Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Moja waży tak ok 8-9 kg i jak nas atakuje suka onka z myjni i zawsze tak wyskoczy że ja ją zauważam w ostatniej chwili i doskonale wiem że moja psica nie ma największych szans z nią więc chowam ją za siebie a Łajka broni się szczerzy kły ale więcej robi hałasu i widać że panikuje a najlepsze to jest to że patrzy na mnie abym odgoniła onka jak to zrobię bo innego wyjścia nie mam to później się dosłownie cieszy .

Jak byłam mała chodził facet z owczarkiem niemieckim i szczuł nimi dzieci .Mieliśmy takiego bezdomnego 6 kg kundelka (Miśka )który spał na klatce w bloku i od każdego dostawał jedzenie .On uwielbiał dzieciaki i często z nami siedział na ławce .Podszedł ten facet wydał psu komendę "bierz je " (zaraz przed ławką ściągał mu smycz ) .Misiek w naszej samo obronie uwiesił się onkowi u szyi jednak nie miał z nim szans pamiętam że strasznie go pogryzł .....

Link to comment
Share on other sites

Jak ja uwielbiam gryzące się pieski :loveu: Tylko właśnie takie na zasadzie popisówki - dużo pierza, jeszcze więcej hałasu ;) Wtedy jeśli nie zdążę złapać mojego psa, to mam murowane, że będę go ściągać z jakiegoś awanturnika :roll: Bo on sam od siebie bójki nie zacznie nigdy (bronienie piłki to jedyny wyjątek, ale to też najczęściej straszy), zaatakowany odpuszcza, ale kiedy gdzieś słychać, jak psy się leją, to mu się oczka zapalają i tylko mi miga taka biała strzała :roll: Kilka razy już go z psa musiałam ściągać...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']A ja nikomu nie życzę potyczki "na poważnie" - wtedy nie ma praktycznie żadnego wrzasku ani kłaków, a raczej jest wrzask jednostronny. Jak mi się pseudo-ASTka w sukę wgryzła to nigdy wcześniej ani nigdy później nie słyszałam (i mam nadzieję nie usłyszę) TAKIEGO skowytu mojej suki :roll:
[/QUOTE]
Tak, ja właśnie miałam takie dwie przygody w życiu z astem i rotem. Moje psy (szetland zaliczył asta a collie rota)nawet nie wydawały żadnych dźwięków. Symptomatyczne było to, że po zajściu były całe w swoim moczu i kale oraz całkowicie "wyłączone". Collie miała gorzej bo resztę dnia leżała na podłodze i miała takie jakby drgawki, szetland był tylko osowiały.

Link to comment
Share on other sites

Teraz jak już nabrałam doświadczenia, a przy Szamanie nie można spocząć na laurach i wciąż trzeba się dokształcać, to widzę ogromne różnice w zachowaniach molos-duży pies.Kilka molosów miałam też na DT ze schroniska i faktycznie pomimo że to były obce mi psy, widziałam kiedy się szykują do bójki i jakoś zawsze wiedziałam że co by się nie działo nie mogą się chwycić bo dojdzie do rozlewu krwi. Mam wrażenie że to są właśnie 'blaski i cienie' danych ras/grupy psów.
Jak tak sięgam pamięcią (a przyznam że wiele sytuacji pozapominałam) to mój: małe psy w pysk i czeka, husky'ego wgniótł w ziemię gdy nic nie dały CS'y, a z CC ewidentnie było widać że chcą się bić na serio bez odpuszczenia (samiec CC prowadzony przez jakąś kobietę w niedalekiej okolicy, pies lekko stuknięty jak mój jednak kobieta też nad nim panuje więc nie mam żadnych obaw).

