Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Opisałam już pewną sytuację na innym wątku, ale wkleję również tutaj:

Poczytując historie wypełniające wątek "Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy..." cieszyłam się, że mnie i moim psom (aktualnie mam drugiego psiaka, pierwszy za TM) bardzo rzadko zdarzają się ciężkie momenty we współżyciu z innymi właścicielami czworonogów...
Otóż niestety w ostatnią sobotę musiałam te odczucia szybko zweryfikować.
Była wczesna godzina ranna, co koło 7.40. Wyszliśmy z Sajanem na spacer, zabrałam wyrzutnię, piłeczki, żeby go wybiegać. Przeszliśmy przez park na pola. W drodze powrotnej postanowiłam, że zrobimy również kółko przez park. O takiej porze i w taką pogodę w parku zero ruchu, poza psiarzami właśnie. Sajan szedł spuszczony, już wymęczony aportowaniem piłeczki. Widziałam z daleka, że idzie ktoś z psem, więc zapięłam Sajka na smycz, żeby przejść spokojnie. Przez zalegający śnieg nie było możliwości odejść na bezpieczną odległość...
Pies podbiegł do nas, oczywiście facet nawet palcem nie kiwnął.
Sajan dostał komendę "stój", tamten cały naprężony, futro na grzbiecie nastroszone, ogon napięty, uniesiony w górę, głowa opuszczona - nikt mi nie powie, że pies idzie w przyjaznych zamiarach. Pan nadal niestety nie zwracał na psa uwagi - podziwiał piękno przyrody chyba...
Pies podszedł i rzucił się na mojego, ale tak, że mnie przewrócił (był jakimś mixem amstafopodobnego z boxerem), więc leżę na śniegu, a nade mną stoi agresywne psisko, nie byłam pewna, czy z zamiarem rzucenia się ponownie na mojego psa, czy może na mnie?, drę się do kolesia, żeby zabierał psa, a on wolnym kroczkiem jakby nigdy nic się nie stało do nas zmierza...
Kiedy już łaskawie zapiął psa, zezwałam go tak, jak mu się należało, że ma psa na smyczy prowadzić i w kagańcu, skoro agresywny, bo to już druga taka sytuacja (jakieś 3 mce temu udało mi się skurczybyka pogonić).
Ale zgadnijcie, co koleś wymyślił...
Że:
1. Zasłaniałam się psem... Nie skomentuję, bo to żałosne
2. Albo że swojego psa biję... również brak komentarza...
3. I że powinnam psa puścić i odejść, pozwalając psom załatwić to między sobą... Żałość

Do domu wróciłam tak roztrzęsiona, że lepiej nie mówić.
I pytam, co ma zrobić nie daj Boże takie 15-letnie dziecko w sytuacji, jak wyżej?
Sama leżałam jak kłoda na śniegu, obserwowana przez gotowego do ataku psa (nieważne, czy chcącego zaatakować mnie, czy mojego psa), bojąc się wykonać jakikolwiek ruch...

Gaz pieprzowy raczej by tu nie zdał egzaminu...

Link to comment
Share on other sites

Ja się wczoraj wkurzyłam, jak byłam na spacerze z dzieckiem i psem w nowym miejscu - pojechaliśmy odwiedzić dogomaniacka znajomą z Rybnika ;). Ponieważ okolicznych psiaków nie znałam, to na widok każdego wypytywalam się co to za pies [czy agresywny itp]. Wkurzyłam się w momencie jak jeden pies podbiegł do mojego dziecka [2,5 roczku] i je przewrócił! Właściciele nie zareagowali na to, a ja w pierwszej chwili nawet nie miałam jak podejść do leżącego Smoka - musiałam trzymać Birmę, bo młoda mogła by pogryźć tamtą sukę [Birma niecierpi labradoropodobnych psów]...
Na szczeście po za tym spacer był dość miły

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rosa']Po takiej reakcji faceta trzeba było puścić psa i sprzedać mu kopa w wiadome miejsce. I jeszcze powiedzieć, że jako odpowiedzialna właścicielka masz obowiązek bronić swojego psa przed debilami niezależnie od tego jakiego gatunku by byli. ;)
A tak poważnie to jeśli widzisz z oddali agresywnego psa to poproś właściciela, żeby go zabrał ewenyualnie możesz dodać że twój pies jest chory . Jeżeli brak reakcji powiedz że zaraz zadzwonisz na SM jeżeli nadal brak reakcji wyciągasz tel. lub coś co go przypomina robisz fotę lub udajesz że robisz i dzwonisz pod właściwy numer.[/QUOTE]

