aby pomieścić, telefon, woreczek na wszelki wypadek, "miotacz gazu" + broń rodem z Terminatora. W zeszłym tygodniu podprowadzała mnie do domu po szkole przyjaciółka ze swoim beaglem. Jak zawsze sprawdziłam, czy brama pewnego "pana" jest zamknięta no i była., więc poszłyśmy.. jakieś 50m za posesją zobaczyłyśmy wielkie bydl. Kazałam Klaudii przyspieszyć, a sama starałam się zasłonić Batona(imię psa mojej kol). Na niewiele się to zdało, bo po ok 3 minutach ten powalony pchlarz się rzucił na beagla. Na początku myślałam, że on będzie chciał powąchać, albo przydusić do ziemi Batona, ale ten kundel od razu wystartował do karku robiąc tam dwie rany szarpane na 3 szwy, a następnie złapał za bok i trząsł psem Klaudii jak jakąś szmacianą lalką. W tym czasie kopałyśmy tą agresywną kupę mięsa, dołączyła się jakaś pani, która go okładała torebką.. po 5 minutach zjawił się jaśnie pan szanowny właściciel. Wezwałyśmy policję, kretyn dostał mandat, a ten jego nieszczepiony pchlarz nadal chodzi po tym świecie bez nadzoru, a Baton oprócz ran szarpanych ledwo przeżył, ma połamane żebra i przebite płuco. Stwierdziłam, że dam facetowi ostatnią szansę i jak po nowym roku pies dalej będzie latał samopas, to przez"przypadek" mu się umrze.[/QUOTE]

Nie, no rewelacja, chcesz ZABIĆ psa, bo ma własciciela idiote? Pomijam że to przestępstwo, ale ty wogóle używasz serca?

Przyjaciółka niech wystapi na drogę sądową (cywilny pozew) przeciwko właścicielowi psa o odszkodowanie i pokrycie wszelkich kosztów zwiazanych z pogryzieniem. Skoro była policja, to macie dowody, że to tamten pogryzł.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Nie, no rewelacja, chcesz ZABIĆ psa, bo ma własciciela idiote? Pomijam że to przestępstwo, ale ty wogóle używasz serca?

Przyjaciółka niech wystapi na drogę sądową (cywilny pozew) przeciwko właścicielowi psa o odszkodowanie i pokrycie wszelkich kosztów zwiazanych z pogryzieniem. Skoro była policja, to macie dowody, że to tamten pogryzł.[/QUOTE]

Amen.

Nie no, mega wigilijny nastrój; dogomaniaczka pisze, że otruje komuś psa, bo nie chce jej się nosić gazu czy tam czegoś w kieszeni. Aż mnie zatkało.
Faceta-bezmózga lepiej otruj - ach nie, boisz się konsekwencji :lol: lepiej pozbyć się głupiej kupy mięsa, którą nikt się nie przejmie. Tak się tylko składa, że ta głupia kupa mięsa to też pies.
A ja się źle czuję nawet kiedy jestem zmuszona kopnąć agresora...

Link to comment
Share on other sites

Iza. - wiec odpowiedz jest prosta, nie robisz tego skutecznie, mój promotor ma doskonała odpowiedz na studentów którzy po oblanym egzaminie mówią " no uczyłem się, uczyłem dniami i nocami" - to po co się pan tyle uczył ? trzeba było się nauczyć a nie uczyć

Saite - mam cię zaprosić do siebie i pokazać? twój atak "Bardzo chciałabym Cię zobaczyć....." do tej części by mi schlebił gdyby nie dalsza część zdania:)

Paulix - SM, ma zgłoszenie ,które musi być zarejestrowane, przy braku reakcji piszesz skargę.Czy ja twierdzę że od razu po niej będą przyjeżdżać na sygnale? Nie, ale trzeba ich docisnąć i rozliczać za brak reakcji. Wieś można powiedzieć rządzi się swoimi prawami, ja zabrałem głos w spawie sytuacji jakie dzieją się w mieście.

Nie lepiej zapobiegać, niż łudzić się że następnego dnia będzie inaczej?

