Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

Właściwie u nas robi się coraz gorzej. Na moich terenach, czyli po polnych dróżkach co raz więcej przemieszcza się agresywnych ONków z ich dumnymi właścicielami, którzy chwalą się, bo ich pies pogonił sarnę, obszczekał gościa czy zaatakował innego psa.
Niedawno w parku, czyli w miejscu publicznym, gdzie w pobliżu (za rogiem) stoją bloki, dwa domy samopomocy i jest ośrodek dla turystów, coś zaatakowało moją znajomą. Wzięła swojego psa na ręce, ale agresorek wyrwał go z rąk, pogryzł i gdyby nie jej koleżanka, nie wiadomo, co by się stało. A i tak skończyło się na szyciu.
No i kolejnym problemem są bezdomne, niepilnowane i zostawiane tutaj psy turystów. Te, które się "znają" łączą się w stada i patrolują okolicę. Podobno pogryzły już... człowieka.

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Dzisiaj spacerowałam z Mikrą. Z naprzeciwka nadciąga pan z rottkiem. Pies, jak to pies, z lekka zerka w stronę Mikry, więc Mikra chowa się mi za nogą. Facet odciąga słownie psa, który nawet się go słuchał. O, jak fajnie, myślę sobie, widzę nawet, że pies na lince spaceruje, właściciel świadomy, podoba mi się. I tu następuje kulminacja. Mikra na smyczy mija psa, facet łapie za linkę, wrzeszczy "Do nogi!" i... kopie psa z glana w żebra! Aż mi się słabo zrobiło... [/QUOTE]

Wybacz, po moich ostatnich przygodach w analogicznych sytuacjach wolałabym widzieć opisany przez Ciebie obrazek. Ja żałuję, ze moja noga nie była szybsza...
W przypadku moim mijanek z psami (mój pies przy nodze, od strony przeciwnej niż mijany pies, spokojny, ufający, ze jest bezpiecznie, mimo, ze psy się gapią)) w ostatnim momencie obcy pies (spasiona pseudoonka i wielki kundel) robi dziki zryw do przodu i w bok, wlaściciel bezwolnie leci za nim. Nie dotknęły niby nawet Sokera (centymetry), ale zdążyły go wystraszyć - więc moja porażka, bo ma mniej powodów, by mi ufać. :shake: :angryy:
I standard: na mój komentarz, że właściciel nie panuje nad psem i mógłby to przemyśleć słyszę, żebym się nie wymądrzała.

Link to comment
Share on other sites

Ja kiedyś byłam na spacerze psem i koleżanka i jej psem w centrum miasta i na deptaku przy plaży zobaczyłam niecodzienny widok, piękną amstaffkę prowadzoną a na sznurku...no ale poszłyśmy dalej ale po chwili kiedy byłysmy już przy ulicy spotkalyśmy ja znowu a dokładnie była bez smyczy po drugiej stronie ulicy i jak tylko nas zobaczyła znalazła się po drugiej stronie nie zważając na wołanie właściela ,okazało się ze facetowi wcześniej pies zginął a teraz się odnalazł a on poszedł ją odebrać bez smyczy:roll:

