Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Tak sobie podczytywałam i zastanawiałam się kiedy kiedy sama się tu dopisze...
Psa mamy od 2 miesięcy i dopiero (a może już) dzisiaj mnie na prawdę trafiło. Generalnie pasuje pod poruszony tu już temat labradorów luzem.
Pierwsze spotkanie z takim "słodziakiem" miałam jakiś czas temu w parku w Bydgoszcz. Wieczór, ciemno a z pomiedzy drzew wybiega na nas czarny labrador. Koniecznie chciał się z naszą Azją pobawić, tylko że ona w tedy była zupełnie małą (szczeniak, ważyła ok 5 kg) to nie bardzo nam to pasowało. Rozglądam się i na ścieżce zauważyłam właścicielkę, która niemrawo próbuje psa przywołać. No to my Azję na ręce i kierujemy się w jej stronę co by zgubę oddać, a baba jak gdyby nigdy zaczyna się od nas oddalać. Ruszyło ją dopiera jak zaczęliśmy iść w przeciwnym kierunku a pies wolał iść za nami. Na szczęście usłyszał niemrawe wołanie i wrócił do siebie.
Drugie spotkanie miałam jakieś 2 tygodnie temu. Wychodzimy z Azją z polnej drogi a zza garaży wylatuje na nas czarny labek. Również przyjacielsko nastawiony (Azja nadal za mała na zabawę) i z równie niemrawym właścicielem.
Ale zagotowało mnie dopiero dzisiaj. Wychodzę z psem z klatki a zza bloku wybiega, tym razem biszkoptowy, labrador z obrożą na szyi. Tylko że ty razem właściciela nie widu ni słychu. Pieski się chwilę potarmosiły, no ale ponieważ plany miałam inne to biorę swoją na ręce i chcę odejść. Tylko że on lezie za mną. Myślę może się odczepi jak przejdziemy trochę dalej. Nic z tego. Przy ulicy stwierdziłam że to już robi się niebezpieczne bo pies może nie mój ale szkoda by było żeby wpadł pod samochód. No to telefon w dłoń i dzwonię do straży miejskiej.Niestety przez 20 minut nie udało się im dojechać, a pies się znudził i poszedł w głąb osiedla, a ja w swoją stronę. Szkoda że tak to się skończyło bo może jakby durny właściciel zapłacił mandat, albo szukał psa po schronach to by się czegoś nauczył.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='szd51'](...) albo szukał psa po schronach to by się czegoś nauczył.[/QUOTE]
Przy założeniu, że w ogóle będzie szukał ;) Ja kilka dni temu znalazłam biszkoptowego labka i kolejną dobę zajęło mi znalezienie jego właścicieli. Oni nie szukali psa w ogóle, zero zgłoszenia do schroniska, TOZu, na portale lokalne. W odpowiedzi na pytanie "dlaczego", usłyszałam że "on już uciekł kilka razy i zawsze jakoś wracał".....

Link to comment
Share on other sites

No to ja też pojadę po labkach. Co jakiś czas ląduje w boku obok czarna labka. Była w wakacje i teraz w ferie-pewno jest podrzucana do rodziny. Moja collie jej nie cierpi bo labka nie ma dla niej respektu i nie umie się grzecznie przywitać. Podbiega i się ciska, więc collie drze na nią ryja w odwecie. Labka w kolczatce i zawsze luzem. Facet wie że moja suka się nie zaprzyjaźni a mimo wszystko próbuje. Dzisiaj wieczorem znowu ją do nas puścił, moja suka na smyczy ale dodatkowo wrzuciłam kaganiec aby labki nie kąsnęła (smycz zawsze może puścić). Tym razem jednak labka nie dość że obszczekała to dodatkowo rzuciła się na moją sukę w kagańcu. Całe szczęście miałam w ręku drugą smycz mojego szeltika więc labka dostała w ryj i tyle......Facet podchodzi do mnie i mówi, po co się pani denerwuje przecież się nie pogryzą bo pani suka ma kaganiec a moja młoda. No to zdjęłam kaganiec i powiedziałam że już nie ma i co on na to? Chyba nie spodobał mu się mój pomysł bo dał drapaka. Facet ma trochę chyba nierówno pod sufitem, czy tak trudno pojąć że niektóre suki nie zakumplują się ze sobą? Jak widzę, że suka ma odpowiedni zestaw sygnałów to się nie boję bo collie chętnie się zapozna a nawet pofika trochę tak jak z naszymi osiedlowymi, młodocianymi amstaffkami ale labki chyba są jakoś genetycznie zmienione bo z tym sygnałami to u niektórych krucho.

