Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Ostatnio były dwie 'milutkie' sytuacje:
Jakaś starsza pani wchodzi na swoje podwórko, wita się z psem i przemawia do niego "no coo? Chcesz wyjść, chceesz? Dobrze, pójdziesz, tylko ten piesek przejdzie. No zobacz, jaki ładny piesek!". No dobra, pominęłam fakt, że puszcza samopas agresywnego (bo miałam okazję już go poznać) psa, przyspieszyłam kroku i miałam nadzieję, że da mi chociaż kawałek odejść. Ale niee, no bo po co.. Doszłam tylko do końca płotu i już otwiera bramę. Pies oczywiście leci do Jaskiera, babka tam pokrzyczała na niego, ale miał ją w dupie, więc poszła do domu.

Druga sytuacja: Czekam z Jaskierem na koleżankę (przed sklepem). Już taka zadowolona jestem, bo dużo ludzi przechodziło, a ja ćwiczyłam z psem i na nikogo nie szczeknął. Aż tu nagle przychodzi jakiś żul z psem pokroju owczarka (oczywiście bez smyczy, no bo po co ona komu), no i do mojego leci (tzn. pies, nie żul). Facet najpierw się głupio gapił, jak mój próbuje uciec, bo się boi, a potem wypalił "on nic nie zrobi. Ale tamten może" (czyli moje 4,5kg miałoby zrobić krzywdę na oko 30-40kilogramowemu psu?). A potem jeszcze dodał "Noo, bo to jest suczka. I zdaje się w cieczce", juz myślę, co za idiota, sukę w cieczce puszcza luzem, potem będzie szczeniaki topił. ale się nie odezwałam. W końcu gość powrzeszczał na swojego psa "ani mi się waż!", potupał i wlazł do sklepu, zostawiając mnie z głupkowatą miną. I jak się potem okazało - jego pies wcale nie był suką. Więc co? Jaskier ma cieczkę?! Fajnie wiedzieć...


Ale jestem na siebie cholernie zła.. Bo w obu przypadkach nie odezwałam się ani słowem, a powinnam tych ludzi zjechać. Ech, gdybym na spacerach umiała tak pyskować, jak w szkole.. ;) Nie no, poważnie.. Muszę się nauczyć zwracać ludziom uwagę, bo to nie są pierwsze przypadki, jak takich spotykam, i na pewno nie ostatnie..

Link to comment
Share on other sites

A ja ostatnio czuje się jak bym mieszkała w utopii :) Żadnych podbiegaczy na ulicach. Większość ludzi łapie swoje psy gdy jesteśmy w parku lub sa na tyle wychowane że są przy właścicielu... Normalnie raj... Dziewczyny moje tak skupione na mnie lub na swojej zabawie że mają pod ogonem inne psy wiec mi to pasuje :D

Link to comment
Share on other sites

Okamia - ja też tak ostatnio się czułam...:razz: do środy, kiedy to kilka razy wpadł na moje suki biegający samopas doberman z kolczatką na szyi (szczekał, wpadał między nie, zawracał, robił koło i znowu to samo :roll:), kiedy wracałam wlazła prosto na mnie dziewczyna z średnim kundlem, mimo że miałam suki na siadzie, przepinałam smycze, więc mogła użyć mózgu i mnie ominąć (byłam z boku ścieżki) - ale byłam na tyle miła, że ją przed tym dobkiem ostrzegłam, zignorowała to i poszła prosto tam, gdzie on latał. Cóż - jej problem. A ostatnią cegiełkę dołożył pijany koleś z dwoma napakowanymi pseudoamstafkami, które szarpały nim jak szmatą i usiłowały na serio dorwać moje suki, a on wrzeszczał na nie, ciągnął, leciał w drugą stronę, ledwo je utrzymując... Brr, odechciało mi się wychodzić do parku w okolicach 18-19 :roll:

Też tak macie - albo nic, zupełnie, wszyscy mili i fajni, a jak się zdarzy gorszy dzień, to po prostu wszyscy nagle tracą mózgi i na ulicach same agresywne i niewychowane psy? :roll:

Link to comment
Share on other sites

Przykre jest,że są osoby, które sądzą iż kaganiec wystarczy agresywnemu psu.
Miałam okazje przeżyć atak amstaffa w metalowym kagańcu, mój 40kg. pies miał wiele szczęścia,bo bronił go 20 kg. kolega, gdyby nie on agresor zatłukłby mojego psa.
Psina wywróciła się i momentalnie stał się łatwym celem, a pani nie widziała problemu "przecież ma kaganiec". Pies dusił się i nie mógł się podnieść, dobrze,że mój kompletnie nie wychowany drugi pies nie toleruje obcych psów i atakował agresora.
Cóż od tej pory jego agresja do zwierząt tylko se pogłębiła, ale to nie moja wina, ciągle mamy takie atrakcje,ponad miesiąc temu niemal identyczna akcja, zmienił się tylko napastnik- bernardyn bez kagańca i właściciela, nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji, kopałam, darłam się i szarpałam z trzema psami. I co? I nic znalazł się właściciel i uciekł z psem zanim przyjechała policja.
Zresztą chyba już tu o tym pisałam.
Najłagodniejszy pies na osiedlu stał się workiem treningowym dla psów, on po prostu nigdy i nikomu nie pokazał zębów, a "niewychowany agresywny kundel", którego nie ułożyłam aby nie ruszał psów dwukrotnie uratował życie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='MaDi']Przykre jest,że są osoby, które sądzą iż kaganiec wystarczy agresywnemu psu.
Miałam okazje przeżyć atak amstaffa w metalowym kagańcu, mój 40kg. pies miał wiele szczęścia,bo bronił go 20 kg. kolega, gdyby nie on agresor zatłukłby mojego psa.
Psina wywróciła się i momentalnie stał się łatwym celem, a pani nie widziała problemu "przecież ma kaganiec". Pies dusił się i nie mógł się podnieść, dobrze,że mój kompletnie nie wychowany drugi pies nie toleruje obcych psów i atakował agresora.
Cóż od tej pory jego agresja do zwierząt tylko se pogłębiła, ale to nie moja wina, ciągle mamy takie atrakcje,ponad miesiąc temu niemal identyczna akcja, zmienił się tylko napastnik- bernardyn bez kagańca i właściciela, nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji, kopałam, darłam się i szarpałam z trzema psami. I co? I nic znalazł się właściciel i uciekł z psem zanim przyjechała policja.
Zresztą chyba już tu o tym pisałam.
Najłagodniejszy pies na osiedlu stał się workiem treningowym dla psów, on po prostu nigdy i nikomu nie pokazał zębów, a "niewychowany agresywny kundel", którego nie ułożyłam aby nie ruszał psów dwukrotnie uratował życie.[/QUOTE]
moja suke w parku rowniez zatakowal amstaf w kagancu metalowym , to bylo z 4 miesiace temu opowiadalam na tym watku
moja suka 17kg tez zakagancowana nie miala szans na dodatek moja na smyczy
gdyby nie moje kopanie i walenia w psa pilka kauczokowa kolezanki (pomagala jak mogla z odleglosci bo sama miala psa na smyczy) pewnie tez by ja zatlukl
tak ja poobijal ze miala spuchniecia na calym ciele i ja bolalo dobre 2tyg

i mam nauczke jak widze duzego psa nawet w kagancu a bez smyczy to uciekam poporstu , boje sie wiem ze ten kaganiec czesto daje za malo

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

A ja uważam,że można uszanowac to,że właściciel psa nie życzy sobie kontaktów tego swojego psa z innym.Wystarczyłoby zrozumiec,że pies biegający luzem nie jest jedynym psem na danym
ternie.
E/W