Link to comment
Share on other sites

Ja mam za to kolejną, standardową historię... a nawet kilka. Chodzę teraz wcześniej na spacery, bo jest chłodniej i psiak chętniej biega, no ale wraz z ochłodzeniem z domów wybyli ludzie. Pierwszy spacer był jakoś przed południem, bo Ejdanek dziki, głupawki dostał, więc wolałam jego energię spożytkować na bieganiu i zabawie poza ogrodem czy domem (w ogrodzie uwielbia kopać dziury co nie jest pożądanym zachowaniem; pracuję nad tym). Więc idziemy, jesteśmy już blisko naszej "polanki" niedaleko lasu i napotykam grupkę ludzi płci męskiej. Typowe "buraki" ;). W tym wypadku skończyło się na cmokaniu do psa i standardowym tekście na widok charta: "Chodź mały z nami na porządny spacer, bo widać, że twoja Pani nawet cię nie karmi". Ja z takich tekstów zawsze się śmieję, więc niezrażona poszłam dalej.
Drugi spacer... jakoś koło 15. Biegamy i bawimy się w tym samym miejscu, ale widzę, że na przeciwko ulicą idzie para z jakimś pieskiem, chyba był to jakiś kundelek. Wyszłam na polną drogę, żeby zobaczyć czy pójdą w naszą stronę, czy skręcą. Poszli do nas, mało tego, spuścili swojego psa, więc małego na ręce i idę przed siebie - do wejścia do lasu. Tam są dwie drogi, więc mogłam ich w razie czego wyminąć. Po drodze oczywiście spotkałam Pana, który wracał z grzybów i poczęstował mnie nieświadomy tekstem: "Pani puści tego pieska, po co go niesie". Odpowiedziałam grzecznie, że z tyłu jest inny pies (co nie zabrzmiało dobrze, zupełnie jakbym była przewrażliwiona, ale mój malec nie ma skończonych szczepień + właściciele na mój widok właśnie spuścili tego psa...), Pan powiedział, że rozumie i wnet sam się przekonał, że moje obawy są uzasadnione. Pies ze szczekiem i warkotem podleciał do jego nóg, ale na szczęście nie użarł. Eh, nie każdy pies jest łagodnym barankiem, ale może chociaż kaganiec albo zasmyczować jak idą inni ludzie...? :shake: Nie wiem, może go nie widzieli, może nie widzieli tez mnie i była to zwykła "gafa", co też mi się zdarza (kiedyś na polanę podjeżdżałam autem z mamą i pies podczas głupawki zawsze pod niego włazi; tak się z nami bawi... no, a dzisiaj stał tam samochód ludzi, którzy poszli na grzyby i mały raz się pod nim schował :razz:, ale drugi raz udało mi się go odwołać, co mnie bardzo cieszy :loveu:).

Na osłodę dodam, że spotkałam na pierwszym spacerze inną parę ludzi. Zupełnie mi obcy, Pani powitała krótkim "dzień dobry", a Pan zagadał o rasę. Pomylił whippeta z greyhoundem, ale szybko wytłumaczyłam różnice i tak krótko sobie porozmawialiśmy o chartach. Może to niewiele, ale i tak jest miłe :D

Swoją drogą to pierwsze takie sytuacje od dwóch tygodni... a spotykałam ludzi, z tym, że mijali nas obojętnie, albo z uśmiechem patrzyli na mojego kurdupla, idącego przy nodze (bo zmęczony :D). Z dzieciakami problemu o dziwo też nie mamy. Zawsze jak któreś nas widzi to tylko popatrzy i... to tyle. Pfu, pfu, żebym nie zapeszyła :razz:

Edited by Gezowa
Link to comment
Share on other sites

[quote name='warek44']To ja opiszę dzisiejsze zajście. Poszłam z psem i po drodze mijaliśmy panią z dzieckiem i yorkiem. Dziecko, jak to dziecko wyrwało do Timka chcąc go pogłaskać, a tu nagle matka wrzeszczy do niego:
- Kacper, wracaj nie dotykaj tego kundla, bo później będziesz przecież głaskał Kubusia!!!!! (imię yorka ;-))
Dziecko trochę zdziwione i rozczarowane zawróciło w połowie drogi i grzecznie poszło dalej za mamą i zostawili mnie z głupią miną, nawet nie zdążyłam niczego wymyślić żeby się odgryźć :shake: :diabloti:[/QUOTE]

Jezu co za wariatka:roll::lol:

Link to comment
Share on other sites

Dzisiaj miałam niezidentyfikowane chamstwo ;-) Wieczorem chodzimy na psią łąkę i nasze psy (pies i suka) biegają tam za piłeczką. Jedna z suk ma cieczkę, ale dzisiaj jej nie było, zapach został. Mój Rudy poza piłką świata nie widzi (kastrat), ale jak przyplątały się wioskowe burki zainteresował się nimi. Nadal się bawił, ale w końcu pognał za nimi. Wkurzyłam się, ale nie poszłam szukać psa. Schowałam się za krzakami i zawołałam. Nie miałam gwizdka. Słyszałam jego szczekanie na wsi. Zapaliłam papierosa, nie zdążyłam dopalić kiedy rudy wrócił. Język na wierzchu i duma, że obronił swoje suczki. Szlag mnie trafia, ale niestety od strony wsi nasza łąka nie jest ogrodzona.

