Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='Rysia88'].... Dodam, że kobieta trzyma tą sukę na balkonie 24h/7 niezależnie od pogody...[/QUOTE]

Tu masz wytłumaczenie jej zachowania. Donieś na nią na policję i do TOZ-u. To jest znęcanie się nad zwierzętami. Dodatkowo pies dotaje świra i naprawdę robi się niebezpieczny. Babsztyl sam powinien sobie odmrozić d**ę, może wtedy by zmądrzał.

Link to comment
Share on other sites

Gdy wczoraj byłam z moim psem na spacerze przybiegł do mnie Amstaff. Jego właścicielka wołała go, ale pies nie przychodził. Psiaczek zaczął wąchać moją Dede, ale jej się to się nie spodobało. Zaczęła na niego szczekać i warczeć. On się przestraszył i pobiegł. Właścicielka musiała go gonić. Gdy go złapała piesek dostał od niej lanie :-(.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Smolinos']Gdy go złapała piesek dostał od niej lanie :-(.[/QUOTE]
A potem niech się dziwi, że pies nie przychodzi do niej na zawołanie... :roll: Szkoda, że jeszcze dość często właścicielami psów są ludzie, którzy nimi być nie powinni... :shake:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Smolinos']Gdy wczoraj byłam z moim psem na spacerze przybiegł do mnie Amstaff. Jego właścicielka wołała go, ale pies nie przychodził. Psiaczek zaczął wąchać moją Dede, ale jej się to się nie spodobało. Zaczęła na niego szczekać i warczeć. On się przestraszył i pobiegł. Właścicielka musiała go gonić. Gdy go złapała piesek dostał od niej lanie :-(.[/QUOTE]


dla niektórych to niestety normalne, chodzę na spacery z zaprzyjażnionym psem(z psem z jej właścicielką nie do końca), które pani od czasu do czasu chce czegoś wymagać i np ją woła gdy ta bawi się z moim, to oczywiste że nie przyjdzie ale ta pani tego jakoś nie może zrozumieć. Ja często łapię mojego żeby tamta sunia poszła do właścicielki, ale jeśli przyjdzie to nie ma żadnej nagrody tylko kolejne wymaganie...
czyli nie dość że nie nagrodziła to jeszcze ukarała zatrzymaniem przy sobie

Link to comment
Share on other sites

[quote name='WATACHA']Pewnie do kuwety robiła :shake:, bo i o takich pomysłach słyszałam[/QUOTE]

No i co w tym takiego dziwnego? Są Yorki ( zwłaszcza suczki) które jak pada, to w ogole nie chcą wyjść z klatki, a wyciągnięte na dwór kiedy jest mróz wręcz piszczą i chcą wracać natychmiast, nie ma mowy żeby się załatwiły. Rozumiem że na siłę psa ciągnąć, tak? Czy pozwolić lać na dywan, bo nauczenie psa kuwety to wielka ujma na honorze?

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Visenna']No i co w tym takiego dziwnego? Są Yorki ( zwłaszcza suczki) które jak pada, to w ogole nie chcą wyjść z klatki, a wyciągnięte na dwór kiedy jest mróz wręcz piszczą i chcą wracać natychmiast, nie ma mowy żeby się załatwiły. Rozumiem że na siłę psa ciągnąć, tak? Czy pozwolić lać na dywan, bo nauczenie psa kuwety to wielka ujma na honorze?[/QUOTE]

Nie tylko yorki tak mają ;). Aż żałuję, że nie robią wystarczająco dużych kuwet, bo moja kudłata [20 kg radosnego psa] też wyczynia takie cyrki jak pada ;). Oj, byłaby szczęśliwa dziewczynka, gdybym jej nie zmuszała do wychodzenia z domu w deszcz :D.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bonsai_88']Nie tylko yorki tak mają ;). Aż żałuję, że nie robią wystarczająco dużych kuwet, bo moja kudłata [20 kg radosnego psa] też wyczynia takie cyrki jak pada ;). Oj, byłaby szczęśliwa dziewczynka, gdybym jej nie zmuszała do wychodzenia z domu w deszcz :D.[/QUOTE]

oj tam, moi rodzice mają 4 kotki więc mój tata sam zrobił kuwetę- jest tak duża, że rottwailer mógłby w nią robić:cool3:

Link to comment
Share on other sites

[quote name='bonsai_88']Nie tylko yorki tak mają ;). Aż żałuję, że nie robią wystarczająco dużych kuwet, bo moja kudłata [20 kg radosnego psa] też wyczynia takie cyrki jak pada ;). Oj, byłaby szczęśliwa dziewczynka, gdybym jej nie zmuszała do wychodzenia z domu w deszcz :D.[/QUOTE]
Moje wychodzą, ale z takimi minami, ze ehhh ;/ A młodszy to się ostentacyjnie wlecze na samym konću 5 metrowej smyczy i nijak mu wytłumaczyć, że im szybciej, tym krócej na dworzu

Link to comment
Share on other sites

Kazik wstrzymywał ile się dało jak padał deszcz- jak już nie mógł wytrzymać musieliśmy sprint do drzwi uprawiać, bo do momentu, kiedy prawie popuszczał to nie dało się go wołami wyciągnąć z ciepełka. Wychodził do najbliższego krzaczka i pilnował tylko, żebym czasem od drzwi nie odeszła i pieseczka na podwórku nie zostawiła.

