Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='klaki91']Z moich wiejskich doświadczeń wynika że te najbardziej ciskające się przez płot są najmniej szkodliwe w bezpośrednim kontakcie :cool1:
W ogóle jak sobie porównuję zachowanie psów na wsi i tych w mieście to zdecydowanie oddaję głos za wiejskimi psami. Całe życie na mnie różne wyskakiwały i [B]nigdy [/B]nic się nie stało. Nawet jeśli były to psy które poza swoją działką niczego w życiu nie widziały i raz udało im się zwiać na giganta.
W mieście już tak wesoło nie jest, ale niestety nie przeżyłam żadnej mrożącej krew w żyłach przygody :evil_lol:[/QUOTE]

A ja mam zupełnie inne doświadczenia - na wsiach kilkukrotnie, choć bez psa na szczęście, spotkałam takie biegające burki, jeden wybiegł panu podczas gdy ten wjeżdżał w bramę - próbował rzucić się z zębami na mnie i przyjaciółkę. Drugi urwał się razem z łańcuchem i biegł zjeżony na nas, przechodzących po prostu ulicą, ale odciągnął go pies gospodarzy mieszkających niedaleko - poleciał za nim, tamten jednak sprawniejszy i w lepszej formie, więc wrócił bez problemu za paręnaście minut. W mieście jednak takich atrakcji nie miałam - na szczęście, i tfu tfu tfu :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']A ja mam zupełnie inne doświadczenia - na wsiach kilkukrotnie, choć bez psa na szczęście, spotkałam takie biegające burki, jeden wybiegł panu podczas gdy ten wjeżdżał w bramę - próbował rzucić się z zębami na mnie i przyjaciółkę. Drugi urwał się razem z łańcuchem i biegł zjeżony na nas, przechodzących po prostu ulicą, ale odciągnął go pies gospodarzy mieszkających niedaleko - poleciał za nim, tamten jednak sprawniejszy i w lepszej formie, więc wrócił bez problemu za paręnaście minut. W mieście jednak takich atrakcji nie miałam - na szczęście, i tfu tfu tfu :diabloti:[/QUOTE]

23 lata mieszkam na wsi i ani razu nie miałam problemu z odgonieniem agresora (a ataki się zdarzały), no chyba że był to pies ludzi którzy przyjechali na spacer z miasta :) nigdy też nie zostałam zaatakowana przez jakiegokolwiek psa, wszystkie które miały taki zamiar bardzo szybko wracały na swoje podwórko. Nie rzucałam kamieniami i nie kopałam żeby było jasne ;)

Od 4 lat kursuję między wsią i dużym miastem i zawsze wszystkie nieprzyjemne sytuacje dzieją się w Poznaniu. Wydaje mi się, że jest to kwestia właścicieli tych psów, bo jak spotykamy jakieś luzem bez ich ludzi (sporo spacerujemy na terenach wiejskich pod Pzn) to nie mam żadnych problemów z powstrzymaniem ich przed zaczepianiem mojej suki. Jak jest właściciel to czują że mają plecy i robią się bezczelne :D

[quote name='evel']Wolałabym się jednak nie przekonywać o jej zamiarach - prawdopodobnie ta suka sama waży tyle, co 3 nasze burki razem [IMG]http://www.dogomania.pl/forum/images/smilies/evil_lol.gif[/IMG][/QUOTE]

ja raz się koszmarnie bałam- jak wyleciała na mnie wielka przerośnięta suka bernardyna :D ale skończyło się pokojowo

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj, pierwszy raz w życiu byłam świadkiem "jorkusiowej paniki". Pańcie w loczkach, obcasikach z torebeczkami wtoczyły się z kilkoma yorkami ubranymi w skafanderki, sukieneczki i świecidełka na tzw. psią polanę na Polach Mokotowskich. To jest takie miejsce, że każdy włazi tam z psem na własną odpowiedzialność. Zasada obowiązująca to taka, że nie ma zasad. Psy przetaczają się po sobie, ganiają, szczekają więc jak ktoś chce aby pies poznał uroki takiej bandy to tam lezie. Musi się z tym liczyć, że jego pupilek zostanie wciągnięty w tygiel zabawy i już. Z niekłamanym rozbawieniem obserwowałam jak na widok choćby najmniejszego psa pańcie podrywały swoje yorki na ręce i panikowały. Nawet mnie się oberwało choć to nie ja byłam właścicielką uroczego owczarka belgijskiego, który spróbował zapoznać tajemniczych przybyszy w skafandrach. Panie krzyczały, że ich pieski zostaną zagryzione, stratowane etc. Pakowanie się w psi tygiel i wymaganie aby wszyscy odwoływali swoje psy to było trochę dziwne, śmieszne i straszne zarazem.

