Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='a_niusia']
ale jak ktos widzi, ze moj pies gdzies robi kupe i odrazu mi sugeruje, ze nie sprzatam czyli wrzuca mnie do jednego wora z chamami i brudasami, to mam chec mu ten worek z klocem na nosie powiesic.[/QUOTE]
Mi raczej nikt głosno nie sugeruje, ale widze te spojrzenia "no ciekawe co teraz zrobisz z tym panienko?". Az często robi mi się glupio i specjalnie wyciągam torebke tak żeby widzieli;)

Ale może z drugiej strony to dobrze, ja akurat sprzątam z innych powodów, ale dla kogoś może powodem własnie będzie taka presja otoczenia i niechęć do bycia napiętnowanym? Już posprzata dla świętego spokoju żeby ludzie nie gadali..

Link to comment
Share on other sites

Mam zwykle rozrywkę jak jestem u teściów. Mieszkają na osiedlu gdzie muszę spacerować z psem po alejkach. Jak byliśmy tam jesienią chodziłam w czerwonym płaszczyku i butach na obcasie (zapomniałam innych) wesoło machając woreczkiem z psią kupką w ręku. Miny ludzi, którzy widzieli jak sprzątam po swoim kundlu - bezcenne.

Link to comment
Share on other sites

Kurde, jakiś pechowy tydzień mamy chyba. 2 dni na mojego psa rzucił się berneńczyk (a pan go za to pochwalił !:roll:), a teraz na wieczornym spacerze Duffla zaatakował malutki pies w typie chichuachua. Wyleciał z klatki i jak tylko zobaczył Duffla, to rzucił się z warkotem i szczekaniem i zaczął go gryźć. Duffo spanikował, chyba nie do końca wiedział, co się dzieje, powarkiwał i próbował go z siebie zrzucić, ja też próbowałam, a szanowna pani właścicielka nic, tylko mruczała pod nosem "Oj, przepraszam bardzo". Piesek się miotał i miotał, aż w końcu Duffo go zrzucił. Oczywiście paniusia smyczy nie miała, a pies obroży nawet nie posiadał. Najbardziej jestem zła na siebie, że jak to zwykle w takich sytuacjach niestety kompletnie mnie zatkało i zamiast to dosadnie skomentować, to zabrakło mi języka w gębie a najbardziej cięte riposty przychodzą oczywiście do głowy kilka minut później.:roll: Eh...

Link to comment
Share on other sites

Współczuję przeżyć. Niestety mój pies w takich sytuacjach reaguje nerwowo, a ja ze wszystkich sił staram się nie rozwijać w nim chęci walki :-( Takiego malucha mógłby zabić jednym kłapnięciem i niestety jest u nas taki jeden. Już kilka razy podbiegł na tyle blisko, że rudy miał jego kudły w pysku. Kiedyś się przeliczy, a to ja będę miała problem ze swoim psem. Wszystkie inne maluchy rudzielec lubi, z yorkiem chodzi na spacery i nie pozwoli mu krzywdy zrobić.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Ewa&Duffel']Najbardziej jestem zła na siebie, że jak to zwykle w takich sytuacjach niestety kompletnie mnie zatkało i zamiast to dosadnie skomentować, to zabrakło mi języka w gębie a najbardziej cięte riposty przychodzą oczywiście do głowy kilka minut później.:roll: Eh...[/QUOTE]

Skąd ja to znam?

Małe psy przy dużym to nie problem, gorzej, jak wyleci jakiś wilczur... Już nie raz miałam sytuację, kiedy z moim prawie onkiem musiałam spier..., bo właściciel sobie bramę otworzył a jego piesek leciał na nas z zębami.

Link to comment
Share on other sites

Wiele razy już chciałam tu napisać o swoich pewnych...przemyśleniach, ale dopiero się zebrałam:)

Przewidując przyszłe komentarze na wstępie powiem, że zdaje sobie doskonale sprawę że istnieją nieodpowiedzialni właściciele bez wyobraźni, osoby chamskie i złośliwe, zdarzają się psy agresywne i stwarzające zagrożenie i wiem że to co tu piszecie faktycznie się zdarza.