Link to comment
Share on other sites

Właściwie to chamstwo widać z... Twojej strony... :mad: Pozwalasz psu biegać za innymi? To co z tego, że jest mały. Skoro nie reaguje na odwoływanie (w sumie to Ty go nawet nie odwołałaś) to nie powinien być spuszczany ze smyczy. Nie zdziwiłabym się, gdyby jeden z właścicieli tych burków przyszedł do Ciebie i porządnie na Ciebie nakrzyczał. Na wsi są inne realia, tam pies sąsiada jest praktycznie Twoim psem. Skąd wiem? Jeżdżę na wakacje do wiochy, w której nic nie ma, ale psy są. I tam dla takowych burków kupuje się kiełbasę by im dać. :p Więc również bym się nie zdziwiła, gdyby cała wieś: "Co on robi z Burkiem Nowaka?". A jeżeli Twój pies, by oberwał to wcale bym się nie zdziwiła. W takiej sytuacji leciałabym za psem ile sił w nogach, wołała i wołała, aż nie będzie przy mej nodze i na smyczy. I gdyby coś psu się stało nie miałabym pretensji do innych tylko do siebie, do samej siebie.
Ps. No wyskakuj z tekstem, że ja małolata itp. :cool3:

Link to comment
Share on other sites

No w drugą stronę chyba zaczynasz przeginać - ja nie uznaję, że "na wsi tak jest i już". Jeśli do nas podbiega jakiś wsiowy pies to ja go odganiam, zawsze stanowczo, a bywa nawet, że brutalnie, od swojej suki i naprawdę mam w d... że to "Burek Nowaka". Niech se Nowak ogrodzenie zrobi i psa nie puszcza samopas, bo to po pierwsze niezgodne z prawem, a po drugie świadczy o totalnym debilizmie i wdupiemaniu całego świata właściciela psa.

I o jakich pretensjach mówisz? Luzem mogą biegać tylko wsiowe burki, a "miastowe" to już nie? Oczywiście nie pochwalam puszczania psa luzem, jeśli nie umie wrócić na wołanie, ale skoro wszyscy mogą biegać luzem, to wszyscy, a nie tylko wybrani, więc pretensje każdy właściciel psa puszczanego samopas może mieć tylko do siebie.

Link to comment
Share on other sites

evel, a pozwoliłabyś pobiec swojej suce za "wsiowymi burkami" w celu przegonienia ich/zaatakowania czy czegokolwiek, tak żeby ta zniknęła Ci z oczu i na dobrą sprawę byś nie wiedziała czy któryś z tych "wsiowych burków" od niej nie oberwał?

Link to comment
Share on other sites

Z postu [B]ajeczki[/B] wywnioskowałam iż burki do Rudego i suczki nie podeszły, a Rudy poleciał za burkami. Oczywiście, że prawo obowiązuje wszystkich, ale chodziło mi o to co napisała teraz [B]beatrx[/B]. Mi również nie byłoby miło, gdyby jakiś pies leciał za moimi. W sumie to można się tu ciągnąć za ogony, bo sytuacja jest taka, że i burki i Rudy były luzem. Jednak burki nie podeszły, a Rudy za nimi poleciał. ;)

