Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Iza.']Ja też się dziwię szczerze mówiąc ;)
[/QUOTE]

Ja też - w sumie zależy jeszcze ile razy dziennie ktoś przechodzi, bo jeśli pies szczeka x razy w ciagu godziny to naprawdę jest to uciążliwe...
Z miauczeniem może i racja - ale jeśli komuś bardzo przeszkadza ujadanie psa, to ja bym go uciszała dla własnego bezpieczeństwa, zeby nie skończył otruty jak wspomniane zwierzaki - bo co mi z mojej racji jak pies będzie martwy.

Link to comment
Share on other sites

Wczorajszy spacer ze schronowym psiakiem.
Amik nie ma oka , jest cały w starych złamaniach ,kuleje na tylną łapę i ma jeszcze świeżą ranę - ochoty na zabawy z innymi psami ni cholery ni ma :diabloti:
Wyszłam z nim , Amik idzie , właściwie wlecze się powolutku ,a ja z nim...
Nagle leci jakiś żywotny labek w paniusią ,którą jak piesek by mocnej pociągnął to by jej się obcasy połamały ,a co dopiero ona biegać może :diabloti:
Labek sunął do Amika , Amik momentalnie położył się na plecach i prosi na rączki.
Ja się dre do babki ,żeby wzięła psa,a ona na to :
-"no przecież on nic nie zrobi, chce się tylko przywitać"
Ja na to ,że niestety Amik nie chce ,a ona pod nosem :
-"co za ludzie , już nie chcą żeby łagodne psy nawet do nich podchodziły" :diabloti::diabloti::diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Mieszkam w takim miejscu, że jakiś ktoś za płotem pojawia się 3-4 razy dziennie. Nie jest to jakiś jazgot- hau hau hau- i po wszystkim ;) Często siedzę przed domem a pies ze mną. Problem w tym, że pies tego sąsiada to mały kundelek, który jazgocze jak tylko mucha zabzyczy- jest karcony, i co? nico. Przeszkadza mu to, bo jego pies nic nie potrafi, ciągle siedzi sam w ogródku i kompletnie go nie słucha.
Nie ma tu też mowy o ataku jakimkolwiek, bo jak tylko przywitam się z kimś za płotem to mój pies milknie i wraca do swoich zajęć, albo cieszy się z przybycia gości. Mam kundla, mieszanka wszystkiego co po świecie chodzi. Jest u siebie, więc próbuje odstraszyć potencjalnego intruza- to naturalne chyba psie zachowanie, prawda? (jesli jestem w błedzie, to proszę o wyprowadzenie mnie z niego) ;)

Link to comment
Share on other sites

Ja akurat mam sukę baaardzo terytorialną i myśli, że musi mnie i domu przed wszystkimi bronić po jednej takiej niemiłej sytuacji, ale już się rozpisywać nie będę. Więc moja Nuka też zaszczeka jak np, ktoś zapuka do drzwi, czy jak po schodach idzie ktoś obcy (jak sąsiedzi to nie szczeka bo chyba czuje, że to oni idą), a tak to cały czas śpi lub jak szczeka to na spacerze jak się z nią bawię na łąkach, a taki sznaucer mini sąsiadów z bloku obok to jak oni z nim wychodzą to normalnie szczeka dosłownie na wszystko idzie i szczeka, idzie człowiek szczeka, leci mucha szczeka, leci ptaszek również szczeka it o jeszcze tak piskliwie, że głowa boli :shake:

Link to comment
Share on other sites

Na dzień dobry, wracam od babci i dochodzę z Baryłą do rogu budynku. Zza owego rogu nagle wyłania się cocker spaniel, na oko 3-4 miesięczny, a za nim ciągnie się smycz. Pierwsze co robi cocker, to włazi pod ryj mojej suce, liże ją i zadziera łapami. Ona jako że "kocha" namolne szczeniaki, szczypie go boleśnie w pysk - nawet nie miałam jak temu zapobiec, to były sekundy, ona była przy nodze, a pies dosłownie na nią wlazł... Maluch w pisk, w tym samym momencie zza rogu wylania się ciągnąca się za rozwiniętą niemal na maxa flexi mała dziewczynka z mamusią... Rozczulają się nad pieskiem, i komentują mnie i mojego psa nieżyczliwie :evil_lol: Nawet odzywać mi się nie chciało, bo moje uwagi i tak nie pomogą jak ktoś jest idiotą bez wyobraźni...