ALE...odnoszę też często wrażenie (po lekturze choćby tego wątku) że bardzo wiele zależy od nastawienia właściciela psa. Szczerze mówiąc często mam wrażenie, że osoby wypowiadające się tu (i nie mam nikogo konkretnego na myśli) są UMĘCZONE obecnością tych wszystkich DEBILI I KRETYNÓW wokół nich, wychodzących ze swoimi durnymi psami na spacer i w ich okolice. Wiem,że są sytuacje gdzie trzeba reagować szybko i zdecydowanie, i nie ma tam niestety miejsca na wyszukiwanie odpowiednich słów i uważanie żeby komuś nie było przykro! Ale nie oszukujmy się, jest tez ogromnie dużo sytuacji, gdzie głównym problemem jest to że właściciel już jest zirytowany na wstępie i wystarczy byle pretekst by wyprowadzić go z równowagi. Obszczekujący jamnik, "czający się" do zabawy psiak, dziecko które ośmieliło się zagwizdać na naszego pieska, pies który się bawi z naszym nie tak jak sobie życzymy itd...


I uprzedzam od razu, nie próbuje tu znaleźć usprawiedliwienia dla siebie, mój pies sprawia innym jakikolwiek "kłopot" naprawdę sporadycznie i ogranicza się to do obszczekania z daleka ludzi jak wyjdą gdzieś z ciemnego zaułka nocą czy podbiegnięcia do obcego psa na smyczy, jeśli w porę go nie zauważę (można takie sytuacje policzyć na palcach jednej ręki).

Raczej często sytuacja jest odwrotna, do nas podbiega jakiś pies bez smyczy, a właściciel nie może go odwołać, małe psiaki nieraz zajadle nas oszczekują, do mojego psa podchodzą obce osoby i go głaszczą...Wszystkie sytuacje mogła bym tu opisać w podobnym tonie co reszta na wątku, powyzywać ludzi od kretynów i idiotów którzy nigdy nie powinni mieć żadnych zwierząt itd.

Chciałabym być dobrze zrozumiana, nie chodzi mi o to, że powinniśmy wyluzować, nie zwracac nikomu uwagi i radośnie czekać co się będzie działo jak naszego psa zaatakuje inny. Ale nie popadajmy też w drugą skrajność...

Naprawdę, czasem wystarczy się uśmiechnąć, zwrócić uwagę w taki sposób żeby druga osoba potraktowała to jako wskazówkę dla siebie i odejść w pokoju;) Niekoniecznie trzeba kogoś złośliwie komentować, atakować i równać z błotem z byle powodu.

Zgadzam się, że są właściciele idioci, nieodpowiedzialni i niereformowalni, ale odnoszę wrażenie że jest to tylko jakiś procent opisywanych tu "chamskich psiarzy". Jest bardzo wielu właścicieli "nieuświadomionych", może z niewystarczająco wiedzą na temat psów, którym w konkretnej sytuacji zabrakło trochę wyobraźni - których wystarczyłoby "uświadomić", coś im podpowiedzieć i bardzo chętnie by tego słuchali, ale niestety zostają tylko wyzwani od kretynów/debili i ewentualnie postraszeni Policją/SM...