Rosa, ja to wszystko wiem... Niestety facet był na tyle bezczelny, że nie reagował na prośby, potem żądania zabrania psa.:angryy:
A jeśli chodzi o telefon do SM, teraz po fakcie wiem, że powinnam zadzwonić, ale byłam w takich nerwach, że nie myślałam o tym...

Link to comment
Share on other sites

ja po kilku pogryzieniach mojej suki jak ide na spacer to w pelni przygotowana
dlawik w kieszeni , jakby co to rzucam czy tez bije psa atakujacego
szeroka 3cm obroza na mojej suce najlepiej z kolcami jakby jakis chcial ja zagryzc
na nogach porzadne adidasy zeby kopac w miare potrzeby
gaz pieprzowy w kieszeni i sol na wszelki wypadek
sporo osob sie ze mnie smieje , ale niestety przez moje doswiadczenia nie zmienie tego
nie pozwole zeby mojej suce znowu sie cos stalo , wystraczajaco sie wycierpiala przez nieodpowiedzialnych wlascieili
gdybym wtedy miala takie uzbrojenie moja suka nie byla by szyta, nie dostala by kroplowek i wogole nie dowioedzila by weta i nie cierpiala no i nie byla by taka agresywan jak jest teraz
planowalam kupic pistolet na kulki ale chyba juz przesadzam
jak narazie dzieki tym wszystkim rzecza udalo nam sie uniknac pogryzienia powaznego 3 razy !
tak wiec dziala ;)

Link to comment
Share on other sites

czytam te Wasze historie i aż mam ciarki..
nie wyobrażam sobie co mogłabym zrobić gdybym była w takiej sytuacji jak Czekunia.
Przecież nie spuszczę swojego 4 kg psa, żeby sam się bronił, prędzej tamten by go chyba zjadł.
a na moim osiedlu często spotyka się luzem biegające pieski bez niczyjej opieki, właściwie to prawie codziennie takie spotykam.. większość już znam, ale przykladowo, sytuacja sprzed kilku dni:
Wracałyśmy wieczorem z 2 kol. do mnie do domu i na sąsiedniej drodze, którą musiałyśmy przejść, zobaczyłyśmy jakiegoś dużego, czarnego psa, który siedział na środku drogi (to takie wioskowate osiedle, na tej ulicy rzadko jeżdzą samochody). Wolałyśmy uniknąć spotkania, więc poszłyśmy skrótem. Byłyśmy już prawie na mojej ulicy, kiedy wyskoczył na nas inny pies, wyglądem podobny do widzianego wcześniej. Stanął przed nami i zaczął szczekać, my silnie przestraszone w tył zwrot i spokojnie się wycofujemy. Zdecydowałyśmy przejść koło tego siedzącego na ulicy, ten na szczęście nie zwrócił na nas większej uwagi. Jestem na 10000% pewna, że gdybym wtedy była ze swoim psem, żaden z nich by nas nie zignorował, a każdy z nich był co najmniej 10 razy większy od mojego psa.. i jak ja mam się nie bać? do tej pory nic z tym nie robiliśmy, ale chyba naprawdę trzeba będzie dzwonić na straż miejską, bo tu chyba panuje jakieś dziwne przekonanie, że z psem nie trzeba wychodzić, tylko wystarczy otworzyć bramę i niech piesek sam się wyprowadzi..

