Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Słuchajcie, to ja chyba wymiękłam i potrzebuję rady.

Pod koniec roku przeprowadzamy się z TŻtem - ale już chodzimy na spacery w okolice naszego nowego gniazdka. Tereny piękne - wielkie łąki, praktycznie za miastem, zero ludzi, czasem jakaś sarna, zając czy inny zwierz, rzeka. No i na tym terenie stoi (w środku łąk) wielki dom. Niestety, nie ma ogrodzenia. I niestety, mieszka tam alaskan (albo coś w typie, ale pies pikny). Za każdym razem, gdy przechodzimy w pobliżu (czyli ok. 100-200 metrów od tego domu) - a nei da się inaczej wejść w łąki - pies wybiega. Nie jest agresywny, ale strasznie namolny, no i notorycznie próbuje wskakiwać na Zuzkę.

Co można z tym zrobic? Zwierzaka szkoda strasznie, bo właściciele chyba mają go głęboko... kilka razy interweniowało już schronisko (w tym raz po naszym telefonie) ale sytuacja się powtarza - chyba pies po prostu przez wlaścicieli jest spowrotem zabierany.
Troche mi zaczyna brakowac cierpliwości - głównie do właściiceli, bo pies nic nie jest winny.
Jakieś pomysły, jak działać?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zaginiona sara']Pekiny mają charakter i nie da się ukryć...[/QUOTE]

Fajowsko :) Jednak myślę, że to nie zwalnia właścicieli z obowiązku ich wychowania i kontrolowania, bo przecież można powiedzieć, że sto innych ras także "ma charakter" - choćby jamniki, JRT, yorki, sznupki mini i inne niewielkie psiaki.

[quote name='mańka_']Słuchajcie, to ja chyba wymiękłam i potrzebuję rady.

Pod koniec roku przeprowadzamy się z TŻtem - ale już chodzimy na spacery w okolice naszego nowego gniazdka. Tereny piękne - wielkie łąki, praktycznie za miastem, zero ludzi, czasem jakaś sarna, zając czy inny zwierz, rzeka. No i na tym terenie stoi (w środku łąk) wielki dom. Niestety, nie ma ogrodzenia. I niestety, mieszka tam alaskan (albo coś w typie, ale pies pikny). Za każdym razem, gdy przechodzimy w pobliżu (czyli ok. 100-200 metrów od tego domu) - a nei da się inaczej wejść w łąki - pies wybiega. Nie jest agresywny, ale strasznie namolny, no i notorycznie próbuje wskakiwać na Zuzkę.

Co można z tym zrobic? Zwierzaka szkoda strasznie, bo właściciele chyba mają go głęboko... kilka razy interweniowało już schronisko (w tym raz po naszym telefonie) ale sytuacja się powtarza - chyba pies po prostu przez wlaścicieli jest spowrotem zabierany.
Troche mi zaczyna brakowac cierpliwości - głównie do właściiceli, bo pies nic nie jest winny.
Jakieś pomysły, jak działać?[/QUOTE]

Jeśli czujecie się na siłach, to może po prostu pójść i porozmawiać z tymi ludźmi? Nie wiem jednak, czy puszczanie tego psa samopas wynika z ich niewiedzy czy lenistwa czy jeszcze jakichś innych powodów.

Co do złotych rad - mnie się szalenie podobało, jak pan od labradorki stwierdził, że noszone przeze mnie na spacery żarcie to PRZEKUPSTWO :diabloti: i pies musi znać mores, bo jest psem! Szkoda tylko, że ten sam pan któregoś dnia musiał pięć razy wracać po swoją sukę, bo wolała zostać z nami (bawiłyśmy się piłkami) niż iść z nim :evil_lol:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Fajowsko :) Jednak myślę, że to nie zwalnia właścicieli z obowiązku ich wychowania i kontrolowania, bo przecież można powiedzieć, że sto innych ras także "ma charakter" - choćby jamniki, JRT, yorki, sznupki mini i inne niewielkie psiaki.