Link to comment
Share on other sites

Szłam dzisiaj z moimi psami na spacer (2 husky na smyczy i kundel luzem) i nagle zobaczyłam jak zza zakrętu biegnie w moją stronę ON i tak się przenikliwie patrzył że myślałam, że chce nas zjeść. Za ONkiem jakieś 50m dalej szły 2 panie z wózkiem z dzieckiem i jak już w końcu zobaczyły jaka jest sytuacja to leniwie zaczęły psa wołać, ale oczywiście pies miał je gdzieś i tak stał jakieś 3m ode mnie. Moja Lucy w przeciwieństwie do tego ONka dała się odwołać bez problemu. Ja trzymałam swoje psy za obrożę, ale jeszcze metr by ten pies podszedł i bym ich nie utrzymała. Jak już właścicielka była blisko to mówiłam czy może zawołać psa to stwierdziła, że przecież widzę, że wołanie nie pomaga. Oczywiście odpowiedziałam jej, ze jak jej pies nie słucha to niech go trzyma na smyczy to usłyszałam stałą gadkę, że jej jest łagodny i chciał się tylko pobawić. Tylko, że moje psy nie lubią obcych psów i nie mają zamiaru się bawić i jak pies stoi 3 metry ode mnie to jestem w stanie je utrzymać, ale jak podejdzie na odległość metra to mogę mieć problem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evl']Może ktoś chce bigla?[/QUOTE]
Obawiam się, że za parę miesięcy może ruszyć na dogo akcja szukania domów dla gromady szczeniaków z matki beagle. No chyba, że do tego czasu geny same się wyeliminują z puli na wspominanej przez Ciebie szosie.

Jeśli myślałam do niedawna, że nie spotka mnie nic bardziej niebezpiecznego, niż bachor rzucający deskorolką w biegnącego obok roweru psa, to się pomyliłam. Dziś spotkała mnie pani z małym kundlem i pani z potężnym goldenem. Kundel był bez smyczy i rzucił się na Niuńka, który truchtał przy rowerze (na szczęście truchtał, a nie jechaliśmy szybciej, bo mogłoby się to dla mnie źle skończyć), a podniecony golden zaczął rwać na smyczy... na co pańcia po prostu go puściła.

W związku z tym w jednej chwili szarpałam się na ulicy z rowerem i wystraszonym psem (usiłował schować się za mną), który mimo że TTB, nie ma w sobie agresji i spanikował, gdy te dwa go obskoczyły, ujadając i szczypiąc. Jak mi się udało wyplądać z roweru i rzucić go na ziemię, to - widząc, że kundel nakręca aferę - sprzedałam mu dwa celne kopy w nos. Odskoczył ze skowytem, ale nie dał za wygraną. A wtedy... rzucił się na niego podniecony golden i zaczął miotać nim jak lalką po całym chodniku, a potem po jezdni. Na co dopiero baby podniosły wrzask, jedna darła się na mnie ("sadystko!!!!!!!!!!! zadzwonię na policję, psa kopnęłaś!!!!!"), a druga na kotłujące się psy ("zostaw go, zostaw go ZOOOOOSTAW GOOOO COOO TY ROBISZ MAAAAAAAAAX!!!!!! niech ktoś coś zrobi, gryzą się!!!"), stojąc od nich jakieś 5 metrów i nie próbując nawet przerwać bójki.

W tym czasie ja uspokoiłam Niuńka, podniosłam rower i zadzwoniłam na straż miejską :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='AngelsDream']Z jakim efektem?[/QUOTE]
Przyjęli wezwanie i wiem, że byliby szybko, bo w pobliżu jest cmentarz i z powodu narastającego ruchu kręci się dużo patroli, ale gdy baby zorientowały się, co robię, to uciekły. Kundel wyrwał się goldenowi i zwiał w osiedlowe uliczki, a właścicielka chwyciła goldena i w długą. Tamta druga poleciała za swoim kundlem. Nie znam ich kompletnie nawet z widzenia, nie wiem gdzie mieszkają i nie chciało mi się żadnej z nich gonić, w związku z czym zadzwoniłam ponownie na straż i odwołałam wezwanie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Przyjęli wezwanie i wiem, że byliby szybko, bo w pobliżu jest cmentarz i z powodu narastającego ruchu kręci się dużo patroli, ale gdy baby zorientowały się, co robię, to uciekły. Kundel wyrwał się goldenowi i zwiał w osiedlowe uliczki, a właścicielka chwyciła goldena i w długą. Tamta druga poleciała za swoim kundlem. Nie znam ich kompletnie nawet z widzenia, nie wiem gdzie mieszkają i nie chciało mi się żadnej z nich gonić, w związku z czym zadzwoniłam ponownie na straż i odwołałam wezwanie.[/QUOTE]

Rozumiem, byłam tylko ciekawa, czy do Pań coś dotarło. Najwyraźniej jednak tak.

