Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[I]edit[/I]

Zanim wyszłam z moimi, przeczekałam kolejne dwa shih tzu (chyba ta rasa robi się niebezpiecznie modna, taki yorkII) i jednego onkowatego młodzika, bo nie chciałam robić dymów. No io jeszcze pan z huskym... utrzymał, to fakt, ale na kolcach i z trudem. A gdyby nie utrzymał? Ja już chyba nie chcę, żeby moje psy ciągnęły sanki...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='karjo2']Hehe i kto to pisze :evil_lol:..
Juliuszka, wspolczucie, wlasciwie jedyne, co mozna doradzic, to unikac najbardziej zapsionych terenow i ladnej pogody, wtedy wylega cale zapsione towarzystwo.[/QUOTE]

Ha! Tydzień temu, w tym samym miejscu, ludzi było chyba z 5razy więcej, a i psów mijaliśmy od groma! Wszystkie albo na smyczy, albo zero zainteresowania obcymi. Dlaczego? Bo w tłoku łatwiej o zadymę.
W lasku koło naszego domu najprzyjemniej spaceruje się w weekendy - maaasa spacerowiczów, rowerzystów, biegaczy, matek z wózkami i ludzi z psami... na smyczach, bo inaczej byłby raban na cały las:D.
Mój pies przed wyjściem 'w teren' ma jakieś 30minut intensywnej roboty w ogrodzie - aportowanie/posłuszeństwo/szukanie przedmiotów. Uchodzi z niego pierwsza 'para' i ruszamy. Lubię z nim spacerować w zatłoczonych miejscach. Lubię oswajać go z nowościami - wczoraj np. z maksymalnie opatulonym malutkim dzieckiem na sankach - ooo!ale dziw - przystanęliśmy w rozsądnej odległości, Jagulec najpierw lekko spięty, uspokajany głosem zeżarł porcję smakołyków, rodzice dziecku o piesku poopowiadali, pożegnaliśmy się i spotykane później sanki były już mijane z lekkim tylko zaiteresowaniem:). No, ale te sanki mi na psa nie napadały;). Nie ma co ukrywać - fajnie, kiedy luzem puszczony pies wraca do mnie i mija grupę ludzi przy nodze, a za plecami słyszę: 'o!ale wychowany pies'. Pracuję ze swoim zwierzakiem, staram się jak mogę... Co mogę zrobić w sytuacji, kiedy ktoś na mnie coś wymusza? Kiedy 'na chama' ktoś postanawia mieć mnie w du...szy? Mam psa za to karać? Dlaczego...?:(

Link to comment
Share on other sites

O, to nie jestem sama. Teraz zaliczam kolejnego puszczanego luzem szczeniaka onka z labem, który łazi po "moich" (dotychczas bezludnych i bezpsich) terenach - więc z normalnych, w miarę odprężających spacerów nici, bo muszę kombinować jak tego psa omijać, jak tam nie dojść... No i puszczać Frotka na lince już niet, bo nie wiem czy to radosne coś nie podleci i nie będzie draki. Nawet nie mam gdzie go wybiegać, heh...

To jest przerażające, naprawdę. Albo wszyscy jesteśmy skazani na łagodne labradorki, którym nie przeszkadza skakanie po głowie (oczywiście to przesada, bo nawet lab się zdenerwuje kiedyś), albo ... nie wiem, może trzeba się wyprowadzić gdzieś na jakieś bezludzie? Bo inaczej z trudnymi psami się nie da.

Juliusz(ka), pewnie nie pocieszy Cię to, co napiszę, ale jestem w dokładnie tej samej sytuacji - 3 kundle zaatakowały ostatnio mojego psa, i cała moja praca (już ostrzegał, a nie rzucał się na oślep! słuchał się mnie przy podbiegaczach, zwracał na mnie uwagę) poszła w ... daleko. Teraz znowu mam agresora świrującego na widok psa na horyzoncie :(

Link to comment
Share on other sites

Juliusz(ka)- Twój to zadymiarz, a moje Rude- agresja na tle lękowym. Nigdy, jak Bóg mi świadkiem, nigdy więcej spaceru po Cytadeli. To jakiś spacerowy koszmar jest!
Tak było dobrze, tak fajnie, już psy były całkiem fajne, a tu labek, golden, onek, jamniczek i kilka innych piesków, co się chcą bawić, bo "pani tak ją meczy i męczy, a ona taka ładna, niech sobie pobiegają!"
Kocham ludzi, którzy wiedzą lepiej ode mnie co dobre dla moich psów...