Link to comment
Share on other sites

[SIZE=2][SIZE=2]Uhh... muszę gdzieś wyładować swoją wściekłość ;<[/SIZE][/SIZE]wczoraj razem z mężem i Winim pojechaliśmy do znajomych. Była też jakaś para, której nie znam. Wini oczywiście zrobił furorę, ale zachowanie tej dziewczyny...
Traktowała mojego psa jak lalkę, trzymała go na siłę, mówiłam, żeby go puściła, to puszczała na minutę. Brała go koło siebie, on chciał iść, a ta trzymała go i darła się na niego "SIAD! ZOSTAŃ! NIE WOLNO!". No myślałam, że jej głowę o kafelki rozwalę O.o
Zabrałam go od niej i mówię niby żartobliwie "tak cię męczą, malutki...". Ale ona chyba zbyt tępa żeby zrozumieć... Wiadomo, że psiak mały, w nowym towarzystwie, to ciekawski. Chciał zobaczyć co się dzieje na stole, bo u nas stół jest wysoko, to nie widzi. Chwyciła go za pysk i mówi "ja to bym cię wtresowała" O.o mhm... już widzę jej metody.
Później go wzięła i zaczęła mu głośno gwizdać do ucha. Nic, tylko strzelić przez łeb.
W końcu powiedziałam, że idziemy, bo już nie umiałam tego wytrzymać. Zbieram jego matę do siusiania a ona "na dworze go uczcie lać, a nie na jakieś maty".
no kurde... Wini ma maty rozłożone profilaktycznie, bo załatwia się na dworze ;< ale wiadomo, że jak to taki maluch - na załowanie nie umie moczu trzymać, więc chyba lepiej żeby zlał się na matę, a nie na podłogę?
Ubieram mu szelki. Koleżanka mówi "no co ty chcesz, patrz jaki grzeczny". a ta panna "pewnie dziennie go leją w domu, to jest grzeczny". No i nie wytrzymałam i może niezbyt ładnie, ale odpowiedziałam "to, że ty masz ku*wa takie metody wychowywania, to nie znaczy, że ja też". O tyle mnie to zabolało, bo stosuję metodę tylko pozytywnego wzmocnienia...
Poza tym jak całkowicie obca osoba może się wtrącać w wychowanie nie swojego psa?! Co jej do tego?!
Ależ mnie zezłościła ;<

Link to comment
Share on other sites

[B]aesthete [/B]- dziwię się, że na początku jej nie zakazałaś dotykania swojego psa i tyle pozwoliłaś jej go męczyć. Pamiętaj, jesteś jego opiekunką, a jak jest szczeniakiem - to także wsparciem psychicznym, nie pokazuj mu, że nie może na Ciebie liczyć. Następnym razem w takiej sytuacji użyje zębów.

Ostatnio opowiadała mi znajoma analogiczną sytuację, ale z .. dzieckiem. Znajoma stała z synem, a jej koleżanka podeszła i zaczęła tarmosić małego. Mały mówił "Ne! Ne!", odsuwał się, krzyczał, nie chciał - ma etap nielubienia obcych. Niestety jego mama nie reagowała na nachalność koleżanki, toteż dzieciak (2 latka) nie wytrzymał i zaczął... Kopać tą koleżankę. Musiało go to skrajnie sfrustrować, bo nigdy wcześniej tak nie reagował .. :( Podobnie z psem - Twój pies, Twoja własność, nie pozwól go dręczyć. A co ona sobie gada, to niech gada, to już jest jej problem.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='zmierzchnica'][B]aesthete [/B]- dziwię się, że na początku jej nie zakazałaś dotykania swojego psa i tyle pozwoliłaś jej go męczyć. Pamiętaj, jesteś jego opiekunką, a jak jest szczeniakiem - to także wsparciem psychicznym, nie pokazuj mu, że nie może na Ciebie liczyć. Następnym razem w takiej sytuacji użyje zębów.

Ostatnio opowiadała mi znajoma analogiczną sytuację, ale z .. dzieckiem. Znajoma stała z synem, a jej koleżanka podeszła i zaczęła tarmosić małego. Mały mówił "Ne! Ne!", odsuwał się, krzyczał, nie chciał - ma etap nielubienia obcych. Niestety jego mama nie reagowała na nachalność koleżanki, toteż dzieciak (2 latka) nie wytrzymał i zaczął... Kopać tą koleżankę. Musiało go to skrajnie sfrustrować, bo nigdy wcześniej tak nie reagował .. :( Podobnie z psem - Twój pies, Twoja własność, nie pozwól go dręczyć. A co ona sobie gada, to niech gada, to już jest jej problem.[/QUOTE]

Zgadzam się. Nie wyobrażam sobie, żebym w imię... no właśnie, czego? "Miłej" atmosfery przy stole? Pozwoliła męczyć psa.
I mówię to z doświadczenia, bo nie raz miałam sytuacje, w których dość ostro reagowałam na takie akcje.

Link to comment
Share on other sites

No ja miałam pierwszy raz taką sytuację... i nie do końca wiedziałam jak się zachować. Na pewno drugi raz na coś takiego nie pozwolę.

