Jump to content
Dogomania

Jak reagujecie na chamstwo innych psiarzy? [2]


dog_master

Recommended Posts

[quote name='strix']Nie tylko kocie. Swego czasu chcieliśmy zaadoptować psa z Polski. Nawiązaliśmy kontakt z pewnym stowarzyszeniem, zaoferowaliśmy oczywiście pokrycie kosztów leczenia, czipa, szczepienia, testu na przeciwciała (wtedy jeszcze trzeba było) a nawet opłacenie biletu lotniczego na wizyte przedadopcyjną. Nie mówiąc o tym, że po pieska oczywiście chcieliśmy przyjechac osobiście.

Chodziło o psa, który był dośc leciwy i miał małe szanse na adopcję w PL.

W odpowiedzi usłyszeliśmy, że pewnie chcemy go podać jako danie główne w naszej chińskiej restauracji.... :shake: (email do wglądu :P)

Od razu uściślę, że żadne znas nigdy nie prowadziło ani nie prowadzi restauracji ani innego punktu gastronomicznego .[/QUOTE]
ufff, czyli nie zwariowalam do konca, bo już w kategorii jakiegos wariactwa odbieram większośc tego typu spraw, żeby nie powiedzieć chamstwa ze strony mającej zwierzaka do adopcji. Mnie nie pytano jeszcze, czy zbieram koty na jedzenie dla swoich psów, ale myslę, ze jakbym napisala, ze psy na barfie (oj, tylko musiala bym wyjaśnić co to) to bym od razu zostala o to posądzona.

a co do dziwnych rzeczy - moja sąsiadka ze wsi co dzien wychodzi ze swoim pieskiem na smyczy! na spacer :) jakie to piekne :)

Link to comment
Share on other sites

[QUOTE]Chamstwem tez nazywa się głośne komentowanie.[/QUOTE]to ja jestem chamska... bo nie mogę się powstrzymać, ale to nie tylko jeśli chodzi o psy, ale i o dzieci...

Ja wczoraj powinnam trafić do tego tematu... przez swoją hym.. no przez lenistwo totalne :P
Wyszłam z psem na podwórze.. brama otwarta, bo TŻ miał zaraz przyjechać, po za tym z domu do bramy mamy kawałek i nie chciało mi się iść. Pies biegał przy płocie, psy sąsiadów darły japę, ale one zawsze drą.. mój im wtórował, ale pozwalam, niech drze, skoro sąsiedzi z obu stron nie chcą psów uciszać to niech i mój sobie poszczeka - umiem go wyciszyć, ale po co? ;)
no i szedł pan z psem... Lenny zaczął lecieć do bramy cały czas ujadając, pan zobaczył otwartą bramę, Lenny podleciał do niewidocznej~linii czyli jakieś 3m przed bramą - dalej mu nie wolno, ja dla pewności krzyknęłam "GDZIE?!" coby pies sobie przypomniał że niewidoczna linia dalej istnieje ;) ale pan się wystraszył i zaczął prawie biec z pieskiem... Lenny nie wyszedł za podwórko, ale mi się zrobiło strasznie głupio, bo gdybym szybciej zareagowała, to pies by nawet do bramy nie podleciał - ale za późno zobaczyłam że tam ktoś idzie - myślałam że jak zawsze drą japy bez powodu - dodam tylko że mieszkam przy drodze wylotowej ze wsi - tu praktycznie nigdy nikt nie chodzi, droga wąska, bez chodnika, samochody jeżdżą 80-100km/h, strach iść żeby nie rozjechali - przeważnie chodzi się górą polami, bo tam bezpieczniej...