Link to comment
Share on other sites

No i jeszcze oprócz smyczy można rozdawać piłki, frisbee, klikery, smaki i inne zabawki i "pomoce naukowe". Mnie to już cholera bierze jak znudzone swoim właścicielem psy próbują mi zgwałcić suki a potem zabrać zabawki. Teraz puszczam dużą z liny jak coś dorwie jej piłkę czy frisbee i mówię że nie będzie mi szkoda zabawek jak przy okazji zeżre natręta.
Ostatnio na Polach mogłam sobie spokojnie zabrać do domu retrivera i grzywacza-psy nie reagowały na wołania właścicieli gdyż przeżywały fascynację moimi sukami o więc właściciele sobie poszli licząc że psy za nimi pobiegną, a tu nic z tego. Natręty musiały być intensywnie "otupane" aby zawinęły się w swoją stronę.
Ja parki odwiedzam tylko rano od godzin rannych do maks 13-potem to już katastrofa...Ostatnio przeżyłam taką wtopę jak Juliuszka bo się "zasiedziałam" do 15

Link to comment
Share on other sites

[quote name='***kas']Juliusz(ka)- Twój to zadymiarz, a moje Rude- agresja na tle lękowym. Nigdy, jak Bóg mi świadkiem, nigdy więcej spaceru po Cytadeli. To jakiś spacerowy koszmar jest!
Tak było dobrze, tak fajnie, już psy były całkiem fajne, a tu labek, golden, onek, jamniczek i kilka innych piesków, co się chcą bawić, bo "pani tak ją meczy i męczy, a ona taka ładna, niech sobie pobiegają!"
Kocham ludzi, którzy wiedzą lepiej ode mnie co dobre dla moich psów...[/QUOTE]

Ja długo myślałam, że agresja Jaga jest na tle lękowym. Do dziś nie wykluczam, że u niego się zazębia zadymiarstwo z lękówką... Ale silne bodźce bólowe zaczęły do niego docierać - co pomaga 'chwycić' moment na przekierowanie - więc chyba więcej w tym 'krew nie woda'. Ponoć przy agresji lękowej silna awersja nie skutkuje(?).

O mamo... czyli Cytadela znów 'kwitnie' głupotą?

Czekam na roztopy... Na ten piękny czas, kiedy 80% posiadaczy psów wystawia je przed klatkę i do domciu, bo pieseczek się pobrudzi, ojej! A my się będziemy taplać w błotku ile wlezie:D. A później, rzecz jasna, marudzić przy praniu futrzaka, ale... coś za coś:evil_lol:.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='badmasi']No i jeszcze oprócz smyczy można rozdawać piłki, frisbee, klikery, smaki i inne zabawki i "pomoce naukowe". [/QUOTE]
Ja bym naprawdę rozdawała, gdyby tylko ktoś chciał brać. Psy by się nacieszyły, bo wiele z nich w życiu zabawki nie widziało, chyba że znalazły zgubioną przez innego psa na łące. Kości, gryzaki... to jakiś kosmos. Smycz też kosmos. Wleci pod auto, to wleci, bo jak mnie koleżanka uświadomiła "zawsze będze suka, co urodzi nowe".