Link to comment
Share on other sites

Ech ja jakiś rok temu znalazłam biszkoptowego labka z obrożą i tatuażem...:/
Błagałam na kolanach mame żeby u nas został na czas szukania domku i w końcu się zgodziła. Jednak gdy go przyprowadziłam do domu zaczeła się ostra wojna z moim psem i niestety trzeba było go oddać do schronu:/
Pan powiedzial że zabierze go do siebie do domu i jak go nikt nie zgłosi to zatrzyma:p. Nikt nie zgłosił, pies na stałe zamieszkał na wsi u pana "schroniskowego", aż tu nagle... :D

W pare miesięcy później poszłam na praktykę zawodową do ZUSu i wywiązała się rozmowa z jedną kobitką o psach.
No i po długiej rozmowie doszłyśmy że znaleziony labek "sam sobie otworzył dzrzwi i zwiał cioci".
A ja pytam dlaczego go nie zgłosili, nie szukali, i że ja jak głupek po całym mieście łaziłam z nim w nadziei że ktoś go wypatrzy i od drzwi do drzwi po znajomych właścicielach labów.Co się okazało...
Kobitki ciotka na drugi dzień stwierdziła, że się znajdzie sam a z resztą "nie chce go już bo może trafił do kogoś złego i stał się agresywny":/

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sunshine']
No i po długiej rozmowie doszłyśmy że znaleziony labek "sam sobie otworzył dzrzwi i zwiał cioci".
A ja pytam dlaczego go nie zgłosili, nie szukali, i że ja jak głupek po całym mieście łaziłam z nim w nadziei że ktoś go wypatrzy i od drzwi do drzwi po znajomych właścicielach labów.Co się okazało...
Kobitki ciotka na drugi dzień stwierdziła, że się znajdzie sam a z resztą "nie chce go już bo może trafił do kogoś złego i stał się agresywny":/[/QUOTE]

Ograniczenie ludzi nie zna granic :roll: moze i lepiej ze ten labek trafił do tego pana ''schroniskowego'' niz dalej żyłby z kimś tak ograniczonym:shake:

Link to comment
Share on other sites

Idziemy z koleżanką i jej psem, po 21. Nagle z klatki wypada na nas coś małego pręgowanego i heja na sukę. Pani w panice woła "Azja, Azja, wracaj!" i biega za szczeniakiem dookoła nas, w końcu łapie, zapina na smycz, uff. Ja tak się tylko zastanawiam, co pani zrobi, jak trafi na psa, który nie będzie tak spokojny jak suka koleżanki a będzie miał charakter np. akitowego... Gdyby szczenię bez przywitania zrobiło ŁUBUDU panowi akicie, to pani mogłaby sobie co najwyżej wziąć szufelkę i pozbierać to, co zostałoby ze szczyla... Gdzie tacy ludzie mają mózgi???

