Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='bdom']Suka mojej dziewczyny zbiera jeże:lol:. Ma na ich punkcie fioła-nie robi im krzywdy tylko bierze do pyska a pod domem wypluwa-jeż wtedy odchodzi.[/QUOTE]

Moi na jeże szczekają. Nie pozwalam im podchodzić do kolczatych bo tylko je stresują. Jeże często mają pchły, lepiej choćby z tego powodu trzymać psa z daleka.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bdom']Suka mojej dziewczyny zbiera jeże:lol:. Ma na ich punkcie fioła-nie robi im krzywdy tylko bierze do pyska a pod domem wypluwa-jeż wtedy odchodzi.[/QUOTE]
Osobę, która idzie z tym psem i mu na to pozwala zdzieliłabym po głowie.
Wybacz ale to dzikie zwierze, stresuje się, pies go zwyczajnie męczy.
Sarna potrafi paść na serce ze stresu...
Mój pies nie miałby prawa łapać dzikiego zwierza i nieść go w pysku jak kawałek patyka :(.

Jak czułaby się osoba, która na to pozwala, jakbym szła ulicą z lwem, niedźwiedziem etc. podbiegłby do niej złapał w pysk i niósł pod nasz dom, gdzie by ją wypluł?

Edited by zaginiona sara
Link to comment
Share on other sites

Nie pozwalają jej na to, taka sytuacja zdarzyła się może ze 3 razy (mysz przyniosła dwa razy), po prostu nie są w stanie patrolować ogrodu kilka razy dziennie w poszukiwaniu jeży. Od ostatniego jeża goldenka wychodzi na ogród pod kontrolą też ze względu na własne bezpieczeństwo (złapała brodawczaka). Jednak na początku nie mogli przewidzieć,że przyniesie im taki prezent (mnie też do głowy by nie przyszło,że pies może się zainteresować jeżem i go nosić:lol:-mój kompletnie olewa).

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bdom']Nie pozwalają jej na to, taka sytuacja zdarzyła się może ze 3 razy (mysz przyniosła dwa razy), po prostu nie są w stanie patrolować ogrodu kilka razy dziennie w poszukiwaniu jeży. Od ostatniego jeża goldenka wychodzi na ogród pod kontrolą też ze względu na własne bezpieczeństwo (złapała brodawczaka). Jednak na początku nie mogli przewidzieć,że przyniesie im taki prezent (mnie też do głowy by nie przyszło,że pies może się zainteresować jeżem i go nosić:lol:-mój kompletnie olewa).[/QUOTE]
Wybacz inaczej to zrozumiałam.