Link to comment
Share on other sites

Faktem jest, że właśnie te radosne "no rulez" ściągną na psiarzy na Polach kłopoty.
Niestety robi się nie za fajna atmosfera dzięki temu, że duża część właścicieli trochę przesadza z radosną atmosferą "róbta co chceta".

Jak nam na psiej polance na Polach zacznie lądować SM trzydzieści razy dziennie i walić mandaty (skądinąd wiem, że był taki projekt) to ów radosny piknik "no rulez" się skończy.

O.K., fajny teren na wyszalenie psów, ale niestety nie żyjemy na pustyni i jednak trochę się trzeba rozglądać i psy ogarniać nawet tam. Tyle już tam niezbyt przyjemnych sytuacji zdarzyło mi się obserwować, że radosne głoszenie nieskrępowanej wolności zaczyna mnie mocno wmurwiać. :angryy:

Link to comment
Share on other sites

Pola Mokotowskie to taki dziki zachód... Byłam tam ze 2 razy chyba, jeszcze ze szczeniakiem i nigdy więcej. Dobre miejsce do szukania guza :diabloti: bardzo złe, jeżeli chcemy iść na miły spacer :eviltong:

Ilość podbiegających psów (we wszystkich wielkościach) bez smyczy i właścicieli pobiło wszystkie rekordy ;)

Link to comment
Share on other sites

Moim zdaniem na Polach nie jest tak źle. Jak ktoś na polankę nie pójdzie to teoretycznie może mieć w miarę spokojny spacer. Soboty i niedziele to są dosyć specyficzne dni bo Pola są pełne psów i ludzi a w taki ładny dzień jak dzisiejszy to wogóle tłok. Może pańcie nie znały "prawa dżungli" pakując się na polankę bo tak z własnej woli to aż dziwne. Ja dosyć często odwiedzam Pola, psiej polany unikam jak ognia bo moje psy się nie bawią z innymi no i poza może dwoma incydentami (niegroźnymi) w ciągu ostatnich 10 lat to nic mi się nie przytrafiło. Fakt, w "tłoczne" dni biorę tylko spokojnego i ugodowego psa, ten z odpałami jedzie w spokojniejsze miejsce, chyba że bierzemy frisbee bo wtedy to inne psy nie istnieją.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Berek']Faktem jest, że właśnie te radosne "no rulez" ściągną na psiarzy na Polach kłopoty.
Niestety robi się nie za fajna atmosfera dzięki temu, że duża część właścicieli trochę przesadza z radosną atmosferą "róbta co chceta".

Jak nam na psiej polance na Polach zacznie lądować SM trzydzieści razy dziennie i walić mandaty (skądinąd wiem, że był taki projekt) to ów radosny piknik "no rulez" się skończy.

O.K., fajny teren na wyszalenie psów, ale niestety nie żyjemy na pustyni i jednak trochę się trzeba rozglądać i psy ogarniać nawet tam. Tyle już tam niezbyt przyjemnych sytuacji zdarzyło mi się obserwować, że radosne głoszenie nieskrępowanej wolności zaczyna mnie mocno wmurwiać. :angryy:[/QUOTE]

Też mnie to martwi... I tak nastroje antypsie są coraz wyraźniejsze, a ludzie coraz bardziej zmęczeni podbiegającymi psami i zasranymi chodnikami. W końcu nam dowalą wszędzie takie prawo, że się nie pozbieramy :roll:

No, ale o czym tu mówić... U nas jest nieczynne boisko. Kiedyś tam grali w nogę, ale kluby piłkarskie się rozpadły, jest inne wypasione boisko... Dlatego teraz zaanektowali je właściciele psów. Nic w tym złego - teren ogrodzony, więc przynajmniej psy szaleją i nikomu to nie przeszkadza, bo tam "standardowi" przechodnie nie wchodzą. Jest duża wyrwa w murku, policja nieraz stoi, kiedy ktoś tam przełazi, nie reagują - widocznie uznają to za małe zło, a psy są przynajmniej oddzielone od ludzi i nikomu nie szkodzą ;) Więc wygląda to w sumie całkiem fajnie (oprócz betonowych trybun na których przesiaduje młodzież i okoliczne pijactwo - ilość szkła na metr kwadratowy na nich przechodzi ludzkie wyobrażenie).