[/QUOTE]
Ja to doskonale rozumie, u mnie wszystkie pekiny pod blokami chodzą na smyczach, bo właściciele wiedzą, że to lwy w małym ciele i mogą nie posłuchać.
Trzeba by zapytać tych co radośnie puszczają pieseczki gryzące albo plujące się.

Dzisiaj uczyłam zapchlonego kundelka czekać na jedzenie jak dzielę, i dowiedziałam się, że ten pchlaczek im z misek wyjada z przed nosa, może gruba schudnie :), jakieś chody ma ten pies.
Biedak opryskany fiprexem i dalej pchły go męczą...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']
Jeśli czujecie się na siłach, to może po prostu pójść i porozmawiać z tymi ludźmi? Nie wiem jednak, czy puszczanie tego psa samopas wynika z ich niewiedzy czy lenistwa czy jeszcze jakichś innych powodów.[/QUOTE]

Wiesz co, tak jak rozmawialismy z wędkarzami i sasiadami - przy okazji - to wywnioskowaliśmy, że tam kiedyś było pseudo (nie jakies wielkie, ale jednak - bo ludzie mieli sukę i psa, kupili je równocześnie i suka miała co cieczkę szczeniaki). Nie wiem na ile to prawda, a na ile ploty/ktoś coś źle zrozumiał, ale faktem jest, że ja nie wiem, jaka wiedza jest potrzebna do tego, by wiedzieć, że skoro się nie ma płotu, to pies nie moze chodzić luzem - szczególnie, że lądował kilkukrotnie w schronisku.

TŻ też mówi, że trzeba któregoś razu im po prostu psa przyprowadzić i powiedzieć - ale coś czuję, ze nas po prostu pogonią i tyle tego będzie...
Nie wiem, na straż miejską dzwonić? Na policje?

Link to comment
Share on other sites

Na SM i w ogóle bym się zastanowiła czy psa po prostu nie wziąć do schroniska, nic nikomu nie mówić - ot, przyplątał się, na pewno jest w kołtunach i do najczystszych nie należy więc nikogo to nie zdziwi. A jak jest możliwość, to do innego schroniska niż zwykle. Tyle że to pewnie też nie rozwiązanie, bo bardzo możliwe, że pojawi się na jego miejscu inny pies.. ale może właścicielom szkoda będzie zachodu o kolejnego "stróża".

Link to comment
Share on other sites

Ja mimo iż od jakiegoś już czasu jestem DT dla suczek i szczeniaków, wiernie pomagam naszym okolicznym fundacjom, swojego psa będę miała z hodowli. Bo szanse na adopcje 2 miesięcznego cocker spaniela, podpalaną czekoladę i to jeszcze suczkę, jest mało prawdopodobne ;) a dlaczego taki? kocham te psy, mam już takiego i za nic w świecie raczej nie zmienię rasy ;) więc już się boję komentarzy :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']Na SM i w ogóle bym się zastanowiła czy psa po prostu nie wziąć do schroniska, nic nikomu nie mówić - ot, przyplątał się, na pewno jest w kołtunach i do najczystszych nie należy więc nikogo to nie zdziwi. A jak jest możliwość, to do innego schroniska niż zwykle. Tyle że to pewnie też nie rozwiązanie, bo bardzo możliwe, że pojawi się na jego miejscu inny pies.. ale może właścicielom szkoda będzie zachodu o kolejnego "stróża".[/QUOTE]
Nie, pies nie wyglada na zaniedbanego. Poza tym - wtedy też nikt nic nikomu nie mówił, po prostu zadzwonilismy do schroniska, poczekalismy z psem i psa zabrali. I w naszym mieście jest tylko jedno schronisko, więc raczej opcji nie ma, by do innego.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Soko']A pracownicy schroniska nic im nie mówili?
Jeśli nie to można podejrzewać że na psie im na swój wiejski sposób zależy i i tak znajdą następnego ;/[/QUOTE]

Wiesz co, no nie wiem, jak mogli mówić - bo my gdy to zgłaszalismy, to jeszcze nie wiedzielismy, skąd pies jest. Pierwszy raz jak go spotkalismy, to to było w pewnym oddaleniu od tego domu (spacerkiem to nam ze 20 minut zeszlo). Dopiero później, po rozmowach z wędkarzami i sąsiadami doszlismy, że to jest jeden i ten sam pies. No a teraz to juz po prostu widzimy skąd do nas biegnie :-(

Słuchajcie, a wiecie, co realnie w tej sprawie moze zrobic SM?
Bo może oni są najzwyczajniej w swiecie po prostu głupi? Nie wiem, mandat jakis moze im wystawic? Moze za ten brak ogrodzenia przy psie luzem./..?
Nie wiem sama, a psa mi jest strasznie zal...