Link to comment
Share on other sites

Mimo, że nie mieszkamy na skraju miasta to często pod koniec jesieni na ogródku pojawiały się jeże. Mieliśmy sunię w typie pinczera miniaturowego = napalona na gryzonie etc. Więc, jak zauważyliśmy, że gdzieś na ogrodzie jest jeż (suczka wtedy cały czas "czatowała" w tym miejscu) to suczka do domu, a jeż w bezpieczniejsze miejsce (krzewy itd., żeby go suczka nie dorwała). Nie wyobrażam sobie, żeby mój pies targał w pysku bezbronnego jeża, który na dodatek jest w Polsce zwierzęciem [B]chronionym[/B]. Przecież to nie jest, jak wspomniała [B]zaginiona sara[/B] patyk czy też kamień, to żywe i czujące stworzenie...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Dioranne']Mimo, że nie mieszkamy na skraju miasta to często pod koniec jesieni na ogródku pojawiały się jeże. Mieliśmy sunię w typie pinczera miniaturowego = napalona na gryzonie etc. Więc, jak zauważyliśmy, że gdzieś na ogrodzie jest jeż (suczka wtedy cały czas "czatowała" w tym miejscu) to suczka do domu, a jeż w bezpieczniejsze miejsce (krzewy itd., żeby go suczka nie dorwała). Nie wyobrażam sobie, żeby mój pies targał w pysku bezbronnego jeża, który na dodatek jest w Polsce zwierzęciem [B]chronionym[/B]. Przecież to nie jest, jak wspomniała [B]zaginiona sara[/B] patyk czy też kamień, to żywe i czujące stworzenie...[/QUOTE]
Tak już napisałam-to nie jest tak,że radośnie pozwalają jej na wyszukiwanie jeży. Pewnych rzeczy naprawdę nie da się przewidzieć-po tych akcjach (pies przyniósł jeża ze 3 razy i załapał brodawczaka) uważają i na psa i na jeże. Jednak nie przewidzieli,że puszczając sukę na ogród może ona wrócić z żywą niespodzianką-gdyby miała instykt myśliwski, szukała zwierząt na spacerach, szczekała na jeże pewnie by uwazali na to od początku. Gdyby była agresywna do innych zwierząt (nawet małych) pewnie nie bylaby puszczana na ogród bez kontroli. A tak zdarzyło się,że przyniosła jeża, na szczeście nie uszkodziła go-rodzice dziewczyny trochę się pośmiali (bo wyglądało to komicznie) i zaczeli uważać. Mój kot też kiedyś upolował ptaszka (przez uchylone do góry okno!!kot nie wychodzący,ja byłam w pokoju obok) i też mnie to zaskoczyło. Nie da się mając zwierzę przygotować na każdą ewentualność.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica']Ps. Co do piesków luzem. Wczoraj miałam paskudne zdarzenie :( Spacer z psami rano, dzień targowy (w mojej mieścinie oznacza to pełno aut na ulicach). Idę jedną z głównych ulic i nagle z otwartej bramy wybiega pies, w typie jamnika... Wrzeszczę, żeby stanął, ale on nic.. Auto trzasnęło go w głowę. Uciekł z powrotem w bramę. Zatrzymałam jadące auta, pędem pobiegłam do tego domu, zawołałam właściciela... "Ale on nigdy nie wybiega". Ale teraz wybiegł... Schował się w takiej wnęce domu, facet go wyciągnął, mówi, że ma znajomego weta. A dziś poszłyśmy tam z mamą, okazało się, że psa musieli uśpić, takie miał złamanie szczęki.
Czuję się tak paskudnie, jak tylko można. Staram się o tym nie myśleć, ale widok tego zakrwawionego pyska... Biedny piesek, chciał tylko do nas podejść :-(

Wiem, że to wina właściciela i tak dalej. Ale nawet nie jestem w stanie być zła, po prostu okropnie mi przykro, że akurat tam byłam, akurat chciał do moich psów podejść. Gdybym widziała go w bramie, to bym tam nie poszła w ogóle, ale wybiegł tak nagle...[/QUOTE]

To nie Twoja wina, tylko nieodpowiedzialnych właścicieli. Rozumiem, co czujesz... Pewnie też bym się strasznie czuła, gdybym była świadkiem śmierci psa, który chciał podbiec do mnie... Ale nie możesz sobie nic zarzucić, skąd mogłaś przewidzieć, że z bramy wyskoczy pies?

Teraz mi się przypomniała sytuacja, jak kiedyś szłam ze swoim yorkiem, a z bramy obok (zamkniętej) wybiegł do nas inny york. Bez problemu przeszedł sobie między prętami, a dziecko zaczęło krzyczeć z przerażeniem ;) Dobrze, że nic mu się nie stało... Zastanawiam się też czasami, jak można mieć tak mało wyobraźni, by np. mieć jednocześnie psa i niezabezpieczony balkon albo pozwalać mu bez kontroli siedzieć na parapecie przy otwartym oknie na 1. piętrze... Dość często widzę psy w tak niebezpiecznych miejscach...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='gosikf & dogs']żeby tylko na 1 piętrze... widziałam i na 4[/QUOTE]

A no właśnie...pies sąsiadów moich rodziców z czwartego piętra, spadł z balkonu... Póki był młodszy to nie było problemu, bo się nie mieścił miedzy szczebelkami, ale jak był już starutki to i chudzieńki... No i spadł. :(

Link to comment
Share on other sites

Moim sąsiadom również staruszek (18 lat) spadł z trzeciego piętra, prawdopodobnie się poślizgnął, po tym zdarzeniu musieli go uśpić. Innym znowu z szóstego skoczył kot i się połamał. Do głowy i jednym i drugim nie przyszło, żeby zabezpieczyć balkon...

Link to comment
Share on other sites

jezu, horror po prostu, duża nieodpowiedzialność zostawiać psa w oknie, mój jak był malutki i było niebezpieczeństwo, że się zmieści między szczebelkami, nie zostawał na balkonie bez nadzoru. Teraz mam koty i balkon jest cały osiatkowany.