Link to comment
Share on other sites

A moim zdaniem to, w jaki sposób ktoś reaguje, dużo zależy również od tego, jakiego ma psa. Ty masz goldena, ja również, nasze psy są raczej przyjaźnie nastawione do świata, nie mamy problemów z agresją, więc taka np. sytuacja że jakiś obcy pies podbiegnie się przywitać nie stanowi dla nas jakiegoś wielkiego problemu. Ale jak ktoś ma psa agresywnego czy też lękliwego, to takie podbiegnięcie może mu zepsuć tygodnie pracy nad psem. I już wtedy się inaczej na to patrzy...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']Tak,ale niektórym przeszkadza praktycznie WSZYSTKO i mam wrażenie że czuli by się komfortowo na spacerach dopiero jeśli wszystkie inne psy wraz z właścicielami zniknęłyby z ich otoczenia.[/QUOTE]

bo niektórzy mają aż tak problematyczne psy. dla mnie to całkowicie zrozumiałe, mimo że ja ze swoim nie mam problemów i właściwie każdy pies może do nas podbiec

Link to comment
Share on other sites

[quote name='motyleqq']bo niektórzy mają aż tak problematyczne psy. dla mnie to całkowicie zrozumiałe, mimo że ja ze swoim nie mam problemów i właściwie każdy pies może do nas podbiec[/QUOTE]

Jeśli ktoś ma tak problematycznego psa, że wszystko mu przeszkadza to niestety moim zdaniem nie usprawiedliwia go żeby innych wyzywać od kretynów i wylewać żale na forum jacy to idioci z durnymi psami chodzą, bo jego akurat się boi szczekania, denerwuje jak psy niedaleko się ganiają czy ktoś się zatrzyma ze swoimi jak oni przechodzą.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']Tak,ale niektórym przeszkadza praktycznie WSZYSTKO i mam wrażenie że czuli by się komfortowo na spacerach dopiero jeśli wszystkie inne psy wraz z właścicielami zniknęłyby z ich otoczenia.[/QUOTE]
Mnie WSZYSTKO nie przeszkadza - zdecydowanie nie.
Przeszkadzają mi natomiast podbiegające psy tak jakby z definicji. Uważam, że wypada zapytać, a prawie nikt tego nie robi.
Nie lubię, jak do mnie podbiegają duże psy - i chodzi o mnie, nie o mojego psa (niestety w oczach psiarzy sam fakt, że idę z psem to jakby odgórne potwierdzenie na to, że jesteśmy jakoś tam "skoligaceni", jesteśmy "swoi ludzie" - a ja przecież nie znam człowieka ani jego psa).
Jak pies jest odwoływalny albo mnie olewa, to niech robi co chce. Jak jest na smyczy - to też niech robi co chce - może wisieć na tej smyczy i rzęzić jak glebogryzarka, jeśli taka wola jego właściciela - mój nie zareaguje.
Po prostu chciałabym być zapytana ZANIM dojdzie do interakcji między mną a cudzym psem albo między psami, a nie dyskutować o goopotach z kimś kompletnie nieokrzesanym kiedy już jest po fakcie.
Również dlatego, że mój pies miał już dwukrotnie kontuzję stawów, jest mały, i podbiegające i skaczące po nim duże psy są realnym zagrożeniem dla jego zdrowia. Z przykrością stwierdzam, że w takich nieokrzesanych zachowaniach - w moim rejonie - przodują właściciele labradorów i goldenów tkwiąc w przekonaniu, że ich spore, masywne psy, chętne do fizycznego kontaktu z innym psem, są całkowicie nieszkodliwe (z przykrością, bo lubię obie rasy - to naprawdę miłe psy, ale też nie stroniące od zabaw "kontaktowych", które przy znacznej różnicy wagowej są zwyczajnie męczące albo wręcz zagrażające dla małego psa).

Link to comment
Share on other sites

punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia;-)
najlepiej wiedza to osoby które miały w swoim życiu baaaardzo rożne psy.
Ja miałam dużego, agresywnie nastawionego do innych psów samca, miałam tez pozytywnie nastawioną do wszystkiego labke, teraz mam malutkie yorki i kiedyś np myślałam o "lalach" z yoreczkami łapiącymi swoje psy na moj widok (jak szłam z tym duzym agresywnym samcem na smyczy) na rączki, ze są przewrazliwione i traktują te psy jak jakies dzieci swoje i wogole...teraz mam yorki i jak widze kogos obcego z obcym dla mnie psem idącego w moim kierunku, to jesli nie mam mozliwosci skrecic rowniez łapie psy na rece...jak widac zycie weryfikuje nasze poglądy;-)

