Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Ryss']Okiem psa, sztuczki to głupoty.[/QUOTE]

Uczenie komend dla psa to wielka frajda. Pies lubi, kiedy zwraca się na niego uwagę, cały świat się wtedy zatrzymuje i liczy się tylko on - moje psy są wtedy najszczęśliwsze. W dodatku mają okazje pojedzenia smaków, no i ogromny kontakt z człowiekiem. ;) Same spacery psu nie wystarczą - liczą się też zabawy umysłowe itp. Pies może i nie rozumie, po co ma siadać, dawać łape, skakać itp. ale nas nie ukrywajmy to cieszy, bawi. Psa mimo, że nie widzi w tym sensu też, bo jest wtedy chwalony, głaskany i karmiony. :D Jeżeli nie uczymy psa sztuczek na siłę, nie krzyczymy na niego, nie przyciskamy mu zadu do dołu, by usiadł itd. a naprowadzamy smakołykami, mówimy miłym tonem, chwalimy każdy jego postęp i przede wszystkim jesteśmy CIERPLIWI - dla psiaka to ogromna frajda.;)

Edited by fridaso
Link to comment
Share on other sites

[B]Fridaso[/B], bardzo fajnie to napisałaś. Czytając takie ładne, sprowokowane przeze mnie teksty, utwierdzam się w przekonaniu, że zrezygnowanie przeze mnie z emotek było słuszne. I oczywiście masz rację w tym, co napisałaś. Kochający pies zrobi dla swej pańci wszystko i jeszcze więcej, nawet jeśli w duchu uważa te wszystkie sztuczki za głupoty. Bo taki jest pies. I za to go kochamy. Że jest.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yuki_']Wiesz ja się nie wpierniczam jak ktoś ćwiczy z psem.
Pies mi się rozprasza jak ktoś wchodzi i siada.[/QUOTE]

[quote name='Yuki_']Przez cały dzień stoi puste. Jak przychodze poćwiczyć z psem godzinkę to nagle wszyscy muszą usiąść. Normalne to raczej nie jest[/QUOTE]


no chyba żartujesz :evil_lol:
ja często ćwiczę z psem różne rzeczy na trawniczku przed blokiem. Dzieci łażą, ludzie wychodzą na balkony, niektórzy przechodząc przystają i patrzą. Też byś się obejrzała gdybyś nie wiedziała co to jest ;) albo zobaczyła psa skaczącego na 2m nad ziemią na przykład. Teren publiczny, każdy może ci wleźć w drogę, albo, co gorsza, zacząć z tobą rozmawiać! :O
jak chcesz terenu bez rozproszeń, to sobie tor rozłóż w łazience ;) rozproszenia są częścią każdego szkolenia, twoje zadanie jest takie, żeby je stopniować, kontrolować psa, a nie próbować kontrolować otoczenie

Link to comment
Share on other sites

Do nas przed chwilą podbił facet na błoniach jak rzucałam Zuzie frisbee. Mało tego, miał czelność przyjść z dzieckiem! :diabloti: A dzieci, jak wiadomo, Zu nie lubi i się ich obawia. Złapałam Zu pod pachę, pogadałam chwilę z panem, wymieniłam psy oddając Zuzę TŻtowi, Raven najpierw rozdarła japę a minutę później się przed dzieckiem wyłożyła w trawie i chwilę się powygłupiała ku radości obu stron... Kiedyś bym się pewnie zdenerwowała, że mi Zu wyleci z ryjem w takiej sytuacji, ale teraz to w sumie dobra okazja do ćwiczeń ;)

Link to comment
Share on other sites

U babci w małym miasteczku (trochę jak wieś, więc psy nie są tam super dobrze traktowane) Arniczek robił popisowe występy przed każdym gościem i sąsiadem. I oczywiście każdy musiał wiedzieć, że Arniczy gra w filmie.
Arnik kiedyś sztuczkował pod mcdonaldem, gdzie był tłum gapiów i jeżdżące samochody. Jakoś nam to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie, pies uczy się pracować w każdych warunkach.
Na spacerach też nas obserwują, komentują. Kiedyś podeszła do mnie jakaś pani i wypytywała o parady szkoleniowe.
I mnie to cieszy, bo ludzi zauważają, że z psem mozna robić coś więcej, niż wyjść tylko dookoła bloku.

