Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

nie wiem czego to jest przejawem, zupełnie nie kumam. nie bardzo potrafię zrozumieć o co chodzi bo dla mnie wiele rzeczy wydaje się naprawdę oczywistych.
ten ON o którym tu przed chwilą pisałem w ogóle nie słuchał swojej właścicielki a ona nie miała najmniejszego pomysłu jak sobie z nim poradzić. tylko że np nie potrafiła nawet "zarządzać" smakołykami. dałem jej kilka żeby przywołała psa i go nagrodziła. no to mu dała wszystkie za jednym razem.
opowiadała mi właśnie coś takiego że kiedy wydawała mu jedzenie "z ręki" a nie do miski to "kiedy był z psami to w ogóle nie był zainteresowany jedzeniem a potem chciał zjeść wszystko na raz".
jak można takie głupstwa opowiadać. przecież skoro to my dysponujemy jedzeniem to nie ma najmniejszego znaczenia że pies "chce zjeść wszystko na raz" - wydajemy mu je tak jak my chcemy.
druga rzecz, mój kolega. kupił sobie beagla i ma z nim problemy. piesek ma teraz z pół roku i nie chce przychodzić przywoływany tylko mu ucieka. ten go wabi smakołykiem a potem jak to się w końcu uda to np łapie i zapina na smycz.
tłumaczę gościowi żeby tak nie robił, że to jest źródło problemów z psiakiem bo on się już dawno zorientował że takie przywabianie służy zapięciu go na smyczy więc nauczył się kombinować jakby tu porwać smakołyk i zwiać. no ale nie mogę go przekonać.
nie przekonuje go nawet to że mój do mnie przychodzi za każdym razem, nie ucieka w ogóle, nie robi żadnych scen jak go zapinam na smyczy tylko sobie zwyczajnie koło mnie stoi. facet jest inteligentny, spoko gość, naprawdę sympatyczny ale jakoś w tej sprawie wykazuje się bezdenną wręcz głupotą. to samo ze zjadaniem "znalezisk". nijak do niego nie dociera żeby nie wydzierać z pyska psu "zdobyczy" siłą. no i piesek już się nauczył żeby zwiewać jak coś znajdzie i pożerać to w biegu. masakra.

aha, no i też mnie próbuje przekonać że to dlatego że mój jest starszy a jego młody. przy czym mój "starszy" ma 2,5 roku więc nie jest jakimś dziadkiem któremu wszystko jedno bo się ledwo rusza. jak go spuścić ze smyczy i pozwolić biegać to szaleje jak mało który.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bellatriks'] Dlatego też nie widzą nic złego w tym, że pies sprawia problemy[/QUOTE]
dla większości ludzi to, co my widzimy jako "problemy z psem" to nie problemy, tylko po prostu "on tak ma";)

[quote name='Soko']Ależ ona to usłyszała od hodowcy, gdy spotkali się na jakiejś wystawie.[/QUOTE]
no to tym bardziej jest to wina hodowcy. to pewnie jej pierwszy pies wystawowy i to co powie hodowca to świętość:roll:

Link to comment
Share on other sites

Są ludzie, którzy choćby nie wiem ile im tłumaczyć i pokazywać jak krowie na rowie, jak obchodzić się z psem, i tak albo nie zrozumieją, albo zrobią to 2-3 razy i będą uważali, że powinno wystarczyć, po czym wrócą do starych zachowań ;) ile razy ja się natłumaczyłam rodzinie, u której czasem zostawały moje psy - żeby nie chodzili za psem jak koza tam gdzie ich smyczą pociągnie, tylko sami wybierali kierunek spaceru, a jak pies ciąga nie wiadomo gdzie, to kierunek zmienili, przywołali go, sami pociągnęli. Starczało na zrobienie kilku powtórzeń w mojej obecności; 2 minuty później pies znów ciągnął ich jak chciał, a oni dreptali za nim jak cielę na sznurku ;) po x prób się poddałam i po prostu moje psy po każdych "wakacjach" u rodziny mają ze mną kilkuminutową lekcję odświeżającą chodzenie na smyczy :evil_lol: bo kiedy odbieram je po kilku dniach zabawy w husky prz y saniach na każdym spacerze, w pierwszym momencie zachowują się jakby nigdy w życiu nikt ich niczego nie uczył ;) Łatwiej mi regularnie "resocjalizować" swoje psy p otakim rozpieszczeniu, niż nauczyć rodzinę, żeby ich nie psuła. Podobnie z wymuszaniem czegokolwiek - są ludzie, którzy mają po prostu wyryte w mózgu jak w kamieniu, że jak piesek chce, to trzeba mu dać. Piesek drze mordę, zaczepia, jest nieznośny - na pewno coś chce, szybciutko w nagrodę weźmy go na spacerek, pogłaszczmy, dajmy żarcie. I potem rosną rozwydrzone potworki. I takie osoby często gęsto mimo miliona tłumaczeń, odruchowo wciąż i wciąż robią to samo. Dla takich osób nadaje się co najwyżej mały, łagodny piesek (ot, będzie upierdliwy) - ale już duży pies ze skłonnościami do agresji taką osobę sterroryzuje i zeżre, albo i uszkodzi otoczenie, bo właściciel nad nim nie zapanuje.

