Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

to co Ty masz za psa, ze od 15 metrów już trzeba do Ciebie wołać żebyś go ogarnęła? pewnie jakby podjechał bliżej to by zawołał. a jak pies nie lubi rowerów (w domyśle rzuca się na nie) to niech chodzi na krótkiej smyczy przy nodze.

Link to comment
Share on other sites

Zgadzam się z Filodendronem - jak mieszkam w mieście, to muszę się liczyć z rytmem tego miejsca. Z karetkami na sygnale, z tłokiem na chodniku, z innymi psami idącymi naprzeciwko na napiętej smyczy, przechodzącymi 5 centymetrów od nas, z wrzeszczącym dzieciakiem jadącym rowerkiem po parku itd. I niestety trzeba tolerować wszystko, co leży w granicach prawa. Natomiast co do ludzi bezmyślnych lub niewychowanych..nie widzę problemu - przecież zawsze można się odezwać, zwrócić uwagę, zasłonić psa.. Jak widzę,że biegnący ku mnie zwierzak ma niezbyt przyjemne zamiary, albo jest zbyt natrętny i suka szuka pomocy, to staję przed młodą i blokuję, rozdzielam, prosząc właściciela o zapięcie pupila na smycz. Na ogół wystarczy, bo jak właściciel psa nie zabiera po mojej prośbie, to sam spycham go w tył. Wtedy przybiega swojemu pieskowi na ratunek ;) A jak i to nie działa, to łapię psa za obrożę i dzwonię na straż miejską - a zdarzyło mi się to aż raz przez trzy lata. I pomogło jeszcze zanim usłyszałem pierwszy sygnał w słuchawce.
O dzieciach w ogóle nie wspominam - jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie zareagowały na moje "stop" i nie dostosowały się do instrukcji jak psa głaskać.

Mam o tyle komfortową sytuację, że sunia jest spokojna i spolegliwa, a ja jestem facetem - pewnie też trochę inaczej się mnie traktuje niż kobietę do której chyba jakoś tak łatwiej zagaić. Natomiast jak miałem na tymczasie czy szkoleniu psy bardziej reaktywne, agresywne czy nerwowe, to stopniowaliśmy bodźce wychodząc sobie wieczorami w spokojne, ciche miejsca, powolutku zwiększając utrudnienia.. To ja się muszę dostosować do społeczeństwa, nie społeczeństwo do mnie.. No i zawsze mieliśmy kaganiec i szelki coby się nie wyślizgnął. Psa to nie boli a i odbiór jest zupełnie inny, i bezpieczeństwo większe.
Fajne są też kamizelki z napisem "pracuję, nie dotykaj mnie" czy podobne :)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Evodish']Zgadzam się z Filodendronem - jak mieszkam w mieście, to muszę się liczyć z rytmem tego miejsca. Z karetkami na sygnale, z tłokiem na chodniku, z innymi psami idącymi naprzeciwko na napiętej smyczy, przechodzącymi 5 centymetrów od nas, z wrzeszczącym dzieciakiem jadącym rowerkiem po parku itd. I niestety trzeba tolerować wszystko, co leży w granicach prawa. Natomiast co do ludzi bezmyślnych lub niewychowanych..nie widzę problemu - przecież zawsze można się odezwać, zwrócić uwagę, zasłonić psa.. Jak widzę,że biegnący ku mnie zwierzak ma niezbyt przyjemne zamiary, albo jest zbyt natrętny i suka szuka pomocy, to staję przed młodą i blokuję, rozdzielam, prosząc właściciela o zapięcie pupila na smycz. Na ogół wystarczy, bo jak właściciel psa nie zabiera po mojej prośbie, to sam spycham go w tył. Wtedy przybiega swojemu pieskowi na ratunek ;) A jak i to nie działa, to łapię psa za obrożę i dzwonię na straż miejską - a zdarzyło mi się to aż raz przez trzy lata. I pomogło jeszcze zanim usłyszałem pierwszy sygnał w słuchawce.
O dzieciach w ogóle nie wspominam - jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie zareagowały na moje "stop" i nie dostosowały się do instrukcji jak psa głaskać.