Link to comment
Share on other sites

A ja powoli widzę efekty całego wypruwania sobie flaków w zeszłym roku. Ten wilczak, którego teoretycznie powinnam wyprowadzać w drewnianej skrzynce na kółkach, bo drażni innym pieski i je straszy, dziś minął na wąziutkim chodniku ONka i równał. Równał z głową zwróconą w kierunku przewodnika, skupiony i jednocześnie rozluźniony - nie wpływał na niego nawet fakt, że ja szłam z tyłu z nową znajomą i jej malamutką - tryb pracy był tak pełny, że Baaj zignorował fakt, iż ONek wskoczył mu na plecy! Pan nie mógł utrzymać psa niestety, ale ten nie był agresywny, raczej nakręcony, choć dla wielu psiaków to by było o wiele za dużo. Drobne rozproszenie nastąpiło wtedy, kiedy ONek minął mnie i odciął mi drogę, ale nawet wtedy pies reagował na komendy, nie napinał smyczy, nie warczał, nie stroszył sierści, pisnął zaniepokojony i piszę o tym ku pokrzepieniu serc wszystkich, którym czasem już się nie chce, mają dość ludzi i ich psów. Da się. Wiadomo, że będzie jeszcze milion potknięć, setki osób z pretensjami z kosmosu czy właścicieli, którzy puszczają swoje psy luzem i pozwalają im podbiegać i oszczekiwać Wasze psy [sytuacja również z dziś], ale moment, kiedy Wasze cudo wybiera pracę wynagradza wszelkie idiotyzmy ludzkie i nie wolno się poddawać.

Link to comment
Share on other sites

Angels - łał, jestem pod wrażeniem, gratuluję! Dałabym dużo, żeby być już w takim momencie jak wy... Na razie jestem w czarnej dziurze, bo mój wariat znowu reaguje dziko na wszystkie psy. Ile ja bym dała, żeby mieć go od szczeniaka, móc go zsocjalizować od nowa... To byłby taki cudowny, nakręcony na człowieka pies. A teraz cały czas męczę się z jego agresją (a raczej odstraszaniem wszystkich psów za pomocą wrzasku) i powoli mam dosyć... Dziś znów do zawału by mnie doprowadziła kobieta z yorkiem luzem i CAO na flexi tego yorka... No przecież to jest do 10 kg, CAO ma 5x więcej, czy oni rozumu nie mają? Naprawdę, ludzka bezmyślność mnie przerasta.

Link to comment
Share on other sites

Mój pies jest niewidomy. Przed kastracją był bardzo agresywny, prawdopodobnie ze strachu przed psami, których nie widział. Na oślep kłapał zębami na wszystko: psy, suki, szczeniaczki. Ze względu na swoją ślepotę nie jest spuszczany ze smyczy. I był wieczny problem bezsmyczowych podbiegaczy. I wiecznie ten sam komentarz - mój nic nie zrobi, on nie gryzie... to suczka... to szczeniak, on się chce bawić. Czy tym ludziom mózgi wyżarło? Nie dociera, że ten drugi pies może być agresywny? Ja wtedy ostrzegałam, że mój może ugryźć, że jest agresywny. A że to bokser, na ogół w popłochu zabierali swoje swoje psy. Na szczęście po kastracji przestał w ogóle prawie zwracać uwagę na inne psy, a nawet łaskawie daje się obwąchać :D

Link to comment
Share on other sites

dzisiaj popoludniu poslzismy do parku
nie robie tego zbyt czesto(mamy swoje ulubione polany blisko domu gdzie znamy wszystkich i nas tez znaja ) wlasnie z obawy na inne psy ale dzis piekna pogoda wiec postanowilam isc
moja suka latala spuszczona za patykiem wszystko fajnie, ale widzac psy zapinalam ja poniewaz reaguje agresja prawie na wszystkie
szlam juz w strone wyjscia z parku jak widze z naprzeciwka moze 100m przed nami wchodzi do parku dziewczyna na oko 18lat z labem, odrazu spuszcza go a pies radosnie podbiega do wsysztkich mijanych psow i chce sie z nimi bawic
nie mialam jak ich ominac ale postanowilam poczekac ze moze bede miala troche sczescia i oni skreca
ale nie, pies nas zauwazyl
moja suka siedzi przy nodze ale juz warczy
lab podbiega zaczyna sie ...
moja suka sie rzuca, a lab probuje jej oddac!!
zlapalam moja za obroze, tamtego odsuwam noga, ale on dalej chce moja ugryzc, wiec zamachnelam sie i dostal pozradnego kopa, nie widzialam innego wyjscia poneiwaz wlasicelka miala to w d***
dziewczyna z 20m dalej krzyczy do mnie ze jej psa kopie!!
i mowi ze jej sie chcial przywitac
zrobilam jej maly wyklad ze nie kazdy pies ma ochote na zabawe i moglaby swojego agersywnego laba na smyczy trzymac
a ze dziewczyna nie wiele mlodsza ode mnie byla to niezle sie pozarlysmy
jescze chwila i doszlo by do rekoczynow
zlapala psa i poszla, 10m dalej znowu go puscila i lab znowu zaliczal wszystkie pieski w parku pokolei , radosnie je taranujac