Bardziej przeszkadzają podbiegające psy(szczególnie, gdy mam Jetsa), niż ludzie, którzy nas tylko obserwują.

Link to comment
Share on other sites

Pewnie jej mama załatwiła odpowiednie zaświadczenie, by miała z Tobą święty spokój. Tak jak to robią ludzkie mamy dla swoich pociech w szkole. Skutki występowania tej masowej "dysleksji" (kiedyś nazywanej w szkołach lenistwem) widzimy teraz i na Dogo.

Link to comment
Share on other sites

Wracam z psami do domu, przede mną dwóch chłopców z westem, goście sąsiadów. Weszli do mieszkania na parterze, ja czekałam na windę. I słyszę, jak jeden z nich mówi do mamy, żeby teraz nie wychodziła, bo tam trzy psy są. Na co mamuśka: Trzy?! Jak to trzy? Co oni nienormalni? :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']Wracam z psami do domu, przede mną dwóch chłopców z westem, goście sąsiadów. Weszli do mieszkania na parterze, ja czekałam na windę. I słyszę, jak jeden z nich mówi do mamy, żeby teraz nie wychodziła, bo tam trzy psy są. Na co mamuśka: Trzy?! Jak to trzy? Co oni nienormalni? :evil_lol:[/QUOTE]
U nas nieraz tak samo reagują.
Albo pytają się
-A to wyprowadza te pieski za kasę?
-Te pieski to sąsiadów?
-Mieszka pani w domku?
Jak odpowiadam inaczej to miny są bezcenne. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yuki_']U nas nieraz tak samo reagują.
Albo pytają się
-A to wyprowadza te pieski za kasę?
-Te pieski to sąsiadów?
-Mieszka pani w domku?
Jak odpowiadam inaczej to miny są bezcenne. :evil_lol:[/QUOTE]


Troche he offtopic, ale- myślicie, ze w Polsce faktycznie sa juz tacy petsiterzy, którzy zajmują sie wyprowadzaniem psa za pieniądze i faktycznie mają klientów?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wola istnienia.']Troche he offtopic, ale- myślicie, ze w Polsce faktycznie sa juz tacy petsiterzy, którzy zajmują sie wyprowadzaniem psa za pieniądze i faktycznie mają klientów?[/QUOTE]

Na studiach dorabiałam sobie pracując w firmie petsitterskiej, wyprowadzałam psy na spacery i zajmowałam się tzw. "opieką dobową". To było kilka lat temu we Wrocławiu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wola istnienia.']Po prostu jesteś zazdrosna, że jemu się tam udało pięknie udało wychować psa :evil_lol:[/QUOTE]

No pewnie, zazdrość mnie zżera..:diabloti: I to jeszcze rasowiec! Te moje kundle takie głupie, jak je spuszczę ze smyczy to łażą za mną jak te głupie, jak mówię siad to siedzą, takie to ciołki.. Nie to co prawdziwy wyżeł prawdziwego profesjonalisty, który reaguje frunięciem na każde szarpnięcie smyczą :loveu:

A co do wyprowadzania psów - chyba się da jakoś na tym zarobić, tylko nie wszędzie ;) Jak byłam we Wrocławiu to w wegańskiej knajpie znalazłam ulotkę "Pet service" - firma proponowała wyprowadzanie psów, wizytę behawiorystów, wzięcie psa do weta czy groomera i takie tam. Jest też klika osób z Warszawy na facebooku, które trudnią się - z tego co zauważyłam - wyprowadzaniem psów, np. "Biegająca z psami petsitter". Czytałam też artykuł w którejś z gazet o psim przedszkolu - ale dosłownie przedszkolu, miejscu, gdzie zostawiasz psa na 8 godzin, kiedy idziesz do pracy. Ma tam organizowane zabawy, spacery, szkolenie i odpoczynek, jak w normalnym przedszkolu :p To też była Warszawa.
Wydaje mi się, że faktycznie trzeba trafić w duże, dość bogate miasto. Jak ja chodzę z psami to mnie ludzie nieraz pytają czy wyprowadzam psy i czy "wezmę też ich psa"... Ale im się oczywiście marzy za darmo :evil_lol: Znajoma szukała psiego hotelu, jak się okazało, że za to trzeba płacić (wow!) to... zostawiła swojego wychuchanego, malutkiego pieska na działce :roll: Także wydaje mi się, że w małych miastach ludzie są jakoś mniej skłonni płacić za usługi dotyczące zwierząt...