Zabierałam jej go kilka razy, ale to nie pomagało, ale mówić jakoś się krępowałam, bo to przyjaciółka koleżanki, u której byłam... Dlatego też postanowiłam wyjść stamtąd, bo moje nerwy już były na granicy ;<

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Beatrx']evel, a pozwoliłabyś pobiec swojej suce za "wsiowymi burkami" w celu przegonienia ich/zaatakowania czy czegokolwiek, tak żeby ta zniknęła Ci z oczu i na dobrą sprawę byś nie wiedziała czy któryś z tych "wsiowych burków" od niej nie oberwał?[/QUOTE]

Wiem, że to może średnio wychowawcze, ale pozwalam mojej suce czasem pogonić jakiegoś podbiegacza, jednak ona wraca na jedno słowo. Skoro wszystkie "maltańczyki" na moim osiedlu mogą chodzić bez smyczy i próbują kopulować ze wszystkim, co na drzewo nie ucieka, bo "się bawią" to wychodzę z założenia, że moja też się może pobawić :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='evel']Wiem, że to może średnio wychowawcze, ale pozwalam mojej suce czasem pogonić jakiegoś podbiegacza, jednak ona wraca na jedno słowo. Skoro wszystkie "maltańczyki" na moim osiedlu mogą chodzić bez smyczy i próbują kopulować ze wszystkim, co na drzewo nie ucieka, bo "się bawią" to wychodzę z założenia, że moja też się może pobawić :roll:[/QUOTE]
ale mi nie chodzi o sytuację, kiedy na Twoje polecenie sucz leci "przywitać się" z namolnym pieskiem i po paru krokach wraca, jak tylko zawołasz tylko o puszczenie samopas tak, ze jej na oczy nie widzisz, a ona ma Cię w czterech literach i lata nie wiadomo gdzie. mój też umie przegonić psa, ale nie ma opcji, żeby tak robił samemu albo poleciał za psem nie zwracając na mnie uwagi.

Link to comment
Share on other sites

I właśnie z takiego powodu, że mój pies nie wraca w 100% sytuacji, biega [B]tylko[/B] na lince, przez co zostałam nieraz przez "szarych" obywateli, ale i dogomaniaków (!) posądzona o męczenie psa i nie dawanie mu możliwości wybiegania się :roll:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='aesthete'][SIZE=2][SIZE=2]Uhh... muszę gdzieś wyładować swoją wściekłość ;<[/SIZE][/SIZE]wczoraj razem z mężem i Winim pojechaliśmy do znajomych. Była też jakaś para, której nie znam. Wini oczywiście zrobił furorę, ale zachowanie tej dziewczyny...
Traktowała mojego psa jak lalkę, trzymała go na siłę, mówiłam, żeby go puściła, to puszczała na minutę. Brała go koło siebie, on chciał iść, a ta trzymała go i darła się na niego "SIAD! ZOSTAŃ! NIE WOLNO!". No myślałam, że jej głowę o kafelki rozwalę O.o
Zabrałam go od niej i mówię niby żartobliwie "tak cię męczą, malutki...". Ale ona chyba zbyt tępa żeby zrozumieć... Wiadomo, że psiak mały, w nowym towarzystwie, to ciekawski. Chciał zobaczyć co się dzieje na stole, bo u nas stół jest wysoko, to nie widzi. Chwyciła go za pysk i mówi "ja to bym cię wtresowała" O.o mhm... już widzę jej metody.
Później go wzięła i zaczęła mu głośno gwizdać do ucha. Nic, tylko strzelić przez łeb.
W końcu powiedziałam, że idziemy, bo już nie umiałam tego wytrzymać. Zbieram jego matę do siusiania a ona "na dworze go uczcie lać, a nie na jakieś maty".
no kurde... Wini ma maty rozłożone profilaktycznie, bo załatwia się na dworze ;< ale wiadomo, że jak to taki maluch - na załowanie nie umie moczu trzymać, więc chyba lepiej żeby zlał się na matę, a nie na podłogę?
Ubieram mu szelki. Koleżanka mówi "no co ty chcesz, patrz jaki grzeczny". a ta panna "pewnie dziennie go leją w domu, to jest grzeczny". No i nie wytrzymałam i może niezbyt ładnie, ale odpowiedziałam "to, że ty masz ku*wa takie metody wychowywania, to nie znaczy, że ja też". O tyle mnie to zabolało, bo stosuję metodę tylko pozytywnego wzmocnienia...
Poza tym jak całkowicie obca osoba może się wtrącać w wychowanie nie swojego psa?! Co jej do tego?!
Ależ mnie zezłościła ;<[/QUOTE]
Pamiętaj - twój pies, ty ustalasz zasady, ty wychowujesz, nie miej skrupułów następnym razem i reaguj stanowczo. Ja po próbach wychowawczych mojego kolegi , który uważa, że jest polskim Cesarem Millanem wystawiłam go za drzwi (a miał 100 km do Warszawy). Jemu przeszkadza wszystko - że psy biegają za frisbee, szczekają jak ktoś biega pod płotem, leżą jak on przechodzi a nie wstają, nie robią waruj jak wszyscy jedzą itd. Ciągle wyciągał dwa palce mówiąc kszsz, próbował łapać aby "zdominować" czyli uwalić psa na boku, szturchał nogą jak spały aby się podniosły gdy on przechodził, przeganiał od stołu w ogrodzie choć psy nie żebrzą a jedynie leżą opodal- masakra jak dla mnie. Psy są wychowane, grzeczne i przyjacielskie nie widzę powodu aby nieustannie je tresować szczególnie jak jesteśmy w naszym domu na wsi gdzie mają szansę trochę postróżować i poszaleć. Nastrój wiejskiej idylli prysł i wszyscy znajomi tylko musieli go pilnować aby nie karcił psów.