Mam o tyle komfortową sytuację, że sunia jest spokojna i spolegliwa, a ja jestem facetem - pewnie też trochę inaczej się mnie traktuje niż kobietę do której chyba jakoś tak łatwiej zagaić. Natomiast jak miałem na tymczasie czy szkoleniu psy bardziej reaktywne, agresywne czy nerwowe, to stopniowaliśmy bodźce wychodząc sobie wieczorami w spokojne, ciche miejsca, powolutku zwiększając utrudnienia.. To ja się muszę dostosować do społeczeństwa, nie społeczeństwo do mnie.. No i zawsze mieliśmy kaganiec i szelki coby się nie wyślizgnął. Psa to nie boli a i odbiór jest zupełnie inny, i bezpieczeństwo większe.
Fajne są też kamizelki z napisem "pracuję, nie dotykaj mnie" czy podobne :)[/QUOTE]

Zgodzę się z tym, że mężczyzn raczej się nie zaczepia. Mój TZ nie wierzył mi naprawdę długo, że ja codziennie słyszę komentarze i zaczepki (mam 4 psy, wychodzę zwykle po dwa, czasem z całym stadkiem). Jak on ze mną szedł to jakoś ludzie się nie odzywali. Miałam tak skrajne sytuacje, że szkoda gadać - kiedyś facet chciał mi wyrwać psa i sobie wziąć, nie mówię już o opieprzaniu za to, że chodzę z psami, że mam psy itd. Zdarzyło się, że koleś szedł obok mojego psa, usadzonego na waruj, kopnął go i poszedł dalej - pies wpatrzony w żarcie w mojej ręce, pisnął zdziwiony, bo nawet nie zauważył tego człowieka, nie wiedział co się stało. Już pisałam, jak mnie ostatnio facet wyszarpał i wytrącił komórkę z ręki. A moje cielaki nawet nie zareagowały, dobrze zsocjalizowane pieski pańci nie bronią :diabloti: Gwizdanie, cmokanie, wyzywanie, pokazywanie palcami i wrzask dzieci na porządku dziennym (swoją drogą, wstyd by mi było, jakby moje dziecko na całą ulicę zaczęło wrzeszczeć "PSYYY! psyyy! mama zobacz psyyyy!" - rozumiem dziecko, bo to się zdarza, ale mamusia wtórowała mu równo, czułam się jak cyrk obwoźny). Mieszkam w małym mieście, pewnie w dużym wzięliby mnie za wyprowadzaczkę psów, a tutaj po prostu jestem dziwadłem :evil_lol:

Zgadzam się z filodendron, że pies który uwalił człowieka, wśród ludzi powinien chodzić w kagańcu- właśnie ze względu na nieobliczalnych ludzi, którzy po prostu podchodzą do psa i go kopią, albo zaczynają szarpać i wrzeszczeć na właścicielkę. Miałabym reaktywne, agresywne psy to pewnie teraz miałabym ogromny problem. A że się przeraziły agresywnego faceta (ewidentnie prowokował je do ataku), to moje szczęście... Szkoda psa, który dostaje łatkę agresora za głupotę ludzką. Może też inaczej bym na to patrzyła, gdybym miała dzieci? Ale jak na razie osobiście spotykam się ciągle z ludzką agresją albo głupotą, i to mnie bardziej martwi niż niewychowane psy... To akurat pewnie kwestia indywidualnych doświadczeń.

PS. Muszę się poskarżyć - nie zdążyłam ze zgłoszeniem na interwencję. Dowiedziałam się wczoraj o psie, który był bity i katowany prętem, na krótkim łańcuchu, karmiony chlebem z wodą. Dziś "dorwałam" panią, która jest sąsiadką właściciela psa i psu próbowała pomagać - jej mąż się z nim pokłócił, więc sąsiad złapał psa, wrzucił do bagażnika i go gdzieś wywiózł.. Podejrzewam, że wywalił go po drodze albo zatłukł. Kobieta nie chce mieć problemów, przeciwko sąsiadowi-wariatowi zeznawać nie będzie. Psa nie ma, nie ma żadnego dowodu. Policja sprawy psie ma głęboko w czterech literach. Chce mi się wyć po prostu, mamy tu co chwilę takie zgłoszenia. Podobno psina taka zastraszona, przerażona, ciągle się trzęsła :-( Chyba przez to, że ciągle mam do czynienia z czymś takim, mam spaczony pogląd na gatunek ludzki i psi, pewnie zbyt bardzo idealizuję psy, bo porównuję z czymś takim i jakoś... Słów brak.