Co do podziwu który budzą choć trochę wychowane psy - ja przerażająco często spotykałam się z podziwem, że moje psy przychodzą na wołanie... A nie ma chyba bardziej podstawowej i potrzebnej do życia z psem umiejętności. Od tego powinno się zaczynać wychowanie; to ważniejsze nawet od oduczenia psa sikania w domu. Tymczasem dla ogromnej większości właścicieli psów, nawet z racji rasy bardzo predysponowanych do ścisłej współpracy z człowiekiem i bezwzględnego posłuszeństwa, jest to problem nie do przeskoczenia. Z moich obserwacji ogromna większość psów kompletnie ignoruje wołanie właściciela, tudzież przychodzi jak nie mają już nic ciekawego do roboty. Osoby, które potrafią odwołać psa w stanie pobudzenia, na przykład biegnące do obcego psa, to chyba promil ogółu właścicieli psów. Jak do moich psów leci z ujadaniem jakiś inny, to nawet nie biorę pod uwagę opcji, że ktoś go odwoła, bo właściciele albo olewają takie sytuacje, albo wrzeszczą "Pimpuś chodź tu", na co Pimpuś reaguje równie żywo, jak zapewne zareagowalby na recytację Pana Tadeusza ;) Z moją suką miałam rytuał, że przed puszczeniem luzem daję komendę "siad", odpinam smycz, i dopiero po kilku sekundach daję komendę "wolny" i suka biegnie. KAżdej osobie, która to widziała, oczy wychodziły na wierzch na szypułkach, co to za wspaniały pies. Nikt nie pomyślał, że wystarczy psa nauczyć siadania i komendy zwalniającej, i wykorzystać to na spacerze, co u psa nauczonego wspomnianych komend zajęło mi może 3-4 powtórzenia "w praniu" - jakieś 2 minuty. Efekt na ludziach robiło taki, jakbym nakłoniła tygrysa do żonglowania.

Co do beagla i zapinania na smycz zaraz po przywołaniu - ja spotkałam panią z psem tej rasy, która psa po złapaniu wlała smyczą ;) i była zbulwersowana jaki jej pies jest głupi, że musi łapać go pół godziny. Pomijając czystą logikę, że kto mądry chciałby przychodzić po wp*erdol, ja zasadę "psa nie bijemy jak wróci, tylko zawsze nagradzamy" poznałam gdzieś jako 9-10 latka, z pierwszej lepszej książki z choć jednym rozdziałem o wychowaniu psa. Nawet nie miałam wtedy własnego psa ani internetu. Co w takim razie powiedzieć na dorosłą osobę lat ok. 30, która ma swobodny dostęp do internetu, for, portali z poradami, oraz literatury na temat podstawowego wychowania psa, kupuje sobie sama psa, rasowego, i popełnia tak podstawowe błędy? Ludziom się po prostu NIE CHCE włożyć choć minimum pracy w psa, tudzież znalezienie informacji na ten temat. Posiadanie psa ogranicza się do zakupu psa na giełdzie za 500 zł (co jest tak ogromną ceną, że szczeniak na pewno będzie już po szkoleniu i z dożywotnią gwarancją, że nawet sraczki nigdy nie dostanie), nasypania mu do miski karmy kupionej w Biedronce (na pewno cudownej bo na torbie napisane, że "zdrowa i zbilansowana") i dziwowania się, czemu pies jest głupi, nie wraca na wołanie i rzuca się do psów na spacerach... Choćby sytuacja z wczoraj na parkingu - na trawniku obok zawąchał się w sikach jakiś mix shih tzu - babka woła go z 10 razy, bezskutecznie. W końcu pies idzie w jej stronę, ale jak się okazuje, żeby zmienić obiekt wąchania z trawnika na latarnię :D baba w końcu idzie po niego i bierze na ręce, i mówi jakby do mnie i mojego faceta "jejku, no co za pies, jaki on jest niedobry, nieposłuszny"... Cóż, pewnie się taki urodził ;) pomijając, że ja bym niedobrego, nieposłusznego psa, szczególnie w miejscu gdzie sporo samochodów, obcych psów, ludzi, trzymała po prostu na smyczy, zamiast drzeć się na pół osiedla, ganiać za nim i tłumaczyć się przechodniom, jak bardzie nie umiem sobie poradzić z psem. Swoją drogą cieszę się, że byłam bez psów, bo zgaduję, że skoro odwołanie psa od straszliwego rozproszenia jakim jest trawa było absolutnie niemożliwe, z szarży do dwóch psów tym bardziej by się nie udało, i pewnie mielibyśmy spinę.

