Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Floriska'][B]aussie&husky [/B]szczerze współczuję Ci takiej sytuacji z udziałem natręta... Nie wiem jakbym się zachowała na Twoim miejscu ale po kilku daremnych próbach proszenia/grożenia facetowi chyba bym się przestraszyła i zaczęła uciekać :D Albo zaczepiła przechodnia prosząc o pomoc... (tak zrobiłam, gdy jakiś facet podający się za schizofrenika, który uciekł ze szpitala psychiatrycznego zaczął ze mną rozmawiać na pustym PKSie opowiadać o sobie a następnie krzycząc, żebym zadzwoniła po policję i [B]ściągając spodnie na chodniku[/B]...)[/QUOTE]

co za typ :lying:

Link to comment
Share on other sites

[SIZE=1]Aussie, to, co piszesz, to dla mnie taka abstrakcja, że nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić. skoro gość się NAPRAWDĘ tak zachowywał, jak piszesz, to był psychicznie chory albo miał 'inne zamiary' - a co się z takimi robi, to wiedzą dzieci od podstawówki, kiedy mamy tłumaczą im, jak się zachować przy natręcie na ulicy.
za telefon, albo w nogi, jeśli zrobiło się naprawdę gorąco.
byliście w tunelu, że 'nie było dokąd uciec'? :shake:[/SIZE]


Słuchajcie, cioteczki, dzisiaj moja frustracja osiągnęła absolutny zenit. Rekord świata w mojej dotychczasowej psiej karierze - mam jakiegoś pecha ostatnio. Mój mały się czymś struł, generalnie czyści go, jest padnięty - wczoraj się nażarł czego popadnie i dziś odreagowuje - mniejsza o to, z tym sobie poradzimy.

Ważne jest to,że jest osłabiony - wyszłam z nim, zrobił 100 kup, wracamy do klatki, oboje zmęczeni sytuacją... i wyskakuje na mnie suka sąsiadów, taka duża, beaglowata parówa, tyle że na jamniczych nogach - ale z 18 kilo ma. I co? Podejmuje atak. Nie taki, jakie miałam do tej pory, czyli szczekanie/kłapanie/ganianie mojego psa, tylko autentyczny atak, rzuciła się z kłami do gardła, przygniotła mego psa, warczy, szarpie - tragedia.

A co najciekawsze w całej sprawie? Suka bez smyczy - wiadomo - a 'wyprowadzona' przez... może 8-9-cioletnią dziewczynkę.
Mój Patryk się wyrywa, zazwyczaj umie się obronić, dziś trochę gorzej mu poszło - ogólnie sodoma i gomora, wrzeszczę na sukę, dostała parę kopów (solidnych!) i dziewczyny - przysięgam - nic! Zero reakcji, na tupanie, wrzask, odciągam psa i zwiewamy, tupię na nią, a ona lezie za nami i atakuje. Dziewczynka oczywiście lampi się jak cielę, kazałam jej odciągnąć sukę za obrożę, po paru chwilach to zrobiła. Suka była tak agresywna, że i na mnie kłapała, na moją nogę, po prostu apokalipsa!

Zwiałam do klatki, zanim te bydlę wyrwało się dziewczynce, poszłam do jej matki ochrzanić za sytuację i poprosiłam o okazanie aktualnych szczepień, bo psa mi poturbowało nieźle :shake: I, ku mojemu zdziwieniu, szczepienia aktualne, a na dodatek świstek o wściekliźnie...na wierzchu w przedpokoju.

Ciotki, która z Was trzyma zaświadczenie o szczepieniu w przedpokoju na stoliku? (robione miesiąc temu).

Babka przeprosiła, że więcej się nie powtórzy, młoda dostała karę za 'wyjątkowe wyprowadzenie jej bez smyczy' (g* prawda, znam tę sukę od lat, to typowy osiedlowy pies-samopas), ale co mi z przeprosin, skoro teraz mam wymęczonego, padniętego, pogryzionego psa, który ma KOLEJNY krok do tyłu w psiej socjalizacji?