Link to comment
Share on other sites

No ja z moją Rudą to nie mam co bodzców bólowych używać, bo dla niej podniesiony głos wystarcza- taka wrażliwa panienka. Moje wydarcie paszczy na "nie!" skutkuje w 99%.
Cytadela to jedno.
Kolejną masakre spacerowa zaliczam w Lasku Marcelińskim. Zrobili wybieg dla psów- ogrodzony, są jakies pniaczki, krzaczki - do miodzio.
Natomiast to co tam sie dzieje- to jest jedna wieeelka masakra. Ja sobie obserwowałam z poza wybiegu, rzucajac młodej piłke- ogromne zdziwienie psiarzy, że nie dołączyłam, i ze jeszcze głupia psa na lince trzymam. ;)
Pomijam już, wchodzenie w grupę psów z agresorem- standard, a potem wielkie zdziwienie, że się pieski niepolubiły.
grupa psów, będąca tam od dłuższego czasu. duży golden zmolestował juz wszystko co do zmolestowania było- jest jakas tam hierarchia. Wchodzi pani z ze szczylem jalis blabladorek.
No i jaki ubaw, jakie smiechy, "jak sie pieski slicznie bawia", a tymczasem, cała grupa goniła tego malca do upadłęgo podgryzając, szczypiąc taranując. Maluch z podkulonym ogonem, cały się trząsł, w końcu nie wytrzymałam. takie dręczenie słabszego to było. Baaardzo typowe na psich łączkach...
Ruda została z TZtem a ja poszłam i zapytałam właścicielke, czy chce miec psa spaczonego na przyszłość, bo jak chce to ja zapraszam do Rudej pokaże jej czym to grozi.
Wielkie zdziwienie, że się ta głupia czepia, wyjaśniłam w czym rzecz, to usłyszałam " niech sie hartuje za szczeniaka!":roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='***kas']No ja z moją Rudą to nie mam co bodzców bólowych używać, bo dla niej podniesiony głos wystarcza- taka wrażliwa panienka. Moje wydarcie paszczy na "nie!" skutkuje w 99%.
Cytadela to jedno.
Kolejną masakre spacerowa zaliczam w Lasku Marcelińskim. Zrobili wybieg dla psów- ogrodzony, są jakies pniaczki, krzaczki - do miodzio.
Natomiast to co tam sie dzieje- to jest jedna wieeelka masakra. Ja sobie obserwowałam z poza wybiegu, rzucajac młodej piłke- ogromne zdziwienie psiarzy, że nie dołączyłam, i ze jeszcze głupia psa na lince trzymam. ;)
Pomijam już, wchodzenie w grupę psów z agresorem- standard, a potem wielkie zdziwienie, że się pieski niepolubiły.
grupa psów, będąca tam od dłuższego czasu. duży golden zmolestował juz wszystko co do zmolestowania było- jest jakas tam hierarchia. Wchodzi pani z ze szczylem jalis blabladorek.
No i jaki ubaw, jakie smiechy, "jak sie pieski slicznie bawia", a tymczasem, cała grupa goniła tego malca do upadłęgo podgryzając, szczypiąc taranując. Maluch z podkulonym ogonem, cały się trząsł, w końcu nie wytrzymałam. takie dręczenie słabszego to było. Baaardzo typowe na psich łączkach...
Ruda została z TZtem a ja poszłam i zapytałam właścicielke, czy chce miec psa spaczonego na przyszłość, bo jak chce to ja zapraszam do Rudej pokaże jej czym to grozi.
Wielkie zdziwienie, że się ta głupia czepia, wyjaśniłam w czym rzecz, to usłyszałam " niech sie hartuje za szczeniaka!":roll:[/QUOTE]

[b]***kas[/b] - ależ ten wybieg w lasku to zbawienie - dla mnie przynajmniej:diabloti:. Właśnie dzięki niemu ludzie zaczęli psy smyczować, bo raban się robił, że jak wybieg jest, to tylko tam mają psy luzem biegać:D.
A my sobie często gęsto pod wybieg podchodzimy - piękny socjal, bo siatka jest, więc 'kocham, Cię, kocham Cię, sponiewieram Cię!' nie do zrobienia(odpukać!), a chłopak psy widzi i uczy się skupiania na mnie :).
Ale masz rację - po drugiej stronie siatki bywa niewesoło... Ludzie wchodząc na wybieg i odpinając smycz wyłączają myślenie zupełnie:shake:.