Edited by Martens
Link to comment
Share on other sites

Ja to miałam piękną scenę przed oczami, jak idzie sobie Pani i jakieś 20m za nią spasiona labradorka. Pani wypruwa z siebie żyły, drze się "czemu tak wolno!", a suka po prostu nie była w stanie iść szybciej ze względu na nadwagę. Chyba by ją przetrzepało i padłaby po 3 krokach jakby spróbowała pobiec.

I faktycznie dziwi mnie to bagatelizowanie przywołania. Ja kursantom jestem w stanie odpuścić wiele rzeczy, ale przywołanie wbijam im do głowy jak mantrę, na każdych zajęciach nowa zabawa i utrwalanie komendy, przypominanie o lince, o tym, żeby nie wołali bez pewności, ze pies przyjdzie itp. Jak na razie do wielu z nich to dotarło, chociaż większość - robi swoje. Bo przecież to, że pies przyjdzie za 5 razem jest ok. Na pytanie co będzie, gdy smycz zerwie im się przy ruchliwej ulicy, nie znają odpowiedzi.

Link to comment
Share on other sites

a ty znasz odpowiedz na to, co sie wtedy stanie??

bo ja np. mam 3 psy, tore nie potrzebuja linek, a jakos wolalabym NIE ZNAC odpowiedzi na to pytanie niz ja poznac.
szczegolnie, ze badzmy szczerzy, ale smycz nie zrywa sie tak po prostu od tego, ze sie z psem spaceruje.

Link to comment
Share on other sites

Mi się tak zerwała na szczęście zaraz po zejściu z bardzo ruchliwej ulicy w centrum Wrocławia, konkretniej karabińczyk. Ot po prostu z psem spacerowałam.
No, ja odpowiedź znam: w momencie, kiedy pies czując wolność leci przed siebie, bo nie ma wpojonej komendy zwalniającej, + nie ma zrobionego przywołania, to łapa zadek mózg na jezdni. Ale to dla niektórych jest za mało, żeby się zabrać do roboty.

Mówimy o niewychowanych psach, a nie o tych, które mają co nieco we łbie.

Link to comment
Share on other sites

to poslij "kursantow", zeby to sprawdzili.

ej serio moj pies przy ulicy, gdzie jezdza samochody i tramwaje lazi sobie luzem po trawniach szuajac rolewskiego miejsca na srania, ale i tak uwazam, ze to pytanie jest glupie.


ale tak, to prawda-pies, torego wolnosc ogranicza sie do linki moglby ucieszyc sie z taiego powiewu wolnosci:)))

Link to comment
Share on other sites

Ale ja naprawdę nie mówiłam o Twoich psach, które są wychowane i nie polecą pod samochód i wrócą, jak je zawołasz. Mówiłam o ludziach bez wyobraźni i bez motywacji do szkolenia. To zresztą właśnie psy takich ludzi podbiegają do moich, Twoich i wielu innych i inspirują nas do pisania w tym wątku.