Link to comment
Share on other sites

W mniejszych miastach wszystko wygląda nieco inaczej. ;) Jak w Lesznie pójdziesz z gryzoniem do weta to jest wielki szok, że z takim maluchem się chodzi do weta. Natomiast w większych miastach jest to już dość 'popularne' (bo i weci dla gryzoni tam są).

Co do tego psiego przedszkola - całkiem fajna sprawa, bo to jest dość dobry socjal dla takiego malucha. I nie taki 'na odczep' jak to bywa w psich przedszkolach gdzie umawia się na zajęcia itp. Założę coś takiego. :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

na gumtree jest kilka ogłoszeń pestitterów z mojego miasta, nie znalazłam jednak żadnej firmy zrzeszającej i zatrudniającej sprawdzonych "wyprowadzaczy" - myślę, że jest to taka oferta na zasadzie "podleję kwiatki, wyprowadzę psa, popilnuję domu", choć pewnie są ludzie, którzy są psiarzami i robią to z zamiłowania.

za moich czasów szkolnych miałam na osiedlu komitywę pt. "pracujemy w wakacje" i wtedy z dziewczynami obmyślałyśmy, jakby tu "dorobić" po sąsiadach - jedni wynosili śmieci, grabili ogródki, a ja wyprowadzałam pudliczkę Dianę pewnej starszej pani, dostawałam w zamian chrupki albo jakieś słodycze, a przy okazji miałam psa na pół dnia ;), więc nie wiem, dlaczego kilkanaście lat później ten biznes miałby nie kwitnąć, zawsze jest na to zapotrzebowanie wg. mnie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dioranne']W mniejszych miastach wszystko wygląda nieco inaczej. ;) Jak w Lesznie pójdziesz z gryzoniem do weta to jest wielki szok, że z takim maluchem się chodzi do weta. Natomiast w większych miastach jest to już dość 'popularne' (bo i weci dla gryzoni tam są).

Co do tego psiego przedszkola - całkiem fajna sprawa, bo to jest dość dobry socjal dla takiego malucha. I nie taki 'na odczep' jak to bywa w psich przedszkolach gdzie umawia się na zajęcia itp. Założę coś takiego. :evil_lol:[/QUOTE]

Z tego co wiem, to psie przedszkole jest też dla dorosłych psów :) Taka przechowalnia na czas pracy opiekuna. Z jednej strony pomysł super, ale chyba głównie dla osób, którym na pracy z psem nie zależy - ja sobie nie wyobrażam, że ktoś inny by szkolił i wychowywał przez osiem godzin moje futra, bo ja jednak wolę pracować z nimi po swojemu. Jak odliczymy czas na sen i czynności poza-psie to taki opiekun dłużej się zajmuje zwierzakiem niż właściciel i ma pewnie też większy na niego wpływ ;) Ale jeśli ktoś ma pracę absorbującą, a nie chce się ze zwierzakiem rozstawać, to takie rozwiązanie jest mega :)

[B]PP[/B], też mi się wydaje, że jest zapotrzebowanie, tylko to idealny pomysł na dorobienie sobie, ale nie regularną pracę.. Każdy chce płacić jak najmniej :razz: Ale patrząc na to, ile ludzi dziennie mnie zaczepia, żebym ich psa też wyprowadzała - i to na moim zadoopiu - to popyt jest :)

Link to comment
Share on other sites

Ludzie to są jednak niezdecydowani... Od czwartku jesteśmy w Poznaniu, jak dotąd nie było żadnej niemiłej sytuacji, wręcz przeciwnie, poznaniacy wiedzą do czego służy smycz. :multi: U nas niestety różnie z tym bywa. Ale dzisiaj trochę chamstwa 'skosztowałyśmy' z mamą.