PS. Jak miałam labke, ktora kochała wszystko i wszystkich i była mega ułożonym psem, to tez mi sie wydawało jak czytałam ten wątek, ze wszyscy maja jakies problemy a mnie to jakos nie spotyka...no bo moj pies co by sie nie działo nie wdawał się w bojki, nie bał sie ludzi, nie uciekał, nie miałam z nim problemow wiec jaka sytuacja by nie miała miejsca po suce to spływało, a wiec po mnie rowniez;-)

Ps. Od 2 miesiecy mam suke yorka, która sie boi wszystkiego na dworze, po prostu wszystkiego, chodzi za mna krok w krok ale zeby ona sie zrelaksowała na tyle by na dworze sie wysikała to ja naprawde sie musze nameczyc by znalezc miejsce gdzie nic jej nie przestraszy...ale jak ktos widzi małego słodkiego pieseczka to naprawde rzadko działa prośba, zeby nie podchodził ze swoim psem bo moja suka sie boi. "one sie tylko powąchają", "niech sie pobawią", "boi sie bo pani jej nie puszcza do innych psow", "nie boj sie malenka, pikuś ci pokaze jak sie bawic" i tak w kolko, ja prosze a ludzie i tak się pchają i jak suki nie wezme na rece i nie odejde to konczy sie na tym ze jest rozplaszczona na ziemi dysząca a z drugiej strony "widzi pani, nie ucieka, przyzwyczai sie"
Ludzie nie znają własnych psów, nie potrafią obserwowac i wyciagac wniosków, jak miałam duzego psa ktory jakby co sie obroni to mogłam ryzykowac ze pan Kowalski mowiac "on tylko powącha" myli się i wcale nie skonczy sie na powąchaniu. Mając 2 kg psa nie bede ryzykowac ze jeden z drugim zamiast powąchac wystartuje z zębami albo zacznie skakać po suce w zabawie, bo zwyczajnie jesli nie skonczy sie na jakiesj krzywdzie fizycznej to napewno nie pomoze jej w ogarnieciu jej psychicznych strachów.
Moje psy nie podchodzą do innych psów bez pozwolenia i tego samego oczekuje od innych, tyle.

Edited by sacred PIRANHA
Link to comment
Share on other sites

Ja rozumiem te sytuacje co opisałyście i wiem o co chodzi.
Swojego goldena mam puszczonego jak widzę inne psy luzem bo wiem, że na 100% nic nie będzie. Jeśli widzę psa na smyczy obojętnie jakiego to swojego też łapie, kiedy się mijamy zwykle nawiązuje się kontakt z właścicielem i ustalamy, że puszczamy albo nie. I to jest dla mnie normalne.

Natomiast naprawde, czasem jest tak że jakąś sytuacje można skwitować uśmiechem i "nic się nie stało" a można ostentacyjnie westchnąć i skomentować pod nosem "durną babę która nad własnym psem nie panuje". I jeśli ktoś "z zasady" wybiera to drugie, to dla mnie jest to niezrozumiałe i przykre.

Chodzi mi o pozytywne podejście do ludzi, można powiedzieć z uśmiechem,że proszę nie podchodzić, wiem ze piesek jest przyjazny i wiem że na pewno nie ma złych zamiarów, ale niestety nie jestem w stanie przewidzieć do końca czy mój również będzie łagodny, bo zdarza mu się nie być.
Można w tej sytuacji też syknąć przez zęby, że jak trzymam psa na smyczy to chyba nie po to żeby podchodził ze swoim i że jak tak bardzo chce żeby jego pies został pogryziony to proszę bardzo mogę zaraz puścić niech się "pobawią". I odchodząc pokręcić głową i zrobić minę umęczonego otoczeniem tępaków. ( A po powrocie do domu opisać na forum jakiego to mamy pecha, że znów trafiliśmy na debila z głupim "chcącym się pobawić" pieskiem;) )

Link to comment
Share on other sites

Dokładnie tak - punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Odkąd mam dwa psy, to też nie lubię podbiegających obcych psów. Moje psy różnie reagują, większy jest spokojny i zrównoważony, a mała nieco nerwowa - najpierw warczy, potem dopiero ewentualnie macha ogonem. Potrafi nakręcić Bono, który wówczas też zaczyna się jeżyć. Dlatego bardzo mi to przeszkadza i staram się unikać.