Pytanie jest głupie, jeśli zadajesz je komuś, kto ma rozum i używa go do zapewnieniu sobie i psu bezpieczeństwa. :razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']dla większości ludzi to, co my widzimy jako "problemy z psem" to nie problemy, tylko po prostu "on tak ma";-)
[/QUOTE]
To miałam na myśli mówiąc, że nie widzą nic złego w problemach, które sprawia pies. Bo jeżeli nie uważają czegoś za problem, to nie mogą widzieć w tym nic złego. :)

[quote name='Martens']Co do podziwu który budzą choć trochę wychowane psy - ja przerażająco często spotykałam się z podziwem, że moje psy przychodzą na wołanie... [/QUOTE]
Ja z taką reakcją się spotkałam, gdy mój pies się ociągał z powrotem, ale w końcu przyszedł. Zachwyty nad siad-waruj też były. I to niestety zdarzało się też od ludzi, którzy sami mają się za znawców psów - przy czym ich czworonogi oczywiście nic nie umieją. Standard.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Whisky1']Jaka jest zatem najlepsza metoda na szczeniaka? tzn nauczenia przychodzenia na zawołanie...na lince? czy jak najczęściej pies luzem?[/QUOTE]
Teren gdzie nie ma ludzi i jest jak najmniej bodźców. Trzeba od małego psa uczyć tzn. spuszczać go ze smyczy mieć przy sobie jego ulubione smakołyki lub zabawkę. I jak chcemy go zawołać to uciekamy w przeciwnym kierunku niż jest psina. Jak przyleci do nas nagradzamy go. A później trzeba podnosić poprzeczkę trudności-czyli nie uciekamy, a na końcu jak opanuje dwa pierwsze ćwiczenia, to po przyjściu psa zaczynamy nagradzać słownie. (bo w dwóch pierwszych ćwiczeniach pies dostawał zabawkę/smakołyk)
Tak ja uczyłam Kenę i Figę :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yuki_']Ja bym nie chciała całe życie trzymać psa na smyczy. Skoro można w pewnym stopniu nauczyć nie uciekania huskiego, to i setera można[/QUOTE]

:)))
no co ty powiesz?:)))

mam 3 setery w domu. zaden linki w zyciu nie widzial.
i zaden nie ucieka.

Link to comment
Share on other sites

A to z linką to w dużej mierze zależy od psa. Ja muszę trzymać psa na lince, ale nie dlatego, że ucieka i nie wraca. Wręcz przeciwnie. Moja suka po spuszczeniu jej z linki nie odchodzi ode mnie na krok. Na lince biega sobie na jej odległość. Po puszczeniu linki dalej biega na jej odległość ale już pilnie obserwuje gdzie jestem.
Ale fakt, u normalnych psów trzymanie ich na lince oznacza, że nigdy nie nauczą się wracać na wołanie i pilnować na spacerach.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dardamell']A to z linką to w dużej mierze zależy od psa. Ja muszę trzymać psa na lince, ale nie dlatego, że ucieka i nie wraca. Wręcz przeciwnie. Moja suka po spuszczeniu jej z linki nie odchodzi ode mnie na krok. Na lince biega sobie na jej odległość. Po puszczeniu linki dalej biega na jej odległość ale już pilnie obserwuje gdzie jestem.
Ale fakt, u normalnych psów trzymanie ich na lince oznacza, że nigdy nie nauczą się wracać na wołanie i pilnować na spacerach.[/QUOTE]

w przypadku setera dochodzi bardzo, bardzo istotny element.
te psy podczas spacerow nie trzymaja sie tylka, ale naprawde daleko odbiegaja.
trzeba nauczyc szczeniaka, ze ma sie pilnowac, a przede wszystkim zadbac o to, aby nabral "inteligencji terenowej", bo jak kilkumiesieczny gnojek poczuje zew krwi i zrozumie, po co go wyhodowano-a one zawsze to wiedza, trzeba miec naprawde pecha, zeby trafic na psa wypranego z popedow, a lekcje nie zostana wlasciwie odrobione, to niestety, ale bedzie na lince juz gnil zawsze, bo puszczanie go luzem bedzie po prostu niebezpieczne.

i wtedy trzeba sie przygotowac na frustrata na drugim koncu linki, ktory zamiast kochac wlasciciela miloscia wlasciwa kazdemu seterowi, nie bedzie go wcale lubil.
a zycie z niewybieganym, uwiezionym na lince seterem, ktory swojego wlasciciela traktuje jak zlo konieczne na drugim koncu smyczy i tylko patrzy, zeby sie urwac, to jest nieszczescie. a dla psa prawdziwa tragedia.