Link to comment
Share on other sites

Tyle, że nie mamy dowodów na dwa inne pogryzienia, w tym mojego psa, co gorsza nawet nie mogę teraz z nim pójść do weta, a z ranki leci mu ropa. Wg. mnie pies który jest zdolny zabić inne zwierze i dotkliwie pogryźć człowieka nie ma prawa sobie luzem chodzić i rzucać się na kogo popadnie, a skoro ma chodzić luzem i prośby, groźby nie pomagają, to uważam, że lepiej by było jakby sami psa uśpili, bo wątpię, że ktoś przyjąłby takie zwierze. I wolę, żeby śmierć poniósł ten pies, aniżeli mój lub moich znajomych. Inna sprawa, jeżeli mnie by ten pies zadrasnął.. wtedy bym chyba zabiła również właściciela... wystarczy że mam już jedną bliznę po ich drugim psie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='grandit']

Saite - mam cię zaprosić do siebie i pokazać? twój atak "Bardzo chciałabym Cię zobaczyć....." do tej części by mi schlebił gdyby nie dalsza część zdania:)


Nie wiem co chcesz pokazywać, bo chyba nie to, co mnie by interesowało i co zawarłam w dalszej części swojej wypowiedzi.Teoretyzujesz bez uwzględniania realiów i przewidywania skutków, niekoniecznie tych pożądanych.
Radzisz innym,to przytocz przykłady potwierdzające skuteczność proponowanych przez Ciebie rozwiązań. Chyba, że Ci ich brakuje, co wydaje się najbardziej prawdopodobne.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]
Nie wiem co chcesz pokazywać, bo chyba nie to, co mnie by interesowało i co zawarłam w dalszej części swojej wypowiedzi.Teoretyzujesz bez uwzględniania realiów i przewidywania skutków, niekoniecznie tych pożądanych.
Radzisz innym,to przytocz przykłady potwierdzające skuteczność proponowanych przez Ciebie rozwiązań. Chyba, że Ci ich brakuje, co wydaje się najbardziej prawdopodobne.
[/QUOTE]

W pierwszym poście piszesz co chciałabyś zobaczyć, moja odpowiedź była na poziomie twojego docinku.
Nie teoretyzuje, jakich skutków Ty się obawiasz? Swojego psa mam już 12 lat i spotkało mnie wiele sytuacji.Każdy przypadek jest na swój sposób różny, przy jednych wystarczyła stanowcza rozmowa z właścicielem, w innych wzywana straż miejska,wielokrotnie.Przez co delikwent już widząc mnie z daleka zapinał smycz,nie chcąc mieć kolejnej utarczki.
Atakujesz mnie bezpodstawnie, to że Ty sobie nie radzisz nie oznacza ,że nie ma sposobu aby rozwiązać problem.
Nie doradzam podając dokładny opis co należy zrobić w konkretnym przypadku. Nakłaniam do nie zostawiania sprawy bez echa oraz przejścia do tego jako codzienności, tak jak tutaj ma to miejsce.

Link to comment
Share on other sites

Chyba wszędzie, oprócz mojego miasta ta SM jest tak opieszała i nieskora do pomocy....:lol:
U mnie wystarczy zadzwonić i poczekać 10 minut.... nie raz i nie dwa miałam okazję wzywać SM - najczęściej z przyczyn innych niż psie, ale raz też miałam okazję... w ubiegłą zimę znalazłam psa - pies miał obrożę, numerek... błąkał się drugi dzień... zadzwoniłam, nie chcieli przyjechać, bo nasze miasto umowę ze schroniskiem podpisuje co roku w okolicach marca, kwietnia... :angryy: a to był luty...
Jednak oprócz uroku osobistego, posiadam również siłę perswazji... :diabloti:
W ciągu 30 minut pies był już w domu... wystarczyło sprawdzić po numerze, do kogo należy...

Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie pies wisi mi na rękawie, a ja nic w tej kwestii nie robię... albo biega ciągle luzem stwarzając zagrożenie...
Niestety, większość ludzi mocna jest tylko w internecie... jak przyjdzie się zmierzyć z rzeczywistością, to większość zapomina języka w gębie....