Link to comment
Share on other sites

My po raz kolejny mieliśmy bliskie spotkanie z agresywnym onkiem sąsiada. Pisałam po kastracji Nera że wieczorem sąsiad go wypuścił i o mało nas nie zaatakował.
Wczoraj była podobna sytuacja.
Idziemy z składzie ja+ 2 siostry i Nero. Słychać szczekanie psów i nagle pisk, biegnie onek. Gdy nas zauważył położył się jakieś 10-15m przed nami. Ostrzegłam siostry żeby teraz zwolnić bo ten będzie chciał atakować (widać było to po nim). No i ruszył na nas... My oczywiście krzyk, zasłaniamy Nera rowerami i próbujemy odgonić psa. W końcu siostra wzięła jakiś patyk i pies zwiał w strone swojego podwórka (które było niedaleko). My przechodzimy obok sąsiada posesji, a tam brama zamknięta, pies na podwórku :roll:
Z jednej strony szkoda że mnie nie dziabnął (nie mówię tu o jakimś mega pogryzieniu) ale wtedy może dopiero ktoś by się tym zainteresował :roll: Ponoć ludzie zgłaszali to na policje, facet dostał (chyba) mandat a dalej wypuszcza swojego psa :roll:

Link to comment
Share on other sites

Moje psy w deszczu wychodzą normalnie, tyle, że Felek usiłuje iść pod parasolem, a że jest wysokości jamnika, to niewiele to daje... Miałam dalmatyńczyka, który w deszczu usiłował się schować pod swoją nieco niższą od niego koleżanką :) A ona nie wiedzieć czemu się wściekała :D Poza tym kiedyś Pucel wlazł w głębokie krzaki zrobić kupę. Niestety, krzaki były zamieszkałe przez stado much, czy gzów - nie wiem, co to było. W każdym razie rój się poderwał i zaczął obsiadać psa. Pierwszy raz widziałam, jak pies jednocześnie kuca i podskakuje :)
Miałam też na osiedlu wilczura, Szarika, który uwielbiał koty, ale to totalnie, zawsze ich bronił i w ogóle obłęd :) Na spacery chadzał z takim białym w szare łaty, a jak deszcz padał, kot szedł równo pod psim brzuchem :D Widok mistrzowski :)

Link to comment
Share on other sites

Mało co mnie pies nie pogryzł!! Oo

wracałam ze szkoły i wspominany już kiedyś gdzies przeze mnie ok. 10kg czarnuch chodzący 24/365 w materiałowym kagańcu (oj sory, to już nie jest kaganiec tylko jego skrawki) się na mnie rzucił

Zaszedł mnie od tyłu i wkleił nos w moją łydkę, a że zaczął powarkiwać to się przestraszyłam i odwróciłam do niego. W tym momencie kłapnął mi przed nogą :evil: :evil: :evil:
Dobrze że miałam siatkę - przynajmniej mogłam się bronić. Kurdupel wgryzł mi się w reklamówkę :shock: :evil: :evil: :evil:
Wrzasnęłam coś, żeby sobie poszedł i się trochę przestraszył (czyt. zmienił taktykę i zaczął atakować od tyłu). Waliłam siatką na ślepo, a jak mocniej dostał i rzucił się od przodu zdzieliłam go butem...
nawet to go nie zniechęciło. Dopiero po którymś razie odpuścił :evil: :evil: :evil: :roll:

Najlepsze jest to, że obok szła kobieta z dzieckiem. Normalny człowiek widząc takie zajście stara się jakoś ochronić dziecko, odciągnąć je jak najdalej, a ona nic.. Z tego wynika, że to był jej pies. Nawet go nie zawołała, tylko przechodziła jakieś pół metra ode mnie i się gapiła. Ale strachu ani zdziwienia po niej nie było widać :evil: :evil: :evil:

Wcześniej ten sam pies rzucił się na Nanę. Wiem gdzie on mieszka - widuję go codziennie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Victoria']
Wcześniej ten sam pies rzucił się na Nanę. Wiem gdzie on mieszka - widuję go codziennie.[/QUOTE]
To na co czekasz? Zgłoś to na Policję albo straż miejską.
Następnym razem może zaatakować małe dziecko.