Link to comment
Share on other sites

Ostatnio zdarzyła się sytuacja, której nie jestem w stanie przetrawić po dziś dzień.
Moja mama była na spacerze z sunią średniej wielkości, która jest u niej na tymczasie. Psinka mądra, karna, łagodna...
Byłam wtedy z nimi, ale stałam w sporej odległości, rozmawiałam przez telefon.
Sunia biegała luzem, (miejsce dosyć odludne) kiedy zza rogu wyłonił się człowiek z onkiem na smyczy.
Zanim mama zdążyła sunię odwołać, ta podbiegła się przywitać - i zarobiła kopniaka w brzuch. Dodam, brzuch jeszcze nie zarośnięty po operacji usunięcia rozległego nowotworu listwy mlecznej.
Rozumiem, że nie każdy sobie życzy "podbiegaczy", ale taka reakcja mnie zaskoczyła i wkurzyła niemiłosiernie. Cóż, grzeczna nie byłam...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Roszpunka']Ostatnio zdarzyła się sytuacja, której nie jestem w stanie przetrawić po dziś dzień.
Moja mama była na spacerze z sunią średniej wielkości, która jest u niej na tymczasie. Psinka mądra, karna, łagodna...
Byłam wtedy z nimi, ale stałam w sporej odległości, rozmawiałam przez telefon.
Sunia biegała luzem, (miejsce dosyć odludne) kiedy zza rogu wyłonił się człowiek z onkiem na smyczy.
Zanim mama zdążyła sunię odwołać, ta podbiegła się przywitać - i zarobiła kopniaka w brzuch. Dodam, brzuch jeszcze nie zarośnięty po operacji usunięcia rozległego nowotworu listwy mlecznej.
Rozumiem, że nie każdy sobie życzy "podbiegaczy", ale taka reakcja mnie zaskoczyła i wkurzyła niemiłosiernie. Cóż, grzeczna nie byłam...[/QUOTE]

I o tym właśnie mówię! Nie zdziwiłabym się,gdyby właścicielka ONka okazała się któraś z koleżanek z wątku, odgrażająca się, że następnym razem będzie kopać durnego kundla jak baba go puszcza, że sobie lata gdzie chce.

Link to comment
Share on other sites

Padło pytanie, dlaczego psich kup nie można wrzucać do zwykłych koszy.
Nie można, ponieważ ich zawartość stanowią też- aluminiowe puszki, szklane butelki, słoiki, tektura...- słowem: rzeczy ODNAWIALNE. A jednak tego procesu nie będzie ułatwiać... kupa. :roll:

Co do chamstwa, ostatnio spotkałam starszą panią idącą chodnikiem. Zatrzymała się pytając, czy wszystkie psy są moje (wyprowadzałam jeszcze jamnika sąsiadki). Nie chciałam tłumaczyć, więc przytaknęłam. Pożegnałam się, odeszłam i usłyszałam COŚ: 'po co trzymać tych darmozjadów'?:evil_lol: Udałam, że nie słyszę i poszłam mając nadzieję, że nie wybuchnę śmiechem.

