Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

pół biedy, jeśli ktoś po prostu nie wie, wtedy jest jeszcze szansa wrzucić parę argumentów "przeciw", że kości ostre, że pękają, że pokaleczą, itd. i może coś zatrybi, gorzej, jak ktoś już ma swoje A BO JA WIEM - wtedy to jak grochem o ścianę, 'mój żarł pieczone kości i żyje', 'ze swoim jadłem czekoladę i żył 15 lat', 'u dziadków na wiosce kundel jadł zlewki i nigdy nie chorował' et cetera, et cetera... :roll: na to już NIE MA argumentów, a ostateczny cios to "mój weterynarz powiedział, że można dawać" - wtedy argument 'weci odradzają' też nie dotrze...

Link to comment
Share on other sites

mojej mamusi przeszło jak kilka razy poczekała na nią "niespodzianka" do sprzątnięcia. Bo wcześniej było "wszystkie psy kości żarły i nic im nie było" "on jest ze wsi i lubi nic mu nie bedzie" wiadomo kundle zdrowe są i wszystkożerne i oczywiście babcia musiała dorzucić pare groszy bo psy miała przez "80 lat" i żarły co sie rzuciło i weterynarza na oczy nie widziały...

Natomiast piesek jak jest w domku to mu się zdarza zwrócić te dobroci, kilka dni temu jakąś kiełbachę starą mamusia dała i mamusia musiała posprzątać (nie jednokrotnie) A że z tych "a fuu" jest to mam spokój na dłuższy czas :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Też miałam na głowie sąsiadów pseudo-dokarmiaczy... U nich wszystko co zostało po posiłku było idealnym pożywieniem dla biednych, głodnych zwierzątek. :roll: Tłumaczenie, że kości nie nadają się na obiad dla psa czy kota do nich nie trafiało. Zrozumieli dopiero, że resztek przez okno się nie wyrzuca, gdy musieli zapłacić za leczenie psa, który zjadł część wyrzuconych przez nich kości. Od tamtego momentu żaden śmieć z ich mieszkania na osiedlowe tereny nie wyleciał. Niestety takie mamy teraz czasy, że do ludzi najbardziej przemawiają pieniądze. Prawo przestają naginać dopiero w chwili, gdy da im to po kieszeni.

A z gatunku "ja wiem lepiej". Miałam też sąsiadkę, starszą babkę, która miała labradora. O dziwo pies był w miarę ogarnięty, nie rzucał się na inne psy, ludzi, spokojnie można było spuścić go ze smyczy. Wszystko byłoby okej, gdyby nie fakt, że pies chodził na cienkiej obroży, która przy ciągnięciu na smyczy (niestety nie potrafił chodzić przy nodze...) sprawiała, że labek dyszał jak parowóz. Raz udało mi się ją zaczepić na spacerze z psem. Wyjaśniłam dlaczego tak się "czepiam" tej obroży... Na to ona do mnie opryskliwym tonem, że jak to ja tak śmiem jej zwracać uwagę o takie g.wno, że ja sama g.wno wiem, bo to ona wie co dla jej pieseczka jest najlepsze. Dopiero, gdy całe osiedle huczało, że ona próbuje udusić swojego psa (kilka razy z tego powodu odwiedziła ją SM :diabloti:) zakupiła mu grubszą obrożę...