Nie wyobrażam sobie jak można otruć komuś psa... raz w życiu psa kopnęłam i do dziś czuję niesmak na samo wspomnienie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='grandit']W pierwszym poście piszesz co chciałabyś zobaczyć, moja odpowiedź była na poziomie twojego docinku.
Nie teoretyzuje, jakich skutków Ty się obawiasz? Swojego psa mam już 12 lat i spotkało mnie wiele sytuacji.Każdy przypadek jest na swój sposób różny, przy jednych wystarczyła stanowcza rozmowa z właścicielem, w innych wzywana straż miejska,wielokrotnie.Przez co delikwent już widząc mnie z daleka zapinał smycz,nie chcąc mieć kolejnej utarczki.
Atakujesz mnie bezpodstawnie, to że Ty sobie nie radzisz nie oznacza ,że nie ma sposobu aby rozwiązać problem.
Nie doradzam podając dokładny opis co należy zrobić w konkretnym przypadku. Nakłaniam do nie zostawiania sprawy bez echa oraz przejścia do tego jako codzienności, tak jak tutaj ma to miejsce.[/QUOTE]
O jakich docinkach Ty w ogóle piszesz i o jakich atakach? Pohamuj wyobraźnię i czytaj uważniej. Jestem jak najbardziej za reagowaniem w sytuacjach, gdzie objawia się nieodpowiedzialność właścicieli psów i to wcześniej pisałam. Jeśli jednak piszesz, by iść za kimś niekoniecznie mile usposobionym i jego np. agresywnym psem, ślędząc, by możliwym było namierzenie i ukaranie, to ja Ci mówię, że nie zawsze jest to bezpieczne i w ogóle możliwe, bo ludzie nie muszą być pokorni wobec próby wyciągania wobec nich konsekwencji. No chyba, że Ty takich tylko spotykasz, ale wierz mi, że do czasu. Teraz łapiesz? I bardzo często, by dojść swoich racji, gdy sprawa oprze się o SM/policję trzeba nieco zachodu, a z Twojej perspektywy to wszystko wygląda tak prosto, tak gładko, co świadczy o tym, że jeszcze wiele przed Tobą, choć źle Ci nie życzę. Mimo to staram się zrozumieć Twój punkt widzenia, pewne sytuacje na pewno wyglądają inaczej z perspektywy kogoś, kto ma jednego, niewielkiego psiaka, a jego "psiarski" staż opiewa zaledwie na 12 lat.
Co do mnie, to ja sobie w tego typu sytuacjach raczej skutecznie radzę, muszę, bo nie chcę mieć na sumieniu cudzego zwierzęcia i problemów przez cudzą głupotę.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Arwilla']Chyba wszędzie, oprócz mojego miasta ta SM jest tak opieszała i nieskora do pomocy....:lol:
U mnie wystarczy zadzwonić i poczekać 10 minut.... nie raz i nie dwa miałam okazję wzywać SM - najczęściej z przyczyn innych niż psie, ale raz też miałam okazję... w ubiegłą zimę znalazłam psa - pies miał obrożę, numerek... błąkał się drugi dzień... zadzwoniłam, nie chcieli przyjechać, bo nasze miasto umowę ze schroniskiem podpisuje co roku w okolicach marca, kwietnia... :angryy: a to był luty...
Jednak oprócz uroku osobistego, posiadam również siłę perswazji... :diabloti:
W ciągu 30 minut pies był już w domu... wystarczyło sprawdzić po numerze, do kogo należy...

Nie wyobrażam sobie sytuacji, gdzie pies wisi mi na rękawie, a ja nic w tej kwestii nie robię... albo biega ciągle luzem stwarzając zagrożenie...
Niestety, większość ludzi mocna jest tylko w internecie... jak przyjdzie się zmierzyć z rzeczywistością, to większość zapomina języka w gębie....[/QUOTE]

No w pewnych miejscach np. nie ma SM :roll: Co do puszczanych luzem psów - nawet jeśli coś się ruszy, to kończy się na upomnieniach, pogadankach i propozycji, że owszem, można sprawę pchnąć do sądu jeśli się ma ochotę, ale samodzielnie, z powództwa cywilnego i jeśli nic naprawdę poważnego się nie stało to się można cmoknąć w pompkę co najwyżej. Dopóki nie będzie zmian na górze, obowiązkowych chipów i do nich jednolitej bazy danych to będzie taki pipnik jak jest.