FLY- zgadzam się z Tobą, że czasem wystarczy wytłumaczyć, a nie od razu wyklinać, bo niektórym może brakować wyobraźni. Nie mówię tu o ludziach, którzy notorycznie spuszczają swoje psy, nie mają nad nimi kontroli, a pretensji- wiele. Zgadzam się z Tobą, że ważne jest nastawienie, bo jeśli wychodzę założenia, że zostanę stratowana przez sforę dzikich psów z równowagi wyprowadzi mnie mała błahostka. I zgadzam się z Tobą, że nie ma po co się od razu tak denerwować- pod wpływem chwili, emocji opisywać to na forum. Rozumiem, że ktoś może być zły, rozżalony czy wściekły, ale obrzucanie błotem innych czy wspominania czasu przeszłego nic nie pomoże.

Pozdrawiam impulsywnych (suma sumarum- siebie też)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wulkan'][B]Padło pytanie, dlaczego psich kup nie można wrzucać do zwykłych koszy.
Nie można, ponieważ ich zawartość stanowią też- aluminiowe puszki, szklane butelki, słoiki, tektura...- słowem: rzeczy ODNAWIALNE. A jednak tego procesu nie będzie ułatwiać... kupa. :roll:[/B]

Co do chamstwa, ostatnio spotkałam starszą panią idącą chodnikiem. Zatrzymała się pytając, czy wszystkie psy są moje (wyprowadzałam jeszcze jamnika sąsiadki). Nie chciałam tłumaczyć, więc przytaknęłam. Pożegnałam się, odeszłam i usłyszałam COŚ: 'po co trzymać tych darmozjadów'?:evil_lol: Udałam, że nie słyszę i poszłam mając nadzieję, że nie wybuchnę śmiechem.

FLY- zgadzam się z Tobą, że czasem wystarczy wytłumaczyć, a nie od razu wyklinać, bo niektórym może brakować wyobraźni. Nie mówię tu o ludziach, którzy notorycznie spuszczają swoje psy, nie mają nad nimi kontroli, a pretensji- wiele. Zgadzam się z Tobą, że ważne jest nastawienie, bo jeśli wychodzę założenia, że zostanę stratowana przez sforę dzikich psów z równowagi wyprowadzi mnie mała błahostka. I zgadzam się z Tobą, że nie ma po co się od razu tak denerwować- pod wpływem chwili, emocji opisywać to na forum. Rozumiem, że ktoś może być zły, rozżalony czy wściekły, ale obrzucanie błotem innych czy wspominania czasu przeszłego nic nie pomoże.

Pozdrawiam impulsywnych (suma sumarum- siebie też)[/QUOTE]

U nas nie ma specjalnych koszy (przynajmniej ja nigdy nigdzie nie widziałam, więc zakładam że nie ma). Wszyscy wyrzucają do zwykłych. Wydaje mi się że gdzieś nawet czytałam takie zalecenie ( dla konkretnego miasta).
Z jednej strony masz rację, a z drugiej - czy kupa w woreczku wiele się różni od innych wyrzucanych rzeczy typu ...EDIT: dobra wypisałam tu kilka obrzydliwych rzeczy które ludzie wyrzucają do kosza, ale skasowałam;) Licze na Waszą wyobraznię ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wulkan']Padło pytanie, dlaczego psich kup nie można wrzucać do zwykłych koszy.
Nie można, ponieważ ich zawartość stanowią też- aluminiowe puszki, szklane butelki, słoiki, tektura...- słowem: rzeczy ODNAWIALNE. A jednak tego procesu nie będzie ułatwiać... kupa. :roll:[/QUOTE]

wg przepisów-jak najbardziej można wrzucać kupy do zwykłych koszy. zwykłe kosze to nie miejsce na segregacje, żeby można mówić o rzeczach odnawialnych, to najpierw je trzeba segregować. w zwykłym koszu jest WSZYSTKO

Link to comment
Share on other sites

[quote name='FLY']Chodzi mi o pozytywne podejście do ludzi, można powiedzieć z uśmiechem,że proszę nie podchodzić, wiem ze piesek jest przyjazny i wiem że na pewno nie ma złych zamiarów, ale niestety nie jestem w stanie przewidzieć do końca czy mój również będzie łagodny, bo zdarza mu się nie być.
[/QUOTE]
jak masz duzego psa to sobie mozesz tak pogadac, ja majac dwa yorki jak mowie, ze nie wiem jak moje zareaguja to jest smiech jedynie, jakby nie zareagowaly innym posm krzywdy nie zrobią... w drugą strone to już nie działa niestety;-)