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Yorkomanka']i teraz się zastanawiam czy wystraszył się pudelka czy twojego GDZIE:evil_lol:[/QUOTE]

ahahaha, aż się roześmiałam na głos :D

[B]panbazyl[/B], co do kota z kociego forum - hm, jakby ktoś powiedział na dogo, że chce adoptować psa, bo poprzedni wpadł pod samochód - też by łatwo go nie dostał, bo cóż za nieodpowiedzialność! przecież kolejny może skończyć tak samo! ocenia się po pozorach.
nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale myślę, że niejedna osoba została z dogo odesłana z kwitkiem.

przypomniało mi się, jakie ja stresy przeżywałam, kiedy miała przyjść do nas behawiorystka i bałam się, że nas ochrzani, że trzymamy psa w kawalerce :)

Link to comment
Share on other sites

Właśnie wróciłam ze spaceru z psami i oczywiście nie obyło się bez incydentów. Chodzę często do takiego dużego parku, tam jest sporo chaszczy, łączek itp, tak ze spokojnie można z psem na lince połazić bez konieczności wpadania na przechodniów na ścieżkach.

Faust na lince, Bruno luzem (ale on jest póki co 100% odwoływalny i 100% skupiony na piłce) i śmigamy. Bruno wie, ze odpięcie smyczy oznacza albo piłkę albo zabawę z Faustem, więc nawet nie próbuje nigdzie odchodzić itp. Rzucam więc tę piłkę, potem trochę zabawy z Faustem i tak w kółko.

Nagle obserwuję, że schodzą się właściciele z małymi psami. Nazbierało się może 8-12 psów, a ci stanęli sobie na środku uczęszczanej ścieżki, spuścili psy, które z jazgotem rzuciły się na siebie. Trudno mi było okreslić, ile w tym było zabawy a ile frustracji. Przez 20 minut psy biegały w samopas, podbiegały gdzie chciały a państwo palili na środku chodnika faje i ani myśleli ewakuować się na któryś z pobliskich trawników.

Takie zachowanie naprawdę psuje opinię psiarzom. W GW opisali przypadek psow otrutych trutką na szczury i jak przeczytałam komentarze, to włos mi się zjeżył na głowie. Ale jednak osoby, które pozwalają swoim milusińskim na podgryzanie nogawek przechodniów i innych psów są niepoważni i na pewno nie pomagają.

[B]czulimordercy[/B] - jeśli kiedyś jakakolwiek behawiorystka za cokolwiek Cię ochrzani, to ja proponuję spytać, jakież to ma kwalifikacje i jakie doświadczenie. W Polsce behawiorystą może się nazwać każdy, a ilość durnych rad, o jakich słyszałam, udzelonych przez rzekomych 'profesjonalistów', woła o pomstę do nieba ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='czulimordercy']

[B]panbazyl[/B], co do kota z kociego forum - hm, jakby ktoś powiedział na dogo, że chce adoptować psa, bo poprzedni wpadł pod samochód - też by łatwo go nie dostał, bo cóż za nieodpowiedzialność! przecież kolejny może skończyć tak samo! ocenia się po pozorach.
nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale myślę, że niejedna osoba została z dogo odesłana z kwitkiem.

[/QUOTE]
sory, ale musze to napisać - myslenie należy włączyć. jak komuś pies wpadł pod samochód/kombajn/rower to następnym razem bedzie porządnie pilnował bo wie czym się to konczy, ale co nie znaczy, ze następnego razu nie bedzie, bo moze być, bo pies może spaśc z 8 pietra z balkonu/pozreć trutke na szczury/zadławic sie czymś. Chyba ze wrózka jesteś i wiesz wszystko wcześniej.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='Victoria']był, do czasu.
To jest przykład na to, że KAŻDEMU psu może coś głupiego do łba przylecieć, niezależnie od tego czy wcześniej mu się to zdarzało, czy też nie. Nawet pies nieagresywny może dziabnąć. To jest zwierze, nie mamy 100% pewności co do jego zachowań i nie możemy zagwarantować, że nigdy mu nic nie odbije i np. nie rzuci się na jakiegoś malucha.