Link to comment
Share on other sites

Saite :
[QUOTE]O jakich docinkach Ty w ogóle piszesz i o jakich atakach? Pohamuj wyobraźnię i czytaj uważniej.[/QUOTE] i w tym samym poscie :
[QUOTE] a jego "psiarski" staż opiewa zaledwie na 12 lat.[/QUOTE] zwróć uwagę sama przed wysłaniem co piszesz
[QUOTE]Mimo to staram się zrozumieć Twój punkt widzenia, pewne sytuacje na pewno wyglądają inaczej z perspektywy kogoś, kto ma jednego, niewielkiego psiaka, a jego "psiarski" staż opiewa zaledwie na 12 lat.[/QUOTE] nie starasz się tylko drwisz, wiek psa wykazuje na to że nie posiadam go od roku i wiele sytuacji mnie również spotkało tych niemiłych, no ale według ciebie to jeden (ilość psów jakie się posiada jest wykładnikiem doświadczenia?) i do tego rozmiarowo nie kaukaz sprawia że jest to niemożliwe,a to co mnie spotykało to jedynie spokojne spacery nie przejmując się niczym.

[QUOTE]. Jeśli jednak piszesz, by iść za kimś niekoniecznie mile usposobionym i jego np. agresywnym psem, ślędząc, by możliwym było namierzenie i ukaranie, to ja Ci mówię, że nie zawsze jest to bezpieczne i w ogóle możliwe, bo ludzie nie muszą być pokorni wobec próby wyciągania wobec nich konsekwencji. No chyba, że Ty takich tylko spotykasz, ale wierz mi, że do czasu. Teraz łapiesz? [/QUOTE][QUOTE]I bardzo często, by dojść swoich racji, gdy sprawa oprze się o SM/policję trzeba nieco zachodu[/QUOTE] Otóż nie, nie łapie. I powtórzę się co widocznie nie doczytałaś uważnie, że nie jest to łatwe. Park to otwarta przestrzeń, nie tracisz ze wzroku osób po kilku metrach,a o trzymaniu kogoś za rączkę do przyjazdu SM również nigdzie nie wspominałem.A do kontaktu dochodzi w momencie przybycia SM.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Arwilla']Chyba wszędzie, oprócz mojego miasta ta SM jest tak opieszała i nieskora do pomocy....:lol:
U mnie wystarczy zadzwonić i poczekać 10 minut.... nie raz i nie dwa miałam okazję wzywać SM - najczęściej z przyczyn innych niż psie, ale raz też miałam okazję... w ubiegłą zimę znalazłam psa - pies miał obrożę, numerek... błąkał się drugi dzień... zadzwoniłam, nie chcieli przyjechać, bo nasze miasto umowę ze schroniskiem podpisuje co roku w okolicach marca, kwietnia... :angryy: a to był luty...
Jednak oprócz uroku osobistego, posiadam również siłę perswazji... :diabloti:
W ciągu 30 minut pies był już w domu... wystarczyło sprawdzić po numerze, do kogo należy...
[/QUOTE]

Ja też kiedyś znalazłam psa, i zadzwoniłam do SM - rozłączyli się natychmiast, stwierdzili, że nie mają umowy ze schroniskiem i nie mają obowiązku zgarniania bezpańskich psów (co się oczywiście mijało się z prawdą). Psa odwiozła siostra sama.:shake:

Kiedyś spotkałam SM w parku - mój pies był luzem, więc odwołałam i zapięłam na smycz, żeby nie mogli się do niego przyczepić. Po parku biegały psy, bezpańskie czy też nie - pan "strażnik" wzruszył ramionami, na warczącego psa, twierdząc, że co on niby ma z tym psem zrobić... :angryy: :mad:
Śmiać mi się chciało, jedyne co usłyszałam, to "burek do budy" i odniosłam wrażenie, że tego pieska i SM się boi :diabloti:
Pijacy siedzą i chleją u nas pod pomnikiem - SM w drodze do dzielnicy, która z dobrej sławy nie słynie mijają ich chyba z dwadzieścia razy dziennie, ale jakoś im to wisi :shake:

[quote name='"grandit"']Swojego psa mam już 12 lat i spotkało mnie wiele sytuacji.Każdy przypadek jest na swój sposób różny, przy jednych wystarczyła stanowcza rozmowa z właścicielem, w innych wzywana straż miejska,wielokrotnie.Przez co delikwent już widząc mnie z daleka zapinał smycz,nie chcąc mieć kolejnej utarczki.[/QUOTE]

Widzisz, może spacerujesz w miejscach, gdzie ludzie stają i czekają na SM. Ja w takich miejscach nie spaceruje. Nie znam tych ludzi - często chodzę w różne miejsca, w różne kąty miasta jak coś ćwiczę i spotykam różne psy, ludzie i psy mnie nie pamiętają. Zanim wezwę SM bezpański pies, czy nawet i właściciel psa wejdą do pierwszej lepszej bramy. Co im podam? Rysopis? To ten pan i ten pies? A dowód podam jaki?

Przepraszam bardzo, ale gdzie ty żyjesz, w Krainie Elfów? Ludzie potulnie przepraszają, są przerażeni że krzyczysz i ze strachem czekają na SM? U mnie zazwyczaj rzucają chamskie odpowiedzi i idą w swoją stronę. Ja jestem dość drobna, mam się na nich rzucić? :roll:

[quote name='"evel"']owszem, można sprawę pchnąć do sądu jeśli się ma ochotę, ale samodzielnie, z powództwa cywilnego i jeśli nic naprawdę poważnego się nie stało to się można cmoknąć w pompkę co najwyżej.[/QUOTE]

Dokładnie. Pójdziesz do obdukcji z psem, zdejmiesz mu odcisk zębów i porównasz z ranami? Jaki masz dowód? Nie zawsze SM patrzy, nie zawsze inni ludzie patrzą - albo patrzą i bronią sąsiada. Chyba, że zamierzasz chodzić z kamerą :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Przepraszam bardzo, ale gdzie ty żyjesz, w Krainie Elfów? Ludzie potulnie przepraszają, są przerażeni że krzyczysz i ze strachem czekają na SM[/QUOTE]
trudność zrozumienia napisanego tekstu się kłania, bądź w ogóle nie czytasz poprzednich postów wyskakując jak filip z konopi,mam specjalnie na PW przesłać ci pogrubione fragmenty?
Jak cię napadną na ulicy to rozumiem też nie wzywasz SM/policji bo :[QUOTE]Co im podam? Rysopis? To ten pan i ten pies? A dowód podam jaki? [/QUOTE]

Link to comment
Share on other sites

[quote name='grandit']trudność zrozumienia napisanego tekstu się kłania, bądź w ogóle nie czytasz poprzednich postów wyskakując jak filip z konopi,mam specjalnie na PW przesłać ci pogrubione fragmenty?
Jak cię napadną na ulicy to rozumiem też nie wzywasz SM/policji bo :[/QUOTE]

Czytam, baa! Nawet odnoszę się do cytatu :lol:
Napisałeś, że całe osiedle ze strachu zapina swoje psy na smycz, więc napisz może jakieś wersje dla sytuacji, którą ja Ci podałam? :razz:

Ano, jak mnie ktoś napadnie to i owszem wezwę - być może znajdą jakieś ślady.
Ale co z robią z psem? Zbadają DNA na podstawie sierści? :roll:
Napisałam Ci, jak u mnie reaguje SM. No chyba, że...

[quote name='grandit']trudność zrozumienia napisanego tekstu się kłania, bądź w ogóle nie czytasz poprzednich postów wyskakując jak filip z konopi,mam specjalnie na PW przesłać ci pogrubione fragmenty?
[/QUOTE]

:diabloti::diabloti::diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Napisałeś, że całe osiedle ze strachu zapina swoje psy na smycz, więc napisz może jakieś wersje dla sytuacji, którą ja Ci podałam? [/QUOTE] nie całe,tylko jedna osoba z która miałem zatarg, nie wydzwaniam po SM gdy widzę spuszczonego psa ze smyczy, tylko gdy ten pies jest agresywny a co gorsza atakuje ludzi/inne psy

Co do tego jak reaguje SM, ludzi w niej pracujących jest wielu.Jeden służbista a drugi czeka aż mu się dniówka skończy. Trzeba było zwrócić uwagę ponowną dlaczego nie reagują, a potem poprosić o wylegitymowanie się. Ale nie, przecież lepiej podkulić ogonek i uciekać.