Link to comment
Share on other sites

Niestety, tak jest, że jak naszego psa jakiś zaatakuje, to nasz zaczyna się też denerwować na widok psów, więc prowokuje do jeszcze większej ilości ataków, a po kolejnej liczbie zaczyna być naprawdę agresywny, co dalej prowokuje do ataków itd... To błędne koło i ciężko z niego wyjść. Do mojej 11kg suki podbiegła ostatnio inna suka - zaopatrzona w solidny, metalowy kaganiec, na oko 30-40 kg. Właściciel rozmawiał przez telefon, potem poszedł do sklepu... A suka postanowiła moją postraszyć i łaziła za nią nastroszona jak kogut, sztywna, Luka tylko ogon pod siebie, a ja ją próbowałam jak najspokojniej odgrodzić od wrogiej suki. Podbiegała do nas kilka razy, za każdym razem na tyle daleko od właściciela, że nie mogłam mu nic wypomnieć, a jakbym się zaczęła drzeć to mogłabym sprowokować jatkę... No i co z tego, że pies miał kaganiec? Równie dobrze mogła Lukę tym kagańcem zabić. A gdybym była z Frotkiem to byłaby jatka totalna, na całego - suka wyraźnie szukała z nudów zaczepki, Luka próbowała pojednawczo merdać ogonem, ale tamta nic, cała jej postawa wyrażała groźbę...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Niestety, tak jest, że jak naszego psa jakiś zaatakuje, to nasz zaczyna się też denerwować na widok psów, więc prowokuje do jeszcze większej ilości ataków, a po kolejnej liczbie zaczyna być naprawdę agresywny, co dalej prowokuje do ataków itd... To błędne koło i ciężko z niego wyjśale tamta nic,QUOTE]
dokladnie
teraz moja suka to agresor ,ale zawsze jest pod konrola
robie wszystko zeby nie stanowila zadnego zagrozenia
np moze komus pomoge przy okazji :), taka zwykla wizyta u weterynarza , niestey najczesciej kolejki , oczywiscie inne psy , wiec zeby poradzic sobie z ciagle rzucajaca sie moja suka zakladam pod kaganiec kantarek , i calkowicie panuje nad jej glowa , nie moze nawet w zadnego psa kagacem uderzac wtedy, polecam ten sposob
mi sie wydaje ze psy po kilku pogryzieniach jak np moja sa agresywne bo chca sie bronic , wkoncu najlepsza obrona jest atak

Link to comment
Share on other sites

Szłam chodnikiem - zwały śniegu z chodników uczyniły wąskie ścieżki - z dużym, ale bardzo łagodnym psem. Miejscowe podbiegacze już mnie znają z widzenia :diabloti: więc jak warknę "poszet!", to w większości grzecznie zmieniają trajektorię lotu, ale idę i widzę, że na środku chodnika siedzi coś średniego, kudłatego i bardzo napalonego na konfrontację z moim psem.

Pies swobodnie przy lewej nodze, skoncentrowany na mnie, bo mnie kocha :loveu: a kudłaty zjeżony i z zębami na wierzchu, cały spięty, już czeka. Dla świętego spokoju gdzieś bym skręciła, ale nie było gdzie, hałdy śniegu, na jezdnię przecież nie wyjdę, samochód za samochodem. Musiałam minąć. Mój po lewej, tamten po prawej. Rzucił się. I oberwał torbą ekologiczną z zakupami. Nawet nie mocno, ale skowyt był na pół dzielnicy.

I wtedy za moimi plecami, z balkonu w bloku (3-4 piętro) rozległ się wrzask osobnika płci żeńskiej: ty k*** ty taka a owaka pier*** dziwko, jeba****na szmato *******o**** suko dziwko !!!@##$$$%^&*** itd. itp. jeszcze raz go ruszysz to.... (i tu cała opowieść, jak to ona nie wezwie policji, straży miejskiej, a jej mąż nie zejdzie na dół i mi nie nastuka). Oglądam się z zamiarem wejścia w polemikę :diabloti: ale balkony puste, okna pozamykane... eh, nie dają człowiekowi szansy edukować.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gops']mi sie wydaje ze psy po kilku pogryzieniach jak np moja sa agresywne bo chca sie bronic , wkoncu najlepsza obrona jest atak[/QUOTE]