Co do mniejszych psów to kiedyś, kiedyś jak byłam jeszcze głupim dzieciakiem (teraz jestem głupim dorosłym :diabloti:), do koleżanki przyjechały 2 teriery szkockie (jeden biały - myślałam że to west) , drugi czarny. Kolega zaś miał sporego agresywnego pseudo ONka, postrach innych psów. Gdy ten ONek wyskoczył do terierów to zaczęła się bójka, gdy ten doskakiwał do czarnego to biały gryzł go po dupie, gdy znów chciał zjeść białego to czarny go podgryzał. Ogólnie teriery nic nie zrobiły jeśli chodzi o 'fizyczny aspekt', tyle że futro powyrywały, jednak ONek też im nic nie zrobił. Później ONek omijał je szeeeroookim łukiem i udawał że nie widzi :evil_lol:.


Szczute psy to i nas też jakieś przekleństwo, zawsze się zastanawiam czy ten 'właściciel' ma naprawdę aż tak nawalone w tej głowie :roll:. U nas była swego czasu moda na asty/pity (ogólnie 'te psy z wielką mordą'), na 10 psów można było jednego spokojnie minąć - reszta szczuta od szczeniaka. Dziś jak się idzie z psem to zostały z tej chmary asto-pitowej kilka sztuk psów, doszły może 2 'nowe'. Ogólnie to nie były szczujące dzieciaki, tylko dorośli faceci gdzie niby powinni mieć olej w głowie :angryy:.

Link to comment
Share on other sites

Szczuć dzieci...w ogóle szczuć...gdzie wy mieszkacie. Zostaje na moim zadupiu nigdzie się nie wynoszę.
Koło mojego domu jest kilka bloków i tam jakiś rok temu był koleś który kupił sobie dobermana i miał takie dziwne zapędy. Pewnego dnia przestałam widywać dobka (w sumie to mi ulżyło) później sie dowiedziałam, że jego sąsiadka odwdzięczyła się mu za szczucie pieskiem i jego ciągłe ujadanie (psiak był młody i mega znudzony) szczując na właściciela swoich dwóch synów... Jej argumenty okazały się mocniejsze :evil_lol: od tamtej pory brak pomyleńców.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='ulvhedinn']Czasem doświadczony "maluch" potrafi użreć dużego we wrażliwe miejsce- nos, "piętę", genitalia itd ;) widziałam już hasiora z rozchlastanym lusterkiem nosa, który wrzeszczał jak zarzynany po tym, jak chciał powąchać mikruska.
[/QUOTE]
Coś mi to przypomina...Jakoś stosunkowo dawno temu (3-4 lata, jak nie lepiej-a pamiętam jak dziś) podczas wyjścia z moimi haszczakami na łąkę zdarzyła mi się następująca sytuacja. Idę sobie spokojnie, psy na smyczach węszą, buszują po krzakach etc. Kątem oka zobaczyłam, że jakiś yoreczek bez smyczy leci w naszym kierunku. Odległość spora, myślałam, że ma przyjazne zamiary (no bo przecież w przeciwnym razie właścicielka by go odwołała-o ja naiwna....) aż tu nagle ten brzdąc mi wyskakuje z jazgotem i z zębami do moich, a właścicielka w krzyk, że czemu nie odbiegłam rączym truchtem i jakim prawem ja w ogóle jeszcze jestem na tej łące, skoro ją widziałam :evil_lol:. Hasiory ledwo się zorientowały, że to coś małego im się plącze pod nogami, a toto je chlast po nosach. Dobrze, że zdusiły w sobie mordercze instynkty, mogły by joreczka załatwić bardzo szybko :evil_lol:. Na szczęście nie miały na to ochoty :evil_lol: .

Link to comment
Share on other sites

W sumie te najgorsze psy atakują w zupełnej ciszy, miałam tak.. Amstafka wyleciała zza rogu, zobaczyła mojego psa i ruszyła bezgłośnie prosto do gardła Frotkowi. Na szczęście było cholernie ślisko, zdołałam ją jakoś odepchnąć, straciła równowagę. Właściciel dobiegł i ją skopał po brzuchu, a potem wrzasnął na mnie (!) "SORY!!!". Brzmiało to tak, jakby chciał mi powiedzieć wyp...j :diabloti: Biedna suka, ale w tamtym momencie mi nie było jej żal.