Link to comment
Share on other sites

a to prawda- ilość psów samopas drastycznie zmalała ;)
Chociaż jeden Seterek bardzo chciał się z moim rudzielcem poznać i sobie bramkę otworzył sam...
Zaskakuje mnie tylko fakt, że jak jestem tam z Joko i Diegiem, to żaden piesek nie chce się z nami bliżej zapoznać:hmmmm:, albo raczej właściciela pieska nie pozwalają :razz:

Link to comment
Share on other sites

Ja też widzę pewną prawidłowość. Jak jestem z szeltikiem to wszyscy na hura spuszczają do niej swoje psy - a niech się pobawią. Ona chętnie się bawi ale z psami raczej nastawionymi tylko na zabawę a nie na stłamszenie. Nawet ostatnio na spotkaniu szetlandziarzy koleżanka ze szczeniaczkiem zauważyła że mój pies jest genialny do zabawy z maluchami-nie podgryza, nie naskakuje nie przewraca...Inaczej już sprawy się przedstawiają gdy idę z collie-tutataj każdy dziesięć razy zastanowi się zanim puści psa do nieskrępowanej zabawy, jeszcze jak collie idzie na smyczy to wydaje im się że psiuńcio bezpieczny, choć jak zobaczą przypięty do szelek kaganiec to mina trochę rzednie. Niezły mam ubaw jak udaję, że sięgam do karabińczyka aby odpiąć-wywołuje to ogólny popłoch i nerwowe próby odwołania psa. Moja collie nie będzie się bawić z sukami, ciężko to niektórym pojąć-jej zabawa jak ktoś chce spróbować to będzie przeturlanie delikwentki po glebie aż do całkowitego unieruchomienia, jak ktoś lubi takie "zabawy"......no coż
Fajnie jak ktoś najpierw puszcza swoje suki a jak już podbiegną do collie to dopiero się pyta czy nie ugryzie, ostatnio jak odpowiedziałam że nie ugryzie ale upie....li to reakja była błyskawiczna. Ja tylko wiem, że to jej straszenie niegroźne ale nie widzę powodu aby ciągle się odganiać od cudzych psów.

Link to comment
Share on other sites

dzisiaj jak zwykle w poludnie poszlam z suka na polany
widze na pierwszej polanie przez ktora musze przejsc zeby dojsc na dalsze biegjace 2 amstafy z wlascielami
zapielam suke na smycz , tamci wlasciele zapinaja swoje psy , niby w szystko cacy ale gdy ich mijalam w odleglosci 15m krzycza do mnie "pies czy suka" mowie "suka ale gryzie ,prosze nie puszczac psow" oczywiscie co zrobili ?
puscili ..leca na nas 2 amstafy ,suka szaleje- rzuca sie , wlasciele kapneli sie ze nie zartuje troche za pozno i na prozno probuja wolac swoje psy
wiem ze jak sie na nia rzuca to ja zagryza, wiec nie wiele myslac polozylam sie na nia, tzn kucnelam tak ze zakrywalam ja prawie cala soba
co nie jest super latwe bo suka chciala sie gryzc
asmtafy podbiegly z warczenie nas obeszly ,jeden zlapal mnie za reke oczywiscie mialam kurtke gruba wiec nic mi nie zrobil ,szarpnal mnie z dwa razy
wlasciele dolecieli zabrali psy
przeprosili
ale jak wracalam znowu widze te psy ,oni mnie nie widza ale psy owszem
znowu leca na mnie 2 amstafy ,suka wariuje rzuca sie ,nie mam czasu zeby zrobic to co wtedy , wyjmuje gaz
jak sa z 5 m od nas zwalniaja ja psikam , strasze je tym
nawarczaly na nie, jeden podszedl blizej dostal gazem po oczach pisnal i uciekl do wlasciela
drugi poszedl za nim
wlasnieceil amstafa jescze na mnie nawrzeszczal ze moglam mu psa zabic ..taaa
powiedzailam mu ze od jutra nosze waitrowke i napewno ja uzyje jak bedzie tzreba
przeprosil :) !!
i nikomu nic sie nie stalo, ale mysle ze dalo im to do myslenia i beda pilnowac bardziej swoich psow