i juz wiem ze nigdy wiecej do parku nie pojde

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Współczuję Ci, bo pomyśl, że ona może zacząć odwiedzać także Twoje ulubione polany :diabloti:[/QUOTE]

malo prawdopobne na szczescie ;D
ja mam bardzo blisko a park kawal drogi stamtad
na poalach znamy sie wszyscy i wiekszasc psow moja suka akceptuje wiec jest naprawde okey , chyba zostalam skazana na to miejsce heh

Link to comment
Share on other sites

[B]gops [/B]współczuję bo przez jakiś czas też byłem w podobnej sytuacji ale ostatnio jest corz lepiej już nie muszę chodzic z psem po krzakach, toleryje podbiegaczy którzy się nie rzucają od razu z zębami, jestem w stanie go na tyle uspokoić głosem podczas spotkania że wiem iż nie zaatakuje nawet psa agresywnie nastawionego, a był już taki okres ze po kilku atakach zacza rzucać sie na każdego dużego samca. Cóż praca z psem nie poszła w las, ale ile to razy jakiś nieodpowiedzialny właściciel wszystko zniszczył puszczając do nas swojego agresora. Dobrze że Max stał się trochę bardziej odporny psychicznie, nie wiem czy to efekt mojej pracy z nim, czy tego że jest starszy i bardziej doświadczony, ale teraz spacery nareszcie stały się czystą przyjemnością dla mnie i psa. Nawet dzisiaj była sytuacja że staranował nas bokser, duży samiec średnio przyjażnie nastawiony, ale Max był opanowany, kłapnął tylko zebami paręrazy gdy tamten pies usilni próbował położyć my łape na karku, nawet się chwile pobawili. Teraz z powodu dużej ilosci śniegu jesteśmy zmuszei częściej chodzic po mieście i jest dużo lpiej niz kiedyś. Muszę jednakl przyznac że "nasze łąki" nadal są najlepszym terenem spacerowym i tam się czujemy najlepiej.

Link to comment
Share on other sites

Ja się zastanawiam nad spacerem na Pole Mokotowskie. Dotąd wracałam z tego miejsca bardzo zmęczona i wkurzona ludźmi, ale ostatnio nawet osiedlowe spacery albo mnie cieszą (zachowanie moich psów), albo śmieszą (zachowanie ludzi i w większości ich psów), więc mogłabym przetestować swoją pracę, ale to może w bardziej sprzyjającej pogodzie. :) Jak tam Baaj wybierze koziołek i mnie, to chyba na moment będę mogła odetchnąć, a potem znów wrócić do ćwiczenia siadania. ;)

Link to comment
Share on other sites

Nie chamstwo, a głupota.