Link to comment
Share on other sites

Powinni im zwyczajnie wystawić mandat za psa puszczonego luzem, niezgodnie z przepisami, w dodatku bez opieki... Jakie są przepisy w Białymstoku? Obstawiam, że minimum smycz, czyli jak ktoś tak wypuszcza psa = mandat za brak zasmyczenia. Jak macie SM, to dzwońcie na SM - jak SM nie ma to policja... Tylko tu warto podkreślić, że Wy się psa boicie, że może stwarzać zagrożenie, bo jak powiecie "on nam napastuje pieska" to możliwe, że nie potraktują Was zbyt poważnie...

Link to comment
Share on other sites

Pies nie ma prawa latać luzem, przynajmniej w Toruniu, od razu wlepili mandat. Możecie powiedzieć że duży pies, boicie się że mu coś odbije, że może podlecieć do małego dziecka, starszej osoby, że dla Was jest to dyskomfort raczej tymi kategoriami bo tak jak mówi Martens, strachu psa nikt nie weźmie na serio.

Link to comment
Share on other sites

U nas ma być na smyczy i w kagańcu.
I jest u nas oczywiście SM, znacznie bardziej upierdliwa niż Policja ;-)

Dobra, więc następnym razem tak zrobimy. Dzięki za pomoc.



Ps. Nie no, na tekst z "napastowaniem pieska" bym nie wpadła - szczególnie, że nasze "pieski" sa wielkości tamtego.... :-D

Link to comment
Share on other sites

Z tego co wiem to w Lesznie pies musi być na smyczy, a puszczany luzem może być, ale na pysku musi mieć kaganiec. ;) Chociaż chwilami nawet pies w kagańcu może być niebezpieczny. Walnę historyję. :cool3:
Moja koleżanka mieszka na końcu miasta, wychodzi z domu i psa może swobodnie spuścić, bo są pola. To znaczy mogłaby go spuścić, bo sunia niezbyt słucha. Jednak nawet gdyby była usłuchana, wytresowana to koleżanka po wydarzeniach sprzed roku na pewno, by jej nie puściła. Wyszła z sunią na spacer, Teea na smyczy. Gdy już wracała do domu, podleciał do nich amstaff lub pitbull w kagańcu. Koleżanka w sumie niezbyt tym się przejęła, bo jej seterka nie leci innym psiakom do gardeł. Poszła kilka kroków, a tamten wyswobodził się z kagańca i dopadł sunię. :-( Mało brakowało, a seterka byłaby uduszona. Na szczęście rana szybko się zagoiła i w ogóle, ale po tym zdarzeniu koleżanka nabrała zdania iż każdego pitbulla czy amstaffa należałoby zastrzelić. :shake: Po prostu, jak to usłyszałam zrobiłam takie oczy: :crazyeye:. Dodam, że ani koleżanka, ani jej rodzice nie zadzwonili do straży miejskiej czy policji, bo uważali, że wielkiego odszkodowania nie dostaną. :angryy:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aniawis39']Na szczęście rana szybko się zagoiła i w ogóle, ale po tym zdarzeniu koleżanka nabrała zdania iż każdego pitbulla czy amstaffa należałoby zastrzelić. :shake:[/QUOTE]

No tak, przecież pogryzł, bo to amstaff czy tam pitbull :diabloti:
Niejeden seter pewnie pogryzł już komuś psa, więc ciekawe czy koleżanka byłaby taka dosadna w poglądach, gdyby ktoś zdjął pukawką jej sukę - bo gdzieś jakiś seter przydusił pieska...