Link to comment
Share on other sites

Ja zawsze noszę gaz. Użyłam go, gdy dość duży, latający luzem pies zaatakował mojego. Swojego zdążyłam złapać na ręce ale tamten nie odpuszczał, więc psiknęłam na niego. Uciekł błyskawicznie. Co ciekawe, zapamiętał sobie to, bo teraz omija nas z daleka. Kiedyś szłam ulicą, a ten agresor atakował innego psa. Jak mnie zobaczył to uciekł, mimo, że gazu nie miałam, bo szłam sama bez psa. Co na to właściciel, nie wiem, bo to pies, który sam się wyprowadza.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']a ja mam pytanie troche z innej beczki, ale mysle, ze watek jest dobry.

kilka osob pisalo tu o gazie piperzowym.
czy ktos go uzyl? czy tylko na pogrozkach sie skonczylo?

i jaka byla reakcja psa potraktowanego ta bronia? a jaka jego wlasciciela?[/QUOTE]
Też jestem ciekawa reakcji psa (właściciela nie).
Gaz noszę, nie było konieczności użyć.

Link to comment
Share on other sites

Sytuacja z dziś, która naprawdę wyprowadziła mnie z równowagi... :angryy:


Idę z przyjaciółką jak zawsze z psami, na polanie za blokiem. Bawiły się. Widzimy nieznajomego psa, od razu upinamy psy. Pies olbrzym, coś jak mastif, puszczony luzem... z nim dwóch facetów trzymających sanki z dziećmi... :roll: Gdy pies zaczął pruć w naszą stronę , od razu chwyciłam psa na ręce, bo wiedziałam, że nie lubi dużych samców. Wtedy pies jeszcze szybciej ruszył na mnie.
Spanikowana, zaczęłam wrzeszczeń na faceta, żeby zabrał psa :angryy: Zawołał, na szczęście zawrócił.... i usłyszałam komentarz:
'To już jest zoofobia' jeszcze z ironicznym uśmieszkiem. :angryy: Gdzie się rodzą tacy idioci ? Nie no oczywiście, kiedy biegnie do mnie wielkie bydle, a mój pies nie akceptuje samców, powinnam jeszcze biec mu na powitanie i dziękować facetowi na kolanach, że jego pies zjadł mojego :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paulaa.']Sytuacja z dziś, która naprawdę wyprowadziła mnie z równowagi... :angryy:


Idę z przyjaciółką jak zawsze z psami, na polanie za blokiem. Bawiły się. Widzimy nieznajomego psa, od razu upinamy psy. Pies olbrzym, coś jak mastif, puszczony luzem... z nim dwóch facetów trzymających sanki z dziećmi... :roll: Gdy pies zaczął pruć w naszą stronę , od razu chwyciłam psa na ręce, bo wiedziałam, że nie lubi dużych samców. Wtedy pies jeszcze szybciej ruszył na mnie.
Spanikowana, zaczęłam wrzeszczeń na faceta, żeby zabrał psa :angryy: Zawołał, na szczęście zawrócił.... i usłyszałam komentarz:
'To już jest zoofobia' jeszcze z ironicznym uśmieszkiem. :angryy: Gdzie się rodzą tacy idioci ? Nie no oczywiście, kiedy biegnie do mnie wielkie bydle, a mój pies nie akceptuje samców, powinnam jeszcze biec mu na powitanie i dziękować facetowi na kolanach, że jego pies zjadł mojego :diabloti:[/QUOTE]

Niby czym mieli się panowie przejmować skoro ich psu nic nie groziło. Egoiści i tyle. A przy okazji totalny brak wyobraźni.

Link to comment
Share on other sites

To o czym tu napiszę zdarzyło się jakieś półtora roku temu. Na osiedlu, na którym wtedy mieszkaliśmy pojawiał się często facet - brzydko mówiąc: pan żul spod sklepu. Pan żul miał pięknego młodego ONka (lub mieszkańca). Niestety ten pies od zawsze był agresywny, a pan żul przypinał go sobie na przykład do płotu i szedł do garażu innego pana żula. Ale nie w tym rzecz...
Tego co się stało nie widziałam, ale widział to mój chłopak:
Chodnikiem przed blokiem szedł duży facet z psem rasy Husky - elegancko na smyczy, z kagańcem. A na przeciwko szedł pan żul ze swoim ONkowatym agresorem. No i oczywiście draka. ON rzucił się z zębiskami na Huskacza, a ten nie miał się nawet jak bronić bo miał kaganiec. No to co, duży facet swojego psa na ręce (!), a ONek na faceta, żeby tylko się dostać do Huskyego. Skończyło się to tak, że ON wywalił faceta trzymającego psa tak, że mężczyzna uderzył głową w chodnik, a pan żul rozglądając się czy ktoś tego nie widział ulotnił się w trzy sekundy.