I ostatnio dwa razy ta sama suka - w typie wyżła węgierskiego. Pierwszy raz podleciała do moich psów z drugą suką, weimarką, która jest spoko. Nie wiedziałam jaka jest ruda, ale skoro była luzem i bez kagańca, a weimarka jest ok, pozwoliłam psom się przywitać. Ruda bezgłośnie rzuciła się do gardła Hery, gdyby nie moje kopniaki, byłoby ostro.
Drugim razem podleciała, stała długo i mierzyła moje psy wzrokiem. Cisza zupełna. Nagle zryw i wybrała jedynego psa na smyczy - Chibi. Też do gardła, moja mama się wydarła - suka nic, właściciel ją jakoś złapał, też dostała od nas kilka kopniaków, inaczej się nie dało.
Przepraszał nas za każdym razem, ale kurna chata, gdyby mój pies chciał zabić innego to bym go nie puszczała bez kagańca albo miałabym oczy w doopie :roll: Fakt, że już nie chodzi tam gdzie my i suki luzem nie widuję. Teraz taka cicha nie jest, dostaje piany na nasz widok, chociaż za każdym razem to ona prowokowała burdę.
Myślałam, szczerze mówiąc, że wyżły są bardziej zrównoważone, ale to kolejny agresywny, jakiego znam...

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]W sumie te najgorsze psy atakują w zupełnej ciszy, miałam tak..[/QUOTE]
Bo tak robią zazwyczaj psy, które naprawdę chcą zrobić innemu psu krzywdę i to jest najbardziej niebezpieczne. Dlatego mnie podbiegaczo/szczekacze irytują straszliwie, ale tak naprawdę, to nie są psy, które są gotowe do ataku - tylko obszczekują ze strachu, a nie realnej agresji. Jak się tupnie to odskakują z jadaczką. ONkopodobne są w tym mistrzami.

Natomiast "killer" nie będzie się bawił w podchody, on podbiega i się rzuca z miejsca. Całe szczęście to jest rzadziej spotykany typ, ale może też dlatego, że w przeciwieństwie do strachliwych "agresorków", takie pieski robią realne kuku i łatwiej wtedy się właściciel uczy, że ma przy boku odbezpieczony granat. Natomiast podbiegaczek nikomu nic nie robi (oprócz ogłuchnięcia i zawałów serca, jak np. wyskakuje z ciemnych krzaków wprost na ciebie z jadaczką ;) ) więc nie ma sensu się starać np. o zapięcie na smycz.

Link to comment
Share on other sites

a ja dziś miałam sytuację z cyklu "wiara w psiarzy przywrócona" :loveu:

idę na spacer w 'moje' rewiry, idzie pani z boksiem, boksio taki typowy, ciapowaty, no ale Pat się jeży z daleka, odwracam uwagę piłką - udało się.
idziemy dalej - znowu mijamy boksia, odchodzę w krzaki, czekam, aż sobie pójdzie...

...ale to taki teren, że nie sposób się nie spotkać, idąc w tę samą stronę - boksio luzem, mój Pat skupiony na piłce, ale co jakiś czas się odwraca i stroszy, robię co mogę, żeby nie dopuścić do eskalacji agresji, ale boksio jest luzem, zbliża się w naszą stronę... wyraźnie miło nastawiony, choć dla mnie to żadna pociecha, bo zaraz podleci a Pat nie wytrzyma i cała nauka w dupę... babeczka zobaczyła, że daję psu komendy, odwracam uwagę piłką i na czas naszego mijania, zapięła boksia na smycz :loveu:

tylko odeszliśmy (Pat 1 raz od dawna wytrzymał tak ładnie bliskie minięcie), a ona znowu spuściła boksera, więc to był ewidentnie ukłon w kierunku "nie marnotrawienia czyjejś pracy", w tym wypadku mojej. nie wydaje mi się, że to był przypadek, więc jeśli jest pani na dogo, to pozdrawiam serdecznie :D

Link to comment
Share on other sites

W poniedziałek znów znalazłam się w sytuacji z gatunku "spokojnie, on nie ugryzie".