Link to comment
Share on other sites

[B]Zmierzchnica[/B], uwierz mi, nie tylko Ty jestes dziwadlem. Ja mam trzy psy i to nie male, wychodze z nimi wszystkimi na raz. Ludzie patrza na mnie, jak na ufo. ;)

Slyszesz i widziec psa tak strasznie przestraszonego, ktory niczym nie zawinil, i skonczyl jak wyzej opisujesz. Wyc sie chce :placz:

Edited by Diana S
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Evodish']Zgadzam się z Filodendronem - jak mieszkam w mieście, to muszę się liczyć z rytmem tego miejsca. Z karetkami na sygnale, z tłokiem na chodniku, z innymi psami idącymi naprzeciwko na napiętej smyczy, przechodzącymi 5 centymetrów od nas, z wrzeszczącym dzieciakiem jadącym rowerkiem po parku itd. I niestety trzeba tolerować wszystko, co leży w granicach prawa. Natomiast co do ludzi bezmyślnych lub niewychowanych..nie widzę problemu - przecież zawsze można się odezwać, zwrócić uwagę, zasłonić psa.. Jak widzę,że biegnący ku mnie zwierzak ma niezbyt przyjemne zamiary, albo jest zbyt natrętny i suka szuka pomocy, to staję przed młodą i blokuję, rozdzielam, prosząc właściciela o zapięcie pupila na smycz. Na ogół wystarczy, bo jak właściciel psa nie zabiera po mojej prośbie, to sam spycham go w tył. Wtedy przybiega swojemu pieskowi na ratunek ;) A jak i to nie działa, to łapię psa za obrożę i dzwonię na straż miejską - a zdarzyło mi się to aż raz przez trzy lata. I pomogło jeszcze zanim usłyszałem pierwszy sygnał w słuchawce.
O dzieciach w ogóle nie wspominam - jeszcze mi się nie zdarzyło, żeby nie zareagowały na moje "stop" i nie dostosowały się do instrukcji jak psa głaskać.

Mam o tyle komfortową sytuację, że sunia jest spokojna i spolegliwa, a ja jestem facetem - pewnie też trochę inaczej się mnie traktuje niż kobietę do której chyba jakoś tak łatwiej zagaić. Natomiast jak miałem na tymczasie czy szkoleniu psy bardziej reaktywne, agresywne czy nerwowe, to stopniowaliśmy bodźce wychodząc sobie wieczorami w spokojne, ciche miejsca, powolutku zwiększając utrudnienia.. To ja się muszę dostosować do społeczeństwa, nie społeczeństwo do mnie.. No i zawsze mieliśmy kaganiec i szelki coby się nie wyślizgnął. Psa to nie boli a i odbiór jest zupełnie inny, i bezpieczeństwo większe.
Fajne są też kamizelki z napisem "pracuję, nie dotykaj mnie" czy podobne :)[/QUOTE]
Mi się od dwóch miesięcy nader często zdarza, że ludzie w poważaniu mają moje STOP. Instrukcje również. Może właśnie dlatego, iż jestem płci żeńskiej i nie wyglądam na swoje lata. A że mam zaledwie dwukilowe, trzymiesięczne szczenię, to niestety chyba takiej fajnej kamizelki o której wspominasz nie znajdę. Czasem czuję tak bardzo bezradna. Nie chcę robić z psa kaleki mimo jego małych rozmiarów, lecz czasem nie obejdzie się bez ratowania psa poprzez wzięcie na ręce :c

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Diana S'][B]Zmierzchnica[/B], uwierz mi, nie tylko Ty jestes dziwadlem. Ja mam trzy psy i to nie male, wychodze z nimi wszystkimi na raz. Ludzie patrza na mnie, jak na ufo. ;)

Slyszesz i widziec psa tak strasznie przestraszonego, ktory niczym nie zawinil, i skonczyl jak wyzej opisujesz. Wyc sie chce :placz:[/QUOTE]