Link to comment
Share on other sites

Nie wiem czy to chamstwo ale przyznam że poczułam się dziwnie. Niedawno odeszło moje maleństwo, przegraliśmy z chorobą. Powoli zaczęłam się zastanawiać nad kolejnym psim przyjacielem. Pierwsza myśl adopcja (poprzednie psy to zawsze znajdy etc.) jednak jednemu nie mogłam zapewnić takich warunków jak chciałabym a drugi okazało się że poluje na koty (a ja mam starszego kotowatego w domu).
Po tym zaczęłam poważnie zastanawiać się nad zakupem psiaka z rodo. I co usłyszałam od kobiety zajmującej sie m.in. adopcjami: [B]" no tak bo ci na RASIE zależy nie na charakterze psa" [/B]było to wypowiedziane z taką wzgardą... zatkało mnie w pierwszej chwili i babka nawet nie dała mi możliwości odpowiedzieć odchodząc i mrucząc coś o snobach...
A ja bym chciała raz mieć szczeniaka którego mogę sobie ułożyć a nie wyprowadzać i mieć jako taką pewność co do jego charakteru i wyglądu w przyszłości...to jakaś zbrodnia?

Link to comment
Share on other sites

z całym szacunkiem babce też bym coś odpowiedziała jakby się od razu na pięcie nie odwróciła i nie poszła....
mam na swoim koncie 3 znajdy psie (w sumie to rodzice :eviltong:ja tylko przyprowadzałam i się zajmowałam, innym szukaliśmy domu) i wcale nie brałam ich by upiększać czy tam ulepszać świat tylko dla siebie i mam zamiar kupić psa dla siebie. Nie czuję się na silach zbawiać świata a nawet mi na tym jakoś nie zależy.

A jesli ktoś ma mnie atakować bo chce kupić rodowodowego psa..no cóż...tu chyba nawet nie ma o czym dyskutować;)

Edited by PaulinaBemol
Link to comment
Share on other sites

Mój następny pies też będzie z rodo i, zła ja, planuję go brać do sportu, a jeśli poczuję że chciałabym sięgnąć z osiągnięciami jeszcze wyżej to wezmę drugiego też z rodo, z lepszymi predyspozycjami :diabloti: oczywiście ten pierwszy będzie socjalizowany, szkolony, dobrze karmiony nie po to, żeby dobrze się czuć jeśli dojdzie drugi pies (i dojdzie i tak - na pewno w moim stadku znajdą się też psy zaadoptowane, schroniskowe), tylko po to żeby dobrze czuć się w schronisku, taka jest logika ludzi :lol:

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...