Link to comment
Share on other sites

Ach, nie mówię o otruciu, aczkolwiek powoli to rozwiązanie nabiera kolorów, biorąc pod uwagę fakt, że teraz muszę sama wracać do domu w środy i czwartki, bo wszyscy się boją mnie podprowadzić po ostatniej akcji. Wystarczy, że facet nadal będzie wypuszczał, nie domykał bramki i te psy będą przychodzić pod mój dom o 3 nad ranem i o takich porach, gdy ich szczekanie utrudnia funkcjonowanie. Już raz prosiłam o 2 nad ranem w kapciach i szlafroku mojego sąsiada, żeby jednak opuścił tą wiatrówkę. U nas nawet SM nie ma, a jak zadzwoniłam na policję po pierwszym ataku, i w rozmowie zaznaczyłam, że wiem czyje to psy, i mam na to dowody, że te psy sobie biegały pod moją furtką będąc jakieś 600m od mojego domu miły pan aspirant życzliwym tonem stwierdził, że problem bezdomnych psów należy kierowac od gminy. Już nie raz było to zgłaszane, od jakichś 4 lat to próbujemy to załatwić pokojowo, a wystąpienie na drogę sądową też nic może nie dać, bo facet zawsze wszystkim naokoło wmawia, że jako właściciel jestem lekkoduchem, specjalnie zatrzymuję się pod ich ogrodzeniem, żeby psy denerwować, mój pies im kury dusi(a kur nie mają), i jest cały czas spuszczony. Czasem mi się śmiać chce, bo ja się psa boję w parku spuścić, a co dopiero w pobliżu ulicy po której jeżdżą tirówki. Nawet jak Batona pogryzł jego pies, to wydarł się na Klaudię, żeby cytuję "spieprzała z tym psem" i to takim tonem, jakby to ona była sama sobie winna. Plus jest taki, że z Batonem najgorsze minęło a Klaudia ma wyrzuty sumienia, że nie zmiażdżyła czaszki temu psu na samym początku.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='grandit']nie całe,tylko jedna osoba z która miałem zatarg, nie wydzwaniam po SM gdy widzę spuszczonego psa ze smyczy, tylko gdy ten pies jest agresywny a co gorsza atakuje ludzi/inne psy

Co do tego jak reaguje SM, ludzi w niej pracujących jest wielu.Jeden służbista a drugi czeka aż mu się dniówka skończy. Trzeba było zwrócić uwagę ponowną dlaczego nie reagują, a potem poprosić o wylegitymowanie się. Ale nie, przecież lepiej podkulić ogonek i uciekać.[/QUOTE]

Aha, czyli z tych wszystkich ludzi, na których nasłałeś SM tylko jedna zapina teraz psa? Ja naprawdę chce Cię zobaczyć w akcji...

U nas, w Łodzi, wygląda to tak mniej więcej:
[QUOTE]
Sześć bezpańskich psów od tygodni terroryzuje ludzi na Widzewie. Co zrobiły służby odpowiedzialne za ich odłowienie? Dały karmę ze środkiem usypiającym. Psy pojadły, pospały i poszły, bo nikt nie przyjechał, by je zabrać

Rejon ulic Dąbrowskiego i Puszkina. Nie ma tu domów ani bloków. Są zakłady pracy, w których pracują ludzie. To im zagraża zgraja dużych psów. Terenu jednego z zakładów strzeże firma Solid Security. Sprawą zajął się jej przedstawiciel Jarosław Tokarski: - Psy są agresywne. Jeden ma mordę rottweilera. Musieliśmy zawiesić obchody strzeżonego terenu, żeby nie pogryzły naszych pracowników. Zagrożeni są też ludzie na przystanku autobusowym na ul. Puszkina, przyjeżdżający do pracy. Ponad miesiąc interweniujemy u różnych służb, żeby pomogły rozwiązać problem. I nic.