Ja bym tam chciała, żeby oni tylko na mnie patrzeli i powstrzymywali się od komentarza ;) Dziś przechodziłam przez ulicę z psami w miejscu bez pasów, a w drugą stronę szli ludzie też przez ulicę i zaczęli mi cmokać i gwizdać na psy. Nie wiem, może koniecznie chcieli, żeby zaczęły do nich ciągnąć, wyjechałoby auto i nas wszystkich zabiło? :diabloti: Po prostu głupota mnie dobija. Za to pełnooo psów na spacerze i ani jednego niemiłego spotkania, podbiegania, ataku, normalnie własnego miasta nie poznaję :loveu:

O tym piesku nie mam ochoty nawet myśleć. Czuję, że zawaliłam, mimo że nic nie mogłam zrobić, za późno cynk dostałam. Szkoda, że go nie ukradli :(

[B]tobilife[/B] - oj tak, jeśli ludzie myślą, że jesteś młodsza niż wyglądasz to masz przekichane. Ja może stara nie jestem, ale wyglądam na nastolatkę niestety, szczególnie w sportowych ciuchach i z psami - non stop jestem gówniarą, bachorem, dzieciakiem, dziewczynką i innymi takimi. Chyba sobie dowód na czole przykleję.

Link to comment
Share on other sites

Z wiekiem/płcią faktycznie jest coś na rzeczy. Z wiekiem jakoś coraz łatwiej funkcjonuje się w społeczeństwie - jeden z nielicznych plusów starzenia się, choć też do czasu, bo staruszkowie mają często nie mniej przechlapane niż nastolatki.
Co do płci, to nawet SM chętniej, szybciej i bez popędzania wlepia mandaty starszej pani z jamniczkiem bez smyczy, niż dresowi z astem bez tejże :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

Jak byłam dużo młodsza miałam dalmana, agresywne bydle. Mieszkałam na takim sobie osiedlu i wracałam z wieczornego spaceru z psem na smyczy. Wyskoczył na mnie facet z nożem i pies go zaatakował. W tej sytuacji chwaliłam sobie jego charakter. Obecny pies też pokazuje zęby jak ktoś zachowuje się wobec nas agresywnie, ale jego wygląd raczej odstrasza. Na szaleńców noszę gaz. Nie pozwolę atakować ani siebie ani moich "pieseczków".

Link to comment
Share on other sites

Cos w tym jest jesli chodzi o plec...duze znaczenie tez ma rasa psa.... ja jak ide na spacer z pseudo mastiffem ktory mieszka z moim bratem to ludzie nic nie mowia, nie rzucaja komentarzy...natomiast bratowa jak z nim wychodzi to czesto miewa akcje opisywane przez was, ktos rzuca chamskie komentarze albo szczuje swojego psa itd

Link to comment
Share on other sites

[quote name='kol.mak']Cos w tym jest jesli chodzi o plec...duze znaczenie tez ma rasa psa.... ja jak ide na spacer z pseudo mastiffem ktory mieszka z moim bratem to ludzie nic nie mowia, nie rzucaja komentarzy...natomiast bratowa jak z nim wychodzi to czesto miewa akcje opisywane przez was, ktos rzuca chamskie komentarze albo szczuje swojego psa itd[/QUOTE]
Kurczę, a ja wierzyłem, że jest odwrotnie.. Jak wybierałem psa, to gdzieś tam na dalszych miejscach listy ras preferowanych siedział sobie rottek - głównie ze względu na wygląd pyska i budowę. I przyznam, że byłem przekonany, że partnerka, gdyby kiedyś jej się zdarzyło wyjść z takim psem samotnie, mogłaby się czuć bezpiecznie..A tu widzę, że społeczeństwo zamiast czuć jakiś respekt przed rasami z twardym charakterem (i szczękami;) ) czuje się zobowiązane do pokazania, że ich pies jest jednak bardziej "macho"? I jeszcze obrażanie kobiet bo panują nad czterema psami?
Skąd te kompleksy w ludziach..?