Odechciewa mi się spacerów - serio. Jako ciekawostkę dodam, że podczas mojego rabanu w mieszkaniu sąsiadki, suka leżała plecami na moich nogach i domagała się głaskania...do ludzi łagodna, ale wytłumaczcie to mojemu psu.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor'][SIZE=1]Aussie, to, co piszesz, to dla mnie taka abstrakcja, że nie jestem sobie w stanie tego wyobrazić. skoro gość się NAPRAWDĘ tak zachowywał, jak piszesz, to był psychicznie chory albo miał 'inne zamiary' - a co się z takimi robi, to wiedzą dzieci od podstawówki, kiedy mamy tłumaczą im, jak się zachować przy natręcie na ulicy.
za telefon, albo w nogi, jeśli zrobiło się naprawdę gorąco.
byliście w tunelu, że 'nie było dokąd uciec'? :shake:[/SIZE]


[/QUOTE]
Odejść się nie dało,bo łaził za nami.Zdjęcie głaszczącej ręki z psa nic nie dało,bo kładł z powrotem.Upomnienia słowne,zarówno spokojne,grzeczne jak i ostrzejsze, bardziej stanowcze nie dawały żadnego efektu.Krzyczenie,żeby zostawił psa w spokoju nic nie dawało.Telefonu nie miałam akurat przy sobie,a uciekać nie uciekałam,bo nie umiem i nie mogę biegać w tempie swojego psa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aussie&husky']Odejść się nie dało,bo łaził za nami.Zdjęcie głaszczącej ręki z psa nic nie dało,bo kładł z powrotem.Upomnienia słowne,zarówno spokojne,grzeczne jak i ostrzejsze, bardziej stanowcze nie dawały żadnego efektu.Krzyczenie,żeby zostawił psa w spokoju nic nie dawało.Telefonu nie miałam akurat przy sobie,a uciekać nie uciekałam,bo nie umiem i nie mogę biegać w tempie swojego psa.[/QUOTE]

No ale wyjaśnij mi, co to znaczy "za nami łaził"? to nie miałaś jakiegoś, nie wiem, "wentylu" pokroju sklepu/domu/jakiejś osoby w pobliżu? To było na pustyni o 3 w nocy?
Z resztą osobiście nigdy nie wzięłabym obcego typa za rękę, nawet w celu zdjęcia jej z psa. Tym bardziej, jeżeli mowa tu o jakimś psycholu, który się nie chce odczepić.
I co to znaczy "nie dawały żadnego efektu"? Gość udawał głuchego, nie patrzył na Ciebie, nie odpowiadał? W takiej sytuacji włącza się kontrolka, że masz do czynienia z psycholem i TRZEBA uciekać, bo zaraz zacznie głaskać Ciebie, a nie psa, i nie rozumiem tłumaczenia "nie mogę biegać w tempie swojego psa". I że to wygląda na grubszą sprawę i poważniejsze zagrożenie, niż "natrętny miziacz psa".
Koniec tematu z mojej strony, bo dla mnie to naciągane jak guma w starych gaciach.


edit - doczytałam Twój pierwszy post na ten temat i albo masz 13 lat i facet "olał małolatę", albo naprawdę nie masz siły przebicia, albo to sytuacja z cyklu "widziałem kiedyś osła, którego mrówka niosła" i to mi najbardziej "leży". Nad jeziorem byłaś Ty, Twoje psy i ten facet ze swoim psem? I nikogo więcej, żeby krzyknąć "te, Franek, powiedz panu ładnie żeby odszedł, bo mnie dupę zawraca"?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Pani Profesor']No ale wyjaśnij mi, co to znaczy "za nami łaził"? to nie miałaś jakiegoś, nie wiem, "wentylu" pokroju sklepu/domu/jakiejś osoby w pobliżu? To było na pustyni o 3 w nocy?
Z resztą osobiście nigdy nie wzięłabym obcego typa za rękę, nawet w celu zdjęcia jej z psa. Tym bardziej, jeżeli mowa tu o jakimś psycholu, który się nie chce odczepić.
I co to znaczy "nie dawały żadnego efektu"? Gość udawał głuchego, nie patrzył na Ciebie, nie odpowiadał? W takiej sytuacji włącza się kontrolka, że masz do czynienia z psycholem i TRZEBA uciekać, bo zaraz zacznie głaskać Ciebie, a nie psa, i nie rozumiem tłumaczenia "nie mogę biegać w tempie swojego psa". I że to wygląda na grubszą sprawę i poważniejsze zagrożenie, niż "natrętny miziacz psa".
Koniec tematu z mojej strony, bo dla mnie to naciągane jak guma w starych gaciach.[/QUOTE]

