Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Mnie jeszcze nigdy nikt ni zapytał czy może pogłaskać mojego psa.Po prostu pchają łapy,gwiżdża,przywołują jak idzie bez smyczy.No bo mały jamniczek na ulicy,na przystanku,w autobusie to własność publiczna,więc po cholerę pytać.Wkurza mnie to bo mam lekką obsesję na punkcie brudnych łap i przenoszenia na nich różnych świństw więc jak ktoś widać,że czyścioszkiem nie jest to wolę by psa nie dotykał.Mój pies to straszny przymilak ale są ludzie,którym psy przeszkadzają i robią dziką jazdę jak pies w parku wejdzie im pod nogi więc uczę psinę by nie podchodziła do każdego.

Link to comment
Share on other sites

Ja po dzisiejszym spacerze mam już dość. Czy ludzie naprawdę chcą żyć wśród stert śmieci? Jeśli tak, to czemu się po prostu nie przeprowadzą na wysypisko? :angryy:

Psioczą, że trawniki zasrane, ale resztki z obiadu to hyc! przez okno :angryy: A odkurzacz jak się zepsuje, to nie do punktu, tylko hyc! 50 metrów dalej jest przecież nasyp kolejowy i krzaczki.

Link to comment
Share on other sites

Ja mam inny problem, mój przylepą nie jest, jest lękliwy i nieufny w stosunku do obcych, do tego całe życie podobno w schronie spędził i do dobrej socjalizacji potrzeba mi spokoju i ignorowania nas a nie pchała łap i ciuciania.. jak potrzebuje żeby ktoś kucnął i dął parówkę to nikogo nie ma, ale jak potrzebuje spokoju to każdy się wpiernicza :P

Link to comment
Share on other sites

Czuję się, jakbym o mojej teściowej czytała. Idzie pies, a najlepiej szczeniak, a ona małpiego rozumu dostaje, ciucia, leci z łapami, od razu daje rady wychowawcze, a ma najbardziej niewychowanego psa, jakiego znam :| Mnie krew zalewa, bo wiem, ze ludzie nie lubią, jak się bez pytania do psó startuje, sama do tego grona należę, a ta w ogóle bez pytania, bez niczego, tylko łapy pcha. Zawsze zaklinam, zeby w końcu coś ją ugryzło...

Link to comment
Share on other sites

Uhu, mamy sasiadke jamniczke ktorej pani nie uzywa smyczy,a ajamnica mimo ze nie agresywna to na widok psa drze jape i biegnie z drugiego konca parku. Pancia jest mila i glupio bylo mi zwracac uwage, a i do tej pory natknelam sie na nia tylko z Bluesem, nie moge sie doczekac az wleci na Froda, a on jej zrobi 'GLEBA!'

Link to comment
Share on other sites

[quote name='4Łapki']Ja po dzisiejszym spacerze mam już dość. Czy ludzie naprawdę chcą żyć wśród stert śmieci? Jeśli tak, to czemu się po prostu nie przeprowadzą na wysypisko? :angryy:

Psioczą, że trawniki zasrane, ale resztki z obiadu to hyc! przez okno :angryy: A odkurzacz jak się zepsuje, to nie do punktu, tylko hyc! 50 metrów dalej jest przecież nasyp kolejowy i krzaczki.[/QUOTE]

resztki to jeszcze nic - co się dzieje w moich okolicach w 'sezonie' (czyli jak się zrobi ciepło, a małolaty wyłażą ze szkół i idą w krzaki na winko), to po prostu horror - są między ścieżkami leśnymi śmietniki, ale takie 'miejskie', a ludzie tam wywalają całe wory, oczywiście to się wysypuje, więc wokół jest burdel kosmiczny. następni przechodnie uznają, że w śmietniku nie ma miejsca i kolejne tony odpadów lądują w 'okolicy' (bliżej lub dalej kosza).

do moich 'ulubionych' sytuacji należy puszczenie psa w pozornie głuchą dzicz, np. kiedy mu miotnę piłkę hen, daleko, a on wraca z rozwaloną łapą, bo nadepnął na szkło... np. takie z butelki po browarze :roll:...

Majkowska ostatnio na wspólnym spacerze znalazła na polanie pięknego tulipanka z butelki...