A to jest dla mnie wielką tajemnicą, bo mój pierwszy pies rzeczywiście mniej więcej po pierwszym pogryzieniu zaczął reagować agresywnie na wszelkie czworonogi, ale już mój obecny psiak jest zaprzeczeniem tej reguły. To dogomaniacki pies, który trafił do mnie po ciężkim pogryzieniu w przytulisku, wcześniej był już tam poszarpany parę razy. Podczas pobytu u nas jakiś czas temu za sprawą historii idealnie pasującej do tego działu przeżył kolejny atak spowodowany dosyć typowym zestawem "nieodpowiedzialny właściciel + amstaff". Pomyślałam, że teraz to już musi się mojemu psisku w główce przestawić :roll: A tu miła niespodzianka - nic. Nadal pięknie toleruje wszystko co się rusza i nadal kocha bullowate (chociaż to jest akurat u niego samobójcza miłość, bo jest mały, nie najmłodszy i delikatny, ale za to jaki kochany ;)).
Tak więc nie wiem, czy te "traumy" to po części nie wina właścicieli, ich zachowania podczas i po ataku, a także później na widok kolejnego, potencjalnie zagrażającego psa. Myślę, że psy wyczuwają po prostu nasz strach lub zaniepokojenie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Szłam chodnikiem - zwały śniegu z chodników uczyniły wąskie ścieżki - z dużym, ale bardzo łagodnym psem. Miejscowe podbiegacze już mnie znają z widzenia :diabloti: więc jak warknę "poszet!", to w większości grzecznie zmieniają trajektorię lotu, ale idę i widzę, że na środku chodnika siedzi coś średniego, kudłatego i bardzo napalonego na konfrontację z moim psem.

Pies swobodnie przy lewej nodze, skoncentrowany na mnie, bo mnie kocha :loveu: a kudłaty zjeżony i z zębami na wierzchu, cały spięty, już czeka. Dla świętego spokoju gdzieś bym skręciła, ale nie było gdzie, hałdy śniegu, na jezdnię przecież nie wyjdę, samochód za samochodem. Musiałam minąć. Mój po lewej, tamten po prawej. Rzucił się. I oberwał torbą ekologiczną z zakupami. Nawet nie mocno, ale skowyt był na pół dzielnicy.

I wtedy za moimi plecami, z balkonu w bloku (3-4 piętro) rozległ się wrzask osobnika płci żeńskiej: ty k*** ty taka a owaka pier*** dziwko, jeba****na szmato *******o**** suko dziwko !!!@##$$$%^&*** itd. itp. jeszcze raz go ruszysz to.... (i tu cała opowieść, jak to ona nie wezwie policji, straży miejskiej, a jej mąż nie zejdzie na dół i mi nie nastuka). Oglądam się z zamiarem wejścia w polemikę :diabloti: ale balkony puste, okna pozamykane... eh, nie dają człowiekowi szansy edukować.[/QUOTE]
hahah ;D
tacy cwani ze nie chcieli sie ujawniac gdzie mieszkaja

ja wlasnie raz mialam taka sytuacje ale byl to tzw pimpek siegajacy moze do lydki
odepchnelam go noga jak chcial zjesc moja suke (nie kopnelam! tylko lekko odepchnelam) a z okna nawyzywala mnie jakas babka , oczywiscie schowala sie i nie zdazylam zobaczyc gdzie mieszka
przywiazalm moja suke zlapalam malego pieska i zadzwonil na sm ;D
przyjechali ,popytali sasiadow czyj to pies i pani dostala mandat za psa luzem biegajacego
teraz pies zawsze jest z wlascielka, rowniez bez smyczy ale chociaz z wlascielem :)

Link to comment
Share on other sites

Ja mialam ostatnio przygode niemiłą z moim Bingasem ,a mianowicie wyszłam z nim i moj tam sobie coś wącha spokojnie a tu nagle z daleka słysze szczekanie odwaracam sie i patrze a to leci mala suka z klatki obok (mix z pudlem ? homo nie wiadomo) i zamiast zatrzymac sie czy cos to od razu w szyje sie wgryza a raczej próbuje. Mój szybko się ogarnął złapał tą za kark i rzucił w strone właścicielki i go odciągnełam.A ze to nie pierwsza przygoda z tą luźnie puszczoną suką (to był 6 raz) i oczywiście była właścicielka niedaleko i nic nie zrobila po za cichym przywolanie ''terry terry nno chodź'':angryy: wygarnałam tej dziewczynie jak to prowadzi bez kaganica i smyczy. postanowilam sobie ze nie bede mojemu juz wiecej kubelka zakladac to moze inni sie opamietają nie beda agresywnych psów puszczac:roll: bo ja nad swoim umiem zapanowac ale w tej sytuacji z ''malym'' opuźnieniem to zrobilam by na przyszlosc ten pies mial smycz przynajmniej:angryy: głupota ludzka nie zna granic ,bo przez takie niedojdy deikatnie mowiąc mam dalej problemy z moim psiurem (z jego lękiem do innych psów i kotów):roll:

Link to comment
Share on other sites

Widze nie tylko ja mam jakies halo z wlasciecielami innych psow;/ moja niunka nie cierpi boksero i haskow ( chociaz w 1/4 jest haskiem ) cos jej sie ubzduralo i jak widzi boksera a to najczesciej sie zdaza to zaraz drze pape na boksia. Ja juz sie wyczulilam na jej reakacje i wiem do ktorych psow moge podejsc a od ktorych odchodzic. Ale na dzielnicy mam takiego " fajnego" pana z bokserka ze szkoda slow:mad:.. Ja swojej nigdy nie puszczam ze smyczy chyba ze wiem ze nikogo na podworku nie ma, a na ulicy zawsze na smyczy. Niestety ten pan niedosc ze psa ma bez smyczy to i bez kaganca, a dobrze wie ze moja z tamta sie nie nawidza. Nie raz mu mowilam bierz pan tego psa bo sie nie cierpia, a on no przeciez sie lubia... Jezu takiego to tylko:snipersm: mozna trabic i trabic do niego, ktoregos dnia dojdzie wkoncu do nieszczescia jak jej nie zdazy zlapac:angryy:

Link to comment
Share on other sites

Moja Shirkę przed świętami zaatakował Onek i pogryzł...
On był bez smyczy Shirka na smyczy ( na całe szczęście bo nie potrafiła się obronic miała wówczas 7 miesięcy i pierwszy raz spotkał ją atak ze strony psa.)

Odpychałam psa do "przylotu właściciela" jak długo sie dało a cała sytuacja skończyła się dziurą nad prawą łapą szwami wewnetrznymi i zewnętrznymi, dość rozległym skaleczeniem na klatce piersiowej i małym tuż pod okiem wł. nawet nie mm od oka. Wet powiedział że miała dużo szczęścia że kły nie trafiły w mięśnie tylko pomiedzy i że nie uszkodziły oka...

Gościu był na tyle fer że opłacił weta i przyznał się do winy. Nie widuje go już w tym miejscu (dwa razy psa widziałam ale z rodzicami gościa i zawsze na smyczy)

[B][COLOR=Red]a WKURZONA! jestem sytuacja sprzed godziny:/[/COLOR][/B]

A powiem Wam ze wkurzył mnie gościu normalnie[IMG]http://www.dogomania.pl/../../images/smilies/icon_razz.gif[/IMG]. Wróciłam z kumpelą i Shirą ze spacerku i stałyśmy jeszcze pod blokiem i sobie gadałyśmy i mija nas młody facet.
Obraca sie pare kroków ode mnie i do mnie z oburzeniem " a przepraszam, gdzie ten pies ma kaganiec?"
A kumpela (córka policjanta[IMG]http://www.dogomania.pl/../../images/smilies/icon_razz.gif[/IMG] posiadajaca labradora i wiedząca jak ma sie rzecz), nie ma bo ma smycz...

A gościu pyskówka, że kaganiec tez musi mieć. Więc my mu walimy, że pies musi chodzić na smyczy a gdy jest spuszczany ze smyczy wówczas w kagańcu.
A facet że na pewno nie! i za chwilę to możemy załatwić inaczej[IMG]http://www.dogomania.pl/../../images/smilies/icon_razz.gif[/IMG] Spojrzałysmy sie na siebie uśmiechłysmy i powiedziałysmy "a prosze bardzo"

I odchodził i cos tam mruczał pod nosem ale nie zrozumiałam co i z nerwów rzekłam: a idx już gościu bo głupoty gadasz[IMG]http://www.dogomania.pl/../../images/smilies/icon_razz.gif[/IMG].