Co do szczekania - czasami mam ochotę powiesić moje dziewczyny na suchej gałęzi. Jak dzwoni dzwonek to wskakują na najwyższe tony, że aż uszy bolą. A młoda ma jeszcze taki nawyk, że zaczyna sobie poszczekiwać bez powodu. Ode mnie zawsze jej się dostaje, ale nikt inny na jej wrzaski nie reaguje, więc nawet nie liczę na to, że kiedyś załapie, że tak drzeć japy nie wolno.
Mała jeszcze jakoś używa swoich szczątków rozumu, więc jak sama zaczyna szczekać, to można wrzasnąć i jest cisza, ale młoda nic nie łapie, że tak nie wolno.
Jak słyszą, że ktoś chodzi wokół domu, to myśleć się nie da tak jest głośno.
Kiedy ktoś przyjdzie staram się najpierw uciszyć psy, a potem dopiero iść otworzyć, ale młoda siedzi na swoim miejscu, wgapia się na mnie, uszy po sobie, szklane oczęta i dalej drze ryja, z tym ,że na coraz to wyższych tonach. Mam ją ochotę zadusić wtedy :lol:[/QUOTE]

Mam podobnie z moimi psicami ;>>> Na malą juz dawno znalazłam sposób - dostaje opieprz i się zamyka, a na wieksza - sposób znalazłam dośc nieoczekiwanie ;]
Z racji zawodowego doszkalania została ona moim hobbistycznym modelem do masażu TTouch ;>
No i gdy chciałam poćwiczyc mówiłam 'Fancia choc zrobimy masażyk', no i mam...
Pies dostaje furi, ale na to zdanie jest skłonny zrezygnowac ze swoich aspiracji, bo masazyk.
Tylko cholera zaczęla naduzywac strasznie - bo Pani przeca spac nie może bo masazyk pred spaniem, po spaniu, przed jedzeniem, po jedzeniu, i oblizana facjata ze szczęścia, i nagle taaaaka kochana sie zrobila, a tak to złośnica straszan....

Interesowna kobieta...

No ale kto nie lubi masażu?

Link to comment
Share on other sites

moj kolega chcial adoptowac psa i trafil na forum-szczerze mowiec wydaje mi sie nawet, ze na dogomanie.

niestety zrezygnowal przed wizyta przedadopcyjna i poslal cioteczki na drzewo.

nie podobalo im sie, ze:

-jego mama bedzie gotowac psu (bo nie zbilansowane zarcie)
- ze pies bedzie miec swobodny dostep do ogrodu, bo moze zrobic podkop-chyba chcialy mu wyadoptowac mutanta, bo to ogrodzenie prawie na calej dlugosci jest betonowe, ale one mu wmawialy, ze pies bedzie podkopywal sie pod brama, wiec stwierdzil, ze jak tak to pastucha elektrycznego zamontuje
-ze pies bedzie puszczany bez smyczy, a nie na lince

ale najbardziej nie spodobalo im sie, ze kiedys uciekl mu pies i wrocil z polamana lapa. moj kolega mial wtedy 8 lat i zostawil otwarta furtke.

podziekowal cioteczka za wspolprace, udal sie do schroniska po kundla. teraz juz maj dwa-drugiego zdjal z drogi, ktos go wyrzil. jego mama im co prawda gotuje, ale nie wygladaja na nieszczesliwe. zaden nie zrobil podkopu i oba biegaja bez smyczy. lubie te psy. sa szczesliwe, dobrze wychowane i zrownowazone.

Link to comment
Share on other sites

panbazyl - jasne, że myślenie. Ja nie bronię tych dziewczyn z kociego forum, tylko mówię, że to jest częste i nie tylko na kocim. Na wszelkich forach tematycznych [a przynajmniej kocich, psich i szczurzych] ludzie się czasem zafiksowują. Obserwuję sobie to zjawisko ostatnio, bo dogo śledzę uważniej od niedawna i ogrom dobrych rad, które się często wykluczają, ocenianie z góry i przekrzykiwanie "kto wie lepiej" jest przytłaczający.

Przedtem sporo czasu spędzałam szczurzym forach, ale one są mniejsze i jakoś łatwiej ogarnąć towarzystwo i spójne zasady postępowania ze szczurem, które większość popiera.

