Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Takich czepialskich jest pełno - najlepszy przykład o psach : Zakaz wyprowadzania psa w obrębie wspólnoty budynków... o dzieciach : Zakaz gry w piłkę w obrębie wspólnoty budynków - Tak więc psy zle, dzieci nie dobrze :) Ale jej syn pijak może rzygać pod moim oknem ... Szkoda słów...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Patyś_']a szkoda! Bo to mogło być ciekawe :) Tylko załątwić colę, popcorn i obserwować! :) Zapraszamy na przed premierę: To nie pies! To York! " :D[/QUOTE]

Pracując w zoologicznym podczas szkolenia też usłyszałam że York to nie pies, York to jest k**wa York. Tak mówiłyśmy między sobą tylko dlatego, że większość właścicielek jorkowych nie kupywała nigdy rzeczy gdzie na opakowaniu nie było napisane że produkt jest wyłącznie dla jorka lub też na opakowaniu nie było zdjęcia z jorkiem - jest zdjęcie z jorkiem, znaczy że produkt jest dla jorka-takie to teraz rozumowanie jest:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Patyś_']Takich czepialskich jest pełno - najlepszy przykład o psach : Zakaz wyprowadzania psa w obrębie wspólnoty budynków...[/QUOTE]

Morał z tego taki, że na tym osiedlu psów posiadać nie wolno, bo nikt chyba nie teleportuje się poza "teren współnoty", ani nie będzie jeździł na siku samochodem, transportując owczarka z mieskzania do auta na rękach...
Inna sprawa, że tabliczki typu "zakaz wprowadzania psów na trawnik" są najzwyczajniej w świecie bezprawne. Teren zielony na osiedlu mieszkaniowym (otwartym) to miejsce publiczne, i podlega pod przepisy gminy, miasta; nie może być z nimi sprzeczności. Jeżeli miasto zezwala na wprowadzanie psa w miejsce publiczne na smyczy, to nikt nie może zabronić nikomu wejścia z psem na trawnik, ot tak z widzimisię.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Teren zielony na osiedlu mieszkaniowym (otwartym) to miejsce publiczne[/QUOTE]Chyba, że wspólnota mieszkaniowa wykupiła ten teren.
U mnie tak jest. W praktyce oznacza to, że jak się któraś "doniczka" uprze to może złożyć skargę do wspólnoty, że Kowalski wyprowadza Pimpka na trawnik wspólnotowy. A najśmieszniejsze jest to, że po tych trawnikach najczęściej pętają się ludzie spoza osiedla - ci są już bezkarni :roll:

Paranoja...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']Morał z tego taki, że na tym osiedlu psów posiadać nie wolno, bo nikt chyba nie teleportuje się poza "teren współnoty", ani nie będzie jeździł na siku samochodem, transportując owczarka z mieskzania do auta na rękach...
Inna sprawa, że tabliczki typu "zakaz wprowadzania psów na trawnik" są najzwyczajniej w świecie bezprawne. Teren zielony na osiedlu mieszkaniowym (otwartym) to miejsce publiczne, i podlega pod przepisy gminy, miasta; nie może być z nimi sprzeczności. Jeżeli miasto zezwala na wprowadzanie psa w miejsce publiczne na smyczy, to nikt nie może zabronić nikomu wejścia z psem na trawnik, ot tak z widzimisię.[/QUOTE]
Tylko, że to osiedle wielu super psiarzy! Pary bassetów, rottków, astów husków i kundelków :) Tylko mieszkają tam babunie, któe siedzą we wspolnocie, i na "swoich" sie nie odezwą. Ale zobaczą obcego psa, to gęba taaaakaaaa, nawet jak tylko tędy idę z psem do dziedków - muszę przejść nie ma innej opcji... Same sprzeczności...

Link to comment
Share on other sites

To żeby nie było nam tak całkiem beztrosko opiszę z czym się zetknęłam dziś rano.