Link to comment
Share on other sites

Moja mama ostatnio miała niemiłą sytuację wychodząc z naszym labem. Szła z nim rano, ona zaspana, pies zaspany (Lary nienawidzi wychodzić rano, woli dosypiać ze mną). Jakiś facet ma 2 yorki, jednego spuścił, nagle yorek zaczął na ulicy obskakiwać Larego i skakać mu do karku, mama przerażona bo nie wie co zrobi Lary, a Lary stał spokojnie jednak powoli zaczynął się jeżyć i tracić cierpliwość, mama krzyczy do faceta by zabrał psa a on na to "co pani, małego psiaka się boi?". Postraszyła go że przestanie krótko trzymać Larego i go puści a on na to "niech pani go puszcza". W końcu jednak zabrał psa... bezmyślność ludzi jest przerażająca, Lary waży 42 kg, jest spokojny ale do czasu, utrzymać wkurzonego bydlaka nie jest łatwo, a moja mama to drobna kobieta, pomaga wyprowadzać go tylko rano, kiedy nie ma ludzi...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Fauka']Moja mama ostatnio miała niemiłą sytuację wychodząc z naszym labem. Szła z nim rano, ona zaspana, pies zaspany (Lary nienawidzi wychodzić rano, woli dosypiać ze mną). Jakiś facet ma 2 yorki, jednego spuścił, nagle yorek zaczął na ulicy obskakiwać Larego i skakać mu do karku, mama przerażona bo nie wie co zrobi Lary, a Lary stał spokojnie jednak powoli zaczynął się jeżyć i tracić cierpliwość, mama krzyczy do faceta by zabrał psa a on na to "co pani, małego psiaka się boi?". Postraszyła go że przestanie krótko trzymać Larego i go puści a on na to "niech pani go puszcza". W końcu jednak zabrał psa... bezmyślność ludzi jest przerażająca, Lary waży 42 kg, jest spokojny ale do czasu, utrzymać wkurzonego bydlaka nie jest łatwo, a moja mama to drobna kobieta, pomaga wyprowadzać go tylko rano, kiedy nie ma ludzi...[/QUOTE]

Tego nie rozumiem. Widać można mieć mózg w zadzie niezależnie od wielkości czy rasy swojego psa. W wypadku jak powyżej, najbardziej podnoszą mi ciśnienie ludzie, którzy chwalą swojego dzielnego szczurka, że się nie boi obskakiwać większego psa albo drzeć na niego ryja (tylko śmiesznie później jest, jak ten duży w końcu straci cierpliwość). Żeby nie było - sama mam małego psa, który ma skłonności do obszczekiwania dużych psów ze strachu, ale w życiu bym jej nie pochwaliła za to, że "taka dzielna" jest.

Link to comment
Share on other sites

Dziś idę sobie z moim tymczasowym sznaucerkiem miniaturką, gdy nagle zza krzaka wybiega paroletni chłopiec z psem na ręku i szybciutko go stawia koło mojego.Po chwili pyta- "gryzie?".
Trochę nie w tej kolejności, ale myślę że się jeszcze nauczy :).Dobrze że wybrał małego pieska.