Ciśnienie mi się dzisiaj na spacerze podniosło. Wieczorem tj ok.18 miałam wyjść z Bazylem. Jako, że pogoda całkiem ładna, wzięłam i Arię. Na oba psiaki używam jednej przepinanej, długiej smyczy. Zazwyczaj Bazyl idzie na smyczy a Ariuch luzem. Dzisiaj coś mnie tknęło i Aria też była na smyczy. Dochodzimy do polanki za blokami, gdzie psiaki mogą pohasać. Jeszcze tylko przejść ulicę. I w tym momencie podbiega rudy spanielek. Oczywiście hormony szaleją (na osiedlu kilka suczek ma cieczkę) i próbuje się dobrać do Arii. Opędzić się od niego nie mogę, Bazyl zaczyna się to burzy, co próbować go przelecieć. Właściciela oczywiście ni widu, ni słychu. Złapałam spaniela, zapierałam na smycz i przeszłam się kawałek czy nikt go nie szuka. Żadnych nawoływań też nie ma (na osiedlu jest niesamowite echo, więc było by słychać). Psiaka też ze spacerów nie kojarzę. Dzwonię na SM. Przyjęli, po 20 minutach przyjechali. I też problem, bo panowie ani klatki nie mieli ani smyczy i wziąć go nie chcieli. Pytam się czy mam go w takim razie puścić. Też źle. W końcu stwierdzili, że powinnam poczekać na eco patrol. Ile? Ok. godziny. Panów wyśmiałam. W końcu stwierdzili, że go wezmą. Tylko bali się go wsadzić do samochodu, więc ja musiałam... Pojechali, a my poszliśmy dalej na spacer. Akurat była jeszcze znajoma ze swoim CTR (urocze stworzenie ). Ona kojarzyła psa. Podobno już kiedyś synowi właścicielki uciekł. Stawiałyśmy, że ten syn to góra w wieku licealnym, a może nawet podstawówka i nie wiedział jak sobie w zaistniałej sytuacji poradzić. Nic to. SM już pojechała. Po jakiś 20-30 minutach idzie kobieta i się pyta, czy nie widziałyśmy spaniela. Owszem, SM zabrała. Kobieta myślała, że to żart. Oburzona poszła, ale się jeszcze wróciła po numer straży. Chodzimy sobie dalej, mija kolejne 20 min i pojawia się młodzian 25, a nawet bliżej 30 lat. Też szuka spaniela, bo nie chciało mu się wierzyć, że SM go zabrała. Matka stała kawałek dalej, wrócił do niej. Po chwili znowu nas gonią, bo podobno SM nie przyjęła takiego zgłoszenia (niech ich szlag ). Całe szczęście zapamiętałam numery boczne wozu i psiak się znalazł. Na odchodnym kobieta rzuciła, że nie życzy mi takich przeżyć, an co jej odpowiedziałam,że ja swoich psów pilnuję. Jeszcze coś po marudziła i w końcu poszli.

Owszem szkoda mi i psa i tej kobiety, ale co miałam robić? Psiak nie miał adresówki. Nie był to jeden z tamtejszych niegroźnych samowyprowadzaczy. Obok ulica i tory. Nikt go nie szukał. Stwierdziłam, że pewnie się zagalopował za cieczkami, a jak się właścicielowi dupy nie chce ruszać z mieszkania, to może się czegoś nauczy. Jak pies zginie, to od razu się go szuka, a nie po ponad pól godzinie spacerkiem. Przecież psiak mógł pobiec gdziekolwiek i na sporą odległość w tym czasie! I jeszcze pretensje, że SM wezwałam. Gdyby któryś z psów pod moją opieką zginą (tfu! tfu!), to byłabym wdzięczna, za telefon do SM, przynajmniej wiedziałabym gdzie szukać.

Link to comment
Share on other sites

Puchu ludzie faktycznie czasami są bezmyślni... ja z właścicieli wszystkich moich "znajd" [psy znajdywane na osiedlu, odsyłane w większość do schroniska - większość to uciekinierzy, którzy po paru dniach wracali do domu] najmilej wspominam właścicielkę jamnik znalezionego w środku nocy... dziewczyna dzwoniła do mnie podziękować za odesłanie psa do schroniska - dzięki temu już na 2 dzień go znalazła i zabrała do domu [pies na spacerze zrzucił obrożę, na 2 dzień o 10 rano oplakatowane było całe miasto]...