Byłam z Młodym, koleżanką i jej suczką na spacerze, zapuściliśmy się w inną dzielnicę miasta. Już wracaliśmy do domu - oba psy na flexi rozciągniętej na pięć metrów, oba pod pełną kontrolą. Na chodniku, przed nami stał jakiś facet z taczką, ale był dość daleko, więc nie skracałam Młodemu smyczy. W ogóle nie zwróciłam uwagi czy brama od jego podwórka jest otwarta czy też nie. W pewnym momencie z podwórka wyleciał na nas pies, trochę to do chi było podobne. Z jazgotem oczywiście. Początkowo wyglądał na takiego co tylko obszczeka, a potem sobie pójdzie, ale zaczął coraz odważniej zbliżać się do naszych psów. Jak już był bardzo blisko to wzięłam Młodego na ręce. Jak jest sam to do innych psów jest najczęściej przyjazny, ale gdy idzie z suczką to różnie jego reakcje wyglądają. Wolałam po prostu nie ryzykować. I wtedy pan oczywiście słynny tekst: [I]spokojnie, on nie ugryzie. [/I]Czy ludzie serio są tak tępi, że ich pies nie ugryzie, ale mój już może? :roll: Ogólnie nie spodziewałam się przy tej drodze (prowadzi ona do ronda, które z kolei należy do drogi A5 bardzo mocno uczęszczanej) akcji z psem wylatującym z podwórka - facet po prostu się popisał.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rosa']Dioranne możesz mnie zabić, ale jak pies na rozciągniętej na 5 metrów flixi może być pod pełną kontrolą? Przepraszam, ale nieraz widzę jak właściciele nie kontrolują psów na flexi rozciągniętej na 2 metry a co dopiero 5 :razz:[/QUOTE]

Wtrącę się jednak nie mogę się powstrzymać. Ja swojego samca nie mogę czasem (ma takie dni jeszcze) kontrolować na zwykłej smyczy, coś mu się w tej pustej mózgownicy przestawia i ustawia na tryb 'obrona przed wszystkim co się rusza'. Za to moja suka i na 8m flexi jest pod kontrolą, wystarczy 'stój' albo 'ej' jest jeszcze 'do mnie' no i 'noga' - suka się słucha bez żadnych problemów i naprawdę jest pod kontrolą.
Tak więc to chyba zależy również od psa, jego charakteru. Nie powiem że wychowania bo oba psy szkoliłam od podstaw, a mimo tego są zupełnie różne od siebie. Szaman potrafi być istnym diabłem wcielonym :diabloti: (gdzie szkoliłam go od młodszego wieku oraz intensywniej + przykładałam większą wagę nad jego zachowaniem), natomiast Magia to istna oaza spokoju i posłuszeństwa :loveu: (chociaż nie cierpi pijusów i ich akurat oszczekuje).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rosa']Dioranne możesz mnie zabić, ale jak pies na rozciągniętej na 5 metrów flixi może być pod pełną kontrolą? Przepraszam, ale nieraz widzę jak właściciele nie kontrolują psów na flexi rozciągniętej na 2 metry a co dopiero 5 :razz:[/QUOTE]

Może być jak najbardziej ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rosa']No tak flexi mi się negatywnie kojarzy, bo samych oszołomów spotykam, którzy nie potrafią takiego czegoś obsługiwać. Dzisiaj jeden piesek się na moją zołzę rzucił, bo jakoś musiał emocje rozładować (siedział dość długo pod sklepem i na pańcię czekał). Pani jakoś nie spieszyła się żeby flexi zablokować i ściągnąć psa. Powiedziała tylko z uśmiechem "ale ty groźny jesteś". Gdybym mogła to bym ją wzrokiem zabiła, niestety tylko wycedziłam "bardzo śmieszne" i pańcia z pieskiem zniknęła. Jestem magikiem :diabloti:.