A z dziećmi to niemal pewne, że kwestia płci. Nawet jak ich mamy je zachęcają do podejścia, to na ogół nie muszę nawet nic robić, żeby nie miały na to ochoty ;) Z natury widocznie odstręczający jestem :D

Link to comment
Share on other sites

no ja tez bylem w szoku, ale raz miala taka akcje ze nie uwierzylbym gdyby nie nagrala tego na telefon. Koles szczul na Samiego (tak sie zwie mastiff) swojego na prawde agresywnego pseudo amstaffa, w pewnym momencie nawet podbiegl do psa i zaczal mu machac rekoma przed morda zeby go sprowokowac. Sammi jest bardzo zrownowazonym psem, faceta olał gdy go prowokował ale w momencie gdy przegial tj podlecial do bratowej i probowal jej wyszarpnac z reki telefon ktorym nagrywala cala sytuacje, pies nie wytrzymal i rzucil sie na niego. Nie dziabnal go ani nic, typowy atak straszak z na prawde przerazajacym warczeniem.

do faceta zreszta pozniej sie z bratem przeszlismy, pokazalismy mu nagrany film i powiedzielismy ze jeszcze jedna taka akcja, ze wystarczy ze wyjdzie ze swoim psem bez smyczy i kaganca i ktorys z nas to zauwazy- i tak go udupimy ze sie nie pozbiera. Podzialalo.



Ale co do tego ze bratowa czuje sie z tym psem pewniej to akurat prawda. Nikt jej po zmroku nie zaczepia jak idzie z psem, wczesniej miala cos a la pudel i raz wiele lat temu miala nieprzyjemna sytuacje- koles ja zaatakowal, chcial zabrac komorke i portfel, a pudel co na to? zwial do domu nawet sie za siebie nie ogladajac jak facet na niego tupnal :D

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Evodish'](...) I przyznam, że byłem przekonany, że partnerka, gdyby kiedyś jej się zdarzyło wyjść z takim psem samotnie, mogłaby się czuć bezpiecznie..A tu widzę, że społeczeństwo zamiast czuć jakiś respekt przed rasami z twardym charakterem (i szczękami;) ) czuje się zobowiązane do pokazania, że ich pies jest jednak bardziej "macho"? (...)
[/QUOTE]
Mnie by od razu korciło, żeby poszczuć swoim psem. Oczywiście nie zrobiłabym tego, ale tak w wyobraźni można sobie poszaleć :evil_lol:


Ja nie wiem...
Jak widzę kogoś kto panuje nad swoim stadkiem to bardzo cieszy moje oczy, ponieważ widać, że ten ktoś wie co robi, psy są zadowolone, itd. Na osiedlu mieszka parka, która ma dwa "staffowate" psy (zabijcie mnie, nie znam się i nie jestem pewna czy to staffy czy co :lol: ). Często wychodzi z nimi właśnie pani...a nie pan. Z dwoma na raz. I świetnie sobie radzi. Aż miło popatrzeć.

Ja też mogę uchodzić za "dziewczynkę" czy "gówniarę", ale osobiście nie spotkałam się z negatywnym komentarzem na swój temat... Chyba by mnie zatkało jakby ktoś się w taki sposób do mnie odezwał :-? Zazwyczaj jest coś w stylu: "A ten pani pies to silny jeeest!" (Komentarz, gdy się bawię z Bestią).

Ludzie chyba szukają ofiar, żeby podbudować swoje ego. Bo co innego? Może lepiej się czują jak kogoś prowokują? :stupid:

Link to comment
Share on other sites

Przez kilka lat mieszkałam w blokach, na obrzeżach miasta, jednak mimo położenia w mojej okolicy panował dość duży ruch - krajowa "piątka", różnego rodzaju przychodnie itd. Większość sąsiadów posiadała psy i zdecydowana większość chodziła z nimi na spacery. Nie były to jednak spacery polegające na obejściu bloku, a długie spacery - do pobliskiego mini-lasku czy też na oddalone o dość spory kawałek drogi pola. Dodatkowo nie spotkałam się tam z żadnym chamstwem psiarzy, albo zwykłych ludzi - to samo moi rodzice. Przez pierwsze kilka dni nasza suczka chodziła bez smyczy, obroży i nie zaliczyliśmy, ani jednego spięcia. Psy witały się, albo miały się w czterech literach. Właściciele także nie mieli pretensji.
Teraz mieszkam razem z rodziną w domu jednorodzinnym. Wolnym spacerkiem w 10-15 minut można dojść na pola, gdzie spokojnie pies może się wybiegać, bez obaw, że ktoś będzie miał pretensje. Jednak jest tu, jakby zupełnie inne działanie. Zamiast powoli, spacerkiem przejść się na pola, wszyscy chodzą po chodnikach. Gdyby ich psy robiły chociaż w krzaki... :roll: Bez bicia przyznam się, że po poprzednim psie nie sprzątałam, ale suczka nie robiła centralnie na środku chodnika, ale w krzaki. I nikt nie miał możliwości, by w to wdepnąć. Czasami nawet zastajemy wielką k... przed samą furtką/bramą. Na spacery mimo, że wychodziłam na smyczy to spotkało nas kilka niemiłych sytuacji. Zawsze starałam się, by była przy mojej nodze, na krótkiej smyczy (była agresywna, więc wolałam unikać spotkań z innymi czworonogami), ale i tak mądra babcinka musiała podejść ze swoim kochanym pieseczkiem - "niech się pieseczki przywitają, mój grzeczny"... Bo przecież nie widać, że wyginam się, jak mogę, żeby powstrzymać swoją suczkę, zasłonić ją nogą, żeby czasem tego "kochanego" i upierdliwego pieseczka nie przegryzła na pół. Nic nikomu nigdy się nie stało, ale nie pojmuję, jak można być tak głupim - odsuwam się na bok, suczka siada przy nodze, a mądry "psiarz" spuszcza swojego czworonoga ze smyczy.
Może moja suczka nie była ideałem pod względem behawioralnym, tak jak wspomniałam była agresywna w stosunku do innych psów, dlatego starałam się unikać jakichkolwiek spotkań, starć - żeby nikt z jej powodu nie ucierpiał. ;)

Link to comment
Share on other sites

U mnie był hit miesiąca.
Na spacer szliśmy do lasu, by się zrelaksować po męczącym dniu, za nami w tym samym czasie szedł dresiarz. W pewnym momencie naprzeciwko znalazł się beztroski blabladorek (oczywiście bez obroży), który zaczął biec w naszą stronę. I usłyszałam za sobą słowa dresiarza:
- Brutus, chodź tu do pana.
Po czym bardziej zapytał niż powiedział:
- Brutus czy to Ty?
:mdleje:
Jak można nie rozpoznawać swojego psa? :mdleje: No witki mi opadły. :mdleje:
Psa jednak odwołał, więc myślę sobie "OK, jeden normalny w okolicy". Gdzie tam! Jak tylko za zakrętem zniknął mu właściciel, labcio szczęśliwy nakierował się na nas. Co gorsza, właściciel miał w dupie swojego psa, bo się po niego nie wrócił: czy coś go przejedzie, czy ktoś go ukradnie? Co to za problem? Był jeden lab, to się kupi i drugiego... Ostatecznie spacer przemienił się w koszmar, bo labek polazł za nami do lasu wytaplał się w błocie, po czym od razu na mnie skoczył (brudny lab to kochany lab), następnie co rusz wszczynał awantury z moim psem (a on to oaza spokoju, ale ma swoje granice wytrzymałości), jak biegał to tratował mojego małego kundla, a na sam koniec kilkakrotnie skakał na mnie z zębami. Efekt? Zamiast się zrelaksować wróciliśmy wkurzeni, mój pies wrócił wystraszony, ja mam zniszczone (pobrudzone i podarte) spodnie doszczętnie i piękne rany na rękach. No żyć, nie umierać. Bo przecież laby są takie kochane, a mądrość wysysają z mlekiem matki...