Link to comment
Share on other sites

iIj ma zawsze dwa konce.
Mojej koleżance nie dano do adopcji bernenki. dzewczyna, oj kobieta po studiach biologicznych, mąż weterynarz (opieka 24 h na miejscu - chciala psa chorego, nie żeby od razu zdrowego) i też nie dali jej do adopcji, bo cos tam cos tam.... Mam coraz wieksze anty uczucia w stosunku do tego - bo to się robi gorsze od faszyzmu.

Link to comment
Share on other sites

ja, zeby dostac moja mlodsza suke obfotografowalam cale zycie-gdzie mieszkamy, gdzie chodzimy na spacery itd. hodowczyni nie mogla przyjechac do mnie z wizyta ani ja do niej, bo mieszka bardzo daleko.
odpowiedzialam na szereg pytan, bo chciala poznac moja hodowli psow itd.
jednoczesnie wszystko odbylo sie z wielka klasa i w ogole nie czulam sie inwigilowana.

gdybym jednak chciala adoptowac psa, a nie wykluczam, ze to kiedys nastapi, udam sie bezposrednio do schroniska, bo nie za bardzo usmiecha mi sie wjazd jakis forumowych czy fundacyjnych "cioteczek" na chate i potem jeszcze obsmarowywanie mojego domu.

naprawde calkiem szczerze-takie mam wlasnie odczucia.

znam tez babke, ktorej umarl pies i chciala drugiego, ale jej nie dali, bo ma uwaga dwojke dzieci trzy i cztery lata, ktore by psa meczyly. w koncu adoptowali pieska od weterynarza, ktoremu ktos podrzucil dwa szczeniaki w pudelku. nikt go oczywiscie nie meczy.

Link to comment
Share on other sites

a nie pisalam, ze to gorsze od faszyzmu????? Ja też mam dzieci - o zgrozo!!!! Moje dzieci 4 i 7 lat wychowane z psami, z reszta każdemu dziecku w dzien ich narodzin - no nie dokladnie ale w okolicach narodzin zafundowalam po psie - aby wyrastały ze swoimi psimi aniołami. 2 lata temu mialam miot w hodowli, dzieci byly o 2 lata młodsze i co? wszystko ok, nikt nikogo nie skrzywdził.
też nie chce aby ktos na forum pisal co i jak mam w chacie, to moja prywatna sprawa.
Polecam więc adopcje albo ze schronów - sa bardzo przejrzyste, albo sąsiedzkie, albo zagraniczne.

Link to comment
Share on other sites

A ja byłam ostatnio na wizycie PA i bardzo się cieszę, że są ludzie, którzy rozumieją powody takich wizyt. Jednak uważam, że czasami, ba, coraz częściej, "szalone psiary" przeginają pałkę.

O chamstwie - zostałyśmy zaatakowane przez jakiegoś małego pierdka w nylonowym kagańcu :roll: Właściciela ani widu, ani słychu, zadzwoniłam od razu na SM, powiedziano mi, że interweniują. Zobaczymy :roll:

I jeszcze coś z pogranicza, czyli stereotypy w narodzie wiecznie żywe. Dialog między mną a właścicielką "pekińczyka", który zapewne w życiu smyczy nie widział.

WP: Suczka czy piesek?
Ja: Suka, ale to nie ma znaczenia.
WP: Pf, pf, jak to?! Ma znaczenie!!! Jak suka to się będą bawić!
Ja: Raczej wątpię.