Mój komentarz chyba jest tu zbędny.:flaming:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='paulaa.']Sytuacja z dziś, która naprawdę wyprowadziła mnie z równowagi... :angryy:


Idę z przyjaciółką jak zawsze z psami, na polanie za blokiem. Bawiły się. Widzimy nieznajomego psa, od razu upinamy psy. Pies olbrzym, coś jak mastif, puszczony luzem... z nim dwóch facetów trzymających sanki z dziećmi... :roll: Gdy pies zaczął pruć w naszą stronę , od razu chwyciłam psa na ręce, bo wiedziałam, że nie lubi dużych samców. Wtedy pies jeszcze szybciej ruszył na mnie.
Spanikowana, zaczęłam wrzeszczeń na faceta, żeby zabrał psa :angryy: Zawołał, na szczęście zawrócił.... i usłyszałam komentarz:
'To już jest zoofobia' jeszcze z ironicznym uśmieszkiem. :angryy: [B]Gdzie się rodzą tacy idioci ? Nie no oczywiście, kiedy biegnie do mnie wielkie bydle, a mój pies nie akceptuje samców, powinnam jeszcze biec mu na powitanie i dziękować facetowi na kolanach, że jego pies zjadł mojego :diabloti:[/B][/QUOTE]


I to powinnas mu powiedziec, bo ja na Ciebie spojrzał, jak widział ze psa lapiesz w locie .... ;) widzac Twoj strach.... to w oczach niego wyszłaś na zoofobie :razz:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WiedźmOla']To o czym tu napiszę zdarzyło się jakieś półtora roku temu. Na osiedlu, na którym wtedy mieszkaliśmy pojawiał się często facet - brzydko mówiąc: pan żul spod sklepu. Pan żul miał pięknego młodego ONka (lub mieszkańca). Niestety ten pies od zawsze był agresywny, a pan żul przypinał go sobie na przykład do płotu i szedł do garażu innego pana żula. Ale nie w tym rzecz...
Tego co się stało nie widziałam, ale widział to mój chłopak:
Chodnikiem przed blokiem szedł duży facet z psem rasy Husky - elegancko na smyczy, z kagańcem. A na przeciwko szedł pan żul ze swoim ONkowatym agresorem. No i oczywiście draka. ON rzucił się z zębiskami na Huskacza, a ten nie miał się nawet jak bronić bo miał kaganiec. No to co, duży facet swojego psa na ręce (!), a ONek na faceta, żeby tylko się dostać do Huskyego. Skończyło się to tak, że ON wywalił faceta trzymającego psa tak, że mężczyzna uderzył głową w chodnik, a pan żul rozglądając się czy ktoś tego nie widział ulotnił się w trzy sekundy.

Mój komentarz chyba jest tu zbędny.:flaming:[/QUOTE]

A Twój chłopak co na to?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']a ja mam pytanie troche z innej beczki, ale mysle, ze watek jest dobry.

[B]kilka osob pisalo tu o gazie piperzowym.
czy ktos go uzyl?[/B] czy tylko na pogrozkach sie skonczylo?

i [B]jaka byla reakcja psa potraktowanego ta bronia?[/B] a jaka jego wlasciciela?[/QUOTE]

[quote name='rozi'][B]Też jestem ciekawa reakcji psa [/B](właściciela nie).
Gaz noszę, nie było konieczności użyć.[/QUOTE]