Link to comment
Share on other sites

Idę z trzema psami na miasto. Pas, najsilniejsza suka ma amortyzator. Nagle wszystkie trzy robią siku, więc sprawdziłam telefon, bo dostałam sms. Nagle jakaś walka. Refleks i patrzę, a tu jakiś pizdryk się rzuca na moje psy (!). odciągnęłam swoje psy, a ono dalej. W końcu chłopaczek zabrał psa. Kawałek dalej zatrzymał się z koleżkami, to rzuciłam do niego: "Zacznij pilnować psa, bo następnym razem twój pies zostanie zagryziony, i będziesz zbierał jego zwłoki". Chyba zadziało, bo zabrał psa do klatki i był lekko zszokowany. :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Ha moją jeb**** sąsiadeczkę z którą 'toczymy jednostronną wojnę' (ona nam życie uprzykrza, a my jesteśmy podli bo ... mamy wielkiego psa którego ona się boi :evil_lol:) chyba nikt nie przebije! Sprząta sobie po swoim psie Qpe, w sumie już od ponad 3lat - chociaż jak jest błocko, albo więcej g**** niż trawy to mam to gdzieś (wygrzebywanie cudzego psa odchodów z glanów nie jest szczytem moich marzeń) - ta dziś nagle zauważyła... Nagle w skrzynce na listy zostało wepchnięte do nas: 'torebka na psie odchody papierowa z łopatką' :lol:.
Wepchnęłam jej z powrotem, może ona by zaczęła sprzątać po swoim psie. Jeszcze mnie korciło żeby żarcia dla psa jej nasypać do tej skrzynki, może przy okazji zaczęła by go karmić... OFC koty cudze karmi 4-5x na dobę, ale jej pies gdzie tam biedny musi żreć po śmietnikach bo jak niedaj podejdzie do kociego żarcia to a) koty ją spiorą (bo to suka jest jakieś 7-10kg), b) właściciel jej po pysku da :roll:...

No i kto przebije moją sąsiadeczkę :loveu:

Link to comment
Share on other sites

A mnie od zawsze niebywale intryguje, skąd w ludziach złość NA MNIE, kiedy muszą złapać/odwołać (sami albo na prośbę/ryk) psa, który się rzuca czy namolnie skacze po moich, i nie są w stanie z tego zrobić. Nie wiem, wydaje mi się, że mam prawo oczekiwać, że pies rzucający się ma moje z jazgotem albo z zębami, albo skaczący im po łbach, mimo że warczą, zostanie zabrany, i jak już to ja powinnam być wkurzona, a nie tamci właściciele. I wtedy zwykle zaczyna się korrida, bo ktoś zdziera bezskutecznie gardło próbując odwołać psa, a kończymy imprezę w uroczym tańcu, kiedy biega on wokół nas, a pies zręcznie mu się wywija i doskakuje do moich. Ja serio jestem cierpliwa, jeśli widzę, że ktoś ma dobre chęci i [U]w ogóle próbuje[/U] psa złapać, trzymam swoje krótko, nie komentuję, nie dolewam oliwy do ognia. Dlaczego więc w takiej sytuacji zbieram tyle nienawistnych spojrzeń w moją stronę, komentarzy, epitetów? :roll: A już szczyt szczytów to teksty, po co ja tu chodzę (po osiedlowym chodniku!), czemu psy nie mają kagańców (od osoby, która na spacer nawet nie wzięła za sobą smyczy) i w ogóle dlaczego ja żyję, i śmiem swoją obecnością obnażać agresję ich psa i/albo ich nieudolność wychowawczą :) Nie wiem, Ci ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo się ośmieszają? A serio, jak już wychowanie im nie wyszło, to wystarczyłaby ta głupia smycz za 10 zł, i oszczędziliby sobie, wstydu, nerwów i aerobiku dookoła mnie i moich psów. Nie ogarniam, czemu nawet po entej takiej sytuacji to do nich nie dociera, tylko wściekają się na mnie za to, że żyję. Po jednej takiej zabawie, kiedy moje psy po złapaniu obcego w końcu mogły kucnąć siku, dostałam jeszcze tekst "niech pani sobie już stąd idzie!!" - a ja tylko czekałam, żeby psy skończyły lać, tuż pod swoim blokiem :roll: a problem polegał na tym, że tamta pani nie miała w ogóle ze sobą smyczy i biedaczka musiała stać schylona i trzymać podnieconego labusia za obrożę, aż sobie nie pójdziemy... No cóż, nie poszłam sobie :diabloti: to nie była pierwsza akcja z tą babą, a tekst, że mam się wynosić spod własnego domu, bo ona nie ma smyczy dla psa sprawił, że uznałam, że w sumie bardzo miło mi się pod tym moim blokiem spaceruje :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