Edit

Teraz sobie pomyślałam, że ja nad zołzą mam pełną kontrolę nawet bez smyczy więc przepraszam i zwracam honor :oops:.[/QUOTE]


Bo prawda jest taka, że 3/4 osób które mają psa na flexi nad nim nie panują a flexi służy do "wybiegania" psiego frustrata

Ja jak widzę zbliżającą się osobę z psem na flexi to od razu schodzę jej z drogi :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='umberto_eco']Bo prawda jest taka, że 3/4 osób które mają psa na flexi nad nim nie panują a flexi służy do "wybiegania" psiego frustrata

Ja jak widzę zbliżającą się osobę z psem na flexi to od razu schodzę jej z drogi :D[/QUOTE]

Dokładnie. Ale z drugiej strony już wolę, żeby sobie szedł piesek na flexi niż żeby podbijał do nas luzem ;)

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj szłam obok warzywniaka przy którym siedział przywiązany jamnik. Oczywiście zobaczył mojego psa, zaczął jazgotać i tak dalej. Mój pies nie miał zamiaru być dłużny i w ryk na jajnika. Akurat wyszła z warzywniaka jego właścicielka. Ja huknęłam na Bestiowatego, żeby zluzował, a ta baba do swojego "oj już już". :roll: Bezstresowe wychowanie się kłania :razz:

Link to comment
Share on other sites

Wolę jak pies podbiega do mnie luzem, niż jak lezie do nas na flexi. Bez flexi piesek ma możliwośc ewentualnej ewakuacji lub ja mam możliwość odgonienia go.
Jak pies podleci na flexi to nie dość, że na 90% się pozaplątuje o moją sukę oblatując ją z każdej strony to jeszcze genialny trzymacz flexi (specjalnie nie jest nazywany właścicielem) w 90% przypadków zaczyna ciągnąć nagle smycz nie bacząc na to, że mojemu psu zaraz ścięgna poprzecina linką.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Dokładnie. Ale z drugiej strony już wolę, żeby sobie szedł piesek na flexi niż żeby podbijał do nas luzem ;)[/QUOTE]

To ja wolę jak idzie pies luzem :) czuję się wtedy pewnej, flexi budzi we mnie odczucia, że właściciel kompletnie nad psem nie panuje i zaraz zacznie go ściągać, trzaskać tym czymś co blokuje linkę, palić sobie na lince ręce i ogólny dramat :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Młody jak mam smaki - zrobi wszystko. ;) Ponadto jak raz czy drugi pociągnę smycz, gdy on jest na tych 5m wie, że ma do mnie wrócić. Jego psia koleżanka to samo. Także z naszej strony żadnego chamstwa nie widzę. Suczka była przy nodze, Młody na rękach, natomiast "chi" szczekała, a zanim facet odwołał ją z powrotem na podwórko kilka minut minęło. Wprawę w prowadzeniu psa na flexi muszę mieć. Przez pięć lat prowadziłam na niej agresywną suczkę w typie pina, która dość często szczerzyła kły.

Link to comment
Share on other sites

W sumie powinnam dopisać - jak piesek się awanturuje i ma jakiś problem to wolę, żeby był na flexi niż luzem, bo zanim podleci to trzymacz flexi go zwykle łowi na widok czarnej mafii, a jak podlatuje luzem to jest szansa, że do szanownego wyprowadzacza może już nie wrócić :evil_lol: A jak jest przyjazny to mi wszystko jedno, Hunter i tak po nim poskacze, bo takiego ma stajla zabawy, młoda go posiepie łapami, bo wow wow piesek, a Zu mu powie po wstępnym zapoznaniu, żeby wypier..., bo ona się nie zaprzyjaźnia z byle kim :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rosa']Dioranne możesz mnie zabić, ale jak pies na rozciągniętej na 5 metrów flixi może być pod pełną kontrolą? Przepraszam, ale nieraz widzę jak właściciele nie kontrolują psów na flexi rozciągniętej na 2 metry a co dopiero 5 :razz:[/QUOTE]

Moje psy na 8m flexi sa pod kontrola!