Link to comment
Share on other sites

Przecież jak mieć pretensje, to nie do siebie. Wielu ludzi uzurpuje sobie prawo do przestrzeni dla swojej głupoty i nieodpowiedzialności, czyli ja ci wpuszczę swojego pieska pod nogi, a twoja w tym głowa, by twój "agresor" go nie zjadł. Niech inni przewidują za mnie, a co! A jak nie to z pyskiem i obarczyć winą.

Link to comment
Share on other sites

wczoraj u weterynarza była pani z pieskiem.. jakiś mieszaniec foxterriera, niesamowicie przestraszony przy każdej okazji leciał do wyjścia. A że drzwi były otwarte i piesek był na flexi miał bardzo ułatwione zadanie, bo pani zamiast smycz zablokować wolała się z psem szarpać.. raz wypruł na zew, a przerażona pani zobaczywszy, że chodzi tam jakiś pies, poderwała się z siedzenia, wypuściła rączkę (która przy okazji prawie trzepnęła mnie w głowę) i zaczęła ciągnąć za taśmę smyczy.. pies jak sparaliżowany, a pani ciągnie go do środka, biedak przywalił głową o futrynę drzwi a ta się jeszcze na niego drze..

Link to comment
Share on other sites

W sumie podchodzi pod to trochę moja wczorajsza przygoda - wychodzę z suczem z klatki, widzę kawałek dalej pana z panią i ciągnącego się za nimi czarnego pekińczyka. Poszłam w drugą stronę, bo psa nie znałam. Piesek pobiegł za nami po czym wsadził mojej suce głowę w krok, kiedy sikała. Zachwycona nie była, oburczała go solidnie, ja popatrzyłam na domniemanego pana - stal tam gdzie go widziałam wcześniej, na moje natarczywe spojrzenie zareagował odwróceniem głowy. Idę dalej, pies za nami, facet zero reakcji. Pomyślałam, że może to nie jego zwierzak? Poszłam w trasę spacerową za osiedle, mini-amant za nami, i o dziwo odkryłam, że kilkanaście metrów za nim ciągnie się ów facet. Nadal nie byłam pewna czy to jego pies, nie wołał go, ani nic, tylko szedł zajęty swoimi sprawami.
W końcu nas minął, wyciągnął komórkę i pogrążył się w rozmowie idąc kilka metrów przed nami. Pies poszedł do niego, a ten go pogłaskał i idą dalej. Postanowiłam zawrócić, bo w sumie spacer miał być tylko fizjologiczny przed moim wyjściem, a z podjaranym pieskiem motającym się dookoła Baryłowi nie w głowie pewne czynności :lol: Zawróciłam, piesek, oczywiście nadal bez smyczy, poszedł za nami :evil_lol: A facet co? Też zawrócił i za nami podreptał rzucając mi zniesmaczone spojrzenie i mamrocząc coś, jakby wkurzało go, że tak się motam i on też za swoim psem musi... No witki mi opadły. Przez cały czas nawet psa nie zawołał, smyczy też nie miał, tylko tak plątał się za nami jak cień, przypatrując się, jak moja sucz zamiast załatwić się przed zostaniem na dłużej w domu, nakręca się na pieska.
Ciekawe co by było, gdyby piesek był kamikadze i poleciał z jazgotem albo w ogole ją zaczepial i skończyłoby się przykro. Pewnie nagle by się okazało, że piesek jest jego, on go och ach pilnuje, a mój potwór chciał mu krzywdę zrobić... :roll:

Moje najgorsze wspomnienie to chyba paniusia z labkiem, która rzucał nią jak worem kartofli ciągnąc najpierw do mojego tymczasa, a później do Baryły. Kiedy przywlókł ją do psiaka, który swoją drogą się wystraszył, był raptem kilka dni wcześniej zgarnięty z ulicy, zwróciłam pani uwagę, że nie powinna wychodzić z psem sama na spacer, jeśli nie umie nad nim zapanować. Oburzenie bylo ogromne, i usłyszałam coś o mądrzeniu się :roll: Ok. pół godziny później idę z Baryłem, pańcia z labem wraca ze sklepu. Przeszłam na drugą stronę ulicy, żeby nie było cyrku - a ku mojemu zdumieniu pies przewlókł ją jak chorągiewkę przez ulicę i patataj na Baryła. Barył z zębami, zrobiło się nieprzyjemnie, ja zabiłam babsko wzrokiem, bo po poprzednim spotkaniu chyba nie miałam już nic do dodania, a ona, śmiertelnie obrażona, z marnym skutkiem próbowała odciągnąć swoje "bydlątko", mówiąc do niego, żeby szedł, bo z tym psem coś jest nie tak, i z tą panią (w domyśle mną) chyba też... Po prostu ludzka bezczelność mnie czasami powala, szkoda, że jeszcze nie miała pretensji, że tam idę i jej pies ją przeze mnie ciągnie - bo i tacy się zdarzają, co potrafią z ryjem wyskoczyć, dlaczego idę dalej, skoro ich Pimpuś za nami biegnie :roll:

Link to comment
Share on other sites

my wczoraj byliśmy nad jeziorkiem - nasza rzeka wyłączona z użytku bo bakterie coli znaleźli (o dziwo mamusie z dziećmi mimo wielkich czerwonych tablic nadal się tam taplają o.O' ) idziemy sobie do wody :) trochę się popluskaliśmy, Lenny próbował apotrować ( uczymy się ostatnio aportu z wody, ale na razie marnie nam idzie..) i idzie jakaś dziewczyna z psem.. coś małego białego (ja mam jakiegoś pecha do psów w typie maltańczyka :/ ) oczywiście pies bez smyczy.. Lennego zapięłam na 10m linkę i dalej aport tym razem z ziemi.. psiak nas zauważył i biegiem do Lennego.. Lenny cały mokry.. obłocony bo biegał po plaży.. zawołałam Lennego i trzymałam go na około 1m długości.. stał przy mnie.. psiak oczywiście nieodwoływalny.. w sumie też bym do takiej właścicielki nie wróciła - jedno ciche, niezdecydowane i jakby od niechcenia "wracaj miśku".. tia.. misiek miał panią gdzieś.. podleciał do Lennego.. Lenny jak to Lenny - KOCHA psy.. więc zaczął po małym skakać, przewracać go i o zgrozo BRUDZIĆ! Panienka z ryjem na mnie, że mój pies brudzi jej psa.. ja trochę wkurzona, uśmiechnęłam się i wrzuciłam aport do wody :D Lenny oczywiście pach do wody a maltan za nim :D Baba z jeszcze większymi pretensjami - bardzo miło zapytałam się czy wie do czego służy smycz i że mnie G obchodzi czy jej piesek się wybrudzi czy zamoczy, jak jej się nie podoba to niech go zabiera.. uh.. oczywiście jak zabrać psa jak mój stwierdził że aportu nie odda! bo to jego, więc zaczął w wodzie uciekać przed maltanem :D ... pani go woła, a ja do kolegi - patrz jaki posłuszny! takie posłuszne to smyczy nie potrzebują!
w końcu zlitowałam się nad kobitą.. zawołałam Lennego.. więc i maltan do mnie podbiegł.. podniosłam go i przekazałam właścicielce mówiąc, że jak się nad psem nie panuje to trzeba mieć smycz, a nie drzeć ryja z pretensjami do całego świata..
Pani się bardzo szybko zmyła z kompletnie mokrym psem :D