Byłam z Niną na "psim skwerku", kiedy pojawił się facet z suczką trochę mniejszą od yorka. Suczka jest mi i moim psom dość dobrze znana - kiedy wychodzi ze swoją "pańcią" ( dziewczynka ok11letnia) Kropka bawi się z Niną. Bawi to może nie do końca właściwe określenie, Ninka kładzie się na ziemi, Kropka podbiega, skacze po Ninie i po paru minutach babki się rozchodzą.
Dzisiaj stwierdziłam, że skoro faceta nie znam to będziemy unikać kontaktu. Łaziłyśmy więc z Niną po górnej części skwerku licząc na to, że facet odejdzie od wejścia i będzie można się minąć. Jak się potem okazało, marne szanse... :shake:
Po 15 min nadal stal w tym samym miejscu i cały czas się na nas gapił,a Kropka łaziła do okoła niego na krótkiej smyczy, zrobiła qu na ścieżce ( :angryy: ). Chcąc nie chcąc musiałyśmy podejść w ich stronę, bo na drugim końcu pokazał się niezsocjalizowany labek. Kiedy byłyśmy ok 5m od Kropki, Nina położyła się na ziemii i zaczęła merdać ogonem. Kropka zaczęła biec w naszą stronę, na co facet podniósł ją - ZA SMYCZ- do góry i zamachął tak, że sucz przeleciała na jego drugą stronę i uderzyła go w nogę na wysokości kolana. :crazyeye: :angryy: Zaczęła piszczeć i ujadać tak, jakby była obdzierana ze skóry, a facet ( nadal gapiąc się na nas) nie miał zamiaru jej postawić na ziemię.
Zwróciłam mu uwagę... No i się zaczęło :roll: On będzie robił co mu się podoba, ,że on wcale jej nie robi krzywdy, że mam zabrać mojego potwora, że takie duży psy tylko zagryzają te małe- wszystko suto okraszone modnymi epitetami- a w ogóle ( to chyba miało być oskażenie :razz:) dlaczego ja mojego trzymam tak krótko! Powiedziałam mu, że nie będę ryzykować, że mi psa kopnie w głowę i wyraziłam co myślę o kulturze Polaków jego pokroju. W pobliżu było kilku psiarzy więc myślę, że następnym razem facet trochę się zastanowi zanim zacznie ludziom rzucać w twarze paniami lekkich obyczai. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj na wystawie cziłek zaatakował dobermankę w nogę, dobermanka chciała go przegryźć na pół, ale ją trzymali właściciele, a jakaś babka do właściciela dobermanki: niech pan ją trzyma!!! :razz: Bo cziłki se mogą popylać luzem, a takie krwiożercze potwory jak dobermany powinny w klatkach na kółkach jeździć, c'nie? :cool3:

Żeby nie było - dobermanka to jedna z najbardziej ułożonych suk, jakie widziałam, potencjalna matka mojego przyszłego psa ;)

I z kategorii śmieszne i ciekawe: pan z labradorem, który tratuje moją sukę UCIEKA jak tylko mnie widzi. Wystarczyło się wydrzeć z bluzgiem... Niestety, wybuchłam po tym, jak moje grzeczne prośby nie trafiały do pana...

Link to comment
Share on other sites

Mam takiego lokalnego podblokowca-potworka wielkości tzw. ratlera o imieniu Żabcia. Żabcia wychodzi na spacerek ze starszą panią lub panem i rytuał od lat wygląda zawsze tak samo. Żabcia z dzikim jazgotem podbiega do mojej collie, odbiega, znowu podbiega aż się nie zmęczy. Collie chyba nie rejestruje Żabci bo z dostojną miną węszy w trawie nie zwracając uwagi na "gada". Dzisiaj jednak sytuacja uległa nagłej zmianie, właściciele Żabci doznali i chyba jakieś nagłego olśnienia. Pies z jazgotem i charczeniem podbiegł do collie a pan do pani mówi: zobacz jaka ta nasza Żabcia odważna...No dobra, to idę sobie w swoją stronę a pan pierwszy raz w życiu łapie Żabcię na nowiutką smycz i co robi? Ano podchodzi do mnie od tylca i przystawia Żabcię do mojego psa z gadką: Ależ ona odważna, takiego dużego psa atakuje...W tym momencie Żabcia wykonuje dziki skok i łapie moją collie zębami za pysk. Collie robi głupią minę a z moich ust wydobywa się...hmmm, chyba warkot i wypada kilka niecenzuralnych słów. Pan wpada w szał, zaczyna mi grozić SM bo mój drugi pies luzem i on z tym zrobi porządek (szetland kilka kroków dalej z błogą miną wwąchuje się w sikowy list) i powołuje wszystkich obecnych na świadków. Świat stanął na głowie. Dzisiaj miałam dosyć wyciszoną psyche więc jedyne na co było mnie stać zamiast celnych ripost było zdanie, że następnym razem skopię d... jemu i jego psu.