Poszłyśmy na spacer z Młodym i obie musiałyśmy wyskoczyć do sklepu - mama do TESCO, a ja do zoologicznego. Mama była w sklepie ja z psem na parkingu, starałam się maksymalnie wykorzystać ten czas - dużo ludzi, 'dziwne' dźwięki wydawane przez wózki sklepowe, a i psy się zdarzały. Żadnego nie miłego komentarza nie było, wręcz przeciwnie, niektórzy robili wielkie oczy, że pies przybiega jak go zawołam (różnie z tym bywa, popisywał się przed 'publiką' :evil_lol:). Później mama z nim została, nie chodziła z Młodym, bo miała zakupy, więc siedziała w jednym miejscu, a pies wśliznął się na jej kolana. 'Standardowo' był w kagańcu. Obok mamy przechodziła babka może trochę młodsza od niej, z facetem i dzieckiem. Spojrzała na Młodego, a potem z oburzeniem w głosie powiedziała: [I]Taki mały pies i w kagańcu![/I] Nie wprost do mamy tylko 'w powietrze', ale tak aby mama usłyszała. Mama chciała odpowiedzieć, że chętnie pokaże co piesek 'potrafi' bez kagańca, ale powstrzymała się. :roll:

Nie raz widziałam i czytałam chociażby tu na dogo, że to małe psy często są najmniej pilnowane w myśl zasady 'on mały, nic nie zrobi', a później kończyło się to niemiłymi sytuacjami. Młody jest psem, który bez kagańca jest dużo bardziej 'nabuzowany' i wiele bodźców go wówczas denerwuje. W kagańcu jest łatwiej go ogarnąć, plus my jesteśmy spokojniejsze, że gdyby doszło do sytuacji podbramkowej to nic nie zrobi... Czyli lepiej, żeby atakował wszystko wokół, bo 'jest mały'? :cool3: Ogólnie nie rozumiem jak można komuś zwracać uwagę, że pies jest w kagańcu. To tak, jakby mieć do kogoś pretensje, że jego pies ma różową obrożę, a jest duży, więc mu to 'nie pasuje', 'za słodko wygląda' itp.

Poza tym wiecie może o jakiejś 'modzie' wśród dzieciaków i młodzieży, aby szczekać do przechodzących nieopodal psów? Ja się w trendach u moich rówieśników nie orientuję, więc może Wy mi pomożecie. :lol: Sytuacja nr 1: wnuczka naszych sąsiadów. Jak tylko wyjdziemy z Młodym na ogród, a ona jest na tarasie to zaraz schodzi na dół i patrzy co robimy (ewentualnie wyciąga lornetkę i w taki sposób nas 'podgląda'). Czasami wyjdzie też na balkon, który jest zwrócony w stronę naszego ogrodu. I nie przeszkadzałoby mi to, dzięki temu często możemy sobie poćwiczyć ćwiczenia w rozproszeniach. Jednak już kilka razy zdarzyło się, że dziewczynka zaczynała szczekać/warczeć w stronę Młodego. Mi szczena niemal do ziemi opadła za pierwszym razem jak to usłyszałam. :D Teraz już przywykłam. Myślałam, że tylko ona ma takie 'odpały', ale na wakacjach mieliśmy podobną sytuację (numer 2) - poszliśmy z Młodym do sąsiedniej wioski. Obeszliśmy ją całą i zaczęliśmy wracać do 'naszej'. Mijamy trójkę niewiele młodszą ode mnie (ok. 12 lat mogli mieć, o ile nie starsi). Jak byliśmy już kawałek od nich to chłopak zaczął szczekać, a dziewczyna zaczęła śpiewać [I]oooo cziułała[/I]. :diabloti: I kilka dni temu. Czekałam z Młodym w aucie na parkingu jednego z supermarketów. Obok zaparkowała babka z dzieckiem. Dziecko z babcią zostało w aucie, babka do sklepu poszła. Młody leżał mi na kolanach, więc dość długo pozostawał niezauważony. Postanowił jednak usiąść. Dzieciak zaczął walić w szybę, a potem szczekać. I tu jeszcze jestem w stanie zrozumieć, bo dzieciak mały i chciał zwrócić uwagę psa, ale dwa poprzednie przypadki są dla mnie na prawdę 'zagadkowe'. Mówię - może to jakaś moda, o której ja nie wiem? ;)

Link to comment
Share on other sites

Dioranne żeby było więcej takich jak ty właścicieli małych psów to świat byłby o niebo lepszy :loveu:.