ja miałam podobną sytuację raz (na szczęście) i Pani miała psa na smyczy tylko...no dalej kontroli brak. Czekałam z psem pod blokiem na koleżankę zobaczyłam że idzie ta Pani i odeszłam od furtki dobrych kilka metrów (osiedle zamknięte) żeby zrobić miejsce bo znałam ją już z widzenia i wiedziałam że piesek lubi nią pomiatać na smyczy. Pies na siad stoję czekam Pani stanęła i krzyczy "Pani mi to na złość robi?" ja zszokowana bo niby co? "Niech Pani odejdzie bo do domu nie mogę wejść" :crazyeye: ja zdziwiona jeszcze za blisko....schowalam się z psem za róg aż Pani weszla. Później spotkałam ją bez psa i podeszła nawet sympatyczna była, tłumaczyła że nad pieskiem mąż panuje jej kiepsko słucha no i byl pogryziony o od tamtej pory nie lubi większych piesków. To samiec coś pod amstafa :P z jej mężem udało nam się żyć bez problemowo i ogólnie są bardzo sympatyczni tylko ta jedna sytuacja ścieła mnie z nóg.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']A mnie od zawsze niebywale intryguje, skąd w ludziach złość NA MNIE, kiedy muszą złapać/odwołać (sami albo na prośbę/ryk) psa, który się rzuca czy namolnie skacze po moich, i nie są w stanie z tego zrobić. [/QUOTE]
Bo nie znasz numeru na SM?
Myślę, że jeden mandat może wytłumaczyć więcej niż tysiąc słów :D.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']Bo nie znasz numeru na SM?
Myślę, że jeden mandat może wytłumaczyć więcej niż tysiąc słów :D.[/QUOTE]

No niestety, nie wszędzie jest SM :roll:
A zanim dojedzie policja, dawno ma horyzoncie nie ma ani psa, ani właściciela - wiem, bo próbowałam. Teraz radzę sobie we własnym zakresie, chyba że jest konkretna osoba, która nie pilnuje psa i jest uciążliwa. Wtedy dzielnicowy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Maron86']Ha moją jeb**** sąsiadeczkę z którą 'toczymy jednostronną wojnę' (ona nam życie uprzykrza, a my jesteśmy podli bo ... mamy wielkiego psa którego ona się boi :evil_lol:) chyba nikt nie przebije! Sprząta sobie po swoim psie Qpe, w sumie już od ponad 3lat - chociaż jak jest błocko, albo więcej g**** niż trawy to mam to gdzieś (wygrzebywanie cudzego psa odchodów z glanów nie jest szczytem moich marzeń) - ta dziś nagle zauważyła... Nagle w skrzynce na listy zostało wepchnięte do nas: 'torebka na psie odchody papierowa z łopatką' :lol:.
Wepchnęłam jej z powrotem, może ona by zaczęła sprzątać po swoim psie. Jeszcze mnie korciło żeby żarcia dla psa jej nasypać do tej skrzynki, może przy okazji zaczęła by go karmić... OFC koty cudze karmi 4-5x na dobę, ale jej pies gdzie tam biedny musi żreć po śmietnikach bo jak niedaj podejdzie do kociego żarcia to a) koty ją spiorą (bo to suka jest jakieś 7-10kg), b) właściciel jej po pysku da :roll:...

No i kto przebije moją sąsiadeczkę :loveu:[/QUOTE]

Twoją sąsiadeczkę przebije mój tak zwany dziadek, który sam nie żarł, a psom kupował jakieś kości. Psy przebiałkowane, nie chciały już jeść. Jak nie chciały jeść to dostawały wpier**l. Niedawno się o tym dowiedziałam...

A co do "jak śmie pani tu przychodzić" to też miałam kilka takich sytuacji. Najbardziej mnie wkurza to, że TO JA mam z moim psem schodzić z drogi. Owszem, jest nienormalny :diabloti:, ale bardzo często to inne psy zaczynają już z bardzo daleka na niego szczekać i warczeć (nawet jak on ich jeszcze nie widzi, bo wącha sobie siuśki). Ale nie, idzie taka jak święta krowa i to ja muszę schodzić na trawnik/w inną alejkę/gdziekolwiek.