Jako że cenię to boisko, biegam za psami z woreczkami, żeby tylko żadne koopsko się nie trafiło. Bo jeden z drugim dziadem się przyczepią, zrobią akcję pt. "psy srają, a dzieci się nie mają gdzie bawić!" (kit z tym, że "dzieci" się tam bawią aż za dobrze, sądząc po ilości szkła i innych, równie uroczych, pozostałości...). Jeśli boisko będzie czyste, będzie argument - przynajmniej psy nie biegają luzem, są wybiegane i dzięki temu nieproblemowe, a do ludzi nie podbiegną, bo ogrodzone. Tak na logikę :p

Jestem [B]jedyna[/B]. Reszta społeczeństwa psiego zwiodła się, że jest boisko. Super :loveu: Wchodzą na murek, spuszczają psa. Nie wchodzą nawet na teren (wielkiego) boiska. Pies idzie walić koopala, trochę powęszy, wszystko obsika i wraca. Jest zapinany, wracają do domu.
Dzisiaj bawiłam się z całą piątką psów w głębi boiska, widzę, przez murek wchodzi pan z amstafem utuczonym jak prosię. Chodzi tuż przy wejściu. Ast załatwia potrzebę i wychodzą.
Ostatnio starszy pan nie wszedł, puścił swojego spaniela przy wyrwie, pies podbiegł do moich psów, obsikał mój plecak, zes*ał się obok, wrócił, poszli.
Parka się obściskuje na betonowych trybunach, znudzony pies sika wszędzie, załatwia się - tyle z jego "wybiegania".

Ludzie są [B]makabrycznie leniwi[/B]! Dla mnie to przechodzi wszelkie pojęcie. Mamy koło parku blokowisko. Park jest piękny, stary, ogromny. Przed blokowiskiem kilka trawniczków.
Zgadnijcie, gdzie mieszkańcy bloków chodzą "załatwić" psy? Na te trawniki nie da się patrzeć :roll: A obok park, który aż się prosi, żeby tam pójść. Pies się przy ścieżce załatwi, to goo wystarczy zasypać liśćmi i przydeptać. Ale nawet tego się nie chce, po co...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='sleepingbyday']przydeptać??

mi się zdarza na spacerach dość często, ale obce koopy i bezwiednie ;-)[/QUOTE]

Jak zasypiesz porządnie liśćmi i ziemią to nie ma problemu ;) Przydeptuję tak, żeby nikt w to nie wdepnął i żeby nawet nie było widać, że było kupsko. Butów mi to nie brudzi ;) Robię tak, jeśli jestem w lesie czy parku i koszy nie ma, a jest dużo luźnej ściółki. Oczywiście nie na miejskich trawnikach czy pod blokiem :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Jeśli chodzi o wyzywanie od smarkul, to powinnam podziękować jednemu panu, który tak się do mnie zwracał. Mam skończone 40 lat :-)
Mój kundel jest dominujący, ale towarzyski i z reguły daję sobie z nim radę. Ostatnio byliśmy na imprezie gdzie bawił się z 2 letnim dzieckiem, które dokarmiało go ciasteczkami i wszystkim co samo jadło. Następnego dnia myślałam, że wyjdę z siebie i stanę obok. Mój pies dostał ADHD, wiewiórka po kawie z jednej bajki to pikuś przy nim wtedy. Prawie mi się powiesił na smyczy. Podejrzewam, że ludzie, którzy mnie wtedy mijali uznali za wariatkę ledwo panującą nad swoim psem. Cukier to nie jest to co psy powinny jeść, teraz to wiem.

Link to comment
Share on other sites

Oj nie tylko cukier. Mój ma odchyły po karmach ze zbożem, szczególnie po karmach z kukurydzą, po za dużej ilości 'czystego' mięsa, po jogurcie (niby naturalny, ale wiadomo cukier tam jest). Cukru jako słodyczy omijamy, ogólnie psy mają zakaz żarcia 'śmieciowego' jedzenia którym ludzie się raczą.

Link to comment
Share on other sites

[INDENT] Bardzo mocno proszę o oddanie głosu na [B][I]Fundacja Opieki nad Bezdomnymi zwierzętami "Przytulisko" w Busku-Zdroju[/I][/B] w krakvetowskim konkursie.