Link to comment
Share on other sites

Ja czatuję od pewnego czasu na faceta z sąsiedniego bloku...posiada ( prześlicznego swoją drogą ) setera angielskiego o wdzięcznym imieniu Killer. Ów pies jak tylko widzi mojego Tamlina wpada w amok, takiej zaciekłości jeszcze nie widziałam. Tamlin przez pierwsze 2 tygodnie reagował bardzo podobnie, nasze psy się nie znoszą i już. Ten pan jak nas widzi na ścieżce skręca, ja robię to samo ( po co denerwować psy ). Niestety od paru tygodni z Killerem wychodzi na spacery smarkaty synalek, który ma 12 lat i nie panuje nad psem. Parę dni temu Tamlin bawił się na swojej 20-metrowj lince ze swoim przyjacielem Kacperkiem, który sięga mu do połowy łap ale Tamlin pozwala mu na wszystko ( zazwyczja Kacper robi sobie z niego kucyka ;) ). Biegali sobie po łące aż tu nagle patrzę idzie Killer. Skróciłam linkę i miałam nadzieję że chłopak się oddali, a on co? Stanął 5 metrów od nas chyba po to żeby pokazać młodszemu koledze jakiego ma ''groźnego'' psa. Tamlin siedział przy mnie a Killer omal nie wyrwał chłopcu rąk ze stawów, ludzie się oglądali co się dzieje, ja byłam przerażona myślą że pies się w końcu wyrwie i rzuci na mojego. Właścicielka Kacpra krzyczała żeby się oddalił a chłopak zaczął bić psa po grzbiecie smyczą i wrzeszczeć że mamy się nie wtrącać. Całe przedstawienie trwało jakieś 10 minut...Myślałam że to tylko incydent ale ten chłopak na spacerach zaczął za nami chodzić krok w krok, gdzie my tam i on, gdy zauważy nas z balkonu to zaraz leci po psa, który z tego balkonu nas obszczekuje dopóki nie znikniemy...Ta sytuacja strasznie mnie wkurza bo wygląda jakby chłopak nakręcał agresywnie psa przeciwko Tamlinowi :( Teraz czekam na jego ojca żeby mu powiedzieć co myślę o jego synku i jego zachowaniu, przecież za którymś razem dojdzie do tragedii ( Killer często biega przy chłopcu luzem, zobaczy Tamlina i się na niego rzuci)
Ps.: Ci ludzie mieli już kiedyś sprawę w sądzie za zagryzienie przez Killera jamnika :(

Link to comment
Share on other sites

Ciekawe myślenie pan ma :cool1:.

Ja ostatnio spotkałam się z nie myślącą mamuśką :shake:. Przy okazji porannego spaceru TZ poszedł do sklepu a ja ukucnęłam z psem kilka metrów od wejścia. Zobaczyłam dwoje dzieci - dziewczynkę ok. 3 lat i chłopca może ok. 5 lat. Dziewczynka na początku trochę się kręciła przy drzwiach, ale zlokalizowała Shinę i postanowiła nakarmić ją bułką. Starałam się spokojnie odwieść dziecko od tego zamiaru mówiąc "nie", "nie wolno", "piesek nie chce", itp. Niestety dziewczynka miała cel obrany, matki nie było i musiałam jakoś sobie poradzić z małym natrętem (Shina dzieci lubi ale z daleka). Na szczęście w ostatniej chwili dziewczynka zrezygnowała z karmienia i postanowiła psa głaskać, więc przytrzymałam Shinie głowę, dziecko psa pogłaskało i zadowolone poszło. Tam nie było nawet gdzie odejść (na ścianę albo na to do stawiania roweru), więc musiałam spokojnie dziecko odwodzić od podchodzenia do psa - nie poskutkowało. A co by było gdyby nie lubiący dzieci pies siedział sam? Braciszek siostrę by wziął? Wątpię :shake:. Matka wyszła po dłuższej chwili, zgarnęła chłopczyka i mu się opierdziel dostał że z siostrą wyszedł ze sklepu a miał jej pilnować (5cio letni dzieciak? :crazyeye:). No cóż...
Za to następnego dnia w metrze spotkałam bardzo miłe dzieciaki, chłopczyk głaskał Shinę całą drogę (zapytał najpierw o pozwolenie) i świetnie mi się z nimi rozmawiało. Dzieciak nawet na temat kastracji/sterylizacji miał pojęcie :cool3:. Jego tata udzielał mu rad jak głaskać psa i jak się zachowywać, oczywiście co chwilę musiał chłopcu zwracać uwagę żeby wstał bo się prawie pokładał z Shiną na podłodze :lol:. Dzieciaki niestety psa mieć nie mogą, bo mama się zgodzić nie chce ale pojęcie o psach mają. Z takimi dzieciakami aż się chce rozmawiać i zapomina się o tych niegrzecznych ;).