Edited by WiedźmOla
Link to comment
Share on other sites

Ja już się wycwaniłam jeśli chodzi o podbiegacze, agresory atakujące moje psy, agresywnych w moją stronę ludzi. Jak podbiega pies - proszę bardzo niech się wita i tak zaraz zostanie zgwałcony przez Szamana :diabloti: od razu mu się odechciewa na 2gi raz podbiegać. Jak jest pies agresywny to albo wołam 'bierz psa, albo ściągam kagańce' jak to nie pomaga to wyciągam tel i mówię że dzwonię na SM niech mi poda swój adres (tu nagle znika i pies i człowiek, dziwnym trafem nagle wie jak psa złapać i uciec :evil_lol:). Agresywnych ludzi zwyczajnie ignoruję, jak podchodzą z większą agresjom to zostają porządnie obszczekani i nagle wiedzą że mają trzymać dystans.
Ogólnie zawsze mnie dziwi takie bezinteresowne chamstwo. Sami nie chcieli by żeby mój 'bydlak' biegał luzem bez nadzoru, atakował ich psy, oraz nie chcieliby żebym na nich ku***. Zawszę wychodzę z założenia że nie powinno się robić 2giej osobie tego czego byśmy sami sobie nie życzyli.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']A mnie od zawsze niebywale intryguje, skąd w ludziach złość NA MNIE, kiedy muszą złapać/odwołać (sami albo na prośbę/ryk) psa, który się rzuca czy namolnie skacze po moich, i nie są w stanie z tego zrobić.[/QUOTE]

Ktoś, kto sobie kompletnie nie radzi z psem, może liczyć tylko na jedno - że nikogo nie spotka. Pojawiając się niszczysz tę jedyną szansę, trudno żeby się nie wkurzył :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiedźmOla']Twoją sąsiadeczkę przebije mój tak zwany dziadek, który sam nie żarł, a psom kupował jakieś kości. Psy przebiałkowane, nie chciały już jeść. Jak nie chciały jeść to dostawały wpier**l. Niedawno się o tym dowiedziałam...

A co do "jak śmie pani tu przychodzić" to też miałam kilka takich sytuacji. Najbardziej mnie wkurza to, że TO JA mam z moim psem schodzić z drogi. Owszem, jest nienormalny :diabloti:, ale bardzo często to inne psy zaczynają już z bardzo daleka na niego szczekać i warczeć (nawet jak on ich jeszcze nie widzi, bo wącha sobie siuśki). Ale nie, idzie taka jak święta krowa i to ja muszę schodzić na trawnik/w inną alejkę/gdziekolwiek.[/QUOTE]

Sama nie wiem co gorsze, bo mogę zrozumieć że ktoś nie ma kasy, ma trudną sytuację majątkową i musi karmić byle jak i byle czym. Każdego może to spotkać, sama miałam problemy finansowe więc zdaję sobie z tego sprawę - ja nie mogłam zaoszczędzić na psiej karmie bo mam psa 'specjalnej troski' jeśli chodzi o żywienie.
Jednak nie mogę pojąć dlaczego (w przypadku mojej sąsiadki) karmi się cudze domowe koty, a nie da się jeść własnemu psu... Nie mogę pojąć dlaczego (w przypadku opisanym przez ciebie) tłucze się psa bo nie chce jeść czegoś co mu szkodzi... Takich zachowań nigdy nie pojmę!

Sąsiadka odrzuciła powrotem 'przesyłkę' którą nam jako pierwsza upchnęła - dostała ją znów z dopiskiem 'dorośnij', chyba dotarło bo skrzynka była pusta :evil_lol:.

Ja też schodziłam z drogi każdemu i wszystkim wychodząc z założenia że to mój pies jest nadpobudliwy i oszczekany dostaje furii. Teraz chyba już z tego wyrosłam, jak widzę że ktoś na mnie lezie i widział że byłam 'na danej drodze pierwsza' to mam wyrąbane. Skracam smycz i niech ich pies zwiewa w popłochu gdy mój ryknie :diabloti:.
Sytuacje są naprawdę komiczne, teraz zamiast się denerwować gdy idę z psem to mam niezły ubaw.
Dziś np jakiś gościu z 2ma 'jorkami' lazł na mnie gdy byłam z Szamanem i Magią, ewidentnie liczył że wezmę psy... Jego pies dał mordę na flexi jakieś 15m od moich psów właśnie zanim w ogóle zdążyły go zauważyć, o jakie było zdziwienie 'właściciela' gdy nawet swoich psów 'nie zwinęłam' (Magia na 3m flexi, Szaman na 8m flexi jakieś 3-4m ode mnie). Zablokowałam Szamana żeby dalej nie poleciał i czekam co będzie, facet darł paszcze (na mnie), później powyzywał (moje psy), na koniec zdzielił swojego psa który nagle wiedział że ma nie szczekać. Wtedy dopiero zwinęłam swoje psy i jakoś potrafiły przejść koło siebie spokojnie :mad:.
Już naprawdę człowiek staje się taki ... nieugięty i podły w swoich postanowieniach. Tylko kurcze dlaczego jeden ma biegać po gównach jorków (u mnie 95% społeczeństwa nie sprząta po psie) żeby takiemu psu zejść z drogi...