[url]http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?f=18&t=17371[/url]

wydarzenie [url]https://www.facebook.com/events/392850247518484/402695463200629/?notif_t=plan_mall_activity[/url]

Serdecznie dziękuję i pozdrawiam :smile:
[/INDENT]

Link to comment
Share on other sites

[INDENT] Bardzo mocno proszę o oddanie głosu na [B][I]Fundacja Opieki nad Bezdomnymi zwierzętami "Przytulisko" w Busku-Zdroju[/I][/B] w krakvetowskim konkursie.

[URL]http://www.krakvet.pl/forum/viewtopic.php?f=18&t=17371[/URL]

wydarzenie [URL]https://www.facebook.com/events/392850247518484/402695463200629/?notif_t=plan_mall_activity[/URL]

Serdecznie dziękuję i pozdrawiam :smile:
[/INDENT]

Link to comment
Share on other sites

Wiecie czego nie znoszę? Puszczania psów samopas. Ostatnio po osiedlu szwędał się mały kundelek, nieco podobny do JRT, z tym że był ciut większy i miał czarne łaty na uszach. Zero obroży, zero czegokolwiek. Pierwsza myśl - zadzwonić do schronu, bo widze go juz któryś raz. Nie zadzwoniłam w końcu, bo nie był chudy, wręcz przeciwnie. Ostatnio zobaczyłam, że idzie z jakimś facetem.
Cholera mnie bierze, bo widze psa bez nadzoru, chodzącego cały dzien po osiedlu. Nie wiem czy dzwonić po schron, czy nie, bo to moze nie jest bezdomne zwierze tylko puszczone "won gadzie wróć wieczorem... " :shake: Zadzwonię, okaże się że czyjś i co wtedy...

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj też miałam takie spotkanie, tyle że z ttb. Zero obroży, człowieka w pobliżu, pies się zbliża. Facet spokojnym krokiem wyszedł zza winkla, zagwizdał i sobie poszli :roll: Jednak Viki czasem obszczekuje ze strachu większe psy, których nie zna. Nie zdarza się to często i kończy się polubownie, bo Viki przekonuje się, że nie taki zwierz straszny, ale ostatnie czego mi trzeba to psia bijatyka z bezpańskim psem i ja jedna na placu boju.

W okolicy pałętał się też inny pies, przy ruchliwej ulicy. Łaził za ludźmi, ale zawsze wracał pod jedną klatkę. Ewidentnie miał właściciela, bo widziałam go kilka razy w obroży :roll:

Link to comment
Share on other sites

[B]WiedźmOla[/B] psy samopas - skąd ja to znam... Do niedawna większość właścicieli tak swoje pieski "wyprowadzała", teraz ulica jest trochę bardziej ruchliwa i samowyprowadzające się psy są dwa-trzy.

Natomiast ostatnio niemal padłam, jak mi mama jedną sytuację opowiedziała. Wyszła z Nico na siku. Po drugiej stronie ulicy widzi jakąś dziewczynę, rozmawiającą przez telefon. Cały czas wołała swojego psa, którego nigdzie nie było widać, ale mimo to dziewczyna szła dalej, nadal rozmawiając przez telefon. W krzakach obok płotu, który dzieli nas od sąsiadów często przesiaduje ich kot, Młody dobrze o tym wie i z owym kotem usilnie próbuje się zaprzyjaźnić. Automatycznie przy wyjściu na siku Młody pobiegł sprawdzić czy czasem jego koci "kolega" nie przesiaduje w krzaczkach. Nico jakoś tam się dziwnie przy tym płocie zachowywał, więc mama poszła sprawdzić czy kot tam jest czy go nie ma. W krzakach węszył sobie... beagle, który należał do wspomnianej wcześniej dziewczyny. Sąsiedzi sąsiadów zazwyczaj mają otwartą bramę, a pomiędzy nimi, a moimi sąsiadami nie ma płotu, więc pies bez problemu się przedostał. Żeby wbiec na podwórko musiał przebiec przez ulicę, która jest dość ruchliwa. Powiedzcie co za idiota puszcza psa, który "do mnie!" opanowanego nie ma, przy dość ruchliwej ulicy, a dodatkowo gdy pies nie przychodzi - nie skupia się na znalezieniu/przywołaniu psa tylko na pierniczeniu o sukienkach i bucikach? :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiedźmOla']Wiecie czego nie znoszę? Puszczania psów samopas. Ostatnio po osiedlu szwędał się mały kundelek, nieco podobny do JRT, z tym że był ciut większy i miał czarne łaty na uszach. Zero obroży, zero czegokolwiek. Pierwsza myśl - zadzwonić do schronu, bo widze go juz któryś raz. Nie zadzwoniłam w końcu, bo nie był chudy, wręcz przeciwnie. Ostatnio zobaczyłam, że idzie z jakimś facetem.
Cholera mnie bierze, bo widze psa bez nadzoru, chodzącego cały dzien po osiedlu. Nie wiem czy dzwonić po schron, czy nie, bo to moze nie jest bezdomne zwierze tylko puszczone "won gadzie wróć wieczorem... " :shake: Zadzwonię, okaże się że czyjś i co wtedy...[/QUOTE]