Co do szczekania, cóż to już dawno nie są moi rówieśnicy jednak faktycznie się z tym spotkałam... Tylko że ja nie należę do osób tolerancyjnych na głupotę, tak samo mnie denerwuje jak bachor wisi na gałęziach drzewa i je łamie (dosłownie sobie 'huśtawkę' robi...), tak samo szczekanie na psa. Jak wiadomo moje psy nie są małe, a Szamana szczek przyprawia o ciarki na plecach... Tak więc jak jakieś 'dzieciątko' mordę drze na mojego psa, wtedy ja popuszczam smycz i pozwalam mu odszczekać. Jeśli jest to faktycznie małe dziecko (toleruje tak do 6roku życia), wtedy grzecznie tłumaczę żeby nie szczekało na psa bo mu pies głowę odgryzie jak się zdenerwuje - czasem wychodzą z tego głupie dyskusje typu 'on jest włochaty więc nic nie zrobi' albo 'ja mam takiego podobnego w domu tylko jest o polowe mniejszy'. No cóż wtedy zazwyczaj odchylam wagi psa i pytam się czy ten jego też ma takie ząbki, zazwyczaj dzieci uciekają z płaczem :diabloti:. Jednak drugi raz spotkany dzieciak już nie szczeka mi na psa i zazwyczaj grzecznie pyta czy mógłby pogłaskać :-o, co mi nie przeszkadza bo Szaman kocha dzieciaki.

Link to comment
Share on other sites

a ja dzieciom raczej nie pozwolę podchodzić,bo mój pies to wygodnicki buc i jeśli uzna, że ten oto stwór zaburza jego harmonię przestrzenną,to nie będzie miał oporów, żeby pokazać ząbki :diabloti: jak ma kaganiec i jakaś mama się uprze (mam mocno "prorodzinne" tereny spacerowe), to ok, ale z zasady Pat raczej nie patrzy na to dziecko i traktuje jak powietrze - kagan jest pro forma.

Link to comment
Share on other sites

Szczekanie na psy to norma i to wcale nie jest trend dzieci ;) Szczekają na mnie dorośli ludzie z balkonów, młodzież w przejeżdżającym aucie, starsi państwo na ławeczce... Dlatego, że mam więcej psów, widocznie mają odruchy stadne :diabloti: Dlatego szczekające dzieci mnie nie dziwią zupełnie, ja to już przyjmuję jak element szumu tła ;) Gdybym z tym walczyła, to bym tak z 5-10 razy dziennie na jednym spacerze musiała wchodzić w kontakt z dziećmi, a tego nie lubię :evil_lol: To już wolę ignorować.

Ja nie pozwalam głaskać psów z dwóch powodów: pierwszy taki, że moje psy w różnym stopniu akceptują dzieci. Hera znosi na zasadzie "niech one dadzą mi spokój", Frotek lubi, Luka znosi (bo może mają żarcie), Chibi się boi. Nie ma szans, żeby wytłumaczyć dzieciom, którego psa mogą głaskać, jak i ile czasu. Jak się powie, że "tak, ale tego białego" to zaczynają od Frotka, potem dręczą Herę, a potem gonią uciekającą przed nimi Chibi :roll:
Druga sprawa jest taka, że mieszkam w małym mieście i zwykle spotykam te same dzieci. Jak raz się pozwoli im pogłaskać, będą biegły do mnie za każdym razem. Jednego dnia mam czas na głaskanie i wyjaśnianie, innego się spieszę, jeszcze innego dzieci podbiegają w momencie, gdy obszczekuje nas inny pies i muszę ogarnąć stado. A niestety, nauczyłam się, że jak dasz dzieciom palec... to nie masz ręki i to do ramienia :razz: A ja nie mam do nich cierpliwości :diabloti: Tak serio, to myślę, że prędzej ja bym ugryzła takie dziecko niż moje psy :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...