Link to comment
Share on other sites

Ale to tak samo jakby napisać, że jak pies luzem jest pod kontrolą? Ale oprócz tych wszystkich pimpków, które mają w zadku swojego właściciela, obszczekują psy, obskakują ludzi, gonią rowerzystów itp. spotyka się przecież psy bez smyczy, które na komendę idą przy nodze czy nawet się nie interesują innymi psami, ludźmi czy czymkolwiek mijanym. Moją sukę na flexi obowiązują normalne komendy i przy mijance na wąskim chodniku ją przywołuję do nogi. Gówniarzeria na flexi nie chadza, bo jeszcze mają za małe móżdżki ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rosa']Dioranne możesz mnie zabić, ale jak pies na rozciągniętej na 5 metrów flixi może być pod pełną kontrolą? Przepraszam, ale nieraz widzę jak właściciele nie kontrolują psów na flexi rozciągniętej na 2 metry a co dopiero 5 :razz:[/QUOTE]
tak samo jak i może być pod pełną kontrolą puszczony luzem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Ale to tak samo jakby napisać, że jak pies luzem jest pod kontrolą? Ale oprócz tych wszystkich pimpków, które mają w zadku swojego właściciela, obszczekują psy, obskakują ludzi, gonią rowerzystów itp. spotyka się przecież psy bez smyczy, które na komendę idą przy nodze czy nawet się nie interesują innymi psami, ludźmi czy czymkolwiek mijanym. Moją sukę na flexi obowiązują normalne komendy i przy mijance na wąskim chodniku ją przywołuję do nogi. Gówniarzeria na flexi nie chadza, bo jeszcze mają za małe móżdżki ;)[/QUOTE]

Dokładnie ;) Ja mam psy luzem pod kontrolą, na flexi jest tak samo, bo one to traktują jak luz z ograniczeniem. W sumie nie zdarza mi się psa ściągać za pomocą flexi, odwołuję i wydaję komendy tak, jakby pies był luzem. Flexi mi się przydaje w terenach, gdzie jest zwierzyna, bo z jej gonieniem mamy niestety problem. Pies ma luz, ale jest pod kontrolą ;) A że duża część właścicieli nie umie jej używać... Najbardziej lubię te małe pieski, które na flexi na nasz widok się rozszczekują i rozpędzają i już już mają do nas dobiec... A tu właściciel robi blokadę i jest "charr charr..." :roll: Jedna starsza pani się skarży, że jej york okropnie charczy. A ja wiem dlaczego, taka magia - na widok psów kobita łapie go za obrożę i podnosi za nią do góry...

Link to comment
Share on other sites

Ja uważam flexi za dobre rozwiązanie jednak do miasta, gdzie jest miejscami większa trawa troszkę, może odbiec, spokojnie poniuchać, iść swobodnie.... Gdy wybieram się ze swoimi w dalszą trasę typu błonie, gdzie musimy przejść całe miasto to biorę Flexi a jak idziemy do parku gdzie biegają zaraz luzem swobodnie to biorę zwykłą smycz. Więc podsumowując wcale nie uważam że na Flexi wychodzą tylko frustraty które muszą wyładować swoją energię...

Edited by Losiek1990
Link to comment
Share on other sites

Wolę jednak jak są luzem. Ryknę do psa i się zatrzyma albo suka ryknie i sie zatrzyma.
Jeszcze mi się nie zdarzyło aby trzymacz flexi utrzymał psa. Albo leci za nim albo puszcza smycz. Nawet jak mała, to dostanie rączką od flexi po kostkach przyjemne tez nie jest.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...