Link to comment
Share on other sites

a_niusia, pomimo, iż moja suka to nie pies myśliwski a rott to ma bardzo silny popęd łowiecki i nie przerwany łańcuch zachowań łowieckich. Ona nie rusza w pogoń za zającem/kaczką/sarną/dzikiem aby sobie pogonić czy taki o zew natury się nagle odezwał. Ona rusza a pogoń aby złapać-zabić-zjeść. Poluje na myszy, ptaki, krety, kuny - wszystko to co znajduje się w jej zasięgu. A pomimo to, na spacerach, głównie jak jesteśmy same to odzywa się w niej instynkt obronny i nie odchodzi nie dlatego, że się mnie pilnuje tylko dlatego, że mnie pilnuje przed otoczeniem. Ja występuję u niej jak bardzo ważny zasób.

Link to comment
Share on other sites

Nie demonizujmy ;) Wszystkie 3 moje setery ciągneły za sobą linkę i wcale nie gniją na sznurku :P Uważam, że linka to fajne narzędzie do ćwiczenia z psem w dużym rozproszeniu (szczególnie na początku). Jest oczywiście procentem w skali tego ile pracy musimy wkładać w naukę przywołania (czyli nie jest etapem - "o teraz piesek biega tylko z linką", a dodatkiem do biegania luzem). Jedna z najfajniejszych zabaw, która uczy psa pilnować gdzie jest właściciel, to oczywiście zabawa w chowanego :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Talagia']Nie demonizujmy ;) Wszystkie 3 moje setery ciągneły za sobą linkę i wcale nie gniją na sznurku :P Uważam, że linka to fajne narzędzie do ćwiczenia z psem w dużym rozproszeniu (szczególnie na początku). Jest oczywiście procentem w skali tego ile pracy musimy wkładać w naukę przywołania (czyli nie jest etapem - "o teraz piesek biega tylko z linką", a dodatkiem do biegania luzem). Jedna z najfajniejszych zabaw, która uczy psa pilnować gdzie jest właściciel, to oczywiście zabawa w chowanego :)[/QUOTE]

mój seter (irlandczyk) też biegał na lince jako mały smród. No może nie tak mały bo jak go kupiłem to miał 7 miesięcy i mimo siana we łbie myślał że jest już dorosły.

myślę, że hejt na linkę wynika jedynie z braku wiedzy dotyczącego jej używania

teraz mój pies jej już nie potrzebuje, wydoroślał i wie że należy pilnować gdzie jestem i na sygnał natychmiast pojawiać się w zasięgu mego wzroku :razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Talagia']Nie demonizujmy ;) Wszystkie 3 moje setery ciągneły za sobą linkę i wcale nie gniją na sznurku :P Uważam, że linka to fajne narzędzie do ćwiczenia z psem w dużym rozproszeniu (szczególnie na początku). Jest oczywiście procentem w skali tego ile pracy musimy wkładać w naukę przywołania (czyli nie jest etapem - "o teraz piesek biega tylko z linką", a dodatkiem do biegania luzem). Jedna z najfajniejszych zabaw, która uczy psa pilnować gdzie jest właściciel, to oczywiście zabawa w chowanego :)[/QUOTE]

a jaki byl tego powod, ze ciagnely te linke?

bo np. z moich 3 seterow zaden linki nigdy nie ciagnal:)))

Link to comment
Share on other sites

tylko ze to ze zaden z twoich nie ciagnal nie oznacza ze skoro inne ciagnely to zostaja do konca zycia linkowe, a tak stwierdzilas kilka postow wyzej

stosowalas kiedykolwiek linke u jakiegokolwiek psa? mialas kiedykolwiek psa ktory spylał na spacerze mając cie gleboko w dupie gdy wyczuł jakis zapach/zobaczyl cos?

Link to comment
Share on other sites

Ta krucjata nie ma sensu, niektórzy po prostu potępiają niektóre metody "na wszelki wypadek" ;) Ja tam np. się cieszyłam ostatnio, że pańcio miał poczwarka na lince, bo poczwarek próbował nas aktywnie zeżreć. Pewnie gdyby był bez linki byłoby tylko gorzej :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...