No i z tym muszę się zgodzić, szczególnie z ostatnim zdaniem ;) Coś naciągana ta historia ;)

Link to comment
Share on other sites

Dobra,nie ważne,zapomnijmy wszyscy o sprawie,dobrze? Napisałam to co napisałam,może napisałam to w jakiś sposób nie zrozumiale.Mniejsza z tym.Opisałam sytuację,która mnie kiedyś tam spotkała jako odniesienie do wcześniejszych postów o namolnych głaskaczach.Nie ma po co ciągnąć tego tematu.

Link to comment
Share on other sites

chamstwo psiarzy? bardzo proszę !!!!
Wczoraj znalazłam w zamkniętej reklamówce dwie suczki w wieku około 5 tygodni koło cmentarza wyrzucone jak śmieci!!! I najlepsze jest to że nie mam co z nimi zrobić jakbyście słyszeli że ktoś chce maluszka dajcie mi proszę znać na priva. sprawa jest pilna bo mąż chce mnie zabić a shiro chce zjeść psiaki.

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam nieprzyjemną sytuację lata temu. Odwiedzałam rodzinę i poszłam z moim psem na spacer, w miejsce gdzie normalnie nie chodzę. Polna droga, nikogo nie było przez długi czas, pies na smyczy. W pewnym momencie widzę zaprzęg huskich, więc skróciłam flexi jak najbardziej mogłam, zresztą mój pies nie zwracał w ogóle uwagi na tę gromadę. Myślałam, że się miniemy i będzie wszystko w porządku, zresztą babka z daleka widziała, że idę z psem. Już prawie się minęliśmy i nagle te psy nas zaatakowały, tzn. rzuciły się na mojego kundla 6kg wagi, kobieta się drze, żeby uciekać... tragedia, okropnie się wystraszyłam. Psu nic się nie stało, wystraszył się, ale kobieta cały czas się darła, że jak widziałam zaprzęg, to czemu nie uciekałam (?)
I właśnie chciałam zapytać czy zrobiłam straszną rzecz, tzn.naraziłam mojego psa i siebie na niebezpieczeństwo nie uciekając stamtąd (bo tak naprawdę to nie wiem wiele na temat tej rasy i zaprzęgów) czy po prostu kobieta nie potrafiła zapanować nad swoimi psami i powinnam była ją solidnie opierdzielić. Zabrakło mi asertywności w tym momencie na pewno, bo wystraszyłam się niesamowicie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Joanna-F']Ja miałam nieprzyjemną sytuację lata temu. Odwiedzałam rodzinę i poszłam z moim psem na spacer, w miejsce gdzie normalnie nie chodzę. Polna droga, nikogo nie było przez długi czas, pies na smyczy. W pewnym momencie widzę zaprzęg huskich, więc skróciłam flexi jak najbardziej mogłam, zresztą mój pies nie zwracał w ogóle uwagi na tę gromadę. Myślałam, że się miniemy i będzie wszystko w porządku, zresztą babka z daleka widziała, że idę z psem. Już prawie się minęliśmy i nagle te psy nas zaatakowały, tzn. rzuciły się na mojego kundla 6kg wagi, kobieta się drze, żeby uciekać... tragedia, okropnie się wystraszyłam. Psu nic się nie stało, wystraszył się, ale [B]kobieta cały czas się darła, że jak widziałam zaprzęg, to czemu nie uciekałam[/B] (?)
I właśnie chciałam zapytać czy zrobiłam straszną rzecz, tzn.naraziłam mojego psa i siebie na niebezpieczeństwo nie uciekając stamtąd (bo tak naprawdę to nie wiem wiele na temat tej rasy i zaprzęgów) czy po prostu kobieta nie potrafiła zapanować nad swoimi psami i powinnam była ją solidnie opierdzielić. Zabrakło mi asertywności w tym momencie na pewno, bo wystraszyłam się niesamowicie.[/QUOTE]