Link to comment
Share on other sites

Chyba bym zabiła tego labradorka... U nas regularnie spierdzielał ludziom jeden egzemplarz, a oni zamiast go szukać, zostawiali go na dzielni luzem i jechali do pracy :mdleje: Labiszonek miał tendencję do gwałcenia psów, ludzi i w ogóle wszystkiego... Na mnie próbował wskoczyć tylko raz, bo mu przekazałam, że to NIE jest najlepszy pomysł, ale tak na serio - ja bym sobie na Twoim miejscu kupiła normalnie gaz pieprzowy.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='filodendron']Z wiekiem/płcią faktycznie jest coś na rzeczy. Z wiekiem jakoś coraz łatwiej funkcjonuje się w społeczeństwie - jeden z nielicznych plusów starzenia się, choć też do czasu, bo staruszkowie mają często nie mniej przechlapane niż nastolatki.
Co do płci, to nawet SM chętniej, szybciej i bez popędzania wlepia mandaty starszej pani z jamniczkiem bez smyczy, niż dresowi z astem bez tejże :diabloti:[/QUOTE]
oczywiście że jest.
pies mojej matki był często drażniony,bo tak pies śmiesznie wyglądał-takie małe,a jak ząbki pokazuje,a jak miski pilnuje.haha.
ile ja razy płakałam,żeby tego psa zostawili w spokoju...
ale ja miałam kilkanaście lat,kto by gówniary słuchał?
i ta ciągła konfuzja-czemu ten pies słucha się tylko mnie?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ty$ka']U mnie był hit miesiąca.
Na spacer szliśmy do lasu, by się zrelaksować po męczącym dniu, za nami w tym samym czasie szedł dresiarz. W pewnym momencie naprzeciwko znalazł się beztroski blabladorek (oczywiście bez obroży), który zaczął biec w naszą stronę. I usłyszałam za sobą słowa dresiarza:
- Brutus, chodź tu do pana.
Po czym bardziej zapytał niż powiedział:
- Brutus czy to Ty?
:mdleje:
Jak można nie rozpoznawać swojego psa? :mdleje: No witki mi opadły. :mdleje:
Psa jednak odwołał, więc myślę sobie "OK, jeden normalny w okolicy". Gdzie tam! Jak tylko za zakrętem zniknął mu właściciel, labcio szczęśliwy nakierował się na nas. Co gorsza, właściciel miał w dupie swojego psa, bo się po niego nie wrócił: czy coś go przejedzie, czy ktoś go ukradnie? Co to za problem? Był jeden lab, to się kupi i drugiego... Ostatecznie spacer przemienił się w koszmar, bo labek polazł za nami do lasu wytaplał się w błocie, po czym od razu na mnie skoczył (brudny lab to kochany lab), następnie co rusz wszczynał awantury z moim psem (a on to oaza spokoju, ale ma swoje granice wytrzymałości), jak biegał to tratował mojego małego kundla, a na sam koniec kilkakrotnie skakał na mnie z zębami. Efekt? Zamiast się zrelaksować wróciliśmy wkurzeni, mój pies wrócił wystraszony, ja mam zniszczone (pobrudzone i podarte) spodnie doszczętnie i piękne rany na rękach. No żyć, nie umierać. Bo przecież laby są takie kochane, a mądrość wysysają z mlekiem matki...[/QUOTE]

Ja bym złapała i zatelefonowała do odpowiednich służb, ze psa porzuconego znalazłam :diabloti: Do nas ostatnio spory czarny labkek, samies przybiegł. Mój facet stanął między mną a Larym i tym psem, bo wiedziałam że miłości z tego nie będzie. Facet od tego psa sobie szedł, pisał smski, wiedział co sie dzieje, mój krzyczy by zabrał psa a tamten nic... W pewnym momencie pies się zjeżył i zaczął na nas jazgotać, wtedy panu zawołał psa. Facetowi miałam ochotę strzelić, najlepiej tym telefonem prosto w łeb albo wsadzić mu go tam, gdzie światło nie dochodzi.

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj miałam maleńkie spięcie...a właściwie mój pies z suczką...
Wczoraj byłam na spacerze i mój pies witał się z suczką. Była niechętna, bo mój zaczął ją obwąchiwać w wiadomym miejcu. Jej właściciel powiedział: "A to pewnie dlatego, że ma cieczkę". No dobra, to wzięłam psa i się pożegnaliśmy, żeby nie było spięć między czworonogami.
Ja dzisiaj patrzę a do mojego psiura podbiega ta sama sucz, bez smyczy. Sytuacja się powtarza i jeden wielki jazgot. :roll:

Kto puszcza suńkę luzem jak ta ma cieczkę, ja się pytam... A potem tragedia bo ta gdzieś zwiała i albo się pożarła z innym psem, albo nagle się okazuje, że będą szczeniaki... Dżizas...