Kurcze jak ludzie tacy mnie wkurzają... niech zajmie się swoja moralnością i niech on zacznie przestrzegać prawa a nie "umoralnia" obcych ludzi na ulicy i to jeszcze z takim tonem jak by mój pies mu dziecko zagryzł:/
Wrrr

[SIZE=2][SIZE=2]"we Wrześni obowiązuje właścicieli i opiekunów psów przepis, że prowadzenie psa jest dozwolone w miejscu publicznym tylko na smyczy. Regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie miasta i gminy Września stanowczo mówi, iż zwolnienie psa ze smyczy, wyłącznie z nałożnym kagańcem, jest dozwolone jedynie w miejscach mało uczęszczanych przez ludzi i tylko w sytuacji, gdy posiadacz ma możliwość sprawowania kontroli nad jego zachowaniem.[/SIZE][/SIZE]"

Jest napisane jak byk, że albo smycz albo kaganiec[IMG]http://www.dogomania.pl/../../images/smilies/icon_razz.gif[/IMG]. Chyba że ja to źle rozumiem...?

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Jest napisane jak byk, że albo smycz albo kaganiec[IMG]http://www.dogomania.pl/images/smilies/icon_razz.gif[/IMG]. Chyba że ja to źle rozumiem...? [/QUOTE]
dobrze rozumiesz;)
Ja ostatnio dosyć często spotykam się z opinią że nie stać mnie na ubranko a biedny jolecek marźnie i jaka to ze mnie niedobra pańcia bo karze psu chodzić na własnych łapkach i to jeszcze po zimnym śniegu.:crazyeye: Okrucieństwo no nie? Słyszałam też że nie stać mnie na fryzjera bo mój pies nie jest ogolony na łyso jak inne albo że powinnam oddać tego psa bo nie umiem się nim opiekować no bo jak to możliwe żeby jolcek na własnych łapkach chodził?:mad:
Jakiś tydzień temu w kauflandzie przy kasie Odie sprowokował rozmowę o yorkach i bardzo dużo żecy się dowiedziałam np. że jorczek pani A jest bardzo niedobry, sika w domu, biega po meblach i ucieka jak tylko ktoś otwoży drzwi i że chyba go odda. Dodam jeszcze że pieseczek wychodzi na dwór 2 razy dziennie.
Na to pani B odpowiedziała że musi pieskowi kupić maty do siusiania, wsadzać nosek w kałuże jak zrobi gdzie indziej i zanosić na tą mate. A jak pieseczek ucieknie z domku to musi dostać w tyłeczek a jej pies to wogule nie wychodzi z domu bo raz jak był szczeniaczkiem (zimą) wyszła znim i się przeziębił i od tej pory nie wychodzi:angryy: a ma już 3 lata. W pseudohodowli z której go kupiła psiaki też nie wychodziły na dwór tylko na ręcznik w łazience robiły
Jeszcze wcześniej latem yoreczka mini mniejsza nawet od mojego wtedy a miał dopiero 3,5 miesiąca w sukienusi idzie sobie z pańcią. Ja przechodzę ze swoim psem o ona do niego z paszczą, pańcia doniej muwi no przecież tak nie wolno i drapie za uszkiem. Szczeniak się do niej wyrywa, cuda na kiju odstawia ale smycz za krótka żeby do psinki podejść więc zaczął piszczeć, wzięłam go na ręce i zaczęła się rozmowa. Dowiedziałam się od pańci że sunia ma 1,5 roku i [SIZE=4][COLOR=darkred]JUŻ[SIZE=2] [SIZE=3]zaczęła[/SIZE] [/SIZE][/COLOR][/SIZE]
[SIZE=2][COLOR=dimgray]siusiać na dwoże i zeskakiwać z łużka :-o[/COLOR][/SIZE]

Link to comment
Share on other sites

Na prawdę jesteś okropna, jak mozesz psu nie zakłądać kubraczka w zimę i bucików! :evil_lol: zaraz do TOZ-u zadzwonie i będzie :diabloti:

Ale kurczę jakto pies nie wychodził przez 3 lata, matko boska :crazyeye:


Ja ostatnio też spotkałam się z chamstwem
Wyszłam z Nuką na dwór i ją pusciłam, a że Nuka nie podchodzi do ludzi i ich olewa to jeszcze lepiej, więc pusciłam ją za blokiem, ona się załatwiła pobawiła trochę ze mną, porzucałam jej kijej. Jak Nuka chce już do domu bo czuję, że w łapki jej trochę zimno to zawsze biegnie pod kaltkę, stoi i czeka, aż do niej nie dojdę i sie z tamtąd nie ruszy. No to jak Nuka już pobiegła i czekała sobie, aż dojdę, patrzę a z kaltki wychodzą dwie babki jedna to stary może ok 65 lat moher, a druga taka może po 40, nie widziałam dokładnie bo była już godz. 18 więc widno nie było. Nuka stoi grzecznie, ja patrzę a baba moher centralnie nad głową Nuki specjalnie wymachiwała jakąś reklamówką z ciężkimi zakupami :-o Nuka się strasznie wkurzyła i pogoniła mohera z głośnym warkotem i zaraz wróciła do mnie. Babka jak zaczęła mi słać, że takiego psa nie powinnam trzymać bo jest zagrożeniem dla ludzi, no to ja wkurzona odpowiedziałam, że jakby nie zaczęła prowokować mojego psa i nie wymachiwała tą reklamówką to by Nuka jej nie pogoniła :angryy: A tamta znowu swoje, że powinnam ją uśpić itd. Mówię jej, ze skoro ją sprowokowała to Nuka sie wkurzyła i jest nauczona tego, zeby bronić i mnie i siebie w nagłych sytuacjach :diabloti: Nie moja wina, że mohery to ludzie nie myślące. :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

kurde, i ty sie jeszcze dziwisz ze ludzie się denerwują?
Ja od zawsze walcze z tym,że przy bloku każdy pies nawet najmniejszy pimpek musi byc na smyczy !!
Ja zawsze wyprowadzam i wprowadzam swojego psa na smyczy z klatki- i tego oczekuje od innych, i nie chce zeby mnie pod blokiem straszyl jakis pies .. takie moje zdanie

Link to comment
Share on other sites

No dobra może i powinnam ją już mieć na smyczy przed klatką, ale Nuka nawet do tej baby nie podeszła, to ta baba moher do niej polazła i zaczęła torbą wymachiwać nad głową mojego psa, a jeśli by niechcący ją w tą głowę trafiła to bym inaczej 'porozmawiała' :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='vege*']No dobra może i powinnam ją już mieć na smyczy przed klatką, ale Nuka nawet do tej baby nie podeszła, to ta baba moher do niej polazła i zaczęła torbą wymachiwać nad głową mojego psa, a jeśli by niechcący ją w tą głowę trafiła to bym inaczej 'porozmawiała' :angryy:[/QUOTE]

NO i masz odpowiedz, gdybyś miala swojego psa na smyczy po pierwsze nie doprowadziłabys do kontaktu z kobietą, a po drugie ta nie miała by możliwości wymachwiać niczym przy jego glowie.

Link to comment
Share on other sites

Ech, ja już nie mogę na chamstwo mojego sąsiada z pseudohuskym. Fakt - moja suka się rzuca na tego psa. Fakt nr 2 - rzuca się po tym, jak syneczek owego człowieka ją poszczuł tym "haszczakiem". Ale spoko, wychodząc z zasady - to mój pies się rzuca, więc muszę uważać, wiecznie schodziłam człowiekowi z drogi itd. To się koleś nauczył, że może mi dosłownie nas...ć na głowę i nic nie zrobię. Dziś suki były luzem na terenie spacerowym dla psów - rzucałam im piłki. Widzę, że idzie ktoś z psem, z daleka, więc wołam suki, biorę smycze w ręce... Ktoś idzie szybkim krokiem i dopiero zauważam, że to ten "husky", nie zdążyłabym obu suk zapiąć na smycze (musiałabym jedną puścić i wtedy mogłoby nie być wesoło, na 90% zareagowałyby na komendę "zostań", ale po co ryzykować). Więc usunęłam się trochę na bok, kucnęłam obok suk i złapałam je za obroże, wydałam komendę oprzyj się (oparły się o moje kolana).
Co zrobiłby każdy myślący człowiek? Ominąłby mnie, no nie? Po co psuć swojemu psu psychikę, po co prowokować czyjeś psy... Nie, ten człowiek nie może! Wszedł prosto na mnie, moje suki zaczęły się denerwować dopiero jak zauważyły, że suka-wróg "włazi" na nas bez żadnych CSów, gapiąc się otwarcie pół metra od nich i zaczyna szarpać. Koleś oczywiście rogal. Zapytałam, czy go to bawi? Więc się dowiedziałam: że mam durne psy, że to mój problem, że o co mi w ogóle chodzi, że on mnie omijać nie będzie. Odpowiedziałam, że jak synek poszczuł psem, to tak to teraz wygląda - "jego pies nikogo nigdy nie ugryzł!". Jasne, chyba niewiele o swoim psie wie - ostatnio zostawił go przed sklepem i "husky" rzucił się na moją mamę... Głównie odstraszająco, ale to nie jest mały pies, moja mama nie zauważyła jej i się wystraszyła. Poza tym - nie każę kolesiowi zmieniać trasy, omijać mnie z daleka itd, ale do jasnej anielki!, przecież chyba nie boli go przejście po łuku i nieprowokowanie moich psów? Ale on to robi specjalnie - pod moim ogrodzeniem też zawsze psa szczuje na moje... Masakra z takimi ludźmi - nie wiem jak z nimi rozmawiać. W sumie nie warto, ale muszę choć minimalnie chronić moje psy przed idiotami...:shake:

Inna sytuacja - akurat byłam z Frotkiem. Babcie z dwoma kundelkami luzem. Naprzeciwko dzieci z kundelkiem luzem. Schodzę z Fro na bok, Fro się wścieka (psy luzem to nasza największa zmora). Kundelki zaczynają szczekać i warczeć na Frotka. Zauważają psa od dzieci (skądinąd bardzo fajnego, zapatrzonego w te dzieciaki) - i pogoniły go przez pół parku z ujadaniem, wrzaskiem.. Frotek oczywiście do głowy mało nie dostał, babcie olały sprawę i poszły dalej, dzieci potem swojego psa szukały i wołały, bo psy-agresorzy wróciły, a ich psiak nie... Z jednej strony dobrze, że byłam z Frotkiem i nie mogłam podejść, bo chyba bym nie była miła ani pełna szacunku dla starszych osób. Co za chora bezmyślność, w dodatku za jednym agresorem ciągnęła się smycz - wygląda na to, że staruszka specjalnie psa puściła :crazyeye:

Link to comment
Share on other sites

Spacer - koszmar.

Trzy duże psy na smyczach, śnieg, ślisko, źle się idzie. Wchodzimy w jedną drogę (osiedle domków), żeby dostać się do lasu, a tam matka z córką i owczarkiem, odganiają innego owczarka, który próbuje za nimi iść. Zatrzymałam się, czekamy. Owczarek namierzył nas i ruszył w naszą stronę, więc ja robię odwrót. Kawałek przez osiedle i w kolejną drogę, tym razem wzdłóż bloków. Daleko nie zaszliśmy, z naprzeciwka leci mały bezsmyczowy podbiegacz. Odwrót. Jeszcze dwie możliwości. Albo droga na osiedle, gdzie może być więcej podbiegaczy, albo między domki jednorodzinne. Wybrałam drugą opcję. Psy podminowane, ja spocona i wkurzona - mimo, że spacer trwa dopiero z pięć minut, jak nie krócej - nagle czuję, że jedna suka dostaje "długich łap" i wszystkie psy zaczynają oglądać się do tyłu. Patrzę i ja... Wielki samiec w typie CAO, kolczatka i kółko jak od łańcucha. Szybkim krokiem kieruje się prosto na nas. Miałam już totalnie dość, bo w którą stronę bym się nie ewakuowała, wyjdę prosto na któregoś z wcześniej widzianych psów. Podniosłam zmrożoną bryłę śniegu i rzuciłam w CAO (i trafiłam, co jest niezłym wyczynem z trzema podnieconymi psami na smyczach). Zrezygnował, odbiegł w innym kierunku. Odetchnęłam z ulgą, psy zaczęły spuszczać parę (chociaż nadal "łapy wysokie" i zjeżone karki), a tu zza zakrętu wypadają ujadając dwa małe podbiegacze i lecą prosto na nas... Jeden dał się odpędzić głosem, drugi musiał oberwać śniegiem, żeby zrozumieć, o co proszę.

Cały spacer trwał może 10 minut i był jednym z najbardziej stresujących, jakie pamiętam.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...