Link to comment
Share on other sites

Już mama dzwoniła na SM. Obiecali, że tam pojadą i coś zrobią. Powiedzieli też że się potem z mamą skontaktują, żeby powiedzieć co wynikło z ich odwiedzin. Ale już straciłam nadzieje na tel. od nich...
Pewnie nie znaleźli psa, albo nikt się do niego nie przyznaje. To jest dom wielorodzinny, pewnie każdy zwala na sąsiada. Poza tym wątpię, żeby właściciele mieli jakieś hamulce przed wyparciem się psa. Skoro go nie pilnują, to nie wydaje mi się, żeby im na nim zależało na tyle, aby się do niego przyznać i dla jego dobra wziąć odpowiedzialność za niego.

Link to comment
Share on other sites

To może go chociaż złapią i odwiozą do schronu? Albo do weta na obserwację? Albo uśpią? Bo sorry, ale wg mnie w naszym kraju nie ma miejsca dla takich psów... Bo on stwarza realne zagrożenie dla ludzi. Nie mówiąc o innych psach...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Victoria']Na jakiej podstawie?? Bo mi siatkę użarł??[/QUOTE]
możesz powiedzieć że zaatakował ciebie i twojego psa, że sprawia realne zagrożenie chociaż pewnie i tak nic nie zrobią, bo schronisko przyjeżdza do psów zazwyczaj które sa w jednym miejscu(czytaj trzymasz żeby nie zwiały) a SM albo zgarnia z ulicy,(musza mieć odpowiedni samochód) albo też przyjeżdzają jesli je przetrzymasz
a nie dziabnął cie w spodnie tak że masz slad? na takiej podstawie można coś chyba zrobić, chociaż pewnie też mało

Link to comment
Share on other sites

Nie, nie mam śladu. A siatka i tak już wczesniej podara była.
Na (nie)szczęście w momencie kiedy dziabał zabrałam nogę i nie trafił.

Nie zabiorą raczej. Spróbować zawsze można, ale szanse są małe, bo nasze miasto jest specyficzne... SM ma jakby...hmm... zakaz? ...zabierania takich psów, bo jest to kosztowne.. ;/

schron też nie przyjedzie. Złapać bym go może i mogła, jak nie sama to ze znajomymi i psem.. jakoś by się pewnie dało. Ale nasz schron jest przepełniony i mocno się trzeba namęczyć żeby zabrali psa w masakrycznym stanie w niesamowity mróz.. tym bardziej nie wezmą psa w kagańcu = mającego właściciela.


Uśpienie go to jest wg mnie niezbyt dobry pomysł, bo kolejnego i tak sobie sprawią. A będzie to pewnie jeszcze większy pies. A wiadomo - łatwiej skopać jamniora niż ONa.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Victoria']Nie, nie mam śladu. A siatka i tak już wczesniej podara była.
Na (nie)szczęście w momencie kiedy dziabał zabrałam nogę i nie trafił.

Nie zabiorą raczej. Spróbować zawsze można, ale szanse są małe, bo nasze miasto jest specyficzne... SM ma jakby...hmm... zakaz? ...zabierania takich psów, bo jest to kosztowne.. ;/

schron też nie przyjedzie. Złapać bym go może i mogła, jak nie sama to ze znajomymi i psem.. jakoś by się pewnie dało. Ale nasz schron jest przepełniony i mocno się trzeba namęczyć żeby zabrali psa w masakrycznym stanie w niesamowity mróz.. tym bardziej nie wezmą psa w kagańcu = mającego właściciela.


Uśpienie go to jest wg mnie niezbyt dobry pomysł, bo kolejnego i tak sobie sprawią. A będzie to pewnie jeszcze większy pies. A wiadomo - łatwiej skopać jamniora niż ONa.[/QUOTE]


a nie ma u was jakiejś organizacji?

Link to comment
Share on other sites

mamy toz.
nawet ja tjb w nim jestem
ale moje członkostwo ogranicza sie do nalezenia do grupy na fejsie, bo wszelkie spotkania są wtedy kiedy ja nie mogę na nie przyjść.
Już kilka razy dzwonilam po pania szefową naszego tozu, i zabierała psiaka. Ale zawsze byl problem, bo nie bylo co z nim zrobic. Ostatnia sunia jaka znalazlam jest nawet ogloszona na wątku Otwocka, pamiętam ile sie wtedy naczekałam zeby ktos po nia przyjechał. Aczkolwiek widać ze pani bardzo zalezalo zeby nam pomóc. Jednak był problem gdzie ulokowac sunie, bo schronisko nie chcialo... Potem znalazłam kolejneo psa. Niestety tym razem tz mi nie pomógł i sama musiałam wziąć psa do siebie i szukac mu domu na własną rękę.

Także nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek instytucjach, który mogłyby się sprawą zająć..

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...