Link to comment
Share on other sites

Ja dość często chodzę na spacer z moim psem i z przyjaciółką na pobliskie osiedle. Mieszka tam pani, którą 'pieszczotliwie' nazywamy Grandalką. W sumie nie wiem od czego wzięłyśmy tę nazwę ;d. Pani ta ma cocker spaniela, ja idę sobie z moim haszczakiem i widzę, że biegnie do nas pies, bez obroży, szelek, smyczy czy czegokolwiek. To było nasze drugie spotkanie z tym psem (oni dopiero się wprowadzali na to osiedle) i na początku nie poznałam, że to pies, którego Lasti nienawidzi od pierwszego spotkania. Moja przyjaciółka podeszła i chciała zatrzymać psa, bo mój jest agresywny od czasu kiedy inny pies go dość mocno pogryzł, ale cocker zaczął na nią warczeć, więc się odsunęła. Ja trzymam psa krótko a właściciela nie widać. Za chwilę zza bloku wyłania się pan psa, patrzy na nas dziwnym wzrokiem i woła tego swojego psa. Wołał go i wołał, a pies nie słucha. Mógł podejść i go wziąć, widać było już że mój pies strasznie najeżony. Gdyby stała się temu psu krzywda to byłoby oczywiście z mojej winy, bo to mój pies by zaatakował.
Takich nie miłych sytuacji jest bardzo dużo w moim przypadku. Najbardziej nienawidzę tego kiedy pies biega luzem 2km przed lub za swoim właścicielem i ci się psem nie interesują, mają wszystko gdzieś, a jak widzą mnie z psem to mówią, że ten ich nie jest agresywny i że chce się bawić. Ok, ale mój pies już nie jest taki milutki i nie ma najmniejszej ochoty na zabawę z ich psami, no chyba, że to zabawa na zasadzie: kto ma silniejsze ząbki i lepiej radzi sobie w walce ;/
Niech sobie puszczają te psy żeby się wybiegały ale niech są za te psy odpowiedzialni i niech je pilnują....

Link to comment
Share on other sites

To co mnie bardzo irytuje może ma mało wspólnego z chamstwem psiarzy i niepsiarzy, ale muszę się wyżalić :( Koło mojego domu zwykle jest taki spokój, że mogę spokojnie psicę wypuścić luzem przed dom na siku czy zabawę i np wypić sobie kawkę przed domem zanim Baja załatwi swoje sprawy. Koty wychodzą swobodnie, bez obaw, że coś może je rozjechać, bo ruch jest zabroniony. Jest tylko jeden minus: za naszym domem jest cmentarz... dziś jest tu istny szał. Ludzie robią sobie parking na placu, jakby mogli, to by mi do ogródka wjechali :( Koty pozamykane, pies też, chociaż lubi być na dworze. Martwię się o wolnożyjące, których tu nie brakuje. Pretensji nie mam, bo rozumiem, że ludzie chcą na cmentarz jakoś dojechać. Po prostu nie cierpię Wszystkich Świętych :/

Link to comment
Share on other sites

Engelina - nie martw się, znam ten ból - na moich terenach spacerowych albo jest cyrk (a potem pełno końskich odchodów), albo parking kiedy jest targ, albo jakieś skutery sprzedają i robią próbne przejażdżki dookoła, zaraz obok jest staw - i często są zawody wędkarskie, co oznacza pełno pijanych facetów, załatwiających swoje potrzeby w krzakach i namioty porozbijane byle gdzie... Najśmieszniejsze, że teren jest oznakowany tabliczką "teren spacerowy dla psów", więc moje jęki nie są nieuzasadnione. Nikt tym się zbytnio przejmuje :) Dlatego wtedy szukam innych miejsc, tylko wszędzie zwierzyna i psy muszą na smyczach albo taśmach być...

Link to comment
Share on other sites

Ja również nie rozumiem głupoty moich sąsiadów... wprowadzili się niedawno, mieszkają na 1 piętrze (ja na 3) i mają pudla, pudel strasznie agresywny, dominant. Mają okropny nawyk puszczania go bez smyczy, na podwórko, na klatce. Pierwszy raz pogryzł się z moimi psami w bramie, byli z nim na podwórku, ja wracałam ze spaceru, on dobiegł w bramę do nas i zaatakował, wyobraźcie sobie, trzymałam dwa psy na smyczy i nie mogłam utrzymać, a kobieta bała się go złapać bo mógł ugryźć. Teraz notorycznie im ucieka, dzieci wypuszczają, oni puszczają psa na klatce, atakuje nas na niej, sąsiedzi wyskakują słysząc szamotaninę, ja często omal nóg nie połamię na schodach, raz za nami wbiegł na 3 piętro. Mama robiła im wielokrotnie awanture, bez skutku. Efekt? mój Ajs jest tak zeschizowany na punkcie tego psa, że schodząc po klatce zaczął jazgotać i warczeć, atakować drzwi owych sąsiadów, trudno to zachowanie wyeliminować, nigdy nie robił tego a tu po 8 latach proszę...