Link to comment
Share on other sites

Najbardziej mnie zdziwiły i w sumie zraniły pretensje, o to, że tego psa złapałam. Psiak mógł pobiec w stronę trzech różnych dzielnic. Niedaleko pola i inne chaszcze. Obok dwa, albo trzy torowiska i ulica po której zazwyczaj jeżdżą jak wariaci. Żeby oni go chociaż od razu szukali. Chłopak się jeszcze upierał, że psa szukał. Doprawdy trudno było nas nie zauważyć...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']moja suka latala spuszczona za patykiem wszystko fajnie, ale widzac psy zapinalam ja poniewaz reaguje agresja prawie na wszystkie
[/QUOTE]

Gops a co zrobisz jak na czas nie zdązysz zapiąć psa, wysmyknie Ci się, albo nagle inny pies pojawi się niepostrzeżenie- przecież to bedzie dramat. Jeśli masz agreysywnego psa wogle go nie puszczaj - okaż troche empatii

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem jak gops ma dopracowane odwołanie i w jakich warunkach jej pies jest agresywny ale jeśli nie biegnie na oślep i nie atakuje wszystkiego co popadnie to czemu ma nie biegać za patykiem? Nie wiem na ile pies gops się słucha ale widziałam już nie raz psy ze skłonnościami do agresji z takim odwołaniem, że mucha nie siada. Skoro gops udało się zapiąć psa na smycz kiedy chciała to chyba nie jest aż tak tragicznie.
Taki pies, który pojawi się niepostrzeżenie a pies gops będzie na smyczy i założymy że gops średnio nad swoim panuje to i tak podbiegacz może zostać kąśnięty.
No ale to tylko takie rozważania, nie znam gops i nie wiem na ile jej pies jest wyszkolony.

Link to comment
Share on other sites

Na jednym spacerze dziś widziałam rottkę bez smyczy i odwołania, ale olewającą psy, a przynajmniej Baaja. Małego psa podnoszonego przez właścicielkę za skórę na plecach, bo piesek jest wredny [maluch skowyczał], staruszkę ze sforą psów, nad którą nie panowała, luzem puszczonego psa bez żadnego dozoru i małego podbiegaczo-oszczekiwacza (tego najbardziej nie lubię). Na dokładkę jedna pani wydarła mi się na psa, że biega po śniegu: zrobił kupę, zbierałam ją - widząc tą panią, na wszelki wypadek zawołałam psa na "trawnik" (teraz to bardziej śnieżnik) - jak widać podjęłam słuszną decyzję, bo potem byłoby, że pies agresywny a chodnik za wąski jak w tendencyjnym artykule z innego psiego serwisu, a na parterze jeden z lokatorów kłócił się z windykatorem/komornikiem... Nie wiem jak Baaj to zniósł, ale z całego bajzlu zareagował jakkolwiek (szczeknięcie, kiedy gwałtownie został wybity z trybu pracy) jedynie na panią, która spytała najpierw jedną osobę o to, gdzie są tramwaje, a potem powtórzyła pytanie do mnie, stosując taktykę przyczajonej staruszki, ukrytego za krzakiem smoka... Kiedyś potrzebowałabym godziny, żeby dojść do siebie po takim spacerze, dziś się cieszyłam, bo to taki mniej przewidywalny, ale jednak plac szkoleniowy. A wieczorem mijaliśmy młodego labradora, który został odwołany i zapięty na smycz! :) Krzepiący widok.

Co do SM - ja podziwiam wezwanie i uważam, że taką postawę należy chwalić, a to, że ludzki debilizm jest nieskończony nie powinno nikogo zniechęcać. Ile razy już słyszałam, że pies sam wróci, że tak ma, że to... *

* - tu wstawić nazwę rasy

Czasami ręce kompletnie opadają, a czasem serce rośnie. Ot, życie.

Link to comment
Share on other sites

A moje ramię zostało dziś zgwałcone przez tajemniczego, psiego adoratora. Usiadłam sobie na ławce (a jakże na Polach Mokotowskich) a tu chyc, chyc i ani się spostrzegłam...Strząchnęłam czym prędzej kawalera i po sprawie. No ale wniosek-trzeba uważać nie tylko w Zielonej Górze...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...