Link to comment
Share on other sites

Zeszłej zimy Viki dość poważnie się przecięła i potrzebne było szycie. Gdy wracałyśmy od weterynarza ze ściągania szwów, chciała sobie siknąć i... znów prawie weszła w rozbite szkło. Na dzień wagarowicza przyjechała SM, to się pilnowali, ale na co dzień trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Pisałam gdzieś wcześniej, że ma manię brania do pyska szkła i memlania go. Na szczęście puszcza na komendę :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='4Łapki']Zeszłej zimy Viki dość poważnie się przecięła i potrzebne było szycie. Gdy wracałyśmy od weterynarza ze ściągania szwów, chciała sobie siknąć i... znów prawie weszła w rozbite szkło. Na dzień wagarowicza przyjechała SM, to się pilnowali, ale na co dzień trzeba mieć oczy dookoła głowy.

Pisałam gdzieś wcześniej, że ma manię brania do pyska szkła i memlania go. Na szczęście puszcza na komendę :roll:[/QUOTE]

Ja nie dalej jak przedwczoraj szłam sobie do zoo wrocławskiego (taaak, mimo tej ulewy :diabloti:) i to na piechotę z Traugutta, mijając wały rzeczne, mostem itd... No i widok, który zastałam, mnie przeraził. Ja wiem, że był dzień wagarowicza, ale jakim cudem ludziom udało się wytworzyć tak ogromne sterty śmieci, że obok śmietników leżały 3-4 hałdy śmieci butelkowo-pojedzeniowych wyższych niż sam pojemnik? Wiatr to rozwiał na wszystkie strony i czułam się, jakbym odwiedziła wysypisko śmieci, a nie szła brzegiem rzeki... (A byłam w ramach terenówki na wysypisku i tam przynajmniej, choć to ironicznie brzmi, jakiś porządek wśród tych śmieci panuje :evil_lol:). Makabra :roll:

Ostatnio u mnie w mieście też nie ma chodnika, na którym nie leżałoby rozbite szkło. Nie wiem, może gimbaza ma nowy zwyczaj, rozbić butelkę na każdej ulicy, którą przechodzą? :shake: Jak idę z piątką psów to nie jest łatwo na czas to zauważyć i ogarnąć towarzystwo, żeby któreś nie wdepnęło w wystający na sztorc odłamek szkła...

Link to comment
Share on other sites

Ul. Traugutta to nie najlepsze okolice do zwiedzania są. Ale w innych częściach miasta nie lepiej :diabloti: 20 lat temu to u mnie wygwizdów był, cisza, spokój, rzadko kto się zapuszczał - mieszkam na granicy dwóch dzielnic, jak mam lepszy dzień to i na Bielany piechotką pójdę. [I]Cywilizujemy się[/I] jednak i betonujemy powoli. Niby dużo terenów zielonych, ale jakby coraz ich mniej. Ileż można jeden i ten sam krzaczek w kółko wąchać, bo znów jakieś osiedle wybudowali... Nic tylko uciekać z miasta :roll:

No i od 1,5 roku żarciem z KFC śmierdzi na całej ulicy. O dziwo, Viki wcale chętki na niego nie ma, nie wiedzieć czemu :razz:

A rozbite butelki jakoś mi wrosły w krajobraz. Nie wierzę już, że ludzie się opamiętają. Mój TZ jak do mnie przyjechał, był bardzo zdziwiony, że tyle ich leży na ulicach, bo u niego za każdą (nawet bez paragonu) kaucję oddają.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='4Łapki']Ul. Traugutta to nie najlepsze okolice do zwiedzania są. Ale w innych częściach miasta nie lepiej :diabloti: 20 lat temu to u mnie wygwizdów był, cisza, spokój, rzadko kto się zapuszczał - mieszkam na granicy dwóch dzielnic, jak mam lepszy dzień to i na Bielany piechotką pójdę. [I]Cywilizujemy się[/I] jednak i betonujemy powoli. Niby dużo terenów zielonych, ale jakby coraz ich mniej. Ileż można jeden i ten sam krzaczek w kółko wąchać, bo znów jakieś osiedle wybudowali... Nic tylko uciekać z miasta :roll:

No i od 1,5 roku żarciem z KFC śmierdzi na całej ulicy. O dziwo, Viki wcale chętki na niego nie ma, nie wiedzieć czemu :razz:

A rozbite butelki jakoś mi wrosły w krajobraz. Nie wierzę już, że ludzie się opamiętają. Mój TZ jak do mnie przyjechał, był bardzo zdziwiony, że tyle ich leży na ulicach, bo u niego za każdą (nawet bez paragonu) kaucję oddają.[/QUOTE]