Link to comment
Share on other sites

Guest Elżbieta481

Wg mnie to ludzie mają za mało zajęć...Jest tak-jestem jedną z b.b.niewielu osób,które sprzatają na naszym osiedlu psie odchody.Zawsze wychodzę z psem mając w ręku torbę i szufelkę na nieczystości..I słyszę,,to zamisat kremu do rąk?hehehehe..itd..
Jak się nie sprząta-żle..Jak się sprząta-żle....
E/W

Link to comment
Share on other sites

[quote name='waldi481']Wg mnie to ludzie mają za mało zajęć...Jest tak-jestem jedną z b.b.niewielu osób,które sprzatają na naszym osiedlu psie odchody.Zawsze wychodzę z psem mając w ręku torbę i szufelkę na nieczystości..I słyszę,,to zamisat kremu do rąk?hehehehe..itd..
Jak się nie sprząta-żle..Jak się sprząta-żle....
E/W[/QUOTE]

Skąd ja to znam... Ja jestem JEDYNĄ sprzątającą osobą na osiedlu :D Komentarzy co do samego sprzątania jeszcze nie miałam, ale takich co usiłują mi wmówić, że mój pies sra po całym osiedlu a ja NIE sprzątam, to jest na pęczki :roll: Wypadałoby im zacząć te woreczki z kupą zanosić na wycieraczkę, zeby się mogli naocznie przekonać :diabloti:
Życzliwym możesz powiedzieć, że na krem do twarzy też się nada, i że możesz od razu pani/panu nałożyć gratis ;)

Link to comment
Share on other sites

Martens, miałam Ci napisać poprzednim razem, ale dogo nie współpracowało - u nas też najgorzej czepiają się panowie na "emeryturze", nierzadko pijani i chcący sobie udowodnić, co oni nie mogą. Niestety, Baaj czegoś takiego nie toleruje, sierść mu się jeży, stoi grzecznie przy nodze, ale krok za blisko w moim kierunku i od razu jest ostrzegawcze szczeknięcie. Sprzątamy, Baaj nosi kaganiec uzdowy (większość ludzi się nie zna, myśli, że to po prostu kaganiec), to jest czepianie, że się gdzieś idzie. Albo jak dziś, że do kosza obok placu zabaw wyrzucamy włosy psa. Zlikwidowali nam połowę małych koszy na osiedlu. Na drugiej ławce siedzieli ludzie, więc nie mogłam tam go czesać. Na placyku nie było dzieci, Baaj grzecznie siedział, a większość włosów została dokładnie wyrzucona do kosza, ale pan był napruty, musiał się powydzierać.

Zwróciłam mu tylko uwagę, żeby nie podchodził, bo rozdrażni psa. Bez wulgaryzmów, bezczelnie chwaląc psy, a on się pultał. Oczywiście chwaliłam tylko wtedy, gdy Baaj patrzył na mnie, etc. Nie lubię utrwalać złych odruchów, nawet jeśli je rozumiem. Pan ma agresywną, małą sukę, którą się rzuca, więc się spotkamy jeszcze na spacerku i mu przypomnę jego wywody.

Plac nie jest wygrodzony, nie ma zakazu, etc. Bo to bardziej umownie placyk niż cokolwiek innego. No ale powinnam widać robić jak inni - niech kłaki walają się wszedzie po osiedlu.