Z zapisków ochroniarzy
26 stycznia. Psy ulokowały się w pobliżu firmy. Rzucają się na ludzi i samochody. Dwa razy dzwonimy do schroniska dla zwierząt. Pracownik przyjeżdża następnego dnia. - Jak ich nie złapiecie, to ich nie zabierzemy - mówi i odjeżdża.

Kolejne telefony w następnych dniach też nie dają nic poza obietnicami, że spróbują pomóc.

5 lutego. Dzwonimy do straży miejskiej. Z jej inicjatywy o godz. 14.20 spotykamy się z trzema strażnikami i pracownikiem schroniska. Jeden strażnik opowiada, że wie, o które psy chodzi. Poprzedniej nocy miał interwencję na ul. Puszkina. Psy tak obsiadły radiowóz, że strażnicy bali się wysiąść. Na naszym terenie rozpoznają dwa z tych psów. Nie próbują ich łapać. Pracownik schroniska zostawia nam karmę i środki usypiające, byśmy sami podłożyli je psom. Uprzedza, że tabletki działają 40 minut. Godz. 16. Dwa psy śpią. Natychmiast dzwonimy do schroniska. Przyjeżdżają po dwóch godzinach. Wyspane i najedzone psy zdążyły uciec. Umawiamy się, że ponowimy próbę rano.

6 lutego, 8 rano. Sześć psów zjada karmę z tabletkami i zasypia. Pracownik schroniska przyjeżdża... po trzech godzinach. Tłumaczy się interwencją w Pabianicach. Znów dzwonimy do schroniska i do straży. Tłumaczą się brakiem środków i sprzętu. Policjanci przyjmują zgłoszenie i oddzwaniają, że... zawiadomili schronisko i straż. Po naszych protestach dają jeszcze telefon do inżyniera miasta. Ten pyta, czego od niego oczekujemy.

8 lutego. Dzwonimy do straży. Słyszymy: „Podjęliśmy działania razem ze schroniskiem”.

9 lutego. Informujemy strażników, że psy mogą należeć do właściciela jednego z pobliskich zakładów. Ci ustalają, że są tam jedynie dokarmiane. Pracownik tego zakładu zobowiązuje się zamknąć bramę podczas dokarmiania psów i powiadomić schronisko.

13 lutego. Psy atakują pracownicę jednej z firm. Ucieka do samochodu. Jeden z psów wskakuje jej na auto. Powiadamiamy straż i schronisko. Nikt się nie zjawia. Nie pomagają telefony na policję i do inżyniera miasta.

15 lutego. Enty raz dzwonimy do schroniska. Pracownica chwali się, że jeden pies został złapany. Jest zadowolona. My nie, bo zostało jeszcze pięć.

17 lutego. Psy biegają. Kolejny telefon do straży i obietnica, że wkrótce przyjadą pracownicy schroniska, by je wyłapać. Nie przyjeżdżają. Pojawia się za to siedmiu strażników. Obchodzą teren i odjeżdżają.

Z raportów służb

W policyjnych sprawozdaniach jest zgłoszenie z 6 lutego. - Dotyczyło sześciu bezpańskich psów biegających po okolicy, rzucających się na samochody i atakujących ludzi - relacjonuje aspirant Radosław Gwis z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Dyżurny powiadomił inżyniera miasta i straż miejską. Dyżurny straży zapewnił, że "sprawę znają i prowadzą w tym kierunku działania". Uznaliśmy interwencję za zakończoną.

Straż miejska twierdzi, że choć łapanie psów do niej nie należy, w sprawę się zaangażowała. - Bardziej niż to wynika z naszych możliwości i uprawnień - przekonuje Leszek Wojtas ze straży. - Ustaliliśmy, gdzie psy przebywają najczęściej, doprowadziliśmy do spotkania strażników, ochroniarzy i przedstawiciela schroniska. Ochroniarze mieli podać środek usypiający w karmie, a schronisko - odebrać psy. Zwierzęta zasnęły, ale ze schroniska nikt nie zdążył przyjechać. Dzień później sytuacja się powtórzyła. Ochroniarze wykazali dużo dobrej woli. My też chcieliśmy, ale przecież sami tych psów nie będziemy do schroniska wozić.