Link to comment
Share on other sites

Jak czytam wasze posty to mnie krew w żyłach się mrozi...
U mnie na osiedlu wszystkie psy generalnie znam i wiem na jakie kontakty mogę sobie z psami pozwolić. Mieszkam przy lesie więc mam sporo terenu do spacerowania...
Ale wiem jak to jest kiedy coś podbiega pod łapy...nie miałam nigdy sytuacji żeby mojego psa jakiś inny pogryzł, nie pozwalam mu też na takie sceny. Więc psa mam łagodnego o pogodnym nastawieniu do wszystkiego futrzanego co się rusza...no czasem są jakieś wybrane osobniki na które zareaguje atakiem...generalnie dużo mojego psa obserwuję i w większości mogę przewidzieć czym taki kontakt się może skończyć. Baski mój luzem nie biega, jego radosne czasy spuszczania ze smyczy skończyły się wraz z wzrostem poziomu hormonów. Hasiora mam z krwi i kości...ot taka wystawowa lalunia mi z niego wyrosła ale jajka mu ucięli i się skończyła zabawa :(
Ale do sedna...uważam że gdyby wlaściciele bardziej dbali o kontakty z psami i więcej je obserwowali to o wiele mniej było by takich akcji...Ja z moim psem omijam psy, z którymi może być sprzeczka. On na widok psa zazwyczaj kładzie się i potem sartuje z nienacka, nie agreywnie, ale czasami psy mylnie to odbierają.

Dwie sytuacje grozy mieliśmy kiedy Kundelek od Pana który ma jeszcze dwa astki podbiegł do Baskiego...jest to jedyny pies którego Baski nie akcepruje w 100% Ten mały czarny wyjadacz rzucil się tak na prawdę bez powodu...Baski nie byl bierny...w kilkusekundowej bujde, maluch prawie stracił ucho i oko, bo tak go baski niefortunnie złapał.. Uhh....jakże wię wyzyłam na właścicielu...ale nic go to nie nauczyło pies do tej pory lata luzem, SM nic nie skutkuje :/
Kiedyś jeszcze wracająć od koni, rzucił się na nas bullek, ja moim biednym baskim zakręcalam koła na obrozy żeby tylko tamten go nei dopadł bo wściekłość w nim bylą ogromna...udziabał za to mnie i wywracając rozszarpał spodnie...właściciel zjawił się w porę...również sie wyzyłam...myślałam ze się nie opanuje i go sama pobije..ale za spodnie oddał pieniądze..szkoda ze za straty moralne juz nie chciał...

teraz mam kundelke też suczke.. radosna wesola nie agresywna.. ale cholernie szczekliwa i tez niestety podbiegająca...w prawdzie zawsze w pozycji ulełej ale szczeka i zaczepia więc jej nie spuszczam jeśli są jakieś nieznane psy...

aaaa tak ogolnie to cholefka tyle sie rozpisałąm ze straciłam wontek :P

Link to comment
Share on other sites

Z Hadarem tez jest tak, ze jest pare psów na osiedlu których nie znosi. Te sie staram omijac z daleka zanim go zauwazy, i kaze mu isc przy nodze. Wtedy nawet jak zauwazy to sie nie rzuca. Jak spotkamy obcego dorosłego samca, nie zaczyna bójki, ale jak drugi pies zrobi cos co sie Hadarowi nie podoba (np. goni i szczypie w tyłek) to Hadar moze capnac, dlatego wolałabym zeby z drugim samcem nie biegał. Tak na wszelki wypadek.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='***kas']Juliusz(ka)- Twój to zadymiarz, a moje Rude- agresja na tle lękowym. Nigdy, jak Bóg mi świadkiem, nigdy więcej spaceru po Cytadeli. To jakiś spacerowy koszmar jest!
Tak było dobrze, tak fajnie, już psy były całkiem fajne, a tu labek, golden, onek, jamniczek i kilka innych piesków, co się chcą bawić, bo "pani tak ją meczy i męczy, a ona taka ładna, niech sobie pobiegają!"
Kocham ludzi, którzy wiedzą lepiej ode mnie co dobre dla moich psów...[/QUOTE]

Kas,witamy na Winogradach:)
Bosko jest na naszej Cytadeli,ja tam jestem codziennie prawie,więc większość bywalców nauczyła się nas omijać dużym łukiem.Bo albo sucz wydarła kłaki jakiemuś pieskowi,albo wredna pańcia zrobiła drakę:diabloti:Tak więc nasze spacerki odbywają się w miarę spokojnie.