W tym momencie Zu zrobiła nachalnie obskakującemu ją i wsadzającemu jej bezpardonowo nos w tyłek pekinowi glebowanie w żwirze. A taki ładny był, jaśniutki, hamerykański ;)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='panbazyl']a nie pisalam, ze to gorsze od faszyzmu????? Ja też mam dzieci - o zgrozo!!!! Moje dzieci 4 i 7 lat wychowane z psami, z reszta każdemu dziecku w dzien ich narodzin - no nie dokladnie ale w okolicach narodzin zafundowalam po psie - aby wyrastały ze swoimi psimi aniołami. 2 lata temu mialam miot w hodowli, dzieci byly o 2 lata młodsze i co? wszystko ok, nikt nikogo nie skrzywdził.
też nie chce aby ktos na forum pisal co i jak mam w chacie, to moja prywatna sprawa.
Polecam więc adopcje albo ze schronów - sa bardzo przejrzyste, albo sąsiedzkie, albo zagraniczne.[/QUOTE]

Prawda jest taka, że wizyty przedadopcyjne (bo rozumiem, że tego poniekąd dotyczy dyskusja) są koniecznością - przekonałam się o tym niejednokrotnie, jak ktoś brzmiał cukierkowo przez maila/telefon, a potem okazywało się coś innego. Tyle, że jeszcze ten, kto idzie na wizytę, musi mieć w sobie "to coś" - czyli takt, kulturę. Przy "naszych" wizytach (tzn. robionych przez nas i dla nas) nigdy nie było tak, żeby ktoś na forum pisał np. o mieszkaniu, zamożności, komentował cokolwiek. Jeśli pojawiały się jakieś ale - były owszem, oznajmiane, ale na PW, przez telefon, nie publicznie. No i zwykle po wizytach takich ludzie, którzy dostają psa na DS sami z siebie zapraszają na następne wizyty, kawkę, herbatkę, ciasteczko (mnie się zdarzyło, że i na obiad, a ponoć jestem takim chamem :evil_lol: ), a ja z wieloma domami przeszłam na "Ty". Tylko to zależy od człowieka ;) No i ja piszę/mówię otwarcie, dlaczego wizyty są organizowane i co mają na celu.

Link to comment
Share on other sites

jak ktos jest "cukierkowy" to dla mnie juz pierwszy sygnał mówiący o falszu.
Będziemy robic w Piaskach (lubelskie) projekt ze szkoleniem - calkiem niedługo nt pozawerbalnych środków przekazu (do tego w pakiecie jak zdobyć finanse na działalnośc stowarzyszen, jak nawet sie stowarzyszac itp) - to tak na marginesie.

Link to comment
Share on other sites

[quote name='panbazyl']jak ktos jest "cukierkowy" to dla mnie juz pierwszy sygnał mówiący o falszu.
Będziemy robic w Piaskach (lubelskie) projekt ze szkoleniem - calkiem niedługo nt pozawerbalnych środków przekazu (do tego w pakiecie jak zdobyć finanse na działalnośc stowarzyszen, jak nawet sie stowarzyszac itp) - to tak na marginesie.[/QUOTE]

Tylko trudno używać pozawerbalnych środków przekazu przez telefon czy mail ;) Cukierkowy w tym znaczeniu - jawiący się jako dobry dom ;)

Link to comment
Share on other sites

nie, bo słowa to slowa, ale jest ton głosu, przerwy w mówieniu, specyficzne słowa czy sformulowania - mozna i przez telefon -choc to już poniekąd werbalne, ale na duzym pograniczu, ale dużo łatwiej w realu (pod warunkiem, ze ten z kim rozmawiasz jest naturalny a nie po odpowiednich szkoleniach - nawet krowe mozna tak wyszkolic aby do sejmu startowała)

Link to comment
Share on other sites

[quote name='panbazyl']nie, bo słowa to slowa, ale jest ton głosu, przerwy w mówieniu, specyficzne słowa czy sformulowania - mozna i przez telefon -choc to już poniekąd werbalne, ale na duzym pograniczu, ale dużo łatwiej w realu (pod warunkiem, ze ten z kim rozmawiasz jest naturalny a nie po odpowiednich szkoleniach - nawet krowe mozna tak wyszkolic aby do sejmu startowała)[/QUOTE]

Wiem, wiem - uczyłam się na szkoleniach marketingowych, na uczelni.