Och, to proste. Widząc zaprzęg, powinnaś się po prostu teleportować. Ludzie to mają za przeproszeniem nasrane w głowach czasem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Joanna-F']
I właśnie chciałam zapytać czy zrobiłam straszną rzecz, tzn.naraziłam mojego psa i siebie na niebezpieczeństwo nie uciekając stamtąd (bo tak naprawdę to nie wiem wiele na temat tej rasy i zaprzęgów) czy po prostu kobieta nie potrafiła zapanować nad swoimi psami i powinnam była ją solidnie opierdzielić. Zabrakło mi asertywności w tym momencie na pewno, bo wystraszyłam się niesamowicie.[/QUOTE]

zdecydowanie nie panowała nad swoim stadem... idiotyzm :shake:

Link to comment
Share on other sites

u nas tez biegaja zaprzegi, ale sa mili i puszczaja przodem typka na rowerze, co ostrzega ludzi.
za to moja mama kiedys bawila sie z psem pilka a walem nad jej glowa przejezdzala baba na takiej "hulajnodze" z dwoma malamutami, ktore na widok mojej starszej i jej psa prawie zrzucily te babke z walu, bo zaczely drzec paly i chcialy sie z tosia gryzc:))
tosia to bulek. niezbyt spodobalo jej sie zachowanie tych kundli i uznala, ze jak trzeba to ona supusci im lanie. moja mama ja spacyfikowala, ale baba wydarla sie "nie widzi pani, ze to sa psy pracujace? slepa pani jest czy co?". a moja matka z wlasciwym sobie spokojem i poczuciem humoru odrzekla, ze nie widzi, aby te pieski pracowaly...raczej prosza sie o manto od tosi:))))

Link to comment
Share on other sites

Zasłoniłam mojego psa sobą, na szczęście nic mi się nie stało, a babka "w miarę szybko" zabrała psy. Uciec, to bym mogła sobie uciekać, otwarte pole... szkoda gadać. Żałuję tylko, że nie zrobiłam awantury, ale młoda byłam i porządnie wystraszona.

Właśnie dlatego zastanawiam się czy ci ludzie oczekują, że wszyscy będą im schodzić z drogi. Ta kobieta widziała mnie z daleka, tak samo jak ja ją... ciekawe czemu wtedy nie krzyczała, żebym uciekała! Szkoda tylko, że to wydarzenie spowodowało moją awersję do tych pieknych psów, choć to właścicielka zawiniła.

Link to comment
Share on other sites

Dla mnie pies pracujący to pies połuszny i skupiony na pracy. Jak przeszkadzają mu w niej inne psy to znaczy że kiepsko pracuje ;) Mój lab jak robimy aport formalny, uznajmy że to jest nasza praca (dla labradora typowa) to nie ma prawa skupić się na czymś innym niż wykonywane zadanie a jeśli to zrobi to mamy komende która go przywraca do tej pracy. Bieganie psa przed siebie to nie jest praca dopóki człowiek w pełni nad tym nie panuje, nie można zakładać że wszyscy będą rzucali się w dziką ucieczkę na widok "psów pracujących".
W ogóle dla mnie określenie pies pracujący jest naciągane.