Link to comment
Share on other sites

Na swojej drodze spotkałam jednego jedynego yorka z którym wszystko (włącznie z właścicielką) było w porządku - nie szczeka, nie rzuca się. Mam uraz do tych psów od czasu, gdy jeden postanowił swoimi igiełkami sprawdzić, czy jestem smaczniejsza od suchej karmy :angryy: A inni napotkani przedstawiciele rasy jakoś mnie utwardzają w tym, żeby ich unikać.

Swego czasu przychodziła do nas do parku dziewczyna, lat ok. 16. Nasłuchałam się, że mam swojego kundla zabierać, bo jej rasowy piesek, który bardzo dużo kosztował z roznosicielami pcheł bawić się nie będzie. Szkoda tylko, że mój "roznosiciel pcheł" zupełnie się nie interesował jej pieskiem i znajdował się dobre 8 m od niego, wąchając liściki :razz:.

Kilka razy była w większej grupie i szczerze powiem, że aż strach było koło nich przejść.

Nota bene, piesek chyba się znudził, bo teraz wyprowadza go jej mama.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Martens']A mnie od zawsze niebywale intryguje, skąd w ludziach złość NA MNIE, kiedy muszą złapać/odwołać (sami albo na prośbę/ryk) psa, który się rzuca czy namolnie skacze po moich, i nie są w stanie z tego zrobić. Nie wiem, wydaje mi się, że mam prawo oczekiwać, że pies rzucający się ma moje z jazgotem albo z zębami, albo skaczący im po łbach, mimo że warczą, zostanie zabrany, i jak już to ja powinnam być wkurzona, a nie tamci właściciele. I wtedy zwykle zaczyna się korrida, bo ktoś zdziera bezskutecznie gardło próbując odwołać psa, a kończymy imprezę w uroczym tańcu, kiedy biega on wokół nas, a pies zręcznie mu się wywija i doskakuje do moich. Ja serio jestem cierpliwa, jeśli widzę, że ktoś ma dobre chęci i [U]w ogóle próbuje[/U] psa złapać, trzymam swoje krótko, nie komentuję, nie dolewam oliwy do ognia. Dlaczego więc w takiej sytuacji zbieram tyle nienawistnych spojrzeń w moją stronę, komentarzy, epitetów? :roll: A już szczyt szczytów to teksty, po co ja tu chodzę (po osiedlowym chodniku!), czemu psy nie mają kagańców (od osoby, która na spacer nawet nie wzięła za sobą smyczy) i w ogóle dlaczego ja żyję, i śmiem swoją obecnością obnażać agresję ich psa i/albo ich nieudolność wychowawczą :) Nie wiem, Ci ludzie nie zdają sobie sprawy jak bardzo się ośmieszają? A serio, jak już wychowanie im nie wyszło, to wystarczyłaby ta głupia smycz za 10 zł, i oszczędziliby sobie, wstydu, nerwów i aerobiku dookoła mnie i moich psów. Nie ogarniam, czemu nawet po entej takiej sytuacji to do nich nie dociera, tylko wściekają się na mnie za to, że żyję. Po jednej takiej zabawie, kiedy moje psy po złapaniu obcego w końcu mogły kucnąć siku, dostałam jeszcze tekst "niech pani sobie już stąd idzie!!" - a ja tylko czekałam, żeby psy skończyły lać, tuż pod swoim blokiem :roll: a problem polegał na tym, że tamta pani nie miała w ogóle ze sobą smyczy i biedaczka musiała stać schylona i trzymać podnieconego labusia za obrożę, aż sobie nie pójdziemy... No cóż, nie poszłam sobie :diabloti: to nie była pierwsza akcja z tą babą, a tekst, że mam się wynosić spod własnego domu, bo ona nie ma smyczy dla psa sprawił, że uznałam, że w sumie bardzo miło mi się pod tym moim blokiem spaceruje :diabloti:[/QUOTE]