O interwencję przy ul. Dąbrowskiego pytamy w schronisku. - Złapaliśmy jedną suczkę, taką najbardziej naiwną. To i tak sukces. Człowiekowi na dwóch nogach trudno dogonić czworonoga - opowiada jedna z pracownic.

Co z pozostałymi psami? Dyrektorka schroniska Bogumiła Skowrońska: - Próbowaliśmy stosować karmę ze środkiem usypiającym. Panowie ochroniarze nie wywiązali się z umowy. Za wcześnie ją podali. Kierowca nie zdążył przyjechać. Mamy tylko jednego, a zgłoszeń o bezpańskich zwierzętach jest mnóstwo. To my ustalamy procedury i ochroniarze powinni się do nich zastosować.

Zapytana o inne metody odławiania bezpańskich psów odpowiada: - Mamy strzelbę i naboje usypiające. Ale nie możemy ich użyć, bo nie mamy do tego osoby z uprawnieniami. Nikt w kraju nie organizuje szkoleń z wyłapywania psów. Trzeba by znaleźć snajpera - policjanta, myśliwego, może strażnika. Ja i kierowca strzelać nie umiemy.

Skowrońska narzeka, że problem bezpańskich zwierząt w Łodzi jest ogromny - w jej placówce jest aż 750 psów, a tylko 250 miejsc. I nie ukrywa irytacji: - Wszystkim wydaje się, że schronisko to taka miejska oczyszczalnia z rzeczy niechcianych. Miasto zrzuca na nas obowiązek usuwania z ulic bezpańskich psów, a tak naprawdę jesteśmy po to, żeby tym niechcianym i porzucanym dawać schronienie i jedzenie, a nie żeby je ganiać.

Od redakcji: 23 lutego. Psy nadal grasują.

Źródło: Gazeta Wyborcza Łódź
[/QUOTE]

:angryy::mad::shake:

Link to comment
Share on other sites

Paulix : nie "nasłałem" ,a wezwałem w miejsce zdarzenia. Robicie takie niedowierzanie jakbym jakieś cuda wyczyniał.

Podajesz w artykule sytuacje braku kompetentności służb. Szanowna redakcja zamiast szukać konkretnych winowajców nagania na "ogół",a tym się nic nie wskóra.Sugerowanie ,że "SM jest zła" nic nie robi",dochodzi się do osoby ,która za to odpowiada z racji swojego stanowiska. Czym już gazeta się nie wykazała.

Link to comment
Share on other sites

zytam ten wątek i bogom dziękuję, ze tak rzadko spotyka mnie sytuacja podobna do opisywanych. Dziś była niestety jedna z nich.
Szłam z Bajeczką przez park, młoda na smyczy. Generalnie nie przeszkadzają mi podchodzące do nas psy, moja raczej wzbudza w nich pozytywne uczucie, zawsze przyjmuje postawę uległą. Tak i dzis podszedł do nas kundelek z panciem, na smyczy, powąchały się trochę, wszystko spoko. Za chwilę podchodzi usmiechnięty pancio z pseudo-mini-malamutem z jednym okiem brązowym, drugim błękitnym. "Malamut" najpierw obwąchał oba psy po czym warcząc próbował złapać Bajkę zębami. Długo nie myśląc odepchnęłam go kolanem, i co słyszę? "Co Pani?! Psa kopie? On chciał się przywitać! Na policję dzwonię!" Nawet nie zdążyłam powiedzieć, żeby dzwonił, wyprzedził mnie facecik z kundelkiem. Powiedział gościowi, że to on dzwoni zaraz na SM i poświadczy, ze to jego pies chciał ugryźć mojego. Jakby tego było mało to w między czasie "malamut" pokazywał zęby także do kundelka. Facet widząc, ze jest bez szans oddalił się z prędkością światła.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Diana S'][B]engelina[/B], zycie.... Gdybym miała opisać, co mnie spotyka z moimi psami, zajęłoby to trzy strony....[/QUOTE]
Opisz, opisz... Będzie co poczytać, a że to Twoje sytuacje, a nie nasze, to i uśmiechnąć się można... ;) Aczkolwiek wiem, jak taka sytuacja działa na żywo

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...