Link to comment
Share on other sites

Ja miałam ciekawą sytuację w parku:
Mój pies waży tylko 1,25kg jest to miniaturka Chihuahua (na zdjęciu). Byłam z nim w parku przez który przepływa strumyczek (podchodzę zawsze blisko jak i inni psiarze żeby pies mógł wejść łapkami do wody czy się napić.
Przy strumyku stały dwie koleżaneczki (koło 40stki) z psem który biegał luzem (koło 10 kg kundel niewysoki). Mój pies był na smyczy (!!) zainteresował sie tym psem z wzajemnością. Aż tu nagle tamten zaczął szybko biec (coś na wzór zachęty do zabawy). Wleciał z takim impetem w mojego psa, że zahaczył smycz w połowie i kolejnych kilka metrów biegł ciągnąc mojego psa po ziemi !!!!
Podbiegłam szybko złapałam tego kundla ale zachowując zimną krew uśmiechnęłam się i tak jakby do niego powiedziałam "eeeej ty jesteś za duży trochę", na co babsztyl podszedł i z głupim uśmiechem powiedziała "nie - to on jest za mały" (mając na myśli mojego psa).
I nawet nie przeprosila choć mój pies byl przerażony i cały się trzósł !!!
Miałam małe wyrzuty sumienia że tak blisko podeszłam ale z drugiej strony - pies powinien być na smyczy. A mieszkam w Niemczech i tutaj to powinni szczególnie respektować (a jak widać nie każdy bierze to sobie do serca)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='palisiak']Ja miałam ciekawą sytuację w parku:
Mój pies waży tylko 1,25kg jest to miniaturka Chihuahua (na zdjęciu). Byłam z nim w parku przez który przepływa strumyczek (podchodzę zawsze blisko jak i inni psiarze żeby pies mógł wejść łapkami do wody czy się napić.
Przy strumyku stały dwie koleżaneczki (koło 40stki) z psem który biegał luzem (koło 10 kg kundel niewysoki). Mój pies był na smyczy (!!) zainteresował sie tym psem z wzajemnością. Aż tu nagle tamten zaczął szybko biec (coś na wzór zachęty do zabawy). Wleciał z takim impetem w mojego psa, że zahaczył smycz w połowie i kolejnych kilka metrów biegł ciągnąc mojego psa po ziemi !!!!
Podbiegłam szybko złapałam tego kundla ale zachowując zimną krew uśmiechnęłam się i tak jakby do niego powiedziałam "eeeej ty jesteś za duży trochę", na co babsztyl podszedł i z głupim uśmiechem powiedziała "nie - to on jest za mały" (mając na myśli mojego psa).
I nawet nie przeprosila choć mój pies byl przerażony i cały się trzósł !!!
Miałam małe wyrzuty sumienia że tak blisko podeszłam ale z drugiej strony - pies powinien być na smyczy. A mieszkam w Niemczech i tutaj to powinni szczególnie respektować (a jak widać nie każdy bierze to sobie do serca)[/QUOTE]

nie ma czegoś takiego jak miniaturka Chihuahua :cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='palisiak']Ja miałam ciekawą sytuację w parku:
Mój pies waży tylko 1,25kg jest to miniaturka Chihuahua (na zdjęciu). Byłam z nim w parku przez który przepływa strumyczek (podchodzę zawsze blisko jak i inni psiarze żeby pies mógł wejść łapkami do wody czy się napić.
Przy strumyku stały dwie koleżaneczki (koło 40stki) z psem który biegał luzem (koło 10 kg kundel niewysoki). Mój pies był na smyczy (!!) zainteresował sie tym psem z wzajemnością. Aż tu nagle tamten zaczął szybko biec (coś na wzór zachęty do zabawy). Wleciał z takim impetem w mojego psa, że zahaczył smycz w połowie i kolejnych kilka metrów biegł ciągnąc mojego psa po ziemi !!!!
Podbiegłam szybko złapałam tego kundla ale zachowując zimną krew uśmiechnęłam się i tak jakby do niego powiedziałam "eeeej ty jesteś za duży trochę", na co babsztyl podszedł i z głupim uśmiechem powiedziała "nie - to on jest za mały" (mając na myśli mojego psa).
I nawet nie przeprosila choć mój pies byl przerażony i cały się trzósł !!!
Miałam małe wyrzuty sumienia że tak blisko podeszłam ale z drugiej strony - pies powinien być na smyczy. A mieszkam w Niemczech i tutaj to powinni szczególnie respektować (a jak widać nie każdy bierze to sobie do serca)[/QUOTE]

Dlatego na czas zabaw pies powinien mieć smycz odpiętą dla bezpieczeństwa. Jeżeli uważasz że kompan do zabawy jest dla niego zbyt duży to po prostu nie prowokuj, niestety nie wszystkie psy są wychowane i nie ma co ryzykować i ufać innym.
Do mnie i mojego psa podchodzi sporo osób po to by tylko powiedzieć "on cię połkie" albo "on jest dla ciebie za duży" a kilka razy skończyło się to tak, że mały przerażony piesek stwierdził że da dyla i to prowokowało mojego psa do gonitwy dla zabawy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='palisiak']
Podbiegłam szybko złapałam tego kundla ale zachowując zimną krew uśmiechnęłam się i tak jakby do niego powiedziałam "eeeej ty jesteś za duży trochę", na co babsztyl podszedł i z głupim uśmiechem powiedziała "nie - to on jest za mały" (mając na myśli mojego psa).
I nawet nie przeprosila choć mój pies byl przerażony i cały się trzósł !!!
[/QUOTE]