A co ty się dziwisz jak się ma takiego psa morderce na smyczy to niestety trzeba schodzić :D A tak już na poważnie to ja już się przyzwyczaiłam i czasem wole zejść niż niepotrzebnie się denerwować

Link to comment
Share on other sites

Yuki, zabawne, bo pewnie nie tylko ja. Moja suka zjada resztki z dworu, a jak. Ale ja nie obwiniam o to ludzi wywalających te śmieci. Owszem, są śmiecioryjami, ale nie dlatego, że moja suka zżera a dlatego, że śmiecą. To nie ich wina, że psy jedzą to co znajdą. Nie potrafisz nauczyć psa aby nie zżerał lub wypluwał jak mu mówisz, to zakładasz kaganiec i nie ma o co płakać.

Z drogi schodzę tylko tym, którzy wychowali swoje psy i nie ma z nimi problemów a widzę, że boją się mojej suki. Absolutnie nie schodzę z drogi jak ktoś ma psa niewychowanego i nie potrafi nad nim zapanować, chyba, że wiem lub widzę, że z psem pracuje to wtedy może liczyć na moją współpracę w ułatwieniu mu przejścia.

Link to comment
Share on other sites

Czym innym jest nie posłuchanie co jakiś czas, bo pies to nie maszyna a czym innym notoryczne objadanie się śmieciami.
Znam osobiście psy, które zainteresowane takimi rzeczami nie są. Właścicielom tych psów zazdroszczę, że nie muszą w tym temacie nic robić, bo ja musiałam się nagimnastykować.
Im szybciej zrozumiesz, ze inni nie są winni zachowań Twojego psa tym lepiej dla Ciebie, bo łatwiej Ci się z nim będzie pracowało. Przerzucając winę na innych popadasz w poczucie beznadziei i braku kontroli psa, przez co praca z nim jest o wiele trudniejsza.

Link to comment
Share on other sites

Bo "kiedyś" jak człowiek szedł z psem na spacer, to był to czas poświęcony psu i zawsze wiadomo było, co pies robi, wystarczyło wrzasnąć w porę i puszczał zdobycz. A "teraz" człowiek gada przez komórkę, albo sms-y pisze, a pies robi co chce :D

Edit: nawet na smyczy robi, co chce, parę razy widziałam takiego, co coś zżerał, a na drugim końcu smyczy pańcia zajęta telefonem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']Bo "kiedyś" jak człowiek szedł z psem na spacer, to był to czas poświęcony psu i zawsze wiadomo było, co pies robi, wystarczyło wrzasnąć w porę i puszczał zdobycz. A "teraz" człowiek gada przez komórkę, albo sms-y pisze, a pies robi co chce :D[/QUOTE]
O nie, nie kochana. Ja idąc na spacer z psem biorę szarpaka albo piłkę i bawię się z psami, albo psy bawią się między sobą.
Czasami puszczam sobie muzykę jak idę z nimi na dłuższy spacer (godzinny) -coś w rodzaju dogtrekkingu na 5 km.

Link to comment
Share on other sites

Wiecie co, włożę może kij w mrowisko, ale uważam, że nie zawsze ten, który ma psa na smyczy to osoba z góry mająca rację, a osoba z psem luzem, któremu się zdarzy podbiec, to jest chamska i niewychowana i w ogóle jak można tak :diabloti: A to ze względu na to, że ludzie z jakiegoś niesamowitego powodu... Lubią się wyżywać na innych i prowokują takie sytuacje, w których pojawia się problem, a potem nie chcą odpuścić.

Krótko opiszę - byłam z psami w opuszczonej części parku. To taka zarośnięta polanka, trochę drzew, służby tu nie dbają o nic, nie chodzą ludzie z dziećmi, czasem z psami tylko - wszystkie znam i lubią się z moimi. Mam psy luzem, czwórka. Bawię się z nimi - każę im zostawać, wołam do siebie. Rzucam piłkę, chowam się im. Zajmuję kawałek miejsca, totalnie na boku, pochłonięta z psami.