Link to comment
Share on other sites

Jezu, a co to za frajda z posiadania psa, gdy musi on ciągle chodzić na smyczy i w kagańcu O.o

W Poznaniu też niby tak jak wszędzie- smycz, kaganiec i inne blabla, prawda jest taka, że trzeba mieć pecha żeby wlepili ci mandat.

W Kołobrzegu to samo. Niby zakaz chodzenia z psem na plażę a sporo ludzi go łamie (w tym ja, ale tylko wieczorami albo wczesnym rankiem ;)). 3 razy miałam starcie. Raz policja, drugi SM, trzeci SG. Za każdym razem na piekne oczy i uśmiech poparty "oj..bardzo przepraszam, to się nie powtórzy" dostawałam upomnienie, nawet panowie nie przystępowali do prób wlepienia mi mandatu. Może na psiolubnych trafiałam ;)

Ja zaproponuję inne rozwiązanie- następnym razem jak pies zacznie się zasadzać i za Wami leźć to gaz pieprzowy i jedno krótkie psiknięcie. Wiem, drastyczne, ale w tej sytuacji to jedyne rozsądne rozwiązanie, bo ani SM nie pomoże, ani TOZ ani właściciele sami nie stana się odpowiedzialni.

Wiem jak to jest np. z TOZem. U mnie w sąsiedztwie facet trzymał dobermana. Pies miał chorobę skóry, z którą nic nie robili. Wyglądał przerażająco, jakby się żywcem rozkładał. Bąbel na bąblu, jak go zobaczyłam gdy wpadłam do domu po kilku miesiącach to mnie zamurowało. Ociekał ropą zmieszaną z krwią, nie miał właściwie w ogóle sierści. Przez pewien okres pies siedział na posesji sam, tylko raz dziennie ktoś przyjeżdżał żeby dac mu jeść. Ja bym od razu go odebrała. A ludzie z TOZu wezwani przez mojego ojca co zrobili? "Panie, pies jest dobrze odżywiony, nie ma podstaw do interwencji, nawet mu żeber nie widać. A jak na moje oko to zdechnie niedlugo i tak trzeba by go uśpić". Ten pies wył z bólu, cierpiał okrutnie (nawet na dogo nie widziałam jeszcze tak drastycznych zdjęć), a oni stwierdzili że nic nie mogą zrobić :]

Link to comment
Share on other sites

No oczywiście, bo przecież każdy amstaff, pitbull, doberman itp. to istny zabójca żądny krwi! ;) Seterka nie ma prawa wstępu do domu, mieszka w kotłowni lub czymś podobnym - tylko nazwy zapomniałam. Jest wypuszczana na ogród, dobrze żywiona jest, ale jak dla mnie to ta rodzina psów mieć nie powinna. :mad: Matka psa do domu wpuścić nie chce, bo jej kanapę zakudłaczy, a jej 3-letni synuś kłaczkiem się zakrztusi. W ogóle oni trochę nienormalni są, ale pewnie gdyby widzieli moją Mamę czy Ciocią z moim Śp. psem daliby nam kasę na lekarza. :evil_lol: Mają sąsiadów - Muzułmanów. Sąsiedzi mają suczkę, a'la JRT. Mieszkam 15 minut od nich. Umówiłam się z koleżankami na rowery, niedaleko domu tejże suczki. Wyruszam z domu, patrzę i co - Meggy biega sobie wesoło za jakimś facetem. :roll: Oczywiście bez obroży, a jak... Rozpoznałam ją od razu, podjechałam do niej. Znała mnie, więc mi zaufała. Wołając ją przez 15 minut doprowadziłam ją do koleżanek, a jedna z nich (ta od seterki) zaprowadziła Meggy do swoich państwa. Jak można być takim nieodpowiedzialnym to ja nie wiem. :angryy: "Prowadząc" Meggy przez ulicę, najadłam się strachu, bo sunia na ulicę musiała sobie wylecieć. Dziwię się, że mi gardło nie pękło. ;)

Link to comment
Share on other sites

ja dzis rano wrocilam z chorwacji. po plazy moje dwa setery biegaly z dwoma bullterrierami mojej siory oraz plywaly z nami po calej zatoce oraz ciagnely mnie na materacu.
nikt nam na ten temat nie powiedzial ani slowa a ich fan club na plazy z dnia na dzien byl coraz wiekszy.