Niektórych ludzi nigdy nie zrozumiem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='palisiak']Ja miałam ciekawą sytuację w parku:
Mój pies waży tylko 1,25kg jest to miniaturka Chihuahua (na zdjęciu). Byłam z nim w parku przez który przepływa strumyczek (podchodzę zawsze blisko jak i inni psiarze żeby pies mógł wejść łapkami do wody czy się napić.
Przy strumyku stały dwie koleżaneczki (koło 40stki) z psem który biegał luzem (koło 10 kg kundel niewysoki). Mój pies był na smyczy (!!) zainteresował sie tym psem z wzajemnością. Aż tu nagle tamten zaczął szybko biec (coś na wzór zachęty do zabawy). Wleciał z takim impetem w mojego psa, że zahaczył smycz w połowie i kolejnych kilka metrów biegł ciągnąc mojego psa po ziemi !!!!
Podbiegłam szybko złapałam tego kundla ale zachowując zimną krew uśmiechnęłam się i tak jakby do niego powiedziałam "eeeej ty jesteś za duży trochę", na co babsztyl podszedł i z głupim uśmiechem powiedziała "nie - to on jest za mały" (mając na myśli mojego psa).
I nawet nie przeprosila choć mój pies byl przerażony i cały się trzósł !!!
Miałam małe wyrzuty sumienia że tak blisko podeszłam ale z drugiej strony - pies powinien być na smyczy. A mieszkam w Niemczech i tutaj to powinni szczególnie respektować (a jak widać nie każdy bierze to sobie do serca)[/QUOTE]

Niektórzy to mają... tupet. :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='palisiak']Ja miałam ciekawą sytuację w parku:
Mój pies waży tylko 1,25kg jest to miniaturka Chihuahua (na zdjęciu). Byłam z nim w parku przez który przepływa strumyczek (podchodzę zawsze blisko jak i inni psiarze żeby pies mógł wejść łapkami do wody czy się napić.
Przy strumyku stały dwie koleżaneczki (koło 40stki) z psem który biegał luzem (koło 10 kg kundel niewysoki). Mój pies był na smyczy (!!) zainteresował sie tym psem z wzajemnością. Aż tu nagle tamten zaczął szybko biec (coś na wzór zachęty do zabawy). Wleciał z takim impetem w mojego psa, że zahaczył smycz w połowie i kolejnych kilka metrów biegł ciągnąc mojego psa po ziemi !!!!
Podbiegłam szybko złapałam tego kundla ale zachowując zimną krew uśmiechnęłam się i tak jakby do niego powiedziałam "eeeej ty jesteś za duży trochę", na co babsztyl podszedł i z głupim uśmiechem powiedziała "nie - to on jest za mały" (mając na myśli mojego psa).
I nawet nie przeprosila choć mój pies byl przerażony i cały się trzósł !!!
Miałam małe wyrzuty sumienia że tak blisko podeszłam ale z drugiej strony - pies powinien być na smyczy. A mieszkam w Niemczech i tutaj to powinni szczególnie respektować (a jak widać nie każdy bierze to sobie do serca)[/QUOTE]

szczyt chamstwa,co za babsko. chyba bym puściła kwieciście przybraną wiązankę słówek w stronę tej pani