Ni z tego ni z owego, od tyłu, prosto na nas, wchodzi pan z weimarem na smyczy. Moje psy, przekonane, że jakiś kumpel (ludzie ze znajomymi psami tak podchodzą po prostu) - lecą. Ja się orientuję, że pies nieznajomy, odwołuję. Psy były bardzo blisko tego weimara, ale wróciły do mnie, zorientowawszy się, że to nieznajomy. Już mam na ustach "przepraszam", gdy słyszę... Ryk. "CZEMU TE PSY BEZ SMYCZYYYYY!!!! CHOLERA JASNAAA!!!". Z trudem wydusiłam "przepraszam bardzo", ale facet się już nakręcił i ryczy dalej coś o smyczach, o tym, że jego pies moje pogryzie. Odpowiadam, że przecież nic się nie stało, że może by się polubiły, przecież chyba jego pies aż tak agresywny nie jest. Wrzask: "POGRYZIE!! POGRYZIE!! PSY TRZEBA UŁOŻYĆ DO CHOLERY!!!". Hm, wydaje mi się, że gdyby pan ułożył swojego psa, to by nie dostawał szału, że jego pies pogryzie inne. Weimar zasadniczo olał całą sprawę, więc nie wiem, czy nagle się rzuca do gardła (może...), ale jakoś wcale agresywny się nie wydawał. Dalsza dyskusja nie miała sensu, bo ewidentnie facet mnie nie słuchał, a sposób, w jaki się wydzierał, każe mi myśleć, że chciał się wyżyć. Bo NAPRAWDĘ nic się nie stało, moje psy jego nie tknęły, odwołałam je od razu.

Przyznam, że zepsuł mi cały dzień tym rykiem, pomyślałam, że może dogomanii się naczytał (jeśli tak - pozdrawiam i polecam linkę, może jak się wyżeł wybiega, zamiast łazić na krótkiej smyczy, to psów gryźć nie będzie) :evil_lol: Fakt, moje psy podbiegły, może to "chamstwo", ale jeśli wiem, że mam agresywnego psa i ładuję się między cztery psy luzem, to jak to nazwać? Oczywiście, miejsce publiczne i facet ma prawo chodzić gdzie chce, ale pytanie, PO CO prowokować takie sytuacje? I to naprawdę nie pierwszy raz. Przedwczoraj ćwiczyłam z psami zostawanie. Kilka ścieżek do wyboru, przy jednej zostawiłam psy i odeszłam na kilka metrów. Odwracam się, a koło moich psów idzie koleś z nakręconym na maksa amstaffem. Mija moje psy i mówi do nich "nooo nie bójcie się pieski". Moje dostały znowu "zostań" i nie było sprawy, olały... Ale ktoś mi wytłumaczy PO CO, jeśli ma się agresywnego i nieopanowanego psa, ładować się koło psów luzem, jeśli naprawdę nie jest problemem przejście troszkę inną ścieżką? Miałam agresywnego psa, wiem jak to jest - sama schodziłam z drogi, zmieniałam kierunek spaceru i nigdy, przenigdy, nie ładowałam się tam, gdzie psy bawiły się luzem, z miną "jak któryś podbiegnę to mu wpieprzę" :roll: Nie wymagam schodzenia mi z drogi, ale nie rozumiem, czemu ktoś prowokuje problemy...

Link to comment
Share on other sites

Ja na miejscu tamtego faceta dostałabym zawału. Co prawda nie wrzeszczałabym, ale umarłabym na miejscu.
Tobie się nie wydaje, ze on miał agresywnego psa, ale pewności nie masz. Moja suk agresywna bywa, spotkania z psami to niestety moja udręka, bo przy pierwszym ona musi sobie na psa z jakiejś odległości po prosty popatrzeć, przy drugim spotkaniu może się z nim obwąchać. Bawić, jeżeli w ogóle, to dopiero przy trzecim spotkaniu. Podbiegniecie i obwąchiwanie przy pierwszym spotkaniu może się spotkać z jej bardzo stanowczą reakcją i to niezbyt przyjemną.
Z tym, że ja nie chodzę tam, gdzie wiem, ze psy będą biegać luzem. Chyba, że to jest akurat nasz czas - z osobami, które wychodzą u nas z psami mamy pi razy oko poustalane w jakich godzinach ktoś chodzi. Jeżeli w porę zauważę to zmieniam trasę, ale jak nie zauważę, to jest mi źle bardzo.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...