Link to comment
Share on other sites

Nie ma to jak podniesienie ciśnienia z rana... Godzina 9. Idę z psem na "poranne siusiu". Pora kościołowa, pełno ludzi idzie, więc chociaż gdy idziemy wieczorem, albo gdy jest "bezludnie", bez smyczy, tym razem stwierdziłam, że jest tłum i Mikrze może coś głupiego wpaść do głowy. No to smycz i szelki. Idziemy sobie, mijamy ludzi. W pewnym momencie spotykam "dalszą sąsiadkę". Wraca ze swoim ASTem - nie powiem, zawsze zasmyczony i kontrolowany. Zobaczyła mnie i z tekstem: "Po co takiemu małemu psu smycz? Przecież nikomu nic nie zrobi". I w tym momencie Mikrze nie spodobał się przechodzień. Niestety, kiedy jej coś nie pasuje, po prostu się rzuca na ludzi. I to właśnie nastąpiło. Oczywiście, ściągnęłam ją do nogi, skarciłam słownie, przeprosiłam zaatakowaną panią. Sąsiadka dalej stoi. "Widzi pani, nieraz jej coś odbija". Na co sąsiadka: "Nawet jak ugryzie, to co z tego, mój to może by i kogoś uszkodził, ale to maleństwo?". Tak, Mikra waży 5,5 kg, ale ręce mi opadły razem ze szczęką...

Link to comment
Share on other sites

Mieszkam centralnie naprzeciwko jednego z większych cmentarzy. Opadają mi ręce, jak idę z psami na pobliskie łąki przerobione na jednodniowe parkingi, a jakieś baby za mną "w taki dzień pies sra tak przy ludziach?!" Oczywiście uprzejmie spytałam, czy pani zamierzać wstrzymywac do wtorku z okazji, że pamięta o bliskich, bo mnie szlag może i trafia, ale rzadko zdarza mi się zaniemówić :>

Wczoraj wieczorem pojawił się za moimi nogami mikropsiak w obróżce. W ostatniej chwili złapałam Filipa pod pachę, bo by z niego zrobił dwa mikromikropsiaki. Felek gnojka pognał, ale włascicieli ani nie mijaliśmy, ani nie było w zasięgu wzroku...

Link to comment
Share on other sites

[IMG]http://i600.photobucket.com/albums/tt85/corkalapa/images_Obraz944_zmniejszacz-pl_9007.jpg[/IMG]

Taką informację wywieszam na furtce zawsze, gdy spędzam akurat u Mamy dzisiejszy dzień, tzw. Halloween.

Dźwięk dzwonka wciskanego kilka razy pod rząd i trzymanego do oporu przez małe paluszki podrywa na nogi wszystkie psy (dwa Mamy, dwa moje) i o ile uspokojenie ich po rozszczekaniu się zajmuje tylko chwilę, to małpie wrzaski pod furtką, wydawane przez gromadę dziecinek w wieku czasem nawet gimnazjalnym, którym nie chce się przebrać (często ograniczają się do naciągnięcia na głowę kaptura bluzy), czy jakoś zabawnie zagadać, tylko drą się "cukierki, albo psikus!!!", doprowadzają całe towarzystwo do szału, a 16-letniego kota Mamy do stanu przedzawałowego.

Niestety, okazuje się, że dziecinki, mimo iż dawno wstąpiły w progi szkolne, cechują się daleko posuniętym analfabetyzmem (przecież nie mogę aniołeczków podejrzewać o złośliwość) i jedna na dwie grupy - a zwykle w halołinowy wieczór przewala się ich przez osiedle pięć, lub sześć - wdusi dzwonek przy furtce swymi lepkimi od cukiereczków paluszkami i żując łakocie, będzie dobijać się aż do momentu, gdy uciszę psy i stanę w drzwiach, mało sympatycznie pytając gromadę pociech, czy mają problemy z czytaniem, a może karteczki nie zauważyły... Na co zwykle odpowiada mi głupi chichot i dzieciny przypuszczają atak na furtkę sąsiadów, bądź też co bezczelniejsze próbują swych sił w sztuce negocjacji, rycząc "cukierki, albo psikus!!!".

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...