Link to comment
Share on other sites

dawno nie spotkałam się z chamstwem, zawsze chodziłam w miejsca uczęszczane przez psiarzy i jakoś problemów nie miałam..
do dziś.
Chcę nauczyć psy biegania przy rowerze, pojechałam najpierw z Odiem, ścieżką rowerową, przez nowe osiedle - swoją drogą bardzo ładne, ładna ścieżka, która zaczyna się niedaleko mnie, więc trasa marzenie :) trochę krótka, bo robiąc kółko miała ledwie 5km, to jednak fajnie, bo cały czas miałam ścieżkę rowerową, dość szeroką, dzięki czemu byłam z psem bezpieczna, zwłaszcza że oba się dopiero uczą i jeszcze potrafią mnie pociągnąć, albo stanąć w miejscu jak wryte :P
Z Odiem nie było kłopotu, wróciłam do domu, wzięłam Lennego i wyruszyłam tą samą drogą. Lenny chudszy, bardziej wysportowany, więc i tempo o wiele lepsze niż z Odiem, tylko że Lenny bardziej narwany, ale daliśmy radę, przejechaliśmy obok szczekaczy, Lenny tylko warczał, nie rwał się. Wjechaliśmy na ścieżkę rowerową i tak sobie jechaliśmy, po jakimś czasie z naprzeciwka szła kobieta z zapasionym ONkiem, serio, tak wielkiego psa nie widziałam już dawno i to wcale nie komplement.. trochę zwolniłam, żeby mieć większe panowanie nad Lennym, złapałam smycz w rękę, tak na wszelki wypadek - robiłam tak za każdym razem jak mijaliśmy kogoś.. im byliśmy bliżej tym bardziej ONek się zasadzał.. nie miałam gdzie i jak uciekać, bo ten fragment ścieżki szedł między wałem a tzw "obwodnicą" miasta, może nie droga szybkiego ruchu, ale jednak samochody pędzą tamtędy dość szybko..
Byliśmy może 20m od kobiety i ONek zaczął szczekać - co zrobiła jego pani? rzuciła smycz! po prostu ją rzuciła i zaczęła się drzeć, że on nic nie zrobi - to na kiego grzyba puściła psa? Onek wyrwał w naszą stronę ujadając, ja się zatrzymałam, dojście do Lennego zablokowałam przednim kołem i dobrze, bo pies się w koło prawie wbił o.O machnęłam przednim kołem i ONek dostał nim mocno w pysk - a co jego pani? z mordą do mnie, że jej pies przecież nic nie zrobił o.O w tym czasie ja go odganiałam nogą, bo próbował się do Lennego dostać - aż dziwne, że mnie nie ugryzł o.O' oczywiście Lenny ani myślał mi pomagać, bo jak to Lenny, stwierdził, że żaden pies mu podskakiwać nie będzie i próbował się przedostać do ONka (czasem myślę, że ten mój pudel nie ma w ogóle instynktu samozachowawczego..) w pewnej chwili ONek dostał z kopa w pysk aż jęknął i odpuścił.. w sumie nie do końca, bo wybiegł na ulicę i chciał nas okrążyć z drugiej strony - nadjeżdżający samochód ledwo wyhamował i przepłoszył psa trąbieniem..

Oczywiście właścicielka onka do mnie z mordą, że to moja wina (!!) i że co ona teraz ma zrobić, że głupia, niepoważna i ogólnie jeszcze jakieś wiązanki (zamiast gonić albo chociaż wołać psa, który się spłoszył i pognał przed siebie drogą!!).
Powiem szczerze, za bardzo nie wiem co tam do mnie wrzeszczała, bo odstawiłam rower i zaczęłam sprawdzać czy Lenny cały, później oględziny sprzętu. Pani się odczepiła i pobiegła za psem, dopiero jak zapytałam czy mam wzywać policję czy oddaje mi 300zł za nowe koło, bo jej pies mi szprychy wygiął - oczywiście na to dostałam kolejną wiązankę, więc wyciągnęłam telefon i zaczęłam dzwonić - zanim się dodzwoniłam to kobieta mi znikła.. okazało się że monitoring jeszcze tam nie działa i oni mogą przyjechać, ale nie wiele zrobią.. więc odpuściłam i po 15min palenia fajki i tulenia psa, ruszyliśmy do domu..

miejsca nie odpuszczę, bo to jedna z dłuższych tras rowerowych w moim mieście, po za tym jak wypatrzę tą babę to zrobię jej zdjęcie, niech dzielnicowy docieka kto to, ja zgłosiłam sprawę, jest nagranie, może się idiotka nauczy trzymać psa na smyczy..

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...