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam tydzień temu naprawdę szokującą akcję ze starą babą z sąsiedniego bloku. Przechodziłam z psem koło osiedlowego sklepu, załatwił się na trawie od szczytu bloku, schylam się właśnie z torebką, żeby posprzątać, a ze sklepu wyjrzało owo babsko i nawrzeszczało na mnie, jakim prawem chodzę tutaj z psem i czemu on tu sra... Baba darła się dobre pół minuty w obecności gromady ludzi na ławkach, dzieci, etc. Krzyczała coś, że jestem nienormalna, że mam dwa psy, i ona widzi co ja wyprawiam z psem na placu do gry w piłkę (na który chodzę poćwiczyć z młodszym psiakiem, kiedy akurat nikogo tam nie ma). Szlag mnie trafił, zaczepiłam psa na kracie od drzwi i weszłam dwa kroki do sklepu z zapytaniem, dlaczego owa pani drze na mnie mordę, skoro po psie posprzątałam. W sklepie była ekspedientka i druga pani kupująca - baba wyzwała mnie od gówniar i podeszła do mnie chyba z zamiarem uderzenia mnie, ale w porę się zreflektowała i szarpnęła mnie tylko lekko za ramię...
Byłam po prostu w szoku, w życiu nie spotkałam się z takim zachowaniem... Baba złapała siaty i zwiała, a ekspedientka kazała mi się wynosić ze sklepu... Wezwałam policję, przesłuchali ją, oczywiście nic nie widziała :roll: a babsko przepadło bez śladu - do dziś. Spotkalam ją przed tym samym sklepem, zrobiłam z daleka zdjęcie, na co baba zaczęła wrzeszczeć, że za coś takiego może mnie podac do sądu :cool3: No i już zidentyfikowałam ją z miejsca zamieszkania i nazwiska, niestety, więc przeżyje wizytę dzielnicowego co najmniej, a prawdopodobnie również będzie sprawa z powództwa cywilnego :roll: Z wlaścicielem sklepu też porozmawiam; ma prawo wiedzieć, że jedna z pracownic ciężko niedowidzi :roll:
Skoro nie można z ludźmi żyć normalnie po dobroci, to zapewnię sobie spokój inaczej; jedna stara wywłoka z druga będą się bały odezwać, bo wiadomo, może do nich też policja zapuka albo zaproszenie do sądu przyjdzie? Nie wiem, takie babsztyle myślą, że mogą wszystko; moga kogoś wyzywać na pół osiedla, oskarżać bóg wie o co, nawet lecieć z łapami jak się okazuje - cóż, nie popuszczę, będzie dla innych ku przestrodze.

Link to comment
Share on other sites

U mnie głównie TŻ utemperował ludzi. No i Baaja się jednak boją. I niech się boją. Ale akurat bardziej mnie. Jak jedna baba próbowała mi psa kopnąć, dostała glanem w stopę... Niestety, część starszych ludzi uważa, że należy im się wszystko. Nam 1,5 roku zajęło pokazanie, że nas należy omijać bardzo wielkim łukiem i najlepiej udawać, że nie istniejemy.

Link to comment
Share on other sites

Niestety, chyba ten gatunek urokliwych staruszek jak z bajki jest na wymarciu.
Dzisiaj stoję z psami na trawce, collie załatwia potrzebę (chyba ma problem bo ciśnie i ciśnie przesuwając się co kilka kroków) a ja lezę za nią i zbieram bobki do torebki. Czuję przenikliwy wzrok na plecach. Odwracam się a tam troje starszych ludzi przeprowadza analizę tego co wydobywa się z mojego psa....i komentarz do mnie "Kto to słyszał aby z takimi wielkimi psiurami chodzić". Pomijając już wszystko to, który z moich psów jest duży?

Link to comment
Share on other sites

Ja do gatunków "upierdliwców" doliczę jeszcze pijaną młodzież siedzącą latem na ławeczkach. Wieczorny spacer o 23 z psem. Na siu i kuu tylko, bo późno, poza tym zazwyczaj pusto, więc suczydeł bez smyczy idzie. Na widok bandy młodocianych żuli Mikra przyjmuje bezpieczny tor marszobiegu. To, że poleciało parę "chodź tu głupi kundlu, to skopię ci ryj" tekstów, to trudno. Gorzej, że próbowali to wprowadzić w praktyce! Cieszę się, ze młoda była bez smyczy, nie udało się im jej dogonić. Na szczęście powrzeszczeli chwilkę i przestali ją gonić. Mikra uciekła na standardowe miejsce - pod naszą klatkę schodową. Dobrze, że tam jej nie dogonili... Miałabym miazgę z psa. :( Oczywiście, zgłosiłam na policję, ale z tego, co wiem, to g*wniarstwo zniknęło i nie udało się ich nawet spisać... :(