Ależ ja Traugutta nie zwiedzam, tam znajomych mam i tam się zatrzymuję, gdy jestem we Wro ;) Ale blisko do Niskich Łąk, fajnych terenów zielonych, z psami fajnie się tam chodzi. No i do ZOO bliziutko :) Wrocław cenię za Vegę i za Starbucksa, gdzie spokojnie z psem można wchodzić do środka ;)
Niestety, przynajmniej we Wrocku zostawia się trochę zielonego, a Opole tak zabudowują, że jest JEDEN park na całe miasto, i to taki park, gdzie są kamery i nie można z psami wchodzić bez kagańca i smyczy :roll:

Kaucja to moje marzenie, może ci ludzie w końcu by się opanowali i przestali rzucać butelki za siebie :roll:

Link to comment
Share on other sites

Jeden? Przestraszyłaś mnie teraz, bo ja będąc w Opolu puściłam Viki wolno w jakimś parczku. Dowiedziałam się później, że tuż koło komendy - TZ lepiej zorientowany w mieście powiedział mi o tym, gdy już wróciłam ze spaceru :roll:

Starbucksa omijam szerokim łukiem odkąd obsługa w Dublinie kazała mi i koleżance czekać na Polkę, która akurat była na przerwie, gdy usłyszeli, jak rozmawiamy między sobą po polsku stojąc w kolejce. Mimo że problemów z angielskim nie mamy, nie mogli łaskawie przyjąć zamówienia. W Dwóch Małpach na Ruskiej mają całkiem fajną (mocną) kawę, ale to taka klitka, że pies to by musiał po suficie chodzić, by się tam w ogóle zmieścić. Sama obsługa robi tłok :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie, szlag mnie trafia na idiotów, którym psia kupka przezkadza ale syf wyrzucanych przez okna już nie.
Mój młody wszystko wpieprza co napotka i nie ma dnia żebym mu jakiegoś mięsa, brudnych chustek, resztek po konserwach czy innego dziadostwa nie wyciągała z pyska. Musiałam kupić mu kaganiec bo jakiś bałwan truje psy na osiedlu.

Link to comment
Share on other sites

U nas jest taki problem, że sąsiad postawił sobie na cel pozbycie się wszystkich psów. Stoi z lornetką na balkonie i wypatruje co ludzie z psami robią, jak np. ktoś siądzie na ławce i weźmie psa na kolana a nie dajboże psiak siadłby na ławce - dzwoni po straż miejską. To samo jak zobaczy psa luzem czy robiącego kupę. Robi zdjęcia kameruje ludzi i non stop do sądu pozywa. Na sprawie ponoć stwierdził, że on tym wszystkim starym "ku**om" które pobrały psy ze schronisk, potruje kundel. No i faktycznie już 2 podtruł.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='colirya']Osobiście podziwiam ludzi, którzy decydują się na spuszczenie psa w tamtym miejscu. Albo są bardzo odważni albo... ;).[/QUOTE]

Ja się nad rusałkę wybieram jak mi brakuje adrenaliny :evil_lol: ZAWSZE dostarcza emocji taki spacerek. Szczególnie lubię spotkać się z puszczonym luzem ONkiem (wielkosci kaukaza), a pańcio idzie sobie jakies 30m dalej-nie widac go, bo ścieżka momentami się wije i skręca pod dużymi kątami-wcale nie trzeba mieć psa, żeby się zdziwić :lol:

Link to comment
Share on other sites

6.00 rano. Puste ulice. Jadę do pracy rowerem. Jest piękny dzień. Dojeżdżam do bloku przy ulicy i widzę młodą dziewczynę z psem. Pies jest bez smyczy, idzie powoli za panią. Dziewczyna widząc mnie, nie woła psa, więc domyślam się, że zwierzak niegroźny. Niestety, jestem w błędzie. Dojeżdżam powoli (ostry zakręt i obcy zwierzak luzem), a pies rzuca się w moją stronę zjeżony, ze szczekiem i z wyszczerzonymi zębami. Nie jest duży, taki lekko pod kolano, ale wyjątkowo zawzięty. Na wszelki wypadek zsiadam z roweru i osłaniam się. Dziewczyna krzyczy "on nic nie zrobi, on zawsze szczeka, ale nikogo nie ugryzł, pani jedzie dalej". Próbuję wsiadać na rower, pies doskakuje do nogi. Cofam ją w ostatniej chwili i czekam na złapanie psa. Dziewczyna powtarza, że on nie gryzie, ale nie lubi rowerów. :-o No tak, to tłumaczy wszystko. :shake: W dalszym ciągu zasłaniam się przed atakującym mnie psem (!) i proszę o zabranie go. Dziewczyna nie umie złapać pupilka. Kilkakrotnie zapewnia, że pies nic nie zrobi. Dłuższą chwilę trwa, zanim pies zostaje odgoniony (?) bo na pewno nie złapany i oszczekuje mnie z pewnej odległości z trawnika. Nie reaguje w ogóle na wołanie właścicielki. Nie ma smyczy, ani kagańca. Kawałek prowadzę rower na wypadek jakby piesek zmienił jednak zdanie i postanowił pogonić sobie rowerek. Ech. A potem dziwimy się, że ludzie nie lubią psów, boją się ich i są wprowadzane coraz to nowe zakazy i nakazy (które i tak mało kto respektuje). :roll: Nawet moje małe dziecko wie, że wołamy psa jak tylko widzimy ludzi na horyzoncie. Mimo, że pies atakiem na ludzi się brzydzi :p. Rowerzyści, dzieci i starsze osoby są ignorowane. Ale ktoś może nie lubić. Może się bać. Szkoda, że tak mało psiarzy myśli o innych ludziach. Bo to nie był pierwszy atak w tym roku. Tyle, że ten był wyjątkowo zajadły.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='4Łapki']Jeden? Przestraszyłaś mnie teraz, bo ja będąc w Opolu puściłam Viki wolno w jakimś parczku. Dowiedziałam się później, że tuż koło komendy - TZ lepiej zorientowany w mieście powiedział mi o tym, gdy już wróciłam ze spaceru :roll:

Starbucksa omijam szerokim łukiem odkąd obsługa w Dublinie kazała mi i koleżance czekać na Polkę, która akurat była na przerwie, gdy usłyszeli, jak rozmawiamy między sobą po polsku stojąc w kolejce. Mimo że problemów z angielskim nie mamy, nie mogli łaskawie przyjąć zamówienia. W Dwóch Małpach na Ruskiej mają całkiem fajną (mocną) kawę, ale to taka klitka, że pies to by musiał po suficie chodzić, by się tam w ogóle zmieścić. Sama obsługa robi tłok :evil_lol:[/QUOTE]

A, wiem, to właśnie wejście na wyspę Bolko, czyli ów słynny, zabytkowy park, gdzie pies nie może nawet pierdnąć, żebyś mandatu nie zapłaciła :diabloti: Nie no, przesadzam, ale wkurza mnie to, bo mnie TZ ciągnie, żeby się przeprowadzić do Opola... A ja z psami tam siebie nie widzę. Dobrze, że to w sumie niewielkie miasto i da się z niego wyjść gdzieś w pola. No i są jeszcze wały nadrzeczne (tam oczywiście psów nie wolno spuszczać, ale wszyscy to robią... Do czasu, aż SM nie stwierdzi braków w budżecie i nie postanowi go podreperować kasą psiarzy).

Haha, to bardzo dużo od samej kawiarni zależy, a nie od konkretnej sieci ;) Np. Coffee Heaven na dworcu we Wrocku to jakaś żenada, ciągle problemy, nie potrafią zrozumieć prostej prośby - proszę o kawę na wynos małą w dużym kubku - żeby mi się nie wylało. Panika, oni zawsze w małych kubkach dają i o co mi chodzi :roll: Starbucks koło Capitolu też nie zrobił na mnie dobrego wrażenia, ale ten na rynku jest ok, z psem tam nieraz wchodzę, dużo miejsca, wodę chcieli przynieść itd :) I słyszałam nieraz, jak obsługiwali kogoś po angielsku, więc może polska obsługa aż taka zaściankowa jak irlandzka nie jest ;)
W sumie, jak ja byłam w Dublinie, to praktycznie dwa-trzy razy w ciągu jednego spaceru słyszałam rozmowy po polsku. Raz chciałam zagadnąć Polkę (słyszałam, jak mówi po polsku przez telefon), ale nie zdążyłam, bo spanikowana zawołała "i don't speak english" i zwiała :evil_lol: Może dlatego obsługa was tak potraktowała, jeśli mieli kontakty z Polakami, którzy ani be ani me po angielsku, to woleli zawczasu znaleźć kogoś polskojęzycznego :eviltong: A widziałaś taki sklep z polskimi artykułami spożywczymi "Biedrona"? :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Teoretycznie dziewczyna próbowała złapać psa. Niemrawo i nieefektywnie, ale jednak. Nie miała pretensji, że jak śmiem denerwować jej pieseczka jeżdżąc rowerem :evil_lol: Wpadki się zdarzają. Rozumiem to. Mam tylko nadzieję, że to była "wpadka", nie norma.
Mimo to, spotkanie mocno niefajne i trochę się jednak wystraszyłam. I zdenerwowałam. Ale tylko trochę. :cool1::cool1:

Heh, potrafię odwołać swojego psa "w locie". Na jedną komendę. "Mistrzostwo świata". :cool3: :lol:

Edited by N&N
Link to comment
Share on other sites

[B]Zmierzchnica[/B], mają tam tę śmieszną psią toaletę? Nawet zdjęcie musiałam zrobić. (Mam małą kolekcję zakazów. W internecie znalazłam tabliczkę z napisem "Okresowo rozpylany monotlenek diwodoru. Prosimy nie wyprowadzać psów!" - ktoś sobie taką ustawił, bo mu srali psami i nie sprzątali - teraz ma spokój...)

Pogoda była taka, że pewnie się pochowali w najciemniejszych kątach komendy :loveu:

Biedrony nie widziałam. Ale przed świętami byłam zmuszona pójść do polskiego sklepu i jakoś niemiło mi się tam zakupy robiło.

Moja mama raz chciała przeprosić panią, która stała jej na drodze w alejce sklepowej. Szukała odpowiedniego słowa, a pani do niej "proszę, już panią puszczam" po polsku. Swój swego pozna :lol:

Z ciekawostek, ciotka, która tam mieszka, gdy brała psa ze schronu, musiała przejść coś w rodzaju kursu przygotowawczego do adopcji. Nie pamiętam dokładnie, jak to wyglądało, ale jeździła do schroniska, mówili o obowiązkach, co się wiąże z posiadaniem psa, miała okazję poznać trochę wybraną suczkę, zanim trafiła do ich domu.

Nikt jej jednak nie przygotował na to, że psina będzie zafiksowana na punkcie telewizji. Gdy leci mecz, to już w ogóle, nie ma zmiłuj... Kilka miesięcy temu przegryzła ekran laptopa na wylot, bo chciała "złapać" piłkę... Dobrze, że nic jej się nie stało, bo ekran pociekł :shake:

Edited by 4Łapki
Link to comment
Share on other sites

[quote name='4Łapki'][B]Zmierzchnica[/B], mają tam tę śmieszną psią toaletę? Nawet zdjęcie musiałam zrobić. (Mam małą kolekcję zakazów. W internecie znalazłam tabliczkę z napisem "Okresowo rozpylany monotlenek diwodoru. Prosimy nie wyprowadzać psów!" - ktoś sobie taką ustawił, bo mu srali psami i nie sprzątali - teraz ma spokój...)

Pogoda była taka, że pewnie się pochowali w najciemniejszych kątach komendy :loveu:

Biedrony nie widziałam. Ale przed świętami byłam zmuszona pójść do polskiego sklepu i jakoś niemiło mi się tam zakupy robiło.

Moja mama raz chciała przeprosić panią, która stała jej na drodze w alejce sklepowej. Szukała odpowiedniego słowa, a pani do niej "proszę, już panią puszczam" po polsku. Swój swego pozna :lol:

Z ciekawostek, ciotka, która tam mieszka, gdy brała psa ze schronu, musiała przejść coś w rodzaju kursu przygotowawczego do adopcji. Nie pamiętam dokładnie, jak to wyglądało, ale jeździła do schroniska, mówili o obowiązkach, co się wiąże z posiadaniem psa, miała okazję poznać trochę wybraną suczkę, zanim trafiła do ich domu.

Nikt jej jednak nie przygotował na to, że psina będzie zafiksowana na punkcie telewizji. Gdy leci mecz, to już w ogóle, nie ma zmiłuj... Kilka miesięcy temu przegryzła ekran laptopa na wylot, bo chciała "złapać" piłkę... Dobrze, że nic jej się nie stało, bo ekran pociekł :shake:[/QUOTE]


Taaak, toaleta ze żwirem, nie wiem jaki zdrowy psychicznie pies tam będzie chciał się załatwić :evil_lol: Z tym monotlenkiem diwodoru - świetne!! :loveu:

Omg, no to niezła suczka, jakiś mix BC? :evil_lol: W sumie w Irlandii mnie dziwiły te psy, były tak totalnie łagodne i ignorujące ludzi i świat dookoła, że się zastanawiałam, czy są na prochach ;) Za to jak byliśmy na klifach to spotkaliśmy psa luzem, w obroży, który nas prowadził ewidentnie na dół... Myśleliśmy, że może coś się stało właścicielowi. Poszliśmy za nim na dół, aż na plażę... Piesek kazał sobie patyczki rzucać :loveu::diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...