[quote name='a_niusia']mi sie wydaje, ze ja sie jawilam w pierwszym kontakcie jako totalnie podjarana wariatka.

ale jednak dostalam tego diabla...najniegrzeczniejszego pieska na swiecie.[/QUOTE]

No ja też wariatka, takiego maila hodowczyni wysmarowałam, że chyba dwa dni go czytała :lol:

Link to comment
Share on other sites

Jeśli chodzi o psich behawiorystów mamy złe doświadczenia. Zaprosiliśmy panią do siebie, bo rudy miał problemy przy psach za ogrodzeniami (totalny amok, frustracja, wymioty i.in atrakcje). Pani przyjechała, ale nie chciało jej się wyjść z nami przed blok i przejść jakieś 200 m żeby zobaczyć zachowanie psa. Rudy w domu jest aniołkiem, pani nic mądrego nie powiedziała, wzięła 170 zł.
Z amokiem poradziliśmy sobie trenując grzeczność (chodzenie przy nodze) i rozpraszanie zabawkami. Małymi kroczkami doszłam do tego, ze rudy zaprzyjaźnił się z niektórymi pieskami i na spacerach witają się przez kratę, a już do łez doprowadziła mnie akcja, jak rudy chciał pyskiem podnieść siatkę żeby jego kumpel z nim poszedł ;-)
Jeśli chodzi o adopcje to przerobiłam osobiście tę ze schroniska. Skontaktowaliśmy się z opiekunką Rino, potem zabraliśmy go na kilka spacerów (nie mogliśmy go od razu zabrać do domu). Po miesiącu takiego poznawania się pojechaliśmy razem do nas. Ciągle jesteśmy w kontakcie z opiekunką, wysyłamy zdjęcia, odwiedzamy schronisko.
Teraz towarzyszę przyjaciółce w adopcji suczki z DT. Była wizyta przedadopcyjna, teraz jeździmy do DT i jest na prawdę fajnie. Już się nie mogę doczekać kiedy młoda będzie z nami.

Link to comment
Share on other sites

Ja tam absolutnie nie neguję potrzeby wizyt przedadopcyjnych i poadopcyjnych. Pracuję z psami i ich właścicielami i widzę, że to, co opisują w mailach i przez telefon naprawdę mocno różni się od rzeczywistości, więc nie sądzę, żeby w przypadku kandydatów do posiadania psa było inaczej. Zwłaszcza, że np. rynek walk psów kwitnie i zawsze dobrze jest pojechać i sprawdzić, czy w ogródku nie stoi jenny albo jakieś stare klatki itp. Innymi słowy, z samą ideą się zgadzam.

Natomiast uważam, że rozmaite faszystki i faszyści, bo trudno takie upojenie władzą nazwac inaczej, doprowadzili sprawę do absurdu. Widze po sobie - z Polski, w której bezpańskie psy sa masowo usypiane albo zagryzają się wprzepełnionych schroniskach, nie mogłam adoptować pieska, natomiast w Norwegii, gdzie nawet po bezpańskie psy są póki co kolejki, dostaliśmy go bez problemu. I to młodego szczyla, na którego był spory popyt. Jeśli chodzi o Bruna to zaufała nam najlepsza hodowla ONków w Norwegii, która hoduje psy dla policji.

Przypomina mi to zachowanie niektórych 'wyłącznie pozytywnych' trenerów, wg których zdrowego psa lepiej usadzić psychotropami, bo przecież kto to wdział, żeby pokazać psu trochę dyscypliny (co z resztą jest naturalną potrzebą psa jako zwierzęcia społecznego, jedynie nasilenie się różni). W efekcie wylewamy dziecko z kąpielą.

Mam po prostu wrażenie, że niektórzy 'pomagacze' leczą w ten sposób własne kompleksy. I tyle.

W tym roku zjeżdżam do Polski i mam zamiar być może założyć fundację i świadczyć usług behawiorystyczne dla psów ze schronisk za darmo. No ale nie wiem, czy się zdecyduję, bo zajadłosć niektórych dogofaszystek mnie po prostu przeraża i zwyczajnie boję się publicznego ukamienowania, bo np. ośmieliłam się zasugerować, że pies potrzebuje więcej dyscypliny i jasnych zasad. Już miałam tego typu przejścia, więc wiem, o czym piszę.