Ja teraz po przeprowadzce doświadczam tego w ogromnym zakresie - praktycznie na każdym spacerze dołącza do nas pies puszczony luzem, chyba ze pójdziemy hen daleko w pola i mamy szczeście nie spotkać żadnego psa po drodze. Po schron można dzwonić, czemu nie - pies biega luzem, sprawia zagrożenie dla otoczenia (choćby wybiegnie na drogę i nieszczęście gotowe), nie ma żadnego opiekuna. Zabiorą do schronu, sprawdzą własciciela, ten zabuli kilka stówek i może się oduczy ;)

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj jakaś babka się do mnie pluła że TĘDY chodzę z psami, przecież mogłam iść TAM, i ona ogólnie nie może zrozumieć czemu ludzie TUTAJ z psami chodzą. Chciała wyjaśnień. No to jej wyjaśniłam
"Gówno mnie to obchodzi. " i poszłam dalej, ona coś jeszcze marudziła pod nosem.
:diabloti:

Link to comment
Share on other sites

OJ mnie do szału doprowadzają puszczane samopas psy, wiem gdzie mieszka, wiem że napalony na siki, wiem że jak mój go dorwie to nic z niego nie zostanie. Co z tego skoro właściciel ma to w tyłku... Najlepsze jest to że ten konkretny pies atakuje dzieciaki i gryzie niby ostrzegawczo, jednak sam podlatuje i sam 'dziabie' więc ogólnie tragedia :shake:.
Do TOZu był zgłaszany, no ale to przecie pański pies więc one z tym nic nie zrobią. Można było zgłaszać do hycla, ale tam psy znikały. W końcu pies trafił do schroniska w szczecinie i został odebrane. Znów biega samopas :angryy:... Niektórych nic nigdy nie nauczy, a to strasznie zniechęca.
Swoją drogą ostatnio jak TEGO psa spotkałam idąc z sukami i samcem to Szaman cwaniaczył, najpierw udał przyjaznego. Tamten się rozochocił, podszedł i ... został przeczołgany po chodniku i ... zgwałcony przez kastrata :evil_lol:. Teraz od 2 tygodni (od zdarzenia) nagle wie TEN pies że może jedynie pooglądać i się na 5m do nas nie zbliżać.

Ogólnie jestem za zgłaszaniem do schronu, chociaż by po to by nie latał za sukami i nie mnożył się. Niech właściciel zabuli może, ale tylko może zrozumie że pies to obowiązek....

Link to comment
Share on other sites

U nas też psy luzem biegają, bo prawie jak wieś tutaj. Większość z nich jest nieszkodliwa, ale jeden... Ide sobie ostatnio koło domu przy którym ten pies sie kreci. Typowy kundel za kolano dość masywny. Idziemy, moj spokojnie osikuje drzewka. Patrze- biegnie do nas. Zęby na wierzchu, zjeżony jak punk. Jakaś babka obok nas akurat stała i gadała z kimś i ryknęła na niego " MAKS!" i pies poszedł ale moj już zdązył sie tez nakręcić i zjeżyć i wyrywać. Pytam się jej czy to jej pies a ona, że "nie, osiedlowy" :roll:. I tak oto całe osiedle ma psiaka. Ale zeby ktoś go pilnował to nie. Lata luzem, czasem ma dni ze nawet na nas nie spojrzy a czasem własnie ze z zębiskami leci na nas juz z daleka...
i cóż począć...

Link to comment
Share on other sites

kochani ostatnio przeprowadziłam się i od samego początku byłam w szoku, bo okazało się że w nowym miejscu zamieszkania ludzie chodzą z psami..... bez smyczy, uwierzcie praktycznie 90% posiadaczy psów ma je daleko i głęboko w nosie. Dopiero jak ja wychodzę ze swoimi znajdują się smycze, obroże... koszmar!!! Nie jestem w stanie zrozumieć toku myślenia ludzi, którzy mają gdzieś swoich pupili, bo on nic nie zrobi, ale inny pies, samochód itd może przyczynić się do tego że stanie im się krzywda... brak wyobraźni!

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...