Link to comment
Share on other sites

wczoraj piekna pogoda poszłam z moim psem (staffik) kuzynką i jej dzieckiem na spacer bardziej po mieście więc pies był prawie ciągle na smyczy , szliśmy spokojnie , chodnik był długi i koło domków w pewnym momencie się kończyły domki i był taki róg że nie było widać czy nikogo tam nie ma .
na wszelki wypadek skróciłam psa wzięłam w drugą ręke i miałam dobre przeczucie ... za rogiem wyskoczył na nas cane corso bydle nie pies , dawno tak dużego psa nie widziałam , był na smyczy ale jak nas zobaczył przeciągnął swojego właściela do nas dobre 3m , facet dorosły normalnej postury nie potrafił utrzymać swojego psa .(po co komu taki pies jak nie jest się w stanie nad nim zapanować choćby fizycznie?) .
próbowałam się jako cofać ale mój pies się nie da i też szarpał na tego psa z zębami ,skończyło się na szczęście tylko wielką mordą kłapiącą kolo mojejego uda i mojego psa i facet jakoś się ogarnął .
właściel sie nawet nie odezwał , widać było że był dumny ze swojego agresywnego psa , oczywiście o przeraszam nie było mowy .
moja kuzynka się bardzo wystraszyła oni nie mają psa i nie zna takich akcji , dziecko zaczęło płakać .
przepiękne zakończenie miłego spaceru ...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Koszmaria']oczywiście że jest.
pies mojej matki był często drażniony,bo tak pies śmiesznie wyglądał-takie małe,a jak ząbki pokazuje,a jak miski pilnuje.haha.
ile ja razy płakałam,żeby tego psa zostawili w spokoju...
ale ja miałam kilkanaście lat,kto by gówniary słuchał?
i ta ciągła konfuzja-czemu ten pies słucha się tylko mnie?[/QUOTE]
U mnie było podobnie tylko, że gówniarz znajomy to robił, opierdziel nic nie pomagał więc psiak wziął sprawy w swoje małe ząbki. Kilka ugryzień i skończyły się głupawe zabawy. Teraz już wiem co robić - walę po łapach jakby głupi pomysł się pojawił skoro cham nie rozumie to nastolatek był ale o mózgu gówniarza. I opierdziel ostry i już głupawe pomysły wyparowały ale co się owkurzałam i mój sierściuszek to nasze.

Link to comment
Share on other sites

[B]evel[/B], szczerze? To w tamtej chwili szukałam po kieszeniach czegoś, czym mogłabym zadźgać psa :diabloti: W końcu muszę zainwestować w ten gaz, ale wcześniej faktycznie sobie "miło" porozmawiam z właścicielem laba. Na szczęście to moja okolica, więc zrobię rozeznanie wśród znajomych i wtedy wybiorę się do domku blabladorka, by ostrzec jego właścicieli, że skończył się Dzień Miłosierdzia i już taka sympatyczna dla ich psa nie będę...
Tak czy inaczej, moja i mojego kundla nienawiść do labów wzrosła lawinowo.

Eh, zrobiło się ciepło, to idioci zaczęli wychodzić z domu i wypuszczać swoje psy.

Link to comment
Share on other sites

[COLOR=#000000] [B]Zmierzchnica[/B] [quote]Ja bym tam chciała, żeby oni tylko na mnie patrzeli i powstrzymywali się od komentarza [/COLOR];-)[COLOR=#000000] Dziś przechodziłam przez ulicę z psami w miejscu bez pasów, a w drugą stronę szli ludzie też przez ulicę i zaczęli mi cmokać i gwizdać na psy. Nie wiem, może koniecznie chcieli, żeby zaczęły do nich ciągnąć, wyjechałoby auto i nas wszystkich zabiło? [/COLOR]:diabloti:[COLOR=#000000] Po prostu głupota mnie dobija[/quote]

E, jak widza moje psy tez sa komentarze.... ;) Ludzie to debile he he he[/COLOR]

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...