Powtarza się jakieś półprawdy, np., że psy z człowiekiem nie tworzą stada i za argument podaje się rzekome słowa człowieka (Coppingera), który tak naprawdę jedyne, co powiedział to to, że stara się uniknąć rozbudzania w psach dążenia do hierarchii i co za tym idzie tworzenia z nim stada (bo niby musiałby ciągle bronić swojej pozycji). Łatwo mu to robić, bo gość hoduje psy zaprzęgowe, które nawet nie mieszkają w domu. Problem w tym, że nikt nie czyta tych publikacji w oryginale tylko w jakiś wybiórczych i tendencyjnie tłumaczonych kompilacjach, a potem okazuje się, że psy, które jednak mają silną potrzebę hierarchii lądują na psychotropach.

Wk*rwia mnie to po prostu, bo w imię jakiś wydumanych i nieprawdziwych teorii usypia się i faszeruje lekami zupełnie zdrowe psy.

Edited by strix
Link to comment
Share on other sites

[quote name='ajeczka']Jeśli chodzi o psich behawiorystów mamy złe doświadczenia. Zaprosiliśmy panią do siebie, bo rudy miał problemy przy psach za ogrodzeniami (totalny amok, frustracja, wymioty i.in atrakcje). Pani przyjechała, ale nie chciało jej się wyjść z nami przed blok i przejść jakieś 200 m żeby zobaczyć zachowanie psa. Rudy w domu jest aniołkiem, pani nic mądrego nie powiedziała, wzięła 170 zł.
Z amokiem poradziliśmy sobie trenując grzeczność (chodzenie przy nodze) i rozpraszanie zabawkami. Małymi kroczkami doszłam do tego, ze rudy zaprzyjaźnił się z niektórymi pieskami i na spacerach witają się przez kratę, a już do łez doprowadziła mnie akcja, jak rudy chciał pyskiem podnieść siatkę żeby jego kumpel z nim poszedł ;-)
Jeśli chodzi o adopcje to przerobiłam osobiście tę ze schroniska. Skontaktowaliśmy się z opiekunką Rino, potem zabraliśmy go na kilka spacerów (nie mogliśmy go od razu zabrać do domu). Po miesiącu takiego poznawania się pojechaliśmy razem do nas. Ciągle jesteśmy w kontakcie z opiekunką, wysyłamy zdjęcia, odwiedzamy schronisko.
Teraz towarzyszę przyjaciółce w adopcji suczki z DT. Była wizyta przedadopcyjna, teraz jeździmy do DT i jest na prawdę fajnie. Już się nie mogę doczekać kiedy młoda będzie z nami.[/QUOTE]


taaa pamietam jak pani behawiorystka rzadzila, zeby odwracac uwage psa od szczekajacych zza plotu zarciem.

u nas jest jeden taki bohater zza plotu, co kiedys wybiegl i chcial mi sie rzucic do lydki (abylo lato, wiec miala glumowe klapki i krotkie gacie jako ze nie dbam o stroj, gdy ide z psem), gdyby nie mloda, ktora go przeciagnela po asfalcie (musiala sie strasznie wkurzyc, bo ona jest maksymalna pacyfistka), to bym miala dziure w nodze.
teraz nie musze chyba mowic, ze go nienawidzi i mimo ze potrafi przejsc obok szczekajacych psow bez emocji, jak to male gowno szczeka przy plocie, to ma dzika chec odszczekania mu sie.

majac po jednym psie w kazdej rece niezbyt moge trzymac jej przed morda zarcie, wiec tylko pytam ja, czy chce w lep i dzieki temu sie opanowuje:))) behawiorysta by tego nie pochwalil.

Link to comment
Share on other sites

Guest
This topic is now closed to further replies.
×
×
  • Create New...