od jakiegos czasu nie spedzam wakacji w polsce i zakaz chodzenia z psem na plaze to kolejny argument, zeby tego nie robic.



jesli zas chodzi o chamstwo, to wlasnie wrocilam z pierwszego polskiego spaceru od dwoch tygodni. musialam isc po mojego gnoja wymierzyc mu sprawiedliwosc, bo sie zawachal i nagle z tylu skoczyl na mnie mokry labrador popychajac mnie w pokrzywy i roze sprawiajac tym samym, ze moje opalone nogi stracily na urodzie. a mowilam, zeby nie wracac z wakacji...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='a_niusia']
od jakiegos czasu nie spedzam wakacji w polsce i zakaz chodzenia z psem na plaze to kolejny argument, zeby tego nie robic.[/quote]

No, jeszcze za czasów młodości mojej starszej suki nie było zakazu. A teraz co sezon...głownie się rozchodzi o to, że ludzie nie sprzątają po swoich pupilach gdy te narobią na piach.
Ale już ludzie srać na wydmach moga, mogą dzieci wysadzać do morza czy kopać mały grajdołek na ich potrzeby. Żenada.

Jak ktoś chce sobie konno przejażdżkę urządzić to ma "ułatwioną" sprawę- dotychczas jeździć można było, ale z szufelką na końskie odchody..


Bardziej od SM czy SG problem w psach na plaży widzą sami wczasowicze, na mnie nie raz z mordą wyskoczył jakiś spalony do czerwoności gość w przyciasnych slipach.

Link to comment
Share on other sites

My byliśmy w Grzybowie, chodziliśmy na niestrzeżoną plażę - sprzątaliśmy po psach, a jakże, za to wieczorami regularnie mijaliśmy brudne pieluchy albo butelki po piwie wbite w piasek :roll: Mój pies regularnie próbował wszamać końskie gówno, zostawione przez jeżdżącą tamtą plażą szkółkę jazdy :roll:

Link to comment
Share on other sites

Sama mieszkam w Gdańsku i jeżeli chodzi o spacery na plaży to "nie chodzimy w sezonie" ;)
1. jest zwykle za ciepło
2. jest stanowczo zbyt dużo ludzi (serio, co oni widzą w polskim morzu...:-o)
3. ludzie się czepiają (mam sporego psa...)
4. siuśków po psie nie zbiorę - taka prawda...

Najlepiej by było, gdyby zakaz był na przykład w godzinach 9-20 czy coś... Wieczorem nie ma na plaży tak wielu rodzin z dziećmi a i turyści z psami byliby bardziej zadowoleni i tłumniej przyjeżdżaliby do trójmiasta.
Drugą opcją jest wydzielenie kawałka plaży dla psów jak w Gdyni :)

Edited by Frances_B
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Frances_B']Sama mieszkam w Gdańsku i jeżeli chodzi o spacery na plaży to "nie chodzimy w sezonie"[/QUOTE]

Oczywiście, ja też, dlatego mam to gdzieś, co ktoś mówi - już mi zresztą powiedziała kiedyś pani, której nie pozwoliłam pogłaskać Jaxa "Taki ładny piesek, a taka niemiła pani" :diabloti:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='LadyS']Mój pies regularnie próbował wszamać końskie gówno, zostawione przez jeżdżącą tamtą plażą szkółkę jazdy :roll:[/QUOTE]

O tak, końskie kupy były najlepsze - pamiętam jak szłam na plażę ścieżką w lasku za wydmami, Cyc postawił klocka koło ścieżki, ja wyjęłam woreczek, ale jakoś podniosłam wzrok, a tam metr dalej końska sraka rozwleczona po całej ścieżce, na długości kilku metrów... Poczułam się z moim sprzątaniem małego bobeczka na boku ciut idiotycznie :cool3: W sumie kij na wydmach, ale na plaży... Już bym wolała wdepnąć w psiego klocka niż w te połacie nawozu, które tam gdzieniegdzie zostawały...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...