Link to comment
Share on other sites

ja jednej rzeczy nie rozumiem, po prostu nie rozumiem, po co ktoś kupuje sobie psa, którego nie jest w stanie utrzymac?! normalnie nie rozumiem!!!!!!!
Miałam niedawno taką oto sytuację:
Pojechaliśmy sobie z moim Tz-tem i Dorcią na spacer nad zaporę Dobczycką, tyle, ze od drugiej strony od Drogini. No i tam jest taki murek, na który trzeba się wspiąc po paru szczebelkach, no i spoko w jedną stronę sobie pochodzilismy, ale zrobiło się późno i trzeba było wracac. chcielismy znowu przejsc przez murek, ale z psem cięzko, no wiec ja pierwsza przeszłam, TZ podał mi psa i jak juz byłam w połowie, wzięłam go pod pachę i przeniosłam, ciezko było, bo chciałam ją puscic jak juz byłam na szczycie (odległosc ok 1.2m do ziemi) a tu co? niespodzianka, jakis facet z haszczakiem czy cos w tym rodzaju stał od nas moze ze 3 metry.No to sobie myślę ciul tam, jakos sobie poradzę i trzymam psa nadal. Zeszłam mało nie spadając a ten szanowny jegomosc do mnie z darciem " może by sobie pani wzięła tego kundla, bo mi rozprasza ... (tu pada jego imię-juz nie pamietam)!!!!! i zebym go wzięła bo on swojego nie utrzyma!!! mnie wryło, bo przeciez dopiero co psa na ziemi postawiłam i zablokowałam smycz, także piesek grzecznie siedział przy nóżce. Coś tam jeszcze sie pluł, na to pojawił sie mój TZ i sie na niego wydarł, co sobie on mysli, ze cała przestrzen jest dla niego i zeby sobie psa wychował, bo tamten szczekał i sie wyrywał a nas siedział spokojnie i olewał.
Normalnie musiałam sie wygadac bo juz mi to leżało na wątrobie
Eh, co za ludzie...

Link to comment
Share on other sites

Kiedyś będąc u weterynarza, przyszła babka z kundelkiem na rekach który całe oko miał opuchniete i we krwi. Ona rozdygotana spanikwoana, okazało się, że szła z psem (na smyczy) a zza rogu wyłoniła się babka z psem bez smyczy i ten pies bez smyczy rzucił się na jej psa a tamta babka podleciała i chiala ich rozdzielic i smyczą na której była kolcztka przyłoiła tamtemu psiakowi na smyczy wpysk i zakłuła go w oko. Nie wiem jak się sprawa skonczyła bo pierwsza rzecz to pobiegła do weterynarza żeby psa ratować, ale tamta babka jakaś nienormalna jak dla mnie bo to ona prowadziła psa bez smyczy i jeszcze bije tamtego w oko KOLCZATKĄ!!! mimo ze na smyczy. mam nadzieje ze poszkodowana zgłosila to na policje chociaż wiem z doswiadczenia ze polskie prawo jest niestety niewystarczajace, ci ludzie czuja sie bezkarni nic dziwnego ze psy i inne zwierzeta traktuja przedmiotowo, są bezkarni nigdy im nic nie zrobią to jest problem!!!!!!

Link to comment
Share on other sites

Byłam na sterylce z suką i jak przyjechałam odebrać ją po zabiegu, to w poczekalni panoszył się młodzieniec z wielkim psem na kolczatce. Pies zajmował pół poczekalni, no ale trudno, w końcu był duży, a poczekalnia mała. Szkoda tylko, że chłopaczek widząc jak jego pies zasadza się na yorka na kolanach ok 10 letniej dziewczynki, najpierw pozwolił mu podejść niebezpiecznie blisko, a potem szarpnął go kolczatką, komentując na głos "nie rusz chomika". Yorki nie są moją ukochana rasą, ale to było czyste chamstwo, a dziewczynka miała łzy w oczach. Potem pies tego chłopaczka przyduszał do ziemi szczeniaka malamuta (dziwię się, czemu właściciele szczeniaka na to pozwolili, może myśleli, że to taka zabawa...), a na koniec zaczął się rzucać na ONka, który wszedł do poczekalni. ONek bardzo spokojny, karny, nie odpowiedział na atak, mimo że pies kłapał mu zębami przed samym pyskiem. I wiecie co? Właściciel ONka wyszedł, żeby na wizytę czekac na zewnątrz, na mrozie i pizgającym wietrze... a młodzian ze swoim dużym psem dalej panoszył się w poczekalni. Dodam, że jego pies warczał też na ludzi.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='roots23']ja jednej rzeczy nie rozumiem, po prostu nie rozumiem, po co ktoś kupuje sobie psa, którego nie jest w stanie utrzymac?! normalnie nie rozumiem!!!!!!!