Kiedyś tu pisałam o sytuacji, która przytrafiła mi się, gdy moja sunia miała parę miesięcy. Dodam tylko, że była wtedy strasznym łobuzem i cwaniakiem. No i jest moim pierwszym w życiu psem :)
Pewnego dnia poszłam na uczelnię. Założyłam sobie kurtkę, a płaszcz z gazem pieprzowym w kieszeni wisiał sobie w szafie w przedpokoju. Młoda otworzyła szafę, sciągnęła płaszcz z wieszaka, a z kieszeni wyciągnęła owy gaz i przegryzła opakowanie.
Gdy wróciłam do domu, myślałam, że umrę - DOSŁOWNIE. Wszystko mnie piekło - cała skóra, usta, nos i oczy. Nie mogłam przestać płakać i kaszleć. A pies? - biegał ucieszony po pachy, że pańcia przyszła.
Przypuszczam, że "narozrabiała" tuż przed moim powrotem, bo pojemnik jeszcze "posykiwał".
Ale chodzi o sam fakt - ona nawet nie kichnęła!
Dlatego myślę, że to wszystko zależy od konkretnego osobnika. Na mojego psa gaz w ogóle nie działa. Natomiast w przypadku ewentualnego ataku agresora może być pewnie pomocny jako "element zaskoczenia" ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='rozi']
I w dodatku nie wiedziałam, że podbiegacze [B]psują[/B], podbiegacze były podbiegaczami, (...).[/QUOTE]
Odniosę się do tego urywku, wyrwanego z kontekstu, [B]Rozi[/B]. Tak, podbiegacze psują. Ćwiczę z psem chodzenie na luźnej smyczy, podbiega podbiegacz i pies zaczyna się z nim bawić, ciągnąc na smyczy. Czyli nasze pierwsze kroki w rozproszeniach poszły w las i musimy się cofnąć do poprzedniego kroku. Ja odwrócę uwagę psa od podbiegacza, ale podbiegacz może być namolny. Jak jest to większy pies, to puszczam swojego ze smyczy - a niech się bawią, ja nie będę się szarpać. Przy mniejszych psach, typu np. York, psa trzymam na smyczy, bo mój pies podczas zabawy pracuje głównie łapami i mógłby przewrócić Twojego na ziemię i nadepnąć. Pomijając, że bardzo nieprzyjemne jest utrzymywanie takiego psa na smyczy, to jeszcze nauka poszła nieco w las. Ja osobiście pracuję, a co drugi weekend mam studenckie zloty, więc przez taki bzdet tracę drogocenny czas. Twój młody psiak potrzebuje socjalizacji - ok, umów się z innymi psiarzami z Twojej okolicy na wspólne spacery i zabawy między psami.
I to nie tyczy się tylko psów, które chodzą bez smyczy, ale również tych, które na smyczy mijają sie w bliskim kontakcie. "Oj, one się tylko przywitają ze sobą i lecimy dalej!" ... Wychodzi na to, że ucząc się czegoś z psem w terenie muszę wychodzic na spacery po 23... A o 6-tej rano pobódka ;) Także nie dziw się, że niektórym nawet te przyjaźnie nastawione podbiegacze w ramach socjalizacji działają niektórym na nerwy ;)
PS u mnie w bloku są przynajmniej dwa Yorki, które biegają luzem. Nie mam żadnych pretensji do właścicieli, że chodzą z nimi bez smyczy, ALE... wystarczyłoby przypiąć psa do smyczy/flexi, a kiedy zobaczy drugiego psa na horyzoncie - porozumieć się w człowiekiem, tak, by ten miał czas stosownie zareagować. Mój pies przed przywitaniem się z Twoim usiadłby na moment, potem puściłabym go ze smyczy, żeby się z nim pobawił. Istnieje znaczna różnica między spontanicznym przywitaniem się a zaplanowanym. Przynajmniej dla mnie, bo wtedy mogę Ci w spokoju wytłumaczyć, że przywitanie sie mojego psa z Twoim to żadna nauka socjalizacji dla Twojego... wręcz przeciwnie, Twój tylko się wytraszy, bo jak wspominałam - mój pies pracuje łapami i jest trochę większy.

Edited by zen1atta
Link to comment
Share on other sites

[quote name='omry']A Twój chłopak co na to?[/QUOTE]
Widział to przez okno, co więc mógł?
Mówił, że chciał po całej 'błyskawicznej akcji' pójść do tego faceta, który się przewrócił, żeby zobaczyć czy przypadkiem nie ma rozwalonej głowy, ale jak wrócił po chwili do okna to nikogo już nie było.
[quote name='Diora']
(...)
Dlatego myślę, że to wszystko zależy od konkretnego osobnika. Na mojego psa gaz w ogóle nie działa. Natomiast w przypadku ewentualnego ataku agresora może być pewnie pomocny jako "element zaskoczenia" [IMG]http://www.dogomania.pl/forum/images/smilies/icon_wink.gif[/IMG][/QUOTE]
Albo element rozwścieczenia...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...