Ja z zasady nikogo nie bluzgam na dzień dobry. Własnie się przeprowadziłam, kazdy pies jest dla mnie obcy, wiec nie pozwalam moim podbiegac do zadnego. Kilka razy się zdarzyło ze czyjes psy dopadły do moich, to zwyczajnie czekałam az wlasciciel dojdzie i swoje futro zabierze. Ale to wygląda zwykle tak: ja ide ze swoimi, dopada do nas pies. Jeden z moich puszczony luzem wita sie z nim wylewnie i luzik, pozniej obcy podchodzi do mojej suki na smyczy i suka panika, lezy rozplaszczona na ziemi i dyszy...właściciel obcego futra przechodzi gdzies dalej i woła sobie swojego psa, ktory ma go gdzies i ja sobie stoje tak kilka minut zanim ten pies wreszcie odpusci i odbiegnie. Czasem się zdarza, ze ktoś przeprosi ze pies podbiegł, ale naprawde zdarza się to sporadycznie. A ja to rozumiem, ze czasem pies nie posłucha, przeciez moje tez nie od zawsze były odwoływalne w kazdej sytuacji i zdarzało im sie wyłamywać komende i to ja musiałam kogos przepraszac...

Link to comment
Share on other sites

Wczoraj miałam sytuację, która o mało co nie skończyła się tragicznie i dla mnie i dla Fausta.

Łazi u nas po osiedlu taki gość, chyba nie do końca zdrowy na umyśle - zawsze w okularach a la amerykański glina i z teczką albo jakimś innym czymś co udaje dokumenty (nigdy nie ma w tym papieru). Ma psa, mieszańca wyżła i ten pies jest niestety agresywny. Problem w tym, że ów pies ciagle lata luzem. Nie jest oczywiście kastrowany, wiec suki chce gwałcić a na inne samce się rzuca. Gość obrzuca wyzwiskami właścicieli psów na smyczy, jakby to był jego prywatny park.

Ten gość swego czasu mnie op*eprzył, bo śmiałam iść z psami (na smyczy) do tego samego parczku gdzie on był ze swoim. Jak jego pies zobaczy innego psa to ma pana w d*pie i leci się gryźć. Kiedyś już zaatakował Fausta jak był na spacerze z moim mężem ale jakoś mój małż go odgonił. Właściciel miał to głeboko gdzieś, stał i się gapił.

No i wczoraj doszło do eskalacji. Wyszłam z psami i bawiły sie ze sobą na trawniku, oba na smyczach. Zazwyczaj jak widze tego gościa albo jego psa to po prostu zwiewam ale teraz ten pies wypadł zza zakrętu i go nie wiziałam ani moje psy też nie. Wpadł pomiedzy nie, szczerzy zęby, zjeżony, sztywny i już chce sie rzucać. Właściciela ani sladu. Faust chciał sie z tym psem bawić (bo on mu przerwał zabawę z Brunem i głupol myślał, że po prostu się dołączył do harców) ale nic to nie dało, tamten chciał się gryźć.
Próbowałam odejść z moimi ale wtedy tamten pies się na Fausta rzucał więc stałam i czekałam aż właściciel psa zabierze.

W końcu widzę, idzie właściciel. Mówię mu, żeby zabrał psa bo będzie walka.
Nie doczekałam się. Debil stał i obserwował, ani myślał zabierać swojego psa.

Bruno został przy nodze ale ten agresor wystartował do Fausta i w koncu się rzucił na Fausta, złapał go za kark i wpił sie zębami z całej siły. Faust to troche taka d*pa, mocny bywał w gębie za młodu ale teraz totalnie nie widział co robić, chciał się uwolnić ale nie mógł a tamten pies wpijał się coraz bardziej.