Eh, co za ludzie...[/QUOTE]


to na tej samej zasadzie co kupują sobie pieska na urodziny czy jako prezent dla dziecka a jak nasika to biją albo wyrzucają na zimie na dwór czy na wakacje jak wyjeżdzają, moj sąsiad wracał z pracy i znalazł przywiazanego do drzewa psa na drodze wjazdowej do lublina był zmrok gdyby go nie zabrał zjadłyby go lisy wilki czy co tam w lesie żyje ale na pewno by sobie nie poradził zwłaszcza ze był wyglodzony i na smyczy, on go wziął ze sobą i teraz jest pieeeeeknaaa Punia!! Ale tak sie bałą na poczatku ludzi strasznie uciekała chowała sie za nogi a teraz pierwsza hasa w parku!!!!

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Greven']Byłam na sterylce z suką i jak przyjechałam odebrać ją po zabiegu, to w poczekalni panoszył się młodzieniec z wielkim psem na kolczatce. Pies zajmował pół poczekalni, no ale trudno, w końcu był duży, a poczekalnia mała. Szkoda tylko, że chłopaczek widząc jak jego pies zasadza się na yorka na kolanach ok 10 letniej dziewczynki, najpierw pozwolił mu podejść niebezpiecznie blisko, a potem szarpnął go kolczatką, komentując na głos "nie rusz chomika". Yorki nie są moją ukochana rasą, ale to było czyste chamstwo, a dziewczynka miała łzy w oczach. Potem pies tego chłopaczka przyduszał do ziemi szczeniaka malamuta (dziwię się, czemu właściciele szczeniaka na to pozwolili, może myśleli, że to taka zabawa...), a na koniec zaczął się rzucać na ONka, który wszedł do poczekalni. ONek bardzo spokojny, karny, nie odpowiedział na atak, mimo że pies kłapał mu zębami przed samym pyskiem. I wiecie co? Właściciel ONka wyszedł, żeby na wizytę czekac na zewnątrz, na mrozie i pizgającym wietrze... a młodzian ze swoim dużym psem dalej panoszył się w poczekalni. Dodam, że jego pies warczał też na ludzi.[/QUOTE]
I co? I nikt stosownie do sytuacji nie zareagował? Dziwne. To ten chłopaczyna powinien zostać wyproszony z poczekalni, a co z kagańcem? Jak zrozumiałam ów pies go nie miał (?)
Gdybym była świadkiem takiej sytuacji na pewno bym się nie powstrzymała, by to skomentować, tekst do dziewczynki z yorkiem zresztą też.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Saite']I co? I nikt stosownie do sytuacji nie zareagował? Dziwne. To ten chłopaczyna powinien zostać wyproszony z poczekalni, a co z kagańcem? Jak zrozumiałam ów pies go nie miał (?)
Gdybym była świadkiem takiej sytuacji na pewno bym się nie powstrzymała, by to skomentować, tekst do dziewczynki z yorkiem zresztą też.[/QUOTE]
Dziwne? Dla mnie dziwne, ale chyba tylko dla mnie, bo wszyscy zachowywali się, jakby problemu w postaci tego psa i właściciela nie było. Ja byłam bez psa (dopiero odbierałam) i na mnie nie warczał, więc mimo że miałam ochotę - nie było o co się przyczepić. A koło dziewczynki siedział jej ojciec, niezmiernie zajęty swoim telefonem komórkowym. Chyba, że miał przerwę pomiędzy połączeniami i smsami, to wtedy opieprz* córkę za to, że tak długo czekają i czemu ona nie umówiła wizyty, wszystko jej wina i po co w ogóle ten "głupi pies".

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...