może i byłam chamska, ale nie lubię jak właściciele podbiegaczy mają pretensje do całego świata że w ogóle jest.. a tak... powiem wam szczerze - złość przeszła momentalnie jak widziałam jak maltan tapla się w wodzie, a pani boi się do niej wejść żeby psa wyciągnąć - psy biegały po płyciźnie, było tam max 15-20cm wody..

Link to comment
Share on other sites

Szlag mnie dziś trafił! Ludzka bezmyślność i głupota nie znają granic.
Wyszłam z sukami na spacer i gdy doszłam do skraju bloku musiałam biegiem wracać na klatkę. Na ulicy stała duża suka mieszkanka kaukaza z mała 5-6 letnią dziewczynką na drugim końcu smyczy. Pies pobiegł w naszą stronę a dziecko twarzą przejechało 20 metrów po kamieniach, którymi wysypany jest podjazd :/
Suki szybko zamknęłam w domu. Pies cały czas stał po klatką schodową, a dziecko razem z nią. Zapłakane i z cała buzią we krwi. Wzięłam jedno i drugie zaprowadziłam na ich podwóko. Jak dorwałam matkę zaczełam jej mówić co o niej myślę - to usłuyszałam, że "Dziecko chciało pieska na smycz!"
Kurde, ręce mi opadły i słów zabrakło. Szczęście tego dziecka takie, że to ja wyszłam z moimi psami, a nie sąsiad, który swoje On wyprowadza bez smyczy. Bo psy by się za pewne skotłowały a i dziecko by na tym gorzej wyszło, ale wina była by moja/ tudzież jego.
Przecież ona mogła stać bliżej, psy mogły się złapać! Dawno się tak nie naklełam jak dziś i tyle nerwów nie straciłam. Yhhh...
Tylko szkoda dziecka, które płaci za głupotę rodziców.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Jak dorwałam matkę zaczełam jej mówić co o niej myślę - to usłuyszałam, że "Dziecko chciało pieska na smycz!"
[/QUOTE]
A gdybys była na drugiej strony ruchliwej ulicy i pies by przeciagnał dziecko przez ulice i jechałby samochód? Dziwie sie ze ona o tym nie pomyslała

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Bogarka']A gdybys była na drugiej strony ruchliwej ulicy i pies by przeciagnał dziecko przez ulice i jechałby samochód? Dziwie sie ze ona o tym nie pomyslała[/QUOTE]
Po co myśleć? W końcu najważniejsze to święty spokój z dzieckiem i psem...:angryy:

Link to comment
Share on other sites

Dziś raniutko, bladym świtek byłam z moją 9,5 letnią "prawie" amstaffką (niestety nietowarzyską) na spacerze, bulwary nadwiślańskie, cisza, spokój, paru wędkarzy nad sama wodą, jacyś biegacze, żadnych psiaków (specjalnie chodzę tam, a nie do parku, bo tu jest mało drzew i krzaków i z oddali widzę jak ktoś idzie), idziemy sobie spokojnie. Niuńka biega koło mnie, ale widzę, że idzie w oddali facet chwiejnym krokiem więc psa na smycz, bo nie wiadomo co taki zrobi, nagle zza faceta wylatuje pies i biegiem do nas, odwróciłam się żeby iść w bok, a do faceta wołam żeby zawołał psa, ale żadnej reakcji, moja szarpie się na smyczy, warczy, tamten taki w typie labka pcha jej łeb pod ogon, też zaczyna warczeć, już myślałam, że się pogryzą, a facet krokiem spacerowym idzie w naszą stronę, coś tam bełkocząc pod nosem, może imię psa?, nie wiem, po chwili (dla mnie to była wieczność) udało mu się psa zapiąć, moja już troche odpuściła, zaczęła kaszleć po tym szarpaniu się w obroży, pies i tak go dalej ciągnie w naszą stronę (facet prawie jechał na butach za nim), mówię do niego, że jak psa nie można przywołać do siebie to niech go nie spuszcza ze smyczy, a on mi na to, że jest 5 więc co jak chcę, no to spytałam czy o 5 wyłącza myślenie, rozum. Powiedzcie co robicie w takiej sytuacji? Wiem, ze moja absolutnie nie jest aniołem, ale nie jest też tak, że na każdego przechodzącego obok się rzuca, wiem, że jest to pies rasy będącej na indeksie i jeśli nie daj Boże coś się by stało to i tak będę winna ja i mój pies, bo to taka rasa. Zawsze jak widzę psa biegającego luzem, to proszę o wzięcie na smycz i spokojnie przechodzimy (skupiam jej uwagę na sobie i na ogół jest OK), zresztą większość ludzi raczej psa pilnuje i jak widzi coś większego, podobnego do "psa mordercy", to bierze swojego na smycz, choć są też tacy, którzy wychodząc z klatki nie raczą zapiąć psa i pies przelatuje przez jezdnię widząc innego psa, umarłabym ze strachu, jakby mi tak śmignęła przez jezdnię. Wydaje mi się, że naprawdę pilnuję jej i uważam, żeby coś się nie stało, zresztą przez całej życie nie pogryzła żadnego psa, owszem były spięcia, ale kończyło się na warczeniu, szczekaniu, szarpaniu.

Link to comment
Share on other sites

Astów na liście nie ma, są pitty. ale co z tego, skoro dla ludzi Asty, pitty, stafiki i bulle to jedno i to samo = pies morderca! ( nie ma serca :D)
Nie wiem czy dasz rade coś na to poradzić. Ja kiedy wyprowadzam schroniskowe Asty nie raz nasłuchałam się na ich temat. Najlepsza była propozycja jedne kobiety z jamniorem żeby wyprowadzać ja na drucie kolczasym zamiast obroży, bo wtedy na pewno będą się bardziej słuchać... Litości...

Link to comment
Share on other sites

Wg krakowskich przepisów rasy tzw. agresywne i kaganiec i smycz. Kaganiec noszę ze sobą skórzany, bo mogę go szybciej założyć niż metalowy. Ale tak bladym świtem jak idziemy to jej nie zakładam, lubi gonić z plastikowymi butelkami, pomemłać trawkę. Dla porażająca jest bezmyślność, głupota i brak odpowiedzialności właścicieli. Dziś na wieczornym spacerze idziemy spokojnie, niuńka przymierza się żeby uwalić kupsko, ja szykuję woreczek, po drugiej stronie ulicy ida ludzie z jakims mały psiakiem, oczywiście luzem, nagle pisk hamulców, psisko leciało w naszą stronę, na szczęście kierowca zdążył zahamować, psiak chyba się przestraszył i popędził, a państwo wdali się w pyskówkę z kierowcą, że im psa przestraszył. Pewni ludzie sę niereformowalni i tyle.

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj rano wracałam z Hadarem z wybiegu, schodziłam z wiaduktu a pod wiaduktem była dziewwczyna z westikiem na flexi. Jak westik zbaczył Hadara postanowił go zjesc, wystartował na niego z jazgotem, a panienka nawet nie zahamował flexi. Pies po wyciagnieciu flexi znajdował sie jakis metr od Hadara a dziewczyna go nie odciagneła nie powiedziała mu nawet "fuj". Zaczełam odwracac Hadara uwage i spojrzałam na włascicielke westa a ta zaczełasie...usmiechac do mnie, jakby chciała powiedziec: "słodkiego mam pieska prawda?"

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...