Wołam właściciela i co widzę? Nic. ZERO rekacji.

Nachyliłam się do tego psa i mocnym krzykiem kazałam mu się wynosić. Pies tylko zaczął mocniej warczeć i patrzy mi prosto w oczy. Faust cieńko piszczy, niby powarkuje ale widać, że sobie nie radzi. Bruno ujada ale nie będę go spuszczac bo on ma dopiero niecałe 9 miesięcy i jak tamten pies mu spuści łomot, to mam agresywnego owczarka na resztę życia.

Niewiele myśląc kopnęłam tego psa podeszwą. Noszę new rocki, takie ulepszone glany wiec z czuba bolało by bardziej ale mi chodziło głównie o to, żeby tego psa skopać z mojego. Podziałało i spieprzył.

Nagle COŚ MNIE ŁAPIE ZA SZYJĘ Z TYŁU. Ten gość, dwa metry wzrostu i jakieś 100 kg trzęsie mną (dobrze, że miałam kurtkę zapiętą wysoko), ze jak śmiem kopać jego psa i że uwaga, nie panuję nad swoimi psami! Totalny świr.

Wyrwałam się i odsunęłam się, bo krzyczał mi w twarz tak, że czułam kropelki sliny (bleh). Byłam pewna, że albo zaraz da mi w twarz albo wyciągnie nóż. Po prostu nie wyglądał jak normalny zenerwowany człowiek ale jak psychol. Miał w kącikach ust pianę i był cały czerwony na twarzy.

Powiedziałam mu, że widocznie jest psychopatą i psa sobie wychował na swoje podobieństwo. On dalej się wydzierał, więc powiedziałam, żeby zadzwonił po policję skoro jego zdaniem zachowałam się nagannie. Niestety, ja głupia nie miałam telefonu przy sobie bo to miał być tylko krótki spacerek przed wyjazdem do lasu. Na to dictum gość się oddalił. Oczywiście psa nie zapiął.

Myślę, że on tego psa bije, bo jak do niego podchodził to ten pies sie strasznie kulił. No i moze dlatego jest taki agresywny - przykład idzie z góry.

Doszłam do domu zaryczana, zadzwoniłam po małża, który jeszcze po rodze do domu powiadomił policję. Poszliśmy zdać raport ale policja w Oslo ciagle narzeka, że mają mało ludzi i powiedzieli, żeby wypełnić formularz z opisem zdarzenia i im go dostarczyć. W sumie może i słusznie bo ja nie wiem, kto to jest ani jak sie nazywa a gość szybko zwiał więc i tak by go nie znaleźli.

Skutki są takie, że cała noc nie spałam, mam obolałą szyję, boję się wychodzić z psami bo jak znowu spotkam tego przypała i jego psa to bóg jeden wie, co się stanie. Faust ma na karku ślady od zębów. A na wieczornym spacerze Bruno nagle wystartował do psa, który wygladał identycznie jak ten agresor. Czyli i tak mi być może spieprzył szczeniaka, który zapowiadał się idealnie.

Dziś było już lepiej ale widzę, że oba są bardziej wyczulone na widok psa niż normalnie.

Edited by strix
Link to comment
Share on other sites

[quote name='Wulkan']Padło pytanie, dlaczego psich kup nie można wrzucać do zwykłych koszy.
Nie można, ponieważ ich zawartość stanowią też- aluminiowe puszki, szklane butelki, słoiki, tektura...- słowem: rzeczy ODNAWIALNE. A jednak tego procesu nie będzie ułatwiać... kupa. :roll:[/QUOTE]

Gdzieś czytałam (bodajże na jakiejś ulotce czy nawet na papierowej torebce Psie Sprawy Warszawy - nie pamiętam), że można wrzucać je do wszystkich koszy ulicznych.
Więc już nie mam pojęcia jak to jest...

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...