Link to comment
Share on other sites

Martens masz racje ja sama zauważyłam że jak komuś starasz sie coś wytłumaczyć na spokojnie to Cie maja głęboko w...pupsku.
ja juz po kilku sytuacjach ,gdzie podkreślam sprzątam kupy po swoim psie to i tak potrafią się o coś dowalić,mam zawsze gotową odpowiedź bo zazwyczaj wonty są o to samo i do tego bezpodstawne cholera!! pies na terenie , który nie jest niczyją własnościa , nie jest terenem zabudowanym może spokojnie zrobić siku a kupy zawsze sprzątam.
i najlepszy tekst :prosze tak iść na swoje podwórko...że co ?? co to znaczy na swoje podwórko!? nikt mi nie będzie wyznaczał terenu na którym mam się poruszać!!!to nie są prywatne osiedla!!
jak ktoś mi zwróci spokojnie uwage to jestem w stanie odpowiedzieć w taki sam sposób, ale jak ktoś wyskakuje z mordą to nie odpuszczam.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']Niestety, chyba ten gatunek urokliwych staruszek jak z bajki jest na wymarciu.
[/QUOTE]

A ja dziś spotkałam :D Przemiła staruszka na oko po 90tce powiedziała, że Barył to śliczny piesek i zapytała czy może pogłaskać :loveu: Nawet postała trochę i popatrzyła, i kilka razy powtórzyła, jaka śliczna ;)
Ale faktycznie, to rzadkość; w ogóle naprawdę wiekowe osoby rzadko kiedy zachowują się nieżyczliwie - najgorsza zaraza to taki przedział na oko 60-75 :p

Dla równowagi, co by nie było za miło, na spacerze z Bucem, babka mało kapci nie pogubiła tak łapała swojego yorka, z komentarzem "bo jak TAKI złapie, to różnie może być" :roll: Bucefał akurat yorasy kocha; szkoda, że Barył u owej pani nie budzi tak żywej reakcji, bo ona akurat różnie mogłaby zareagować na yorkową szarżę prosto w jej zęby. Ale co morderca to morderca, nawet jak mały to pewnie ma z pół tony w szczękach i tylko patrzy jak biednego yoraska ukatrupić :diabloti:

[quote name='Litterka']Ja do gatunków "upierdliwców" doliczę jeszcze pijaną młodzież siedzącą latem na ławeczkach.[/QUOTE]

Ja o dziwo nie; tylko raz miałam przykre zdarzenie, kiedy na jakimś obcym osiedlu jakiś zachlany idiota darł się, że poderżnie gardło mojemu psu :-o Poza tą dziwną sytuacją kilka lat temu, raczej nie ma komentarzy, a jeśli już to pozytywne, szczególnie do Buca ;)

[quote name='malajka']
i najlepszy tekst :prosze tak iść na swoje podwórko...że co ?? co to znaczy na swoje podwórko!? nikt mi nie będzie wyznaczał terenu na którym mam się poruszać!!!to nie są prywatne osiedla!!
[/QUOTE]

Też się zastanawiam, czemu tacy ludzie usiłują sobie zawłaszczyć wszystko, począwszy od zadeptanego trawniczka przy chodniku, po każdy skrawek zieleni w promieniu 30 m od "ich" bloku. Nie włażę z psem na niczyje kwiatki i rabatki, bezpośrednio pod oknami też staram się nie łazić i sprzątam - ale nie, zawsze taki babiszon czy facet z instynktem terytorialnym niewybieganego ONKa ci nawrzeszczy, że śmiesz się tu przemieszczać. Kurde, jak ktoś ma ambicje na stróża posiadłości, to niech sobie kupi wielką hacjendę i się na niej drze; a jak mieszka w bloku wśród ludzi, to niech stuli ryj i włączy tv :angryy:

Tak sobie niesmiało marzę, ze za kilka lat, zanim stracę wszystkie nerwy, uda mi się wyemigrować z bloku - tylko oczywiście najgorsza przeszkoda, kasa :roll:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...